Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Klasyczny dylemat, być mądrą czy dać się porwać?

Polecane posty

Gość gość

Kochane, czym się powinnam kierować, sercem, czy rozumem? Wiele lat temu przezylam milosc zycia. Nie bede tego opisywac, bo nie ma odpowiednich slow, bylo nam razem cudownie, ale skonczylo się drastycznie i typowo: zdradził mnie po pijaku. W ogóle w trakcie bycia razem zauwazylam, ze za duzo pil, nie lubiłam tego. Nawet się z nim nie pozegnałam, tak mnie zranił. Minelo od tego czasu wiele lat, spotkalam w tym czasie kilku interesujących mężczyzn, za jednego (wspanialy czlowiek, zdolny, dobry, czulam sie przy nim dobrze i bezpiecznie ale brakowalo miedzy nami namietnosci) o mały wlos nie wyszłam za mąż, ale ten jedyny nigdy, przenigdy nie wyszedl mi z glowy. Zawsze byl punktem odniesienia, inspiracją... z jego strony podobnie. Przez te wszystkie lata nie potrafil sobie wybaczyc swojego bledu. Umowilismy się ostatnio. To miala byc taka terapia, zeby zmierzyc się z rzeczywistoscią, obalic wszystkie piękne mity i projekcje, ktore mogly narastac w naszych glowach przez ten dlugi, osobny czas i pozegnac się, zeby moc dalej normalnie zyc. Ale stalo się zupelnie inaczej, wszystko wrocilo, domniemane projekcje okazaly sie prawdą. Jestesmy dwojką "starych" ludzi po trzydziestce, którzy zachowują się jakby pierwszy raz trzymali chlopaka/dziewczynę za rękę. On deklaruje wiele, deklaruje rezygnację z naduzywania alkoholu, mowi, ze przewartosciowal zycie, mowi, ze raz juz mnie stracil i drugi raz przenigdy do tego nie dopusci (chyba, ze ja z wlasnej eoli postanowię inaczej) bo przekonal sie, ze nie jest w stanie ulozyc sobie zycia z nikim innym. Boję się ponownego zranienia i nie mam 20 lat, zeby miec duzo czasu na ryzyko, bo chcialabym zalozyc fajną rodzinę (on tego ze mną chce) ale nie potrafię od tego uciec. Co Wy byscie zrobily na moim miejscu? Dalybyscie szansę i sprobowaly, czy poszly za rozumiem i znalazly kogos innego, bezpieczniejszego (choc tez nie ma gwarancji ze ktos nowy nie zdradzi, nie zrani) ale bez takich fajerwerków?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja dałabym szansę bo wiem jak to jest wciąż mieć kogoś w swojej głowie:P Warunek jeden: nie wchodź w to "po uszy" zanim zaobserwujesz czy on się zmienił bo mężczyźni na ogół się nie zmieniają a jeśli już to na krótko. Życzę powodzenia i dużo szczęścia! Mam nadzieję, że jednak wam się uda! Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja dałabym szansę bo wiem jak to jest wciąż mieć kogoś w swojej głowie:P Warunek jeden: nie wchodź w to "po uszy" zanim zaobserwujesz czy on się zmienił bo mężczyźni na ogół się nie zmieniają a jeśli już to na krótko. Życzę powodzenia i dużo szczęścia! Mam nadzieję, że jednak wam się uda! Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja Dałam szansę i żałowałam zdradził ponownie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No jeśli przez 10 lat nie uporał się z alko... nie wierzę, że teraz nagle to załatwi. Najlepiej byłoby żebyś w to weszła na zimno jak radzi ktoś powyżej ale to raczej niemożliwe bo ty już sie grzejesz. Nie, raczej bym odpuściła. Dla własnego dobra rozum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nenesh
Kochane, czym się powinnam kierować, sercem, czy rozumem? x Czyli tak naprawdę jest to wybór pomiędzy rozumem, a emocjami. Na te drugie warto pozwalać sobie tylko wtedy, kiedy nie ma ryzyka, bądź jest ono dla Ciebie akceptowalne. Innymi słowy - jeśli jesteś w stanie pogodzić się z tym, że możesz się zawieźć i nie zrealizować swoich planów, możesz spróbować dać temu facetowi szansę. Miej wtedy plan awaryjny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witaj. Trudno wypowiadac sie z ogol. Moge jedynie w swoim imieniu. Ja zawsze kieruje sie przede wszystkim rozsadkiem i ocena sytuacji, zdarzen, postaw, wypowiedzi. Namietnosc jest zlym doradca. Zaklada ludziom rozowe okulary, daje niczym nie potwierdzona nadzieje na zmiane zlych postaw i deklaracji ze strony partnera, przy ktorym pojawiaja sie watpliwosci. Uwazam, ze partner musi sie fizycznie rowniez podobac. Bo lozko, seks ktory jest integralna czescia malzenstwa. Zwiazki nieformalne sa dla mnie zabawa i nie traktuje tego powaznie. To zabawa w dom i malzenstwo. Tylko zabawa. I tu moze byc serce, bo sie bawimy, a jak jest zle, to bierzemy zabawki i idziemy do innej piaskownicy. Ja tak nie funkcjonuje. Z tym, ze jesli chce stworzyc rodzine, to przede wszystkim rozsadek. Na tej bazie jestem w stanie stworzyc cudowna rodzine, oczywiscie przy wspolpracy wyselekcjonowanego przeze mnie partnera. Milosc przychodzi powoli. To co nagle sie pojawia to wlasnie namietnosc, hormonalna hustawka z miloscia nie majaca nic wspolnego. Taki szal cial. To moja dewiza zycia. Pozdrawiam. Ell.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A skąd jest ten facet i jak ma na imię bo coś podobny do mojego z.którym psuje się własnie przez alkohol a wiem ze tez był długo z dziewczyną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesli chodzi o kierowanie się namiętnością: dla własnego dobra nie zamierzam się spieszyć i isc z nim w najblizszym czasie do łóżka. On deklaruje ze będzie czekał ile tylko będę chciała... Jesli chodzi o emocje, to fakt, są bardzo silne, ale my się trochę znamy i wywołuje je swiadomosc, ze imponujemy sobie intelektualnie, ze mamy wspolne zainteresowania, ze podobnie patrzymy na budowanie relacji i tak dalej. Emocje są rownież pomimo wielu ronznic, z ktorych tez zdajemy sobie sprawę. Dziękuję za Wasze opinie, przeanalizuję kazdą na spokojnie, są dla mnie wazne. Wiem tylko ze czas nie leczy i jesli wybiorę kogos innego, to nigdy nie będzie ten sam poziom wzajemnego zrozumienia i z tym będę musiała się godzić do końca zycia. Jesli jednak pójdę za nim, albo zbudujemy coś, o czym wspolnie marzylismy, albo przegram bardzo wiele. Stawka jest wysoka... Do "gość " : po Twoim pytaniu wiem, ze to nie ten sam czlowiek, nie mogę zdradzic więcej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z Paryża
Jak chcesz mieć powtórkę z rozrywki to czemu nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybym była na twoim miejscu,to kierowałabym się rozsądkiem. Uczucia są to jest piękne ale weź pod uwagę że on przez te lata nie poradził sobie z alkoholem. To oznacza że ma w zyciu problem. Z tym problemem przyjdzie Ci się zmierzyć, wchodząc do tej rzeki. A nie jest to prosty problem do rozwiązania Alkoholizm to nałóg fizyczny ale i psychiczny. To właśnie w psychice alkoholika jest problem i to on sam musi szukać rozwiązania. Facet nie miał przez ostatnie 10lat mocy ani chęci by działać w tym temacie I myślisz że teraz, choć motywacja będzie mu sprzyjać, nagle zaprzestanie? Ja co do tego mam spore wątpliwości. Znam alkoholizm i jego mechanizm, jak i negatywne skutki życia z takim człowiekiem. Dobrze się zastanów. Może zrób wywiad wśród jego znajomych czy rodziny jak wygląda jego życie i ten problem od wewnątrz a dopiero wtedy podejmij jakąś przemyślaną decyzję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żeby brać się świadomie za alkoholika to trzeba być naiwna i w dodatku mieć ciagoty do toksycznych relacji. Jeśli kobieta wiąże się z takim to chyba jest głupia. Mało wam historii z życia jak się ono kończy z pijakiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poruszyliście ważny temat i zgadzam się z Wami... z drugiej jednak strony czy wszyscy, ktorzy postanawili zmienic swoje zycie, tak zwani niepijący alkoholicy, są skazani na samotnosc (w rozumieniu braku partnera), bo lepiej trzymać się od nich z daleka? Ja nawet nie wiem, czy on jest rzeczywiście alkoholikiem, bo obecnie podobno sięga po alkohol okazjonalnie, moze 3-4 razy w roku (to rzadzej, niz ja, a nie mam z tym problemu ;p ) a deklaruje calkowite odcięcie się od tego, skoro mnie to niepokoi. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Czuję się z nim szczęśliwa i zrozumiana, tyle lat za sobą tęsknilismy... Chyba zgodnie z niektórymi Waszymi radami poobserwuję go jeszcze trochę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×