Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Niezdecydowany

Samobójstwo a chęć życia mimo wszystko

Polecane posty

Gość Niezdecydowany

Nie zakładam tematu oczekując współczucia, czy jakiejś pomocy, lecz szukam może odpowiedzi... Mam 26 lat, depresję, nerwicę lękową, brak wsparcia, długi bo rzuciłem pracę, miałem za duże ataki paniki nie dawałem rady w pracy. Chodzę do psychologa, lecz to nic nie daje. Nie dogaduje się z rodziną, wiem że dla nich jestem ciężarem. Kiedyś taki nie byłem, wszystko zaczęło się 4 lata temu, tak nagle, atak paniki i się zaczęło. Jestem raczej ateistą, sporo czytam o tym jak kończą po śmierci samobojcy, niby w to nie wierzę, aby istniało coś po śmierci, ale obawy są. 

Czy może być tak że w przypadku śmierci samobójczej, ewentualny Bóg zrozumie człowieka dlaczego to zrobić,  no bo skoro istnieje to widzi jak wygląda życie na codzień z czym się człowiek zmaga, jak wiele bólu przynosi mu każdy dzień, że nie widzi wyjścia, nie ma wsparcia, a tylko słyszy ze jest leniem i dlatego nie pracuje. Nikt nie rozumie mojej choroby, dla moich bliskich to lenistwo. Psycholog nie pomaga, niczego nie dają mi te spotkania. Zakładając że istnieje życie po śmierci, to czy można mimo samobójstwa zostać zbawionym? Wiem że tego nikt nie wie ale skoro Bóg widzi cierpienie to powinien zrozumieć... wiem że bez ładu i składu to wszystko napisane ale jestem na silnej dawce hydroxyzyny i to po 3 tabletkach więc nie bardzo się skupiam na tym tekście.  Myślę że jest dość zrozumiały.  Pozdrawiam 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeśli wierzysz w boga żydków to przepadłeś z kretesem. On nigdy nie wybacza. poza tym uważam, że jeśli przyjąć paradygmat jego istnienia to obawiam się że Kalwin miał rację: i wielki żydek dzieli ludzi od momentu ich zaistnienia na zbawionych i potępionych. Zbawionym dzieje się dobrze, potępionym źle. Reasumując niezależnie od opcji śpieszysz się do piekła.

Przed samobójstwem radzę zmienić wiarę na buddyzm. W najgorszym wypadku skończysz jako kaczka.

A tak poza tym radze zmienić psychiatrę i leki. Psychologa również. Jeśli to ten z NFZ to na pewno nic nie pomoże. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ddddddddddddd

Jesteś odpowiedzialny za siebie. Zabijając się nie ulżysz rodzinie, a tylko pogłębisz problem. Będą wyrzucać sobie, że nie uchronili Cię przed tym. Psycholog sam w sobie mało komu pomoże. Prawda jest taka, że trzeba trochę się napracować, żeby wyjść z depresji. Nie ma pstryk.

Może pomogłyby Ci leki, ale po te to do psychiatry. Jednak dobrze wiem, co tak naprawdę by Ci pomogło. Codzienne bieganie. Tak, żebyś naprawdę się zmęczył. Widzisz, ciało jest połączone z duszą, czy psychiką jak wolisz. Jeśli nie umiesz pomóc duszy zajmując się właśnie nią bezpośrednio, powinieneś popracować nad ciałem. Żeby poczuć, że masz w sobie siłę sprawczą, że masz siłę pokonywać przynajmniej fizyczne ograniczenia. A to zacznie zmieniać Twoją psychikę. I to dobra rada. A dziś przypada rocznica śmierci kogoś z mojej rodziny. I o niego trzeba było się zatroszczyć. Jednak on miał o wiele cięższe życie i przypadek niż ty. Walczył ze swoją chorobą (nie depresja, a jeśli depresja, to była skutkiem ubocznym) latami. Szukał ukojenia w wierze i jestem przekonana, że je w niej znajdował.

Ale pamiętaj - chodzi o to, że na końcu, zawsze liczy się to, czy tymi kartami, jakie dostałeś, nawet jeśli były kiepskie, dobrze zagrałeś. I trzeba próbować to robić do końca. Jeśli możesz chodzić, jeśli możesz patrzeć, jeśli możesz mówić do innych - to ciesz się życiem. Bo to, co odcina Cię od tego, to choroba, niemoc, która jest do pokonania. To nie trwałe kalectwo.

To, o czym mówię, to nie wymysł. To sprawdzona metoda. Mnie zachwyca na przykład zimowe światło. Uwielbiam je. Lubię patrzyć na korony drzew na tle nieba i czuję się szczęśliwa. Odpuść sobie. Nie zadręczaj się. Pokochaj się, zacznij o siebie dbać, jak aktor przygotowujący się do jakiejś roli. To minie. Z pomocą okoliczności i dzięki Twojej pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ddddddddddddd

Jeśli jednak zdecydowałbyś się modlić :) to zrobić z tego Twój codzienny rytuał. Może Psalm 91?

 

PSALM 91

Pod skrzydłami Bożymi

Kto przebywa w pieczy Najwyższego

I w cieniu Wszechmocnego mieszka,

mówi do Pana: "Ucieczko moja i Twierdzo,

mój Boże, któremu ufam".

Bo On sam cię wyzwoli

z sideł myśliwego

i od zgubnego słowa.

Okryje cię swymi piórami

i chronisz się pod Jego skrzydła:

Jego wierność to puklerz i tarcza.

W nocy nie ulękniesz się strachu

ani za dnia - lecącej strzały,

ani zarazy, co idzie w mroku,

ni moru, co niszczy w południe.

Choć tysiąc padnie u twego boku,

a dziesięć tysięcy po twojej prawicy:

ciebie to nie spotka.

Ty ujrzysz na własne oczy:

będziesz widział odpłatę daną grzesznikom.

Albowiem Pan jest twoją ucieczką,

jako obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego.

Niedola nie przestąpi do ciebie,

a cios nie spotka twojego namiotu,

bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie,

aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.

Na rękach będą cię nosili,

abyś nie uraził swej stopy o kamień.

Będziesz stąpał po wężach i żmijach,

a lwa i smoka będziesz mógł podeptać.

 

Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie;

osłonię go, bo uznał moje imię.

Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham

i będę z nim w utrapieniu,

wyzwolę go i sławą obdarzę.

Nasycę go długim życiem

i ukażę mu moje zbawienie.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×