Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Autorka

Nie radze sobie

Polecane posty

Gość Jupi

Marne prowo😹

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

To depresja.  Co by tu zrobić, może iść do lekarza...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaa

Radzę skorzystać z psychoterapeuty. On nie zapisuje tabletek, a można się wygadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka

Pisałam przecież że byłam już u dwóch lekarzy - psychiatry i terapeuty. Nie pomogli. Nie słuchają co do nich mówię (choćby z tą hydroxyzyną - mówię że miałam wcześniej i nie działała na mnie to nie i tak przepisują właśnie to).

Nie wierzę w magiczną tabletkę, po której wszystko minie. Zwłaszcza taką, za 400 zł miesięcznie (suma prywatnych wizyt). Poza tym czy wiecie jakie są skutki (częste i bardzo częste) antydepresantów? Od tycia, wymiotów, przez biegunki, omdlenia aż po tachykardię (!). Nie wiadomo co mi pomoże więc musiałabym testowac różne. Oczywiście bez uprzedniego skierowania na podstawowe badania...

Naprawdę myślicie, że poczuje się lepiej gdy np. przytyje 20 kilo, nie mając pracy będę wydawać po 400 zł miesięcznie by mówić jak sie czuje? I w zamnian dostać receptę na lek, którego skutki uboczne mogą mnie tymbardziej odciąć od społeczeństwa? Kto z was wymiotując szuka pracy? Albo z biegunką idzie na randkę? A ja dodatkowo mieszkam sama i nie mam nikogo, kto by był ze mną w razie gdybym  bardzo źle zareagowała na lek. 

Na terapię się zapisałam. Wizyta na nfz za 2 lata. Jak pisałam, prywatnie nie pójdę bo to za duże miesieczne koszty jak dla mnie a gwarancji nie ma że mi pomoże. Wygadać się mogę i na forum. 

Dnia 3.03.2019 o 20:38, Gość Sylwia napisał:

Przede wszytkim jedzenie. To oczywiscie moja ścieżka, ale może warto spróbować. Odrzuciłam nabiał i cukier. Oba te pokarmy wywołują stany zapalne w organizmie. To z kolei ma wpływ na ststem nerwowy. Zmiana diety na swierze warzywa i owoce czyni cuda.

Po drugie joga. Joga to jest magia. Każda asana leczy jakaś cześć Ciebie. Poszukaj na yt filmików i zacznij ćwiczyć. Nawet 15 min dziennie da Ci power! Słuchaj Ekharta Tolle - Potęga Teraźniejszości. Bardzo pomaga.

Usmiechnij się do lustra i zrób jedna rzecz dla urody dziennie!

Dziękuję, to pomocne rady. Spróbuję z jogą i dietą, bo rzeczywiście nie zwracam uwagi na to co jem. Słodycze odstawiłam już dawno, staram sie pić więcej wody, spać regularnie, chodzić na spacery. Postaram się wprowadzić więcej warzyw (tymbardziej, że teraz będzie lepsza dostępność w związku z wiosną) Z nabiałem może być najtrudniej ale spróbuję. Dziękuje Ci bardzo 🙂 

Dnia 4.03.2019 o 21:42, Gość Gosciowa napisał:

Nie myśl teraz o tym, co już powinnas robić, mieć, osiągnąć. Najlepiej zacząć i zrobić pierwszy krok, zatroszczyć się o zdrowie psychiczne, żeby Ci się chciało herbatę zrobić. Co po herbacie - zastanowisz się później:) Mocno kibicuję! 

I nie dziwię się, że w wieku 30 lat tęsknisz za mamą, to nic dziwnego!

Dziekuję 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JakasJatam

Kochana...rozumiem Cię.Czasem po prostu zycie i otoczka nas tak przytłoczyć potrafią.Bylam w podobnej sytuacji.Wlasciwie to tylko tyle się zmieniło,że znalazłam pracę.Sa plusy wyjścia do ludzi. Po śmierci taty też byłam załamana ale lekarze jak piszesz...albo trafisz na takiego z powołania,albo szkoda kasy.Wbrew pozorom łatwiej wziąć się w garść.Masz tu dobre rady.Zacznij od siebie.Zmien kolor włosów? Uczesanie ? I wyjdź na spacer.Moze odczuwasz,że ludzie inaczej na Ciebie patrzą...może to będzie mała pozytywna zmiana? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Judyta3222

Mam podobnie do Autorki. Jestem kilka lat starsza.

- brak mieszkania

- bezdzietna, ale akurat dzieci to ja nigdy nie chciałam mieć. Mam tokofobie. Nie dalabym rady urodzic. Poza tym obrzydza mnie to. A na CC w prywatnym szpitalu mnie nie stać.

- brak pracy, wiecznie bezrobotna

- nerwica, lęki, fobia społeczna. 

- mam studia skończone i to nie byle jakie bo politechnika, ale co z tego skoro przez fobie społeczną nie nadaje się do żadnej pracy

- jestem nieśmiała, niekomunikatywna, nie umiem rozmawiać z ludźmi bo zaraz się stresuje, nie umiem pracować w grupie

- mam wadę wymowy

- też by mi było szkoda 100 zł na psychologa. Uważam to za głupotę wręcz. Psycholog nie znajdzie mi pracy, nie pomoże w niczym, nie sprawi że nagle stane się wygadana i przebojowa skoro od dzieciństwa mam problemy. Czytanie na glos i odpowiedzi ustne w szkole to był dla mnie koszmar.

- kiedyś na studiach bralam psychotropy i raz byłam u psychiatry, przez rok bralam, trochę mi pomogło wtedy ale ogólnie jestem przeciwna psychotropom. Mój ex był od nich uzależniony, brał je od 10 lat i one naprawdę niszczą psychikę bo zaczęło mu odbijać z czasem.

- też kiedyś miałam w domu pluskwy i to był koszmar. Rodzice byli wściekli. Mnóstwo wydanej kasy na nowe łóżka i dezynfekcje. Nie mam pojęcia skąd je przynioslam do domu bo u mnie w pokoju sie pojawily najpierw. Prawdopodobnie z pociągu albo second handu. To był naprawdę koszmar.

- też mam siostrę, która ma w życiu wszystko (rodzinę, dzieci, męża, mieszkanie, prace) a mnie uważa za zero i obgaduje po rodzinie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dużo rzeczy jest tylko w Twojej głowie. Pociesz się tym że ogólnie masz luzik ☺.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc 1234456
3 godziny temu, Gość Judyta3222 napisał:

Mam podobnie do Autorki. Jestem kilka lat starsza.

- brak mieszkania

- bezdzietna, ale akurat dzieci to ja nigdy nie chciałam mieć. Mam tokofobie. Nie dalabym rady urodzic. Poza tym obrzydza mnie to. A na CC w prywatnym szpitalu mnie nie stać.

- brak pracy, wiecznie bezrobotna

- nerwica, lęki, fobia społeczna. 

- mam studia skończone i to nie byle jakie bo politechnika, ale co z tego skoro przez fobie społeczną nie nadaje się do żadnej pracy

- jestem nieśmiała, niekomunikatywna, nie umiem rozmawiać z ludźmi bo zaraz się stresuje, nie umiem pracować w grupie

- mam wadę wymowy

- też by mi było szkoda 100 zł na psychologa. Uważam to za głupotę wręcz. Psycholog nie znajdzie mi pracy, nie pomoże w niczym, nie sprawi że nagle stane się wygadana i przebojowa skoro od dzieciństwa mam problemy. Czytanie na glos i odpowiedzi ustne w szkole to był dla mnie koszmar.

- kiedyś na studiach bralam psychotropy i raz byłam u psychiatry, przez rok bralam, trochę mi pomogło wtedy ale ogólnie jestem przeciwna psychotropom. Mój ex był od nich uzależniony, brał je od 10 lat i one naprawdę niszczą psychikę bo zaczęło mu odbijać z czasem.

- też kiedyś miałam w domu pluskwy i to był koszmar. Rodzice byli wściekli. Mnóstwo wydanej kasy na nowe łóżka i dezynfekcje. Nie mam pojęcia skąd je przynioslam do domu bo u mnie w pokoju sie pojawily najpierw. Prawdopodobnie z pociągu albo second handu. To był naprawdę koszmar.

- też mam siostrę, która ma w życiu wszystko (rodzinę, dzieci, męża, mieszkanie, prace) a mnie uważa za zero i obgaduje po rodzinie

skończyłaś studia , więc nie jesteś aż tak beznadziejna. Praca zawsze się jakaś znajdzie , grunt żeby cokolwiek zacząć i ruszyć z miejsca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Judyta - mam wrażenie, że większość twoich problemów tj strach przed ludźmi, brak kontaktów, niesmiałość, w końcu nerwica itp. są wynikiem Twojej wady wymowy. Masz wadę wymowy więc pewnie od zawsze sie tego wstydziłaś i przez to stresowało cie mówinie, kontaty z innymi. Przez wadę jesteś nieśmiała i znerwicowana. A wiesz, że dziś można wady wymowy skutecznie leczyć? Umów się do logopedy, może da się coś na to poradzić? Mam koleżankę, która chodzi do logopedy. Byłam zaskoczona bo mówi normalnie a ona twierdzi, ze miała okropną wadę wymowy. Spróbuj! Pójdz chodż na konsultacje dowiedzieć się czy można coś z tym zrobić. A jak można, to gwarantuje ci, że wraz z zanikiem tej wady zaczniesz chętniej wychodzic i rozmawiać z ludzmi.

Co do pracy - może poszukaj jakiejś zdalnej? Nawet mniej płatnej ale żebyś nie musiała z nikim gadać tylko "robić robotę" na komputerze? Jesteś po technicznych studiach a obecnie sporo agencji reklamowych szuka ludzi jako specjalistów od spraw mediów społecznościowych itp. 

Nerwica - poszukaj na youtubie kanału "zaburzeni" prowadzi dwóch gości. Dokładnie wytłumaczą ci mechanizm choroby i jak reagowac na ataki paniki. Dodatkowo poczytaj o oddychaniu przeponowym i stosuj gdy masz atak 🙂 

Ale przede wszystkim idz do logopedy 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nina

Też miałam taki problem i muszę Ci powiedzieć, że najlepiej udać się na dobrą psychoterapię. Ja byłam w SpessMedica w Piotrkowie Tryb. i jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona. Nie spodziewała się takich efektów, a jednak się udało podnieść na duchu i przezwyciężyć wszystko. Polecam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Autorko dziwnie piszesz o tej swojej pracy. Jakbyś po studiach podjeła jedynie dwa staże i na tym koniec, a na to schodzi góra rok czasu, studia się kończy gdzieś w wieku 24 lat. Co się zawodowo działo przez resztę czasu ?

Nie wysyłajcie dziewczyny tylko do psychiatry. Psychiatra jest tylko od wypisywania recept na psychotropy. Psycholog jest od rozmowy i to do niego bardziej powinnaś się udać i to też nie można iść do przypadkowego, bo można się mocno zrazić. Dobrze popytać kogoś lub jak nie ma kogo to od biedy połazić samemu po tych psychologach i może któryś psycholog z kolei styknie, bo lepiej sobie po pierwszym lepszym nie obiecywać zbyt wiele.

Nie myśl, że jak założysz rodzinę to się wtedy wszystko jest ułożone, jest miłość i jest super. Wtedy to dopiero się traci wiarę w miłość, człowiek robi sie styrany życiem, nie ma czasu dla samego siebie, a co dopiero dla dalszej rodziny.  Także nie dziw się siostrze, podejrzewam, że ją samą obowiązki i praca w duchu zjada, ale zostawia to dla siebie, jak większość kobiet która mają rodzinę. To nie jest takie super jak myślisz. Matki często zazdroszczą kobietom wolnym tego czasu dla siebie którego one nie posiadają. Szukaj towarzystwa ludzi którzy też są wolni jak ty i sami szukają towarzystwa, szukaj tego psychologa, idź na wycieczkę w góry, czytaj książki, zacznij się modlić jeśli tego dotychczas nie robiłaś, zacznij praktykować wiarę, ale tak na serio, nie fałszywie. Z osobistego doświadczenia wiem, że od tego najlepiej zacząć.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

"Oczywiście przyjęła mnie jako lekarz-psychiatra bo na terapię w ramach NFZ jest 2letnia kolejka."

Ja bym była uparta i sie zapisała na tą 2-letnią kolejkę, szczególnie jeśli problemy są od zawsze. Jeśli się nie zapiszesz to te 2 lata szybko miną a ty sobie pomyślisz "oo minęły dwa lata, już bym zaczynała terapię a tak to nic nie zacznę bo się nie zapisałam". Moim zdaniem troszkę jeszcze za mało prób zasięgnięcia pomocy się podjęłaś, aby się tak szybko zrazić. Ani jednej próby psychoterapii. Przy czym zaznaczam, do psychiatry to się człowiek udaje po leki, a do psychologa na rozmowę. Szukaj psychologa lub psychoterapeuty, ale innego niż tamta pani. Pomyśl sobie, że masz dużo czasu wolnego, więc co się strasznego stanie jak pójdziesz spróbować przegadać pewne tematy. Jak sie nie uda to przecież i tak zawsze można szukać na boku pomocy na własną rękę to znaczy się dla siebie pewnych prawd życiowych, intuicyjnie szukać tego co dla nas dobre, np. pracy względnie spokojnej, otaczać się też takimi ludźmi skromnymi, szlachetnymi, niestresogennymi. Szkoda, że się nie znamy osobiście.

Ja też jestem osobą "z problemami". Próbuje tez sobie radzić jakoś z życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka
Dnia 1.04.2019 o 12:07, Gość Gosc napisał:

Autorko dziwnie piszesz o tej swojej pracy. Jakbyś po studiach podjeła jedynie dwa staże i na tym koniec, a na to schodzi góra rok czasu, studia się kończy gdzieś w wieku 24 lat. Co się zawodowo działo przez resztę czasu ?

Napisałam o stażach, bo było to coś ściśle związanego ze ścieżką zawodową jaką sobie wtedy wytyczyłam i było dla mnie ważne bo dawało doświadczenie w branży w jakiej chciałam pracować dalej w większym mieście. Poza tym pracowałam różnie - w barze jako barman/kelnerka i w sklepach - odzieżowym i z butami, bo nie od razu wiedziałam co chcę robić, no i staże były bezpłatne ale dawały mi doświadczenie a pracowałam bo chciałam mieć pieniądze na dalszy rozwój i zycie. Praca jako sprzedawca czy barman do niczego "mi nie służy", dlatego nie traktowałam tego zajęcia poważnie i nie wspominałam. 

Z siostrą stosunki nieco się ociepliły. Nie wspiera mnie tak jakby tego oczekiwała ale przynajmniej w sprawach rodzinnych mamy teraz wspólny front i tam trzymamy się razem. Dziękuję za to co napisałaś o kobietach które mają rodziny - być moze tak jest, że siostra po prostu się nie uzewnętrznia. W sumie jest skryta osobą a domowy kierat tez nie pozwala jej odpocząć, to jest racja. 

Dnia 1.04.2019 o 12:07, Gość Gosc napisał:

Szukaj towarzystwa ludzi którzy też są wolni jak ty i sami szukają towarzystwa, szukaj tego psychologa, idź na wycieczkę w góry, czytaj książki, zacznij się modlić jeśli tego dotychczas nie robiłaś, zacznij praktykować wiarę, ale tak na serio, nie fałszywie.

Zaczęłam się modlić. Ale to narazie dość krucha sprawa. Co do spotykania się z ludzmi mam problem z nerwicą. Ogólnie dość łatwo zawieram znajomości. Nie jestem osobą nieśmiałą, nie stanowi dla mnie problemu zagadać do kogoś, nawet do starszego dziadka-sąsiada czy pana hydraulika który akurat jedzie ze mną windą. Problem mam z utrzymaniem znajomości. Nigdy nie wiem jak mój organizm się zachowa. Mimo iz teraz trzymam dietę, jem regularnie, zdrowo itp. Nerwica powoduje że jak mam coś zaplanowane i wiem, że muszę (choćby to było zaplanowane na konkretną godzinę spotkanie ze znajomym) natychmiast mam biegunke lub różne przypadłości somatyczne (wymioty, miękkie nogi, zawroty głowy itp). Każda praca do jakiej chodziłam musiała być w miarę mało odpowiedzialna tak abym miała ten komfort z tyłu głowy, że jak nagle się pochoruje, będę chciala wyjść czy zrobic przerwe, spóżnić sie to będzie ok i nic sie nie stanie. Ale nawet jesli miałam ten komfort to i tak łykanie węgla, imodionu czy ograniczanie jedzenia do minimum w godzinach pracy było na porządku dziennym. 

Myślę, że też przez to nie mam obecnie przyjaciół. Bo ze względu na takie akcje jw. zazwyczaj wymigiwałam sie od spotkań. IA wiecie jak to jest, jak się kogos zaprasza, raz drugi i trzeci a ten ktos nie ma czasu lub stale coś mu wypada... A mi było tak bezpieczniej, bo np. i tak nie zjadłabym nic ani nie napiła się kawy z obawy ze zacznie bolec mi brzuch. Wycofywałam się. Z drugiej strony miałam plany i marzenia. I przez to od dawna mój świat wewnętrzny i zewnętrzny ściera się a ja rozpadam na kawałki. 

Dnia 1.04.2019 o 12:32, Gość gosc napisał:

Ja bym była uparta i sie zapisała na tą 2-letnią kolejkę, szczególnie jeśli problemy są od zawsze. Jeśli się nie zapiszesz to te 2 lata szybko miną

Jestem zapisana. 

Przyznam szczerze, że przez ostatnie dni mam jakis "zjazd" i dość życia ogólnie, bo kompletnie sobie nie radzę z nim. Coś bym chciała a za chwilę objawy somatyczne nie dają mi wyjść z domu i wyluzować tak jakbym tego chciała. Dodatkowo sytuacja w domu wciąż sie zaostrza, tak że wymiotowałam ostatnio jak miałam tam jechać. 

Do tego źle się czuje w swoim ciele. Patrze na inne dziewczyny - są śliczne, szczęśliwe cieszą się wiosną. A ja? Czuje się brzydka cokolwiek bym na siebie włożyła, jakkolwiek bym się umalowała. Jakos przez ostatnie dni znów utraciłam wiare i sens w to wszystko. Po co się oszukiwać, że coś jeszcze osiągnę? Ze kogoś poznam? Ze będę szczęsliwa? 

Przepraszam, za takie żale ale jak napisałam - po prostu od kilku dni mam "zjazd". 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka
Dnia 1.04.2019 o 12:07, Gość Gosc napisał:

Autorko dziwnie piszesz o tej swojej pracy. Jakbyś po studiach podjeła jedynie dwa staże i na tym koniec, a na to schodzi góra rok czasu, studia się kończy gdzieś w wieku 24 lat. Co się zawodowo działo przez resztę czasu ?

Napisałam o stażach, bo było to coś ściśle związanego ze ścieżką zawodową jaką sobie wtedy wytyczyłam i było dla mnie ważne bo dawało doświadczenie w branży w jakiej chciałam pracować dalej w większym mieście. Poza tym pracowałam różnie - w barze jako barman/kelnerka i w sklepach - odzieżowym i z butami, bo nie od razu wiedziałam co chcę robić, no i staże były bezpłatne ale dawały mi doświadczenie a pracowałam bo chciałam mieć pieniądze na dalszy rozwój i zycie. Praca jako sprzedawca czy barman do niczego "mi nie służy", dlatego nie traktowałam tego zajęcia poważnie i nie wspominałam. 

Z siostrą stosunki nieco się ociepliły. Nie wspiera mnie tak jakby tego oczekiwała ale przynajmniej w sprawach rodzinnych mamy teraz wspólny front i tam trzymamy się razem. Dziękuję za to co napisałaś o kobietach które mają rodziny - być moze tak jest, że siostra po prostu się nie uzewnętrznia. W sumie jest skryta osobą a domowy kierat tez nie pozwala jej odpocząć, to jest racja. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka
Dnia 1.04.2019 o 12:07, Gość Gosc napisał:

Szukaj towarzystwa ludzi którzy też są wolni jak ty i sami szukają towarzystwa, szukaj tego psychologa, idź na wycieczkę w góry, czytaj książki, zacznij się modlić jeśli tego dotychczas nie robiłaś, zacznij praktykować wiarę, ale tak na serio, nie fałszywie. Z osobistego doświadczenia wiem, że od tego najlepiej zacząć.

 

Zaczęłam się modlić. Ale to narazie dość krucha sprawa. Co do spotykania się z ludzmi mam problem z nerwicą. Ogólnie dość łatwo zawieram znajomości. Nie jestem osobą nieśmiałą, nie stanowi dla mnie problemu zagadać do kogoś, nawet do starszego dziadka-sąsiada czy pana hydraulika który akurat jedzie ze mną windą. Problem mam z utrzymaniem znajomości. Nigdy nie wiem jak mój organizm się zachowa. Mimo iz teraz trzymam dietę, jem regularnie, zdrowo itp. Nerwica powoduje że jak mam coś zaplanowane i wiem, że muszę (choćby to było zaplanowane na konkretną godzinę spotkanie ze znajomym) natychmiast mam biegunke lub różne przypadłości somatyczne (wymioty, miękkie nogi, zawroty głowy itp). Każda praca do jakiej chodziłam musiała być w miarę mało odpowiedzialna tak abym miała ten komfort z tyłu głowy, że jak nagle się pochoruje, będę chciala wyjść czy zrobic przerwe, spóżnić sie to będzie ok i nic sie nie stanie. Ale nawet jesli miałam ten komfort to i tak łykanie węgla, leków przeciw biegunce czy ograniczanie jedzenia do minimum w godzinach pracy było na porządku dziennym. 

Myślę, że też przez to nie mam obecnie przyjaciół. Bo ze względu na takie akcje jw. zazwyczaj wymigiwałam sie od spotkań. IA wiecie jak to jest, jak się kogos zaprasza, raz drugi i trzeci a ten ktos nie ma czasu lub stale coś mu wypada... A mi było tak bezpieczniej, bo np. i tak nie zjadłabym nic ani nie napiła się kawy z obawy ze zacznie bolec mi brzuch. Wycofywałam się. Z drugiej strony miałam plany i marzenia. I przez to od dawna mój świat wewnętrzny i zewnętrzny ściera się a ja rozpadam na kawałki. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka

Zaczęłam się modlić. Ale to narazie dość krucha sprawa. Co do spotykania się z ludzmi mam problem z nerwicą. Ogólnie dość łatwo zawieram znajomości. Nie jestem osobą nieśmiałą, nie stanowi dla mnie problemu zagadać do kogoś, nawet do starszego dziadka-sąsiada czy pana hydraulika który akurat jedzie ze mną windą. Problem mam z utrzymaniem znajomości. Nigdy nie wiem jak mój organizm się zachowa. Mimo iz teraz trzymam dietę, jem regularnie, zdrowo itp. Nerwica powoduje że jak mam coś zaplanowane i wiem, że muszę (choćby to było zaplanowane na konkretną godzinę spotkanie ze znajomym) natychmiast mam biegunke lub różne przypadłości somatyczne (wymioty, miękkie nogi, zawroty głowy itp). Każda praca do jakiej chodziłam musiała być w miarę mało odpowiedzialna tak abym miała ten komfort z tyłu głowy, że jak nagle się pochoruje, będę chciala wyjść czy zrobic przerwe, spóżnić sie to będzie ok i nic sie nie stanie. Ale nawet jesli miałam ten komfort to i tak łykanie leków na biegunkę czy ograniczanie jedzenia do minimum w godzinach pracy było na porządku dziennym. 

Myślę, że też przez to nie mam obecnie przyjaciół. Bo ze względu na takie akcje jw. zazwyczaj wymigiwałam sie od spotkań. IA wiecie jak to jest, jak się kogos zaprasza, raz drugi i trzeci a ten ktos nie ma czasu lub stale coś mu wypada... A mi było tak bezpieczniej, bo np. i tak nie zjadłabym nic ani nie napiła się kawy z obawy ze zacznie bolec mi brzuch. Wycofywałam się. Z drugiej strony miałam plany i marzenia. I przez to od dawna mój świat wewnętrzny i zewnętrzny ściera się a ja rozpadam na kawałki. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka

Moderacja nie chce mi zaakceptować reszty tekstu mimo, że nie ma tam wulgaryzmów ani żadnych nazw czy reklam. Czy jest tu jakaś cenzura konkretnych słów? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Figa

Idziesz do lekarza psychiatry, mówisz ze masz skłonności do destrukcji i jesteś bez woli do życia, poproś o leczenie w półotwartych placówkach takie niby sanatoria. Jest taki pod Poznaniem w Koscianie, na NFZ , postaraj sie o skierowanie. Bedziesz tam cały miesiąc, bedzie możliwość pogadania z lekarzami, spacery inni ludzie... spróbuj zmienić cokolwiek , po prostu krok do przodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ulala

Mieszkasz z ojcem czy sama? Wynajmujesz mieszkanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Wynajmuję. Mieszkam sama. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goscc

Aha. To tak jak ja. Też nie mam własnego m.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WoSta

Jest w obecnych czasach kreowany pewien obraz zycia. Jest on niemoralny, chory i uzasadniany falszywymi madrosciami (w stylu: Moj balon wzniosl sie na 3km, Boga nie dostrzeglem, oznacza to ze mozemy zabijac dzieci, poniewaz nauka...).

> Już wcześniej nie wiodło mi się w życiu osobistym
Do rozwazenia dla ciebie: Bardzo duzo zalezy od tego co powyzsze oznacza. Zalozyc rodzine to sprawa osobista. Co sie wczesniej stalo. Co myslisz ze powinno bylo sie stac. Co wczesniej zrobilas. Co myslisz ze powinna bylas zrobic. Jak to zmienilo ciebie. Jak to jak postepowalas bedzie mialo wplyw na twojego przyszlego meza i wasze relacje? Jak to jak sie zmienilas bedzie mialo wplyw na twojego meza i wasze relacje? Jesli bedziecie mieli dzieci jaki to wszystko bedzie mialo na nie wplyw?

> Do rzeczy - chciałabym coś zmienić, pójść do przodu, znaleźć fajną pracę, założyć rodzinę.
To znaczy tak jak w serialach / filmach? Nie da sie (telewizja to taka fantastyka, wszedzie, w Klanie, na Plebani czy w Psach moze pojawic sie Khaleesi i jej smoki, tylko kwestja kasy - tak maja sie do rzeczywistosci) mozesz probowac, powodzenia.

1. Zidentyfikuj co tak naprawde chcesz osiagnac i dlaczego (polecam "ogarniecie sie" i generalnie prace nad soba) wyznaczenie sobie celu (dobre, uczciwe zycie jest zazwyczaj dobra odpowiedzia).
2. Zeby znalesc dobra prace trzeba przykladac sie do nauki i pracy (pilny uczen, rzetelny pracownik) musi byc praca na tym obszarze (czytaj: nie wyzyjesz dzisiaj z wyrobu kamiennych wloczni) i musi byc ona zgodna z twoimi mozliwosciami (np. wiekszosci kobiet nie polecalbym przerzucania 50kg workow z cementem). Najpewniej predzej czy pozniej bedziesz musiala ja zmienic. Powinnas zaczac sie tez powoli przyuczac albo w okreslonym kierunku albo zdolnosciami przydatnymi na wielu obszarach (np. dodatkowy jezyk).
jesli myslisz powaznie o rodzinie powinnas rozwazyc cos co pozwoli pracowac ci w niestandardowym / zmniejszonym wymiaze godzin raczej niz o pracy na pelny etat.
3. Jesli idzie o rodzine pomysl co z soba wnosisz. Mozesz rozwinac to co umiesz (ie. jajko na twardo -> barszcz + bigos + wlasnorecznie robiona pizza, polecam tez tradycyjne tansze i zdrowe potrawy: nalesniki, grochowa, itp.) nauczyc sie czegos nowego (i.e.: podstawowe krawiectwo). Popracuj tez nad soba, charakterem, nawykami.
4. Zidentyfikuj co ci w tym wszystkim przeszkadza (zazwyczaj: telewizja, gazety, hazard, alkohol, komputer internet i gry, ...) i staraj sie ilosc czasu zredukowac (najlatwiej jest to zrobic jesli rozwazysz to dlaczego i w jaki sposob ci szkodza)
Jesli to depresja/sen mozesz sprobowac lepsze odzywianie (po taniosci: multiwitamina, witamina D / solarium) i jakis sport.
Generalnie pomaga spedzanie czasu w wartosciowy sposob (Biblia jest swietnym wyznacznikiem moralnosci - polecam).


Ps. Staze sa w olbrzymiej wiekszosci przypadkow zlym pomyslem, a tak generalnie powyzsze to tylko porady, kozystaj wedle uznania - mam nadzieje ze cokolwiek pomoga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cichy

Autorko bardzo smutna jest twoja historia. Życie nie jest sprawiedliwe. Jednym wszystko przychodzi z łatwością. Czego się  dotkną przeradza się w sukces. Co sobie zaplanują, spełnia się w dwustu procentach. Drudzy mają gorzej. Całe życie mają pod górkę.  Wszystkie plany życiowe to tylko mrzonki których nie da się spełnić. Wszystko muszą wydzierać na siłę.Tak jest i nic nie można z tym zrobić. Jedni mają szczęście, u drugich wszystko rodzi się w wielkich bólach. Wiem coś o tym. To nie znaczy że robisz coś nie tak. To nie znaczy że jesteś gorsza od innych. Po prostu miałaś mniej szczęścia i tyle. Znalazłaś się w takim zaklętym kręgu z którego trudno wyjść. Potrzebny jest jakiś impuls, zmiana, żeby wpuścić do twojego życia trochę świeżości. Żeby przełamać tą złą passę. Pamiętaj, nie jesteś gorsza od innych. Masz jedynie mniej szczęścia i tyle. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka (nie tego tematu)

Wszelkie choroby i depresja są związaniem szatańskim... im dalej jesteśmy od Boga, tym szatan ma do nas lepszy dostęp i niszczy, wyniszcza, zabija... Zwróćmy sie wszyscy do Boga, ale nie tego z kosciołów, ale Boga z Biblii. On jest naszym prawdziwym żywym Bogiem Ojcem, jest naszą tarcza i ochroną. Nasz Bóg jest Bogiem żywym! Zwróćmy się do Niego, a On wyprostuje wszystkie nasze ścieżki.

Straszne czasy! Przerażające są wasze wpisy. Samotność dookoła, trudy życia, bezsens, choroby, ból i cierpienie. Nie warto szukać niczego, co pochodzi z tego świata, bo to wszystko jest marność i przeminie jak wiatr... Jeśli życie was przerasta, to pamiętajcie, że NIGDY nie jesteście sami. Jezus jest zawsze przy Was, umarł męczeńską śmiercią aby uratować nas z tego strasznego świata i dac nam życie wieczne w radości, bezpieczeństwie i miłosći i to nie w niebie, ale na ziemi. Uklęknij i wyznaj swoje grzechy Jemu, a On przebaczy i przyjdzie do Twojego życia, ukoi Twoje cierpienie, wesprze Ciebie i pomoże iśc dalej... Naprawdę! Bóg dotknął mojego życia i przeszłam totalną rewolucję. Wszystkei znaki na ziemi i niebie wskazują, że powrót Jezusa Chrystusa jest bardzo bliski! Niemal wszystkie proroctwa o Jego powrocie już się wypełniły. DLatego szkoda czasu na skupianie się na swoich nieszczęściach, żalach, smutku, samotności. Proszę, czytajcie Biblię, a Bóg otworzy Wam oczy, wypełni wasze życie. Odwróćcie się od wszelkiej religii i rytuałów, zaufajcie tylko Bogu i Jego Słowu. Autorko, jeśli chcesz pogadać to zapraszam na temat "Biblia, ludzie proszę czytajcie". Całkiem niedawno jeszcze bardzo Ciebie przypominałam, a jestem starsza od Ciebie, ale odkąd Bóg dotknął mojego życia to wszystko sie zmieniło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka

Autorka (nie tego tematu) - a konkretniej?

Modlę się. Skupiam się na tym. Ale nigdy nie byłam przesadnie praktykująca. Trudno oszukiwać samą siebie, choć bardzo staram się wierzyć i praktykować. 

Zjazd trwa. Rocznica, świeta.. Dobija mnie to. No i to okropna samotność. Samotność przytłacza mnie najbardziej 😞  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cichy

Autorko chcialbym ci jakoś pomóc , tylko jak ?

Niby w koło ciebie najbliższe ci osoby , wiec teoretycznie powinnaś  czuć się między nimi najlepiej. A czujesz się zupełnie inna, jak z innego świata. Totalnie nie z tej bajki.

Zamiast magii świat , czujesz straszną rozpacz. 

Każdy też ma dla ciebie złote rady. Tyle że one nijak się mają do twojej rzeczywistości. Przez te rozmowy czujesz się jeszcze bardziej skrępowana.

Krótko mówiąc. Do kitu.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cichy

Gdybyś miała potrzebę z kimś popisać. O życiu. Bez ściemy. Szczerze. Pisz

xyz14@op.pl

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cichy

Autorko ok. To była tylko luźna propozycja, bez żadnych podtekstów. Po prostu dałem ci możliwość pogadania z kimś całkowicie neutralnym i potrafiącym słuchać bez krytyki. Zwyczajna rozmowa  bez skrępowania i nerwicowych problemów gastrycznych. 

Życzę ci miłych i ciepłych świat. Choć wiem że dla ciebie one wcale takie nie są, a dla każdego powinny.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Witam skąd jesteś Autorko może masz ochotę umówić się na jakąś kawę porozmawiać z normalnym facetem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×