Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość olaa

Mieszkanie dla dziecka na start, sporo pieniędzy od rodziców, czy jednak wystarczy sama wędka, czyli wykształcić i puścić w skarpetkach?

Polecane posty

Gość olaa

Mówi się, że pokolenie dzisiejszych 30latków ma gorzej niż w ich wieku mieli ich rodzice. Czy na pewno? Czy kiedyś nie było tak że wynajęcie mieszkania pochłaniało większość pierwszej po studiach pensji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adamka

dodam, że taka wędka " " jak studia humanistyczne to dziś za mało, a mam pytanie do rodziców którzy puscili dzieci w swiat z gołą d..pą lub zamierzają puscic, czy chociaz wydaliscie kase na dobrych matematykow dla dziecka? informatykow? poszly i ukonczyly studia scisle a la infa? bo tylko to da im dobra kase dzisiaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Nie musi być mieszkanie, do tego ma dość docelowo, ale według mnie kawalerka wystarczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ale teraz są zmuszani też na studiach wynajmować. Nawet jeżeli to tylko pokój to nadal kilkaset złotych i ciężko dorobić na studiach dziennych, szczególnie na pierwszych latach. Przez wynajem czasami nie miałam co jeść i jadłam to, co dali mi znajomi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ja właśnie z mężem byliśmy wyposażeni w kawalerki od rodziców. Obie spienięzyliśmy i kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie. Kilka lat temu zmarła moja prababcia wraz z ojcem spłaciliśmy pozostałą część rodziny - jako, że mieszkanie jest czteropokojowe aktualnie wynajmujemy je studentom. Mamy ok. 100 tys odłożone już na kawalerkę dla syna, resztę kredytu spłacać będzie wynajem zarówno z mieszkania po prababci jak i kawalerki pod WWA. Bajeczki o zepsuciu poprzez kupno dziecku mieszkania niech sobie uskuteczniają nałogowcy nieracjonalnie gospodarujący domowym budżetem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Gość gość napisał:

Ja właśnie z mężem byliśmy wyposażeni w kawalerki od rodziców. Obie spienięzyliśmy i kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie. Kilka lat temu zmarła moja prababcia wraz z ojcem spłaciliśmy pozostałą część rodziny - jako, że mieszkanie jest czteropokojowe aktualnie wynajmujemy je studentom. Mamy ok. 100 tys odłożone już na kawalerkę dla syna, resztę kredytu spłacać będzie wynajem zarówno z mieszkania po prababci jak i kawalerki pod WWA. Bajeczki o zepsuciu poprzez kupno dziecku mieszkania niech sobie uskuteczniają nałogowcy nieracjonalnie gospodarujący domowym budżetem :)

A co z tymi, którzy nie mają krewnych w dużym mieście, nic po nikim nie odziedziczyli chyba że dom na wsi, który nie jest wart tyle co kawalerka w WWA? Warszawka jedzie na tym, że kiedyś łatwiej było zdobyć mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 minuty temu, Gość gość napisał:

A co z tymi, którzy nie mają krewnych w dużym mieście, nic po nikim nie odziedziczyli chyba że dom na wsi, który nie jest wart tyle co kawalerka w WWA? Warszawka jedzie na tym, że kiedyś łatwiej było zdobyć mieszkanie.

Jak jest dom to i ziemia z dopłatami od UE. Wartość ziemi skoczyła w ostatnich latach wręcz spekulacyjnie. Jak został sam dom to oznacza, że w momencie transformacji ktoś ziemię sprzedał wielkim posiadaczom ziemskim, którzy akumulowali kapitał za przysłowiową flaszkę wódki. Wcale mi ich nie szkoda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11 minut temu, Gość gość napisał:

A co z tymi, którzy nie mają krewnych w dużym mieście, nic po nikim nie odziedziczyli chyba że dom na wsi, który nie jest wart tyle co kawalerka w WWA? Warszawka jedzie na tym, że kiedyś łatwiej było zdobyć mieszkanie.

Tak, tak - widać jak znasz realia.

O ile jeszcze mieszkanie rodziców jest zakładowe wykupione za 10% wartości (i tak w nim już nie mieszkają, przenieśli się do segmentowca pod miasto, a mieszkanie wynajmują) to kawalerka moja i męża były nabyte na rynku komercyjnym. Spłata mieszkania po prababci chociaż zakładowe też po cenie rynkowej. A Ty insynuujesz, że "kiedyś było łatwiej zdobyć mieszkanie". Kiedy, za Gierka? Co Ty wspominasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Irmina

Ja jestem takim dzieckiem puszczonym niegdys w skarpetkach. Rodzice przymusili mnie do ich zdaniem najlepszych studiow (historia kultury) bo to przecież brzmi tak dumnie i prestiżowo. Dopiero gdy je skończyłam i zaczęłam szukać pracy w zawodzie otworzyły mi się oczy. Nie dostałam od nich ani grosza na start. Zaczęłam ciężka prace fizyczna i po kilku latach podjęłam następne studia. Już takie jakie sama chciałam. Ale płaciłam za nie sama i sama się utrzymywałam z marnej pensji. Mieszkałam w brzydkim wynajmowanym mieszkaniu - norze. Dopiero koło 40 stki kupiłam własna kawalerkę. Było mi wtedy bardzo ciężko, a rodzice i tak twierdzą ze zapewnili mi idealny start 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

mój ojciec mi jasno powiedział (rencista dorabiający od czasu do czasu latem) że "myśmy sie z matką od jednej łyżki dorabiali to i wy możecie"/ Ulubionym zajeciem taty jest ogladanie telewizji, to jest nałóg porównywalny z alkoholizmem czy narkomanią. moja mtka za to jak wół pociągowy całe zycie etat w biurze plus gotowanie obiadu z dwoch dan zaraz po powrocie. Kołowrót.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Irmina
4 minuty temu, Gość gość napisał:

mój ojciec mi jasno powiedział (rencista dorabiający od czasu do czasu latem) że "myśmy sie z matką od jednej łyżki dorabiali to i wy możecie"/ Ulubionym zajeciem taty jest ogladanie telewizji, to jest nałóg porównywalny z alkoholizmem czy narkomanią. moja mtka za to jak wół pociągowy całe zycie etat w biurze plus gotowanie obiadu z dwoch dan zaraz po powrocie. Kołowrót.

Jakbym czytała o moich rodzicach z tym, ze moja matka nie pracowała przez całe życie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Niech każdy daje tyle na ile go stać. Do grobu rodzic pieniędzy i tak nie zabierze. Ale chora jest też sytuacja gdy rodzice dojadają, bo dziecku trzeba mieszkanie kupić.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8 minut temu, Gość gość napisał:

mój ojciec mi jasno powiedział (rencista dorabiający od czasu do czasu latem) że "myśmy sie z matką od jednej łyżki dorabiali to i wy możecie"/ Ulubionym zajeciem taty jest ogladanie telewizji, to jest nałóg porównywalny z alkoholizmem czy narkomanią. moja mtka za to jak wół pociągowy całe zycie etat w biurze plus gotowanie obiadu z dwoch dan zaraz po powrocie. Kołowrót.

Bardzo współczuje :( Nałóg to straszna rzecz :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Abc

Może nie dostałam mieszkania, ale dostałam na połowe tak samo mój brat. Tata nie żyje od wielu lat, a mimo to mama jakoś mogła nam pomóc. Jej też rodzice za młodu pomogli u mnie w rodzinie to naturalne i dziwie się gdy ktoś po 20-30 latach pracy nie jest w stanie pomóc dzieciom. To po co pracować jak na nic nie wystarcza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
34 minuty temu, Gość olaa napisał:

Mówi się, że pokolenie dzisiejszych 30latków ma gorzej niż w ich wieku mieli ich rodzice. Czy na pewno? Czy kiedyś nie było tak że wynajęcie mieszkania pochłaniało większość pierwszej po studiach pensji?

Pokolenie dzisiejszych 40latków tak ma. Łapią się jeszcze na to ludzie tak do 3-4 lat poniżej 4stki. Chyba tak naprawdę najlżej miało pokolenie komuny. Niby komuna, ale pokolenie 60-70 latków miało lżej. Była praca przede wszystkim. Nie było ciśnienia na wykształcenie, liczył się fach w ręku i w wieku 18 lat można było się usamodzielnić. Były hotele robotnicze, mieszkania zakładowe. Można było być partyjnym i też się dostało. Jedynie mieszkania spółdzielcze, to było trochę gorzej, bo się długo czekało, ale to chyba było uzależnione od ilości kasy na książeczce mieszkaniowej. Dom można było wybudować z jednej wypłaty, wystarczyło miec kawałek ziemi, a i towarem z zakładu pracy mało kto gardził. Często też można było coś wziąć w formie odpadu produkcyjnego za zgodą dyrekcji i to wykorzystać przy budowie. Wszystko pięknie, ładnie, ale po drodze coś się stało. Wielka przemiana ustroju i ludzie mojego rocznika tzn roczniki 1975-80 zostali z ręką w nocniku. Skończona szkoła i wielkie bezrobocie. Zaczęły się sprzedaże mieszkań zakładowych starym pracownikom, miasta z komunalkami zrobiło to samo. Hoteli pracowniczych już nie było. Ludzie w moim wieku głupi i zieloni w wieku lat 18-22 nie wiedzieli jak się ogarnąć, bo nikt nas tego nie nauczył. Natomiast osoby wtedy 30letnie mające już jakieś pojęcie i mające oszczędności, no bo przecież oni zaczęli pracę, kiedy ona była, wykorzystali zmianę ustroju do zakładania własnych firm. I to te osoby się dorobiły i to te osoby przeważnie mają dzieciom na start. Tak więc najłatwiej wieku 20 lat miały dzisiejsze 50latki, najgorzej 40latki, 30 latki, większość w tym wieku studiowały. A po studiach wielu z nich dostało coś na start od rodziców. Takie faktycznie szarpanie się o wszystko u progu dorosłości, zaczęło się od pokolenia ludzi w moim wieku. A dzisiejsze 20latki mają różnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elisa

Ja naleze do dzisiejszych 62-latek. W mojej mlodosci bylo dobrze i zle, najgorszy byl notoryczny brak mieszkan. Z domu wychodzilo sie po studiach golo i wesolo, poniewaz wiekszosc rodzicow tez miala niewiele, mimo dlugoletniej pracy obojga. Jezeli sie z domu wogole wychodzilo, czesto nowe pokolenie gniezdzilo sie z rodzicami i potomstwem latami, zanim mozna bylo zorganizowac wlasny kat. Ale nie bylo wtedy tego teraz powszechnie panujacego materializmu i bezrobocia, chociaz z praca to bylo czesto tak, ze ludzie udawali, ze pracuja, a panstwo udawalo, ze im placi (oczywisie nie doslownie). Ktore czasy lepsze, ktoz to wie...Polske opuscilam 35 lat temu, z jedna walizka i dobrym wyksztalceniem, mam juz od wielu lat bardzo dobre warunki materialne, wiec mnie osobiscie nieposiadanie niczego na start (oprocz oczywiscie wykszalcenia i bardzo dobrej znajomosci 2 jezykow obcych) nie zaszkodzilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 28-latka

Dostałam od rodziców 4-letnie pełne utrzymanie w Warszawie (3 lata studiów dziennych licencjackich i pierwszy rok zaocznych studiów magisterskich gdy rozkręcałam się zawodowo) + 80 tyś na wkład własny na kredyt do mieszkania.

Uważam, że to była wielka pomoc, jestem im za to strasznie wdzięczna i często im to powtarzam.

Dzięki temu mogłam na studiach licencjackich skupić się na nauce, a nie na dorabianiu po barach i sklepach, a zaraz po dyplomie znalazła już poważną pracę w zawodzie i wzięłam kredyt. Byłam już na swoim w wieku 24 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja od rodziców nie dostałam niczego. Podjęłam studia dzienne ale nie dałam zwyczajnie rady studiować inżynierskiego kierunku i pracować jednocześnie. Od rodziców dostawalam jakieś grosze na początku, potem miałam radzić sobie sama. Zrezygnowałam ze studiów, wyjechałam za granicę do mojego obecnego męża. Matka do dnia dzisiejszego opowiada wszystkim, że ja to tylko imprezowalam i chlałam. Ojciec sobie flaki wypruwał (matka oczywiscie nie pracowala) a ja taka niewdzieczna i wszystko zaprzepaściłam. Do meza przyjechalam z jedną torbą ciuchów i 200zl w portfelu. Do wszystkiego co dziś mamy doszliśmy oboje naszą ciężką pracą. Synowi założyliśmy konto oszczędnościowe zaraz po urodzeniu i odkładamy mu konkretną sumę co miesiąc, chcemy zagwarantować mu co najlepsze, wykształcić go i pomoc jak najbardziej na starcie. Czy kupimy mu mieszkanie? Tego nie wiem. W najgorszym przypadku dostanie od nas odłożone pieniądze i zdecyduje co z nimi zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
2 godziny temu, Gość gość napisał:

Pokolenie dzisiejszych 40latków tak ma. Łapią się jeszcze na to ludzie tak do 3-4 lat poniżej 4stki. Chyba tak naprawdę najlżej miało pokolenie komuny. Niby komuna, ale pokolenie 60-70 latków miało lżej. Była praca przede wszystkim. Nie było ciśnienia na wykształcenie, liczył się fach w ręku i w wieku 18 lat można było się usamodzielnić. Były hotele robotnicze, mieszkania zakładowe. Można było być partyjnym i też się dostało. Jedynie mieszkania spółdzielcze, to było trochę gorzej, bo się długo czekało, ale to chyba było uzależnione od ilości kasy na książeczce mieszkaniowej. Dom można było wybudować z jednej wypłaty, wystarczyło miec kawałek ziemi, a i towarem z zakładu pracy mało kto gardził. Często też można było coś wziąć w formie odpadu produkcyjnego za zgodą dyrekcji i to wykorzystać przy budowie. Wszystko pięknie, ładnie, ale po drodze coś się stało. Wielka przemiana ustroju i ludzie mojego rocznika tzn roczniki 1975-80 zostali z ręką w nocniku. Skończona szkoła i wielkie bezrobocie. Zaczęły się sprzedaże mieszkań zakładowych starym pracownikom, miasta z komunalkami zrobiło to samo. Hoteli pracowniczych już nie było. Ludzie w moim wieku głupi i zieloni w wieku lat 18-22 nie wiedzieli jak się ogarnąć, bo nikt nas tego nie nauczył. Natomiast osoby wtedy 30letnie mające już jakieś pojęcie i mające oszczędności, no bo przecież oni zaczęli pracę, kiedy ona była, wykorzystali zmianę ustroju do zakładania własnych firm. I to te osoby się dorobiły i to te osoby przeważnie mają dzieciom na start. Tak więc najłatwiej wieku 20 lat miały dzisiejsze 50latki, najgorzej 40latki, 30 latki, większość w tym wieku studiowały. A po studiach wielu z nich dostało coś na start od rodziców. Takie faktycznie szarpanie się o wszystko u progu dorosłości, zaczęło się od pokolenia ludzi w moim wieku. A dzisiejsze 20latki mają różnie.

Swiete slowa , jestem rocznik 74 i jak weszla zmiana ustroju to bylo  dno i kaplica  , w 1999  wyemigrowalam z kraju , tutaj gdzie mieszkam nie ma cisnienia na wypuszczanie dzieci z mieszkaniami , ziemia czy biznesem , tutaj mlodzi ludzie radza sobie sami  i to bardzo dobrze , moja corka ma 21 lat i ogarnia studia , dostala prace w zawodzie w jakim sie ksztalci  i dostala  45 m2  wlasne spoldzielcze mieszkanie , nowoczesnie urzadzone , moze w nim mieszkac cale zycie jak bedzie czynsz placila  a po mnie ( po nas ) i tak dostanie , dom , samochody , oczywiscie na spolke z mlodszym bratem 

Co do samych skarpetet jak to autorka ujela , nigdy jak zyje moje dzieci nie beda staly w samych skarpetkach na ulicy bez pomocy , bo maja nas i nasze wsparcie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
4 godziny temu, Gość adamka napisał:

dodam, że taka wędka " " jak studia humanistyczne to dziś za mało, a mam pytanie do rodziców którzy puscili dzieci w swiat z gołą d..pą lub zamierzają puscic, czy chociaz wydaliscie kase na dobrych matematykow dla dziecka? informatykow? poszly i ukonczyly studia scisle a la infa? bo tylko to da im dobra kase dzisiaj

Zdolene dziecko nie potrzebuje korepetycji, a tuman powinien iść do pracy jak nie ma zdolności do nauki. Rodzice dają to, co uważają lub nic jak sami nie mają. Kropka .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
4 godziny temu, Gość adamka napisał:

dodam, że taka wędka " " jak studia humanistyczne to dziś za mało, a mam pytanie do rodziców którzy puscili dzieci w swiat z gołą d..pą lub zamierzają puscic, czy chociaz wydaliscie kase na dobrych matematykow dla dziecka? informatykow? poszly i ukonczyly studia scisle a la infa? bo tylko to da im dobra kase dzisiaj

Nawet zamek na tacy nie pomoze, gdy dziecko jest malo inteligentne i rozwleniwione ,bo przyzwyczajone,ze dostanie 🙂

Jemu sie nalezy,bo nie prosilo sie na swiat :D- motto nieudacznikow,wiszacych cale zycie na rodzicach !

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ale...ka
44 minuty temu, Gość gość napisał:

Zdolene dziecko nie potrzebuje korepetycji, a tuman powinien iść do pracy jak nie ma zdolności do nauki. Rodzice dają to, co uważają lub nic jak sami nie mają. Kropka .

Widać że nie masz pojęcia o nauce przedmiotów ścisłych. Mało kto jest na tyle zdolny żeby sam od a do z wszystko ogarniać, takich ludzi właściwie nie ma, żeby w liceum podejść do.matury rozszerzonej trzeba mieć kogoś kto wytłumaczy zadania o podwyższonym stopniu trudności, a nauczyciel na lekcji rzadko ma czas bo musi nadrabiać z ...ami i równać w dół. Dostosowywać sie do przeciętnych bo ich w klasie jest najwięcej. Tym kto wytłumaczy jest więc albo rodzic (rzadkość, większość nawet kilku liczb dodać nie potrafi) albo korepetytor którego praca z naszym dzieckiem kosztuje nas kasę. Uczelnie wyższe są pełne scislowcow których rodzicom się chciało. A nie takich obiboków jak opisujesz że urodzi, ubierze i kop na dojpe. Twoje podejście, zwłaszcza ostatnie zdanie jest karygodne. Nie rozmnażaj się blagam. Bo żak mi twoich dzieci. Dzieciom trzeba coś w życiu pokazać a nie nauczyć telewizora i pobierania zasiłków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śmiechnę
8 minut temu, Gość gosc napisał:

Nawet zamek na tacy nie pomoze, gdy dziecko jest malo inteligentne i rozwleniwione ,bo przyzwyczajone,ze dostanie 🙂

Jemu sie nalezy,bo nie prosilo sie na swiat :D- motto nieudacznikow,wiszacych cale zycie na rodzicach !

 

O niczym nie masz pojęcia. Lepiej się stul... Bo kompromitacją wieje na kilometry. Już wiemy że ty swoim dzieciom nic nie dasz i nic nie pokażesz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
2 minuty temu, Gość Ale...ka napisał:

Widać że nie masz pojęcia o nauce przedmiotów ścisłych. Mało kto jest na tyle zdolny żeby sam od a do z wszystko ogarniać, takich ludzi właściwie nie ma, żeby w liceum podejść do.matury rozszerzonej trzeba mieć kogoś kto wytłumaczy zadania o podwyższonym stopniu trudności, a nauczyciel na lekcji rzadko ma czas bo musi nadrabiać z ...ami i równać w dół. Dostosowywać sie do przeciętnych bo ich w klasie jest najwięcej. Tym kto wytłumaczy jest więc albo rodzic (rzadkość, większość nawet kilku liczb dodać nie potrafi) albo korepetytor którego praca z naszym dzieckiem kosztuje nas kasę. Uczelnie wyższe są pełne scislowcow których rodzicom się chciało. A nie takich obiboków jak opisujesz że urodzi, ubierze i kop na dojpe. Twoje podejście, zwłaszcza ostatnie zdanie jest karygodne. Nie rozmnażaj się blagam. Bo żak mi twoich dzieci. Dzieciom trzeba coś w życiu pokazać a nie nauczyć telewizora i pobierania zasiłków.

Typowe dla  szkolnictwa w PL 😄

Corka skonczyla podstawowke w Pl, bez korepetycji 😛

Liceum poza PL ,bez korepetycji 😛

Wlasnie konczy  doktorat z biotechnologii medycznej.. kurna bez korepetycji !! 😄

A ma problemy zblizone do dysleksji.

Dzieciom mozna pokazac, ze pracowac nalezy samemu na swoj sukces,a nie byc cale zycie zaleznym od kogos 🙂

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
8 minut temu, Gość Śmiechnę napisał:

O niczym nie masz pojęcia. Lepiej się stul... Bo kompromitacją wieje na kilometry. Już wiemy że ty swoim dzieciom nic nie dasz i nic nie pokażesz. 

Nic nie musze 🙂

Moje dzieci sa na tyle inteligentne ,ze same potrafia dojsc do czegos,bez wiszenia na rodzicach 🙂

Maja swiadomosc,ze zawsz emaja w nas pomoc gdy jej potrzebuja..ale swoje zycie urzadzaja sobie sami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zyrafa
9 minut temu, Gość gosc napisał:

Nic nie musze 🙂

Moje dzieci sa na tyle inteligentne ,ze same potrafia dojsc do czegos,bez wiszenia na rodzicach 🙂

Maja swiadomosc,ze zawsz emaja w nas pomoc gdy jej potrzebuja..ale swoje zycie urzadzaja sobie sami.

Wtrace sie, bo widze, ze juz klotnia. Skoro Twoja corka jest taka zdolna i jest typowym scislowcem, to tym lepiej dla niej. W dodatku widac stworzylas dobrym dom, a Twoje dziecko wyszlo z niego pewne siebie i wierzace w swoje sily. Nie kazdy ma zdolnosci do przedmiotow scislych i to jest klucz. Dla mnie matematyka po 3 klasie podstawowki byla juz ciezsza, potem fizyka i chemia tez nie szly mi gladko, po prostu jestes typowym humanista (nauczylam sie czytac w wieku 5 lat - sama, czytalam biegle, gdy reszta dzieci w zerowce ledwo dukala), polski, historia, wos, angielski to byly moje przedmioty, jezyk chlonelam bez problemow, geografia i biologia tez niezle, ale to byly przedmioty, gdzie mozna sie bylo po prostu nauczyc. Tymczasem scisle to juz byl dla mnie problem. Takie predyspozycje. Gdyby to bylo takie proste, to politechniki by nie nadazaly, a kierunki humanistyczne padaly jak muchy. Nie nasmiewaj sie, ze jak ktos nie doszedl do majatku, to na pewno jest leniem i ...a. Jak sie wychodzi z domu, gdzie rodzice nie pokieruja, nie naucza wiary w siebie, pewnosci, to potem jest to tez klopot, bo mimo, ze czlowiek glupi nie jest, to sie boi, ze sie nie nadaje... Nie wiem dlaczego jestes taka nieprzyjemna. Wielu ludzi od rodzicow slyszy, ze po co sie uczyc w ogole, a na 18 dostaje kopa w tylek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
52 minuty temu, Gość Ale...ka napisał:

Widać że nie masz pojęcia o nauce przedmiotów ścisłych. Mało kto jest na tyle zdolny żeby sam od a do z wszystko ogarniać, takich ludzi właściwie nie ma, żeby w liceum podejść do.matury rozszerzonej trzeba mieć kogoś kto wytłumaczy zadania o podwyższonym stopniu trudności, a nauczyciel na lekcji rzadko ma czas bo musi nadrabiać z ...ami i równać w dół. Dostosowywać sie do przeciętnych bo ich w klasie jest najwięcej. Tym kto wytłumaczy jest więc albo rodzic (rzadkość, większość nawet kilku liczb dodać nie potrafi) albo korepetytor którego praca z naszym dzieckiem kosztuje nas kasę. Uczelnie wyższe są pełne scislowcow których rodzicom się chciało. A nie takich obiboków jak opisujesz że urodzi, ubierze i kop na dojpe. Twoje podejście, zwłaszcza ostatnie zdanie jest karygodne. Nie rozmnażaj się blagam. Bo żak mi twoich dzieci. Dzieciom trzeba coś w życiu pokazać a nie nauczyć telewizora i pobierania zasiłków.

Nie masz pojęcia o niczym i nie żal mi ciebie nic a nic, do roboty leniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
29 minut temu, Gość Zyrafa napisał:

Wtrace sie, bo widze, ze juz klotnia. Skoro Twoja corka jest taka zdolna i jest typowym scislowcem, to tym lepiej dla niej. W dodatku widac stworzylas dobrym dom, a Twoje dziecko wyszlo z niego pewne siebie i wierzace w swoje sily. Nie kazdy ma zdolnosci do przedmiotow scislych i to jest klucz. Dla mnie matematyka po 3 klasie podstawowki byla juz ciezsza, potem fizyka i chemia tez nie szly mi gladko, po prostu jestes typowym humanista (nauczylam sie czytac w wieku 5 lat - sama, czytalam biegle, gdy reszta dzieci w zerowce ledwo dukala), polski, historia, wos, angielski to byly moje przedmioty, jezyk chlonelam bez problemow, geografia i biologia tez niezle, ale to byly przedmioty, gdzie mozna sie bylo po prostu nauczyc. Tymczasem scisle to juz byl dla mnie problem. Takie predyspozycje. Gdyby to bylo takie proste, to politechniki by nie nadazaly, a kierunki humanistyczne padaly jak muchy. Nie nasmiewaj sie, ze jak ktos nie doszedl do majatku, to na pewno jest leniem i ...a. Jak sie wychodzi z domu, gdzie rodzice nie pokieruja, nie naucza wiary w siebie, pewnosci, to potem jest to tez klopot, bo mimo, ze czlowiek glupi nie jest, to sie boi, ze sie nie nadaje... Nie wiem dlaczego jestes taka nieprzyjemna. Wielu ludzi od rodzicow slyszy, ze po co sie uczyc w ogole, a na 18 dostaje kopa w tylek.

Kurcze, jak nie masz zdolności, to nic ci nie pomoże, pisz zażalenie do Pana Boga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
57 minut temu, Gość Śmiechnę napisał:

O niczym nie masz pojęcia. Lepiej się stul... Bo kompromitacją wieje na kilometry. Już wiemy że ty swoim dzieciom nic nie dasz i nic nie pokażesz. 

Tak, ja też nic nie dam, oprócz wykształcenia na jakie dziecko jest zdolne.Moi znajomi też nic więcej.Kompromitujecie się tymi wymaganiami, śmiechu warte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
36 minut temu, Gość Zyrafa napisał:

Wtrace sie, bo widze, ze juz klotnia. Skoro Twoja corka jest taka zdolna i jest typowym scislowcem, to tym lepiej dla niej. W dodatku widac stworzylas dobrym dom, a Twoje dziecko wyszlo z niego pewne siebie i wierzace w swoje sily. Nie kazdy ma zdolnosci do przedmiotow scislych i to jest klucz. Dla mnie matematyka po 3 klasie podstawowki byla juz ciezsza, potem fizyka i chemia tez nie szly mi gladko, po prostu jestes typowym humanista (nauczylam sie czytac w wieku 5 lat - sama, czytalam biegle, gdy reszta dzieci w zerowce ledwo dukala), polski, historia, wos, angielski to byly moje przedmioty, jezyk chlonelam bez problemow, geografia i biologia tez niezle, ale to byly przedmioty, gdzie mozna sie bylo po prostu nauczyc. Tymczasem scisle to juz byl dla mnie problem. Takie predyspozycje. Gdyby to bylo takie proste, to politechniki by nie nadazaly, a kierunki humanistyczne padaly jak muchy. Nie nasmiewaj sie, ze jak ktos nie doszedl do majatku, to na pewno jest leniem i ...a. Jak sie wychodzi z domu, gdzie rodzice nie pokieruja, nie naucza wiary w siebie, pewnosci, to potem jest to tez klopot, bo mimo, ze czlowiek glupi nie jest, to sie boi, ze sie nie nadaje... Nie wiem dlaczego jestes taka nieprzyjemna. Wielu ludzi od rodzicow slyszy, ze po co sie uczyc w ogole, a na 18 dostaje kopa w tylek.

Denerwuje mnie gdy ciagle slysze jakia to aj bidna ,bo dostalamwedkelub z gola du.pa mnie puscili..

Samemu popracowac na swoj sukces to nie, lepiej za swoje niepowodzenia obwinac wylacznie rodzicow,ze nie dali, ze pomagali itp. itd.

To rozleniwienie i kompletny brak motywacji,po co sie starac przeciez starzy maja obowiazek dac.

Mi nikt nic nie dal.Nawet wedki.W wieku 18 lat po zawodowce wyprowadzilam sie jak stalam. Pracowalam i zaocznie chodzilam do szkoly , robilam dyplom i mature. Majac juz dziecko i meza zrobilam studia na uniwerku.

Maz podobnie, choc on mogl liczyc na wieksze wsparcie u rodzicow w razie klopotow.

Nie dali nam bo po prostu nie mieli. I tyle. Za to wyposazyli nas jak mogli w umiejetnosci i determinacje by cos zmienic we wlasnym zyciu. I tak ,dorabialismy sie od tej przyslowiowej lyzeczki.

Moja cora sama sie utrzymywala na  studiach. Oplacilismy jej wylacznie akademik za caly pierwszy rok i pierwszy rok studiow. Dostawala stypendium,dorobiala. Nie przeszkodzilo jej to zdobyc dyplom , zostac pracownikiem naukowym i wykladac na uczelni.

Nie dostala wiecej  nie dlatego, ze nie mamy.. dlatego ze nie chciala.Tak ja wychowalismy , ze wie iz ma liczyc tylko na siebie, a rodzina jest w razie W czy naprawde ciezkiej sytuacji.A praca i nauka jednoczesnie to nie jest ciezka sytuacja.  Rodzice tez maja prawo korzystac z owocow wlasnej pracy,a nie wszystko wydac na dzieci.

Najbardziej irytuje mnie postawa- daj ,bo mi sie nalezy ! Go.wno ci sie nalezy,absolutne minimum. Jak chcesz wiecej to sobie sam zapracuj i juz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×