Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Znowu sam.

Wszystko skończone. Rozwód przed ślubem.

Polecane posty

Gość Znowu sam.

Dodam jeszcze, że najgorsze jest to, że to zawsze ja wychodzę z tego z myślami. Gdzie popełniłem błąd? Może ze mną jest coś nie tak? 
Powiem wam szczerze, że oczywiście ja mam swoje wady. Nie jest tak, że jestem święty itp. Ale kto tych wad nie ma? Wiele w swoim życiu zmieniłem na przestrzeni lat. Pracuje nad sobą dla samego siebie nie dla innych. Jednak wciąż gdzieś coś nie sprzęga. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
26 minut temu, Gość Znowu sam. napisał:

Tak, niestety zawsze wybieram takie kobiety. Staram się je omijać ale koniec, końców zawsze okazuje się, że to one mają masę problemów i związek polega na pomaganiu jej we wszystkim. W pewnym momencie człowiek się dusi bo nie ma tam miejsca dla niego. 

No cóż...

Skoro sam szukasz problemów to nikt ci nie pomoże.

To są twoje wybory, nikt za Ciebie życia nie przeżyje.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znowu sam.
9 minut temu, Gość Gość napisał:

No cóż...

Skoro sam szukasz problemów to nikt ci nie pomoże.

To są twoje wybory, nikt za Ciebie życia nie przeżyje.

 

To nie do końca tak jest. Zanim ją poznałem robiłem wszystko, żeby nie spotkać właśnie takiej kobiety z problemami. Zanim staliśmy się parą mówiłem jej otwarcie jakie mam doświadczenia, i że wiem, że jeśli teraz trafie na kogoś kogo będę musiał za sobą ciągnąć to po prostu na pewno nie wyjdzie. Byłem z nią szczery przed związkiem. Na pierwszy rzut oka ona na prawdę wyglądała jak konkretna babka, że tak powiem.

Mieszkała sama ( na mieszkaniu ciotki ale jednak sama), miała dobrą pracę ( przynajmniej na początku tak, to wyglądało), życie towarzyskie itp. Gdzieś tak powiedzmy po pół roku (może trochę dłużej) zaczęło się to wszystko pojawiać i okazało się, że ma ogromne problemy w rodzinie. Praca wcale nie jest taka cudowna tylko jest jej największą kotwicą od prawie 10lat. Znajomi moim zdaniem byli spoko ludźmi ale przyjaciółmi bym ich nie nazwał. Dlaczego? Odpowiem jak małolat. Wszyscy tam głaskali się po pędzlach. Słuchałem o czym rozmawiają i czasami, aż nie wierzyłem w to co słyszę. Nikt tam nie był z nikim szczery szczególnie w tematach trudnych. Gdy poznaliśmy się lepiej to zrozumiałem też, że obrabiają sobie dupę cały czas. 

Powiecie, że trzeba było uciekać. Niestety, gdy to wszystko wyszło, ucieczka nie była już taka prosta. Już wtedy razem mieszkalismy i zbliżyliśmy się do siebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolinkaa
4 minuty temu, Gość Znowu sam. napisał:

To nie do końca tak jest. Zanim ją poznałem robiłem wszystko, żeby nie spotkać właśnie takiej kobiety z problemami. Zanim staliśmy się parą mówiłem jej otwarcie jakie mam doświadczenia, i że wiem, że jeśli teraz trafie na kogoś kogo będę musiał za sobą ciągnąć to po prostu na pewno nie wyjdzie. Byłem z nią szczery przed związkiem. Na pierwszy rzut oka ona na prawdę wyglądała jak konkretna babka, że tak powiem.

Mieszkała sama ( na mieszkaniu ciotki ale jednak sama), miała dobrą pracę ( przynajmniej na początku tak, to wyglądało), życie towarzyskie itp. Gdzieś tak powiedzmy po pół roku (może trochę dłużej) zaczęło się to wszystko pojawiać i okazało się, że ma ogromne problemy w rodzinie. Praca wcale nie jest taka cudowna tylko jest jej największą kotwicą od prawie 10lat. Znajomi moim zdaniem byli spoko ludźmi ale przyjaciółmi bym ich nie nazwał. Dlaczego? Odpowiem jak małolat. Wszyscy tam głaskali się po pędzlach. Słuchałem o czym rozmawiają i czasami, aż nie wierzyłem w to co słyszę. Nikt tam nie był z nikim szczery szczególnie w tematach trudnych. Gdy poznaliśmy się lepiej to zrozumiałem też, że obrabiają sobie dupę cały czas. 

Powiecie, że trzeba było uciekać. Niestety, gdy to wszystko wyszło, ucieczka nie była już taka prosta. Już wtedy razem mieszkalismy i zbliżyliśmy się do siebie. 

Tym razem też nie wiesz kogo spotkasz w życiu. Może kogoś wartościowego i bez takiego balastu. Pozwól ochłonąć sobie i emocjom, które teraz Ci towarzysza. Jak wspomniałam sama mam problemy i podejmuje terapię. Raz po rozpadzie związku, dwa bo mam jieprzepracowane problemy z domu rodzinnego... To nie tak, ze osoby z bagażem doświadczeń niszczą... Trzeba chcieć podjąć walkę  o siebie i związek. Cóż, ona się wymiksowala. Kiedy Ty chciałeś walczyć i stworzyć dom, rodzinę. Widocznie nie jesteście stworzeni dla siebie. A związek to śmierdzące kompromisy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×