Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sfrustrowana

Mąż uważa, że go niszczę

Polecane posty

Gość sfrustrowana

Cześć,

Jestem mężatką od prawie dwóch lat, mamy z mężem półroczną córeczkę.

W sumie od początku znajomości z mężem zdawałam sobie sprawę, że ma problemy emocjonalne. Wychowywany był przez zaborczą matkę, która nastawiła go przeciwko ojcu. W rezultacie mąż mając lat 15 sam podjął decyzje, ze nie chce utrzymywać kontaktu z ojcem ani całą jego rodziną włącznie z dziadkami. Matki męża nie lubię od samego początku, w skrócie napisze, że mocno dała mi odczuć swoją niechęć wobec mnie, podczas spotkania z moją rodziną wprost powiedziała, że to i tak jej syn robi wszystko w domu, a ja o niczym nie mam pojęcia. Potem nie obyło się bez szantażowania męża, że albo ja albo ona. Powiedziała mu nawet, że nie jest już jej synem i wyrzuciła z rodzinnego domu.

Przez cały ten czas wspierałam męża i tłumaczyłam sobie, że na pewno nie jest mu łatwo być w tej sytuacji, w końcu to jego matka. Wierzyłam, że dorośnie do tego żeby przestać być ofiarą szantaży i manipulacji, bo oprócz tego był  cudownym mężem i naprawdę byliśmy szczęśliwi. 

Wraz z upływem czasu jego relacje z matką dalej się pogarszały, a ja chcąc nie chcąc stałam się mediatorem w ich kłótniach (z tego wszystkiego teściowa uznała, ze chyba lepiej jest mnie mieć po swojej stronie i stała się dla mnie miła). Żeby było jasne - ja nadal nie cierpię jego matki a podczas spotkań tylko udaje, ze ja lubię. Mąż za to unika sytuacji spornych z matka, bo panicznie się jej boi.

Koniec końców, gdy ostatnio teściowa zaczęła mi wyrzucać, ze się nią nie interesujemy i atakować mojego męża za bycie złym synem, stanęłam w jego obronie i powiedziałam jej co myśle o jej zachowaniu. Grzecznie, lecz stanowczo, ze szantażuje go emocjonalnie, ze sama jest sobie winna ze z nią nie rozmawia. Od tamtej port teściowa odnosi się do mnie chłodno, a mąż powiedział mi dzisiaj, ze przeze mnie jego życie się rozpada i ze jeśli chce rozwodu to mi go da, ba! odda mi nawet mieszkanie byle by dziecko miało wszystko czego potrzeba.

Czy któraś z was była w takim związku? Mam już dosyc bycia najgorszą, nie rozumiem zachowania męża, który boi się własnej matki jak 5latek. Tracę przez to do niego szacunek, on uważa, że go terroryzuje i że przeze mnie jest pantoflem. Tak naprawdę dzieckiem zajmuje się tylko ja, bo kiedy wraca z pracy cały czas robi z siebie moją ofiarę. Naprawdę bardzo się starałam go wspierać, bo wiem jak był wychowywany, ale coraz bardziej widzę ile jest w nim z matki - wieczne użalanie się nad sobą, nieumiejętność radzenia sobie z emocjami, jest jak jajko, którego nie można dotknąć bo pęknie. Naprawdę, mam już dość zwalania winy na mnie za całe zło tego świata tym bardziej, ze to on uchodzi w pracy za despotę i większość osób go tam po prostu nie lubi. 

  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mix

A porozmawiajcie szczerze, możliwie na spokojnie i zasugeruj, że nie tylko on ma tego typu problemy, ze takie rzeczy się zdarzają, ale można sobie z nimi poradzić. Zmierzam do psychoterapii, może terapii małżeńskiej, choć lepsza byłaby indywidualna męża. Sądzę, że by pomogła, uświadomiła mu pewne rzeczy i pokazała, jak sobie z nimi radzić. Jeśli choćby na wspomnienie o leczeniu zareaguje alergicznie, to niedobrze, ale nie poddawaj się, poczytaj o tym, podrzuć mu "przypadkiem" jakiś link, artykuł, może się zainteresuje. A matka męża? Jest po prostu dla niego toksyczna.

Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona

Mam podobne zdanie jak Mix.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lavender

Nie wiem co zrobisz ze swoim związkiem, ale pewnym jest to, że musisz być silna dla córki, ona będzie brała w przyszłości przykład z matki, niech nie doświadcza tego co jej ojciec za dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfrustrowana

Dzięki za wasze rady.

Niestety, zamiast się naprawić sytuacja jeszcze się skomplikowała. Mąż obarcza mnie winą za całą sytuację, na święta chce jechać sam do matki. Nie mam już sił, wg niego to ja potrzebuje terapii, a ja mam w końcu „zamknąć mordę”. Z tego małżeństwa chyba niewiele będzie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bimba

Nie niewiele tylko nic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mix

Więc jednak zareagował alergicznie. Niestety jest bardzo uzależniony od swojej chorej matki, boi się odrzucenia przez nią, co jak pisałaś raz miało już miejsce i to "z Twojej winy" w jego oczach. Obawiam się, że Ty do niego nie przemówisz, mógłby to zrobić lekarz, ale tego on w ogóle do siebie nie dopuszcza. Zrób to, o czym Ci powiedział idź na terapię sama. Bez względu na to, jak potoczy się sytuacja, to Ci bardzo pomoże. Nie bój się, jesteś ofiarą i masz prawo się bronić! On najprawdopodobniej otrząśnie się tuż nad przepaścią, lub gdy już będzie za późno. Ty wtedy będziesz już dużo silniejsza i zadecydujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

No i w końcu zamknij mordę!! Przecież tego wiecznego kłapania dziobem, to święty by nie zniósł..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfrustrowana

Mix, a nie uważasz, że być może to faktycznie moja wina? Naprawdę staram się przedstawić to wszystko obiektywnie, ale im dłużej go słucham, tym bardziej przeraża mnie to co mówi. Może to naprawdę ja go takiego sobie stworzyłam, może go nie wspierałam chociaż zawsze myślałam, ze to robię (postawienie się jego matce było dla mnie dużym przeżyciem i mocno się to na mnie nerwowo odbiło), może nie postawiłam granic albo stawiałam je zbyt mocno i poczuł się stłamszony..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Chcesz powiedzieć że nic nie wiesz?

A może cie  przy tym wszystkim wcale nie było??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfrustrowana

Mówię jedynie, że być może źle myślę. Jeśli szanowny Gość jest wszechwiedzący i nigdy się nie myli, to szczerze zazdroszczę. W sprawach ważnych takich jak małżeństwo wole się kierować i sercem i rozumem. Opisałam sytuację tak jak wyglada wg mnie, ale jeśli ktoś z obecnych na forum przechodził przez coś podobnego to może potrafi spojrzeć na sprawę z dalszej perspektywy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Baca zabił żonę i stanął przed sądem. Sąd go przesłu...e:

- dlaczego baco zabiliśnie żonę? Nie sprzątała, nie gotowała? A może wam nie dawała?

- sprzątała, gotowała i dawała - odpowiada baca

- No to dlaczego ją zabiliście - dziwi się sąd

- a bo taka ogólnie męcząca była....

Coś mi sie zdaje że ty taka właśnie "ogólnie męcząca" jesteś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mix

Posłuchaj, uważam, że Twój mąż jest ofiarą zaburzenia swojej matki, Ty zaś jesteś ofiarą zaburzenia Twojego męża. Sama sobie z tym nie poradzisz. Przestań próbować ziółkami wyleczyć zapalnie płuc, tak? Zafunduj sobie wizytę u psychoterapeuty, koszt to jakieś 100zł. niewiele, w porównaniu z tym, ile się dowiesz, ile możesz zyskać. Co dalej będzie, zdecydujesz później. Być może będzie to pierwszy krok, do rozstania z mężem, być może. Ale nie zapominaj, że tu chodzi także o Twoje zdrowie i życie!

Prawdopodobnie trwasz przy mężu, mając w pamięci czas, gdy byliście razem szczęśliwi, był cudownym mężem itd. Łudzisz się, że te czasy wrócą. Powiem Ci szczerze, że uważam, że nawet jeśli znów będzie między wami dobrze, będzie to tylko okresowe, taka sinusoida, trochę szczęścia, później znów ingerencja matki i znów upadek. Niestety. Nie dostrzegasz takiej prawidłowości? Jeśli tak jest, to mam kolejną złą wiadomość. Taka huśtawka cholernie uzależnia, Ciebie niestety i sprawia że trwasz i trwasz w tym chorym układzie.

Trwale dobrze nie będzie, póki nie wyeliminujecie zaburzenia, a przynajmniej nie opanujecie go, a ściślej mówiąc, Twój mąż go nie opanuje przy Twoim wsparciu, ale przede wszystkim z pomocą specjalisty.

Co do matki, niewykluczone, że ta kobieta nie może znieść, że ktoś poza nią, może dać jej synowi szczęście? Trochę tu spekuluję, ale to możliwe i z tego co piszesz dość prawdopodobne. Ale nie będę tu jej poświęcać czasu.

Pozdrawiam i myśl dziewczyno, nim stracisz najlepsze lata życia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Twoim pierwszym, jedynym, największym błędem było oczekiwanie od kogoś kto ma zaburzenia emocjonalne, że będzie mógł wziąć na siebie odpowiedzialność jaka idzie z małżeństwem i dzieckiem. Ten facet prawdopodobnie nigdy nie miał nawet możliwości usiąść i zastanowić się czego ON chce, przeanalizować swojej relacji z matką, ojcem, dziadkami i tobą. 

 

Myślę, że on się nie boi ani matki, ani ciebie. On boi się sprzeczek, jakichkolwiek, bo został wytresowany żeby się bać i uciekać. Uciekał od kontaktu z matką, teraz chce uciekać od ciebie bo robisz to samo co ona - stawiasz mu ultimatum (a przynajmniej on tak to może odbierać) i "terroryzujesz". Z punktu widzenia kogoś kto cale życie użera się z byciem traktowanym jak ... i zasypywanym wymaganiami nawet proźba o podanie łyżki może przelać czarę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jan

Mieszkanie przepisów i Ali Mendy da, a sam wprowadzi się do Madki, bo łączy z nią go sekusualne tabu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Mężczyzna poświęci dużo, żeby zapewnić sobie odrobinę spokoju. I żeby uciec od wiecznie jazgoczącego paszteta! Czasami nawet mieszkanie... A że jazgoczący pasztet zrobi z tego miszkania bordel osobisty - to tylko dziecka żal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

sfrustrowana, obydwiema rękami podpisuję się pod postami Mix, dobrze radzi. 

Charakter i zachowanie męża nie jest Twoją winą, jest efektem wieloletniego prania mu mózgu przez matkę. Być może za bardzo zaangażowałaś się w ten spór, być może niepotrzebnie poruszałaś sprawy relacji matka - syn z teściową. Rozumiem, że działałaś w dobrej wierze, w obronie swojego małżeństwa, a także próbowałaś walczyć o dobre samopoczucie męża. Problem w tym, że jak podejrzewam, nie jesteś terapeutą i Twoje starania obróciły się przeciwko Tobie.

Moim zdaniem, na ten moment możesz zapewniać męża o swoim uczuciu do niego, o chęci życia z nim i kontynuowania małżeństwa (jeśli nadal tego pragniesz), ale postaraj się namówić go na terapię, najpierw indywidualną. Nie rozmawiaj już z nim n/t jego matki, tylko o Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
  Dnia 13.04.2019 o 12:34, Gość gość napisał:

Mężczyzna poświęci dużo, żeby zapewnić sobie odrobinę spokoju. I żeby uciec od wiecznie jazgoczącego paszteta! Czasami nawet mieszkanie... A że jazgoczący pasztet zrobi z tego miszkania bordel osobisty - to tylko dziecka żal...

Pasztecie nie jazgocz tu 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Parsk

Matka prawdopodobnie cierpi na zaburzenie o nazwie złośliwy narcyz a syn jest od niej zależny. Takiego faceta im bardziej będziesz wspierać tym bardziej będzie cię nieszanowal, bo wychował się w kulturze pogardy i tylko relacje w których jest obiektem pogardy są dla niego wartościowe. Bardzo wielu Polaków ma takie piekło w domu. Możesz wysłać go do psychologa/psychiatry albo czasem spróbować mu powiedzieć coś niemilego lub potraktować w zły sposób i wysondowac jak zareaguje. Prawdopodobnie zacznie cię uwielbiac tak jak mamusie która traktuje go jak szczura

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×