Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Snob

Jaka rolę chcecie kiedys odgrywać w zyciu swoich dorosłych dzieci?

Polecane posty

Gość Snob

Chcecie aktywnie w nim uczestniczyć, tworzyć wielką rodzinę,pomagać przy wynikach czy raczej chcecie trzymac sie z daleka i na emeryturze żyć dla siebie zamiast zajmować się wnukami? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ani jedno ani drugie. Wolę być zawsze gdzieś w pobliżu żeby wiedzieli że mogą na mnie liczyć ale na tyle dyskretnie by się nie narzucać i generalnie żyć swoim życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooa

Ja juz mam dorosle, mieszkają daleko, bardzo czesto sie kontaktujemy  (mozemy to robic w kazdej chwili, widziec sie też - elektronika górą), doradzamy sobie , opowiadamy, co slychac, wiec rodzinę tworzymy caly czas. Obie strony sa niezalezne, kazdy ma  swoje zycie, ale czujemy, ze gdyby bylo trzeba, pomozemy sobie nawzajem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niewyspana111

Chcę go tak przygotować do dorosłości, aby umiał sam podejmować decyzje i sobie radzić. Jeśli będzie potrzebować pomocy, to jak najbardziej może na mnie liczyć, ale liczę się z tym że nie będę mieć aktywnego udziału w jego dorosłym życiu i nawet nie mam zamiaru, bo wiem jakie to upierdliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

chcę odsunąć się na bok. Wychowuję je tak, żeby były samodzielne. Miło będzie jak będą się chciały czasem poradzić, ale jak wyrosną ciapy, które nie umieją samodzielnie żyć to będzie moja porażka wychowawcza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Nie tworzę "wielkiej szczęśliwej rodziny" z moimi rodzicami więc nie oczekuje tego od syna. Mam nadzieję że zostaniemy przyjaciółmi i będziemy mieli jakąś szczególną więź i jak wszystko mu się na świecie zawali to zawsze będzie się mógł do nas zwrócić i nam zaufać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chce by mieszkali osobno ,żebyśmy mieli możliwość się odwiedzać. Na pewno nie chciałabym narzucać co mają robić,już mówiłam synowi żeby mi nie odbiło kiedy założy rodzinę bo póki co jestem racjonalną osobą choć rzecz jasna nie ideałem. Dobrze jest czasem pomóc ale pomóc nie zaś wchodzić z butami w czyjeś życie.Tak więc odwiedzać się, pomagać, ale będąc już dalszą rodziną. Znacie może tę przypowiesc"Malzonka tonie razem z teściową, pada pytanie do jej męża kogo ratujesz możesz tylko jedną. To przypowieść z nauk przedmałżeńskich. Panowie odpowiadali że matkę bo jest jedna zaś ksiądz zripostowal po co chcecie się żenić ?Wiec nadal jest sie rodzina ale juz nieco dalszą. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Glupi ksiadz. Matke ma sie tylko jedna , a zon mozna miec kilka 😛

Zreszta coz taki ksiadz moze wiedziec o malzenstwie ? Nic.  Ale.. nie wiem,ale sie wypowiem 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dimpirpi
1 godzinę temu, Gość gosc napisał:

Glupi ksiadz. Matke ma sie tylko jedna , a zon mozna miec kilka 😛

Zreszta coz taki ksiadz moze wiedziec o malzenstwie ? Nic.  Ale.. nie wiem,ale sie wypowiem 😉

W kościele ma sie jedną żonę całe życie, bo sakrament małżeństwa jest nierozerwalny.

Ogólnie durny dylemat; wiadomo, że zdrowy chłop by żone ratował, bo ze starą nie poroocha przecież :D

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

U mnie też ani jedno, ani drugie. Mam z rodzicami raczej bliskie, serdeczne stosunki, zawsze czuję się u nich mile widziana kiedy przyjeżdżam w odwiedziny, są osobami na które mogę liczyć w awaryjnych sytuacjach. Dobrze się czujemy świętując razem różne okazje, rocznice, urodziny dzieci, święta. Ale nie powiedziałabym że tworzymy "jedną wielką rodzinę". Nie dzwonię do mamy skarżąc się na problemy w pracy, nie obciążam jej swoimi codziennymi zmartwieniami, rodzice nie zajmują się moimi dziećmi na co dzień. Mam z nimi bliski kontakt, z rodzeństwem również, zwłaszcza że przyszedł już etap kiedy my się zaczynamy troszczyć o rodziców, ale najbliższym mi człowiekiem jest od lat mój mąż. 

Jako teściowa, mam nadzieję być obok i być sprawiedliwa. Chcę żeby moje dziecko mogło do mnie zawsze przyjść kiedy będzie pod ścianą i będzie potrzebowało wsparcia, ale obiecuję sobie nie wtrącać się w związek i nie być mamusią która stoi po jego stronie co by się nie działo. Gdyby mój syn latał za ...ami i nie szanował żony, a córka uznała że imprezy są ważniejsze niż dzieci z którymi siedzi mąż, mam nadzieję że będę miała w sobie silę żeby wspierać zięcia czy synową. Generalnie- mam nadzieję że będę zdolna wspierać całą rodzinę mojego dziecka, a nie tylko jego czy ją indywidualnie. Chciałabym żeby moje wnuki miały dziadków takich do rozpieszczania, dobrych i kochających. Ale jeżeli moje dziecko uzna że chce żyć na drugim końcu świata, zadbam o kontakt, ale nie będę nad tym płakać. Mamy już z mężem plany na przyszłość i nie uwzględniają one mieszkania z dorosłymi dziećmi czy niańczenia wnuków na pełen etat. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
13 godzin temu, Gość gość napisał:

chcę odsunąć się na bok. Wychowuję je tak, żeby były samodzielne. Miło będzie jak będą się chciały czasem poradzić, ale jak wyrosną ciapy, które nie umieją samodzielnie żyć to będzie moja porażka wychowawcza

Ja rowniez tak uwazam i tak zrobilam.  Corka dje sobie rade swietnie, ale jak ma problemy z chlopakiem to do smiga po rade i wsparcie.  Nie znosilam jej pierwszego chlopaka, ale nigdy nic nie powiedzialam przeciwko niemu.  Moja rada bylo zastanow sie czy z kims takim chcesz zyc.  Jezeli tak to musisz sie przystosowac do jego lekcewazacego traktowania ciebie.  Troche jej zajelo, ale ostatecznie poszla po rozum do glowy i go zostawila.  Tak juz jest- kazdy musi popelniac swoje pomylki i uczyc sie z nich.  Ja np. nie wyobrazam sobie pchac jakiegos chlopaka do mojej corki- potem bedzie moja wina jak cos pojdzie nie tak.  Wychowalam ja, zeby sie szanowala i samodzielnie podejmowala decyzje wiec teraz bez sensu jest probowanie na niej wymuszac mojej woli.  Jak beda wnuki to bardzo chetnie sie zajme poniewaz uwielbiam dzieci chociaz oczywiscie nie na pelny etat- ja mam swoje zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja to widziałam inaczej, wyszło inaczej. Syn ma 29lat, od 2 lat jest żonaty. Synowa ma bardzo kiepskie relacje z matką i w relacji ze mną chce to nadrobić. Spotykamy się często, bo młodzi kupili działkę 300 metrów od nas i się tam pobudowali. Ja jeszcze pracuje, po pracy wolałabym poczytać lub po prostu posiedzieć i odpocząć, a muszę ogarniać dom i szykować coś do kawy, bo synowa przychodzi. Lubię ją, ale trochę za dużo jej w moim życiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×