Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zielony Listek

Problemy z mężem brak wsparcia i szacunku

Polecane posty

Witam wszystkich na tym forum. Z góry chciałam podziękować za wszystkie odpowiedzi i te dobre i te złe. Od niecałego roku jestem w związku małżeńskim, mamy 15 miesięczne dziecko. Czuje, że podjęłam złą decyzje wychodząc za moje obecnego męża, nie umiem być sobą w tym związku, a to dlatego, że mąż traktuje mnie jak pomiotło bez własnego zdania. Jak się poznaliśmy bardzo mało opowiadał mi o swojej rodzinie, wszelkie moje pytania uogólniał albo odpowiadał półsłówkami. Z czasem po roku związku, spotykania się przyznał się do tego, że brat choruje na schizofrenie. Z resztą rodziny Twierdził, że ma bardzo słaby kontakt, bo nie dogadują się w różnych kwestiach, szczerze ? mi to odpowiadało dlatego, że uznałam Go za samodzielnego i odciętego od rodziny, co uważałam za plus. Po ok dwóch latach związku staraliśmy się o dziecko, to była wspólna decyzja razem czekaliśmy ale pierwsza dobra wiadomość okazała się utratą ciąży w 7 tygodniu i moim wielkim żalem i pustka, do dziś ją czuję. Kilka dni po poronieniu poszłam do pracy, jak gdyby nigdy nic chciałam żyć dalej normalnie, jeszcze wtedy partner nie mąż, był przy mnie wspierał, rozmawiał staraliśmy się o dziecko i wreszcie się udało upragniony syn zdrowy wspaniały i cudowny jest moim szczęściem. Jak byłam w ciąży partner nadużywał alkoholu szczególnie w weekendy, zdażyło mu się zabalować wybaczałam, uznałam że cieszy się z powodu naszego dziecka, byliśmy w trakcie remontu i uznałam, że pewnie tak odreagowuje. W ciąży często po alkoholu chciał się do mnie dobierać na co mu nie pozwalałam wiec były awantury, zwalam ze mnie kołdrę, wyzywał. To był początek siódmego miesiąca coraz ciężej się czułam i coraz gorzej wchodziłam po schodach, śmiał się ze mnie że wolno się ruszam, że za wolno sprzątam, że się nie wyrabiam z pracami domowymi również zdarzały się kłótnie i znów mnie wyzywał pomimo mojego stanu i prosiłam aby tego nie robił, bo jestem w ciąży i nie chce się denerwować. Jak wpadł w szał po przeprowadzce do wyremontowanego mieszkania to powywalał moje rzeczy, bo za wolno wszystko robiłam i nie tak jak jego zdaniem powinnam. Już wtedy zaczęły się kłótnie o to że nadużywa alkoholu, zagroziłam, że jak nie pójście na terapie to odejdę, wiec poszedł na terapie po urodzeniu syna, gdy dziecko miało pół roku. Poszedł ale cały czas były awantury o to, że ja go zmuszam do różnych rzeczy, że mu rozkazuje i że ograniczam jego wolność, cały czas mnie straszył, że jutro się upije choć tego nie zrobił. Chodzi tam na zaciśniętych pośladkach nie wiem już w imię czego i kogo?. Brak alkoholu uaktywnił wiele różnych problemów, a mianowicie przemoc wobec mnie, tak odreagowywał gdy nie dopilnowałam syna i spadł nabijając sobie guza, uderzył mnie po nogach ręka, bo nie umiem zająć się własnym dzieckiem i jestem beznadziejną matką to było w święta Bożego Narodzeni, po czym wyszedł i nie było go do wieczora. Ja ochłonęłam spakowała dziecko i siebie spędziłam święta u matki. W tym czasie on pojechał sobie ze swoją rodzoną 21 letnia siostra na sauny do Hotelu Gołębiewski, miałam żal, że zamiast z rodziną wolał pojechać z tą małolata się zrelaksować. Wiem, że powinnam już wtedy zareagować i założyć mu niebieska kartę, ok po namowach rodziny, zaczekaj, dogadajcie się, to jeszcze nie koniec świata, nie zrobiłam tego. To było dwa miesiące po ślubie do dzisiaj tego nie rozumiem. Do dzisiaj tego nie przetrawiłam. Od tych świat było już tylko gorzej, maz spędza czas po pracy na balkonie paląc fajki i siedząc z nosem w telefonie. Często ja się z nim kłóciłam, że nie powinien tyle czasu spędzać przed telefonem, bo ma rodzine, syna, mnie. Nasze małżeństwo choć stażem krótkie zaczęło się sypać. Mąż siedział na balkonie w internecie, a ja wkurzona w kuchni z widzącym dzieckiem między nogami. Przed podjęciem decyzji o dziecku rozmawiałam z Nim rzeczowo że zamierzam karmić syna do roku czasu, nie więcej, że będę siedzieć w domu na macierzyńskim ale maz po pracy będzie mi pomagał w wychowaniu syna oraz prowadzeniu domu czyli zakupy sprzątanie i co podobno On lubił gotować będzie dla siebie inflacji nas, no lubi eksperymentować i ma lepsze wyczucie smaku. W praktyce wyglada to tak że po przyjściu z dzieckiem ze szpitala maz uciekł do pracy i w niczym mi nie pomagał, ja ciężko znosiłam połóg, bo 2 miesiące On w tym czasie wrócił do prowadzenia firmy choć nie musiał tego robić bo ma pracownika i stać Go na to było aby towarzyszyć mi chociaż na początku. Rozczarował mnie tym do dziś mam do Niego uważasz o to ze mnie pozostawił sama z noworodkiem gdzie płakałam całe dnie a jak wrócił to szydził sobie ze mnie. Nie wyszłaś na spacer ? co robiłaś cały dzień ?. Nie wyszłam, bo dziecko wisiało mi przy cycku i miałam problemy z nietrzymaniem moczu co było dodatkowym dyskomfortem wolałam nie wychodzić na początku. Przyszły kołki i nieprzespane noce czasami pomagał a czasami wychodził mówiąc ze rano musi iść do firmy i musi być wyspany. Nie miałam żadnej pomocy. Miałam zal do teściowej ze mieszka dwa kroki od nas i nie chce nawet wyjąc na spacer z własnym wnukiem. Moja teściowa była od samego początku tak z boku nie zaangażowana i często mówiła od rzeczy i zachowywała się nie racjonalnie. Po ślubie dowiedziałam się ze teściowa nie jest zdrowa i choruje na depresje w tej chwili jest hospitalizowana. Maz zataił przede mną jej chorobę, nigdy mi nie powiedział co jej jest tak, na prawdę. Z tego powodu jestem na niego dodatkowo zła i rozgoryczona. Maz mi wykrzyczał ze nie nadaje się do opieki nad dzieckiem bo dziecko ma matkę do wychowywania a on się nie nadaje, poza tym nie będzie sprzątał bo tez tego nie robił od tego jest sprzątaczka... zamurowało mnie czyli ja? Nic nie odpowiedział. Wywiązała się między nami szarpanina maz zabrał mi telefon podejrzewając że ktoś mnie nastawia, wykręcał mi nadgarstki i uderzym mną o ścianę w przedpokoju. Wszystko to było na oczach syna. Przeczekałam w milczeniu cały tydzień w kojenia niedziele znów wybył na cały dzień od 10.00 -22.00 go nie było nie wiem gdzie był i z kim ?. Kłótnie zaczęły się od momentu jak zarejestrowałam się jako bezrobotna i załatwiłam synowi żłobek aby mieć choć 3 godziny dla siebie. Maz mi w kłótniach wygadywał ze nie interesuje go ze szukam pracy, ze nie mam ubezpieczenia ze jego to nie interesuje. Jak to nie interesuje ?. Zaczął nie zostawiać pieniędzy na życie wiedząc że nie mam skąd ziać poszłam na policję założyłam mu niebieska kartę myśląc ze się opamięta zmieni znormalnieje. Nic z tych rzeczy jest jeszcze gorzej, bo znika na całe godziny w weekendy Go nie ma od rana do popołudnia. Nie tłumaczy mi się, nie wynosi śmieci, nie zajmuje się synem bo traktuje swoje mieszkanie jak hotel przychodzi ok 21.00 zjada kupiony przez siebie posiłek bierze pilot i siedzi przed telewizorem. Syn mało go interesuje czasami go uśpi w wózku to wszystko. W tej chwili siedzę z chorym dzieckiem w mieszkaniu bo zaraził się w żłobku usłyszałam ze to moja wina bo nie powinien chodzić do żłobka wiec mam co chciałam. Zakłada słuchawki na uszy i idzie sobie do drugiego pokoju żyje swoim życiem ze mną nie rozmawia, jak kazałam mu wynieść pieluchy bo śmierdzą to nie wyśmiał. Jak dalej żyć z takim człowiekiem, nie mam pracy od 3 mięs szukam ale jak na złość nic się nie dzieje w tym kierunku. Maż się ze mnie śmieje ze nic nie potrafię, ze nie ma o czym ze mną rozmawiać, ze potrafię tylko przekładać papierki. Od kąd ma założona niebieska kartę robi mi wszystko na złość. Nie mam już siły straszy mnie ze zabierze mi dziecko bo jestem nieudolna i niezaradna bo powinnam się zabezpieczyć finansowo zanim urodziłam dziecko ze to nie jego sprawa ze nie maz a co kupić jedzenia on mnie nie będzie sponsorował....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×