Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gosc

Uchodzcy, coraz ich wiecej

Polecane posty

Gość Ingrid
9 minut temu, Gość gość napisał:

Jestem zwolenniczką tezy: chcesz zmieniać świat zacznij od siebie, więc co Twój mąż zrobił żeby się zbuntować? Ma chociaż broń palną w domu, organizuje grupy politycznej samopomocy? Czy po prostu uciekacie jak szczury z tonącego okrętu, w tym on ze swojej ziemi?

Tak to jest jak Poleczka nie chciała Polaka tylko jakieś troki od kaleson to i się nie czuje pewnie przy nim. No ale zakochana riwierą włoską...

Dziecko, co Ty możesz wiedzieć o Szwecji?

Mój mąż dzielnie walczył o ten kraj, gdyż jest neonazistą. Pobicia, podpalenia i pokrewne były znakiem rozpoznawczym samoobrony. Niestety jednak przez to, że jest patriotą jest niesłusznie represjonowany przez szwedzki system karny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia
8 minut temu, Gość gość napisał:

Jestem zwolenniczką tezy: chcesz zmieniać świat zacznij od siebie, więc co Twój mąż zrobił żeby się zbuntować? Ma chociaż broń palną w domu, organizuje grupy politycznej samopomocy? Czy po prostu uciekacie jak szczury z tonącego okrętu, w tym on ze swojej ziemi?

Tak to jest jak Poleczka nie chciała Polaka tylko jakieś troki od kaleson to i się nie czuje pewnie przy nim. No ale zakochana riwierą włoską...

O czym Ty w ogóle mówisz? Jaka broń palna??Jakie grupy? Czy wiesz, ze tam za krytykę imigrantów na fb idzie się do wiezienia?

Tam nie ma zadnej wolności słowa. Wszystkie wiadomości są wyciszane a za krytykę można wylecieć z pracy (co najmniej) Co maz tej pani ma zrobić jeśli ma rodzine na utrzymaniu? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
25 minut temu, Gość gość napisał:

bo i nie musza się upominać JUŻ o swoje prawa, przez to czasem muszą szokować i obalać autorytarną mentalność cebulaczków

Nie, bo zawsze mieli takie same prawa jak inni ;)

Na dzien dzisiejszy nie moga jedynie adoptowac dzieci.

Szokowaniem wyjda jak Zablocki na mydle.

Na razie mnie osobiscie smiesza , ale moje obrzydzenie niestety rosnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Nie ma jak Japonia. Tu autorka

Dlaczego w Japonii nie mają problemów z muzułmanami?

 

Japonia jest zdumiewającym krajem, chroniącym swoje tradycje i fundamenty. Dlatego stosują wszelkie możliwe prawne i socjalne formy walki z rozprzestrzenianiem obcych dla nich religii. Nikt i nigdy na pewno nie czytał w Internecie lub gazecie, że jakiś arabski szejch odwiedził Japonię. Spróbujcie sobie przypomnieć. W porządku, nie próbujcie, nie było takiego. A oto dlaczego:

Muzułmanin nigdy nie otrzyma w Japonii obywatelstwa. Japonia jest jedynym krajem, który nie przyznaje muzułmanom obywatelstwa. Bezwzględnie. Prawo jest prawem.

Muzułmanie nie mają prawa ciągle znajdować się na terytorium Japonii (prawa do pobytu stałego, tłumaczenie dosłowne)

Próba szerzenia islamu jest przestępstwem. Za to można iść do więzienia i to na długo.

W Japonii nie znajdziemy ani jednej szkoły, w której uczą arabskiego (co nie jest do końca prawdą, bowiem są japońscy profesorowie arabiści, więc muszą też być instytuty arabistyki na uniwersytetach).

Koran jest księga zakazaną. Nie można jej importować. Dostępna jest tylko „adaptowana” wersja po japońsku (jak rozumiem japońskie tłumaczenie).

Wypełnianie obrzędów jest dozwolone tylko w zamkniętych pomieszczeniach. W przypadku, jeśli rytuały zobaczą zwyczajni Japończycy, muzułmaninowi grozi więzienie.

Rozmowy po arabsku są surowo zabronione.

Japonia praktycznie nie posiada ani jednej ambasady w krajach arabskich.

Islam w Japonii wyznaje 0,12% Japończyków.

Muzułmanin przyjechawszy do pracy w Japonii ma prawo pracować TYLKO w firmach zagranicznych, tj. japońskie firmy nie przyjmują do pracy osób wyznających islam.

Wizy do Japonii przyznają muzułmanom bardzo rzadko. Nawet znamienici lekarze czy naukowcy wyznający islam nie mogą dostać wizy do Japonii.

W umowach pracowniczych często jest zaznaczone, że pracodawca ma prawo bez wyjaśnień zwolnić pracownika, jeśli dowie się o jego muzułmańskiej wierze.

Muzułmanom zakazuje się wynajmować domy w Japonii, nie mówiąc już o kupnie na własność.

Tłumaczeniem technicznej dokumentacji z japońskiego dla arabskich klientów zajmują się NIEjapońskie firmy.

Wobec muzułmanów odnoszą się jak wobec wyrzutków. Jeśli ktoś w okolicy jest muzułmaninem, wobec niego całe otoczenie będzie odnosić się jak wobec przestępcy.

O otwarciu muzułmańskich szkół nawet nie może być mowy.

Japonia nie akceptuje praw szariatu.

Japonka będąca w związku z muzułmaninem, zostaje uznana za winną i staje się wyrzutkiem społeczeństwa.

 

👍👍👍👍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

I bylby święty spokój od tych wstretnych chłopów, ktorzy kobiety mają za nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ingrid
23 minuty temu, Gość Ingrid napisał:

Dziecko, co Ty możesz wiedzieć o Szwecji?

Mój mąż dzielnie walczył o ten kraj, gdyż jest neonazistą. Pobicia, podpalenia i pokrewne były znakiem rozpoznawczym samoobrony. Niestety jednak przez to, że jest patriotą jest niesłusznie represjonowany przez szwedzki system karny.

😂 szkoda tylko , ze ja nie mam polskich znakow 🤔

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
36 minut temu, Gość gosc napisał:

Nie, bo zawsze mieli takie same prawa jak inni ;)

Na dzien dzisiejszy nie moga jedynie adoptowac dzieci.

Szokowaniem wyjda jak Zablocki na mydle.

Na razie mnie osobiscie smiesza , ale moje obrzydzenie niestety rosnie.

taaaa, kolejny niedowidzący

bo faktycznie można legalizować związki jednorodne przed obliczem urzędnika, mieć dziecko adoptowane to też fanaberia i nabawić się wrzodów na żołądku gdy akurat musimy zjeśc w knajpce ze znakiem "strefa wolna od LGBT" patrząc przez ramie czy akurat w jedynie dostępnym miejscu nie czaja się kibole/narodowcy.

super, ciekawe jak Ty byś funkcjonował jako obywatel drugiej kategorii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
31 minut temu, Gość Gosc napisał:

Nie ma jak Japonia. Tu autorka

Dlaczego w Japonii nie mają problemów z muzułmanami?

 

Japonia jest zdumiewającym krajem, chroniącym swoje tradycje i fundamenty. Dlatego stosują wszelkie możliwe prawne i socjalne formy walki z rozprzestrzenianiem obcych dla nich religii. Nikt i nigdy na pewno nie czytał w Internecie lub gazecie, że jakiś arabski szejch odwiedził Japonię. Spróbujcie sobie przypomnieć. W porządku, nie próbujcie, nie było takiego. A oto dlaczego:

Muzułmanin nigdy nie otrzyma w Japonii obywatelstwa. Japonia jest jedynym krajem, który nie przyznaje muzułmanom obywatelstwa. Bezwzględnie. Prawo jest prawem.

Muzułmanie nie mają prawa ciągle znajdować się na terytorium Japonii (prawa do pobytu stałego, tłumaczenie dosłowne)

Próba szerzenia islamu jest przestępstwem. Za to można iść do więzienia i to na długo.

W Japonii nie znajdziemy ani jednej szkoły, w której uczą arabskiego (co nie jest do końca prawdą, bowiem są japońscy profesorowie arabiści, więc muszą też być instytuty arabistyki na uniwersytetach).

Koran jest księga zakazaną. Nie można jej importować. Dostępna jest tylko „adaptowana” wersja po japońsku (jak rozumiem japońskie tłumaczenie).

Wypełnianie obrzędów jest dozwolone tylko w zamkniętych pomieszczeniach. W przypadku, jeśli rytuały zobaczą zwyczajni Japończycy, muzułmaninowi grozi więzienie.

Rozmowy po arabsku są surowo zabronione.

Japonia praktycznie nie posiada ani jednej ambasady w krajach arabskich.

Islam w Japonii wyznaje 0,12% Japończyków.

Muzułmanin przyjechawszy do pracy w Japonii ma prawo pracować TYLKO w firmach zagranicznych, tj. japońskie firmy nie przyjmują do pracy osób wyznających islam.

Wizy do Japonii przyznają muzułmanom bardzo rzadko. Nawet znamienici lekarze czy naukowcy wyznający islam nie mogą dostać wizy do Japonii.

W umowach pracowniczych często jest zaznaczone, że pracodawca ma prawo bez wyjaśnień zwolnić pracownika, jeśli dowie się o jego muzułmańskiej wierze.

Muzułmanom zakazuje się wynajmować domy w Japonii, nie mówiąc już o kupnie na własność.

Tłumaczeniem technicznej dokumentacji z japońskiego dla arabskich klientów zajmują się NIEjapońskie firmy.

Wobec muzułmanów odnoszą się jak wobec wyrzutków. Jeśli ktoś w okolicy jest muzułmaninem, wobec niego całe otoczenie będzie odnosić się jak wobec przestępcy.

O otwarciu muzułmańskich szkół nawet nie może być mowy.

Japonia nie akceptuje praw szariatu.

Japonka będąca w związku z muzułmaninem, zostaje uznana za winną i staje się wyrzutkiem społeczeństwa.

 

👍👍👍👍

BAJU BAJU

meczety są w Japonii, przyjeżdża też coraz więcej Indonezyjczyków z pracą i osiada na stałe

więcej fachowej literatury ekonomicznej a mniej memów z portali prawicy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
49 minut temu, Gość Sylwia napisał:

O czym Ty w ogóle mówisz? Jaka broń palna??Jakie grupy? Czy wiesz, ze tam za krytykę imigrantów na fb idzie się do wiezienia?

Tam nie ma zadnej wolności słowa. Wszystkie wiadomości są wyciszane a za krytykę można wylecieć z pracy (co najmniej) Co maz tej pani ma zrobić jeśli ma rodzine na utrzymaniu? 

postawa tchórza i zasłanianie się dzieckiem jest niegodne mężczyzny.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
36 minut temu, Gość Gosc napisał:

Muzułmanin nigdy nie otrzyma w Japonii obywatelstwa.

Nawet osoba z Europy ma z tym znaczące problemy, nawet jak ma męża/żonę japońskiej narodowości i mieszka i pracuje tam od lat 😛

Specyficzna, hermetyczna kultura, ale mają do tego prawo. W końcu są u siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Prawda jest taka ze nadmierna  tolerancja i brak jakikolwiek granic kończą się bardzo źle. 

Japonia ma swoje zasady i to budzi szacunek . 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8 godzin temu, Gość Sylwia napisał:

O czym Ty w ogóle mówisz? Jaka broń palna??Jakie grupy? Czy wiesz, ze tam za krytykę imigrantów na fb idzie się do wiezienia?

Tam nie ma zadnej wolności słowa. Wszystkie wiadomości są wyciszane a za krytykę można wylecieć z pracy (co najmniej) Co maz tej pani ma zrobić jeśli ma rodzine na utrzymaniu? 

aha, czyli falę oderwanych kulturowo ludzi, którzy nie są godni by nazwać ich mianem Szweda powstrzymuje się postami na FB? po co o tym kłapać na mediach społecznościowych? zagrożony facet powinien się przygotowywać w zaciszu domowym poprzez kupno broni, strzelanie na strzelnicy, męskie sporty i wyprawy a nie dawać upust emocjom na FB samego siebie dekonspirując.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7 godzin temu, Gość gość napisał:

postawa tchórza i zasłanianie się dzieckiem jest niegodne mężczyzny.

 

ale godne Szweda - takiego rdzennego - który w sumie sam nie wie, czy w małżeństwie jest mężem czy mężo-mamusią :P stąd wynika ich 90% problemów, nie mają ikry, którą posiadają choćby polscy mężczyźni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
15 godzin temu, Gość Ingrid napisał:

Juz ty lepiej nic nie pisz 😱bo brniesz w swoja glupote coraz bardziej 

Nawzajem.  Grecy i Wlosi kiedys byli niebieskookimi blondynami.  wyjasnij prosze dlaczego teraz maja sniade skore, czarne loki, brazowe oczy?  Trzeba znac historie, zeby sie na takie tematy wypowiadac.  To sa rasy mieszane z terenow tranzytowych pomiedzy roznymi rasami.  Mam nadzieje, ze tylko tutaj takie glupoty piszesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

To fakt.  Szwecja jest tak zwana stolica gwaltow w Europie- w gwalt lub napastowanie jest wliczane wiecej zachowan niz w innych panstwach wiec napewno podbija to numery.  Jakkolwiek, prawie wszystkie te gwalty byly popelniane przez muzulmunow.  Rozwiazanie rzadu?  Rubryka z narodowscia/religia zostaly usuniete z papierow policyjnych i juz muzulmani nie popelniaja gwaltow tylko mezczyzni ogolnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Wywiad z Polka mieszkajaca w Szwecji

 

 

Przemysław Gołyński (Radio Szczecin): - Pani Agnieszko, zanim przejdziemy do sedna sprawy i powodu, dla którego rozmawiamy... Od kiedy pani mieszka w Szwecji, jak się pani tutaj znalazła?

Agnieszka Wiśniewska: - Przyjechałam do Szwecji w 2007 roku i właściwie: nie były to powody ekonomiczne. Chciałam żyć spokojnie i wyczytałam w gazetach, że Szwecja jest świetnym krajem dla rodzin z dziećmi. Dlatego tu jestem.

- Jak pani sobie poradziła?

- Od razu, bez problemu! Znam język angielski, znalazłam pracę i prowadzę normalne życie: jak każde inne.

- Spotykamy się ze względu na to, co wydarzyło się rok temu. Zdecydowała się pani powiedzieć o tym dopiero teraz...

- To był zwykły "dzień jak co dzień": zakupy w sklepie, powrót do domu z reklamówką, w niej chleb i jedzenie dla kotów. Po drodze było ciemno, blisko domu spotkałam dwóch mężczyzn i poczułam się zagrożona. A ponieważ każda z kobiet boi się wyjść wieczorem, więc to poczucie wydawało mi się dość realne i niewymyślone. Było tak: ci mężczyźni mnie mijają, łapią za kurtkę i ciągną do lasu..., no i się zaczyna cała sytuacja...

- Gdzie to się dokładnie wydarzyło? W centrum miasta czy na jego obrzeżach?

- To obrzeża Sztokholmu, gmina Järfälla. Zabudowania, takie osiedle rodzinne. Nie na odludziu, nie w lesie, nie na uboczu! Samochody przejeżdżały. Dwieście metrów do mojego domu, tak, że było dość blisko. Zaczyna się walka! Właściwie nie od początku, bo na początku byłam w totalnym szoku i nie bardzo wiedziałam, co się dzieje. Nie reagowałam w ogóle i to było dla mnie przerażające, że nie potrafię krzyczeć, nie potrafię się ruszyć, nie potrafię się przeciwstawić. A oni ciągną mnie za kaptur kurtki do lasu. Zajęło mi chwilę, by zrozumieć, że jak nie zareaguję, to może być źle. Próbowali mnie rozebrać, nie za bardzo im to szło, więc zaczęło się bicie pięścią w brzuch, po to, bym się nie przeciwstawiała. Zaczęłam więc walczyć. Potem złapali mnie za włosy i bili głową o pień drzewa. Pewnie licząc na to, że zemdleję. Było ciężko. Nie widziałam ludzi, którzy mogliby mi pomóc. Przez cały czas myślałam o dzieciach, które czekają na mnie w domu i za chwilę zdadzą sobie sprawę, że te zakupy trwają chyba zbyt długo. Uderzające było dla mnie to, że ci chłopcy byli w wieku mojej najstarszej córki.

- Czy pani ich znała?

- Nie, nie znałam. Nigdy wcześniej ich nie spotkałam. Uderzający dla mnie był ponadto brak szacunku dla mojego życia, dla mnie: jako człowieka! Oni nie mieli żadnych hamulców. Sposób w jaki mnie potraktowali, kopali, bili... czułam się jak śmieć! Wiedziałam, że jestem śmieciem dla nich. I to, że jeżeli nie zareaguję, nic nie zrobię, to mogą mnie nawet zabić. Widziałam, że muszę coś zrobić.

- Czy ci młodzi chłopcy się czymś różnili? Coś mówili w trakcie tego napadu?

- Mówili łamanym szwedzkim, to nie byli Szwedzi. To byli obcokrajowcy. Ja nie widzę różnicy między Arabem a ludźmi z Afganistanu. Dla mnie to byli po prostu młodzi chłopcy pochodzenia arabskiego. Między sobą rozmawiali po arabsku. Do mnie raz krzyknęli tylko, żebym "zamknęła gębę i nie krzyczała". Generalnie mało mówili, więcej robili. Byli bardzo brutalni. Ja w życiu z czymś takim się nie spotkałam, żeby drugiego człowieka tak traktować i nie mieć szacunku dla ludzkiego życia. Ciągnęli mnie przez las, park, właściwie za nogi! Jednocześnie jeden próbował mnie rozebrać, podciągać bluzkę do góry. Gdy próbowałam się przeciwstawić, bił mnie pięścią w brzuch.

- Jak długo to trwało?

- Myślę, że 10-15 minut, nie dłużej. Ale w tamtym czasie, kiedy to wszystko trwało, wydawało mi się, że to trwa kilka godzin. Było zimno, był śnieg - ciągnęli mnie przez ten śnieg.

- Tak, czy inaczej - ktoś przechodził obok i została pani uratowana?

- W gazetach pisano, że ktoś przechodził, ale prawda jest taka, że gdy uderzali moją głową o drzewo i czułam, że krew zalewa mi twarz, że za chwilę zemdleję, to zobaczyłam kątem oka, że stoi niedaleko ciężarówka i kierowca robi jej obchód. Nie wiem, czy sprawdzał opony, coś tam sprawdzał. Ostatkiem sił po prostu krzyknęłam "Pomocy!" i mężczyzna się zatrzymał i rozglądał. On mnie nie widział w tym lesie, ale przestraszył na tyle przestępców, że oni mnie po prostu zostawili jak śmiecia i uciekli. W strachu leżałam twarzą w śniegu i bałam się ruszyć. Bałam się, że każdy ruch spowoduje, że oni wrócą i dokończą napad. Zajęło to kilka minut, zanim się odważyłam wyciągnąć telefon i najpierw zadzwonić do mojego Juana. Niespecjalnie to poszło, on nie rozumiał, co ja mówię, więc później był już telefon na policję i czekałam aż przyjadą.

- Czekała pani sama?

- Zupełnie sama i prosiłam policjanta podczas rozmowy telefonicznej, żeby się nie rozłączał, bo był dla mnie poczuciem bezpieczeństwa. Tak długo, jak miałam z nim kontakt, wydawało mi się, że on mnie ochroni, że nic złego mi się nie stanie. Siedziałam w śniegu i czekałam żeby przyjechali.

- I przyjechali w końcu?

- Przyjechali, to było kilka radiowozów. Policja była zaangażowana, było bardzo dużo ludzi. Były psy, była karetka pogotowia. Zajęto się mną, zebrano moje zakupy. Od razu próbowano znaleźć jakieś ślady. Pobierano mi próbki spod paznokci, ponieważ jednego z przestępców udało mi się podrapać po twarzy. Tam było bardzo dużo ludzi, którzy bardzo chcieli ich złapać.

- Czy została pani zawieziona do szpitala? Poddana obdukcji?

- Nie od razu, ponieważ odmówiłam jazdy do szpitala bez mojego partnera; gdy policja zajmowała się zabezpieczeniem całego miejsca przestępstwa, czekałam, aż mój partner przyjedzie. To zajęło około 20 minut. I dopiero wtedy, z nim, kiedy już uspokoiliśmy moje dzieci, które widziały, że coś się stało, pojechaliśmy. Sąsiedzi powiedzieli, że jest bardzo dużo policji, że coś się dzieje, że mama siedzi w lesie. Uspokoiliśmy dzieci i wtedy pojechaliśmy razem karetką do szpitala, gdzie zrobiono mi obdukcję oraz fotografię szkód na ciele.

- I rozumiem, że wróciła pani do domu?

- Tak, po kilku godzinach wróciłam do domu, a następnego dnia spotkałam się w szpitalu z psychologiem.

- Czy, kiedy wróciła pani do domu, trafiła pani pod opiekę psychologa?

- Nie, stwierdzono, że muszę się zgłosić do swojej przychodni, w swoim rejonie, gdzie psycholog musi mi udzielić pomocy i próbowałam kilkukrotnie nawiązać kontakt z psychologiem. Powiedziano mi, że muszę czekać, gdyż emigranci, którzy właśnie przyjechali ze swoich krajów, gdzie odbywa się wojna, są w tak dużej traumie, że są w pierwszej kolejności. Że służba zdrowia najpierw roztacza opiekę nad tymi ludźmi, a ja muszę czekać. I czekałam. Jedenaście miesięcy.

- Przepraszam, jak długo?

- Jedenaście miesięcy! Dopiero wtedy otrzymałam psychologa, kiedy razem z moim partnerem zagroziliśmy, że zwrócimy się do mediów i zaskarżymy psychologa i tą całą przychodnię psychologiczną. Kilkukrotnie pisałam do nich maile, że mam już myśli samobójcze, że potrzebuję naprawdę pomocy. Zajęło to 11 miesięcy...

- Co się stało, kiedy pani wróciła? Czy miała pani kontakt z policją? Czy policjanci przychodzili do pani, czy musiała pani składać zeznania ponownie? Informowali o etapie śledztwa jakie się toczy?

- Tylko raz do mnie zadzwoniono z policji i poproszono o złożenie dodatkowych zeznań przez telefon, podczas gdy byłam w domu ze swoimi dziećmi. Odmówiłam rozmowy telefonicznej, bo uznałam, że nie poradzę sobie psychicznie podczas rozmowy przez telefon, szczególnie, że moje dzieci wszystko słyszą. Poprosiłam o spotkanie na komisariacie policji. Że tam mogę wyjaśnić wszystko, jeżeli coś nie jest klarowne dla nich. Nikt nigdy więcej do mnie nie zadzwonił. W całej dokumentacji zdarzenia jest opisane, że jest jeden świadek. Rowerzysta, który przejeżdżał, który też się zatrzymał żeby mi pomóc, to jest zresztą mój sąsiad, Polak. Zostały podane jego dane, nikt nigdy się z nim nie kontaktował, nie pytali czy on coś widział, czy coś dostrzegł, czy coś pamięta. Policja nigdy się z nim nie skontaktowała.

- Czy przez to, że śledztwo utknęło w jednym miejscu, zdecydowała się pani o tym opowiedzieć otwarcie, publicznie?

- Tak, absolutnie. Nie zrobiłam tego dlatego, żeby nagle wszyscy się dowiedzieli co mi się stało rok temu. W międzyczasie, każdego dnia, człowiek czyta o osobach, które zostały zgwałcone. Ja nie zostałam zgwałcona jako kobieta, zostałam zgwałcona jako człowiek. Jest bardzo dużo kobiet, dziewczynek, gwałconych każdego dnia. Takie historie są opisane na Facebooku, na innych portalach społecznościowych. Stwierdziłam, że warto wyjść ze swoją twarzą, opowiedzieć swoją historię i dodać trochę odwagi reszcie. Może razem, my wszystkie kobiety... W tej chwili, po godzinie 18 każda z kobiet boi się wyjść na ulicę. Ludzie mają ze sobą pilniczki do paznokci, noże, spraye różne. Każdy boi się wyjść. Może razem jesteśmy w stanie coś zrobić, by Szwecja, szwedzka policja była w stanie nam zapewnić bezpieczeństwo.

- I w Szwecji i w Polsce mówi się, że pewne problemy związane z przemocą seksualną wobec kobiet są wyolbrzymione. 

- Moja sytuacja nie była wyolbrzymiona. Jest dokumentacja medyczna, są papiery z policji. Są przecież historie, które czytałam, o zgwałconych trzy- czterolatkach, o gwałtach zbiorowych na kobietach, bardzo brutalnych gwałtach. To nie jest wyolbrzymiona sprawa. Gwałtów jest bardzo dużo. Nigdy nie czytałam, że jakaś kobieta czuła się zgwałcona, bo została klepnięta po pośladkach. Czytałam prawdziwe historie kobiet, którym zniszczono życie po gwałcie zbiorowym. Okaleczono ciało. Jest taki pisarz szwedzki, zapomniałam, jak się nazywa... on podobnie jak i Polacy mówił, że większość gwałtów rejestrowanych to są właśnie klepanie po pośladkach i nic więcej. Zmienił zdanie, kiedy jego własną córkę zgwałcono. W przyszłym tygodniu będzie przechodziła siódmą operację - tak okaleczono jej ciało. Nic tu nie jest wyolbrzymione. Te kobiety rzeczywiście istnieją i żyją.

- Przy okazji organizacji letnich festiwali rockowych ktoś wpadł na pomysł, żeby kobiety miały bransoletki z napisem: "Nie rusz mnie" albo: "Akceptuj mnie". Co pani na ten temat sądzi?

- Gdyby bransoletki te były w języku arabskim, może wtedy by trochę pomogły. Ale czy bransoletka mnie ochroni?! Nawet spray ochronny nie jest w stanie mnie ochronić. Problem jest dużo większy niż myślą ludzie w Polsce i w Europie. Żadna bransoletka nas nie ochroni, póki policja nie ma narzędzi! Dopóki nie ma ludzi, którzy są w stanie nas ochronić. Którzy są w stanie - od razu po napadzie - poszukiwać w grupie przestępców. Kogo oni mają szukać, jeżeli ci ludzie, którzy wjechali do Szwecji, nie są nigdzie zarejestrowani?! My nie wiemy jak oni się nazywają, bo oni przyjechali bez dokumentów. Nie mamy ich odcisków palców, kogo mamy więc szukać? Żadna bransoletka nas nie ochroni! 

- Czy faktycznie problem, jeżeli chodzi o napastników, dotyczy wyłącznie ludzi ze wschodu?

- Gdy policja przyjechała na miejsce, to policjantka zapytała wprost: "czy byli to ludzie arabskiego pochodzenia?". Więc sama policja wie doskonale o tym, że minimum 90 procent wszystkich przestępstw na tle seksualnym popełniają "nieszwedzi" - tak bym powiedziała. Każdy o tym doskonale wie, tylko tę informację się zataja. Robi się wszystko, aby obecny rząd nie został oskarżony o to, że wpuszczono do Szwecji ludzi zupełnie innej kultury; kultury, która nie szanuje kobiet. Która pozwala na kopanie i bicie kobiety, na gwałcenie jej.

- Kiedy opowiadała pani o swoim przeżyciu w mediach społecznościowych to pani opis był czasami bardzo ostro krytykowany właśnie przez Szwedów. Dlaczego tak się dzieje?

- Dlatego, że większość Szwedów, dopóki ten problem nie dotknie ich osobiście, dopóki córka, żona nie zostanie zgwałcona... nie widzi problemu. Uważam, że Szwedzi są tak naiwnym narodem, że powinni zostać na arenie międzynarodowej jako państwo ubezwłasnowolnione. Ktoś musi pokazać Szwedom jak jest naprawdę. Szwedzi nie chcą widzieć prawdy, dopóki mają pracę, mają pensję, a ich dzieci chodzą do prywatnej szkoły. Szwed nie widzi problemu, Szwed chce pomóc całemu światu.

- Niewiele jest w Szwecji kobiet, które by w mediach społecznościowych tak otwarcie o tym pisały i mówiły.

- Kompletnie się tego nie boję, jestem typową Polką: co myślę, to mówię! Ja nie kłamię, są dokumenty potwierdzające, że to się wydarzyło. I tam nie ma nic o pochodzeniu przestępców, bo to jest zatajane. Policja nie może wyjść oficjalnie do mediów i powiedzieć: "To było dwóch mężczyzn pochodzenia arabskiego, którzy napadli tę kobietę". Ja uważam, że jeżeli mówi się prawdę, to trzeba stać za prawdą. Jeżeli nawet ktoś mnie skrytykuje i napisze, że nie muszę pisać o pochodzeniu, to ja chcę, żeby ludzie wiedzieli. Ostrzegam własne córki: "Pamiętajcie, bądźcie przewrażliwione, uważajcie na siebie wieczorem, a już szczególnie, kiedy widzicie 'nieszwedów' w pobliżu". Zagrożenie z ich strony jest dużo większe, niż zagrożenie ze strony Szwedów dobrze wychowanych, którzy też gwałcą, bo gwałciciele są wszędzie, ale to jest jednak inna kultura. Tu w Szwecji nie ma kultury gwałtu! 

- Plany na przyszłość? I jak pani radzi sobie z traumą?

- Zaczęłam terapię psychologiczną miesiąc temu, więc droga jest dość długa. Nie opuszczam domu sama - zazwyczaj jestem z moim partnerem. Boję się, kiedy ktoś idzie za mną, ale generalnie: trzeba wyjść z domu i zacząć żyć od nowa. Pomagam wielu zgwałconym kobietom. Mamy ze sobą kontakt, rozmawiamy ze sobą. One pomagają mi bardziej niż psycholog. Wspieramy się nawzajem. Cały czas mam przy sobie spray, nielegalny w Szwecji, który legalnie zakupiłam w Polsce. Daje mi poczucie - być może złudne - poczucie bezpieczeństwa. Staram się unikać dużych skupisk ludzi. Zaczynam myśleć o powrocie do Polski.

- Bardzo dziękuję pani Agnieszko. Państwa i moim gościem była pani Agnieszka Wiśniewska, z pochodzenia szczecinianka, prawda?
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hej ho
12 godzin temu, Gość gość napisał:

aha, czyli falę oderwanych kulturowo ludzi, którzy nie są godni by nazwać ich mianem Szweda powstrzymuje się postami na FB? po co o tym kłapać na mediach społecznościowych? zagrożony facet powinien się przygotowywać w zaciszu domowym poprzez kupno broni, strzelanie na strzelnicy, męskie sporty i wyprawy a nie dawać upust emocjom na FB samego siebie dekonspirując.

Moja babcia mawiala, ze ....ow nie sieja , nie orza  sami sie rodza  . 

Zakup broni mnie rozbawil 😂😂😂😂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosciowka2019

W zakupie.broni nie ma nic zabawnego. Jak przeciętna rodzina ma się obronić w razie czego przed np.banda 5 chłopa? Kobieta z dziećmi nie ma szans. A jeden facet guzik może, chyba że to mistrz świata w sztukach walki, to może...

I przestanmy pisać, że to uchodźcy. To są migranci, celowo wpuszczeni do Europy, żeby albo wywołać wojnę albo zmienić ląd świata. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
48 minut temu, Gość Hej ho napisał:

Moja babcia mawiala, ze ....ow nie sieja , nie orza  sami sie rodza  . 

Zakup broni mnie rozbawil 😂😂😂😂

A co w tym zabawnego?

Wychodzi na to, że Szwecja jest w stanie wojny domowej a mężczyźni siedzą w domach, w spodniach o grubości rajstop.

Nawet z zalączonego wywiadu wychodzi, że państwo powinno, policja powinna etc. jak dzieci normalnie ;/

Ciekawe czy na miejscu tej kobiety też byś tak szczerzyła kły smarkulo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
25 minut temu, Gość Gosciowka2019 napisał:

W zakupie.broni nie ma nic zabawnego. Jak przeciętna rodzina ma się obronić w razie czego przed np.banda 5 chłopa? Kobieta z dziećmi nie ma szans. A jeden facet guzik może, chyba że to mistrz świata w sztukach walki, to może...

I przestanmy pisać, że to uchodźcy. To są migranci, celowo wpuszczeni do Europy, żeby albo wywołać wojnę albo zmienić ląd świata. 

wystarczy pchnąć śmiertelnie jednego z nich nożem, reszta się rozbiegnie. to trzeba mieć jednak faceta aby to zrobił w obronie rodziny a nie Szweda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosciowka2019
14 minut temu, Gość gość napisał:

wystarczy pchnąć śmiertelnie jednego z nich nożem, reszta się rozbiegnie. to trzeba mieć jednak faceta aby to zrobił w obronie rodziny a nie Szweda

Żeby pchnąć śmiertelnie czy w ogóle pchnąć nożem, to trzeba podejść do człowieka na parę cm. Jak będzie jeden facet przeciw 5 to jakie on ma szansę powodzenia? Równie dobrze mogę napisać, że wystarczy jednego odstrzelić i reszta się rozbieganie. A i z dystansu można to zrobić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Gość Gosciowka2019 napisał:

Żeby pchnąć śmiertelnie czy w ogóle pchnąć nożem, to trzeba podejść do człowieka na parę cm. Jak będzie jeden facet przeciw 5 to jakie on ma szansę powodzenia? Równie dobrze mogę napisać, że wystarczy jednego odstrzelić i reszta się rozbieganie. A i z dystansu można to zrobić. 

jeśli go napadną to na pewno jeden się zbliży minimum przecież nie napadną go werbalnie albo telepatycznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Figa
5 godzin temu, Gość Gosc napisał:

Wywiad z Polka mieszkajaca w Szwecji

 

 

Przemysław Gołyński (Radio Szczecin): - Pani Agnieszko, zanim przejdziemy do sedna sprawy i powodu, dla którego rozmawiamy... Od kiedy pani mieszka w Szwecji, jak się pani tutaj znalazła?

Agnieszka Wiśniewska: - Przyjechałam do Szwecji w 2007 roku i właściwie: nie były to powody ekonomiczne. Chciałam żyć spokojnie i wyczytałam w gazetach, że Szwecja jest świetnym krajem dla rodzin z dziećmi. Dlatego tu jestem.

- Jak pani sobie poradziła?

- Od razu, bez problemu! Znam język angielski, znalazłam pracę i prowadzę normalne życie: jak każde inne.

- Spotykamy się ze względu na to, co wydarzyło się rok temu. Zdecydowała się pani powiedzieć o tym dopiero teraz...

- To był zwykły "dzień jak co dzień": zakupy w sklepie, powrót do domu z reklamówką, w niej chleb i jedzenie dla kotów. Po drodze było ciemno, blisko domu spotkałam dwóch mężczyzn i poczułam się zagrożona. A ponieważ każda z kobiet boi się wyjść wieczorem, więc to poczucie wydawało mi się dość realne i niewymyślone. Było tak: ci mężczyźni mnie mijają, łapią za kurtkę i ciągną do lasu..., no i się zaczyna cała sytuacja...

- Gdzie to się dokładnie wydarzyło? W centrum miasta czy na jego obrzeżach?

- To obrzeża Sztokholmu, gmina Järfälla. Zabudowania, takie osiedle rodzinne. Nie na odludziu, nie w lesie, nie na uboczu! Samochody przejeżdżały. Dwieście metrów do mojego domu, tak, że było dość blisko. Zaczyna się walka! Właściwie nie od początku, bo na początku byłam w totalnym szoku i nie bardzo wiedziałam, co się dzieje. Nie reagowałam w ogóle i to było dla mnie przerażające, że nie potrafię krzyczeć, nie potrafię się ruszyć, nie potrafię się przeciwstawić. A oni ciągną mnie za kaptur kurtki do lasu. Zajęło mi chwilę, by zrozumieć, że jak nie zareaguję, to może być źle. Próbowali mnie rozebrać, nie za bardzo im to szło, więc zaczęło się bicie pięścią w brzuch, po to, bym się nie przeciwstawiała. Zaczęłam więc walczyć. Potem złapali mnie za włosy i bili głową o pień drzewa. Pewnie licząc na to, że zemdleję. Było ciężko. Nie widziałam ludzi, którzy mogliby mi pomóc. Przez cały czas myślałam o dzieciach, które czekają na mnie w domu i za chwilę zdadzą sobie sprawę, że te zakupy trwają chyba zbyt długo. Uderzające było dla mnie to, że ci chłopcy byli w wieku mojej najstarszej córki.

- Czy pani ich znała?

- Nie, nie znałam. Nigdy wcześniej ich nie spotkałam. Uderzający dla mnie był ponadto brak szacunku dla mojego życia, dla mnie: jako człowieka! Oni nie mieli żadnych hamulców. Sposób w jaki mnie potraktowali, kopali, bili... czułam się jak śmieć! Wiedziałam, że jestem śmieciem dla nich. I to, że jeżeli nie zareaguję, nic nie zrobię, to mogą mnie nawet zabić. Widziałam, że muszę coś zrobić.

- Czy ci młodzi chłopcy się czymś różnili? Coś mówili w trakcie tego napadu?

- Mówili łamanym szwedzkim, to nie byli Szwedzi. To byli obcokrajowcy. Ja nie widzę różnicy między Arabem a ludźmi z Afganistanu. Dla mnie to byli po prostu młodzi chłopcy pochodzenia arabskiego. Między sobą rozmawiali po arabsku. Do mnie raz krzyknęli tylko, żebym "zamknęła gębę i nie krzyczała". Generalnie mało mówili, więcej robili. Byli bardzo brutalni. Ja w życiu z czymś takim się nie spotkałam, żeby drugiego człowieka tak traktować i nie mieć szacunku dla ludzkiego życia. Ciągnęli mnie przez las, park, właściwie za nogi! Jednocześnie jeden próbował mnie rozebrać, podciągać bluzkę do góry. Gdy próbowałam się przeciwstawić, bił mnie pięścią w brzuch.

- Jak długo to trwało?

- Myślę, że 10-15 minut, nie dłużej. Ale w tamtym czasie, kiedy to wszystko trwało, wydawało mi się, że to trwa kilka godzin. Było zimno, był śnieg - ciągnęli mnie przez ten śnieg.

- Tak, czy inaczej - ktoś przechodził obok i została pani uratowana?

- W gazetach pisano, że ktoś przechodził, ale prawda jest taka, że gdy uderzali moją głową o drzewo i czułam, że krew zalewa mi twarz, że za chwilę zemdleję, to zobaczyłam kątem oka, że stoi niedaleko ciężarówka i kierowca robi jej obchód. Nie wiem, czy sprawdzał opony, coś tam sprawdzał. Ostatkiem sił po prostu krzyknęłam "Pomocy!" i mężczyzna się zatrzymał i rozglądał. On mnie nie widział w tym lesie, ale przestraszył na tyle przestępców, że oni mnie po prostu zostawili jak śmiecia i uciekli. W strachu leżałam twarzą w śniegu i bałam się ruszyć. Bałam się, że każdy ruch spowoduje, że oni wrócą i dokończą napad. Zajęło to kilka minut, zanim się odważyłam wyciągnąć telefon i najpierw zadzwonić do mojego Juana. Niespecjalnie to poszło, on nie rozumiał, co ja mówię, więc później był już telefon na policję i czekałam aż przyjadą.

- Czekała pani sama?

- Zupełnie sama i prosiłam policjanta podczas rozmowy telefonicznej, żeby się nie rozłączał, bo był dla mnie poczuciem bezpieczeństwa. Tak długo, jak miałam z nim kontakt, wydawało mi się, że on mnie ochroni, że nic złego mi się nie stanie. Siedziałam w śniegu i czekałam żeby przyjechali.

- I przyjechali w końcu?

- Przyjechali, to było kilka radiowozów. Policja była zaangażowana, było bardzo dużo ludzi. Były psy, była karetka pogotowia. Zajęto się mną, zebrano moje zakupy. Od razu próbowano znaleźć jakieś ślady. Pobierano mi próbki spod paznokci, ponieważ jednego z przestępców udało mi się podrapać po twarzy. Tam było bardzo dużo ludzi, którzy bardzo chcieli ich złapać.

- Czy została pani zawieziona do szpitala? Poddana obdukcji?

- Nie od razu, ponieważ odmówiłam jazdy do szpitala bez mojego partnera; gdy policja zajmowała się zabezpieczeniem całego miejsca przestępstwa, czekałam, aż mój partner przyjedzie. To zajęło około 20 minut. I dopiero wtedy, z nim, kiedy już uspokoiliśmy moje dzieci, które widziały, że coś się stało, pojechaliśmy. Sąsiedzi powiedzieli, że jest bardzo dużo policji, że coś się dzieje, że mama siedzi w lesie. Uspokoiliśmy dzieci i wtedy pojechaliśmy razem karetką do szpitala, gdzie zrobiono mi obdukcję oraz fotografię szkód na ciele.

- I rozumiem, że wróciła pani do domu?

- Tak, po kilku godzinach wróciłam do domu, a następnego dnia spotkałam się w szpitalu z psychologiem.

- Czy, kiedy wróciła pani do domu, trafiła pani pod opiekę psychologa?

- Nie, stwierdzono, że muszę się zgłosić do swojej przychodni, w swoim rejonie, gdzie psycholog musi mi udzielić pomocy i próbowałam kilkukrotnie nawiązać kontakt z psychologiem. Powiedziano mi, że muszę czekać, gdyż emigranci, którzy właśnie przyjechali ze swoich krajów, gdzie odbywa się wojna, są w tak dużej traumie, że są w pierwszej kolejności. Że służba zdrowia najpierw roztacza opiekę nad tymi ludźmi, a ja muszę czekać. I czekałam. Jedenaście miesięcy.

- Przepraszam, jak długo?

- Jedenaście miesięcy! Dopiero wtedy otrzymałam psychologa, kiedy razem z moim partnerem zagroziliśmy, że zwrócimy się do mediów i zaskarżymy psychologa i tą całą przychodnię psychologiczną. Kilkukrotnie pisałam do nich maile, że mam już myśli samobójcze, że potrzebuję naprawdę pomocy. Zajęło to 11 miesięcy...

- Co się stało, kiedy pani wróciła? Czy miała pani kontakt z policją? Czy policjanci przychodzili do pani, czy musiała pani składać zeznania ponownie? Informowali o etapie śledztwa jakie się toczy?

- Tylko raz do mnie zadzwoniono z policji i poproszono o złożenie dodatkowych zeznań przez telefon, podczas gdy byłam w domu ze swoimi dziećmi. Odmówiłam rozmowy telefonicznej, bo uznałam, że nie poradzę sobie psychicznie podczas rozmowy przez telefon, szczególnie, że moje dzieci wszystko słyszą. Poprosiłam o spotkanie na komisariacie policji. Że tam mogę wyjaśnić wszystko, jeżeli coś nie jest klarowne dla nich. Nikt nigdy więcej do mnie nie zadzwonił. W całej dokumentacji zdarzenia jest opisane, że jest jeden świadek. Rowerzysta, który przejeżdżał, który też się zatrzymał żeby mi pomóc, to jest zresztą mój sąsiad, Polak. Zostały podane jego dane, nikt nigdy się z nim nie kontaktował, nie pytali czy on coś widział, czy coś dostrzegł, czy coś pamięta. Policja nigdy się z nim nie skontaktowała.

- Czy przez to, że śledztwo utknęło w jednym miejscu, zdecydowała się pani o tym opowiedzieć otwarcie, publicznie?

- Tak, absolutnie. Nie zrobiłam tego dlatego, żeby nagle wszyscy się dowiedzieli co mi się stało rok temu. W międzyczasie, każdego dnia, człowiek czyta o osobach, które zostały zgwałcone. Ja nie zostałam zgwałcona jako kobieta, zostałam zgwałcona jako człowiek. Jest bardzo dużo kobiet, dziewczynek, gwałconych każdego dnia. Takie historie są opisane na Facebooku, na innych portalach społecznościowych. Stwierdziłam, że warto wyjść ze swoją twarzą, opowiedzieć swoją historię i dodać trochę odwagi reszcie. Może razem, my wszystkie kobiety... W tej chwili, po godzinie 18 każda z kobiet boi się wyjść na ulicę. Ludzie mają ze sobą pilniczki do paznokci, noże, spraye różne. Każdy boi się wyjść. Może razem jesteśmy w stanie coś zrobić, by Szwecja, szwedzka policja była w stanie nam zapewnić bezpieczeństwo.

- I w Szwecji i w Polsce mówi się, że pewne problemy związane z przemocą seksualną wobec kobiet są wyolbrzymione. 

- Moja sytuacja nie była wyolbrzymiona. Jest dokumentacja medyczna, są papiery z policji. Są przecież historie, które czytałam, o zgwałconych trzy- czterolatkach, o gwałtach zbiorowych na kobietach, bardzo brutalnych gwałtach. To nie jest wyolbrzymiona sprawa. Gwałtów jest bardzo dużo. Nigdy nie czytałam, że jakaś kobieta czuła się zgwałcona, bo została klepnięta po pośladkach. Czytałam prawdziwe historie kobiet, którym zniszczono życie po gwałcie zbiorowym. Okaleczono ciało. Jest taki pisarz szwedzki, zapomniałam, jak się nazywa... on podobnie jak i Polacy mówił, że większość gwałtów rejestrowanych to są właśnie klepanie po pośladkach i nic więcej. Zmienił zdanie, kiedy jego własną córkę zgwałcono. W przyszłym tygodniu będzie przechodziła siódmą operację - tak okaleczono jej ciało. Nic tu nie jest wyolbrzymione. Te kobiety rzeczywiście istnieją i żyją.

- Przy okazji organizacji letnich festiwali rockowych ktoś wpadł na pomysł, żeby kobiety miały bransoletki z napisem: "Nie rusz mnie" albo: "Akceptuj mnie". Co pani na ten temat sądzi?

- Gdyby bransoletki te były w języku arabskim, może wtedy by trochę pomogły. Ale czy bransoletka mnie ochroni?! Nawet spray ochronny nie jest w stanie mnie ochronić. Problem jest dużo większy niż myślą ludzie w Polsce i w Europie. Żadna bransoletka nas nie ochroni, póki policja nie ma narzędzi! Dopóki nie ma ludzi, którzy są w stanie nas ochronić. Którzy są w stanie - od razu po napadzie - poszukiwać w grupie przestępców. Kogo oni mają szukać, jeżeli ci ludzie, którzy wjechali do Szwecji, nie są nigdzie zarejestrowani?! My nie wiemy jak oni się nazywają, bo oni przyjechali bez dokumentów. Nie mamy ich odcisków palców, kogo mamy więc szukać? Żadna bransoletka nas nie ochroni! 

- Czy faktycznie problem, jeżeli chodzi o napastników, dotyczy wyłącznie ludzi ze wschodu?

- Gdy policja przyjechała na miejsce, to policjantka zapytała wprost: "czy byli to ludzie arabskiego pochodzenia?". Więc sama policja wie doskonale o tym, że minimum 90 procent wszystkich przestępstw na tle seksualnym popełniają "nieszwedzi" - tak bym powiedziała. Każdy o tym doskonale wie, tylko tę informację się zataja. Robi się wszystko, aby obecny rząd nie został oskarżony o to, że wpuszczono do Szwecji ludzi zupełnie innej kultury; kultury, która nie szanuje kobiet. Która pozwala na kopanie i bicie kobiety, na gwałcenie jej.

- Kiedy opowiadała pani o swoim przeżyciu w mediach społecznościowych to pani opis był czasami bardzo ostro krytykowany właśnie przez Szwedów. Dlaczego tak się dzieje?

- Dlatego, że większość Szwedów, dopóki ten problem nie dotknie ich osobiście, dopóki córka, żona nie zostanie zgwałcona... nie widzi problemu. Uważam, że Szwedzi są tak naiwnym narodem, że powinni zostać na arenie międzynarodowej jako państwo ubezwłasnowolnione. Ktoś musi pokazać Szwedom jak jest naprawdę. Szwedzi nie chcą widzieć prawdy, dopóki mają pracę, mają pensję, a ich dzieci chodzą do prywatnej szkoły. Szwed nie widzi problemu, Szwed chce pomóc całemu światu.

- Niewiele jest w Szwecji kobiet, które by w mediach społecznościowych tak otwarcie o tym pisały i mówiły.

- Kompletnie się tego nie boję, jestem typową Polką: co myślę, to mówię! Ja nie kłamię, są dokumenty potwierdzające, że to się wydarzyło. I tam nie ma nic o pochodzeniu przestępców, bo to jest zatajane. Policja nie może wyjść oficjalnie do mediów i powiedzieć: "To było dwóch mężczyzn pochodzenia arabskiego, którzy napadli tę kobietę". Ja uważam, że jeżeli mówi się prawdę, to trzeba stać za prawdą. Jeżeli nawet ktoś mnie skrytykuje i napisze, że nie muszę pisać o pochodzeniu, to ja chcę, żeby ludzie wiedzieli. Ostrzegam własne córki: "Pamiętajcie, bądźcie przewrażliwione, uważajcie na siebie wieczorem, a już szczególnie, kiedy widzicie 'nieszwedów' w pobliżu". Zagrożenie z ich strony jest dużo większe, niż zagrożenie ze strony Szwedów dobrze wychowanych, którzy też gwałcą, bo gwałciciele są wszędzie, ale to jest jednak inna kultura. Tu w Szwecji nie ma kultury gwałtu! 

- Plany na przyszłość? I jak pani radzi sobie z traumą?

- Zaczęłam terapię psychologiczną miesiąc temu, więc droga jest dość długa. Nie opuszczam domu sama - zazwyczaj jestem z moim partnerem. Boję się, kiedy ktoś idzie za mną, ale generalnie: trzeba wyjść z domu i zacząć żyć od nowa. Pomagam wielu zgwałconym kobietom. Mamy ze sobą kontakt, rozmawiamy ze sobą. One pomagają mi bardziej niż psycholog. Wspieramy się nawzajem. Cały czas mam przy sobie spray, nielegalny w Szwecji, który legalnie zakupiłam w Polsce. Daje mi poczucie - być może złudne - poczucie bezpieczeństwa. Staram się unikać dużych skupisk ludzi. Zaczynam myśleć o powrocie do Polski.

- Bardzo dziękuję pani Agnieszko. Państwa i moim gościem była pani Agnieszka Wiśniewska, z pochodzenia szczecinianka, prawda?
 

 

5 godzin temu, Gość Gosc napisał:

Wywiad z Polka mieszkajaca w Szwecji

 

 

Przemysław Gołyński (Radio Szczecin): - Pani Agnieszko, zanim przejdziemy do sedna sprawy i powodu, dla którego rozmawiamy... Od kiedy pani mieszka w Szwecji, jak się pani tutaj znalazła?

Agnieszka Wiśniewska: - Przyjechałam do Szwecji w 2007 roku i właściwie: nie były to powody ekonomiczne. Chciałam żyć spokojnie i wyczytałam w gazetach, że Szwecja jest świetnym krajem dla rodzin z dziećmi. Dlatego tu jestem.

- Jak pani sobie poradziła?

- Od razu, bez problemu! Znam język angielski, znalazłam pracę i prowadzę normalne życie: jak każde inne.

- Spotykamy się ze względu na to, co wydarzyło się rok temu. Zdecydowała się pani powiedzieć o tym dopiero teraz...

- To był zwykły "dzień jak co dzień": zakupy w sklepie, powrót do domu z reklamówką, w niej chleb i jedzenie dla kotów. Po drodze było ciemno, blisko domu spotkałam dwóch mężczyzn i poczułam się zagrożona. A ponieważ każda z kobiet boi się wyjść wieczorem, więc to poczucie wydawało mi się dość realne i niewymyślone. Było tak: ci mężczyźni mnie mijają, łapią za kurtkę i ciągną do lasu..., no i się zaczyna cała sytuacja...

- Gdzie to się dokładnie wydarzyło? W centrum miasta czy na jego obrzeżach?

- To obrzeża Sztokholmu, gmina Järfälla. Zabudowania, takie osiedle rodzinne. Nie na odludziu, nie w lesie, nie na uboczu! Samochody przejeżdżały. Dwieście metrów do mojego domu, tak, że było dość blisko. Zaczyna się walka! Właściwie nie od początku, bo na początku byłam w totalnym szoku i nie bardzo wiedziałam, co się dzieje. Nie reagowałam w ogóle i to było dla mnie przerażające, że nie potrafię krzyczeć, nie potrafię się ruszyć, nie potrafię się przeciwstawić. A oni ciągną mnie za kaptur kurtki do lasu. Zajęło mi chwilę, by zrozumieć, że jak nie zareaguję, to może być źle. Próbowali mnie rozebrać, nie za bardzo im to szło, więc zaczęło się bicie pięścią w brzuch, po to, bym się nie przeciwstawiała. Zaczęłam więc walczyć. Potem złapali mnie za włosy i bili głową o pień drzewa. Pewnie licząc na to, że zemdleję. Było ciężko. Nie widziałam ludzi, którzy mogliby mi pomóc. Przez cały czas myślałam o dzieciach, które czekają na mnie w domu i za chwilę zdadzą sobie sprawę, że te zakupy trwają chyba zbyt długo. Uderzające było dla mnie to, że ci chłopcy byli w wieku mojej najstarszej córki.

- Czy pani ich znała?

- Nie, nie znałam. Nigdy wcześniej ich nie spotkałam. Uderzający dla mnie był ponadto brak szacunku dla mojego życia, dla mnie: jako człowieka! Oni nie mieli żadnych hamulców. Sposób w jaki mnie potraktowali, kopali, bili... czułam się jak śmieć! Wiedziałam, że jestem śmieciem dla nich. I to, że jeżeli nie zareaguję, nic nie zrobię, to mogą mnie nawet zabić. Widziałam, że muszę coś zrobić.

- Czy ci młodzi chłopcy się czymś różnili? Coś mówili w trakcie tego napadu?

- Mówili łamanym szwedzkim, to nie byli Szwedzi. To byli obcokrajowcy. Ja nie widzę różnicy między Arabem a ludźmi z Afganistanu. Dla mnie to byli po prostu młodzi chłopcy pochodzenia arabskiego. Między sobą rozmawiali po arabsku. Do mnie raz krzyknęli tylko, żebym "zamknęła gębę i nie krzyczała". Generalnie mało mówili, więcej robili. Byli bardzo brutalni. Ja w życiu z czymś takim się nie spotkałam, żeby drugiego człowieka tak traktować i nie mieć szacunku dla ludzkiego życia. Ciągnęli mnie przez las, park, właściwie za nogi! Jednocześnie jeden próbował mnie rozebrać, podciągać bluzkę do góry. Gdy próbowałam się przeciwstawić, bił mnie pięścią w brzuch.

- Jak długo to trwało?

- Myślę, że 10-15 minut, nie dłużej. Ale w tamtym czasie, kiedy to wszystko trwało, wydawało mi się, że to trwa kilka godzin. Było zimno, był śnieg - ciągnęli mnie przez ten śnieg.

- Tak, czy inaczej - ktoś przechodził obok i została pani uratowana?

- W gazetach pisano, że ktoś przechodził, ale prawda jest taka, że gdy uderzali moją głową o drzewo i czułam, że krew zalewa mi twarz, że za chwilę zemdleję, to zobaczyłam kątem oka, że stoi niedaleko ciężarówka i kierowca robi jej obchód. Nie wiem, czy sprawdzał opony, coś tam sprawdzał. Ostatkiem sił po prostu krzyknęłam "Pomocy!" i mężczyzna się zatrzymał i rozglądał. On mnie nie widział w tym lesie, ale przestraszył na tyle przestępców, że oni mnie po prostu zostawili jak śmiecia i uciekli. W strachu leżałam twarzą w śniegu i bałam się ruszyć. Bałam się, że każdy ruch spowoduje, że oni wrócą i dokończą napad. Zajęło to kilka minut, zanim się odważyłam wyciągnąć telefon i najpierw zadzwonić do mojego Juana. Niespecjalnie to poszło, on nie rozumiał, co ja mówię, więc później był już telefon na policję i czekałam aż przyjadą.

- Czekała pani sama?

- Zupełnie sama i prosiłam policjanta podczas rozmowy telefonicznej, żeby się nie rozłączał, bo był dla mnie poczuciem bezpieczeństwa. Tak długo, jak miałam z nim kontakt, wydawało mi się, że on mnie ochroni, że nic złego mi się nie stanie. Siedziałam w śniegu i czekałam żeby przyjechali.

- I przyjechali w końcu?

- Przyjechali, to było kilka radiowozów. Policja była zaangażowana, było bardzo dużo ludzi. Były psy, była karetka pogotowia. Zajęto się mną, zebrano moje zakupy. Od razu próbowano znaleźć jakieś ślady. Pobierano mi próbki spod paznokci, ponieważ jednego z przestępców udało mi się podrapać po twarzy. Tam było bardzo dużo ludzi, którzy bardzo chcieli ich złapać.

- Czy została pani zawieziona do szpitala? Poddana obdukcji?

- Nie od razu, ponieważ odmówiłam jazdy do szpitala bez mojego partnera; gdy policja zajmowała się zabezpieczeniem całego miejsca przestępstwa, czekałam, aż mój partner przyjedzie. To zajęło około 20 minut. I dopiero wtedy, z nim, kiedy już uspokoiliśmy moje dzieci, które widziały, że coś się stało, pojechaliśmy. Sąsiedzi powiedzieli, że jest bardzo dużo policji, że coś się dzieje, że mama siedzi w lesie. Uspokoiliśmy dzieci i wtedy pojechaliśmy razem karetką do szpitala, gdzie zrobiono mi obdukcję oraz fotografię szkód na ciele.

- I rozumiem, że wróciła pani do domu?

- Tak, po kilku godzinach wróciłam do domu, a następnego dnia spotkałam się w szpitalu z psychologiem.

- Czy, kiedy wróciła pani do domu, trafiła pani pod opiekę psychologa?

- Nie, stwierdzono, że muszę się zgłosić do swojej przychodni, w swoim rejonie, gdzie psycholog musi mi udzielić pomocy i próbowałam kilkukrotnie nawiązać kontakt z psychologiem. Powiedziano mi, że muszę czekać, gdyż emigranci, którzy właśnie przyjechali ze swoich krajów, gdzie odbywa się wojna, są w tak dużej traumie, że są w pierwszej kolejności. Że służba zdrowia najpierw roztacza opiekę nad tymi ludźmi, a ja muszę czekać. I czekałam. Jedenaście miesięcy.

- Przepraszam, jak długo?

- Jedenaście miesięcy! Dopiero wtedy otrzymałam psychologa, kiedy razem z moim partnerem zagroziliśmy, że zwrócimy się do mediów i zaskarżymy psychologa i tą całą przychodnię psychologiczną. Kilkukrotnie pisałam do nich maile, że mam już myśli samobójcze, że potrzebuję naprawdę pomocy. Zajęło to 11 miesięcy...

- Co się stało, kiedy pani wróciła? Czy miała pani kontakt z policją? Czy policjanci przychodzili do pani, czy musiała pani składać zeznania ponownie? Informowali o etapie śledztwa jakie się toczy?

- Tylko raz do mnie zadzwoniono z policji i poproszono o złożenie dodatkowych zeznań przez telefon, podczas gdy byłam w domu ze swoimi dziećmi. Odmówiłam rozmowy telefonicznej, bo uznałam, że nie poradzę sobie psychicznie podczas rozmowy przez telefon, szczególnie, że moje dzieci wszystko słyszą. Poprosiłam o spotkanie na komisariacie policji. Że tam mogę wyjaśnić wszystko, jeżeli coś nie jest klarowne dla nich. Nikt nigdy więcej do mnie nie zadzwonił. W całej dokumentacji zdarzenia jest opisane, że jest jeden świadek. Rowerzysta, który przejeżdżał, który też się zatrzymał żeby mi pomóc, to jest zresztą mój sąsiad, Polak. Zostały podane jego dane, nikt nigdy się z nim nie kontaktował, nie pytali czy on coś widział, czy coś dostrzegł, czy coś pamięta. Policja nigdy się z nim nie skontaktowała.

- Czy przez to, że śledztwo utknęło w jednym miejscu, zdecydowała się pani o tym opowiedzieć otwarcie, publicznie?

- Tak, absolutnie. Nie zrobiłam tego dlatego, żeby nagle wszyscy się dowiedzieli co mi się stało rok temu. W międzyczasie, każdego dnia, człowiek czyta o osobach, które zostały zgwałcone. Ja nie zostałam zgwałcona jako kobieta, zostałam zgwałcona jako człowiek. Jest bardzo dużo kobiet, dziewczynek, gwałconych każdego dnia. Takie historie są opisane na Facebooku, na innych portalach społecznościowych. Stwierdziłam, że warto wyjść ze swoją twarzą, opowiedzieć swoją historię i dodać trochę odwagi reszcie. Może razem, my wszystkie kobiety... W tej chwili, po godzinie 18 każda z kobiet boi się wyjść na ulicę. Ludzie mają ze sobą pilniczki do paznokci, noże, spraye różne. Każdy boi się wyjść. Może razem jesteśmy w stanie coś zrobić, by Szwecja, szwedzka policja była w stanie nam zapewnić bezpieczeństwo.

- I w Szwecji i w Polsce mówi się, że pewne problemy związane z przemocą seksualną wobec kobiet są wyolbrzymione. 

- Moja sytuacja nie była wyolbrzymiona. Jest dokumentacja medyczna, są papiery z policji. Są przecież historie, które czytałam, o zgwałconych trzy- czterolatkach, o gwałtach zbiorowych na kobietach, bardzo brutalnych gwałtach. To nie jest wyolbrzymiona sprawa. Gwałtów jest bardzo dużo. Nigdy nie czytałam, że jakaś kobieta czuła się zgwałcona, bo została klepnięta po pośladkach. Czytałam prawdziwe historie kobiet, którym zniszczono życie po gwałcie zbiorowym. Okaleczono ciało. Jest taki pisarz szwedzki, zapomniałam, jak się nazywa... on podobnie jak i Polacy mówił, że większość gwałtów rejestrowanych to są właśnie klepanie po pośladkach i nic więcej. Zmienił zdanie, kiedy jego własną córkę zgwałcono. W przyszłym tygodniu będzie przechodziła siódmą operację - tak okaleczono jej ciało. Nic tu nie jest wyolbrzymione. Te kobiety rzeczywiście istnieją i żyją.

- Przy okazji organizacji letnich festiwali rockowych ktoś wpadł na pomysł, żeby kobiety miały bransoletki z napisem: "Nie rusz mnie" albo: "Akceptuj mnie". Co pani na ten temat sądzi?

- Gdyby bransoletki te były w języku arabskim, może wtedy by trochę pomogły. Ale czy bransoletka mnie ochroni?! Nawet spray ochronny nie jest w stanie mnie ochronić. Problem jest dużo większy niż myślą ludzie w Polsce i w Europie. Żadna bransoletka nas nie ochroni, póki policja nie ma narzędzi! Dopóki nie ma ludzi, którzy są w stanie nas ochronić. Którzy są w stanie - od razu po napadzie - poszukiwać w grupie przestępców. Kogo oni mają szukać, jeżeli ci ludzie, którzy wjechali do Szwecji, nie są nigdzie zarejestrowani?! My nie wiemy jak oni się nazywają, bo oni przyjechali bez dokumentów. Nie mamy ich odcisków palców, kogo mamy więc szukać? Żadna bransoletka nas nie ochroni! 

- Czy faktycznie problem, jeżeli chodzi o napastników, dotyczy wyłącznie ludzi ze wschodu?

- Gdy policja przyjechała na miejsce, to policjantka zapytała wprost: "czy byli to ludzie arabskiego pochodzenia?". Więc sama policja wie doskonale o tym, że minimum 90 procent wszystkich przestępstw na tle seksualnym popełniają "nieszwedzi" - tak bym powiedziała. Każdy o tym doskonale wie, tylko tę informację się zataja. Robi się wszystko, aby obecny rząd nie został oskarżony o to, że wpuszczono do Szwecji ludzi zupełnie innej kultury; kultury, która nie szanuje kobiet. Która pozwala na kopanie i bicie kobiety, na gwałcenie jej.

- Kiedy opowiadała pani o swoim przeżyciu w mediach społecznościowych to pani opis był czasami bardzo ostro krytykowany właśnie przez Szwedów. Dlaczego tak się dzieje?

- Dlatego, że większość Szwedów, dopóki ten problem nie dotknie ich osobiście, dopóki córka, żona nie zostanie zgwałcona... nie widzi problemu. Uważam, że Szwedzi są tak naiwnym narodem, że powinni zostać na arenie międzynarodowej jako państwo ubezwłasnowolnione. Ktoś musi pokazać Szwedom jak jest naprawdę. Szwedzi nie chcą widzieć prawdy, dopóki mają pracę, mają pensję, a ich dzieci chodzą do prywatnej szkoły. Szwed nie widzi problemu, Szwed chce pomóc całemu światu.

- Niewiele jest w Szwecji kobiet, które by w mediach społecznościowych tak otwarcie o tym pisały i mówiły.

- Kompletnie się tego nie boję, jestem typową Polką: co myślę, to mówię! Ja nie kłamię, są dokumenty potwierdzające, że to się wydarzyło. I tam nie ma nic o pochodzeniu przestępców, bo to jest zatajane. Policja nie może wyjść oficjalnie do mediów i powiedzieć: "To było dwóch mężczyzn pochodzenia arabskiego, którzy napadli tę kobietę". Ja uważam, że jeżeli mówi się prawdę, to trzeba stać za prawdą. Jeżeli nawet ktoś mnie skrytykuje i napisze, że nie muszę pisać o pochodzeniu, to ja chcę, żeby ludzie wiedzieli. Ostrzegam własne córki: "Pamiętajcie, bądźcie przewrażliwione, uważajcie na siebie wieczorem, a już szczególnie, kiedy widzicie 'nieszwedów' w pobliżu". Zagrożenie z ich strony jest dużo większe, niż zagrożenie ze strony Szwedów dobrze wychowanych, którzy też gwałcą, bo gwałciciele są wszędzie, ale to jest jednak inna kultura. Tu w Szwecji nie ma kultury gwałtu! 

- Plany na przyszłość? I jak pani radzi sobie z traumą?

- Zaczęłam terapię psychologiczną miesiąc temu, więc droga jest dość długa. Nie opuszczam domu sama - zazwyczaj jestem z moim partnerem. Boję się, kiedy ktoś idzie za mną, ale generalnie: trzeba wyjść z domu i zacząć żyć od nowa. Pomagam wielu zgwałconym kobietom. Mamy ze sobą kontakt, rozmawiamy ze sobą. One pomagają mi bardziej niż psycholog. Wspieramy się nawzajem. Cały czas mam przy sobie spray, nielegalny w Szwecji, który legalnie zakupiłam w Polsce. Daje mi poczucie - być może złudne - poczucie bezpieczeństwa. Staram się unikać dużych skupisk ludzi. Zaczynam myśleć o powrocie do Polski.

- Bardzo dziękuję pani Agnieszko. Państwa i moim gościem była pani Agnieszka Wiśniewska, z pochodzenia szczecinianka, prawda?
 

Wstrząsające :-(  aż strach to czytać, wyobraźnia robi swoje, strach i lęk to uczucie z którym niektórzy ludzie żyją każdego dnia mimo ze nie ma wojny -:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

ten temat powinny sobie przyswoić fanatyczki szwedzkiego modelu wychowania, gdzie facet nie za bardzo już się różni od kobiety - do tego stopnia, że w sytuacji kryzysu, godzinie próby usiądzie razem z nią i będzie płakać jednocześnie lustrując, że lustro znów zachlapane i przydałoby się odkurzyć za szafą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

widze ze moj post zostal uznany za "politycznie niepoprawny" i usuniety... a napislam tylko prawde : ze robactwo sie po Europie rozlazlo i za mam nadzieje ze sie wkrotce Europa obudzi. 

Kafeteria to naprawde dno... pisze z cala odpowiedzialnoscia, choc licze sie z tym ze i ten post zostanie usuniety 😉 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 30.07.2019 o 08:35, Gość Gosc napisał:

Zauwazylyscie, ze jest ich coraz wiecej? [...]

Owszem. Nie wyłącznie uchodźców, ale i imigrantów zarobkowych. Polacy również wyjeżdżają. Taka szeroko pojęta, a nie jedyna konsekwencja przynależności do UE. Jakoś wcześniej poważnie nie rozważano negatywnych skutków, większość dała się ponieść optymistycznej propagandzie. Brak perspektywizmu i rozwagi. To tylko kwestia czasu, kiedy w Polsce zapanuje nieład i większe problemy adekwatne dla nienaturalnych społeczeństw wielokulturowych. Jestem tylko ciekawa, kiedy oraz czy w ogóle możliwe będzie zapanowanie nad szerzącą się patologią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
46 minut temu, Gość gość napisał:

wystarczy pchnąć śmiertelnie jednego z nich nożem,

Goowno zabijesz a za czlowieka pojdziesz siedziec 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Nenesh napisał:

Owszem. Nie wyłącznie uchodźców, ale i imigrantów zarobkowych. Polacy również wyjeżdżają. Taka szeroko pojęta, a nie jedyna konsekwencja przynależności do UE. Jakoś wcześniej poważnie nie rozważano negatywnych skutków, większość dała się ponieść optymistycznej propagandzie. Brak perspektywizmu i rozwagi. To tylko kwestia czasu, kiedy w Polsce zapanuje nieład i większe problemy adekwatne dla nienaturalnych społeczeństw wielokulturowych. Jestem tylko ciekawa, kiedy oraz czy w ogóle możliwe będzie zapanowanie nad szerzącą się patologią.

tak, tylko zobacz czym innym jest multi-kulti uwarunkowane ściąganiem pracowników spoza Europy w zależności od zapotrzebowania rynku a czym innym niekontrolowana migracja. Pisały tu dziewczyny, które mieszkały dakedę wcześniej w europejskich metropoliach i nie poznały tych miejsc gdy wróciły ostatnio od południa Francji, przez Berlin aż po Szwecje, gdzie z barwnych, egzotycznych miejsc egzystujących wielu kultur zrobiły się obszary rządzone przez pierwotne prawo plemienne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
22 godziny temu, Gość gość napisał:

taaaa, kolejny niedowidzący

bo faktycznie można legalizować związki jednorodne przed obliczem urzędnika, mieć dziecko adoptowane to też fanaberia i nabawić się wrzodów na żołądku gdy akurat musimy zjeśc w knajpce ze znakiem "strefa wolna od LGBT" patrząc przez ramie czy akurat w jedynie dostępnym miejscu nie czaja się kibole/narodowcy.

super, ciekawe jak Ty byś funkcjonował jako obywatel drugiej kategorii.

W kraju gdzie miezkam nie ma roznicy czy ktos jest w zwiazku malzenskim czy w konkubinacie-maja te same prawa 😛 W US , co do dziedziczenia , info itp.

Ba ! homoseksualisci moga brac slub jesli jest im do czegokolwiek potrzeby ..

Hetero jakos nie spiesza sie do tego miodu , ciekawe czemu , skoro maja te same prawa jakby byli malzenstwem 😄

I to wszystko w kraju gdzie 98 % szkol jest katolicka ! 😄

 

A dyskryminowana to ja sie czuje jak jem w maku i widze te spojrzenia  😛 Dyskryminowana sie czuje ,bo jestem gruba 😄 Ruda, niepelnosprawna, stara..

Jasne wszyscy sa rowni, tylko biedni homo pokrzywdzeni 😄

Bujac to nie mnie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Gość gość napisał:

tak, tylko zobacz czym innym jest multi-kulti uwarunkowane ściąganiem pracowników spoza Europy w zależności od zapotrzebowania rynku a czym innym niekontrolowana migracja. [...]

Niemniej, w każdym z tych przypadków do Państwa napływa odmienna kultura i mentalność, co w pewnych sytuacjach i uwarunkowaniach zawsze spowoduje problemy, mniejsze czy większe, na rożnych płaszczyznach. Tym bardziej wobec polityki rządów większości, politycznej poprawności, ukierunkowania egoistycznego jednostki oraz czynników indywidualnych danego społeczeństwa. Uważam, że pomysł mieszania ludów nie był dobry, ani korzystny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×