czy to ma sens?

Poznalismy sie przez internet. Spotykamy sie od kwietnia 1-2 razy w tyg. W pracy mamy maly kontakt (rzadko sms, tel), pracujemy na zmiane. Jak juz wrocimy, to nasz wspolny czas  polega na graniu ze soba online... Mieszka 20km ode mnie... wiec ciezko nam codziennie sie spotykac... Wyjechalam do siebie na mini urlop. Czekalam az skonczy prace o 21:30.  W dzien wyslalismy sobie kilka smsow, jedna rozmowa 5 minutowa...  Wrocil..  Napisal smsa, odpisalam i cisza...Widzialam, ze gra... odpisalam za kolejny czas... Kolejna wiadomosc po godzinie.... I ostatnia "eh". nie majac sil na jego ignorowanie mnie i brak poszanowania... Ciagle widzialam, ze gra... mam wglad do  takich statystyk i wiidze, jak gra po kilka meczy pod rzad... Doprowadza mnie to do szalu... Rano po 12 godzinach nieodzywania sie, otrzymalam widomosc, ze dal teleon do ladowania i o mnie zapomnial.. Nie odpisalam od razu... Za chwile dostalam duzo buziakow, caluskow... pieszczotliwych slow...(wiedzial, ze dal dupy i nie umie przyznac sie do winy,  mysli, ze ten wiruttualny calus sprawi, ze nagle nie bede zla..).... Czasem mam wrazenie, ze gra jest ode mnie wazniejsza... Moze byloby lepiej gdyby chociaz dal znac... Napisalam mu, ze mnie to boli, to tracenie zainteresowania, twierdzi, ze nie ma ochoty miec przy sobietel ciagle.... Pozniej napisal kilka ironicznych slow...Po czym zapytalam, dlaczego taki dla mnie jest skoro nic nie zrobilam.. A on, ze taki juz jest i ze chyba mi o tym juz wspominal.....  Wczesni  tez dodal, ze przez 1 smsa swiat sie nie zawali... Ale to nie pierwssza taka sytuacja, gdzie jestem odstwiana na bok... Poprosze o oczyszczenie umylu i racjonalne sugestie, co mam robic... Co napisac... Czekac, nie odywac sie przez jakis czas... A moze dobie calkiem darowac, skoro nie jest w stanie czegos dla mnie zmienic?

Przeczytałam pierwsze zdanie. Nie warto.