Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ajajaj ajajaj

Posiadanie dziecka i dziadkowie/teściowie w innym mieście

Polecane posty

Gość Ajajaj ajajaj

Myślimy z mężem o dziecku, obydwoje tego chcemy, ale ostatnimi czasu zaczęło mnie to przerażać.

Moi rodzice mieszkają w innym mieście i nie będą nam w stanie pomóc przy dziecku. Teściowie to samo.

Nie mówię o codziennej opiece, ale od czasu do czasu, np. w trakcie choroby dziecka bądź innych, ważnych okoliczności. Takich jak konieczność wyjazdu (delegacje w pracy), nadgodziny.

Jak sobie radzicie w takich sytuacjach, kiedy Wasi rodzice bądź teściowie nie są na miejscu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moi rodzice i przyszli teściowie są w innym kraju 😂

Przecież istnieją urlopy na opiekę nad dzieckiem, opiekunki, żłobki.. Wszystko się da. Kwestia organizacji. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tojamamatoja

No cóż, albo znajdziecie zaufaną nianię albo trzeba maksymalnie planować i zapraszać ich z noclegiem (i się przemęczyć 😉 )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lill

Normalnie sobie radzimy. Rodzice i teściowie w innym mieście. Jak dzieci chorują to albo ja zostaje albo mąż, jak jedno jedzie w delegacje to niania zostaje dłużej. Czasami jak jest dłuższa choroba to jedno z dziadków przyjedzie. Tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
38 minut temu, Iwna napisał:

Moi rodzice i przyszli teściowie są w innym kraju 😂

Przecież istnieją urlopy na opiekę nad dzieckiem, opiekunki, żłobki.. Wszystko się da. Kwestia organizacji. 

Moi rodzice i teściowe też mieszkają w innym kraju, jakoś sobie radzimy i jakimś cudem funkcjonujemy już 5 lat ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, Gość Gosc napisał:

Moi rodzice i teściowe też mieszkają w innym kraju, jakoś sobie radzimy i jakimś cudem funkcjonujemy już 5 lat 😉

To bardzo pocieszające, bo wszystko przed nami i mam nadzieję, że nie będzie źle 😊

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Syn nawet nie chce nikogo innego jak jest chory. Rodzice sa od tego by opiekować się dziećmi a nie dziadkowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja mam mamę w tym samym mieście i nie zajmuje się moimi dziećmi, bo nadal pracuje zawodowo. Poza tym mam ten komfort, że mam własną firmę więc bez problemu mogę godzić pracę i opiekę nad dziećmi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
14 godzin temu, Gość Ajajaj ajajaj napisał:

Myślimy z mężem o dziecku, obydwoje tego chcemy, ale ostatnimi czasu zaczęło mnie to przerażać.

Moi rodzice mieszkają w innym mieście i nie będą nam w stanie pomóc przy dziecku. Teściowie to samo.

Nie mówię o codziennej opiece, ale od czasu do czasu, np. w trakcie choroby dziecka bądź innych, ważnych okoliczności. Takich jak konieczność wyjazdu (delegacje w pracy), nadgodziny.

Jak sobie radzicie w takich sytuacjach, kiedy Wasi rodzice bądź teściowie nie są na miejscu?

Sami musicie sobie radzić, nie patrzec na czyjąś łaskę.
Mieszkamy w innym kraju, dzieci widują dziadków 1-2 razy w roku przy okazji  naszych wizyt w Pl.
Mam dwoje małych dzieci, 2 latek i 5 miesięczny niemowlak. Czasem jest ciężko, bo sama ogarniam dzieci większosć dnia, ale ogółem do przeżycia. Będzie łatwiej jak starsze pójdzie do przedszkola.
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bsby

Widać jakie Polki są niezaradne życiowo. Jak nie maja pod nosem pół rodziny do pomocy to srajjaaa w gacie ze sobie nie poradzą. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Łolaboga

Mam 2 dzieci, dziadkowie w odległości 10 minut, żadne nie pracuje i nikt mi nigdy z dzieckiem nie został. Rano, przed pracą mąż wiezie dzieci do przedszkola i żłobka, po pracy ja odbieram. Jak chorują, to naprzemiennie bierzemy L4. Dzieci widują dziadków od święta, skoro nie chcą posiedzieć z przeziębionym przedszkolakiem (obiad jest gotowy, wystarczy przygrzać mu zupę, włączyć bajki czy poukładać puzzle na czas naszej nieobecności) to ograniczyłam a raczej wyeliminowałam niedzielne obiadki u nas. Teraz się widujemy na święta i urodziny :) Nie widzę powodu dla którego mam się spinać z przygotowaniami skoro oni nie chcą nam pomóc gdy jesteśmy w potrzebie (nawet do apteki mi żadne z nich nigdy nie pojechało żeby wykupić receptę - musiałam prosić sąsiada o pomoc żeby nie targać ze sobą 2 dzieci w tym jednego z 40stopniową gorączką)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja ci powiem jak to wygląda z perspektywy znajomych, bo większość ma pomoc z tego, co widzę. W mojej pracy zwolnienia na dziecko niemile widziane, bierze się w przypadku szpitala. Zwykle ludzie mieli kogoś, a ten kto nie miał to często przywoził matkę, teściowa, niepracująca rodzeństwo. Niektórzy starzy pracownicy na przywilejach mogli więcej. Nie było nikogo, kto brał przy każdej chorobie dziecka zwolnienie. Nagminnie puszczali chore dzieci do żłobków. Jeśli ktoś kompletnie nie miał nikogo do pomocy, a zarobki wykluczały nianie to szedł na wychowawczy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
55 minut temu, Gość Łolaboga napisał:

Mam 2 dzieci, dziadkowie w odległości 10 minut, żadne nie pracuje i nikt mi nigdy z dzieckiem nie został. Rano, przed pracą mąż wiezie dzieci do przedszkola i żłobka, po pracy ja odbieram. Jak chorują, to naprzemiennie bierzemy L4. Dzieci widują dziadków od święta, skoro nie chcą posiedzieć z przeziębionym przedszkolakiem (obiad jest gotowy, wystarczy przygrzać mu zupę, włączyć bajki czy poukładać puzzle na czas naszej nieobecności) to ograniczyłam a raczej wyeliminowałam niedzielne obiadki u nas. Teraz się widujemy na święta i urodziny :) Nie widzę powodu dla którego mam się spinać z przygotowaniami skoro oni nie chcą nam pomóc gdy jesteśmy w potrzebie (nawet do apteki mi żadne z nich nigdy nie pojechało żeby wykupić receptę - musiałam prosić sąsiada o pomoc żeby nie targać ze sobą 2 dzieci w tym jednego z 40stopniową gorączką)

Masz masakrę, dobrze, że możecie naprzemiennie brać L4. Czasami jedna osoba nie może wziąć w ogóle L4 i wtedy jest problem. Do takich dziadków też miałabym żal i nie pomogła im w razie ich potrzeby. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Rodziców mam daleko. Teściów na miejscu.

Teściowie deklarują, jakby to oni nie pomogli, a gdy była "szansa się wykazać" i pomóc, to oczywiście tematu już nie było. Non stop nas zapewniają, że mam wracać do pracy, oni nam dziecka pilnować będą (na zasadzie przywieźcie do nas, bo chociaż mamy względnie blisko, to się nie ruszymy) - żłobki to zło wcielone... A teraz są rozczarowani, że zabrałam się za ogarnianie pracy zdalnej, żeby z dzieckiem w domu zostać jak najdłużej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Autorko to wszystko zależy od waszej pracy i ogólnej sytuacji. Piszę z mojego i doświadczenia i mojego otoczenia. Wiadomo najpierw macierzyński, wtedy da się to jakoś ogarnąć. Mąż pomoże, czasami można zatrudnić jakąś nianię itd. Dziecko idzie do żłobka. U nas wcale nie choroby były największym problemem a czas jaki takie małe dziecko ma spędzić w żłobku. Przykładowo ktoś pracuję od 8.00- 16.00 plus jeszcze ewentualny dojazd. To takie małe dziecko siedzi w żłobku nawet po 9 godz. Tak samo w przedszkolu. Ale czasami jedno z rodziców pracuje w domu, czasami chodzi na pół etatu, lub ma nocne zmiany, kończy wcześniej. Ale standardowo tyle czasu dzieci siedzą i to jest bardzo dużo, moim zdaniem zdecydowanie za dużo. Początki żłobka czy przedszkola też trzeba wziąć sobie wolne bo dziecko nie będzie siedziało od razu po tyle godzin. Tak wiem na kafe są dzieci, które już po urodzeniu wszystko samodzielnie robią, ale życie wygląda trochę inaczej. Dalej choroby. I tu nie chodzi tylko o te przewlekłe, na które bierze się zwolnienie. Ale też takie, kiedy zadzwonią z przedszkola, że dziecko gorzej się poczuło. I ktoś musi się zwolnić i jechać. Mój mąż ma taką pracę, że czasami jest jedyny na dyżurze i nie może wyjść. Zapomniałam jeszcze dostanie się do żłobka wcale nie jest takie proste, nawet do prywatnego np. żeby było blisko. Rano ogarnięcie dziecka i zaprowadzenie do żłobka, przedszkola a później do pracy to też trzeba zgrać logistycznie. Wcześniej wstać niż standardowo. Nakarmić dziecko, czasami ma gorszy czas a ty spieszysz się. To wszystko zależy od pracy rodziców. I tak naprawdę autorko już wiesz jak to mniej więcej będzie wyglądało. Z mojego doświadczenia bardzo dużo rodziców ma pomoc innych czy to rodziców, rodzeństwa, niania itd. Albo ktoś odbiera dziecko wcześniej z przedszkola, albo ktoś pomaga w trakcie choroby.Tak wiem na forum wszyscy rodzice radzą sobie sami bo to ich obowiązek. I tak są tacy rodzice. Ale u mnie przynajmniej w większości mają pomoc, nawet na ewentualną chorobę, a to babcia zaopiekuję się, a to siostra pomoże. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ajajaj ajajaj
2 godziny temu, Gość gość napisał:

Autorko to wszystko zależy od waszej pracy i ogólnej sytuacji. Piszę z mojego i doświadczenia i mojego otoczenia. Wiadomo najpierw macierzyński, wtedy da się to jakoś ogarnąć. Mąż pomoże, czasami można zatrudnić jakąś nianię itd. Dziecko idzie do żłobka. U nas wcale nie choroby były największym problemem a czas jaki takie małe dziecko ma spędzić w żłobku. Przykładowo ktoś pracuję od 8.00- 16.00 plus jeszcze ewentualny dojazd. To takie małe dziecko siedzi w żłobku nawet po 9 godz. Tak samo w przedszkolu. Ale czasami jedno z rodziców pracuje w domu, czasami chodzi na pół etatu, lub ma nocne zmiany, kończy wcześniej. Ale standardowo tyle czasu dzieci siedzą i to jest bardzo dużo, moim zdaniem zdecydowanie za dużo. Początki żłobka czy przedszkola też trzeba wziąć sobie wolne bo dziecko nie będzie siedziało od razu po tyle godzin. Tak wiem na kafe są dzieci, które już po urodzeniu wszystko samodzielnie robią, ale życie wygląda trochę inaczej. Dalej choroby. I tu nie chodzi tylko o te przewlekłe, na które bierze się zwolnienie. Ale też takie, kiedy zadzwonią z przedszkola, że dziecko gorzej się poczuło. I ktoś musi się zwolnić i jechać. Mój mąż ma taką pracę, że czasami jest jedyny na dyżurze i nie może wyjść. Zapomniałam jeszcze dostanie się do żłobka wcale nie jest takie proste, nawet do prywatnego np. żeby było blisko. Rano ogarnięcie dziecka i zaprowadzenie do żłobka, przedszkola a później do pracy to też trzeba zgrać logistycznie. Wcześniej wstać niż standardowo. Nakarmić dziecko, czasami ma gorszy czas a ty spieszysz się. To wszystko zależy od pracy rodziców. I tak naprawdę autorko już wiesz jak to mniej więcej będzie wyglądało. Z mojego doświadczenia bardzo dużo rodziców ma pomoc innych czy to rodziców, rodzeństwa, niania itd. Albo ktoś odbiera dziecko wcześniej z przedszkola, albo ktoś pomaga w trakcie choroby.Tak wiem na forum wszyscy rodzice radzą sobie sami bo to ich obowiązek. I tak są tacy rodzice. Ale u mnie przynajmniej w większości mają pomoc, nawet na ewentualną chorobę, a to babcia zaopiekuję się, a to siostra pomoże. 

Dziękuję Ci za konkretne zobrazowanie różnych sytuacji - dokładnie to miałam na myśli. Choroby, przeziębienie, „krzywe” patrzenie pracodawcy na zwolnienia na dziecko (bo ile można...), brak możliwości wyjścia z pracy wcześniej w wypadku choroby, brak szans na żłobek albo konieczność pozostawiania tam dziecka przez 8-9 h... To są konkretne problemy, które mogą przerastać.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×