Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Tonę

Czy to jest miłość czy po prostu toksyczna relacja?

Polecane posty

Na początku chciałam zaznaczyć ze to jest bardzo dziwna historia.

Poznaliśmy się na imprezie, mamy wspólnych znajomych. Było to jakoś w lutym tego roku. Spodobaliśmy się sobie wzajemnie i zaczęliśmy pisać. Szczerze powiedziawszy zakochałam się od razu, pierwszy raz się zakochałam. Naprawdę to czułam, będąc w wielu poprzednich związkach nigdy nie darzyłam tej drugiej osoby, z reguły trafiałam tez na niezbyt dobrych chłopaków. Moj najdłuższy związek nie trwał dłużej niż miesiąc i jesli ktokolwiek ma zamiar osadzać mnie mówiąc ze nie mogłam się Zakochać tak szybko niech nie czyta dalej i zaoszczędzi swój oraz moj czas. Wiem co czułam i wiem ze to nie było zwykle zauroczenie się bo zauroczona w kimś byłam wiele razy. Wracając, tak właściwie nie wiem dlaczego go pokochałam, nie wiem tego do dziś. Nigdy nie dogadywaliśmy się jakoś szczególnie, czasem nawet nie było o czym rozmawiać. Mimo to dalej czułam bardzo silne emocje względem niego. Nie kochałam go za to jak wyglada choć nie można mu odmówić ze jest całkiem przystojny. Nauczona doświadczeniem bardzo nie chciałam być z nim w związku od razu. Niestety, przez presję jaka na mnie wywarł, nie potrafiłam odmówić. Zaczęliśmy być w związku po TYGODNIU jakiejkolwiek znajomosci, ale byłam bardzo szczęśliwa. Nie wspominam mojego dzieciństwa zbyt dobrze, nigdy nie czułam się kochana, cięłam się, próbowałam nawet popełnić samobójstwo. W zeszłym roku przeszłam bardzo trudny dla mnie okres, toksycznego związku moich przyjaciół w który zostałam wciągnięta, korzystałam z pomocy psychologa, ale ostatecznie sama sobie pomogłam i ustabilizowałam moj stan psychiczny. Niestety po dziś dzień moja przeszłość odciska piętno na moim teraźniejszym życiu. Mam wrażenie ze sama sobie nie pozwalam być szczęśliwa, ze ilekroć zbuduje jakaś szczesliwa dla mnie rzecz to od razu ja niszczę w obawie ze ktoś inny to zrobi i będę cierpieć 2 razy mocniej. Moj chłopak był bardzo dojrzały, tak mi się wydawało przynajmniej. Potrafił mnie wysłuchać i mimo tego ze to wcale nie było dla mnie łatwe próbowałam się przed nim otworzyć. Po około dwóch tygodniach dopadł mnie podły nastrój i tak zaczelo się wzajemne niszczenie. Robiłam głupie po porstu głupie rzeczy i na sile szukałam problemu tam gdzie go nie było, kłóciliśmy się a potem godziliśmy i tak w kółko, pewnego dnia nie wytrzymałam i poprosiłam o przerwę, ale to było jeszcze gorsze. Zaczęłam nadużywać alkoholu, obracać się w szemranym towarzystwie, a moj były chłopak przyglądał się temu i próbował mi pomoc. Wiele razy go zranilam i odrzuciłam. Po 2 miesiącach wróciliśmy do siebie. Podczas gdy nie byliśmy razem, ja wciąż czułam dawne uczucie do niego. Na początku było bardzo dobrze. Bolało mnie jedynie to ze miałam wrażenie ze mnie nie kocha, ilekroć mówiłam ze ja kocham jego( na co bardzo zwracał uwagę, zawsze chciał żebym to mówiła, doceniał to) to on nawet mi nie odpowiadał nie mówiąc o inicjacji tego. Wiec przestałam to robić, chciał żebym się przed nim otworzyła, ale mimo to ze go kochałam, to nie potrafiłam. Bałam się ze nie zrozumie, ze nie będzie chciał rozumieć. Zbyt wiele razy ludzie wyśmiali moje problemy, bądź olali. Wiec bałam się otworzyć przed nim tak bardzo jak tego chciał. Po znowu dwóch tygodniach szczęścia zaczelo się to samo. Kłótnie, niedomówienia, sekrety. Trwało to 3 tygodnie. Był czasem agresywny, wymagał mojego wsparcia mimo ze sam praktycznie nic od siebie nie dawał(zapomniałam dodać ze jestem bardzo pewna siebie osoba, która ma naprawdę silny charakter, zupełnie tak jak on, jesteśmy jak dwie krople wody, oboje mamy ognisty temperament). Wiedziałam ze nie mogę dłużej tak trwać bo niszczyło mnie to, ale bałam się zerwać bałam się powiedzieć żegnaj tak ostatecznie, tak na zawsze. Nie chciałam tego, nie chciałam go tracić, ale czułam się coraz słabsza, brakowało mi siły aby dalej walczyć. Bardzo go kochałam i kocham nadal. Kiedy z nim zerwałam, jego jedyna reakcja była złość. Ja jako osoba zrywająca zaczęłam płakać, było to dla mnie naprawdę trudne. Ale kiedy się rozstaliśmy poczułam ulgę, poczułam jakby ktoś zdjął bardzo duży balast z moich barków. Niestety, to było bardzo ulotne, następnego dnia przepłakałam cały dzień. Bardzo żałowałam tego co zrobiłam, chciałam znowu do niego wrocic, ale moja duma mi nie pozwalała. Mimo to czułam ze dalej tak bardzo go kocham. Moj ukochany natomiast po TRZECH dniach od zerwania znalazł sobie nowa dziewczynę. Ta informacja była dla mnie jak nóż prosto w serce. Byłam wtedy na wakacjach z dała od przyjaciół i znajomych, ale zapewniam ze jeśli byłabym na miejscu upilabym się do nieprzytomności. Nigdy w życiu nie czułam się tak zraniona, zdradzona, smutna i opluta. Ten chłopak w przeciągu 3 dni zaprzeczył wszystkiemu WSZYSTKIEMU, co mówił mi przez te 6 miesięcy ( w faktycznym związku byliśmy razem 2 miesiące, ale pomiędzy tym barszo często się spotykaliśmy). To wszystko to ze mnie kocha, ze nie chce innej nigdy na moje miejsce, ze widzi nasza wspólna przyszłość, rodzine, dzieci, wnuki. Wiem ze to brzmi jak śmieszna bajka dla 15 łatki, ale naprawdę mu wierzyłam i w przeciwieństwie do niego mimo różnych sytuacji które tworzyłam, tak bardzo i szczerze go kochałam. Kiedy się o tym dowiedziałam pod wpływem negatywnych nie do opisania emocji napisałam do niego i kłóciliśmy się. Po tygnodniu przeprosiłam go za to i prosiłam o spotkanie. Tak bardzo chciałam zrobić wszystko zeby do niego wrocic, byłam skłonna przyjaźnić się z nim i znosić jego rozmowy o niej, tylko po to Zeby mieć nadzieje ze pewnego dnia uświadomi sobie ze to mnie kocha oraz ze do mnie wroci. Oczywiście ostatecznie do spotkania nie doszło. Odpuściłam po miesiącu, ale nie przestałam go kochać, zamiast tego zaczęłam pic wraz ze znajomymi każdego dnia. Robiłam wszystko zeby stłumić moje myśli o nim. Kiedy zaczął się wrzesień, zaczelo się moje okropne samopoczucie. Mam wrażenie Ze wreszcie dojrzałam. Odstawiłam imprezowanie, skupiłam się na pracy nad sobą. Zauwazylam wtedy ze bardzo potrzebuje związku, takiego prawdziwego i szczerego. Moja przyjaciolka znalazła sobie chłopaka, przez co ma mniej czasu dla mnie wiec zostałam osamotniona jeszcze barzziej. Z początkiem września każdego dnia czułam się coraz gorzej, wpadałam w stany euforii które nagle przeradzały się w depresje. Stałam się bardzo smutna i zostałam zmuszona do noszenia codziennej maski. Imprezując w sierpniu nie miałam czasu myśleć o moim byłym co poniekąd było moim celu. Kiedy odpuściłam takie życie a moi imprezowi przyjaciele to zobaczyli, odwrócili się. Moja obecna przyjaciolka nie bardzo ma ochotę rozmawiać ze mną o tym jak się czuje bo mam wrażenie ze nie chce psuć sobie humoru. Jestwm wiec zmuszona do duszenia w sobie tych uczuć. Moj były chłopak dalej jest ze swoją dziewczyna, prawie się z tym pogodziłam i mimo ze wieczorami dalej tęsknie, ostatnio nastąpił przełom. Los chciał Ze znów się spotkaliśmy, wspomniałam ze mamy wspólnych znajomych. Popsuło nam się auto a bardzo zależało nam zeby pojechać na imprezę do klubu. Wiec w akcie desperacji zadzwoniliśmy do niego. Przyjechał a ja siedziałam koło niego, ale byłam dziwnie szczęśliwa i spokojna. Nawet rozmawialiśmy, powiedział ze okłamał swoją dziewczynę mówiąc jej ze jedzie do domu a tak naprawdę pojechał zawieźć jego koleżanki i BYŁA dziewczynę do klubu. Co moim zdaniem dużo świadczy na temat jego stosunku do niej. Potem dodał mnie znowu na portalach społecznościowych; na głupim snapchacie i zacZal wysyłać bardzo dwuznaczne rzeczy, wskazujące zw dalej darzy mnie uczuciem. Powstał mi kolejny mętlik w głowie. Moje przygaszone uczucie znowu rozbłysło dawnym blaskiem. Uświadomiłam sobie coś barszo smutnego, ze mimo tego jak bardzo by mnie nie skrzywdził ja nie potrafię przestać go kochać. Wierze pragnę wierzyć ze on mnie również kocha, tylko boi się kolejnego zranienia z mojej steony i pozostaje w swojej strefie bezpieczeństwa. Nasza relacja mimo kwasu i bólu była naprawdę piękna i smutna, bardzo chcieliśmy się kochać, tylko nie potrafiliśmy. A teraz ja nie potrafię dobrze funkcjonować, czy to jest toksyczne? Dlaczego mimo takiego bólu, złości i smutku, mimo rozstań, dlaczego ja ciagle chce do niego wracac, tak w kółko j w kółko? Co jest ze mną nie tak, co ja mam robić? Jak sobie pomoc.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dyu

Toksyczne może  i nie ale typowe zachowanie niedojrzałych  smarków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×