Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Julka

Czy Wy też nie macie się komu zwierzyć? Powiedzieć prawdę o swoim szczęściu czy problemach, wątpliwościach?

Polecane posty

Gość Julka

Nikt nie zastanawiałam się nad tym dopóki nie przytrafiła mi się sytuacja, której zdradzenie przed koleżankami, rodziną, przyczyniłoby się do oceniania mnie i pewnie plotkowania na mój temat.

Dlatego tłumię to co mam w sercu i głowie. Męczę się z tym sama, a ja, choć z oczu bije smutek, wymuszam uśmiech na spotkaniach. Potem wracam do domu i wyję w poduszkę.

Kiedyś sobie myślałam, że te foty na insta to ściema, bo ich życie na pewno nie jest takie barwne i happy, a sama, chociaż nie mam tego typu kont, tworzę teraz swój „instagram w realu”.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Też nie mam. Nawet nie mam, ze tak powiem zadzwonić do kogo w środku nocy 😯

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ja też nie mam takiej przyjaciółki z prawdziwego zdarzenia. Mąż jest ze mną w każdej sytuacji, ale czasem brakuje mi takiej prawdziwej babskiej relacji. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Niestety bardzo cię rozumiem. Tez tak mam. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Rzadko kto teraz potrafi mowic o swoich uczuciach. Raczej to powierzchowne rozmowy niz zwierzenia. 

Jestem nieszczesliwa w obcym kraju, przeklada sie to na moje malzenstwo i juz sama nie wiem, czy emigracja wplywa na pogorszenie zwiazku czy moj zwiazek po prostu sam z siebie sypie sie, to mnie wykancza. Nie widze nawet sensu zeby wstac z lozka. Czuje, ze zyje w permanentnym stresie, takie dziwne uczucie pustki w klatce piersiowej. Boje sie o zdrowie, bo wiem, ze stres ma bardzo duze znaczenie np.przy raku.

kolezanki mysla, ze wszystko jest ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mmh

Też nie mam takiej osoby.  Wszystko w sobie tłumie, czasem aż się dlawie od tego, jestem samotna i zła na siebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda
9 minut temu, Gość Gosc napisał:

Rzadko kto teraz potrafi mowic o swoich uczuciach. Raczej to powierzchowne rozmowy niz zwierzenia. 

Jestem nieszczesliwa w obcym kraju, przeklada sie to na moje malzenstwo i juz sama nie wiem, czy emigracja wplywa na pogorszenie zwiazku czy moj zwiazek po prostu sam z siebie sypie sie, to mnie wykancza. Nie widze nawet sensu zeby wstac z lozka. Czuje, ze zyje w permanentnym stresie, takie dziwne uczucie pustki w klatce piersiowej. Boje sie o zdrowie, bo wiem, ze stres ma bardzo duze znaczenie np.przy raku.

kolezanki mysla, ze wszystko jest ok

To może wróć do Polski. Co konkretnie  w związku szwankuje?początki na emigracji bywają trudne, może potrzebujesz czasu. Podaj kilka konkretów to pomożemy 😊

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Abc

Przyjaciółkę od serca to miałam ale jak byłam nastolatką.  Potem to już bardziej  koleżanki, które niby super a i tak w którymś momencie sprzedały. Taraz mam trzy koleżanki, które znam od lat i spotykam się z nimi regularnie. Wiadomo, rozmawiamy na różne tematy, ponarzekamy na mężów itd. ale żeby jakieś głębokie zwierzenia to raczej nie.  Jedna z nich jest osobą, która naprawdę wzbudza zaufanie , taka uczciwa dobra dusza i myślę, że nie przekazalaby nic z tego co powiem dalej. Tylko ja jakoś tak się nauczyłam, że rzadko się uzewnetrzniam.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

To i ja się przyłącze bo też jestem w takiej sytuacji ze nie mam nikogo z kim mogłabym naprawdę szczerze porozmawiać. To jest okropne ze mam rodzinę znajomych a czuje się strasznie samotna. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Tez nie mam i przykro mi z tego powodu. Ale co zrobic, takie czady ze na kazdym kroku jestesmy oceniani. Moja najlepsza przyjaciolka jest moja starsza siosta, ale niestety nie mogę powiedzieć jej wszystkiego. Mimo ze bardzo sie kochamy odczuwam chec rywalizacji o dzieci, standard zycia... Ja np lubię wyszperac cos fajnego w ciuszku, ona do ciuszka nie wejdzie. Auto musza miec najnowsze, telewizor wiekszy, meble drozsze, dzieci grzeczniejsze i oczywiście lepiej ubrane, tzn w drozsze rzeczy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkdkd
31 minut temu, Gość gość napisał:

Ja też nie mam takiej przyjaciółki z prawdziwego zdarzenia. Mąż jest ze mną w każdej sytuacji, ale czasem brakuje mi takiej prawdziwej babskiej relacji. 

Mam bardzo podobnie...A po innych osobach, które nieco lepiej znam i widuję nawet przypadkiem, ale dość regularnie, to jestem w stanie wyczuć, czy faktycznie jest u nich dobrze, czy coś nie tak...A ja kiedyś powiedział coś bardzo intymnego dwóm wtedy bliskim koleżankom, i właściwie do dziś żałuję...no i od tamtej pory już tak się nie zwierzam nikomu...Choć ja też długo byłam bardzo skryta i raczej słuchałam i doradzałam niż się zwierzałam, też chyba bardziej taki typ jestem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkl
19 minut temu, Gość Gość napisał:

Tez nie mam i przykro mi z tego powodu. Ale co zrobic, takie czady ze na kazdym kroku jestesmy oceniani. Moja najlepsza przyjaciolka jest moja starsza siosta, ale niestety nie mogę powiedzieć jej wszystkiego. Mimo ze bardzo sie kochamy odczuwam chec rywalizacji o dzieci, standard zycia... Ja np lubię wyszperac cos fajnego w ciuszku, ona do ciuszka nie wejdzie. Auto musza miec najnowsze, telewizor wiekszy, meble drozsze, dzieci grzeczniejsze i oczywiście lepiej ubrane, tzn w drozsze rzeczy. 

No niestety...Ja uważam że w dorosłym życiu tylko z osobami które mają niemal identycznie jak my w życiu można mieć szczere relacji i nieważne czy to rodzina czy nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkklg

Mi się wydaje, że właściwie to nawet nie to, że nikomu nie można powiedzieć czegoś co nas gryzie, bo nie zachowa tego dla siebie...Bo są ludzie, którym można zaufać i nigdy się na nich nie zawiedziemy...Ale po prostu bardziej teraz jest tak, że ludzie nie chcą słuchać o problemach innych, od swoim problemów często sztucznie uciekają, a co powiedzieć o słuchaniu problemów innych ludzi, bo to czasem trzeba coś doradzić, itp...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mali

Chorobą dzisiejszych czasów: samotność w tłumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
5 minut temu, Gość Mali napisał:

Chorobą dzisiejszych czasów: samotność w tłumie.

Dokladnie i zycie na pokaz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Gość Julka napisał:

Nikt nie zastanawiałam się nad tym dopóki nie przytrafiła mi się sytuacja, której zdradzenie przed koleżankami, rodziną, przyczyniłoby się do oceniania mnie i pewnie plotkowania na mój temat.

Dlatego tłumię to co mam w sercu i głowie. Męczę się z tym sama, a ja, choć z oczu bije smutek, wymuszam uśmiech na spotkaniach. Potem wracam do domu i wyję w poduszkę.

Kiedyś sobie myślałam, że te foty na insta to ściema, bo ich życie na pewno nie jest takie barwne i happy, a sama, chociaż nie mam tego typu kont, tworzę teraz swój „instagram w realu”.

 

Jedyną osobą której mogę wszystko powiedzieć jest moja żona i szczerze bardzo dobrze mi z tym. Mam sporo przyjaciół do wyjazdu na wakacje, sobotniego grilla czy weekendowy wypad na kajaki. Ale tylko żonie mogę naprawdę zaufać, i już wiele razy się o tym przekonałem w najgorszych chwilach. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ggggll
23 minuty temu, Gość Mali napisał:

Chorobą dzisiejszych czasów: samotność w tłumie.

Ale to też nie jest do końca tak że ludzie nie chcą słuchać...Ja np. do poki nie miałam dzieci, bardzo lubiłam słuchać ludzi, spotykać się z sensownymi ludzi, bywało że jak trzeba było komuś pomoc, to rzucałam swoje nawet ważne sprawy i leciałam pomagać...Odkąd mam dzieci moje myśli często gdzieś uciekają...Łapie się często na tym, że już nie słuchał tak dokładnie co ludzie chcą mi powiedzieć, już nie wczuwam się tak w ich emocje, nie mam ochoty tak doradzać od serca, szybko zapominam szczegóły rozmowy...Często bywa tak że ktoś coś powie, a ja za chwilę to samo odnoszę do siebie i mówię a u mnie z tym tak i tak...Często też chce wyrzucić z siebie jak armata po prostu coś co mia akurat zaprząta głowę, ale to też chyba jest normalne, bo głównie siedzę w domu z dzieciakami i zwyczajnie jestem nie wygadana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja nigdy nie miałam przyjaciółki od serca. Nie wiem jak to jest mieć kogoś do pogadania. Mam gówniany charakter chyba. Teraz mam męża i syna i tylko ich mam. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zorza

Nie mam i nie potrzebuję takiej osoby. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Mam całe mnóstwo problemów i spraw o których chciałabym z kims porozmawiać. Poradzić się kogoś. Nie mam nikogo takiego. Jakby tak spojrzeć to mam bliskich z którymi mogę porozmawiać, ale nie o wszystkich sprawach. Siedzą mi gdzieś z tyłu głowy myśli na które chciałabym znaleźć rozwiązanie, ale jak na teraz nie mam takiej osoby, której mogłabym zawierzyć absolutnie wszystko co mi się po głowie kołacze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Psychoterapeuta albo ksiądz (na spowiedzi).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
7 minut temu, Gość Gość napisał:

Psychoterapeuta albo ksiądz (na spowiedzi).


Wiesz, ze mną ok raczej. Chociaż psychoterapeuta mógłby coś też podpowiedzieć. Chodzi o bliskie osoby. Ksiądz? Nie żartuj. Sytuacja wygląda tak, że za dużo mam na swoich barkach i zadowolić wszystkich wokół moim kosztem to już stanowczo za dużo. A jak na teraz zmienić tego nie mogę. Ot, problemy.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ja nawet poiedzmy miałam komuś komu mogłam się zwierzyć, ale zerwałam tę znajomość. Za każdym razem jak mówiłam za dużo o sobie to czułam się źle. Jakbym sie rozebrała przed kimś. I w ten sposób jak miałam jakiś problem to zamiast lepiej się poczuć mówiąc o tym to pogarszało mi się samopoczucie. Dlatego stwierdziłam, ze przyjaciel mi juz niepotrzebny tym bardziej, że nigdy nie spotkamy osoby identycznej jak my. Nawet w 80% nie będzie takiej osoby. Zawsze wyjdzie coś co nas poróżni, co sprawi że druga osoba nie mając naszego problemu nas nie zrozumie albo zrozumie, ale będzie się czuła w duchu lepsza. To nie jest coś co sprawia, że spoufalanie z kimkolwiek ma sens.

Dodam jeszcze że kazdy jest przyjacielem dopóty dopóki nie zajdą jakieś określone okolicznosci. Życie jest bezwzględne, a ludzie jeszcze bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
17 minut temu, Gość gość napisał:

Ja nawet poiedzmy miałam komuś komu mogłam się zwierzyć, ale zerwałam tę znajomość. Za każdym razem jak mówiłam za dużo o sobie to czułam się źle. Jakbym sie rozebrała przed kimś. I w ten sposób jak miałam jakiś problem to zamiast lepiej się poczuć mówiąc o tym to pogarszało mi się samopoczucie. Dlatego stwierdziłam, ze przyjaciel mi juz niepotrzebny tym bardziej, że nigdy nie spotkamy osoby identycznej jak my. Nawet w 80% nie będzie takiej osoby. Zawsze wyjdzie coś co nas poróżni, co sprawi że druga osoba nie mając naszego problemu nas nie zrozumie albo zrozumie, ale będzie się czuła w duchu lepsza. To nie jest coś co sprawia, że spoufalanie z kimkolwiek ma sens.

Dodam jeszcze że kazdy jest przyjacielem dopóty dopóki nie zajdą jakieś określone okolicznosci. Życie jest bezwzględne, a ludzie jeszcze bardziej.

Zgadzam się z Tobą. Kiedyś myślałam o psychologu też. Nawet dawno temu byłam. Znacznie lepiej się poczułam. Nie osądza, nie daje gotowego rozwiązania tylko zadaje króciutkie pytania a człowiek jakoś sam wpada na rozwiązanie problemu. Też wydaje mi się, że takie opcje są najwłaściwsze niż jakaś przyjaciółka czy chociażby ktoś z rodziny. Ktoś postronny, ktoś kto nie ocenia i wiesz, że nie będzie Ci glupio wiedząc, że wie o Tobie prawie wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Nie dziwię się, że spotykamy czasami „dziwakow”, ktorzy zwierzaja sie obcym np.w pkp, bo czasem latwiej obcym niz narazac sie, ze twoje problemy znajomi przekaza dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
20 godzin temu, DANIEL napisał:

Jedyną osobą której mogę wszystko powiedzieć jest moja żona i szczerze bardzo dobrze mi z tym. Mam sporo przyjaciół do wyjazdu na wakacje, sobotniego grilla czy weekendowy wypad na kajaki. Ale tylko żonie mogę naprawdę zaufać, i już wiele razy się o tym przekonałem w najgorszych chwilach. 

Zazdroszczę takiego związku (tak po ludzku) mój mąż praktycznie o niczym mi nie mówi zawsze trzeba z niego wszystko wyciągać a mnie też nawet nie pyta co tam u mnie jak mi minął dzień itp.... Żal ściska serce a wkoło też nie ma komu się wyzalic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Effka
15 minut temu, Gość Gosc napisał:

Zazdroszczę takiego związku (tak po ludzku) mój mąż praktycznie o niczym mi nie mówi zawsze trzeba z niego wszystko wyciągać a mnie też nawet nie pyta co tam u mnie jak mi minął dzień itp.... Żal ściska serce a wkoło też nie ma komu się wyzalic

Rzeczywiście życie z zamkniętą w sobie osobą jest trudne. „Praktykowałam” to przez 8 lat.

Może warto pójść na terapię dla par jako taki krok ostateczny?

Może ktoś pomoże mężowi, takie zamykanie się w sobie skądś się bierze

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
33 minuty temu, Gość Gosc napisał:

Zazdroszczę takiego związku (tak po ludzku) mój mąż praktycznie o niczym mi nie mówi zawsze trzeba z niego wszystko wyciągać a mnie też nawet nie pyta co tam u mnie jak mi minął dzień itp.... Żal ściska serce a wkoło też nie ma komu się wyzalic

Oboje mieliśmy dużo problemów w domach od samego początku naszej znajomosci, i może dlatego stanowilismy dla siebie oparcie. Praktycznie po kilku miesiącach mieszkalismy razem i na swoim dzięki czemu szybko musielismy nauczyć się na sobie polegać. Oboje mamy raczej spokojne charaktery co się przydaje w trudnych momentach. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja tak mam.. Ogólnie chyba mam już depresję przez to. Z rodziny nie mam z kim pogadać, mama za granicą, ojciec odszedł od nas dawno. Dwie siostry jedna totalnie ma nas w tyle a druga zawsze odrazu ocenia lub dla niej przesadzasz. Miałam przyjaciółki ale już nie mam przynajmniej nie psychicznie bo one odkąd wszystkie urodziły dzieci to straciły jakoś rozum. Są tylko trzy tematu pierwszy porady dla mamy, drugi podziwianie zdjęć ich pociech i celenrowanie kolejnej miesięcznicy dziecka trzeci data spotkania na którym gada się tylko na temat dzieci. Nawet mój facet ciągle zajęty nie gadamy wcale na ważne tematy no on nie ma czasu. 

Chodzę na siłownię, oglądam seriale, czytam książki ale samotność mnie dobija. Mam 30 lat i nie mam nawet gdzie poznać jakiś znajomych 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
22 godziny temu, Gość Gosc napisał:

Zgadzam się z Tobą. Kiedyś myślałam o psychologu też. Nawet dawno temu byłam. Znacznie lepiej się poczułam. Nie osądza, nie daje gotowego rozwiązania tylko zadaje króciutkie pytania a człowiek jakoś sam wpada na rozwiązanie problemu. Też wydaje mi się, że takie opcje są najwłaściwsze niż jakaś przyjaciółka czy chociażby ktoś z rodziny. Ktoś postronny, ktoś kto nie ocenia i wiesz, że nie będzie Ci glupio wiedząc, że wie o Tobie prawie wszystko.

Musiałaś trafić na dobrego psychologa. Ja byłam u dwóch i każdy to co mówię skomentował w sposób niekonstruktywny. Jedna sprowadziła sens mojego życia do tego by sie za rodzenie dzieci wziąć, a nie smęcić, sprowadziła moją rodzinę do monotematycznych, meczących ludzi tylko dlatego, że postanowiliśmy wspólnie poszukać pomocy w związku z alkoholizmem ojca. Inna psycholog stwierdziła, że skoro znalazłam się u psychologa to znaczy, że mam skrzywione postrzeganie ludzi, a ludzie są dobzi. Jak ktoś mnie na lał mi na glowe to wmawiano mi że deszcz pada. Po prostu już sam fakt, że zdecydowałam sie iść do psychologa oznaczał dla nich, że nie należy uważać tego co mówię za wiarygodne. Coś co sie stosuje wobec ludzi ubezwłasnowolnionych. Trzecia psycholog mój wywód skwitowała, że idzie wiosna i to wg mnie miało rozwiązać wszystkie moje problemy. Czwarta pisała na komputerze trakcie gdy mówiłam. Gdy zobaczyła że czuję się niezręcznie powiedziała, że przeprasza, ale ma coś ważnego do wypełnienia.

 Złe mam bardzo zdanie o psychologach. Trzeba mieć wielkie szczęście, żeby nie wyjść z tych spotkań bardziej ogłupionym i w gorszej kondycji psychicznej niż sie weszło. Taki "psycholog", który nie zalicza sie do tych dobrych czyli większość potrafi zaszkodzić tylko, nie mówiąc już o straconym cennym czasie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×