Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Roma

Chcę, żeby to trwało

Polecane posty

Gość Roma

Witajcie,

utkwiłam w sidłach romansu, który już się skończył, a mnie mimo to pali i ssie z tęsknoty za intymnością z kochankiem.

Znamy się kilka lat, zawsze dobrze się dogadywaliśmy, zawsze spotykaliśmy się w gronie wspólnych znajomych, on jest wspólnym kolegą moim i mojego partnera. Od zawsze podobał mi się fizycznie (chyba jedyny taki facet w moim życiu, że przez tyle lat nie potrafiłam na niego patrzeć normalnie), później się dowiedziałam, że ja jemu też. Byłam w stałym związku i nie mieściło mi się w głowie, że mogłabym zdradzić partnera, więc nigdy do niczego nie doszło. Niestety od dłuższego czasu w moim związku dzieje się bardzo źle i kilkanaście tygodni temu wyszło tak, że poszliśmy do łóżka. Po pierwszej spontanicznej nocy byłam przerażona, nie wiedziałam jak się zachować, dopiero po kilku dniach milczenia oboje daliśmy sobie znać, że chcemy żeby to trwało. Uciekłam w ten romans, bo po pierwszej nocy poczułam się chciana, atrakcyjna, ktoś na mnie patrzył z zainteresowaniem i słuchał co mówię, doceniał wysiłki i chwalił za osiągnięcia. Od początku umawialiśmy się na seks i przyjaźń, bez zaangażowania emocjonalnego. Spotykaliśmy się w hotelach, u niego, czasami całowaliśmy się w samochodzie, organizowaliśmy wyjścia ze znajomymi tak, żeby mieć chociaż 10 minut dla siebie przed albo po, pisaliśmy ze sobą od pobudki do pójścia spać. O wszystkim. Poza seksem nawiązała się między nami przyjaźń, a rozmowy z nim pomagały mi znieść kolejne kłótnie z moim partnerem. Sam seks był świetny, po kilku latach mocno średniego seksu z moim facetem w końcu poznałam co to znaczy satysfakcja w łóżku.

Na początku było tak, że to ja zabiegałam o częstsze spotkania, pod - jak się okazało - koniec, z jego strony było już więcej zaangażowania, sam proponował spotkania i inicjował kontakt. Ostatnie dwa razy były wyłącznie jego inicjatywą. Musieliśmy to skończyć szybciej niż chcieliśmy, anulować wspólne plany na najbliższy okres, bo stało się coś, co rzuciło cień podejrzeń, że coś między nami jest. A dokładnie, to on postanowił o końcu, bo się bał, że to się wyda i wśród naszych znajomych ja wyjdę na ku...,a on na ch..., który dobrał się do dziewczyny dobrego kumpla. I niby ja też dostrzegam to ryzyko i jego konsekwencje, a jednak nie mogę się pogodzić z tym końcem. Chciałabym to ciągnąć, tylko lepiej się kamuflować. On mnie wprost hamuje, mówi, że nie zmieni zdania, że to koniec. Z drugiej strony, mimo to pozwala mi pisać do siebie jakieś mocno zaprawione erotyzmem rzeczy. Zdarzyło się, że napisał mi gdzie będzie, wiedząc, że jestem w okolicy i pewnie podjadę. Dalej ze sobą dużo piszemy, dalej spotykamy się po kryjomu na kawę albo na jedzenie. Na ostatniej imprezie całował mnie po pijaku kiedy nikt nie widział, kilka dni później kiedy położyłam mu w samochodzie rękę na udzie, kazał mi ją zabrać dopiero po dłuższej chwili, jakby dopiero sobie przypomniał, że miałam jej tam nie kłaść. Widzę, że dalej patrzy na mnie jak na kobietę, mowa ciała mówi sama za niego, choć on twierdzi, że w jego głowie jestem znowu tylko koleżanką/przyjaciółką. Zresztą, nie wierzę, że facet, który kilkanaście dni temu o 8 rano wyciągnął mnie z domu z zaproszeniem do siebie na "kawę", któremu kilkanaście dni wcześniej  zmieniał się ton głosu kiedy mnie trzymał w ramionach, któremu waliło serce i przyspieszał oddech i który cały drżał, nagle tak o wyłączył to pożądanie. Jeszcze dzień po tym zdarzeniu, które wszystko zepsuło, pisaliśmy o kolejnej nocy w hotelu, dopiero dzień później dotarło do nas, że to się może wydać. Moim zdaniem on się przestraszył własnego postępującego zaangażowania emocjonalnego i tego że rozwali mój związek, i dlatego skorzystał z okazji żeby to skończyć, zwłaszcza że podczas rozmowy o tym końcu powiedział, że tak będzie dla nas obojga lepiej bo to mogłoby eskalować. Nie wyjaśnił niestety, co dokładnie miałoby eskalować, mogę się tylko domyślać co miał na myśli.

Nie uniknę kontaktu z nim, zresztą nie chcę przekreślać wieloletniej znajomości tylko przez to, że kilka razy ze sobą spaliśmy. Jedynie chciałabym móc znowu pójść z nim do łóżka albo wyleczyć się z myśli o tym. A to może być trudne, bo napięcie seksualne trwało kilka lat i w obecnej sytuacji, to wolałabym chyba nigdy się nie dowiedzieć jak to by było, tylko dalej na niego patrzeć z daleka. Dodam tylko, że pary z nas nigdy nie będzie, bo nie pasujemy do siebie, nawet po rozstaniu z partnerem wolę być sama i  się z nim na luzie spotykać, niż związać z nim.

A mój związek naprawdę umiera, podjęliśmy już decyzję o rozstaniu, niezależnie od tego romansu, o którym mój partner zresztą nie wie. Ten romans tylko mnie utwierdził w przekonaniu, że nie jestem szczęśliwa w tym związku.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×