Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zwykły facet

Co jej się stało? Zmiana kobiety przed 50-tką.

Polecane posty

Gość Zwykły facet

Dzień dobry,

Mam prośbę o radę. Nie bardzo wiem jak się zachować i co zrobić.

Mam żonę od 16 lat. Oboje za dwa lata skończymy 50 lat. Zmieniła się w ciągu ostatnich paru lat tak, że nie bardzo potrafię sobie wytłumaczyć o co chodzi.

Moja żona to bardzo zaradna kobieta. Dobrze wykształcona, zawsze dawała sobie radę w biznesie. To dlatego tak mnie pociągała. Zresztą to wszystko nas zbliżyło. Rozumieliśmy się bez słów, niemalże znaliśmy się na wskroś choć dopiero się poznaliśmy. Mieszkaliśmy razem w dwóch miastach. Przez większość naszego związku byłem menedżerem i zarabiałem nieźle. Żona tak samo. W pewnym momencie u mnie zaczęło się gorzej powodzić. Od ośmiu lat zarabiam mniej od niej. Mniej więcej sześć lat temu zaczęło się poniżanie. Najpierw delikatne przytyki potem wyrzuty a ostatnio... ostatnio musiałem się wyprowadzić do wynajętego mieszkania. Pracuję, nie zarabiam kokosów. Poza tym piorę, sprzątam, gotuję często, prasuję, zajmuję się ogrodem (działka 1000 m2 - jest co robić). W sumie wszystkim co powinien robić facet. Nie mam z tym problemu i nigdy nie miałem. Trzeba coś zrobić to to robię. Jak widzę naczynia w zmywarce to ją opróżniam, widzę wysuszone pranie - prasuję. Trawnik, opryski drzew, nasadzenia, elektryka w domu, hydraulika, mycie okien. Robię wszystko. Jeszcze zajmuję się dzieckiem. Z rana śniadanie gdy idzie na autobus do szkoły. Na zajęcia dodatkowe zawsze wożę i odbieram go ja. I ciągle mało. "Ogarnij się, nic nie robisz, domyśl się co jeszcze, tyle spraw nie zrobionych do końca, zacznij zachowywać się jak mężczyzna. I wiele, wiele innych. Zaznaczę, że sam jestem niekonfliktowy. Nie lubię się kłócić, nie krzyczę prawie nigdy. Pilnuję się z przekleństwami. Nie jestem bez winy bo w pewnym momencie zacząłem więcej pić alkoholu. To nie tak aby zalewać się w trupa ale to był mój sposób na rozluźnienie się. Będąc wstawiony nigdy nie byłem agresywny ani wulgarny. Nigdy nie podniosłem ręki na syna czy żonę. Po prostu grzecznie szedłem spać. Seks zawsze był udany i nigdy nie usłyszałem, że chciałaby czego innego niż zwykle robimy. Akurat to był jedyny element wspólnego życia, na który nie narzekała.

Później zaczęły się wyrzuty i oskarżenia o alkoholizm. Był moment, że w to wierzyłem. Ale nagle nadszedł taki dzień, że po całym dniu pomocy żonie w jakimś jej głupim idee fix (a ma ich sporo - wymyśla, ja robię, załatwiam, ona opowiada wszystkim całymi latami jak to bardzo męczące było dla niej) wypiłem chyba zbyt dużo. Ona zawsze wie gdy wypiję nawet piwo bo to podobno po mnie widać. Nie przeczę. Znamy się dwadzieścia lat. Kazała mi się wynosić z domu. Przez tydzień mieszkałem w hotelu. Potem w wynajętym mieszkaniu. I tak już rok. Mój syn ma 11 lat i przez te ciągłe ataki na mnie widzę, że mnie kocha ale też widzę, że nie do końca mnie szanuje. Przez cały czas robię co mogę aby im pomagać. W sumie cały czas to samo tylko na noc wracam do mieszkania. Było kilkanaście momentów w ciągu roku kiedy wylądowaliśmy w łóżku. Było naprawdę OK. Tak jak lubimy. Ale później, parę dni później znowu wrzaski o pierdoły i "wynoś się". 

I teraz naszła mnie taka myśl. Może dać sobie spokój. Może jakoś odpuścić i spróbować być samemu albo starać się zbudować coś od nowa. Ale są trzy problemy. Pierwszy jest taki, że kocham moją żonę. Choć teraz ma prawie pięćdziesiąt lat i w paru miejscach sporo jej przybyło ja widzę ją taką jak się poznaliśmy. Nie zauważam zmarszczek, nadwagi, dodatkowych znamion, które się pojawiają z wiekiem. Bardzo mi się podoba i jej pragnę. Bardziej niż kogokolwiek na świecie. Czasem próbuję się zmusić aby ją znienawidzić. Tyle złych rzeczy mi powiedziała że pewnie odpowiada za 75% paskudztw, które w życiu słyszałem pod swoim adresem. I nie chcę nikogo innego. Ale też nie chcę aby tak było jak jest. Czasem myślę sobie żeby poznać kogoś innego kto będzie potrafił mnie docenić. Ja naprawdę nie chcę dużo. Jakieś przelotne przytulenie, uśmiech czy dobre słowo. Takie ludzkie ciepło. Ale też wiem, że nowy związek nie oznacza zapomnienia o starych problemach. Oznacza on że do starych problemów dojdą nowe bo stając się częścią życia nowej osoby zaczynach w nim uczestniczyć. I taki jestem rozbity. A po trzecie mam prawie 50 lat. Może ktoś z Was przeżył coś podobnego albo wie ze słyszenia jak sobie poradzić.

Naprawdę nie chciałbym nic zmieniać ale jednocześnie chciałbym zmienić wszystko. Przed ślubem miałem kilka fajnych hobby. Muzyka, modelarstwo. Jakoś to zostawiłem widząc, że moja żona uważa to za niewarte zainteresowania. Zaznaczam też, że nie mam brzucha piwnego, lubię spacerować, wyjeżdżać w różne miejsca. Siedzieć przy kominku i czytać książki. Ale tak naprawdę to potrzebuję ciepła drugiej osoby i spokoju. Czy to za dużo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
10 minut temu, Gość Zwykły facet napisał:

Dzień dobry,

Mam prośbę o radę. Nie bardzo wiem jak się zachować i co zrobić.

Mam żonę od 16 lat. Oboje za dwa lata skończymy 50 lat. Zmieniła się w ciągu ostatnich paru lat tak, że nie bardzo potrafię sobie wytłumaczyć o co chodzi.

Moja żona to bardzo zaradna kobieta. Dobrze wykształcona, zawsze dawała sobie radę w biznesie. To dlatego tak mnie pociągała. Zresztą to wszystko nas zbliżyło. Rozumieliśmy się bez słów, niemalże znaliśmy się na wskroś choć dopiero się poznaliśmy. Mieszkaliśmy razem w dwóch miastach. Przez większość naszego związku byłem menedżerem i zarabiałem nieźle. Żona tak samo. W pewnym momencie u mnie zaczęło się gorzej powodzić. Od ośmiu lat zarabiam mniej od niej. Mniej więcej sześć lat temu zaczęło się poniżanie. Najpierw delikatne przytyki potem wyrzuty a ostatnio... ostatnio musiałem się wyprowadzić do wynajętego mieszkania. Pracuję, nie zarabiam kokosów. Poza tym piorę, sprzątam, gotuję często, prasuję, zajmuję się ogrodem (działka 1000 m2 - jest co robić). W sumie wszystkim co powinien robić facet. Nie mam z tym problemu i nigdy nie miałem. Trzeba coś zrobić to to robię. Jak widzę naczynia w zmywarce to ją opróżniam, widzę wysuszone pranie - prasuję. Trawnik, opryski drzew, nasadzenia, elektryka w domu, hydraulika, mycie okien. Robię wszystko. Jeszcze zajmuję się dzieckiem. Z rana śniadanie gdy idzie na autobus do szkoły. Na zajęcia dodatkowe zawsze wożę i odbieram go ja. I ciągle mało. "Ogarnij się, nic nie robisz, domyśl się co jeszcze, tyle spraw nie zrobionych do końca, zacznij zachowywać się jak mężczyzna. I wiele, wiele innych. Zaznaczę, że sam jestem niekonfliktowy. Nie lubię się kłócić, nie krzyczę prawie nigdy. Pilnuję się z przekleństwami. Nie jestem bez winy bo w pewnym momencie zacząłem więcej pić alkoholu. To nie tak aby zalewać się w trupa ale to był mój sposób na rozluźnienie się. Będąc wstawiony nigdy nie byłem agresywny ani wulgarny. Nigdy nie podniosłem ręki na syna czy żonę. Po prostu grzecznie szedłem spać. Seks zawsze był udany i nigdy nie usłyszałem, że chciałaby czego innego niż zwykle robimy. Akurat to był jedyny element wspólnego życia, na który nie narzekała.

Później zaczęły się wyrzuty i oskarżenia o alkoholizm. Był moment, że w to wierzyłem. Ale nagle nadszedł taki dzień, że po całym dniu pomocy żonie w jakimś jej głupim idee fix (a ma ich sporo - wymyśla, ja robię, załatwiam, ona opowiada wszystkim całymi latami jak to bardzo męczące było dla niej) wypiłem chyba zbyt dużo. Ona zawsze wie gdy wypiję nawet piwo bo to podobno po mnie widać. Nie przeczę. Znamy się dwadzieścia lat. Kazała mi się wynosić z domu. Przez tydzień mieszkałem w hotelu. Potem w wynajętym mieszkaniu. I tak już rok. Mój syn ma 11 lat i przez te ciągłe ataki na mnie widzę, że mnie kocha ale też widzę, że nie do końca mnie szanuje. Przez cały czas robię co mogę aby im pomagać. W sumie cały czas to samo tylko na noc wracam do mieszkania. Było kilkanaście momentów w ciągu roku kiedy wylądowaliśmy w łóżku. Było naprawdę OK. Tak jak lubimy. Ale później, parę dni później znowu wrzaski o pierdoły i "wynoś się". 

I teraz naszła mnie taka myśl. Może dać sobie spokój. Może jakoś odpuścić i spróbować być samemu albo starać się zbudować coś od nowa. Ale są trzy problemy. Pierwszy jest taki, że kocham moją żonę. Choć teraz ma prawie pięćdziesiąt lat i w paru miejscach sporo jej przybyło ja widzę ją taką jak się poznaliśmy. Nie zauważam zmarszczek, nadwagi, dodatkowych znamion, które się pojawiają z wiekiem. Bardzo mi się podoba i jej pragnę. Bardziej niż kogokolwiek na świecie. Czasem próbuję się zmusić aby ją znienawidzić. Tyle złych rzeczy mi powiedziała że pewnie odpowiada za 75% paskudztw, które w życiu słyszałem pod swoim adresem. I nie chcę nikogo innego. Ale też nie chcę aby tak było jak jest. Czasem myślę sobie żeby poznać kogoś innego kto będzie potrafił mnie docenić. Ja naprawdę nie chcę dużo. Jakieś przelotne przytulenie, uśmiech czy dobre słowo. Takie ludzkie ciepło. Ale też wiem, że nowy związek nie oznacza zapomnienia o starych problemach. Oznacza on że do starych problemów dojdą nowe bo stając się częścią życia nowej osoby zaczynach w nim uczestniczyć. I taki jestem rozbity. A po trzecie mam prawie 50 lat. Może ktoś z Was przeżył coś podobnego albo wie ze słyszenia jak sobie poradzić.

Naprawdę nie chciałbym nic zmieniać ale jednocześnie chciałbym zmienić wszystko. Przed ślubem miałem kilka fajnych hobby. Muzyka, modelarstwo. Jakoś to zostawiłem widząc, że moja żona uważa to za niewarte zainteresowania. Zaznaczam też, że nie mam brzucha piwnego, lubię spacerować, wyjeżdżać w różne miejsca. Siedzieć przy kominku i czytać książki. Ale tak naprawdę to potrzebuję ciepła drugiej osoby i spokoju. Czy to za dużo?

nie, nie za duzo ale robisz zdecydowanie za dużo , pogadaj z żoną o swoich potrzebach i rozsterkach,żalach rozmowa jest konieczna, nie jedna takiego 'chłopa' jak Ty nosiłaby na rękach;) Twoja żona to materialistka i hetera, masz pecha:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oman

Jesteś zdecydiwanie za dobry! Zmienić żonę i to szybko, szkoda reszty życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwykły facet

Próbowałem rozmawiać. Od zawsze. I ciągle słyszę "ja robię więcej więc weź się do roboty". Zna moje potrzeby i rozterki. Chyba wszystko jej już powiedziałem. Co uważam za złe w naszym związku, co powinniśmy zmienić. I odpowiedź jest zawsze taka sama: "ja nie mam sobie nic do zarzucenia to Ty powinieneś się zmienić". A ja już nie wiem jak się zmieniać. Czego nie widzę to nie widzę. Czego nie wiem to nie jestem w stanie zrobić. Najciekawsze jest to, że moi teściowie są zszokowani jej zachowaniem. Uważam, że są bardziej po mojej stronie. I też mi mówią "rozmawiajcie". Tylko że nie bardzo jest już o czym. Nienawidzę zmian. Każdy ma swoje wady. Każdy powinien wysłuchać drugiej strony na swój temat. I wtedy zdecydować co robić. Ale tutaj jest mur. Wiem, że nikogo nie ma, że nie myśli o nowym facecie. Ale mimo to tak jakby nie chciała być ze mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Love it

A mnie się wydaje że Twoja żona przechodzi menopauze i dlatego jest taka nieznośna...:classic_sleep:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eleo

Kobieta weszła pewnie w okres menopauzy i hormony ją rozwalają. Pogadaj delikatnie, może wizyta u dobrego lekarza, trochę zrozumienia bedzie z Twojej strony konieczne. Niektóre kobiety bardzo cięzko to przechodzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysl

skoro zona ciebie nie szanuje to nie mzoe kochac jedno wyklucza drugie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośc

Szkoda mi Ciebie autorze. Spróbuj zrobić strajk. Tak żeby żona odczuła ile Ci zawdzięcza. Nie przychodź jej pomagać i być podnóżkiem przez kilka dni. Ona wtedy zobaczy jak wiele traci a Ty też ocenisz siebie czy dobrze Ci z tym. Czy dasz rade samodzielnie żyć? Chyba jesteś troche za miękki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pio
6 minut temu, Gość Eleo napisał:

Kobieta weszła pewnie w okres menopauzy i hormony ją rozwalają. Pogadaj delikatnie, może wizyta u dobrego lekarza, trochę zrozumienia bedzie z Twojej strony konieczne. Niektóre kobiety bardzo cięzko to przechodzą.

Oj taka biedna.. Całe życie się dla niej stara, poświęca i dalej ma w to brnac jeszcze bardziej się starając i ponizajac? Nie, zwyczajnie się rozstan, ona woli kasę nie ciepłego i dobrego faceta. Nie daj się dalej niszczyć 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
49 minut temu, Gość Zwykły facet napisał:

Dzień dobry,

Mam prośbę o radę. Nie bardzo wiem jak się zachować i co zrobić.

Mam żonę od 16 lat. Oboje za dwa lata skończymy 50 lat. Zmieniła się w ciągu ostatnich paru lat tak, że nie bardzo potrafię sobie wytłumaczyć o co chodzi.

Moja żona to bardzo zaradna kobieta. Dobrze wykształcona, zawsze dawała sobie radę w biznesie. To dlatego tak mnie pociągała. Zresztą to wszystko nas zbliżyło. Rozumieliśmy się bez słów, niemalże znaliśmy się na wskroś choć dopiero się poznaliśmy. Mieszkaliśmy razem w dwóch miastach. Przez większość naszego związku byłem menedżerem i zarabiałem nieźle. Żona tak samo. W pewnym momencie u mnie zaczęło się gorzej powodzić. Od ośmiu lat zarabiam mniej od niej. Mniej więcej sześć lat temu zaczęło się poniżanie. Najpierw delikatne przytyki potem wyrzuty a ostatnio... ostatnio musiałem się wyprowadzić do wynajętego mieszkania. Pracuję, nie zarabiam kokosów. Poza tym piorę, sprzątam, gotuję często, prasuję, zajmuję się ogrodem (działka 1000 m2 - jest co robić). W sumie wszystkim co powinien robić facet. Nie mam z tym problemu i nigdy nie miałem. Trzeba coś zrobić to to robię. Jak widzę naczynia w zmywarce to ją opróżniam, widzę wysuszone pranie - prasuję. Trawnik, opryski drzew, nasadzenia, elektryka w domu, hydraulika, mycie okien. Robię wszystko. Jeszcze zajmuję się dzieckiem. Z rana śniadanie gdy idzie na autobus do szkoły. Na zajęcia dodatkowe zawsze wożę i odbieram go ja. I ciągle mało. "Ogarnij się, nic nie robisz, domyśl się co jeszcze, tyle spraw nie zrobionych do końca, zacznij zachowywać się jak mężczyzna. I wiele, wiele innych. Zaznaczę, że sam jestem niekonfliktowy. Nie lubię się kłócić, nie krzyczę prawie nigdy. Pilnuję się z przekleństwami. Nie jestem bez winy bo w pewnym momencie zacząłem więcej pić alkoholu. To nie tak aby zalewać się w trupa ale to był mój sposób na rozluźnienie się. Będąc wstawiony nigdy nie byłem agresywny ani wulgarny. Nigdy nie podniosłem ręki na syna czy żonę. Po prostu grzecznie szedłem spać. Seks zawsze był udany i nigdy nie usłyszałem, że chciałaby czego innego niż zwykle robimy. Akurat to był jedyny element wspólnego życia, na który nie narzekała.

Później zaczęły się wyrzuty i oskarżenia o alkoholizm. Był moment, że w to wierzyłem. Ale nagle nadszedł taki dzień, że po całym dniu pomocy żonie w jakimś jej głupim idee fix (a ma ich sporo - wymyśla, ja robię, załatwiam, ona opowiada wszystkim całymi latami jak to bardzo męczące było dla niej) wypiłem chyba zbyt dużo. Ona zawsze wie gdy wypiję nawet piwo bo to podobno po mnie widać. Nie przeczę. Znamy się dwadzieścia lat. Kazała mi się wynosić z domu. Przez tydzień mieszkałem w hotelu. Potem w wynajętym mieszkaniu. I tak już rok. Mój syn ma 11 lat i przez te ciągłe ataki na mnie widzę, że mnie kocha ale też widzę, że nie do końca mnie szanuje. Przez cały czas robię co mogę aby im pomagać. W sumie cały czas to samo tylko na noc wracam do mieszkania. Było kilkanaście momentów w ciągu roku kiedy wylądowaliśmy w łóżku. Było naprawdę OK. Tak jak lubimy. Ale później, parę dni później znowu wrzaski o pierdoły i "wynoś się". 

I teraz naszła mnie taka myśl. Może dać sobie spokój. Może jakoś odpuścić i spróbować być samemu albo starać się zbudować coś od nowa. Ale są trzy problemy. Pierwszy jest taki, że kocham moją żonę. Choć teraz ma prawie pięćdziesiąt lat i w paru miejscach sporo jej przybyło ja widzę ją taką jak się poznaliśmy. Nie zauważam zmarszczek, nadwagi, dodatkowych znamion, które się pojawiają z wiekiem. Bardzo mi się podoba i jej pragnę. Bardziej niż kogokolwiek na świecie. Czasem próbuję się zmusić aby ją znienawidzić. Tyle złych rzeczy mi powiedziała że pewnie odpowiada za 75% paskudztw, które w życiu słyszałem pod swoim adresem. I nie chcę nikogo innego. Ale też nie chcę aby tak było jak jest. Czasem myślę sobie żeby poznać kogoś innego kto będzie potrafił mnie docenić. Ja naprawdę nie chcę dużo. Jakieś przelotne przytulenie, uśmiech czy dobre słowo. Takie ludzkie ciepło. Ale też wiem, że nowy związek nie oznacza zapomnienia o starych problemach. Oznacza on że do starych problemów dojdą nowe bo stając się częścią życia nowej osoby zaczynach w nim uczestniczyć. I taki jestem rozbity. A po trzecie mam prawie 50 lat. Może ktoś z Was przeżył coś podobnego albo wie ze słyszenia jak sobie poradzić.

Naprawdę nie chciałbym nic zmieniać ale jednocześnie chciałbym zmienić wszystko. Przed ślubem miałem kilka fajnych hobby. Muzyka, modelarstwo. Jakoś to zostawiłem widząc, że moja żona uważa to za niewarte zainteresowania. Zaznaczam też, że nie mam brzucha piwnego, lubię spacerować, wyjeżdżać w różne miejsca. Siedzieć przy kominku i czytać książki. Ale tak naprawdę to potrzebuję ciepła drugiej osoby i spokoju. Czy to za dużo?

 

Tak, byłeś po prostu za dobry. Już dawno mnie naszła taka refleksja, że tacy faceci jak Ty mają do niczego żony. Przepraszam, że to piszę ale to moje przemyślenia dotyczące przeżytych lat. Równoznaczne jest to z tym, że wspaniałe kobiety mają za mężów beznadziejnych typów. Nie chcę uogólniać ale tak z zasady się dzieje. Cudny obraz małżeństwa byłby: taki facet jak Ty i kochająca, pełna miłości, czułości i empatii żona. Nie wiem co Ci doradzić, żona już się nie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwykły facet

Czy menopauza nie oznacza braku okresu? Bo jeśli tak to to nie jest to. Okres tygodniowy. Jak w zegarku.

Ostatnio do domu przynoszę swoje własne jedzenie bo usłyszałem, że jem za jej pieniądze, piję jej herbatę/kawę, więc nie piję. Nawet wodę przynoszę ze sobą.

Koszmar. Ale uświadomiłem sobie jedno. Że przez te lata naszego związku i przeprowadzkę do miasta mojej żony nie mam przed kim się wygadać. Jedyne, rozumiejące mnie osoby to teściowie. Ale to chyba jest lekko chore. Tak to tłumię wszystko w sobie, gadam sam ze sobą w samochodzie. Jak kiedyś umawiałem się "na piwo" z kolegami to dzwoniła po godzinie i pytała jak się bawię i kiedy wrócę. Nie lubię też miasta, w którym mieszkam. Poznań jest do dupy. Nie mam tu nikogo mimo, że mieszkam tyle lat. Ale nie chcę być daleko od syna. Uwielbiam tego małego człowieka. Choć ostatnio dzwoni rzadko, esemesuje też nie za często. Brakuje mi go. Dlatego przyjeżdżam do domu aby czasem na nią popatrzeć i być blisko syna. Nawet gdy jest w innym pokoju to wiem, że jest blisko i jest mi trochę lepiej. Ale potem muszę iść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Starsza
4 minuty temu, Gość gośc napisał:

Szkoda mi Ciebie autorze. Spróbuj zrobić strajk. Tak żeby żona odczuła ile Ci zawdzięcza. Nie przychodź jej pomagać i być podnóżkiem przez kilka dni. Ona wtedy zobaczy jak wiele traci a Ty też ocenisz siebie czy dobrze Ci z tym. Czy dasz rade samodzielnie żyć? Chyba jesteś troche za miękki...

Trochę? Całkowicie za miękki, z tej mąki chleba już nie będzie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mew
3 minuty temu, Gość gosc napisał:

 

Tak, byłeś po prostu za dobry. Już dawno mnie naszła taka refleksja, że tacy faceci jak Ty mają do niczego żony. Przepraszam, że to piszę ale to moje przemyślenia dotyczące przeżytych lat. Równoznaczne jest to z tym, że wspaniałe kobiety mają za mężów beznadziejnych typów. Nie chcę uogólniać ale tak z zasady się dzieje. Cudny obraz małżeństwa byłby: taki facet jak Ty i kochająca, pełna miłości, czułości i empatii żona. Nie wiem co Ci doradzić, żona już się nie zmieni.

100% się zgadzam, szkoda życia a jeszcze trochę przed Tobą, jakaś normalna Cię pokocha 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Przechodzi menopauzę dlatego drażliwa jest.Do lekarza niech pójdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Przechodzi menopauzę dlatego drażliwa jest.Do lekarza niech pójdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znawy
2 minuty temu, Gość gość napisał:

Przechodzi menopauzę dlatego drażliwa jest.Do lekarza niech pójdzie.

To żadne usprawiedliwienie, jej problem nie jego. Ja bym ją zostawił, było dobrze jak była kasa a teraz jest źle.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
25 minut temu, Gość Zwykły facet napisał:

Czy menopauza nie oznacza braku okresu? Bo jeśli tak to to nie jest to. Okres tygodniowy. Jak w zegarku.

Nie całkiem. Przestrój hormonalny już może się wcześniej toczyć. Potem nieregularne cykle ale nie koniecznie. Ja np. nie odczułam skutków menopauzy wcale. W ciągu jednego roku 2 razy nie dostałam okresu i za rok koniec miesiączek.Trochę zaburzeń snu było.            

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23 minuty temu, Gość Znawy napisał:

To żadne usprawiedliwienie, jej problem nie jego. Ja bym ją zostawił, było dobrze jak była kasa a teraz jest źle.. 

Tu też masz rację. Chore to jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwykły facet

Tylko jedno pytanie zostało. Jak przestać kochać? Jak patrzeć na kogoś, kto Ci się podoba, kogo pożądasz jak na zło. Jak zmienić w sobie ten cały kierunek i myśli. Chciałbym jej dokopać. Naprawdę. Tak aby cierpiała. Ale jednocześnie nie chcę. W moich marzeniach czeka na wejściu do domu, uśmiecha się jak mnie widzi, przytula mnie i mówi "dobrze że jesteś", "tęskniłam". To jest strasznie trudne mając tyle lat co mam. Jak miałem 20 lat to umawiałem się z masą lasek i nawet gdy nie zdążyłem to zawsze była inna. Przez lata. Ale gdy poczułem to coś to było jak wybuch bomby atomowej. Wszystko. Nie tylko chęć bzykania. Ale taka chęć siedzenia na jednej kanapie. Nawet nie gadania. Tylko bycia i nawet milczenia. I to było to. Znajdujesz się w miejscu, które jest dla Ciebie komfortowe, nie chcesz nic zmieniać. Jesteś i jest Ci dobrze. Jak odwrócisz głowę to widzisz kogoś, kto powoduje, że to miejsce jest prawdziwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 godzinę temu, Gość Zwykły facet napisał:

Mam prośbę o radę. Nie bardzo wiem jak się zachować i co zrobić. 

Do autora:

Żal mi Ciebie.Jesteś za dobry. Jak to się dzieje że dobrzy mężczyźni są tak traktowani i naprzemiennie. Kobiety też. Przykro. Ile kobiet by chciało mieć normalnego ciepłego męża.  I też nie jest im dane.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Misio

Zwykła ...a a nie zwykły facet. Zachowujeszsię jak byłbyś babą a nie facetem. Co się z Tobą dzieje chłopie? Nie mogę tego pojąć. Albo staniesz się stanowczy, ale szanujący swoją żonę, albo będziesz mamisynkiem do 70 siatki. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MOI
28 minut temu, Gość Zwykły facet napisał:

Tylko jedno pytanie zostało. Jak przestać kochać? Jak patrzeć na kogoś, kto Ci się podoba, kogo pożądasz jak na zło. Jak zmienić w sobie ten cały kierunek i myśli. Chciałbym jej dokopać. Naprawdę. Tak aby cierpiała. Ale jednocześnie nie chcę. W moich marzeniach czeka na wejściu do domu, uśmiecha się jak mnie widzi, przytula mnie i mówi "dobrze że jesteś", "tęskniłam". To jest strasznie trudne mając tyle lat co mam. Jak miałem 20 lat to umawiałem się z masą lasek i nawet gdy nie zdążyłem to zawsze była inna. Przez lata. Ale gdy poczułem to coś to było jak wybuch bomby atomowej. Wszystko. Nie tylko chęć bzykania. Ale taka chęć siedzenia na jednej kanapie. Nawet nie gadania. Tylko bycia i nawet milczenia. I to było to. Znajdujesz się w miejscu, które jest dla Ciebie komfortowe, nie chcesz nic zmieniać. Jesteś i jest Ci dobrze. Jak odwrócisz głowę to widzisz kogoś, kto powoduje, że to miejsce jest prawdziwe. 

Widocznie szala jeszcze się nie przeważyła. Przyjdzie taki moment to przestaniesz kochać.Albo kimś się zauroczysz z wzajemnością.Wszystkiego dobrego 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta39

Moze terapia malzenska by cos tu pomogla. Porozmawiaj z zona o tym. A jak powie ze to glupoty to moze z tesciami. Moze oni cos wskuraja u niej. 

Duzo kobiet chcialoby miec dobrego i kochajacego meza. Zgadzam sie z poprzednikami ze czest tak jest ze fajny facet ma niefajna kobiete i fajna kobieta ma niefajnego faceta. Ciezko zrozumiec jsk to sie dzieje. Ale chyba to musi byc na zasadzie przyciaganie przeciwienstw. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta39

I zapomnialam dodac ze jak zdecydujesz ze chcesz miec przerwe od zwiazku to skontaktuj sie z psychologiem zeby przez to przejsc bo bedzie Ci ciezko. Zeby zapomniec. 

I ta rada co ktos tu pisal zeby byc meskim i stanowczym. To dobra rada. To tez moze podzialac. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Niestety, ale jak facet zarabia dużo mniej, to nie jest atrakcyjny. Koszeniem trawy nawet 30 razy dziennie tego nie nadrobisz. Ani innymi prostymi pracami, które można komuś zlecić czy opieką nad prawie nastoletnim dzieckiem. Do tego jeszcze picie i babka czuje pogardę. I nie musisz być wcale agresywny po alkoholu, ochlejstwo samo w sobie jest nieznośne. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sadm

Ona straciła do Ciebie szacunek, byłeś na jej każde zawołanie, jest coś takiego w kobietach że świadomie lub nie robią z faceta pantoflarza a potem tracą do niego szacunek, znajdź sobie szczupłą babkę, to szybko zyskasz w oczach żony. Koniecznie wróć do hobby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MOI

Mieszkasz osobno. Po co żonie pomagasz? Przyjdź do syna, z nim pobądź. Do siebie też go możesz zabrać na weekend. Ona Cię nienawidzi. Z tego co czytam w bloku mieszka z synem. Co tam jest do roboty?Jej nic nie rób. Trochę godności 🙂  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MOI
17 minut temu, Gość Gość napisał:

Niestety, ale jak facet zarabia dużo mniej, to nie jest atrakcyjny. Koszeniem trawy nawet 30 razy dziennie tego nie nadrobisz. Ani innymi prostymi pracami, które można komuś zlecić czy opieką nad prawie nastoletnim dzieckiem. Do tego jeszcze picie i babka czuje pogardę. I nie musisz być wcale agresywny po alkoholu, ochlejstwo samo w sobie jest nieznośne. 

Jej się też może noga podwinąć. Autor nie siedzi na bezrobociu. Nie pisze że alkoholikiem jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Babja
7 godzin temu, Gość MOI napisał:

Widocznie szala jeszcze się nie przeważyła. Przyjdzie taki moment to przestaniesz kochać.Albo kimś się zauroczysz z wzajemnością.Wszystkiego dobrego 🙂 

Zgadzam się, jest tyle fajnych kobiet na swiecie, które Cię docenia 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×