Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lphj

Czy jedziecie na wigilię na gotowe czy pomagacie

Polecane posty

Gość Lphj

przy przygotowaniach? Brzydzi mnie to że tylu młodych ludzi jedzie na gotowe i nie przygotuje nawet głupiej jednej potrawy. Nie wiem co będzie z tym krajem jak wszędzie takie śmierdzące lenie. Jeszcze trzeba czekać czy tacy łaskawie się nie spóźnia. Często to pary bez dzieci koło 30tki albo po 30tce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

A ja jak organizuje wigilie to nie chce zeby ktoś cokolwiek przynosił do jedzenia. Ja zapraszam,orgamizuje i robie wszystko sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ani jedno ani drugie. Właśnie wróciłam z pracy, mąż będzie za godzinę i robimy sobie spokojny wieczór przy grzanym winku i Wiedzminie 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Robie wigilię u siebie j wszyscy przyjeżdżają. Nie lubię jezdzic w "gosci", dzis odpiórkuje wszystkich i dwa dni wolnego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aga
3 godziny temu, Gość Lphj napisał:

przy przygotowaniach? Brzydzi mnie to że tylu młodych ludzi jedzie na gotowe i nie przygotuje nawet głupiej jednej potrawy. Nie wiem co będzie z tym krajem jak wszędzie takie śmierdzące lenie. Jeszcze trzeba czekać czy tacy łaskawie się nie spóźnia. Często to pary bez dzieci koło 30tki albo po 30tce.

Hahah hahahahha hahahahha jak ci źle to siedź w domu przed tv z dziećmi na kolanach 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja przygotowuje, ale ja lubi gości czy to rodzinę czy znajomych, lubię mieć pełny dom 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja szykowalam, za rok jadę na urlop 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamya

Zawsze spędzałam święta Bożego Narodzenia z moją rodziną i pomagałam mamie w kuchni. W tamtym roku wyszłam za mąż i pierwszy raz jechałam na gotowe do teściów, bo oboje z mężem byliśmy w pracy do 16:00 i prosto po niej sru 300 kilometrów do jego części rodziny. Nie przywoziłam nic. W tym roku jestem w ciąży i przebywam na zwolnieniu lekarskim, mąż zmienił pracę na zdalną, więc postanowiliśmy wigilię oraz połowę pierwszego dnia świąt spędzić u niego, a resztę u mnie i pojechaliśmy dzień wcześniej, żeby pomóc i tylko kłótnie z tego wyszły, bo się wtrącamy. Przy robieniu sałatki i potem ryb były pretensje, „bo nie tak”, więc mam to w doopie. Na szczęście za rok będziemy już u moich rodziców i na dodatek z dzidziusiem, także luzik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosd&d

Ja upiklam 2 ciasta. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja pomagalam, a w zasadzie wychodziło ze najwięcej robiłam. Apogeum nastąpiło gdy teściowa dzień przed wigilia dostała migreny i nic nie zrobiła, ja po pracy siedziałam pół nocy i od rana w wigilię i szykowalam a potem wszystko do niej zanieslismy. To była ostatnia wigilia poza domem. Następna zrobiłam u siebie dla wszystkich, a potem już tylko dla siebie, meza i dziecka. Do teściowej czy mojej matki idziemy w 1 lub 2 dzień świąt na godzinę na kawę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja w tym roku nie robiłam totalnie nic, bo do żadnej rodziny się nawet nie wybieraliśmy. Pojechaliśmy na święta w góry, do pensjonatu więc nas jeszcze obsługują. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jak

Ja nie zrobiłam zupełnie nic, byliśmy u moich rodziców i rodziców męża. Oczywiście wcześniej zaznaczyłam, ze jeśli trzeba coś pomoc, to żeby dać nam znać :) Nikt niczego nie chciał, wiec jechaliśmy na gotowe. A na miejscu u teściowej się nasłuchaliśmy od teściowej, że siostra męża tyle pomagała, tyle ugotowała  :P ale jestem przyzwyczajona do takich komentarzy, mieszkamy blisko a ci, co mieszkają blisko, zawsze są najgorsi. Szwagierka jest u teściowej raz lub dwa razy do roku i jest ukochanym dzieckiem 😁

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
39 minut temu, Gość Jak napisał:

Ja nie zrobiłam zupełnie nic, byliśmy u moich rodziców i rodziców męża. Oczywiście wcześniej zaznaczyłam, ze jeśli trzeba coś pomoc, to żeby dać nam znać 🙂 Nikt niczego nie chciał, wiec jechaliśmy na gotowe. A na miejscu u teściowej się nasłuchaliśmy od teściowej, że siostra męża tyle pomagała, tyle ugotowała  :P ale jestem przyzwyczajona do takich komentarzy, mieszkamy blisko a ci, co mieszkają blisko, zawsze są najgorsi. Szwagierka jest u teściowej raz lub dwa razy do roku i jest ukochanym dzieckiem 😁

Bo może ona faktycznie ugotowała i pomogła, a ty ograniczyłaś się do tego, żeby powiedzieć, żeby dać znać. Nikt ci znać nie da, bo to tak jakbyś łaskę robiła. A to się załatwia inaczej. Mamo nie piecz ciasta, ja przyniosę. Przyniosę, słyszy mama?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jar
47 minut temu, Gość gość napisał:

Bo może ona faktycznie ugotowała i pomogła, a ty ograniczyłaś się do tego, żeby powiedzieć, żeby dać znać. Nikt ci znać nie da, bo to tak jakbyś łaskę robiła. A to się załatwia inaczej. Mamo nie piecz ciasta, ja przyniosę. Przyniosę, słyszy mama?

Teściowa akurat robi ciasta i je sprzedaje, więc robienie setnego, i tak gorszego od jej ciasta nie miałoby sensu. Siostra gotowała, bo jest weganką i nie tyka typowych wigilijnych potraw, a jeść coś musiała. Gotować nie miałam nawet kiedy, bo byłam w pracy nawet w wigilię. Ale właśnie przez takie sytuacje rozważamy, czy za rok nie zostać po prostu w domu we dwoje, żeby nikt potem nie miał pretensji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jula
3 godziny temu, Gość Jar napisał:

Teściowa akurat robi ciasta i je sprzedaje, więc robienie setnego, i tak gorszego od jej ciasta nie miałoby sensu. Siostra gotowała, bo jest weganką i nie tyka typowych wigilijnych potraw, a jeść coś musiała. Gotować nie miałam nawet kiedy, bo byłam w pracy nawet w wigilię. Ale właśnie przez takie sytuacje rozważamy, czy za rok nie zostać po prostu w domu we dwoje, żeby nikt potem nie miał pretensji.

U mnie też tak było. Zadzwoniłam spytać co przynieść, to odpowiedź, że nic. Dopytywałam „a może sernik upiekę albo to albo tamto?” i zapewnienia, że absolutnie nic. Na miejscu wypominanie jak to X pomogła, narobiła się w kuchni i w ogóle wow. Brak słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obsługa

jak mieszkałam z rodzicami to jest wiadome że  spędzałam święta  w domu.Ale odkąd wyszłam za mąż to ja zapraszam rodziców do siebie na całe święta,mąż zaprasza swoich rodziców.Uważam że jak człowiek zakłada swoją rodzinę to powinien zapraszać swoich rodziców, bo ile lat rodzice mogą wyprawiać święta,do końca życia? Jak nasze dzieci założą rodzinę to też będziemy chodzić z mężem na święta do nich.

U każdego jest inaczej i u każdego są inne tradycje z tym związane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Trzeba być burakiem, aby nic nie przynieść. Wstyd byłoby mi przyjsć bez niczego. To, że prawie każdy odpowie, aby "nic nie rpzynosić" itd. to nie jest zaden argument 😄 Zawsze wypada coś przynieść. A np. ciasta nigdy nie za wiele. 

Tez kiedyś przychodząc w gości, usłyszałam od rodziny, że po co specjalnie piekłam karpatkę itd. , a wrąbali prawie pól karpatki od razu 😄 😄 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość xxx

Wigilie składkowe są najfajniejsze. Każdy zrobi to co umie najlepiej. Moja teściowa barszcz, mama ciasto, szwagierka jakąś rybę a ja uszka, pierogi i rybę w galarecie. Staram się nie przychodzić z pustą ręką do kogoś. Jeśli spotkanie nieformalne to chociaż ciasto albo sałatkę. I tego nauczyłam się od rodziny męża. Nie ma tego kultu urobionej gospodyni. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja zrobilam pierogi, uszka, krokiety, 2 ciasta, resztę tesciowa. Za to męża brat z żoną przyszli na gotowe i na dodatek się spoznili, na komentarz  ich 17 letniej córki że to czy tamto jej mama robi lepsze.Powiedzialam że w następnym roku będą mogly się wykazać i zorganizować wigilie od A do Z A my przykdziemy na gotowe, to się obraziły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
22 godziny temu, Gość Gosc napisał:

Ja pomagalam, a w zasadzie wychodziło ze najwięcej robiłam. Apogeum nastąpiło gdy teściowa dzień przed wigilia dostała migreny i nic nie zrobiła, ja po pracy siedziałam pół nocy i od rana w wigilię i szykowalam a potem wszystko do niej zanieslismy. To była ostatnia wigilia poza domem. Następna zrobiłam u siebie dla wszystkich, a potem już tylko dla siebie, meza i dziecka. Do teściowej czy mojej matki idziemy w 1 lub 2 dzień świąt na godzinę na kawę.

A Twoi rodzice i teściowa nie obrażają się, że tylko na godzinkę? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11 godzin temu, Gość Gość napisał:

Trzeba być burakiem, aby nic nie przynieść. Wstyd byłoby mi przyjsć bez niczego. To, że prawie każdy odpowie, aby "nic nie rpzynosić" itd. to nie jest zaden argument 😄 Zawsze wypada coś przynieść. A np. ciasta nigdy nie za wiele. 

Tez kiedyś przychodząc w gości, usłyszałam od rodziny, że po co specjalnie piekłam karpatkę itd. , a wrąbali prawie pól karpatki od razu 😄 😄 

A mnie wkurfia taka polacka kokieteria.

Niby nie, nie, nie, a potem patrzą wilkiem. Gdzie tu sens? Jesteśmy dorośli i jeżeli pytam co mam zrobić to chcę usłyszeć konkretną odpowiedź.

Moja teściowa też tak za pierwszym razem, zaraz po ślubie "nie, nie, nic, nic" ale ja nie dałam za wygraną i powiedziałam jej żeby nie bawiła się w jakieś grzeczności i kokieterie, bo nie jesteśmy nastolatkami. Konkretnie co mam wziąć, bo jeżeli powie że nic to faktycznie przyjedziemy z niczym tylko ja nie chcę potem siedzieć w kwasie ani wysluchiwać żali. No to powiedziała że jeszcze nie ma uszek. No i super.

Zrobiłam te uszka oraz rybę po grecku bo wiem, że tam się nie robi takiej ryby u mojego męża ale lubią, bo do szwagierki jescze zadzwoniłam. Teść lubi mój sero-makowiec więc też przyniosłam. Potem się okazało, że swoim córkom teściowa wyznaczyła zadania tylko do mnie nie miała śmialosci ale sobie wyjaśniłyśmy, że mowimy wprost i ja nie chcę być traktowana jak jakaś obca. No oczywiście teściowa sama przyznała że to takie z domu wyniesione właśnie kokieterie i teraz już jest spoko z komunikacją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×