Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość On1

Kobiecy pracocholizm

Polecane posty

Gość On1

Cześć. Od pół roku mieszkam z dziewczyną i zaczynam mieć wątpliwości. Ona studiuje i pracuje co akurat rozumiem, bo trzeba za coś żyć, ale ona pracuje nawet wtedy kiedy tego zwyczajnie nie potrzebuje. W grudniu nie licząc godziny czy dwóch wieczorem widzieliśmy się może tylko w święta. W ogóle od kiedy mieszkamy razem, na palcach jednej ręki mogę policzyć dni, które mogliśmy ze sobą spędzić w całości. Gdy ona dostaje telefon z pracy nie ma nawet sekundy zastanowienie i się zgadza. Nie ważne czy to środek tygodnia czy weekend, nawet nie pyta mnie czy moze mam jakieś plany itp. po prostu mi oświadcza, że idzie do roboty i tyle. Zrozumiałbym to, gdyby to były jakieś ambitne zajęcia dające przyszłość itp. jednak są to zwykłe prace dorywcze, które poza aspektem finansowym jej zupełnie nic nie dają. Nie wiem czy takie życie w ogóle ma sens, bo właściwie to i tak mieszkam sam. Co o tym myślicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On1

Dodam jeszcze, że zwyczajnie zaczynamy się przez to kłócić. Nie jest to bezpośrednim powodem kłótni, jednak stajemy się sobie obcymi ludźmi i zaczynamy na siebie warczeć na każdym kroku. Moim zdaniem powodem jest po prostu to, że się właściwie nie widujemy, a jeśli już się widujemy, to oboje zmęczeni chwile przed snem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Pogadaj z nia. Moze brakuje jej pieniedzy albo na cos zbiera, a jak to praca dorywcza to czasem trzeba lapac jak jest bo potem nie bedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
2 minuty temu, Gość Gość napisał:

Pogadaj z nia. Moze brakuje jej pieniedzy albo na cos zbiera, a jak to praca dorywcza to czasem trzeba lapac jak jest bo potem nie bedzie

Gadałem, ale zawsze jest z tego kłótnia. Ona ma stałą pracę, te dorywcze bierze bo... bo nie wiem po co. Nie brakuje nam pieniędzy, tylko raczej czasu na ich wydawanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On1

Z tygodniowym, czy dwutygodniowym wyprzedzeniem umawiamy się na zakupy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
Przed chwilą, Gość Gosc napisał:

Gadałem, ale zawsze jest z tego kłótnia. Ona ma stałą pracę, te dorywcze bierze bo... bo nie wiem po co. Nie brakuje nam pieniędzy, tylko raczej czasu na ich wydawanie.

Ale jej moze brakowac. Widac po cos sa jej potrzebne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
2 minuty temu, Gość Gość napisał:

Ale jej moze brakowac. Widac po cos sa jej potrzebne

No przecież mówię, że nie brakuje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Gość On1 napisał:

[...] Zrozumiałbym to, gdyby to były jakieś ambitne zajęcia dające przyszłość itp. jednak są to zwykłe prace dorywcze, które poza aspektem finansowym jej zupełnie nic nie dają. [...]

Należałoby jednak przyjąć, że pewne konkretne korzyści jednak odnosi, skoro wybiera pracę, nie Ciebie.

Przed chwilą, Gość Gosc napisał:

Gadałem, ale zawsze jest z tego kłótnia. [...]

W takim razie nie pozostaje nic innego, jak wyrazić własne oczekiwania i potrzeby oraz potencjalne konsekwencje braku rozwiązania zaistniałego w Waszej relacji problemu. Jeśli zmotywuje ją to do szczerej rozmowy, postaraj się ją zrozumieć, pomóc, ewentualnie zasugerować wsparcie psychologa. Jeśli jednak w dalszym ciągu będzie Cię ignorować, prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem byłoby zadbać o siebie samemu i poszukać lepszej kandydatki na partnerkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama prawda

Kolejny cwaniak którego boli że dziewczyna nie jest od niego zależna ani mentalnie ani finansowo.

Nie da się jej opieprzać, poniżać, gonić, wyzywać - bo nie ma o co.

Trzeba się rozejść kolego i poszukać niewykształconego nieroba - wtedy się wreszcie sprawdzisz jako macho!

Będziesz wreszcie mógł sam o wszystko decydować, opierdzielać a nawet dać jej po pysku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
32 minuty temu, Gość Sama prawda napisał:

Kolejny cwaniak którego boli że dziewczyna nie jest od niego zależna ani mentalnie ani finansowo.

Nie da się jej opieprzać, poniżać, gonić, wyzywać - bo nie ma o co.

Trzeba się rozejść kolego i poszukać niewykształconego nieroba - wtedy się wreszcie sprawdzisz jako macho!

Będziesz wreszcie mógł sam o wszystko decydować, opierdzielać a nawet dać jej po pysku.

Co? Co Ty mówisz człowieku? Weź się stuknij w głowę. Dbam o swoją kobietę i kocham ją. Umiesz czytać w ogóle? Mówię o braku czasu dla siebei a Ty wywnioskowałeś z tego, że ją poniżam itp? Weź się lecz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ell.

To moze ja sprobuje wejsc w postawe twojej kobiety. Jest kobieta wolna, nie jest mezatka. Ma swoj oddzielny budzet. Gdybyscie sie rozeszli, gdybys ty umarl - nie dziedziczy po tobie nic. 

Uwazam, ze zalozyla sobie, ze poki moze ze wzgledow - powiedzmy wydolnosciowych pracuje ile sie da, oszczedza ile sie da. Nie wiem jaka jest u was sytuacja, ale moze chce kupic samochod, zmienic samochod, miec na wklad na mieszkanie, badz kupic lepsze mieszkanie. Ja uwazam, ze nalezy ja cenic i wspierac w tym, a nie robic awantury. 

Jesli masz inne potrzeby, to musisz znalezc inna kobiete, albo zwyczajnie ozenic sie, miec wspolny budzet i  wspolnie wtedy ustalic piorytety. 

Nie obraz sie, ale dla mnie nie narzeczony z ustalona data slubu, nie maz  - to jest fata morgana. 

Wiem, ze malzenstwo tez zadnej gwarancji nie daje, ze bedzie trwalo. Jednak  w sytuacjach losowych typu smierc i byciu w relacji facet - kobieta, kobiecie zostanie tylko, tylko to co sama zdolala osiagnac. 

Zycie jest nieprzewidywalne i kijem tego, co nie pilnuje swego. 

Pozdrawiam 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama prawda
24 minuty temu, Gość Gosc napisał:
57 minut temu, Gość Sama prawda napisał:

Kolejny cwaniak którego boli że dziewczyna nie jest od niego zależna ani mentalnie ani finansowo.

Nie da się jej opieprzać, poniżać, gonić, wyzywać - bo nie ma o co.

Trzeba się rozejść kolego i poszukać niewykształconego nieroba - wtedy się wreszcie sprawdzisz jako macho!

Będziesz wreszcie mógł sam o wszystko decydować, opierdzielać a nawet dać jej po pysku.

Co? Co Ty mówisz człowieku? Weź się stuknij w głowę. Dbam o swoją kobietę i kocham ją. Umiesz czytać w ogóle? Mówię o braku czasu dla siebei a Ty wywnioskowałeś z tego, że ją poniżam itp? Weź się lecz. 

Prawda boli!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On1
20 minut temu, Gość Ell. napisał:

To moze ja sprobuje wejsc w postawe twojej kobiety. Jest kobieta wolna, nie jest mezatka. Ma swoj oddzielny budzet. Gdybyscie sie rozeszli, gdybys ty umarl - nie dziedziczy po tobie nic. 

Uwazam, ze zalozyla sobie, ze poki moze ze wzgledow - powiedzmy wydolnosciowych pracuje ile sie da, oszczedza ile sie da. Nie wiem jaka jest u was sytuacja, ale moze chce kupic samochod, zmienic samochod, miec na wklad na mieszkanie, badz kupic lepsze mieszkanie. Ja uwazam, ze nalezy ja cenic i wspierac w tym, a nie robic awantury. 

Jesli masz inne potrzeby, to musisz znalezc inna kobiete, albo zwyczajnie ozenic sie, miec wspolny budzet i  wspolnie wtedy ustalic piorytety. 

Nie obraz sie, ale dla mnie nie narzeczony z ustalona data slubu, nie maz  - to jest fata morgana. 

Wiem, ze malzenstwo tez zadnej gwarancji nie daje, ze bedzie trwalo. Jednak  w sytuacjach losowych typu smierc i byciu w relacji facet - kobieta, kobiecie zostanie tylko, tylko to co sama zdolala osiagnac. 

Zycie jest nieprzewidywalne i kijem tego, co nie pilnuje swego. 

Pozdrawiam 

1. Cały czas mówicie o pieniądzach ale nam pieniędzy nie brakuje. Mamy dwa auta itp. NIe brakuje nam kasy, ludzie. Właśnie o to mi w tym wszystkim chodzi. Zrozumcie, że to jest praca dla faktu pracy, a nie z potrzeby. 

Czyli żyjmy asekuracyjnie poświęcając dni teraźniejsze, bo kiedyś może być inaczej? Traćmy dziś na koszt jutra? Przecież tak można do usranej śmierci się zajeżdżać. 

Mówisz, żeby nie cisnąć. No ok, to w sumie mogę się po prostu wynieść, bo związek w którym osoby widzą się dwie godziny dziennie, zmęczeni po robocie, to żaden związek. Na prawdę takie masz poglądy? Zajeżdżać się w robocie od rana do nocy, tracić ludzi, których kochamy, odcinać się od życia by zarabiać pieniądze? To straszne. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On1

Ja rozumiem jakbyśmy budowali dom, mieli trójkę dzieci i problemy finansowe. My mamy po 25 lat ludzie, ktoby tak chciał żyć w takim wieku? 

Czy są tu pary przed 30? Jak żyjecie? Jak to u was wygląda? Też robota od rana do nocy 7 dni w tygodniu, a ze sobą tylko w łóżku przed snem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ell.

Jestes bardzo mlody. 25 lat to nie masz myslenia czlowieka juz po roznych przejsciach. W tym wieku nie mysli sie (czesto) bardzo pragmatycznie i asekuracyjnie. 

Wiesz, ludzie nie pracuja po tyle godzin i tez kloca sie. Ja uwazam, ze twoja dziewczyna ma pelne prawo tak pracowac. Ty nie musisz tego akceptowac. 

W wieku 25 lat nie osiaga sie stabilizacji ani zawodowej, ani materialnej. No chyba, ze rodzice Was bardzo wsparli. Ale to i tak kazde ma jako odrebne "majetnosci". 

Ja pracuje tez duzo, ale w innym systemie. Pracuje na 5-6 - 7 mies. kontraktach wyjazdowych. 

Dla mnie wymarzony system. 

Dla partnera /meza - niekoniecznie. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ola27

Oho jakbym słyszała swojego męża 🙂 tylko że u mnie jest jeszcze dziecko w pakiecie. Kolego mam 27 lat i jestem pracoholikiem. W pracy czuje się jak ryba w wodzie. Uwielbiam to co robię, uwielbiam zarządzać zespołem ludzi. W pracy jestem kimś ważnym. W domu żoną, matką, dietetykiem, sprzątaczką i praczką. W pracy czuje że żyje, często jestem w niej na tzw zawołanie. Tylko, że ja zajmuję wysokie stanowisko w firmie, i tak naprawdę nie mogę się nie zgodzić. I nie jest mi żal, że nie mogę zostać w domu. Są tygodnie kiedy w ogóle nie widzę się z mężem i z synem. Rano przez 20 min i to wszystko... Jak wracam do domu to oni już śpią. Czy żyjemy osobno? Nie. Żyjemy razem. Mąż mimo wszystko bardzo mnie wspiera, pozwala się rozwijać zawodowo. Wypracowalismy sobie pewien układ i w nim żyjemy. Jak chcemy gdzieś wyjechać to planujemy to wcześniej. Jesteśmy już długo że sobą i nie czujemy potrzeby by być cały czas razem. W takim układzie idzie oddychać pełna piersią.

Jednak ja też jestem człowiekiem, i czuję potrzebę bliskości. Czasem wyczekuje tego 1 dnia w tygodniu gdzie zjemy razem obiad, czy wyjścia na spacer, po prostu czasu że sobą. Ładuje wtedy akumulatory i jestem gotowa na następny wir w pracy. 

Ciężko pracując czuje się szczęśliwa. I o to w tym chodzi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On1
31 minut temu, Gość Ola27 napisał:

Oho jakbym słyszała swojego męża 🙂 tylko że u mnie jest jeszcze dziecko w pakiecie. Kolego mam 27 lat i jestem pracoholikiem. W pracy czuje się jak ryba w wodzie. Uwielbiam to co robię, uwielbiam zarządzać zespołem ludzi. W pracy jestem kimś ważnym. W domu żoną, matką, dietetykiem, sprzątaczką i praczką. W pracy czuje że żyje, często jestem w niej na tzw zawołanie. Tylko, że ja zajmuję wysokie stanowisko w firmie, i tak naprawdę nie mogę się nie zgodzić. I nie jest mi żal, że nie mogę zostać w domu. Są tygodnie kiedy w ogóle nie widzę się z mężem i z synem. Rano przez 20 min i to wszystko... Jak wracam do domu to oni już śpią. Czy żyjemy osobno? Nie. Żyjemy razem. Mąż mimo wszystko bardzo mnie wspiera, pozwala się rozwijać zawodowo. Wypracowalismy sobie pewien układ i w nim żyjemy. Jak chcemy gdzieś wyjechać to planujemy to wcześniej. Jesteśmy już długo że sobą i nie czujemy potrzeby by być cały czas razem. W takim układzie idzie oddychać pełna piersią.

Jednak ja też jestem człowiekiem, i czuję potrzebę bliskości. Czasem wyczekuje tego 1 dnia w tygodniu gdzie zjemy razem obiad, czy wyjścia na spacer, po prostu czasu że sobą. Ładuje wtedy akumulatory i jestem gotowa na następny wir w pracy. 

Ciężko pracując czuje się szczęśliwa. I o to w tym chodzi. 

Ale ja to rozumiem. Sam jestem na drodze, życia gdzie czasami muszę zagryźć zęby i pracować po nocach jednak nie zaniedbuje domu. Chodzi o to, że jest róznica między pracą ambitną, a dorywczą. Twoja ciężka praca daje stabilny byt wam i dziecku, cieżka praca jest wkładem, z którego później wyciągasz korzyści w postaci awansu, premii itp. prawda? 

Moja partnerka robi jakieś prace dorywcze za kilka stówek, które później idę na pierdoły i ich nie ma. Nie są to prace, które chociaż dałby wpis w CV. To jest praca dla pracy, a sesja za pasem i choćby się pouczyła albo cokolwiek zrobiła. 

 

Ja na prawdę rozumiem kwestie wsparcia, gdy ktoś ma plan, musi poświęcić coś by później coś osiągnąć itp. ale to nie są prace życia to są prace, które wykonują 18 latki żeby zarobić na piwo. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Odpieprz się od niej i daj jej spokój!

Zarobiła, to jej pieniądze o ma prawo wydawać na co chce.

Widocznie jej rodzice nie sponsorują tak jak twoi ciebie.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On1
5 minut temu, Gość Gość napisał:

Odpieprz się od niej i daj jej spokój!

Zarobiła, to jej pieniądze o ma prawo wydawać na co chce.

Widocznie jej rodzice nie sponsorują tak jak twoi ciebie.

 

Składa się tak że moi rodzice nie żyją. Ale wy jesteście chorzy. Ja tu chce ratować związek a wy... dobrze najlepiej będzie jak się spakuje i wyprowadzę, pewnie nawet nie zauważy, bo trzeba liczyć złotówki. Straszny kraj. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Pakuj się, byle szybko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna przegina, zabija związek i ma to w d**pie.

Może to jakoś wyniesione z domu rodzinnego?

Jest młoda - co będzie za później???

Musisz się zwijać pomału - nic tu nie naprawisz po dobroci....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, dexx napisał:

Dziewczyna przegina, zabija związek i ma to w d**pie.

No jasne!

Bo przecież dziewczyna, jak już ją ktoś zechce, to powinna wszystko rzucić i poświęcić się całkowicie facetowi i robić tylko to czego on chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tikitaki

Wdg mnie Masz wspaniala I bardzo wartosciowa dziewczyne🙂

Co do jej pracocholizmu jak to zwiesz I waszego wspolnego czasu to chyba brakuje wam rozmowy na ten temat. Bardzo powaznej rozmowy. Takiej w ktorej kazde z was okresli swoje potrzeby. Powodzenia 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Gość Gość napisał:

No jasne!

Bo przecież dziewczyna, jak już ją ktoś zechce, to powinna wszystko rzucić i poświęcić się całkowicie facetowi i robić tylko to czego on chce.

Z pracoholizmem jak ze wszystkimi nałogami - czasem można (nawet trzeba) ale na co dzień źle się to kończy. 

Oba ekstrema są niewskazane - trzeba wypośrodkować.

No i nie olewać potrzeb partnera bo będzie klapa. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Jesli nie wiesz o co chodzi tzn. że chodzi o innego mężczyznę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pyrtek
13 godzin temu, Gość Gość napisał:

Ale jej moze brakowac. Widac po cos sa jej potrzebne

baby to nienażarte świnie, IM ZAWSZE MAŁO

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znaki
10 godzin temu, Gość Ola27 napisał:

Oho jakbym słyszała swojego męża 🙂 tylko że u mnie jest jeszcze dziecko w pakiecie. Kolego mam 27 lat i jestem pracoholikiem. W pracy czuje się jak ryba w wodzie. Uwielbiam to co robię, uwielbiam zarządzać zespołem ludzi. W pracy jestem kimś ważnym. W domu żoną, matką, dietetykiem, sprzątaczką i praczką. W pracy czuje że żyje, często jestem w niej na tzw zawołanie. Tylko, że ja zajmuję wysokie stanowisko w firmie, i tak naprawdę nie mogę się nie zgodzić. I nie jest mi żal, że nie mogę zostać w domu. Są tygodnie kiedy w ogóle nie widzę się z mężem i z synem. Rano przez 20 min i to wszystko... Jak wracam do domu to oni już śpią. Czy żyjemy osobno? Nie. Żyjemy razem. Mąż mimo wszystko bardzo mnie wspiera, pozwala się rozwijać zawodowo. Wypracowalismy sobie pewien układ i w nim żyjemy. Jak chcemy gdzieś wyjechać to planujemy to wcześniej. Jesteśmy już długo że sobą i nie czujemy potrzeby by być cały czas razem. W takim układzie idzie oddychać pełna piersią.

Jednak ja też jestem człowiekiem, i czuję potrzebę bliskości. Czasem wyczekuje tego 1 dnia w tygodniu gdzie zjemy razem obiad, czy wyjścia na spacer, po prostu czasu że sobą. Ładuje wtedy akumulatory i jestem gotowa na następny wir w pracy. 

Ciężko pracując czuje się szczęśliwa. I o to w tym chodzi. 

baby to tępe pizzdy, dać im troche władzy i kasy i palma odbija, gotowe orać 25 godzin na dobe, co chciwe kuurwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiev
8 godzin temu, Gość On1 napisał:

Składa się tak że moi rodzice nie żyją. Ale wy jesteście chorzy. Ja tu chce ratować związek a wy... dobrze najlepiej będzie jak się spakuje i wyprowadzę, pewnie nawet nie zauważy, bo trzeba liczyć złotówki. Straszny kraj. 

Rada. Rzucaj ją i szukaj normalną dziewczyne, ta ma usterke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×