Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Moim zdaniem Bóg, jeśli istnieje, jest b. niesprawiedliwy. Widzę wokoło, że na jednych bez przerwy zsyła cierpienie, a drugim zawsze się udaje, widzicie to także?

Polecane posty

Gość gosc
12 minut temu, Rescator555 napisał:

Dom mam ubezpieczony, tajfun przeżyłem już nie jeden, także parę trzęsień ziemi i tsunami. Prace też kiedyś straciłem bo padła firma, nowej szukałem jeden dzień. Finansowo też jestem zabezpieczony, tak, że z głodu nie umrę. Tak, że dopóki Putin nie zacznie sadzić grzybów nad moim miastem, to jakoś dam radę.

Ale wtedy byleś zdrowy i sprawny:P Z połamanymi kościami dużo nie nawojujesz.  Tajfuny i tsunami pochłaniają tysiące ofiar więc miałeś zwyczajnie szczęście.

A tak na poważnie masz rację,  jeśli tylko jesteśmy sprawni i możemy pracować sami odpowiadamy za swój los. Od dziecka pracujemy na swoje osiągnięcia, nawet jeśli los nam nie sprzyja to  osiągamy mniej ale decydujemy o sobie. Najgorzej jest gdy ludzie nie chcą brać odpowiedzialności za siebie i oczekują od innych, że poukładają im życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktosik
9 minut temu, Gość gość44 napisał:

Na to że ktoś jest słaby psychicznie nie ma się wpływu. Jak na oczach dziecka zamordują matkę, to też nie ma prawa do traumy? Poza tym stwierdziłam, że masz wpływ na swoje życie, ale nie w 100%, są przecież rzeczy niezależne od człowieka. A tak w ogóle to chciałabym zobaczyć tych, którzy w życiu mieli dobrze, czyli normalne dzieciństwo, rodziców, warunki do zdobycia wykształcenia, gdyby urodzili się w jakiejś patologii, ciekawe czy każdy z nich by tak super wyszedł, bo do oceny tacy ludzie zawsze są pierwsi.

To popatrz jak różne są dzieci z takich domów - jedni pracowici, chcą się wyrwać z tego piekła i wiedząc,  że nikt ich nie wesprze,  bardzo przykładają się do nauki,  dobrze pracują, są rozsądni i robią wszystko żeby zabezpieczyć sobie dobrobyt, Drugie   dziecko ma wszystko gdzieś, niczego się nie dorobi to o nic nie musi dbać, co zarobi to przepuści, siedzi w domu  i wrzeszczy żeby mu dać bo on biedny. Bardzo dużo jest takich rodzin gdzie jedno dziecko jest diametralnie różne od drugiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość44
Przed chwilą, Gość ktosik napisał:

To popatrz jak różne są dzieci z takich domów - jedni pracowici, chcą się wyrwać z tego piekła i wiedząc,  że nikt ich nie wesprze,  bardzo przykładają się do nauki,  dobrze pracują, są rozsądni i robią wszystko żeby zabezpieczyć sobie dobrobyt, Drugie   dziecko ma wszystko gdzieś, niczego się nie dorobi to o nic nie musi dbać, co zarobi to przepuści, siedzi w domu  i wrzeszczy żeby mu dać bo on biedny. Bardzo dużo jest takich rodzin gdzie jedno dziecko jest diametralnie różne od drugiego.

To są jednostki, silne przede wszystkim. Naprawdę nie każdy taki jest. A osoby, które miały wszystko zapewnione od rodziców nie powinny się wypowiadać na trudne warunki życia innych ludzi. Naprawdę jest tyle ludzi i tyle historii, że nie da się tego tak łatwo przełożyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktosik
1 minutę temu, Gość gość44 napisał:

To są jednostki, silne przede wszystkim. Naprawdę nie każdy taki jest. A osoby, które miały wszystko zapewnione od rodziców nie powinny się wypowiadać na trudne warunki życia innych ludzi. Naprawdę jest tyle ludzi i tyle historii, że nie da się tego tak łatwo przełożyć.

Zdziwiłabyś się jak wiele dzieci, które mały wszystko, chodzi do psychologów bo są niesamodzielni przez nadopiekuńczość rodziców. Trudne warunki potrafią zahartować a dobrobyt rozleniwić. Siedzenie pod kloszem nie przygotowuje ich do życia, nie potrafią utrzymać się w pracy bo łatwo się zniechęcają i nie mają motywacji bo  nie wiedzą co to niedostatek. A potem lament bo miało być tak pięknie. Przecież pokończyli studia z wyróżnieniem to powinni mieć wszystko, a tymczasem jakiś szef ich stresuje, każe coś robić jak oni tacy zmęczeni, ludzie w pracy wredni obgadują zamiast pomagać i wszystko nie tak.  Chyba każdy takich zna, co mieli w domu wszystko a sami niczego nie potrafią i wiecznie żądają pomocy od starych rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość44
1 minutę temu, Gość ktosik napisał:

Zdziwiłabyś się jak wiele dzieci, które mały wszystko, chodzi do psychologów bo są niesamodzielni przez nadopiekuńczość rodziców. Trudne warunki potrafią zahartować a dobrobyt rozleniwić. Siedzenie pod kloszem nie przygotowuje ich do życia, nie potrafią utrzymać się w pracy bo łatwo się zniechęcają i nie mają motywacji bo  nie wiedzą co to niedostatek. A potem lament bo miało być tak pięknie. Przecież pokończyli studia z wyróżnieniem to powinni mieć wszystko, a tymczasem jakiś szef ich stresuje, każe coś robić jak oni tacy zmęczeni, ludzie w pracy wredni obgadują zamiast pomagać i wszystko nie tak.  Chyba każdy takich zna, co mieli w domu wszystko a sami niczego nie potrafią i wiecznie żądają pomocy od starych rodziców.

Akurat tego nie miałam na myśli. Zdrowa, normalna rodzina to taka, która przygotowuje dziecko do dorosłości. To co opisujesz, to według mnie nie jest dobra rodzina dla dziecka. Przecież nadopiekuńczość to wyrządzanie dziecku krzywdy, bo wyrasta właśnie na takiego niesamodzielnego człowieka. Normalna rodzina wg mnie to taka, w której nie występuje przemoc fizyczna, psychiczna, alkoholizm, bieda, dziecko ma warunki do nauki, własnego rozwoju, ale też taka gdzie się czegoś od dzieci wymaga, żeby jako dorosłe osoby sobie radziły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktosik

Porozglądaj się ilu rodziców teraz czegokolwiek wymaga od dziecka, poza tym, żeby się dobrze uczyły. Nie sprzątają, nie piorą, nie pomagają w kuchni, nie robią zakupów, nie myją samochodu którym wożą ich rodzice, nie opiekują się młodszym rodzeństwem i właściwie nie mają żadnych odpowiedzialnych ról w domu. Mają się dobrze uczyć, uczestniczyć w dodatkowych zajęciach, żeby jeszcze więcej umiały, i ładnie wyglądać. Rośnie nam pokolenie narcystycznych życiowych kalek.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość44
1 minutę temu, Gość ktosik napisał:

Porozglądaj się ilu rodziców teraz czegokolwiek wymaga od dziecka, poza tym, żeby się dobrze uczyły. Nie sprzątają, nie piorą, nie pomagają w kuchni, nie robią zakupów, nie myją samochodu którym wożą ich rodzice, nie opiekują się młodszym rodzeństwem i właściwie nie mają żadnych odpowiedzialnych ról w domu. Mają się dobrze uczyć, uczestniczyć w dodatkowych zajęciach, żeby jeszcze więcej umiały, i ładnie wyglądać. Rośnie nam pokolenie narcystycznych życiowych kalek.

 

Wiesz, u mnie znajomi akurat wymagają czegoś od dzieci, więc to zależy pewnie od rodziny. A te życiowe kaleki to z czyjej winy rosną jeśli już? Chyba przez nadopiekuńczych rodziców, taka prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Rodzice wychowali mnie w wierze katolickiej , nodlitwy codzienne i chodzenie co niedziele do kosciola , czesto  pielgrzymki to norma u nas , kiedys bardzo wierzylam w boga ale przez ostatnie lata w moim zyciu wszystko sie zaczęło walic , mimo iz prosze boga zeby moj los soe odmienil , zebym na swojej drodze spotkala dobrych , ludzi którzy mi.pomoga dadza sile do zycia to jednak spotyka mnie ciagle zlo , nie wiem za co cierpie , za kogo ? Nikogo w zyciu nie skrzywdziłam.bylam dobra  osoba  i zawsze pomoglam.gdy ktos prosil a jednak zycie ciagle mi zuca klody pod nogi ehh  szkoda gadac ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość44
8 minut temu, Gość Gosc napisał:

Rodzice wychowali mnie w wierze katolickiej , nodlitwy codzienne i chodzenie co niedziele do kosciola , czesto  pielgrzymki to norma u nas , kiedys bardzo wierzylam w boga ale przez ostatnie lata w moim zyciu wszystko sie zaczęło walic , mimo iz prosze boga zeby moj los soe odmienil , zebym na swojej drodze spotkala dobrych , ludzi którzy mi.pomoga dadza sile do zycia to jednak spotyka mnie ciagle zlo , nie wiem za co cierpie , za kogo ? Nikogo w zyciu nie skrzywdziłam.bylam dobra  osoba  i zawsze pomoglam.gdy ktos prosil a jednak zycie ciagle mi zuca klody pod nogi ehh  szkoda gadac ....

Przykro mi. Mam nadzieję, że jeszcze Ci się ułoży.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Autorko niestety mam te same przemyślenia i bardzo mnie to boli. Z tego powodu przestałam chodzić do kościoła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10 godzin temu, Gość Gość gość napisał:

To wszystko nie jest winą Boga. Zacznij czytać Biblię, a wszystko zrozumiesz.

To nie jest nasza wina, że Adam i Ewa zgrzeszyli. Bóg jest przecież sprawiedliwy, a jednak zmusza nas abyśmy wszyscy już na dzień dobry odbywali zbiorową karę tu na tej ziemi za kogoś innego. Myśmy nie zerwali zakazanego owocu, a mimo wszystko musimy się męczyć, bo ktoś kogo na oczy nawet nie widzieliśmy coś zawalił i dał ciała. Dlaczego nie możemy po prostu żyć w jakimś niebie na dzień dobry tylko rodzimy się w jakiejś chorej rzeczywistości w której jesteśmy pozostawieni sami sobie, musimy męczyć sie, cierpieć i odbywac jakiś zasrany egzamin czy aby męczyliśmy się dostatecznie dobrze, czy wyrzekliśmy się wszystkiego, wszelakich marzeń i wreszcie samego siebie. I ta iluzja wolnej woli, gdzie w rzeczywistości jesteśmy zakładnikami z przystawionym do skroni rewolwerem. Straszne to wszystko jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iubire
6 minut temu, Gość gość napisał:

To nie jest nasza wina, że Adam i Ewa zgrzeszyli. Bóg jest przecież sprawiedliwy, a jednak zmusza nas abyśmy wszyscy już na dzień dobry odbywali zbiorową karę tu na tej ziemi za kogoś innego. Myśmy nie zerwali zakazanego owocu, a mimo wszystko musimy się męczyć, bo ktoś kogo na oczy nawet nie widzieliśmy coś zawalił i dał ciała. Dlaczego nie możemy po prostu żyć w jakimś niebie na dzień dobry tylko rodzimy się w jakiejś chorej rzeczywistości w której jesteśmy pozostawieni sami sobie, musimy męczyć sie, cierpieć i odbywac jakiś zasrany egzamin czy aby męczyliśmy się dostatecznie dobrze, czy wyrzekliśmy się wszystkiego, wszelakich marzeń i wreszcie samego siebie. I ta iluzja wolnej woli, gdzie w rzeczywistości jesteśmy zakładnikami z przystawionym do skroni rewolwerem. Straszne to wszystko jest

My jesteśmy Adamem i Ewą.

Ja to rozumiem tak, że dopóki wyrzekamy się siebie (czyli nie słuchamy się serca, intuicji) to tkwimy w "chorej rzeczywistości". 

Jak zintegrujemy Ego, pozbywamy się jakiegokolwiek osądu, jesteśmy w tej samej rzeczywistości ale postrzegamy ją inaczej, prawdziwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iks
11 godzin temu, Gość gość napisał:

Statystyka? To dlaczego znam gross ludzi którym ciągle chorują dzieci lub sami mają jakiegoś guza czy nowotwór, albo ciagle chorują na inne choroby, a obok są rodziny zdrowe jak ryby u ktorych konczy sie na trzydniówce raz do roku? 

Geny???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ale Biblia to Nowy Testament!

Stary Testament nas katolików nie obowiazuje.

Tam jest wiele przypowieści i wyjaśnień pana Jezusa na przeróżne pytania. Poczytajcie i pomyślcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość gość
7 godzin temu, Gość gość napisał:

To nie jest nasza wina, że Adam i Ewa zgrzeszyli. Bóg jest przecież sprawiedliwy, a jednak zmusza nas abyśmy wszyscy już na dzień dobry odbywali zbiorową karę tu na tej ziemi za kogoś innego. Myśmy nie zerwali zakazanego owocu, a mimo wszystko musimy się męczyć, bo ktoś kogo na oczy nawet nie widzieliśmy coś zawalił i dał ciała. Dlaczego nie możemy po prostu żyć w jakimś niebie na dzień dobry tylko rodzimy się w jakiejś chorej rzeczywistości w której jesteśmy pozostawieni sami sobie, musimy męczyć sie, cierpieć i odbywac jakiś zasrany egzamin czy aby męczyliśmy się dostatecznie dobrze, czy wyrzekliśmy się wszystkiego, wszelakich marzeń i wreszcie samego siebie. I ta iluzja wolnej woli, gdzie w rzeczywistości jesteśmy zakładnikami z przystawionym do skroni rewolwerem. Straszne to wszystko jest

Mylisz się. To, że nie nasza wina że Adam i Ewa zgrzeszyli, to masz rację, ale nie masz racji co do odbywania zbiorowej kary. Każdy odpowiada za samego siebie i karą za grzech jest smierć. Każdy który grzeszy, umrze. Pytasz się dlaczego na dzień dobry nie możemy żyć w jakimś niebie? Odpowiem, że niektórzy na dzień dobry już tak żyją, a pomimo tego sprzeciwili się Bogu. Adam i Ewa również żyli w idealnym świecie, chcieli poznać co to jest zło, więc poznali. Teraz narzekasz że jest Ci źle, a jakby było by Ci dobrze, to też byś narzekała. Niektórzy są tacy, że nigdy im się nie dogodzi. Nie jesteśmy żadnymi zakładnikami. Pan Bóg dał nam wszystkim wolną wolę i każdy może sobie robić wszystko co mu się podoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość gość
10 godzin temu, Rescator555 napisał:

Mamy duży wpływ, na to co nas spotyka. Jak nie będę szalał na nartach, to nie połamie nóg. Jak będę ostrożnie jeździł samochodem, to szanse na wypadek mam dużo mniejsze. Jak rozsądnie dbam o zdrowie, to mam większe szanse uniknąć choroby. Jak wybrałem dobry zawód i miejsce pracy, to mam duże szanse uniknąć problemów materialnych. Jak właściwie wybrałem partnerkę życiową, to będę szczęśliwy w małżeństwie. Tak, że nasz los w znacznym stopniu zależy od nas samych.

Tak zgadza się, mamy duży wpływ na to co nas spotyka. Dodaj jeszcze, że jeżeli będziesz przestrzegał przykazań Bożych, to będziesz szczęśliwy i będziesz żył wiecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pitupitu
10 godzin temu, Rescator555 napisał:

Mamy duży wpływ, na to co nas spotyka. Jak nie będę szalał na nartach, to nie połamie nóg. Jak będę ostrożnie jeździł samochodem, to szanse na wypadek mam dużo mniejsze. Jak rozsądnie dbam o zdrowie, to mam większe szanse uniknąć choroby. Jak wybrałem dobry zawód i miejsce pracy, to mam duże szanse uniknąć problemów materialnych. Jak właściwie wybrałem partnerkę życiową, to będę szczęśliwy w małżeństwie. Tak, że nasz los w znacznym stopniu zależy od nas samych.

Jak sie urodzisz  murzynkiem w etiopskiej wiosce?? Jak pokierujesz swoim zyciem?  Jesli w ogole je przezyjesz,  nim cie  muchy z glodu nie zjedza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10 godzin temu, Gość ktosik napisał:

Porozglądaj się ilu rodziców teraz czegokolwiek wymaga od dziecka, poza tym, żeby się dobrze uczyły. Nie sprzątają, nie piorą, nie pomagają w kuchni, nie robią zakupów, nie myją samochodu którym wożą ich rodzice, nie opiekują się młodszym rodzeństwem i właściwie nie mają żadnych odpowiedzialnych ról w domu. Mają się dobrze uczyć, uczestniczyć w dodatkowych zajęciach, żeby jeszcze więcej umiały, i ładnie wyglądać. Rośnie nam pokolenie narcystycznych życiowych kalek.

 

Powiem Ci tak: ja byłam tak wychowywana jak opisujesz. I przez to na studiach zderzyłam się srodze z życiem, nagle trzeba było nauczyć się sprzątać często i gotować, robić wszystko wokół siebie, a dotychczas miałam przecież tak, że nawet łyżki mi matka nie pozwalała umyć po sobie . Obsługiwała nas. Gdy chciałam nauczyć się gotować podpatrując ją jak gotuje, wyganiała z kuchni. W ogóle tworzyli nam cieplarniane waruneczki, zaliczyłam po studiach kilka miejsc pracy z których szybko rezygnowałam bo ktoś się krzywo popatrzył czy coś się nie podobało szefowej lub mnie . Mam żal do matki że zrobiła mnie kaleką. Wypisywala zwolnienia z wf w ilościach hurtowych i gotowała tak, że w wieku 16 lat gdy chcesz się podobać to wyglądałam jak prosie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 godzinę temu, Gość Gość gość napisał:

Tak zgadza się, mamy duży wpływ na to co nas spotyka. Dodaj jeszcze, że jeżeli będziesz przestrzegał przykazań Bożych, to będziesz szczęśliwy i będziesz żył wiecznie.

Hahahahahahah a jak - dobra riposta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2 minuty temu, Gość gość napisał:

Powiem Ci tak: ja byłam tak wychowywana jak opisujesz. I przez to na studiach zderzyłam się srodze z życiem, nagle trzeba było nauczyć się sprzątać często i gotować, robić wszystko wokół siebie, a dotychczas miałam przecież tak, że nawet łyżki mi matka nie pozwalała umyć po sobie . Obsługiwała nas. Gdy chciałam nauczyć się gotować podpatrując ją jak gotuje, wyganiała z kuchni. W ogóle tworzyli nam cieplarniane waruneczki, zaliczyłam po studiach kilka miejsc pracy z których szybko rezygnowałam bo ktoś się krzywo popatrzył czy coś się nie podobało szefowej lub mnie . Mam żal do matki że zrobiła mnie kaleką. Wypisywala zwolnienia z wf w ilościach hurtowych i gotowała tak, że w wieku 16 lat gdy chcesz się podobać to wyglądałam jak prosie.

W ogóle cała rodzina i znajome mojej matki zawsze się łapały za głowę że ona nas osacza i robi kalekami. Nie ucz się pływać bo się utopisz, nie ćwicz bo cię serce będzie bolało, nie jeździj na rowerze bo się wywalisz. W efekcie wszystkiego się bałam i nic nie umiałam.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
21 godzin temu, Gość gość napisał:

Moim zdaniem Bóg, jeśli istnieje, jest b. niesprawiedliwy. [...]

'Bóg' - jakkolwiek pojmowany - jest neutralny. To konkretne zdarzenia bywają subiektywnie odbierane, jako niesprawiedliwe, ale wątpię, by wprost miały związek z 'bogiem'. Cała biblia jest tylko zapisem zgodnym z ówczesnymi ograniczonymi możliwościami poznawczymi ludu, dlatego nie należy jej odczytywać dosłownie, a często nawet nie za pomocą obecnie znanej nam symboliki (zawłaszczonej i manipulowanej przez interesownych ludzi węszących zysk i władzę). Uważam, że 'coś' stworzyło same zasady gry - których w większości jeszcze nie znamy - i już się nie miesza do naszego życia.

21 godzin temu, Gość gość napisał:

Widzę wokoło, że na jednych bez przerwy zsyła cierpienie, a drugim zawsze się udaje, widzicie to także?

Tak. A pomijając uwarunkowania biologiczne (w tym podstawowe dziedziczenie na płaszczyźnie genetycznej organizmu), psychologiczne i środowiskowe, istnieje jeszcze kwestia niezbadanej podświadomości i wpływu przekazów energetycznych - również warunkujące określone zdarzenia. Biorąc pod uwagę niektóre przysłowia, czy próby manipulacji tzw. 'aurą' w taki sposób, by przyciągała dobry los... kiedy biednym wiatr w oczy, a szczęśliwi powielają szczęście... itd.

21 godzin temu, Gość gość napisał:

[...] Druga sprawa to mam wrażenie ze niektorzy ludzie urodzili sie pod nieszczesliwa gwiazda. [...]

Jedna z teorii zakłada, że rodzaj energii dziedziczymy po przodkach i niejako 'pokutujemy' za nich (stąd m.in. katolicki grzech pierworodny, zaistniałe w wielu kulturach rytuały nakładania i zdejmowania klątw, czy kościelne 'modlitwy rodowe' o dobro i spokój danego całego rodu)... Cóż, temat jest rozległy i na pewno warto sobie poczytać o powyższych zagadnieniach nawet, jeśli na aktualnym etapie wiedzy człowieka wydają się niewiarygodne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
32 minuty temu, Nenesh napisał:

Jedna z teorii zakłada, że rodzaj energii dziedziczymy po przodkach i niejako 'pokutujemy' za nich (stąd m.in. katolicki grzech pierworodny, zaistniałe w wielu kulturach rytuały nakładania i zdejmowania klątw, czy kościelne 'modlitwy rodowe' o dobro i spokój danego całego rodu)... Cóż, temat jest rozległy i na pewno warto sobie poczytać o powyższych zagadnieniach nawet, jeśli na aktualnym etapie wiedzy człowieka wydają się niewiarygodne.

Czytałam o tym kilka lat temu w jakimś babskim czasopismie "Twój Styl" i ja się z tym zgadzam. Ja mam pod górkę, moja matka miała pod górkę, jej matka miała pod górkę, mam wrażenie że dziedziczę po nich osobowość podatną na zranienia psychiczne, wrażliwość, która dzisiaj nie pomaga lecz przeszkadza (takie czasy), poza tym jak się całe życie słucha o chorobach i nieszczęściach, śmierci, a taka jest moja matka, ciotka i ich rodzina, to przesiąkasz tym, sam nawet nie wiedząc kiedy stajesz się pesymistą i malkontentem życiowym. Tylko jednostka o silnym charakterze nic sobie z tego nie robi. Większość jednak nasiąka atmosferą domu rodzinnego. Jeśli dominowały w nim nerwy, neurozy i lęki, nietrudno się dziwić że ktoś kto z takiego domu wyszedł, ma już za sobą dwie kuracje antydepresantami i wizyty u specjalisty od głowy (mówię o sobie, to ja mam problemy, także dlatego że z powodu swoich olbrzymich lęków matka wychowała mnie na niedorajdę).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość44
2 godziny temu, Gość gość napisał:

Powiem Ci tak: ja byłam tak wychowywana jak opisujesz. I przez to na studiach zderzyłam się srodze z życiem, nagle trzeba było nauczyć się sprzątać często i gotować, robić wszystko wokół siebie, a dotychczas miałam przecież tak, że nawet łyżki mi matka nie pozwalała umyć po sobie . Obsługiwała nas. Gdy chciałam nauczyć się gotować podpatrując ją jak gotuje, wyganiała z kuchni. W ogóle tworzyli nam cieplarniane waruneczki, zaliczyłam po studiach kilka miejsc pracy z których szybko rezygnowałam bo ktoś się krzywo popatrzył czy coś się nie podobało szefowej lub mnie . Mam żal do matki że zrobiła mnie kaleką. Wypisywala zwolnienia z wf w ilościach hurtowych i gotowała tak, że w wieku 16 lat gdy chcesz się podobać to wyglądałam jak prosie.

Dlatego pisałam, że dobra rodzina dla dziecka to taka, w której dziecko się kocha, wspiera, daje warunki do nauki, ale jednocześnie się coś wymaga i przygotowuje do dorosłości. Chowanie dziecka pod kloszem zawsze jest złe, bo tak jak sama napisałaś, taka osoba w dorosłości ma problem żeby sobie radzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość44
2 godziny temu, Gość gość napisał:

Czytałam o tym kilka lat temu w jakimś babskim czasopismie "Twój Styl" i ja się z tym zgadzam. Ja mam pod górkę, moja matka miała pod górkę, jej matka miała pod górkę, mam wrażenie że dziedziczę po nich osobowość podatną na zranienia psychiczne, wrażliwość, która dzisiaj nie pomaga lecz przeszkadza (takie czasy), poza tym jak się całe życie słucha o chorobach i nieszczęściach, śmierci, a taka jest moja matka, ciotka i ich rodzina, to przesiąkasz tym, sam nawet nie wiedząc kiedy stajesz się pesymistą i malkontentem życiowym. Tylko jednostka o silnym charakterze nic sobie z tego nie robi. Większość jednak nasiąka atmosferą domu rodzinnego. Jeśli dominowały w nim nerwy, neurozy i lęki, nietrudno się dziwić że ktoś kto z takiego domu wyszedł, ma już za sobą dwie kuracje antydepresantami i wizyty u specjalisty od głowy (mówię o sobie, to ja mam problemy, także dlatego że z powodu swoich olbrzymich lęków matka wychowała mnie na niedorajdę).

Całkiem ciekawa koncepcja. Chętnie bym o tym poczytała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość gość
2 godziny temu, Gość gość napisał:

Hahahahahahah a jak - dobra riposta

To nie była żadna riposta. Jak będziemy przestrzegać przykazań Bożych, to Pan Bóg nam wynagrodzi i wtedy nie będą nam straszne tajfuny, nic nam nie połamie nóg, ani kręgosłupa gdyż w przyszłym świecie będziemy nieśmiertelni, każdy będzie miał swoją pracę i samochód z czego będzie się cieszył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
16 godzin temu, Gość Lol napisał:

Coś w tym jest ale uważam, ze jedyne na co nie mamy do końca wpływu to zdrowie- ale tylko do pewnego momentu, bo wiadomo sport, odżywianie, środowisko.

a co do reszty, to uważam, ze jak ktoś na coś ciężko pracuje a do tego ma charyzmę, inne pożądane cechy osobowości to w pracy będzie mu szło 

partnera znajdujemy takiego jaki pasuje do nas, no nie ukrywajmy wykształceni i kulturalni obracają się wśród wykształconych i kulturalnych, i z takimi osobami przebywają i znajdują tam drugą połówkę. Nie znam takiego małżeństwa gdzie jedna strona jest ładna i inteligentna a druga brzydka i prostacka. Szukamy ludzi podobnych do siebie.

Generalnie uważam ze od tego jacy jesteśmy zależy kogo do siebie przyciągamy i co nas w życiu spotyka.

Ale może dlatego tak myślę, bo jak dotąd wszystko mi się w życiu układa... czasem się zastanawiam kiedy i jak mnie los skarze za to ze teraz jest dobrze

A to, ze sie uordzimy malo inteligentni lub w kraju, w ktorym panuje wojna to tez nasz wybor?

A to, ze zdarzaja sie wypadki, nieszczescia? A to, ze sie urodzilismy w takich a nie innych czasach? Owszem, mozemy starac sie manewrowac najlepiej jak umiemy w danych warunkach i nawet w czasach dobrobytu i pokoju moze nam sie wydawac, ze mamy jakas kontrole nad zyciem, ale czasem jedno przypadkowe nieszczescie potrafi nam wywalic zycie do gory nogami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość44
17 minut temu, Gość gosc napisał:

A to, ze sie uordzimy malo inteligentni lub w kraju, w ktorym panuje wojna to tez nasz wybor?

A to, ze zdarzaja sie wypadki, nieszczescia? A to, ze sie urodzilismy w takich a nie innych czasach? Owszem, mozemy starac sie manewrowac najlepiej jak umiemy w danych warunkach i nawet w czasach dobrobytu i pokoju moze nam sie wydawac, ze mamy jakas kontrole nad zyciem, ale czasem jedno przypadkowe nieszczescie potrafi nam wywalic zycie do gory nogami.

Dokładnie. Myślę podobnie. Wpływ jakiś na życie mamy, ale nie w 100%, są rzeczy zupełnie niezależne od nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ami
14 godzin temu, Gość ktosik napisał:

Zdziwiłabyś się jak wiele dzieci, które mały wszystko, chodzi do psychologów bo są niesamodzielni przez nadopiekuńczość rodziców. Trudne warunki potrafią zahartować a dobrobyt rozleniwić. Siedzenie pod kloszem nie przygotowuje ich do życia, nie potrafią utrzymać się w pracy bo łatwo się zniechęcają i nie mają motywacji bo  nie wiedzą co to niedostatek. A potem lament bo miało być tak pięknie. Przecież pokończyli studia z wyróżnieniem to powinni mieć wszystko, a tymczasem jakiś szef ich stresuje, każe coś robić jak oni tacy zmęczeni, ludzie w pracy wredni obgadują zamiast pomagać i wszystko nie tak.  Chyba każdy takich zna, co mieli w domu wszystko a sami niczego nie potrafią i wiecznie żądają pomocy od starych rodziców.

No to jest ciekawy punkt widzenia. Gdy jestesmy dziecmi, rodzice i dziadkowie pokazuja nam swiat ,mowoa ze jest on piekny. Czytaja nam bajki i basnie o dobrych ludziach. Ogladamyw bajki gdzie zwycieza dobro. Gdzie w takim razie w domu jest miejsce na przygotowanie sie na to ze szef jest złośliwy a wspolpracownicy niemili? Gdzie sie tego uczyjy w dziecinstwie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
42 minuty temu, Gość Gość gość napisał:

To nie była żadna riposta. Jak będziemy przestrzegać przykazań Bożych, to Pan Bóg nam wynagrodzi i wtedy nie będą nam straszne tajfuny, nic nam nie połamie nóg, ani kręgosłupa gdyż w przyszłym świecie będziemy nieśmiertelni, każdy będzie miał swoją pracę i samochód z czego będzie się cieszył.

W jakiej to religii? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość44
21 minut temu, Gość Ami napisał:

No to jest ciekawy punkt widzenia. Gdy jestesmy dziecmi, rodzice i dziadkowie pokazuja nam swiat ,mowoa ze jest on piekny. Czytaja nam bajki i basnie o dobrych ludziach. Ogladamyw bajki gdzie zwycieza dobro. Gdzie w takim razie w domu jest miejsce na przygotowanie sie na to ze szef jest złośliwy a wspolpracownicy niemili? Gdzie sie tego uczyjy w dziecinstwie?

Jako dziecko stykasz się choćby z drobnymi kłopotami. Uczysz się stopniowo decydować za siebie, ponosić konsekwencje swoich czynów, ogólnie jak załatwia się różne sprawy. Niektórzy rodzice niestety wyręczają dziecko czy nastolatka we wszystkim, nie pozwalają mu na nic, wszędzie wożą, wszystkie sprawy załatwiają, więc to raczej hamuje rozwój i wyrasta osoba niedostosowana społecznie. A bajki, cóż trzeba w dziecku zaszczepić przekonanie, że świat jest piękny, jeśli na każdym kroku będziesz powtarzać, że świat jest zły, dzieciak może wyrosnąć na kogoś kto jest strachliwy. A poza tym są bajki, w których pokazane jest, że ludzie nie zawsze są uczciwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×