Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gościówa

nadopiekuńczy rodzice

Polecane posty

Gość gościówa

 Czy znacie dorosłych, których rodzice dalej są nadopiekuńczy w stosunku do nich? Jak wygląda ich życie? Mogą tu być też śmieszne historie z tym związane. Zapraszam do dyskusji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa

up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dagmara

Nie wiem jak było w dzieciństwie, ale mam koleżankę z pracy, która skończy w tym roku 35 lat, nadal mieszka z rodzicami i jest bardzo zależna od swojej mamy. Są to tak skrajne sytuacje, że chyba bym nie uwierzyła jakby mi ktoś to opowiadał. Na przykład miałam w pracy tosty na śniadanie i ta znajoma powiedziała, że ma teraz przeze mnie smaka, więc może zje na kolację. Wyjęła telefon, zadzwoniła do mamy i spytała czy mogą dziś zjeść tosty na kolację. Mama jej na to, że nie, bo będzie coś innego, a ona potulnie „dobrze mamusiu, a kiedy będę będą mogły być, bo koleżanka je i mam ochotę?” 😳 Mamusia na to, że jeszcze się zastanowi, bo chleb tostowy nie jest zbyt zdrowy i może zrobi wyjątek w weekend. Z każdą pierdołą dzwoni do matki, nawet pyta jaki zapach żelu pod prysznic ma kupić. Najzabawniejsze, że ma chłopaka, spotykają się czasami i idą do kina czy na pizzę, ale sama kiedyś mówiła, że „nic złego nie robią, bo zawiodłaby swoją mamę”.

Raczej osoby, których rodzice byli nadopiekuńczy odcinają się od nich, ale jak widać są i takie przypadki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
5 minut temu, Gość Dagmara napisał:

Nie wiem jak było w dzieciństwie, ale mam koleżankę z pracy, która skończy w tym roku 35 lat, nadal mieszka z rodzicami i jest bardzo zależna od swojej mamy. Są to tak skrajne sytuacje, że chyba bym nie uwierzyła jakby mi ktoś to opowiadał. Na przykład miałam w pracy tosty na śniadanie i ta znajoma powiedziała, że ma teraz przeze mnie smaka, więc może zje na kolację. Wyjęła telefon, zadzwoniła do mamy i spytała czy mogą dziś zjeść tosty na kolację. Mama jej na to, że nie, bo będzie coś innego, a ona potulnie „dobrze mamusiu, a kiedy będę będą mogły być, bo koleżanka je i mam ochotę?” 😳 Mamusia na to, że jeszcze się zastanowi, bo chleb tostowy nie jest zbyt zdrowy i może zrobi wyjątek w weekend. Z każdą pierdołą dzwoni do matki, nawet pyta jaki zapach żelu pod prysznic ma kupić. Najzabawniejsze, że ma chłopaka, spotykają się czasami i idą do kina czy na pizzę, ale sama kiedyś mówiła, że „nic złego nie robią, bo zawiodłaby swoją mamę”.

Raczej osoby, których rodzice byli nadopiekuńczy odcinają się od nich, ale jak widać są i takie przypadki.

Od siebie dodam, że znałam kolesia, który miał dziewczynę. Ona chciała iść z nim do dużego miasta, bo tam były perspektywy, ale on bał się, że to daleko od mamy i taty. Rodzice też podsycali ten lęk, że drogo, strasznie itp. Cóż... dziewczyna pojechała sama, z czasem założyła rodzinę, a ten koleś siedzi u rodziców, nie ma żony, pracuje dorywczo...

To nie zawsze się odcinają, czasem właśnie robią się tacy zależni od rodziców przez ich nadopiekuńczość, że nie potrafią sami nic i ze strachu przed życiem są ciągle u rodziców, to taka wyuczona bezradność

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa

Macie jeszcze jakieś przykłady?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Tata z kolegą musiał pojechać do dużego miasta coś załatwić, bo tata się bał, że syn sobie nie poradzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loki

Moi sąsiedzi doprowadzili do rozpadu związku swojej córki jedynaczki z chłopakiem bo... on popiera i głosuje na niewłaściwa partię😆 Gadali jej bzdury typu No jak ty sobie wyobrażasz wspólne święta, siedzimy przy stole i on nagle zacznie dyskusję. No i ta ...ka posłuchała ich , zerwała z nim i dalej sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
6 minut temu, Gość gość napisał:

Tata z kolegą musiał pojechać do dużego miasta coś załatwić, bo tata się bał, że syn sobie nie poradzi...

No tak, sam nie buzi żeby zapytać o drogę...

 

1 minutę temu, Gość Loki napisał:

Moi sąsiedzi doprowadzili do rozpadu związku swojej córki jedynaczki z chłopakiem bo... on popiera i głosuje na niewłaściwa partię😆 Gadali jej bzdury typu No jak ty sobie wyobrażasz wspólne święta, siedzimy przy stole i on nagle zacznie dyskusję. No i ta ...ka posłuchała ich , zerwała z nim i dalej sama.

Nieźle. Często tak się to kończy.

 

Ja jeszcze przypomniałam sobie, że koleżanka mówiła, że pewien chłopiec mając lat chyba 16 wstydził sam się zarejestrować w przychodni, bo ciągle tylko z mamą chodził...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Sytuacja z jakis urodzin w rodzinie gdzie szwagier (35 lat) siedzial miedzy zona i swoja matka. Matka kroila mu kotleta na talerzu. Żona zero reakcji wiec podejrzewam, że to u nich w domu norma (mieszkaja razem z tesciami)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loki
5 minut temu, Gość Gosc napisał:

Sytuacja z jakis urodzin w rodzinie gdzie szwagier (35 lat) siedzial miedzy zona i swoja matka. Matka kroila mu kotleta na talerzu. Żona zero reakcji wiec podejrzewam, że to u nich w domu norma (mieszkaja razem z tesciami)

To chyba przebiło wszystkie inne historie 😆😆😆

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
8 minut temu, Gość Gosc napisał:

Sytuacja z jakis urodzin w rodzinie gdzie szwagier (35 lat) siedzial miedzy zona i swoja matka. Matka kroila mu kotleta na talerzu. Żona zero reakcji wiec podejrzewam, że to u nich w domu norma (mieszkaja razem z tesciami)

Zaczęłabym się po prostu głośno śmiać:)🤣

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mghm

Moi rodzice byli nadopiekuńczy a właściwie mama, a tata siłą rzeczy bo spod pantofla.

Przynajmniej jedno zostało mi jako efekt: czuję się skrzywdzona faktem że nic nie sprząta się samo, a gdy wreszcie cokolwiek wyczyszczę, pozmywam, upiorę i co tam jeszcze, to oczekuję pochwał. 😄 Niestety została mi też niechęć do rodziny aż do wyrzygania. Wspominam też że gdy zamieszkałam sama, nie mogłam się zmusić do zbyt częstych odwiedzin, zwłaszcza że każde to była krytyka i wałkowanie maminych priorytetów. (Mieszkaliśmy od siebie w odległości 10 minut jazdy samochodem, tudzież pół godziny spacerem, a widziałam się z rodzicami raz na kilka miesięcy, telefony raz na kilka tygodni. Potem wraz z chorobą i niedołężnością rodziców dużo się pozmieniało, trzeba było pomagać, opiekować się, pilnować ale już do końca rozmawiało się źle. Mam wrażenie że mama była obrażona, zawiedziona bo nie zrealizowałam obowiązkowych punktów programu).

Gorzej jest u mojego kuzyna, wychowywanego przez brata mojej mamy i w identyczny sposób. Ten ma 35 lat, mieszka z ojcem (matka nie wytrzymała i odeszła), jest budzony przez tatę łaskotkami w stopy i czeka już na niego przygotowane przez tegoż śniadanie. Wobec innych ten mój kuzyn zachowuje się zupełnie jak nastolatek, jest na tym poziomie empatii, wiedzy o życiu i komunikacji w społeczeństwie. Relacje towarzyskie? Żadnych. Ale przecież dobrze wychowane, "dorastające" dzieci nie potrzebują kolegów i koleżanek.

(Dodam, że mojej młodszej siostrze mama też robiła śniadania, gdy ta miała jeszcze 30 lat, i oczywiście mieszkała z rodzicami. Minęły lata, siostra mieszka samodzielnie (pomoc rodziców ale mniejsza o to), ale życie osobiste jej się nie układa. Przecież nastolatki i osoby o mentalności nastolatków nie zakładają rodzin.)

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
4 minuty temu, Gość mghm napisał:

Moi rodzice byli nadopiekuńczy a właściwie mama, a tata siłą rzeczy bo spod pantofla.

Przynajmniej jedno zostało mi jako efekt: czuję się skrzywdzona faktem że nic nie sprząta się samo, a gdy wreszcie cokolwiek wyczyszczę, pozmywam, upiorę i co tam jeszcze, to oczekuję pochwał. 😄 Niestety została mi też niechęć do rodziny aż do wyrzygania. Wspominam też że gdy zamieszkałam sama, nie mogłam się zmusić do zbyt częstych odwiedzin, zwłaszcza że każde to była krytyka i wałkowanie maminych priorytetów. (Mieszkaliśmy od siebie w odległości 10 minut jazdy samochodem, tudzież pół godziny spacerem, a widziałam się z rodzicami raz na kilka miesięcy, telefony raz na kilka tygodni. Potem wraz z chorobą i niedołężnością rodziców dużo się pozmieniało, trzeba było pomagać, opiekować się, pilnować ale już do końca rozmawiało się źle. Mam wrażenie że mama była obrażona, zawiedziona bo nie zrealizowałam obowiązkowych punktów programu).

Gorzej jest u mojego kuzyna, wychowywanego przez brata mojej mamy i w identyczny sposób. Ten ma 35 lat, mieszka z ojcem (matka nie wytrzymała i odeszła), jest budzony przez tatę łaskotkami w stopy i czeka już na niego przygotowane przez tegoż śniadanie. Wobec innych ten mój kuzyn zachowuje się zupełnie jak nastolatek, jest na tym poziomie empatii, wiedzy o życiu i komunikacji w społeczeństwie. Relacje towarzyskie? Żadnych. Ale przecież dobrze wychowane, "dorastające" dzieci nie potrzebują kolegów i koleżanek.

(Dodam, że mojej młodszej siostrze mama też robiła śniadania, gdy ta miała jeszcze 30 lat, i oczywiście mieszkała z rodzicami. Minęły lata, siostra mieszka samodzielnie (pomoc rodziców ale mniejsza o to), ale życie osobiste jej się nie układa. Przecież nastolatki i osoby o mentalności nastolatków nie zakładają rodzin.)

Tobie chociaż udało się z tego wyrwać, bo jak widać niektórzy dorośli już na zawsze mieszkają z rodzicami w rolach nastolatków.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ekhm

Ja mam koleżankę która mówi o córce tak: "wzięłam ją z zajęć wcześniej i nakarmiłam, bo od rana nic nie jadła", "zdążyłam już ją ubrać ale nie poszła do szkoły bo..." Rzecz w tym że córka ma... 15 lat i jest pełnosprawna fizycznie i umysłowo.

(Nie wiem jak to w praktyce wygląda i nie chcę wiedzieć, więc szczegółów nie znam. Może to tylko taki tekst ale na pewno wskazuje co najmniej na jakieś niezdrowe podejście do osoby dziecka, jego możliwości i potrzeb rozwojowych.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa

Swoją drogą co mają w głowie tacy nadopiekuńczy rodzice. Nie jest im wstyd przed ludźmi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Z drugiej strony: pracowałam kiedyś w hipermarkecie na dziale mięsnym, zmiany od 6:00 do 14:00 albo od 14:00 do 22:00. Jedna kobieta z działu zawsze miała nastawiony w tygodniu budzik na 7:05 i dzwoniła wtedy do córki, żeby ta wstała już z łóżka. Dosłownie codziennie(!) mówiła jej, że ma przygotowane ubranie w salonie i śniadanie w lodówce, a potem o 7:55 znów dzięki budzikowi dzwoniła z pytaniem "Magdusiu, jesteś już w szkole?". W trakcie przerwy dzwoniła do Madzi i pytała jak mijają lekcje, czy była ta kartkówka z geografii, czy pan od historii ją pytał, czy dużo ma zadane na jutro i tak całe 15 minut. Cały dzień opowiadała o córce, często podkreślała jaka to urocza gapa z tego jej dzieciątka. Na popołudniową zmianę przychodziła już o 13:00 do 21:00, bo musi jechać do domu i sprawdzić czy córeczka zrobiła wszystkie zadania, ewentualnie jej pomóc i wyszykować ją do szkoły. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby Madziulka nie miała 20 lat i nie chodziła właśnie do czwartej klasy technikum. Zmieniłam pracę, po jakimś czasie byłam w tym sklepie na zakupach, podeszłam do koleżanek z dawnego działu i sytuacja podobno bez zmian, a dziewczyna poszła już na studia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
7 minut temu, Gość Gość napisał:

Z drugiej strony: pracowałam kiedyś w hipermarkecie na dziale mięsnym, zmiany od 6:00 do 14:00 albo od 14:00 do 22:00. Jedna kobieta z działu zawsze miała nastawiony w tygodniu budzik na 7:05 i dzwoniła wtedy do córki, żeby ta wstała już z łóżka. Dosłownie codziennie(!) mówiła jej, że ma przygotowane ubranie w salonie i śniadanie w lodówce, a potem o 7:55 znów dzięki budzikowi dzwoniła z pytaniem "Magdusiu, jesteś już w szkole?". W trakcie przerwy dzwoniła do Madzi i pytała jak mijają lekcje, czy była ta kartkówka z geografii, czy pan od historii ją pytał, czy dużo ma zadane na jutro i tak całe 15 minut. Cały dzień opowiadała o córce, często podkreślała jaka to urocza gapa z tego jej dzieciątka. Na popołudniową zmianę przychodziła już o 13:00 do 21:00, bo musi jechać do domu i sprawdzić czy córeczka zrobiła wszystkie zadania, ewentualnie jej pomóc i wyszykować ją do szkoły. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby Madziulka nie miała 20 lat i nie chodziła właśnie do czwartej klasy technikum. Zmieniłam pracę, po jakimś czasie byłam w tym sklepie na zakupach, podeszłam do koleżanek z dawnego działu i sytuacja podobno bez zmian, a dziewczyna poszła już na studia.

I potem się ma pretensje, że taka osoba jest potem niesamodzielna... 20 lat to już kobieta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fmgfm

Ale wiesz, to mi wygląda na holowanie dziecka lekko upośledzonego. Matka tłumaczyła się przed otoczeniem nazywając córkę "uroczą gapą" a ta córka była po prostu otępiała umysłowo. 

Naukowcy dowodzą że dzięki pomocy otoczenia, nawet ludzie o inteligencji na granicy między normalnością a już upośledzeniem, są w stanie zdobyć wyższe wykształcenie. Tutaj matka asekurowała, pilnowała...

Dziwne, ale to może być jeszcze inny dramat niż nadopiekuńczość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa

A najgorsze jest to, że rodzice nawet nie widzą, że wyrządzają krzywdę swoim dzieciom. Przecież one nie są potem kompletnie przygotowane do dorosłego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa

Do rozmów zapraszam też osoby, które były takimi dziećmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Loki

U mnie w rodzinie jest tak, że za wszelką cenę ułatwia się życie dzieciom. Nie ma może tak skrajnych przypadków, jak opisane wcześniej, ale przykładowo

Brat i bratowa pomagali w pracach domowych aż do matury, opłacali korepetycje, matura też była załatwiona.

Szwagier dzięki swoim kontaktom załatwił studia dzieciom, potem córka studentka medycyny nie chciała marnować wakacji na praktykę to też załatwił podpis.

Wszystkie dzieci mojego rodzeństwa mialy ułatwiony start w dorosłe i zawodowe życie dzięki koneksjom rodziców. Nie wysyłały cvs,  nie miały formalnych rozmów kwalifikacyjnych,nie miały śmieciowych umów, itd. 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×