Jak oceniacie mężów i ojców którzy dużo zarabiają ale na rodzinę dają niezbędne minimum i większość kasy odkładają sobie nie wiadomo na co?

Moja siostra ma męża który kilka lat temu dostał znaczącą podwyżkę. Myślała (wszyscy myśleliśmy) że to logiczne że skoro zarabia więcej od moejj siostry to będzie chciał zmienić rodzinie mieszkanie na większe (siedzą we czwórkę na 55 metrach), kupić mały dom lub cokolwiek. Oczywiście jakby to ona więcej zarabiała to spodziewam się że by to zrobiła na pewno, bo ją znam. Tymczasem szwagier żyje jak kawaler, owszem, płaci za wiele rzeczy, opłacają przedszkole dzieciom, szwagier robi sporo opłat, moja siostra w sumie nie musi się martwić tak bardzo o finanse ale jedno zgrzyta. On odkłada po kilka tysięcy miesięcznie z pensji, na pytanie siostry czy nie mogliby zmienić mieszkania gasi ją ze jemu jest tak dobrze a jak jej źle to "niech zarobi", a dobrze wie że w jej zawodzie cudów się nie zarobi. On zbiera na rozkręcanie niby jakiegoś interesu i "na wszelki wypadek". Dzieci chłopiec i dziewczynka mają wspólny pokój bo tatuś "wychował się w piątkę ludzi na 35 metrach i wszyscy żyją". Co sądzicie o takich mężczyznach? Rzeczywiście na tym polega małżeństwo? "Ja mam więcej ale to moje, a tobie jak źle to idź zarobić więcej"???

to prowo juz tu było

 

to prowo juz tu było

Nie pamiętam ale się wypowiem: to co opisuje autorka jest dla mnie (nie mówię że dla innych, DLA MNIE) śmiechem na sali i zaprzeczeniem małżeństwa. To co widać ewidentnie to to że dla gościa rodzina nie jest jakoś specjalnie ważna. Głównie myśli o sobie.

10.II - imieniny: Tomiła i Tomisławy