Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Karaleczka125

Nie bój się miłości po rozwodzie

Polecane posty

Witam. 

Pisze do wszystkich co rozwód mają za sobą. I teraz obawiają się nowych znajomości. Wszystko minie. Uwierzcie mi na słowo. To, że raz się nie udało, nie oznacza, że tak będzie drugi raz. Teraz jesteś mądrzejszy w doświadczenia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
16 godzin temu, Karaleczka125 napisał:

Witam. 

Pisze do wszystkich co rozwód mają za sobą. I teraz obawiają się nowych znajomości. Wszystko minie. Uwierzcie mi na słowo. To, że raz się nie udało, nie oznacza, że tak będzie drugi raz. Teraz jesteś mądrzejszy w doświadczenia. 

I oczywiście w bagaż poważnych obciążeń. Zatem idealny układ do wchodzenia w nowy związek. Który mimo większych trudności z pewnością się uda. :) 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Skb napisał:

I oczywiście w bagaż poważnych obciążeń. Zatem idealny układ do wchodzenia w nowy związek. Który mimo większych trudności z pewnością się uda. 🙂

Jejciu jaki chłód, sceptuzm. Obciążenia? O czym ty mówisz? Trudności? A w małżeństwie ich nie było?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli do związków podchodzi się oczekując, że nigdy nie będzie trudności to lepiej w ogóle sie za to nie brac. Mnie rozwód dał możliwość na związek z człowiekiem którego bez zająknięcia mogę nazwać miłością mojego życia. Rozwód to nie koniec świata, a często dobry początek!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, Ciężka Nutka napisał:

Jeżeli do związków podchodzi się oczekując, że nigdy nie będzie trudności to lepiej w ogóle sie za to nie brac. Mnie rozwód dał możliwość na związek z człowiekiem którego bez zająknięcia mogę nazwać miłością mojego życia. Rozwód to nie koniec świata, a często dobry początek!

Brawo! Nic dodać nic ująć 😊

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, oreoreo napisał:

dwa miesiące temu pisałaś, że jesteś w trakcie rozwodu i już spotkałaś "miłość swojego życia"? 😄 coś, piorunująco szybka ta "miłość"

no ale pewnie już przed rozwodem znalazłaś sobie tą lepszą "opcję". większośc kobiet jest jak małpa - nie puści jednej gałęzi, dopóki nie znajdzie drugiej 😄 

wiesz ile trwa rozwód? 🙂 Z nowym partnerem zaczęłam spotykać się już po tym jak odeszłam od byłego

I tak, nazywam go miłością swojego życia, bo po prostu do siebie pasujemy. Nigdy nie sądziłam, że można się z kimś tak dobrze dogadywać, no i chcę mieć z nim dzieci (o czym wczesniej nie było mowy). 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, Karaleczka125 napisał:

Jejciu jaki chłód, sceptuzm. Obciążenia? O czym ty mówisz? Trudności? A w małżeństwie ich nie było?

Owszem były. Tylko tu trudności są zdecydowanie większe. Zaplanowanie wspólnego weekendu jest już nie lada wyczynem. Dzieci jednego, dzieci drugiego, byli partnerzy w tle... Do starych problemów dochodzą jeszcze nowe... A spróbuj nie dostosować się do wyroku sądu... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, Ciężka Nutka napisał:

wiesz ile trwa rozwód? 🙂 Z nowym partnerem zaczęłam spotykać się już po tym jak odeszłam od byłego

I tak, nazywam go miłością swojego życia, bo po prostu do siebie pasujemy. Nigdy nie sądziłam, że można się z kimś tak dobrze dogadywać, no i chcę mieć z nim dzieci (o czym wczesniej nie było mowy). 

Rozwód trwa od pół roku do kilku lat... A każda nowa miotła zamiata rewelacyjnie... 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Skb napisał:

Rozwód trwa od pół roku do kilku lat... A każda nowa miotła zamiata rewelacyjnie... 🙂

ale widzę różnice między tym jak wyglądał dawny związek (nawet na początku) i jak wygląda ten. widzę różnicę w dobraniu się charakterami i sposobie w jaki się dogadujemy. Nie jestem młódką, wiem co to zauroczenie i biorę pod uwagę inne rzeczy takie jak na przykład....

4 godziny temu, Skb napisał:

Owszem były. Tylko tu trudności są zdecydowanie większe. Zaplanowanie wspólnego weekendu jest już nie lada wyczynem. Dzieci jednego, dzieci drugiego, byli partnerzy w tle... Do starych problemów dochodzą jeszcze nowe... A spróbuj nie dostosować się do wyroku sądu... 

Ludzie po długich związkach z zasady mają do perfekcji opanowane "logistykę" rzeczy takich jak wspólny weekend. O ile wszyscy zachowują się normalnie to problemem nie są byli partnerzy, ani tym bardziej dzieci. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
19 godzin temu, Ciężka Nutka napisał:

ale widzę różnice między tym jak wyglądał dawny związek (nawet na początku) i jak wygląda ten. widzę różnicę w dobraniu się charakterami i sposobie w jaki się dogadujemy. Nie jestem młódką, wiem co to zauroczenie i biorę pod uwagę inne rzeczy takie jak na przykład....

Ludzie po długich związkach z zasady mają do perfekcji opanowane "logistykę" rzeczy takich jak wspólny weekend. O ile wszyscy zachowują się normalnie to problemem nie są byli partnerzy, ani tym bardziej dzieci. 

Takie bardzo dziwne pytanie - dlaczego wyszłaś w takim razie za mąż? Skoro związek od samego początku był nieudany.

U mnie logistyka jest doskonale opanowana - z dokładnością do 5 minut... Wszystko jest planowane ze znacznym wyprzedzeniem liczonym w tygodniach, miesiącach i latach. Nawet kawę u kolegi planuję z tygodniowym wyprzedzeniem.

Tak po rozwodach wszyscy zachowują się normalnie i nie sieją dywersji. Byli partnerzy z uśmiechem na ustach witają nowych partnerów, a dzieci kochają nowych wujków i nowe ciocie... Ja w takim razie żyję w innej bajce. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Skb napisał:

Takie bardzo dziwne pytanie - dlaczego wyszłaś w takim razie za mąż? Skoro związek od samego początku był nieudany.

U mnie logistyka jest doskonale opanowana - z dokładnością do 5 minut... Wszystko jest planowane ze znacznym wyprzedzeniem liczonym w tygodniach, miesiącach i latach. Nawet kawę u kolegi planuję z tygodniowym wyprzedzeniem.

Tak po rozwodach wszyscy zachowują się normalnie i nie sieją dywersji. Byli partnerzy z uśmiechem na ustach witają nowych partnerów, a dzieci kochają nowych wujków i nowe ciocie... Ja w takim razie żyję w innej bajce. 🙂

dlatego, że wtedy nie miałam porównania. Przecież wszyscy się czasem kłócą, to normalne nie dogadywać się w każdej sprawie, prawda? Dopiero teraz, mając porównanie widzę jak nieudany i od początku skazany na niepowodzenie był mój poprzedni związek...ale są tacy dla których takie małżeństwo jak moje byłoby ok i tak wegetowaliby sobie całe życie. 

Moim zdaniem trochę przesadzasz, mój partner ma dziecko i nie trzeba planować wyjścia na kawę miesiące do przodu. Pewnie, że na początku był zgrzyt, ale trwał bardzo krótko bo w interesie wszystkich było się dogadać więc nikt nie robi problemu. Nie trzeba się lubić  z byłymi😉 

To, że dziecko partnera mnie bardzo lubi to było zajebiste szczęście i zdaje sobie sprawę, ale to pokazuje, że jest to możliwe. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Ciężka Nutka napisał:

dlatego, że wtedy nie miałam porównania. Przecież wszyscy się czasem kłócą, to normalne nie dogadywać się w każdej sprawie, prawda? Dopiero teraz, mając porównanie widzę jak nieudany i od początku skazany na niepowodzenie był mój poprzedni związek...ale są tacy dla których takie małżeństwo jak moje byłoby ok i tak wegetowaliby sobie całe życie. 

Moim zdaniem trochę przesadzasz, mój partner ma dziecko i nie trzeba planować wyjścia na kawę miesiące do przodu. Pewnie, że na początku był zgrzyt, ale trwał bardzo krótko bo w interesie wszystkich było się dogadać więc nikt nie robi problemu. Nie trzeba się lubić  z byłymi😉 

To, że dziecko partnera mnie bardzo lubi to było zajebiste szczęście i zdaje sobie sprawę, ale to pokazuje, że jest to możliwe. 

Zatem wychodząc za mąż nie kochałaś narzeczonego i nie rozumiałaś istoty małżeństwa. Rozumiem, że męża wybiera się jak samochód na giełdzie? 

Wyjście na kawę umawiam z tygodniowym wyprzedzeniem. 🙂

To ciesz się, że jesteś akceptowana przez dzieci partnera, które nie są nakręcane przez byłego małżonka.

Zaplanowany weekend koleżanki został rozwalony przez dziecko partnera... Na wakacje też nie ma szans... 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Skb napisał:

Zatem wychodząc za mąż nie kochałaś narzeczonego i nie rozumiałaś istoty małżeństwa. Rozumiem, że męża wybiera się jak samochód na giełdzie? 

Wyjście na kawę umawiam z tygodniowym wyprzedzeniem. 🙂

To ciesz się, że jesteś akceptowana przez dzieci partnera, które nie są nakręcane przez byłego małżonka.

Zaplanowany weekend koleżanki został rozwalony przez dziecko partnera... Na wakacje też nie ma szans... 

 

wtedy myślałam, że kochałam 🙂 Uczucia nie są czarno-białe. Były też inne powody które można ogólnie podsumować jako "przemoc emocjonalną" 

Oczywiście liczę się z tym, że czasem coś zostanie 'rozwalone' przez dziecko. Tylko nie dajmy się zwariować - jak dziecko jest chore i potrzebuje obecności rodzica to oczywiście, że to jest ważniejsze - sama nie mogłabym czerpać przyjemności z weekendowego wypadu wiedząc, że mała jest chora. Co do wakacji...dlaczego nie ma na nie szans? bo dziecko nie pozwoli? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Ciężka Nutka napisał:

wtedy myślałam, że kochałam 🙂 Uczucia nie są czarno-białe. Były też inne powody które można ogólnie podsumować jako "przemoc emocjonalną" 

Oczywiście liczę się z tym, że czasem coś zostanie 'rozwalone' przez dziecko. Tylko nie dajmy się zwariować - jak dziecko jest chore i potrzebuje obecności rodzica to oczywiście, że to jest ważniejsze - sama nie mogłabym czerpać przyjemności z weekendowego wypadu wiedząc, że mała jest chora. Co do wakacji...dlaczego nie ma na nie szans? bo dziecko nie pozwoli? 

Dziecko jest już duże, bardzo duże... I z całą pewnością nie było chore. Jednak doprowadziło do tego, że nie spędzili wspólnego weekendu. Wakacje - jak ma się opiekę nad dzieckiem to raczej trudno jest wyjechać na dwa tygodnie bez niego, przy wrogiej postawie drugiego rodzica... 

Przemoc emocjonalna i myślenie, że się kocha... Cóż taki sam dobry powód jak to by wyjść za mąż, by być księżniczka przez jeden dzień, by nie zostać starą panną, by ludzie nie gadali... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Skb napisał:

Dziecko jest już duże, bardzo duże... I z całą pewnością nie było chore. Jednak doprowadziło do tego, że nie spędzili wspólnego weekendu. Wakacje - jak ma się opiekę nad dzieckiem to raczej trudno jest wyjechać na dwa tygodnie bez niego, przy wrogiej postawie drugiego rodzica... 

Przemoc emocjonalna i myślenie, że się kocha... Cóż taki sam dobry powód jak to by wyjść za mąż, by być księżniczka przez jeden dzień, by nie zostać starą panną, by ludzie nie gadali... 

Dlatego trzeba się z drugim rodzicem dogadać, a jak dziecko jest duże to i z dzieckiem można się dogadać. Trzeba też się zawsze liczyć z tym, że jak ktoś ma dzieci to mogą "wypaść" rzeczy. Nawet w małżeństwie gdzie dzieci są wspólne coś może wypaść i zaplanowany weekend bez dzieci może nie wyjść. Dziecko do niczego nie doprowadziło, doprowadziła postawa rodzica. 

W ogóle nie chciałam być "księżniczką", po prostu byłam w związku gdzie cały czas czułam się odpowiedzialna za mojego "biednego" partnera i on chciał ślubu, a po latach prania mózgu byłam już po prostu przyzwyczajona do ustawiania swojego życia po "księcia". Nawet sukni ślubnej nie chciało mi się wybierać, ale miałam ogromne poczucie obowiązku względem byłego męża. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, Ciężka Nutka napisał:

Dlatego trzeba się z drugim rodzicem dogadać, a jak dziecko jest duże to i z dzieckiem można się dogadać. Trzeba też się zawsze liczyć z tym, że jak ktoś ma dzieci to mogą "wypaść" rzeczy. Nawet w małżeństwie gdzie dzieci są wspólne coś może wypaść i zaplanowany weekend bez dzieci może nie wyjść. Dziecko do niczego nie doprowadziło, doprowadziła postawa rodzica. 

W ogóle nie chciałam być "księżniczką", po prostu byłam w związku gdzie cały czas czułam się odpowiedzialna za mojego "biednego" partnera i on chciał ślubu, a po latach prania mózgu byłam już po prostu przyzwyczajona do ustawiania swojego życia po "księcia". Nawet sukni ślubnej nie chciało mi się wybierać, ale miałam ogromne poczucie obowiązku względem byłego męża. 

Bardzo współczuję Ci wejścia w takie "Małżeństwo" bo z całą pewnością nie zawarłaś związku małżeńskiego tylko zostałaś wrobiona w ślub.

Co do dogadania się z drugim małżonkiem, gdybym mógł się dogadać to nie byłoby rozwodu. Aby był dialog to muszą chcieć tego dwie strony... Dzieci przeważnie są lojalne wobec rodziców i zwalczają nowych partnerów w każdy możliwy sposób... Z całą pewnością usłyszysz, że nie możesz im rozkazywać, bo nie jesteś ich mamą... Oby nie... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
28 minut temu, Skb napisał:

Dziecko jest już duże, bardzo duże... I z całą pewnością nie było chore. Jednak doprowadziło do tego, że nie spędzili wspólnego weekendu. Wakacje - jak ma się opiekę nad dzieckiem to raczej trudno jest wyjechać na dwa tygodnie bez niego, przy wrogiej postawie drugiego rodzica... 

Przemoc emocjonalna i myślenie, że się kocha... Cóż taki sam dobry powód jak to by wyjść za mąż, by być księżniczka przez jeden dzień, by nie zostać starą panną, by ludzie nie gadali... 

Piszesz o znajomych, nie o sobie?🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, pari napisał:

Piszesz o znajomych, nie o sobie?🙂

Piszę o znajomych.Tylko kwestię dogadania wtrąciłem swoją, bo ją przerabiam. Jednak w przypadku znajomych sytuacja dogadania się jest bardzo podobna - zaciekła wrogość drugiej strony. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Skb napisał:

Bardzo współczuję Ci wejścia w takie "Małżeństwo" bo z całą pewnością nie zawarłaś związku małżeńskiego tylko zostałaś wrobiona w ślub.

Co do dogadania się z drugim małżonkiem, gdybym mógł się dogadać to nie byłoby rozwodu. Aby był dialog to muszą chcieć tego dwie strony... Dzieci przeważnie są lojalne wobec rodziców i zwalczają nowych partnerów w każdy możliwy sposób... Z całą pewnością usłyszysz, że nie możesz im rozkazywać, bo nie jesteś ich mamą... Oby nie... 

Poniekąd tak było, chciałam dobrze, ale dobrymi chęciami to wiadomo... 🙂 Sporo się nauczyłam, więc może sens jakis w tym był. 

Dogadać można się zawsze "biznesowo". Nie musisz kogoś kochać żeby dogadać się w sprawie dziecka...ale to za mało na związek 

Ja mam o tyle szczęscie, że córka partnera jest mała i póki co jestem dla niej po prostu kolejną dorosłą osobą na którą może liczyć i z którą może się bawić. Ona teraz ma bardzo nikłe pojęcie o tym czym jest partnerka taty, a jej rodzice rozstali się jak była bardzo mała. Na razie bardzo mnie lubi, a ją po prostu uwielbiam - bo to małe dziecko, a dzieci są po to żeby je kochać. 

Gdyby mi powiedziała, że nie mogę jej rozkazywać bo nie jestem jej mamą miałaby 100% rację - nie jestem jej rodzicem, to nie moje miejsce żeby ją wychowywać. Ja ją mogę kochać, wspierać, mogę jej pomagać gdy o to poprosi i uczyć ją nowych rzeczy (po ustaleniu tego z jej tatą), ale nie jestem jej rodzicem i nigdy nie będę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Skb napisał:

Piszę o znajomych.Tylko kwestię dogadania wtrąciłem swoją, bo ją przerabiam. Jednak w przypadku znajomych sytuacja dogadania się jest bardzo podobna - zaciekła wrogość drugiej strony. 

i czegoś takiego nie rozumiem...przecież rodzic nastawiając dziecko przeciw drugiej stronie szkodzi dziecku 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Ciężka Nutka napisał:

i czegoś takiego nie rozumiem...przecież rodzic nastawiając dziecko przeciw drugiej stronie szkodzi dziecku 

Przy rozwodach, zwłaszcza tych ciężkich głównym celem jest dowalenie partnerowi. Do realizacji tego planu najlepiej nadają się dzieci. Dobro dziecka to abstrakcja bez pokrycia w rzeczywistości - liczy się tylko dobro jednego rodzica i pokazanie tego drugiego w jak najgorszym świetle.

Ok. Masz wiele racji w tym co powiedziałaś...  Jednak musisz uważać, aby się nie zaplątać. Z jednej strony będziesz to dziecko wychowywała, będziesz obecna w jego życiu a jednocześnie nie będziesz miała głosu decyzyjnego... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
21 minut temu, Skb napisał:

Przy rozwodach, zwłaszcza tych ciężkich głównym celem jest dowalenie partnerowi. Do realizacji tego planu najlepiej nadają się dzieci. Dobro dziecka to abstrakcja bez pokrycia w rzeczywistości - liczy się tylko dobro jednego rodzica i pokazanie tego drugiego w jak najgorszym świetle.

Ok. Masz wiele racji w tym co powiedziałaś...  Jednak musisz uważać, aby się nie zaplątać. Z jednej strony będziesz to dziecko wychowywała, będziesz obecna w jego życiu a jednocześnie nie będziesz miała głosu decyzyjnego... 

,,...głosu decyzyjnego...", ale co wg ciebie to oznacza, bo wg mojej opinii ten ,,głos" musi być wypracowany wspólnie ( trzeba dojść do wspólnego konsensusu).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, Skb napisał:

Przy rozwodach, zwłaszcza tych ciężkich głównym celem jest dowalenie partnerowi. Do realizacji tego planu najlepiej nadają się dzieci. Dobro dziecka to abstrakcja bez pokrycia w rzeczywistości - liczy się tylko dobro jednego rodzica i pokazanie tego drugiego w jak najgorszym świetle.

Ok. Masz wiele racji w tym co powiedziałaś...  Jednak musisz uważać, aby się nie zaplątać. Z jednej strony będziesz to dziecko wychowywała, będziesz obecna w jego życiu a jednocześnie nie będziesz miała głosu decyzyjnego... 

To cieszę się, że jednak w sytuacji w której my wszyscy jesteśmy jednak dobro dziecka jest najważniejsze. Może też jest o tyle dobrze, że rodzice już ten etap skakania sobie do oczu zaraz po rozstaniu przerobili zanim ja się pojawiłam 😛 

I absolutnie zdaję sobie sprawę z tego, że nie będę miała decyzyjnego głosu w sprawie dziecka, ale też tego nie oczekuję. Nawet jak mowa o rzeczach które zrobiłabym inaczej to wiem, że to nie jest moja sprawa i moje miejsce żeby się na ten temat odzywać. Mogę najwyzej sugerować - partnerowi, bez świadków. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, pari napisał:

,,...głosu decyzyjnego...", ale co wg ciebie to oznacza, bo wg mojej opinii ten ,,głos" musi być wypracowany wspólnie ( trzeba dojść do wspólnego konsensusu).

Nawet nie będziesz mogła powiedzieć dziecku co ma zrobić, posprzątać pokój, wrócić o określonej godzinie do domu... Takie banalne sprawy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Skb napisał:

Nawet nie będziesz mogła powiedzieć dziecku co ma zrobić, posprzątać pokój, wrócić o określonej godzinie do domu... Takie banalne sprawy. 

O ile nigdy nawet nie próbowałabym dziecku mówić o której ma wrócić, to mogę wymagać porządku u siebie w domu (i mój partner się z tym zgadza). Może nie jestem matką dziecka, ale dywan na którym jest bałagan jest mój 😛

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, Ciężka Nutka napisał:

To cieszę się, że jednak w sytuacji w której my wszyscy jesteśmy jednak dobro dziecka jest najważniejsze. Może też jest o tyle dobrze, że rodzice już ten etap skakania sobie do oczu zaraz po rozstaniu przerobili zanim ja się pojawiłam 😛 

I absolutnie zdaję sobie sprawę z tego, że nie będę miała decyzyjnego głosu w sprawie dziecka, ale też tego nie oczekuję. Nawet jak mowa o rzeczach które zrobiłabym inaczej to wiem, że to nie jest moja sprawa i moje miejsce żeby się na ten temat odzywać. Mogę najwyzej sugerować - partnerowi, bez świadków. 

Cóż mam powiedzieć - mądra kobieta, która świadomie weszła w związek i wie jaką rolę może mieć w tej rodzinie patchworkowej. Mało tego, weszłaś w związek po zakończeniu małżeństwa. Wyrazy uznania. Mam nadzieję, że szczęście będzie Ci dopisywało.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Ciężka Nutka napisał:

O ile nigdy nawet nie próbowałabym dziecku mówić o której ma wrócić, to mogę wymagać porządku u siebie w domu (i mój partner się z tym zgadza). Może nie jestem matką dziecka, ale dywan na którym jest bałagan jest mój 😛

No nie do końca... może być współwłasnością Twoją i Twojego partnera... a po nim będzie dziedziczyło dziecko.. 🙂

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Skb napisał:

No nie do końca... może być współwłasnością Twoją i Twojego partnera... a po nim będzie dziedziczyło dziecko.. 🙂

 

ale póki co dto dywan jest nasz i musi być posprzątany 😛 Tak naprawdę można do tego podejść na luzie - jak mnie nie posłucha to przyjdzie tata i powie to samo...więc czym się mam przejmować? Chociaż ostatnio to ja miałam większy sukces w negocjacjach  😄

I bardzo dziękuję za dobre życzenia 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Ciężka Nutka napisał:

ale póki co dto dywan jest nasz i musi być posprzątany 😛 Tak naprawdę można do tego podejść na luzie - jak mnie nie posłucha to przyjdzie tata i powie to samo...więc czym się mam przejmować? Chociaż ostatnio to ja miałam większy sukces w negocjacjach  😄

I bardzo dziękuję za dobre życzenia 🙂 

Bardzo mi się podoba Twoje "ciepłe" podejście do sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Skb napisał:

Bardzo mi się podoba Twoje "ciepłe" podejście do sprawy.

dziękuję 🙂

Żeby nie było za różowo to sama na początku miałam dużo wątpliwości, ale okazało się, że bardziej się martwiłam niż to miało sens. Dużo osób mnie straszyło jak bardzo ciężko będzie, jakie będą problemy, że zobaczę jak ciężko jest z dziećmi (nie mam swoich). Byłam przygotowana na wojnę, a okazało się, że jest całkiem ok. I to nie tak, że nie widziałam już ataków szału i złości, nawet parę razy dostałam po głowie. Trzeba tylko pamiętać, że to jest dziecko, tak wyraża swoje emocje bo póki co nie potrafi inaczej i nie brać tego do siebie. Przejdzie jej to sama przyjdzie się przytulić 🙂 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×