Malinka43 2 Napisano Marzec 17, 2021 Opowiem Wam pewną historię, swoją historię. Żyłam sobie kilka ładnych lat w normalnym związku. Rodzina - kurczę no układało się, była miłość, potomstwo rosło, wystarczało na rachunki, tzw. życie i wakacje. I nagle zaczęło się pieprzyć - pierwsza zdrada.. Wyszła na jaw po kilku latach, bo okazało się, że rośnie potomek mojego partnera. Prosił, błagał żebym została i zostałam. W końcu rodzina, no i miłość, przecież jeszcze coś nas łączyło. I tak minęły kolejne lata. Było jakoś już nie tak jak przed, ale raczej normalne. Uwierzyłam i czułam się bezpiecznie pod względem finansowym. Partner awansował zarabiał coraz więcej, ja nieszczęsne umowy śmieciowe i dodatkowe zapłaty pod tzw. stołem. Miałam zapewnienie, że niczego nam nie zabraknie, o nic się mam martwić. Coś tam sobie odkładałam, ale przecież zapewnienia i obietnice. Czemu ma zrobić krzywdę mi czy potomstwu. I niestety nic się nie liczy, kiedy pojawi się ktoś nowy... Zostałam bez niczego.... z moją umową śmieciową i drobniakami pod stołem... Obietnice? jakie obietnice nic nie jest ważne. Potomstwo?, przecież są już duże - jakoś coś im dam bo musi. Teraz słyszę, że to wszystko moja wina. I niech będzie. Piszę o tym nie dlatego, żeby się wyżalić, ale dlatego żebyście wiedzieli żeby zawsze myśleć trzeźwo. To co zdążyłam odłożyć na jakieś przyjemności teraz mnie ratuje. Na ile nie wiem - szukam nowej pracy. Ciężko jest, bo pomimo bogatego doświadczenia i wykształcenia kobiet w pewnym wieku nie chcą przyjmować. Walczę dla siebie. Wiem, że dobrze wyglądam, że dużo potrafię i że dam radę. Chcę pokazać sobie, że nie muszę być zależna i poniżana. Chcę się uśmiechać do siebie i do świata. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach