Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
sraczuszka

Są ludzie, którzy mają jakby aż zbyt dużą łatwość zapoznawania nowych osób i wchodzenia w nowe relacje, a ja gdziekolwiek byłem, to nic nie kosztowało mnie tak wiele ciężkiej pracy jak nawiązywanie relacji z ludźmi

Polecane posty

Są ludzie, którzy już po chwili przebywania w nowym środowisku, niedługo po przeprowadzce w nowe miejsce mają szybko nowych znajomych, z którymi mogą gdzieś wspólnie wychodzić, nawzajem się zapraszać, z kim rozmawiać, albo pomimo posiadania małżonka, bez trudu, jakby aż zbyt łatwo, zupełnie bez trudu, jakby działo się to zupełnie "samo", ladują w łóżku z coraz to nowymi partnerami lub parnerkami

Natomiast ja nawet kiedy otaczało mnie mnóstwo osób, w potencjalnie najlepszych okolicznościach do zawierania relacji, czyli w szkole, na studiach, kiedy wszyscy mieli dużo czasu wolnego, praktycznie żadnych zobowiązań, kiedy praktycznie co tydzień, albo kilka razy w tygodniu odbywały się jakieś imprezki i kiedy największą atrkcją dla wszystkich było wchodzenie w nowe związki - ja najczęściej miałem wielką trudność, żeby znaleźć kogokolwiek, do kogo mógłbym w ogóle otworzyć przysłowiową gębę - byłem szablonowym przykładem i dowodem na to, że można być samotnym nawet w tłumie. To jak ktokolwiek zaprosił mnie chociaż raz na pół roku na jakąś imprezę było dla mnie przeżyciem skrajnej euforii, odżycia na chwilę nadziei o normalnym życiu towarzyskim, a związek uczuciowy był już tylko w swerze marzeń, równie trudny co zakwalifikowanie się do lotu w kosmos, a może i trudniejszy, bo do lotu w kosmos nigdy nie poczyniłem żadnego kroku żeby się zakwalifikować, więc może gdybym się starał, to prędzej bym w kosmos poleciał niż wszedł w związek

Ale tak było w szkole i na studiach, a po skończeniu edukacji to już jedna wielka czarna dziura i otchłań samotności

Ale przecież na tym samym świecie, na tych samych ulicach, w tyych samych budynkach, są ludzie, którzy z taką łatwością kogoś zapoznają, jakby dosłownie potykali się o innych ludzi, dla których zawieranie nowych znajomości, gdziekolwiek są nawet tylko przez chwilkę, było tak łatwe i oczywiste jak oddychanie

Marzę o tym, żeby mieć chociaż jedną setną tej łatwości zapoznawania innych ludzi i nawiązywania relacji, jaką mają inni - chciaż jedną setną!

Nie marzę o tym, żeby mieć tak samo jak oni, ani nawet dziesięć razy mniej, ale byłbym szczęśliwy mając zaledwie sto razy mniej

Niestety nigdy nie miałem i nie mam nawet tyle, mam chyba z milion razy mniej

Tylko kilka razy w życiu udało mi sie na niedługi czas z kimkolwiek kolegować

A żeby zapoznać jakąś partnerkę, musiałem wysłać wiadomości do tysięcy kobiet przez internet

Zawsze jeśli już zdarzało się, że jakaś dziewczyna lub kobieta była mną zainteresowana, to tylko taka, która dla mnie zupełnie nie była interesująca

Kiedy byłem młodszy i jeszcze mniej zdesperowany, to odrzucałem takie, potem w skrajnej desperacji próbowałem się z takimi spotykać, ale oczywiście nic z tego nie nie wyszło

Całe życie mam wrażenie, że dosłownie ciąży nade mną jakaś klątwa, przeklenstwo - żebym zawsze i na zawsze był śmiertelnie samotny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Ffxc1_5yih napisał:

Ludzie spyeprzają i trudno się dziwć, bo kto by na dłuższą metę umiał znosić te rozkminy.

Ja nikomu nie mówię tych rozkmin poza kafeterią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Ktoś całkiem obcy napisał:

I słusznie , bo to samo było by co w szkole. 😁

W szkole też nikomu nic nie mówiłem - prześladowali mnie za to, że byłem lękliwy i się nie broniłem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, Ktoś całkiem obcy napisał:

I tak trzymaj całe życie skoro nie chcesz zmian. 😁

Łatwo ci powiedzieć. Mnie lęk po prostu paraliżuje, powoduje, że oblewa mnie zaraz dosłownie zimny pot

Mam wrażenie, że odważni mężczyźni są jak maszyny - nie odczuwają wcale emocji strachu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ten sam materiał co wczoraj... o wychodzeniu z roli ofiary. : ) 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, marawstala napisał:

Ten sam materiał co wczoraj... o wychodzeniu z roli ofiary. : ) 

Niezly filmik, jest przedstawiony opis problemu, sposoby autodiagnozy, ale zabrakło konkretnych wskazówek jak z tego wyjść

Ale to prawda, że użalanie się nad sobą daje niestety tę chorą przyjemność i że we własnym nieszczęściu i pastwieniu się nad samym sobą teź niestety odczuwa się rodzaj przyjemnośći - czyli, że ofiara niejako sama siebie krzywdzi, bo odczuwa w ten jedyny sposób władzę nad sytuacją, że to jednak jej decyzja żeby być nieszczęsliwą

Od dziecka tak miałem, często robiłem sam sobie na złość, całe życie marnowałem swoje szanse i życie i z płaczem patrzyłem na marnowanie mojego życia, ale miałem w tym chorą przyjemność

Czyli jaki jest sposób wyjścia? Zmierzyć się z tym, że będę popełniał błędy? Chyba o to chodzi, bo ja się bardzo boję popełnić błąd - a jeśli nic nie robię, albo zdaję się na innych, to faktycznie wydaje mi się, że ja nie jestem niczemu winny, że ja nie popełniam błędów, że ja nie ponoszę odpowiedzialnosci

Ale dopiero po 40-stce zrozumialem, że ludzie ktorych obwinialem i obarczalem odpowiedzialnoscia za moje nieszczescie w koncu w naturalny sposob znikaja z mojego zycia i okazuje sie, ze tylko ja cierpię, a nie oni, że tylko ja pozostaje z moim zyciem, ze nie ma juz kogo obwinic, bo tych innych osob juz po prostu nie ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, sraczuszka napisał:

Niezly filmik, jest przedstawiony opis problemu, sposoby autodiagnozy, ale zabrakło konkretnych wskazówek jak z tego wyjść

Ale to prawda, że użalanie się nad sobą daje niestety tę chorą przyjemność i że we własnym nieszczęściu i pastwieniu się nad samym sobą teź niestety odczuwa się rodzaj przyjemnośći - czyli, że ofiara niejako sama siebie krzywdzi, bo odczuwa w ten jedyny sposób władzę nad sytuacją, że to jednak jej decyzja żeby być nieszczęsliwą

Od dziecka tak miałem, często robiłem sam sobie na złość, całe życie marnowałem swoje szanse i życie i z płaczem patrzyłem na marnowanie mojego życia, ale miałem w tym chorą przyjemność

Czyli jaki jest sposób wyjścia? Zmierzyć się z tym, że będę popełniał błędy? Chyba o to chodzi, bo ja się bardzo boję popełnić błąd - a jeśli nic nie robię, albo zdaję się na innych, to faktycznie wydaje mi się, że ja nie jestem niczemu winny, że ja nie popełniam błędów, że ja nie ponoszę odpowiedzialnosci

Ale dopiero po 40-stce zrozumialem, że ludzie ktorych obwinialem i obarczalem odpowiedzialnoscia za moje nieszczescie w koncu w naturalny sposob znikaja z mojego zycia i okazuje sie, ze tylko ja cierpię, a nie oni, że tylko ja pozostaje z moim zyciem, ze nie ma juz kogo obwinic, bo tych innych osob juz po prostu nie ma

Po prostu rób odwrotnie niż dotychczas... tylko to przychodzi mi do głowy. Bo te Twoje długie analizy są mega męczące... jak odbiorcę aż tak męczą to co dopiero osobę która je tworzy i mieli wciąż i od nowa na okrągło to samo. 

Serio nie daje rady Cię czytać a to serio nie często mi się zdarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że tam jest więcej wskazówek, ale czasem trzeba coś obejrzeć kolejny raz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bliżej końca opowiada, że najlepsza psychoterapia to biznesplan wdrożony w działanie czyli podejmujesz takie działania żeby było Ci dobrze by rzeczywistość dopasować do siebie a nie siebie do rzeczywistości... był tam taki przykład z koniem i kolejny w którym opowiadała, że nagrywa ten filmik w godzinie która jej odpowiadała no na tej zasadzie... Jeśli zaczniesz rozwiązywać problemy to ofiara która ciągle narzeka na bezradność... ogólnie narzeka nie będzie miała pola do popisu. 

Dalej podała ćwiczenie które blokuje moc dzięki której wychodzi się z programu bycia ofiarą... podała pytania do autoanalizy których nie będę cytowała (wystarczy zerknąć na filmik... ponoć w opisie pod nim też zostały umieszczone). I nad tym trzeba pracować bo program ofiary ściąga na tę osobę ból, ściąga nieszczęść, cierpienie bo na tym skupiasz swoją uwagę i przez to masz tego razy kilka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Opisałam końcówkę tego pierwszego filmiku. Pytania do autoanalizy są po to byś się na co dzień łapał w takich momentach gdy tylko myśl się pojawia... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)

Zobaczysz wtedy jak tego jest dużo... mam na myśli to czy myślenie zgrywa się z programem ofiary.

Edytowano przez marawstala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A to już jego sprawa czy coś z tym zrobi czy odrzuci bo woli być ofiarą... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×