Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość za duzo mysle

Jaki jest sens laczyc sie w pary do konca zycia?

Polecane posty

Gość za duzo mysle

czy ktos moze mi przedstawic argumenty? czy nie lepiej jest byc samemu? calkowicie wolnym i nie uwiazanym zadnym durnym lancuchem? od jakiegos czasu strasznie mnie zadrecza ten temat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bym nie chciała byc sama. Nie czuje sie uwiazana durnym łańcuchem. Byc całkowicie wolnym prowadzi do samotności, depresji i alkoholizmu :) A tak z zycia wziete. Mam brata - stary kawaler - On własnie jest całkowicie wolny itp itd. kiedy u nas nocuje po imprezce rodzinnej - to zawsze wydaje mnóstwo dziwnych dzwieków - orkiestra ( bekanie,sapanie,i wiele innych) Zyje sam, wiec nikt mu uwagi nie zwróci ze takie zachowanie jest nie na miejscu. Mój Mąz sie tak niezachowuje bo zyje w "stadzie" (rodzina). Odpowiadając na pytanie: Nie, nie jest lepiej byc samemu. Zwariowałabym! Mój brat ostatnio doradził swojemu kuzynowi zeby nie rujnował zwiazku ze swoja wieloletnia dziewczyna - bo nie jest dobrze byc samemu! Pozdro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość za duzo mysle
Czyli wychodzi na to ze to moze tylko wygladac tak ladnie, mowa o samotnosci. Widzimy wolnosc, niepodwazanie wybranych decyzji przez nikogo ale tak naprawde budzimy sie z reka w nocniku ? Zastanawiam sie czytak jest w kazdym przypadku czy moze konkretny osobnik np. ja nie czulby sie sam ze soba ;) Domyslam sie ze prowadzi to do pewnego rodzaju degeneracji jednostki ale z tego co mi wiadomo niektorzy ludzie decyduja sie na takie zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, niektorzy sie decydują na takie zycie - ale robią sie z nich poźniej takie dziwiaki. Mojej tesciowej brat (tesciowa ma 70 lat, a brat 60) KAWALER! przepił całe gospodarstwo (Na drugim końcu Polski-daleko od siostry) Wyglada starzej od tesciowej. Tesciowa raz na rok jezdziła do niego - sprzatała, prała, gotowała, zostawiała pełna lodówke, nowe pościele, reczniki itp itd, przyjezdzala za rok a tam: zapuszczone wszystko, ale przez rok nie zmienione ani posciele ani reczniki.... Czasem jak wpadał w trans to potrafił lezec kilka dni i sikac pod siebie..... Mozna by przytoczyc wiele atkich przypadków z zycia wzietych w swoim otoczeniu. Nastepny przykład to: Mojej mamy brat (rozwodnik-i wiecznie zakochany w swojej byłej zonie). itd Samotnośc raczej sie dobrze nie kończy, zwłaszcza dla facetów. Mój Mąz czasem mi gada, ze zrzędze ze sie czepiam - kiedy przestaje i nie zwaracam mu juz na nic uwagi - to On zrzedzi ze nic nie mówie :) takie uroki zycia razem :) 2.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość za duzo mysle
Z tym zrzedzeniem to jakbym widzial mnie i moja zone ;) jest dokladnie tak samo ale to juz chyba tak musi byc. A sam temat mnie ciekawi bo przez wiekszosc zycia do 30 bylem typem samotnika az sie pojawila ona i mnie udomowila ;) na szczescie rozumie moje potrzeby i jak musze pobyc sam ze soba to zostawia mnie w spokoju i glowy nie zawraca ale mimo to troche mi brakuje prawdziwej samotnosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli komuś jest tak lepiej to poprostu jest sam, jeśli naprawdę się zakocha to zazwyczaj zmienia zdanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mąz ma swoje wyjścia z kolegami, ja mam swoje wyjscia z kolezankami, albo bez - jak chce byc sama. Jak chce sie troche samotnosci - to wszystko jest do zrobienia, ale na dłuższą mete bym nie wytrzymała. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kochająca mammmmma
To poczekaj aż pojawią się dzieci! :D Wtedy samotności nie zaznasz, ani snu porządnego (ja od 2,5 roku nie wysypiam się), ani poczucia totalnej wolności, typu - dziś po pracy idę na zakupy, a potem z koleżankami na kawkę i lody do kawiarni i seans do kina! Nic z tych rzeczy. Wszystko trzeba będzie starannie zaplanować - zakupy te niezbędne muszą byc zrobione, obiad ugotowany, posprzątane - bo dzieciątko nie może mieszkać w brudzie. Wszelkie wyjścia będą sporadyczne i zaplanowane :) Ale jak to powiedziała kiedyś moja mądra i starsza ode mnie znajoma - na wszystko w życiu przychodzi czas. Każdy wiek ma swoje prawa i obowiązki. I z wolnością tak jest, a potem z jej brakiem gdy przychodzi dziecko. :) Samo na świat się nie prosi, więc trzeba swój świat tak zorganizować, żeby ono miało miłość i wolność. A za jakieś 20-25 lat znów przyjdzie czas na wolność, ale już inną :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lubie jak wracam do domu i moge sie do niego przytulić - a tak co 4 sciany i nic? moze kot . zyjeny wspolnie , razem mamy wspanialego synka - za żadne skarby swiata nie chcialabym byc sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam córke i faktem jest ze wyjscia sa zaplanowane. Jak Mąz wychodzi to ja zajmuje sie córka i na odwrót. Kochajaca mammmma - ja mam córke 19 miesiecy i juz sie wysypiam :) no ale ja mam jedno dziecko. Człowiek jednak po tym wszystkim odpocznie i moze miec powod do dumy (albo nie) jak wychował swoje dziecko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Argumenty bycia razem do końca zawsze będą tu subiektywne i pewnie do Ciebie nie trafią, tym bardziej, że najwyraźniej masz naturę samotnika, który musi być czasem ze sobą kompletnie sam. Pozowole sobie na lexną myśl ... Byćmoże masz tendencje do samotnikowania, nie wybijania się przed szereg, znudzenia do przesady, nie bywasz nigdy dusza towarzystwa, lubisz się zawieszać, nie miewasz dalekosiężnych planów, nie jesteś głównym decydentem w związku, raczej jego tłem ... A może się mylę ? Jesli tak musisz być świadom, że ciężko zyje się z kimś takim. I zapewne różnice jakie dostrzegasz w sobie i innych dają Ci podstawy do myślenia, że bycie razem to bzdet nic nie wnoszący. I dla Ciebie być może tak jest jesli jesteś taki jak wyżej. Życie z kims takim to mordęga ... Łączenie się w pary do końca życia powinno być potrzebą wewnętrzną człowieka zeby miało sens. W przeciwnym razie gwarantowane uduszenie. Ja ta potrzebę bycia z kimś mam zaszytą głęboko. Doświadczałm w przeszłości samotności i całkowicie źle mi z tym było. Ale rozumiem sigli samotników, są sobie sami, używają zycia na swój sposób i gra gitara ;P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bywam_bywam
separantka - nie wiem skąd taka charakterystyka autora topiku ? Np. ja uwielbiam swoją samotnośc ( tu prosze nie mylić samotności z osamotnieniem) . Jak jestem sama ze sobą to nie czuje żadnego braku, jestem kmpletna, nie potrzebuje drugiej połówki . Lecz wychodzę, bywam wśród ludzi, jestem duszą towarzystwa, nie jestem niezauważana i wycofana. Moja samotnośc jest czasowa czyli chcę , potrzebuję samotności to jestem sama , nie chcę - wychodze i jestem wśród ludzi. Łączenie się w pray na całe życie z reguły jest łączeniem sie ludzi, którzy nie potrafią być samotni , pozytywnie samotni. A te przykłady, które piosałyście powyżej o alkoholikach i innych dziwnych zachowaniach ludzi samotnych o niczym nie świadczą. A co ? Alkoholików nie ma w związkach ? Nie ma w związkach ludzi, którzy są bałaganiarzami, brudasami ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfghjfdghjfdghjkdfghj
zona spodnie upierze slub to mocno glamoryzowany z glupoty koniec wolnosci kobiety ktora nigdy swych tanentow juz nie rozwije tylko stanie sie darmowa sluzaca sprzataczka dziwka kucharka sekretarka-gratulacje http://www.youtube.com/watch?v=H7yTe2ch_Mw

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ostatnia wypowiedz jest bez sensu. Nie rozmawiamy ze ludzie biora slub do konca zycia, tylko lączą sie w pary do końca zycia - niekoniecznie z jednym do końca - ale do końca swojego zycia zawsze z kimś są :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gafdia
mam 31 lat i od 4 tocze taka walkę z samą soba. Mam kochanego partnera, ktory jednak czasem wkurzy, zrobi coś nie tak, czasem oklamie podważy zaufanie. Jednak sie stara. Chcialam odejsc, wytrzymalam 2 tygodnie. Oboje nie umiemy bez siebie zyc. czasem jednak przychodzi znudzenie, osamotnienie i watpliwosci. i tak w kólko nie wiedzac czy chce sie byc bliżej czy uciec dalej i szaleć. Po 4 latach jakkolwiek by nie był, ile minusów to by nie mialo, to wiem ze razem jest lepiej. Zostaje w nas troche wątpliwosci, trochę tesknoty za wolnoscia, załamanie ze to juz ten ostatni, że nikt nowy nas nie czeka przy tym wyborze. Jednak gdy jest zle wiemy, że ten ktos jest obok, że wesprze. Metoda na taka "nude" jest troche sie odsunac, wyjechac na 2 dni z kumpela do spa, isc w babskim gronie do kina, zapisac sie na aerobik. Takie małe odsuniecia wzmacniaja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×