Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Stany lękowe, depresyjne spowodowane czymś... też się tak czujecie?

Polecane posty

Gość gość

Niektórzy mają np. depresję POMIMO - w sensie, że teoretycznie mają wszystko, rodzinę, świetną pracę, są spełnieni życiowo. Ja jednak mam odwrotnie... czyli że wraz z coraz większą ilością porażek mi się pogarsza. Dzisiaj chyba mam kryzys, taki zupełny, w zasadzie od wtorku gorzej się czułam, ale dzisiaj jest apogeum. Czuję, że powoli baterie się wykańczają, mimo że do tej pory nieźle jak na to wszystko ciągnęłam. Rodzice też dokładają swoją cegiełkę (nie dziwię się). Zapytacie, co, podam kilka czynników (niektóre mają mniejszy, niektóre większy wpływ, ale wszystko do kupy pewnie daje aktualny stan..) : od małego wyśmiewanie mnie i niska samoocena, mała samodzielność, potem trochę nabawienie się kompleksów na punkcie wyglądu przez chłopaka, 3 lata studiów do tyłu, nie znalezienie pracy i siedzenie głównie w domu (łącznie będą niebawem 2 lata, z "przerwami" gdzie chodziłam na te studia), potem znalezienie jej, ale na czas okresowy, aktualnie znowu szukam kolejnej. Presja rodziny na studia i robienie czegoś (staram się organizować sobie różne rzeczy w życiu, pracowałam, to warsztaty, to terapia - na którą już nie chodzę, brak kasy, to chodzę nawet na wernisaże, wykłady ale oni twierdzą, że to się.. nie liczy.. Też się w zasadzie nie dziwię.). Czuję się beznadziejna, bo odbiegam nawet od przeciętnej...mam już dosyć. Nawet czasami myślę o samobójstwie, ale to w kontekście marzenia, a nie realnych planów, bo i tak byłabym tchórzem i nie zrobiłabym tego. Tak jak mówię, do tej pory jakoś ciągnęłam, ciągle próbowałam etc, ale juz powoli brakuje sił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie mam rodziny, doszłam do ściany, jestem w stanie jakiegoś odrętwienia, cokolwiek robię żeby się ratować - jest coraz gorzej, sytuacja sama prowadzi mnie za rączkę do samobójstwa i w końcu to zrobię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może czas do psychiatry i psychologa? dziewczyno nie zabijaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ile macie lat ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co mi pomoże psychiatra kiedy wali mi sie życie a psychiatra nie ma na to żadnego wpływu? Urojeń nie mam, głosów nie słyszę i nie będę jeszcze dodatkowo robiła z siebie chorej psychicznie, którą nie jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja (autorka) prawie 22. Ale jakie to ma znaczenie? Nie mów mi proszę, że to jeszcze niedużo.. Ja już uważam, że połowę dotychczasowego życia, a może niemal całe mam zmarnowane. Nie wiem jakie będą kolejne lata, ale jak pomimo prób i robienia czegoś podobne, nawet bez osób, które cię wesprą u twojego boku (nie licząc mojej rodziny, z którą jestem od zawsze w średnich stosunkach, słyszałam wyzwiska od dawna i to nie z powodu tej sytuacji jeszcze ale CHOCIAŻ pozwalają mi tu mieszkać, w ostatniej pracy zrozumiałam jak to DUŻO), to...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie no, nie przesadzaj, nie trzeba mieć urojeń, żeby iść do psychiatry. Ja byłam parę razy, bo mi dali tabletki na stany lękowe (psychiatra leczy właśnie na deprechę, fobie etc), ale je rzuciłam. Nie tylko schizofrenicy chodzą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_2
Właściwie to kiedy ostatnio miałam operację, w szpitalu przysłali mi psycholog kliniczną, która bardzo namawiała mnie na terapię bo podobno miałam wszystkie objawy depresji i cały oddział o tym dudnił, tylko ja nie wiedziałam (inna rzecz byłam troche oszołomiona środkami przeciwbólowymi). W końcu jednak nigdzie nie poszłam, bo sie boję tego piętna i farmakoterapii - zawsze są skutki uboczne. Nienawidzę też poczucia, że jestem CHORA i wymagam leczenia, nie lubię robić z siebie inwalidy. Zamiast tego wolałabym zakończyć ten niepotrzebny żywot.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie musisz koniecznie brać leków... choć nie wiem, czy nie byłyby w Twoim stanie wskazane. Ale nie jestem specjalistą. Ale wiem, co czujesz. Chociaż ja od dawna czuję się spaczona, nienormalna, odbiegająca od normy. Więc akurat takiego samozaszufladkowania się nie bałam. Moje kolejne porażki tylko mnie w tym zatapią, i trochę śmieszą mnie ludzie dający banalne rady... oni nie wiedzą, co to znaczy od dziecka mieć poczucie niższości, a później, w wieku nastoletnim i już dorosłym, duże problemy z różnymi rzeczami. P.S Zdziwiłabyś się, jakie osoby chodzą do psychiatry, psychologa :) Ja sama jak chodziłam to byłam trochę zdumiona.. Przyznam, że trochę mi to odmieniło spojrzenie na pewne rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytam wasze wpisy i sie uśmiecham pod nosem bo jeszcze niedawno byłam w takim samym dołku gdzie wy jesteście teraz. Oj duzo by tu opowiadać i doradzać ale jedno jest pewne - dopóty nie zmieni sie wasze myślenie o was samych nie ma co liczyć na pozytywna i trwała zmianę w świecie zewnętrznym i w waszej sytuacji życiowej. Nauczcie sie traktować wasze mysli na swoj temat i swojego zycia jako taki śmietnik ktory produkowalyscie w umysłach przez ileś lat, do tego otoczenie dorzucalo od siebie do tego śmietnika (osady, obelgi, wyzwiska) i chcąc nie chcąc uwierzylyscie w cudze słowa pod waszym adresem tak jak teraz wierzycie własnym destrukcyjnym myslom. Zwłaszcza ze mysli połączone sa z emocjami czyli z każda negatywna myślą pojawia sie przykre doznanie emocjonalne. Przykra emocja z kolei powoduje ze znów tworzą sie negatywne mysli w postaci osadzania tego co sie właśnie w głowie dzieje, napięcia i negacji a kolejna emocja dokłada kolejnych negatywnych mysli itd. I w ten sposob pomnazasz to błędne koło mysli i emocji na swoj temat. To wszystko to iluzja bo ani twoje mysli ani twoje emocje - chocby sprawiały wrażenie bardzo "prawdziwych" - nie sa Toba. Pod ta warstwa chmur kryje sie radosna natura i wcale nie trzeba lat ciężkiej pracy by to w sobie odkryć. Wystarczy ze przestaniesz utożsamiać sie z całym negatywizmem jaki nosisz w umyśle na swoj temat i pozwolisz swoim emocjom sie manifestować bez angażowania sie w te emocje. Próbuj je obserwować zamiast upychac do środka. To jest akceptacja. Sa emocje i poza emocjami jestes Ty. Młoda osoba ktora ma przed soba życie i moze je godnie przeżyć. Nie idź w depresje, zajmij sie praktyka duchowa ktora polega na rozpuszczaniu ego. Emocje mijają ale nie szukaj spełnienia na zewnątrz bo znajdziesz je tylko w sobie. Tez kiedyś myślałam ze to niemożliwe i cierpiałam na leki, depresje i stany samobójcze. Ty nie jestes swoim ego ani myślami czy emocjami. To wszystko to tylko miraż.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_2
A ja nigdy nie byłam spaczona ani odbiegająca od normy tylko w ciągu ostatnich lat posypało mi sie dosłownie wszystko i nie daję rady udźwignąć kolejnych ciosów. Psychiatra mi raczej nie pomoże, najwyżej przepisze jakieś ogłupiacze których i tak nie będę brać bo musze być stale w pogotowiu i działać, a jak zaczne brać na uspokojenie to będę w stanie wegetatywnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Drogie panie polecam wam książkę pt."Umrzeć by stać sie soba" mi bardzo pomogła w moich depresyjnych problemach. Autorka książki - Anita Moorjani - przez kilka lat chorowała na raka ktory niszczył jej ciało i w niepojęty dla lekarzy sposob wyzdrowiała. Przeżyła cos w rodzaju śmierci klinicznej i będąc poza ciałem otrzymała bardzo prosty i piękny przekaz: ze to my przyczyniamy sie do powstawania chorób w naszych ciałach i umysłach poprzez to jak traktujemy nas samych. Pisała o tym ze każdy z nas jest kochany bezwarunkowo i każdy jest kimś wiecej niz tylko ciałem, umysłem i historia swojego zycia. Pisała jak ważne jest by siebie nie oceniać i traktować godnie mimo iż nie zawsze inni tak nas traktują. Dla wszystkich osób z depresja czy bez depresji jest to pozycja obowiązkowa do przeczytania! Pozdrawiam i głowa do gory!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja ostatnio tez przeżywam jakiś całkowity rozpad.. Siostra każe mi iśc na terapie. Ojciec do psychiatry.. Tyle, że ja już byłam u psychologa, psychiatry... Szczerzę mówiąc to już mi wstyd. Ogólnie miw styd za siebie.. Najgorsze jest to, że mi się pogarsza. Rzuciłam studia, siedze wdomu. Jak nei wychodzę przez parę dni to potem cholernie trudno mi wyjśc nawwet do sklepu bo czuję znowu ten lęk i wstyd.. Zresztą od zawsze to mam, że boję się wychodzić z domu.. Ogólnie to mam cholerny problem ze sobą, z akceptacja siebie.. Nienawidze siebie. Nienawidze swojgo wyglądu, głupoty, nicości.. Nie mam nic w życiu i jest mi za siebie tak cholernie wstyd! A z powodu tego silnego wstydu trudno jest mi wyjśc do ludzi .. Wstydze się do tego stopnia, że chce zniknąc, nie istnieć.. Właściwie to już prawie mi się udało - bo własciwie nie istnieje.. Ale doszłam już teraz do takiego punktu w życiu, w którym po prostu nie widzę sensu! Już keidyś tak miałam, ale wtedy bylo to spowodowane rozpadem rodziny i głównie o to chodziło.. Teraz chodzi o co innego - o to, że nic mnie już nie czeka. Czuję się jak jedno wielkie chodzące zaprzeczenie. Niby chciałabym mieć kogoś, ale czuję się jak kompletne nic nie warte g****o więc i tak uciekam od wszystkiego.. Uciekam, wię cnikogo nie mam, nic nie mam, więc mi wstyd.. i kółko się zamyka.. Nie widzę sensu, wszystko ejst cholernie straszne, brak bezpieczenstwa, ta nienawiśc do siebie, wstyd, lęk.. Ostatnio to już całkiem mi odpieprza, całkiem trace hamulce bo nie mogę się powstrzymać żeby się nie rozpłakać publicznie.. Jak widze ludzi na ulicach, pary, ludzi w restauracjach to czuje taki ból, bo ja tego nie mam.. Albo jak wychodzę na dwór i czuję zapach powietrza. I ten ból w sercu, że tak bardzo chciałabym wyjśc, mieć coś, żyć ale nie potrafie i chyba już jest za późno.. Czuuje się jak największa psycholka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w takich stanach powinnaś byc pod opieką psychiatry, który zapisuje leki i starac się dostać na psychoterapię. Tylko że psychoterapia to sesje minimum raz na tydzień lub dwa oraz praca nad sobą. Nawet najlepszy psycholog nic nie zdziała, jak pacjent będzie oporny i leniwy. Poza tym biorąc leki psychotropowe nie wolno pic alkoholu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zapewniam was ze możecie udźwignąć niejedno wyzwanie od zycia bo życie ma to do siebie ze wyzwania zawsze beda sie pojawiać. W takim żyjemy systemie i nie da sie uniknąć problemów. Problemy sa jednak problemami wtedy gdy nadajemy im odpowiednia jakość i postrzegamy jako ciężkie dramaty zamiast jako sytuacje życiowe ktore mozna zmienić. Dzieki owym problemom rozwijamy sie i ruszamy do przodu. Siedzenie w wygodnym ciepełku nie wzmocni nas ani nie przyczyni sie do zmian na lepsze w życiu. Weźcie sie za bary z waszymi problemami życiowymi ale przede wszystkim trzeba zacząć od zmiany myślenia (jak powyżej ktoś słusznie napisał ) bo nie wyleczysz umysłu umysłem, kapujeta? Czyli jesli chcesz zmienić myślenie o sobie samej a będziesz wciaz wychodzić z miejsca w ktorym jestes teraz - osady i samobiczowanie - nie da to nic bo musisz sie wznieść ponad mysl i przestać wierzyć swoim myślom. Wtedy zaczniesz zauważać zmiany w samopoczuciu i także w świecie zewnętrznym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W końcu jednak nigdzie nie poszłam, bo sie boję tego piętna x Mnie depresja i nerwica tak dały w dupę, że już mi nie zależy na tym piętnie. Wręcz czuję ulgę, że wiem dlaczego tak się zachowuję. x i farmakoterapii - zawsze są skutki uboczne. x To jest ta bzdura powszechnie reklamowana. Nie zawsze i często zupełnie bez znaczenia są te skutki uboczne. Brałem antydepresanty itp, przez trzy lata chyba? I co? I nic. Spadek libido. Da się z tym żyć. I bardzo często, ludzie mają podobne i osławione skutki uboczne. Pytanie, czy lepiej mieć przez jakiś czas te skutki, czy nie funkcjonować w ogóle, lub fatalnie? Oczywiście jestem jak najdalszy od założenia, że głęboką depresję i nerwicę wyleczy się samymi lekami. x Nienawidzę też poczucia, że jestem CHORA i wymagam leczenia, nie lubię robić z siebie inwalidy. Zamiast tego wolałabym zakończyć ten niepotrzebny żywot. x Ja też nie lubię, ale... Mnie w końcu uświadomienie sobie, że jestem chory, przyniosło ulgę. Dlaczego? Bo w końcu skończyło się to obwinianie samego siebie o wszystko. Owszem nadal najchętniej sam siebie obwiniam, ale już nie z taką siłą i nie tak bezrefleksyjnie. Co do zakończenia życia. No cóż... Mnie też jest ciężko i nie widzę raczej wesoło, mojej przyszłości. Nie wiem co mam robić? Ludzie zdrowi, stabilni emocjonalnie, mają wielkie kłopoty by znaleźć i utrzymać pracę, co dopiero ja? Pozdrawiam cię i życzę czegoś dobrego, czegokolwiek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Bardzo to dobrze jest napisane, ale... Ja to próbuję wdrażać, ale siła tego osadu, tego śmietnika, jest tak wielka, że ciągle się to osypuje. Naprawdę zmienić siebie, jest bardzo trudno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie juz nie stac na żaden wysiłek, co chwila cos nowego mi się wali na głowę i postanowiłam już ze sobą skończyć. To nie jest twoja sprawa i nie wypisuj mi tu tych twoich irytujących porad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka_tematu__
Słuchajcie, odpiszę wam wszystkim później, teraz muszę wyjść :) ale wielkie dziękuję za rady. autorka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no to kicha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_2
Do osoby z 16:02 : I co, postawiłeś sobie za cel życiowy mnie przekonać? Skutki uboczne to nie tylko brak libido. To w ogóle nie miałoby dla mnie znaczenia. Czytałam, ze moga one byc dużo poważniejsze: układ oddechowy, uczulenia, zmiana wagi, nie wiem co jeszcze. Na pewno jakies zmiany w swiadomości. Tymczasem ja MUSZĘ BYĆ PRZYTOMNA, NIE MOGĘ ZMIENIĆ SIĘ W WARZYWO, nawet tymczasowo. I nie wiem jakim prawem imputujesz mi, że dla mnie ważne jest obniżenie libida? Nie jestem mężczyzną, żeby robić z tego dramat. Tak jak napisałam, mnie poczucie choroby NIE PRZYNOSI ULGI i źle się z tym czuję. Nie mam też specjalnych skłonności do obwiniania się. Chcę ze sobą skończyć, bo nie mogę już udźwignąć tego co mnie przygniata, a z każdym dniem jest coraz gorzej. U ciebie tylko NIE JEST WESOŁO. No sorry, jak nie jest wesoło to człowiek jeszcze nie myśli o samobójstwie. Moje powody są duzo powazniejsze. Jesteśmy dwiema różnymi osobami i cała ta gadanina nie ma sensu. Dziękuję za życzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Weźcie sie za bary z waszymi problemami życiowymi ale przede wszystkim trzeba zacząć od zmiany myślenia (jak powyżej ktoś słusznie napisał ) bo nie wyleczysz umysłu umysłem, kapujeta? x Trzeba być chyba idiotką, żeby cos takiego napisać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I co, skończyłyście prowokację, podłe krówska?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość_2 dziś Do osoby z 16:02 : I co, postawiłeś sobie za cel życiowy mnie przekonać? Skutki uboczne to nie tylko brak libido. x Jesteś naładowana złością. Ja mam depresję i nerwicę (to faluje) od dzieciństwa i mam 40 lat. Mam terapię za sobą, leki także. Nadal jest źle. Staram się nie użalać nad sobą, więc piszę "nie jest wesoło", zamiast jest fatalnie, znów nie mogę wstać z łóżka, kolejny miesiąc... Znów myśli samobójcze... Mam takie stany od nastolatka. x O lekach napisałem, to co wiem z autopsji, relacji innych zażywających i tego co przeczytałem. Są drastyczne skutki uboczne i całkiem znośne, lub prawie nieznaczące. Chcesz temu zaprzeczać, to zaprzeczaj. Na mnie to nie robi wrażenia. Może poczujesz się lepiej, gdy wylejesz na mnie złość. Naprawdę, nie życzę ci źle i też prawdę mówiąc, nie będę się tutaj wplątywał w rozmowę z tobą, jeśli sobie tego nie życzysz. Jasne jest dla każdego, że osoba w stanie depresyjnym, ma zaburzone postrzeganie rzeczywistości. I widać to w tym, co i jak piszesz. Ja to rozumiem. Trzymaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I zupełnie się gubisz w tym co myślisz. Jeśli chcesz ze sobą skończyć, to jakie ma znaczenie twój zakres kontaktu z rzeczywistością, który mają zaburzyć leki, terapia? Upierasz się przy tym kontakcie, który jest raczej brzemieniem w tej formie, niż walorem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_2
Nie jestem naładowana złością, to ty masz zaburzone postrzeganie rzeczywistości, do tego jesteś strasznie urażalski, to śmieszne troche w przypadku faceta. Zgadzam się, że potrzebujesz leczenia, może nawet farmakologicznego. x Są drastyczne skutki uboczne i całkiem znośne, lub prawie nieznaczące. Chcesz temu zaprzeczać, to zaprzeczaj. Na mnie to nie robi wrażenia. x Kiedy ja właśnie napisałam, że skutki uboczne bywaja drastyczne, więc dlaczego miałabym temu zaprzeczać? x Może poczujesz się lepiej, gdy wylejesz na mnie złość. x Może by tak było, ale to ty wylewasz na mnie złość. Jesteś pewien, że nie jesteś kobietą w ciąży? One podobno są mocno rozdrażnione.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I zupełnie się gubisz w tym co myślisz. Jeśli chcesz ze sobą skończyć, to jakie ma znaczenie twój zakres kontaktu z rzeczywistością, który mają zaburzyć leki, terapia? Upierasz się przy tym kontakcie, który jest raczej brzemieniem w tej formie, niż walorem. x To bardzo proste - póki jeszcze nie popełniłam samobójstwa, próbuję ratować co się da, więc muszę być przytomna, a jak już będzie "pozamiatane" albo będzie mi zbyt ciężko, to skończę ze sobą. Mam się dać ogłupić bo ktoś na forum doradza mi farmakoterapię i przebudzić, kiedy będzie za późno na wszystko? Leki które zazywasz nie służą chyba jasnemu rozumowaniu, albo jednak życzysz mi źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziewczyno masz kompletnie złe pojęcie... teraz tabletki są nowoczesne i bezpiecznejsze niż kiedyś... a zresztą ty nie chcesz nawet terapii - dlaczego na nią nie pójdziesz w taim razie? ona nie 'otumania' jak twierdzisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×