Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość drzemiący wulkan

życie ucieka mi przez palce

Polecane posty

Gość drzemiący wulkan

Kiedy byłam młodziutka marzyłam o pięknym ślubie, domu z ogródkiem, dzieciach roześmianych... Teraz można by powiedzieć, że to mam. Mam męża, dwójkę dzieci, dom na wsi z ogrodem. Właśnie... wychowana w mieście dziewczyna zamieszkała na wsi z dala od zgiełku miasta, marzenie się spełniło... A teraz.... dzieci podrosły, choć jeszcze nie dość duże, mąż ciągle w pracy, a ja... sama w domu. Najpierw były małe dzieci więc nigdy się nie nudziło, tylko ta pustka wokoło. Potem wyrwanie do pracy, ale praca znów w samotni, okazała się niewypałem, teraz znów gospodyni domowa z zapałem, z energią, ale...malutka wioska bez możliwości znalezienia niani do dzieci, babcie daleko, maż ciągle poza domem, żyjący głównie pracą. I refleksja... po co mi to było... z dala od ludzi, od cywilizacji... niby blisko, a daleko i czuję, że życie ucieka mi przez palce Czy jest ktoś, kto czuje się podobnie i chce pogadać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
... tak to dziwnie w życiu bywa, że nasze marzenia w końcowym rozrachunku nie zawsze okazują się tym, czego chciałyśmy. Zauważyłam po sobie, że kiedy za bardzo czegoś pragnęłam i to dostałam to nagle okazywało się, że to nie to, ze nie wiedziałam, co z tym zrobić. Tak dziwnie to działa, że człowiek o czymś często marzy, sni, ale gdzies podświadomie nie dopuszcza mysli, ze to może się spełnić i jak to otrzymuje to nagle nie do końca potrafi sobie z tym spełnionym marzeniem poradzić... Ale myślę, że życie nie ucieka Ci przez palce:) Nie wierzę, że nie masz pasji, a i dzieci pewni Ci się udały i jest jeszcze parę rzeczy, które postawisz po stronie plusów swojego życia:)... chyba, ze chciałaś być prezesem;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drzemiący wulkan
Mam w sobie dużo energii i zapału, ale nie mam jak tego wykorzystać. Rozkwitam jak muszę się w coś zaangażować, coś załatwić, coś zrobić...Oczywiście, mam wspaniałe dzieci, mam pasję którą staram się rozwijać, ale trudno to robić z dala od ludzi, od świata, z mnóstwem obowiązków w domu i ogrodzie których nikt za mnie nie zrobi. Czasami myślę że popełniłam błąd podejmując decyzje o wyjeździe z miasta. Mąż myśli inaczej. Jemu jest dobrze. Rozwija sie zawodowo, jest wśród ludzi, w domu ma wszystko gotowe na czas. A ja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drzemiący wulkan
pegasuss tego nie potrzebuję, bo akurat z tym nie mam problemów. Raczej problem jest taki, ze nie mam tych własnych feromonów gdzie wykorzystywać, bo mało ludzi widzę wokół siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drzemiąca, a rozmawiałas o tym z mężem? A są jakiekolwiek perspektywy, ze tu gdzie mieszkasz, będziesz mogła jednak rozwinąć skrzydła, jest z kim porozmawiać, a może w miejscowościach ościennych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość radka
Skoro tyle w Tobie energii, to może pomyśl o założeniu fundacji czy stowarzyszenia i na tej bazie się realizuj. Można robić mnóstwo rzeczy nawet na końcu świata :-) Może to być np.coś związane z pasją, o której wspomniałaś. Działanie przyciąga ludzi i wszystko zaczyna się kręcić. Z czasem można taką działalność zamienić na dochodowe zajęcie... Może trochę poleciałam za bardzo, ale jestem przekonana, że jak się bardzo, bardzo chce to zawsze się jakoś da. Mi się nawet udaje :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drzemiący wulkan
słonecznik rozmawiałam z mężem, owszem, ale może źle to ujęłam. Po prostu stwierdziłam w tej rozmowie, że zaczynam źle się czuć w takiej sytuacji, że mam takie myśli aby przenieść się do miasta, że chce do ludzi... Ale jak wspomniałam jemu tu dobrze, powiedział, że jak chcę, to mogę się wyprowadzić i tyle Pewnie pomyślał, że nie potrzebnie stwarzam problem i mnie zbył byle głupią odpowiedzią. Próbuję rozwinąć pewien swój pomysł, ale jak wspomniałam idzie mi dość opornie. Po pierwsze potrzebuję do tego ludzi, a po drugie pewnie moja psychika trochę mnie "trzyma w ryzach". Może mam jakiś okres orszy i tyle, chcę się wygadać, posłuchać czy inni tez maja takie dylematy, ot co...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drzemiący wulkan
radka Ty też mieszkasz na wsi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podziwiam, że dałaś się przekonać do przenosin z miasta na wieś, to rzadkie...Może to chwilowy kryzys, choć wie, że pracę, czy jakieś konkretne działanie nie da się zastąpić tylko rozwojem własnym w domowym zaciszu, choćbyś czytała multum mądrych książek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drzemiący wulkan
migotka o to chodzi, że nikt mnie do wyprowadzki na wieś nie musiał przekonywać. Sama tego kiedyś chciałam. Ale wtedy miałam inne myśli w głowie. Jak urodziły się dzieci to miło było chować je w ciszy, spokoju z dala od miejskiego zgiełku, we własnym ogrodzie, wśród natury... totalna sielanka... Ale dojrzałam, zapragnęłam teraz zrobić coś dla siebie, nie tylko dzieci, mąż, kuchnia i ogród w którym praca nie ma końca. Moje drzemiąca ambicja chyba się obudziła ;-) I masz rację. Jak po rannej krzątaninie wszyscy wyjdą z domu, a ja spojrzę na to wszystko i pomyślę ile rzeczy muszę zrobić, to czasami trzeba niezłego kopa aby wskrzesić w sobie iskrę do zapału Wiem, ze narzekaniem nic się nie zmieni, ale jak się człowiek wygada co mu na sercu leży, to jakoś lżej potem Czy któraś z was ma podobne dylematy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jedno Ci powiem na wiele rzeczy, na realizację planów nie jest nigdy za późno :). Moja sytuacja nie jest może identyczna, bo nie mam dzieci, ale też od jakiegoś czasu na swoje i nie swoje życzenia pędzę żywot głównie w domu...no ale też się kroi zmiana, więc mam nadzieje, że się uda. Choć nie jestem typem biurowym, dla które wypicie kawki w pracy i poplotkowanie jest bez cenne, to jednak sam dom, to dla mnie za mało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz zawsze podejrzewałam podobnie, że wieś na dłużej po kilku latach byłaby dla mnie za monotonna, wtedy dobrym rozwiązaniem jest mieć domek pod dużym miastem w jakiejś małej miejscowości. Dla mnie problem nie jest dojazd np. 30 min. pociągiem do dużego miasta, a na co dzień mam spokojną okolicę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drzemiący wulkan
Wiesz, to prawda, że zawsze jest dobry czas i na nowe marzenia i na realizację planów, ale tak się zastanawiam, czy jak ja mam teraz takie myśli to czy jest to chwilowe i minie czy bez względu na to czym się zajmę ta wieś zawsze będzie tylko wsią. Mam do miasta ok 30 km. Dla jednych to dużo, dla innych mało. Ale to zawsze kilometry do pokonania. I jak mam wyjechać np. na zakupy, lub tylko tak sobie wyjechać z domu to już jednak i koszt jest takiej wyprawy i czas na dojazdy. Ale za to jest .... ta natura, cisza, spokój. Jak dla mnie czasami aż za duży spokój. Mąż tego nie odczuwa z tego powodu, że on ma cały dzień kontakt z ludźmi w pracy i po powrocie pragnie ciszy i spokoju. Ja mam odwrotnie, cały dzień spokój

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem jakie masz doświadczenia i jakie obserwacje poczynione w rodzinie i u znajomych....Ale ja w rodzinie mam dwa dość skrajne przypadki. W jednym matka długo siedziała z dziećmi w domu, dopiero wróciła do pracy, jak młodsza miała 10 lat...no i też nie bylo dobrze, bo strasznie żyła życiem szkolnym swoich dzieci, bo nie miała swojego życia zawodowego...No ale drugi przykład, to jak matka wróciła po macierzyńskim do pracy, dziecko miało pół roku i ciągłe historie, kto z dzieckiem zostanie, uważam, że takie małe dziecko jednak cierpi emocjonalnie, jak się je zostawi z jakąś opiekunką jak ma pół roku...Nie neguję żadnego pomysłu na życie, ale moim zdaniem trzeba wyczuć odpowiedni moment żeby już nie być tylko mamusią i żoną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drzemiący wulkan
migotko, na forum nie chce podawać czym się zajmuję i jaki mam pomysł. jak chcesz to mogę na priv. Nie o to mi tutaj chodzi aby zaraz to było źle zrozumiane. Tak czy inaczej u mnie jest tak, że mi trudno znaleźć osobę do dzieci w tak małej wsi i. I chociaż dzieci nie są już takie małe to same po szkole zostać nie mogą, a u nas jest tak, że dzieci rozwozi autobus, wysadza na drodze i tyle. Jak pracowałam to kilka scenariuszy wykorzystałam co zrobić z dziećmi po szkole i każdy się skończył wcześniej czy później, ale sporo nerwów mnie to kosztowało i ciągłego zamartwiania. Ale uwierz, że czasami 30 km. to odległość która jednak stwarza barierę, szczególnie jak zima trwa 0k 6 miesięcy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam podobnie pracowałam kilka lat i czułam się fajnie ale mężowi to nie odpowiadało więc poddałam się i odeszłam zpracy myśląc że robię dobrze ale z perspekyywy czasu wiem że to błąd dzieci poszły do szkoły a ja ciągle siedzę sama w domu na wsi i nie mam do kogo ust otworzyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drzemiący wulkan
witaj magnum ja akurat nie miałam nacisku męża dotyczącego pracy, ale raczej sytuacja mnie zmusiła ale wieś ma trochę inne życie jednak Jak wcześniej wspomniałam mój mąż dużo pracuje i późno wraca z pracy, czasami w ogóle nie ma go w domu, a domu nie można zostawić ot tak Zimą trzeba palić, odśnieżać, samochód odmrażać, bo inaczej nigdzie się nie dojedzie, dzieci tez nie można tak łatwo zostawić, bo jak jest ogień w domu to duże ryzyko. Same te obowiązki to już full pracy, a jak do tego często trzeba to robic samemu, czyli kobiecie, to ręce opadają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×