Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość papugara

Nie lubię swojej siostry!

Polecane posty

Gość papugara

Siostra działa mi na nerwy. Jest starsza o rok ode mnie i całkiem różna. Traktuje mnie jak małe dziecko co nic nie wie, nie ma swojego zdania i nie powinno się odzywać. Przy niej czuję się tak jakbym była jakaś głupia. Od dzieciństwa była traktowana jak ta lepsza siostra, choć to z nią były większe problemy. Ja robiłam co mogłam, żeby mieć jak najlepsze oceny, siedziałam w książkach, ale słabo mi szło, próbowałam startować w konkursach, ale rzadko udało mi się zakwalifikować. Miałam mało znajomych, a w szkole nikt mnie nie lubił. Moja siostra z kolei wagarowała, uczyła się pilnie, ale tylko przed wywiadówką, imprezowała, paliła papierosy, upijała się, a ja ją kryłam, w szkole była popularną gwiazdą i wszyscy ją lubili. W domu ja byłam cicha i spokojna dopóki ona mnie nie sprowokowała i nie zrobiłam awantury. Wtedy to mi się obrywało, że krzyczę na siostrę przecież niewinną i ja dostawałam karę, bo "musi być sprawiedliwość w tym domu i ma być spokój". Sprzątałam zawsze w domu i po niej też, bo ona robiła bałagan i nigdy nie miała czasu, żeby posprzątać, bo ciągle się gdzieś spieszyła, a "bo ty i tak nigdzie się nie wybierasz, to możesz posprzątać, żeby ci się nie nudziło". Kiedy ona chciała coś ode mnie pożyczyć, musiałam to zrobić, bo inaczej skarżyła się, że jestem niedobra siostra, bo nie chcę jej pomagać, a rodzice chcąc mieć spokój mówili "a co ci szkodzi, daj jej". Potem albo nie oddawała, bo zapominała, albo przywłaszczała sobie kłócąc się, że to przecież było jej, albo musiałam się wielokrotnie upominać o swoje i z wielkim marudzeniem o tym jaka to jestem niewyrozumiała i chciwa, że już chcę z powrotem, oddawała lub skarżyła się w ten sposób mamie i znów musiałam odpuścić. Kiedy ja chciałam coś od niej, to nigdy nie mogła pożyczyć, bo jej akurat było to pilnie potrzebne i "kup sobie". Zawsze byłam porównywana do siostry jako ta gorsza, bo "patrz jak ona potrafi być miła, a ty od razu krzyczysz i się awanturujesz, więc nic dziwnego, że cię nie lubią", "patrz ona gdzieś wychodzi do ludzi, a ty dziczejesz w domu", "patrz ona się jakoś nie uczy a ma dobre stopnie, a ty bezsensu siedzisz nad tymi książkami". Ja jestem introwertyczką, lubię być sama, wśród przyrody, mieć ciszę i nienawidzę kiedy ktoś się mnie wypytuje o wszystko i domaga się rozmów, opowiadania o wszystkim, bo ja taka nie jestem. Jestem konkretna, zdystansowana i małomówna. Moja siostra natomiast jest ekstrawertyczką, lubi *******mprezy, ludzi, wszędzie jej pełno, dużo gada i o wszystkim, bajeruje, komplementuje, a takie zachowanie podoba się mojej mamie. Zawsze mówiła, że ja to taka zimna, zamknięta w sobie, wredna i nikt mnie nie będzie chciał jak taka będę i "popatrz na siostrę, ona jest pełna życia i taka ciepła". Prawda jest taka, że moja siostra jest strasznym lizusem i aktorzy przed mamą, a ja tak nie potrafię, bo jestem szczera i rzadko bywam miła. Jak są we dwie z mamą to jest najgorzej. Wyśmiewają się ze mnie i traktują jak dziecko i służącą. Ciężko to wszystko opisać, ale tak właśnie jest. Ja muszę wszystko robić, bo ona "akurat pomalowała paznokcie" albo "za pięć minut musi wyjść" albo "jak wróci do to zrobi" a oczywiście nie wracała. Wyprowadziła się z domu jakiś czas temu, więc mam spokój, ale czasem wpada do domu i wszystko wraca do "normy". Jest ustawiona hierarchia i tak siostra i mama są na równi najważniejsze, a ja jestem na szarym końcu pod nimi. Siostra to alfa i omega, którą powinnam naśladować, a ja to taki parobek co ma zachcianki spełniać i obsługiwać. Kiedy przyjeżdża do domu powinnam się jej kłaniać i dziękować. Dzisiaj była. Do 21.30 wytrzymywałam jej towarzystwo i siedziałam z nią i mamą w pokoju, potem nie wytrzymałam i wyszłam do swojego pokoju. Pół godziny później miałam awanturę od mamy, że jak zwykle nie wiem co się dzieje, zamykam się i uciekam, a siostra już pojechała i się nie pożegnałam. Już sama nie wiem co o tym myśleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papugara
Dziękuję za miłe słowa. Na nic konstruktywnego cię nie stać? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To z niej bierz przyklad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ile masz lat? Bo ja tez jestem totalną introwertyczka i ludzie czesto nie rozumieja, ze nie mam ochoty na pogawedke ani nie mam ochoty spedzac z nimi czasu. Od razu mysla, ze jakaś dziwna jestem albo ze ich nie lubie. Hahaha mam to gdzies. W sumie to przez 25 lat mojego zycia juz przywyczailam sie do zycia z tym. Po prostu nie lubie gadania o byle czym byle tylko gadać, meczy mnie jak ktos do mnie nawija non stop. Sama mowie niewiele i nie lubie sie dzielić z nikim tym co akurat mi w glowie siedzi. Ale tak jak juz mowilam, nie obchodzi mnie to co ludzie mysla, moja matka identycznie mowila ze jakaś dziwna jestem, zwłaszcza ze mam starszego brata - dusze towarzystwa, gadatliwego wesolka, mam tez mlodsza siostre, ktora jest identyczna. Tylko ja jestem takim wyjątkiem. Matka z babcia mowily, ze nigdy sobie faceta nie znajde ani ze nic w zyciu nie osiagne bo nie 'mam gadane'. A ja na przekor wszystkiemu mieszkam za granica, krece dobra kase i mam wspanialego chlopaka - rowniez introwertyka. Chyba tylko z nim jestem taka otwarta i wyluzowana, poza tym nie meczymy sie nawzajem bezsensownymi pogawedkami. Droga autorko, wszystko z toba w porzadku i naprawde, takich jak ty jest ba swiecie cale mnostwo. Nie przejmuj sie tym, co ci inni mowia, oni za ciebie zycia nie przezyja. Z tego co rozumiem chodzisz do szkoły, skup sie teraz na tym, bo szkola jest bardzo wazna. To, ze inni gadaja takie bzdury nie wiedzac co sie dzieje w twojej glowie, to nieistotne. Masz swoje zycie, swój charakter i innym nic do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ucz sie asertywności i nie dawaj sie wykorzystywać i wrabiać w wyrzuty sumienia że nie jesteś taka jak by chcieli inni ;) A skoro trochę z nią siedzisz, nie to ze zupełnie nic, to masz prawo wyjsc po jakimś czasie, tak naprawdę to ona wychodziła i się nie pożegnała z tobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam sie z poprzedniczka- ucz sie asertywnosci. Przeczytałam, bo temat mi bliski, tez nie cierpie swojej siostry tylko mozna pomysleć że to ja jestem po tej "drugiej" stronie. Przeczytaj może wyciagniesz wnioski. Nie lubie swojej siostry bo jest zupełnym przeciwieństwem, , mało tego, uważam że jest dziwna!!!! jestem kilka lat młodsza. Zawsze mówię, że gdybym ja tylko znała ze szkoły, nie wiem, z "życia" na pewno bym sie z nia nie zaprzyjaźniła, zawsze była własnie taka cicha, spokojna ale dla mnie to tylko pozory… musiałam za nia zapieprzać ze sprzątaniem bo ta jej cichośc doprowadzała do tego że jak się wzięła do np. sprzątania to w trakcie zagubiła się czytając jakieś pamiętniki, d**ewrele i zapominała o Bożym swiecie… a gotowanie…. Boże, zabierałam jej ten nóz z reki bo jak miała kroić cenuleczke godzine czasu i syf wokół siebie zostawiać to szlag jasny mnie trafiała, masakra, biłyśmy się, kłóciłyśmy, nie cierpiałam podobnych do niej jej koleżanek. To ja zawsze byłam głośna, imprezowałam, byłam córeczka tatusia, bardzo dobrze się uczyłam jednocześnie byłam bardzo niegrzeczna i wszystko uchodziło mi na sucho, a z nią zawsze problem… uważam że była niedorajdą, dziwolągiem i zawsze trzeba było jej we wszystkim pomagać, do dziś… Z czasem jednak, gdy obydwie dawno mamy już rodziny wyszło na to że biedna siostrunia tak sobie poukładała wszystkich wokół siebie że na skinienie palca wszyscy lataja wokół niej, nawet jej własne dzieci. I rodzice do dziś pomagają nie tylko finansowo a ja usłyszałam od nich: „ No wiesz… bo Ty zawsze sobie poradzisz.... a jej trzeba pomóc.” Ale jest to jednak dla mnie komplement. Pozdrawiam 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to co napisalas wskazuje ze jestes zazdrosna i zakompleksiona wzgledem siostry. w kazdej rodzinie tak jest ze ktos jest nie tyle wazniejszy co bardziej w centrum uwagi . ja mam siostre o 10 lat starsza i ona mnie nadal jak dziecko traktuje chociaz ja sobie lepiej radze niz ona. Jak ide gdzies to mi kaze puszczac sygnal czy dotarłam itp itd a mam 25 lat.mnie to nie przeszkadza. taki male dziwactwo a wrecz troska nie jest zla to co napisalas o siostrze wcale nie stawia jej w zlym swietle a ciebie.opanuj sie bo sie w koncu od ciebie rodzina odwroci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem Cię doskonale, mój brat w okresie dojrzewania był chamem, nieukiem, bałaganiarzem itp. itd. teraz on jest kochanym synkiem bo jest w Holandii, a ja jestem "nieudacznikiem" bo nie mam własnego domu na kredyt i mieszkam z rodzicami, zajmuję się chorą matką i ojcem, do tego jeszcze dziadkiem. Sąsiedzi mi już nawet współczują, że jestem parobkiem i nie mam własnego życia, a matka mnie przed nimi obgaduje jaki ze mnie leń, brzydal, którego nikt nie chce (ona miała duże powodzenie w swoim mniemaniu, po prostu była łatwa). Tyle wyzwisk, które od nich usłyszałam od dziecka do teraz niektórzy do śmierci nie usłyszą. Dlaczego ich nie zostawię? Bo nawet nie mam gdzie iść, nie stać mnie na wynajem mieszkania, zwłaszcza w dużym mieście, zarabiam na stażu w aptece naprawdę mało ale chociaż to mi daje radość, że pracuję w zawodzie i z ludźmi. Kolejny chłopak mnie zostawił, nie chciał zamieszkać razem, wynająć czegoś wspólnie, nie rozumiał, że muszę się nimi zająć bo brat ma ich głęboko a nie chcę znowu słyszeć wyzwisk i obelg. Kiedyś to do nich wróci, to całe zło, tylko to mnie pociesza :(. Ty też się trzymaj, kiedyś musi nam się polepszyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
problemem jest to ze introwertykow nikt nie lubi.sama jestem introwertyczka ale nie lubie innych takich jak ja, natomiast otwarci, ciepli i przyjazni ekstrowertycy od razu zdobywaja sympatie.stad popularnosc twojej siostry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przykre to co napisalas. wiele rodzenstw tak zyje. kLoca sie wyzywaja skarza na siebie a potem sie godza. u mnie tez tak bylo. ja jednak nie dawalam sie wykorzystywca jak ty. to twoja wina. u mnie ogolnie to najbardziej zachwalany jest mamy pierworodny i jedyny syn czyli moj brat. my z siostra zawsze musielismy mu uslugiwac ale tez go kocham bo przeciez on wzgledem nas tez mial obowiazki. jezdzil po nas na imprezy,pomagal w lekcjach taki podzial i tyle. do dzis jest uwielbiany zwlaszcza przez nasza babcie a my no coz nas wnuczek ma na peczki jedo jednego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Grzesiekxx
Cześć.Ja jestem 25letnim facetem i nie mam rodzeństwa.Ale wypowiem się w temacie ponieważ również jestem introwertykiem.Bardzo Ci współczuję bo też nie lubię takich ludzi co to niby "dusza towarzystwa".To mnie mają za odmieńca.Uważam że każdy jest inny ale nasze problemy(introwertyków) wynikają z tego że ekstrawertyków jest więcej.A raczej te dwie skrajne osobowości się nie dogadają.Wiesz że mniejszości są zawsze tępione a więc dotyka to introwertyków których jest mniej.Moja mama jest akurat taka sama jak ja,zamknieta na ludzi,nawet bardziej niż ja.Ja to chciałbym choć mieć dziewczynę albo przyjaciela podobnego do siebie bo męczą mnie już "zwykli" ludzie.A gdybym miał taką siostrę jak autorka to bym chyba zbzikował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też nie lubię swojej siostry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Często tak bywa w rodzeństwie. Ja też mam siostrę o 2 lata starszą i różnie się między nami układało. Ja byłam zawsze od brudnej roboty bo ona przecież taka nieśmiała i nikogo o nic nie zapyta, nic nie załatwi. Teraz to wydaje się być śmieszne ale w czasach szkolnych nawet drożdżówkę musiałam jej kupować bo ona wstydziła się iść do sklepu. Katastrofa. Tak minęło 25 lat mojego życia. Kocham ją i nigdy nie odmówiłam jej pomocy ale sytuacja robi się ciężka do wytrzymania. Ja zawsze mając średnią w szkołach powyżej 5.0 nigdy nie usłyszałam pochwały od mojej mamy, mimo tego, że nikt w życiu nie pomógł mi odrobić jakąkolwiek pracę domową. Mama była po prostu przyzwyczajona że na każdej wywiadówce dumna będzie słuchała samych pochwał a moja siostra wszystko zawalała i była oczkiem w głowie. Rozpraszały ją imprezy, alkohol, papierosy a ja do tej pory nawet papierosa nie trzymałam w ustach. Obie założyłyśmy rodziny ale nasze podejście do życia bardzo się różni. Nikt nam nie wierzy że jesteśmy siostrami, zupełnie odmienne charaktery... Ja mając 18 lat wyjechałam do pracy na truskawki żeby zarobić na prawo jazdy i nie obciążać tym mamy, ukończyłam studia na kierunku finansowym tylko wyłącznie ze swoich pieniędzy, w większości ze stypendium, staram się być niezależna, budujemy dom z mężem z zarobionych i zaoszczędzonych pieniędzy a moja siostra wszystkie pieniądze na studia wyciągnęła od mamy, bywało że nie miałam na bilet do liceum bo wszystko poszło na udogodnienia życia studenckiego starszej siostry, po dwóch latach na AWFie rzuciła studia, mama zasponsorowała jej kurs na prawo jazdy bo to wstyd żeby młodsza miała a starsza nie, ciocia kupiła jej samochód bo przecież ona i jej mąż nie pójdą do pracy a w tym roku mama kupiła siostrze działkę budowlaną i razem z ciocią budują jej dom bo młodsza ma a ona nie i co ludzie powiedzą. Mnie każdy ma w nosie bo "ja sobie poradzę" a jej trzeba pomóc bo ona biedna się nie postara o nic. Cieszy mnie tylko fakt że ja wszystko osiągam swoją pracą i własnym wysiłkiem i nigdy mi tego nikt w przyszłości nie wypomni, że komuś coś zawdzięczam. Nauczyłam się z tym żyć, liczyć sama na siebie i już mnie tak nie rani gdy mama mówi że ma starszą lepszą córkę. Jeszcze dużo życia przed nami i może kiedyś nadejdzie chociaż namiastka sprawiedliwości. Nie życzę jej źle ale może kiedyś przysłowie się spełni "jak sobie pościelesz tak się wyśpisz" i każdy będzie miał to co sam sobie w życiu przygotował a nie tylko to co dostał podane na tacy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szczerze powiedziawszy, na Twoim miejscu już dawno bym to palnęła i zaczęła zlewać. Jeżeli wciąż się starasz, a nikt tego nie dostrzega - przestań się tym przejmować. Na początku będzie ciężko, ale z każdym kolejnym "nie" będziesz się stawać coraz silniejsza i pewniejsza. Jest to świetne ćwiczenie charakteru, a i Tobie wyjdzie w końcu na zdrowie. Wiem, że zawsze boli bardziej, jeśli zamieszana jest w to rodzina ALE rodzina to też ludzie i na szacunek też muszą sobie zasłużyć, jak każdy inny. Nie jest Twoim obowiązkiem usługiwać nikomu, bo jest Twoją matką czy siostrą. U mnie też zawsze było faworyzowanie siostry. Odkąd poszłam do pracy wakacyjnej w liceum, to mało brakowało, a matka rozliczałaby mnie za żarcie i wodę w domu. Siostra dostawała pieniądze na to, co tylko chciała - ja jak chciałam kieszonkowe na zakupy z koleżankami, to matka wyliczała mi, ile godzin muszę przepracować w domu za jej stawkę godzinową z pracy, a jak rozbolały mnie plecy i cicho westchnęłam (miałam 11 lat i cały dzień sprzątania za sobą, a pamiętam, jak dziś...), to tylko stała nade mną i mordę darła "CO, ZMĘCZONA?!". Nie muszę dodawać, że siostruni ani razu nie widziałam z miotłą, żeby zmywała po sobie naczynia czy odkurzała schody. Nie dostawałam nawet najtańszych książek, podczas gdy siostra ma obecnie półkę zapełnioną nowiutkimi mangami, biografiami ukochanych boysbandów za niemałe pieniądze. Jak odmawiałam pójścia do sklepu, bo miałam na przykład naukę, to matka doprowadzała mnie niemal do płaczu, drąc mordę albo się wielce obrażając, a jak nie było mnie w domu to sama zapieprzała, a siostrzyczka oglądała TV. I wyliczać mogę długo. Co mi pomogło? Właśnie zlewanie, uodpornienie się na wjeżdżanie mi na emocje. Mam wobec rodziców tylko wymagane minimum szacunku, nie udaję, że ich kocham, jak trzeba to pomagam, ale tak to dbam głównie o siebie. Teraz oczywiście oboje udają kochających, nie pamiętają darcia gęby, wyżywania się na mnie, jak im coś wytknę... Tak, wyrwałam się z ich ogłupiania, to teraz udają. Ja też jestem introwertyczką (głównie przez rodziców), lubię siedzieć sama, przy nowopoznanych ludziach mnie zatyka i często po prostu milczę albo nerwowo się uśmiecham, bo mam pustkę w głowie... Nic na siłę, bądź sobą, zawsze jest ktoś dla kogoś. Mam zarąbistego chłopaka, paczkę przyjaciół (do której przekonałam się dopiero po paru latach wspólnych przeżyć i wśród których są ekstrawertycy), a ludzie lubią mnie właśnie za szczerość i indywidualizm. Jeżeli ktoś uważa, że osoba zamknięta w sobie i cicha jest gorsza od tej rozwrzeszczanej, to tak naprawdę wychodzi jego powierzchowność i nie jest on Ciebie wart. Może to brzmi banalnie, ale tak jest. Najlepiej się odcinać i szukać normalnych kontaktów, z ludźmi wyrozumiałymi i nietoksycznymi. Nie dać sobie nic wmówić. Trzymam kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mimo nierównego traktowania i nierównego "wspierania" bardzo lubię swojego brata, bo zawsze był wobec mnie lojalny i życzliwy. Rozpieścili go i nie zawsze sobie radzi, ale czasami wspieram go trochę (finansowo) w tajemnicy przed mężem. Fajny jest i cieszę się, że go mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bardzo lubiłam moją siostrę i kiedy ludzie z otoczenia mi mówili dlaczego ona nie jest taka zaradna i wszystko dostaje to zawsze tłumaczyłam ją że to nie jej wina że mama ją lepiej traktuje. Mama rozwiodła się 20 lat temu i zawsze twierdziła że traktuje nas tak samo aż pewnego razu w przypływie złości przyznała że gorzej mnie traktuje bo jestem bardziej podobna do ojca niż do niej. I wyszło szydło z worka... Nie miałam nigdy żalu do mojej siostry bo była wobec mnie w porządku. Przynajmniej tak mi się wydawało. Okazało się że celowo tak się zachowuje i cieszy ją to że ja muszę sobie zapracować żeby coś mieć a ona i tak to dostanie bez najmniejszego wysiłku. Teraz dopiero wyszło jak ją to boli gdy mi coś się udaje. Przekonałam się niedawno, że gdybyśmy zamieniły się miejscami to byłabym dla niej godna pogardzenia i politowania a mamę to by chyba wyklęła gdyby ją tak traktowała jak mnie. Cóż życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papugara
Dziękuję za wszystkie wypowiedzi. Cieszę się, że ktoś mnie rozumie. W gwoli wyjaśnienia. Nie mam kompleksów względem siostry i nie uważam siebie za gorszą. Niestety w domu traktują mnie jak tą gorszą siostrę, ciągle mnie porównując pokazują moje złe i jej dobre strony. Zazdrosna może i jestem, ale kto by nie był w sytuacji kiedy siostra jest traktowana ulgowo, jej się pomaga, wspiera i uważa za bóstwo, a my robimy za służącą, nie otrzymujemy wsparcia ani pomocy, bo "przecież tobie nic nie trzeba, poradzisz sobie, jesteś silna". Tymczasem ona udaje cierpiętnicę, zgrywa się, prosi i dostaje co chce, a często wystarczy, że do domu przyjedzie i kasę dostanie tak po prostu, a ja tak nie umiem się przymilać i nigdy niczego nie dostaję. Uważam, że to niesprawiedliwe i czuję się przez to traktowanie pokrzywdzona. Nie lubię swojej siostry nie dlatego, że jest faworyzowana (choć rodzice twierdzą, że traktują nas jednakowo), bo to nie jej wina w sumie. Nie lubię jej, ponieważ jest złośliwa, wyśmiewa się ze mnie i na każdym kroku próbuje udowodnić, że jestem głupia i nic nie wiem o życiu, a ona taka mądra i doświadczona. Nie lubię jej, ponieważ jesteśmy przeciwieństwami, całkiem różne charaktery i przez to nie umiem się z nią dogadać. Zawsze ja ją musiałam kryć, zawsze ja musiałam się z nią wszystkim dzielić i zawsze to mi się obrywało kiedy coś przeskrobałam, bo od razu wszystko wychodziło na jaw, bo nie umiem udawać i kłamać i zakręcić się wokół odpowiednich ludzi. Podczas gdy ona non stop pakowała się w kłopoty, ale była kryta, naopowiadała bajek i nikt o niczym nie wiedział, a jeśli nawet rodzice się dowiedzieli, to uchodziło jej to na sucho, bo się podlizywała, przepraszała wielce, obsypywała kwiatkami, przytulała się, płakała i komplementowała. Ja tego zachowania nie rozumiem i dla mnie to takie wszystko sztuczne, na pokaz i fałszywe. xxx to co napisalas o siostrze wcale nie stawia jej w zlym swietle a ciebie.opanuj sie bo sie w koncu od ciebie rodzina odwroci xxx Nie rozumiem dlaczego ja jestem w złym świetle przedstawiona? Swoją drogą chciałam przedstawić nas obie, mnie i siostrę i napisać o tym czego nie rozumiem i co mnie w niej drażni, a nie przedstawiać kogoś w złym czy dobrym świetle. Żadna z nas nie jest idealna. Rodzina nigdy nie była za bardzo po "mojej" stronie. Zresztą przestało mi na tym zależeć, bo w ich oczach jestem darmozjadem, nieukiem i nic nie potrafię i na nic mnie nie stać i nikt mnie nie będzie lubić. Od dziecka mi to mama powtarzała. Dziś mam 23 lata, wspaniałego chłopaka, dobrą przyjaciółkę, kilka talentów, które rozwijam i potrzeba mi tylko pracy. Moja siostra ma za to pracę, której nienawidzi i pracuje jak bury osioł, faceta, na którego wiecznie narzeka, bo ją źle traktuje, całe multum znajomych, ale żadnych przyjaciół i zero zainteresowań poza serialami i ciuszkami. Jednak według mojej mamy powinnam brać z niej przykład, uczyć się od niej i pomagać, bo jest moją siostrą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
objechałaś tu siostrę równo. Prawie uwierzyłam, że jesteś nieskazitelna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Siostra ci na bank zazdrości, jak można się wyśmiewać z własnej siostry? Z nikogo nie powinno się wyśmiewać ale gdyby siostra traktowała waszą relację jak "świętość" to na pewno można się dogadać, tylko podstawą jest wzajemny szacunek. Skoro oni cię nie szanują, musisz zacząć wymagać dla siebie szacunku i koniec ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mozna byc zirytowanym takim flegmatyzmem jak u autorki. Jezyka zapomina, latwo mozna ja zgasic, do tego strasznie jeczy. Skoro sobie nie radzi, nie ma znajomych i oceny z d**y to co w tym dziwnego, ze matka ja gani? Jak sobie taka ofiara ma w zyciu poradzic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papugara
Ok, jestem flegmatyczna i nie mam znajomych, ale ja ich nie potrzebuję do szczęścia! Jak już pisałam mam jedną przyjaciółkę, jestem w stałym związku i mam swój świat i swoje kredki i więcej nie potrzebuję, ale niestety niektórym to trudno jest zrozumieć. Znajomi są dla mnie na "cześć" i tyle, bo ja nie widzę sensu w gadaniu o marynie tylko dla samego gadania i dlatego też w domu rzadko się odzywam. Siostra i mama są ekstrawertyczkami, niemal identyczne charaktery. Obie są głośne, świecą w towarzystwie, potrzebują ludzi jak tlenu, żeby dobrze się czuć, a ja jestem inna i przez tą inność jestem nierozumiana i traktowana jak gorsza. To nie tak, że zapominam języka tylko nie mam potrzeby otwierania się i rozmawiania, tym bardziej z kimś kto mnie nie rozumie i nie akceptuje takiej jaka jestem. A jak mnie ktoś w domu "zagina" to milczę, bo nie lubię wchodzić w dyskusje i nie chce dać się wyprowadzić z równowagi ani nie widzę sensu takich potyczek. Kiedy jednak czuję się atakowana to od razu się denerwuje, wybucham złością, krzyczę i wychodzę nieraz trzaskając drzwiami. Mama kiedyś przyznała się, że celowo wyprowadza mnie z równowagi, bo jak twierdzi jestem jak martwa, mało się odzywam, jestem powolna, zamknięta w sobie i trzeba mnie pobudzać co jest bzdurą. Ja po prostu tracę energię w kontaktach z ludźmi i potrzebuję czasu dla samej siebie, żeby czuć się dobrze. Zupełnie inaczej jest z przyjaciółką, która mnie rozumie i inaczej kiedy jestem z chłopakiem, bo jestem otwarta, wygłupiam się, robię to na co mam ochotę, cieszę się wszystkim i mogę być w pełni sobą. Siostra może i rozumie to, że jestem introwertyczką, ale dogadać się nie potrafimy i też mnie pobudza denerwując mnie celowo jak mama. Wydaje mi się, że to przez te różne charaktery tak jest, tylko jak ma się dogadać introwertyk z ekstrawertykiem? Pisałam o dzieciństwie, bo sama zastanawiam się skąd wzięła się ta niechęć do siebie, bo kiedyś mimo wszystko dogadywałyśmy się i byłyśmy sobie bliskie. Wszystko się zmieniło kilka lat temu kiedy siostra wyprowadziła się z domu, a teraz przyjeżdża raz na jakiś czas na kilka dni w odwiedziny, a ja wtedy szału dostaję, bo kiedy jestem sama mama daje mi spokój i nie ciśnie na te wszystkie rozmowy itd, ale kiedy siostra jest w domu to obie siadają na mnie i tylko krytykują. Piją sobie razem kawkę, a ja muszę sprzątać i gotować sama, bo też nie potrafię usiąść z nimi i pogadać, bo mnie to wykańcza. Chwilę daję radę, ale potem idę do swoich zajęć, bo ileż można gadać o głupotach. Tylko w kontaktach z tatą wszystko jest dobrze, bo on jakoś potrafi mnie zrozumieć i nic nie ma do tej mojej zamkniętej postawy. Widzi, że z chłopakiem czuję się świetnie, nie krytykuje mnie i czasem nawet reaguje kiedy mama się mnie czepia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikt nie będzie ci tak pobłażał jak twoja przyjaciółka czy chłopak, ludzi nie będzie interesowało, że ty jesteś po prostu "zamknięta w sobie". Nie dostaniesz pracy odburkując pod dwa słowa, nikt nie będzie się użerał z twoimi humorkami. Poza tym nie dziw się, że mama traktowała cię jako gorszą skoro w jej subiektywnej ocenie nie masz żadnych umiejętności społecznych, a patrząc obiektywnie w szkole miałaś problemy. Może gdybyś właśnie zachowyała się normalnie, a nie jak gbur i uczyła (a nie zakuwała z marnym skutkiem) to inaczej by Cię traktowali. Najłatwiej zwalić na otoczenie jak źródło problemu jest w tobie, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak na dobrą sprawę to jakiego traktowania oczekujesz? Ktoś próbuje z tobą rozmawiac (w tym wypadku siostra) ty to olewasz. Potem się irytujesz, że ta osoba zaczyna Cię prowokować (pewnie sama już lekko zdenerwowana Twoim chamskim zachowaniem), a Ty zaczynasz krzyczeć i trzaskać drzwiami. Sama nie widzisz jak się zachowujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Triss22
A co za problem znaleźć sobie pracę w wieku 23 lat? Nie powinnaś już dawno gdzieś pracować? Po co siedzisz na garnuszku, skoro nie cierpisz swojej rodziny? Skoro Cię źle traktują i nie szanują, się wyprowadź. Mi na mieszkanie z nimi w Twojej sytuacji nie pozwoliłaby godność po prostu, nie zniosłabym myśli że mieszkam z kimś, kto mnie wyśmiewa i poniża. Tym bardziej jeśli masz chłopaka, zamieszkajcie razem to będzie mniejszy koszt. Ja się wyprowadziłam w wieku 19 lat i to była najlepsza decyzja w moim życiu, nie dałabym rady mieszkać z rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I przestańcie bronić jej siostrę, jeżeli faktycznie jest tak że autorka jest traktowana jako obiekt do żartów. Nikt nie ma prawa nikogo wyśmiewać, tym bardziej jej rodzina, fatalna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze jedna rzecz, nie udowodnisz innym swojej wartości w sposób inny niż kiedy pokażesz, że radzisz sobie lepiej niż oni. Jeśli Twoja rodzinka jest toksyczna to dopóki się od niej nie odetniesz to wiecznie będą Ci podcinać skrzydła. Wyprowadź się od nich, zacznij żyć swoim życiem z dala od fermentu, nawet jeśli na początku będzie ciężko, to będziesz miała satysfakcję, że jesteś na swoim utrzymaniu, a nie ludzi, którzy cię nie szanują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papugara
Nikt nie będzie ci tak pobłażał jak twoja przyjaciółka czy chłopak, ludzi nie będzie interesowało, że ty jesteś po prostu "zamknięta w sobie". xxx Nie rozumiesz mnie. Przyjaciółka nie pobłaża tylko lubi mnie i akceptuje taką jaka jestem. Może dlatego, że sama jest introwertyczką. Podobnie zresztą chłopak, który mnie kocha, wspiera i jest cudowny dla mnie. To, że jestem zamknięta, to mi odpowiada. To ludzie mają z tym problem, nie ja. xxx Poza tym nie dziw się, że mama traktowała cię jako gorszą skoro w jej subiektywnej ocenie nie masz żadnych umiejętności społecznych, a patrząc obiektywnie w szkole miałaś problemy. Może gdybyś właśnie zachowyała się normalnie, a nie jak gbur i uczyła (a nie zakuwała z marnym skutkiem) to inaczej by Cię traktowali. xxx Gdybym nie miała zupełnie żadnych umiejętności społecznych, nie miałabym przyjaciółki i chłopaka, prawda? Poza tym są osoby, które mnie lubią tylko, że ja nikogo więcej nie potrzebuję. Czy to takie trudne jest do zrozumienia? A jeśli chodzi o naukę, to wiesz, są tacy ludzie, którzy mimo starań sobie nie radzą, mają kiepską głowę czy coś. Uczyłam się, próbowałam jak mogłam, ale nie wychodziło. Czy to moja wina? Nie sądzę. xxx Tak na dobrą sprawę to jakiego traktowania oczekujesz? Ktoś próbuje z tobą rozmawiac (w tym wypadku siostra) ty to olewasz. Potem się irytujesz, że ta osoba zaczyna Cię prowokować (pewnie sama już lekko zdenerwowana Twoim chamskim zachowaniem), a Ty zaczynasz krzyczeć i trzaskać drzwiami. Sama nie widzisz jak się zachowujesz? xxx Oczekuję szacunku, akceptacji i zrozumienia dla mojej inności w kontaktach z ludźmi. Pretensje są o to, że wchodzę do domu i poza "cześć" nic nie mówię. Od razu jest tysiąc pytań o wszystko, a ja się zamykam od razu, bo czuję się atakowana. Denerwuje mnie to, że siostra i mama chcą wszystko wiedzieć, a dla mnie to zbyt intymne, żeby się tym dzielić, ja muszę sobie to przeżyć po swojemu i kiedy będę czuła potrzebę to się otworzę i opowiem, ale nie żeby siostra wypytywała mnie co robiłam z chłopakiem i czy było mi dobrze albo mama po powrocie ze spaceru pyta jaką sąsiadkę spotkałam, jakie plotki zebrałam i wszystko musi wiedzieć, a mnie to nie interesuje i że od razu dziwna jestem i aspołeczna, bo powiedziałam "dzień dobry" i nie wdałam się w dyskusje z sąsiadką o pogodzie kiedy ta chciała sobie pogadać. Jakoś z tatą tak nie mam i potrafię normalnie porozmawiać, bo on się tak nie wypytuje i pozwala mi mówić i słucha, a jak czegoś nie mówię to to rozumie i daje mi czas. Poza tym jakby Ciebie ktoś celowo irytował i dokuczał Ci, to jakbyś się zachowała? Cieszyłabyś się, nie? Bo to kurcze takie fajne kiedy inni Cię prowokują... xxx Triss22 jest problem z pracą. Mieszkam na wsi, mam 50 km do najbliższego miasta i ponad dwie godziny jazdy busem z trzema przesiadkami. Nie mam prawa jazdy i nie mam pieniędzy na to, a od rodziców nie dostanę, bo nieuk i darmozjad. Rzuciłam studia, bo sobie nie radziłam i mam tylko zrobioną maturę, a obecnie robię szkołę policealną, żeby coś mieć chociaż takie marne. Chłopak jest na utrzymaniu rodziców, bo studiuje dziennie i nie ma za bardzo możliwości pójścia do pracy ani takich potrzeb, ale mniejsza o niego, bo to nie temat o nim. Nie wyobrażam sobie, żebym ja miała z nim zamieszkać i skąd kasa na utrzymanie dla siebie? Musiałabym mieć pracę, prawda? Poza tym mamy takie a nie inne poglądy i razem nie chcemy mieszkać przed ślubem i nie ma co nad tym dyskutować. Od dłuższego czasu próbuję znaleźć pracę, bo wiem dobrze, że to najlepsze wyjście dla mnie, ale niestety się nie udaje. Ostatnio pracowałam przez kilka miesięcy w telemarketingu, bo o to najłatwiej, ale później musiałam zrezygnować, bo wyszło na to, że więcej wydawałam na dojazd niż byłam w stanie zarobić, nie licząc już mojego zmarnowanego czasu (łącznie 4 i pół godziny na dojazd) i energii, bo praca na słuchawce i non stop z ludźmi mnie wykańczała psychicznie. Wszystko jest popaprane...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papugara
Ja musiałam dojeżdżać do liceum te 50 km, bo "nas na to nie stać, poza tym nic ci nie będzie", a dla siostry na internat kasa się znalazła, a trzeba zaznaczyć, że do szkoły miała bliżej niż ja tylko w inną stronę. Dla mnie nawet nie było pieniędzy na zakup obiadów w szkole, bo "w domu masz co jeść", a siostra kieszonkowe dostawała, bo "ona ma potrzeby", a ja cóż... moja wina, bo się nie odzywałam. O 5 rano już musiałam wyjść z domu, żeby na 8 do szkoły zdążyć, a wracałam o 18 i o tej porze też jadłam obiad dopiero. Przykładów nierównego traktowania można mnożyć. W tej chwili w ogóle jestem uznawana za zło, bo jestem bezrobotna i w domu, a siostra wyprowadziła się tak naprawdę dawno temu, wszystko dostała i obecnie ma pracę i mieszka z chłopakiem. Ja jestem według mamy "dziwna", bo ze swoim mieszkać przed ślubem nie chcę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witamy w prawdziwym świecie gdzie ludzie nie mają obowiązku akceptować mruków! To, że miałaś szczęscie trafić na podobne sobie ofiary społeczne nie znaczy, że to jest normalne. Poczytaj swoje posty, to jak się zachowujesz. Na studiach sobie nie radziłaś, pracy nie masz, pomysłu nie masz, żyjesz na garnuszku rodziców, a twoje zachowanie jest poniżej jakiekolwiek krytyki. Spójrz prawdzie w oczy - nie mają cię za co szanować. Mogą Cię najwyżej "akceptować" tak jak przyjaciółka. Tylko, że przyjaciółce to wisi i powiewa czy Ty sobie dasz w życiu radę, a rodzice pewnie się martwią i chcieliby żebyś się ogarnęła. Twój chłopak niby też nie jest socjalny, ale jednak studiów nie zawalił, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papugara
Przyjaźń to trochę więcej niż pogawędka o tym "co u ciebie". To również przejmowanie się czyimś losem, więc chyba nie wiesz co piszesz jeśli chodzi o ten temat. Ofiarą losu też nie jestem. Po pierwsze wykształcenie to nie wszystko i nie ma nic wspólnego z wartością człowieka, po drugie praca pewnego dnia się znajdzie i wszystko się jakoś ułoży, a po trzecie to nie ja mam problem, że jestem taka na nie inna tylko moja rodzina. A tak poza tym oprócz tego co w domu, mam też swoje życie, swoje hobby i swoje zajęcia, które mnie rozwijają, no i jakiś tam pomysł na życie, który wymaga po prostu czasu tylko to nie o tym miał być ten temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×