Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

mycha-26

miłość goni tych którzy przed nią uciekają

Polecane posty

YOLKA wielkie dzięki, tu się nie mam co obrażać, bo to cała prawda. Pewien czas się zastanawiałam czy aż tak nie poznałam się na nim, ale teraz już myślę, że on się zwyczajnie zmienił, zmienił swoje podejście do życia i to na bardzo złe. Takiego człowieka jakim teraz jest nigdy bym nie pokochała. I dlatego staram się myśleć teraz inaczej. Poznałam i zakochałam się we wspaniałym chłopaku, był miły, opiekuńczy, nie wyrażał się źle o innych, szanował dziewczyny i wiązał się tylko z tymi o których myślał poważnie. I takie chce mieć wspomnienia. A ten człowiek który jeszcze czasem się odzywa sama nie wiem kim jest. Najważniejszy dla niego jest on sam, w życiu chce tylko się dobrze bawić i robić co mu się podoba, a że rani przy tym innych to co mu z tego. Chyba bardziej mi żal tych dziewczyn na które teraz trafia, które wykorzystuje i jeszcze się źle o nich wyraża. I nie chcę łączyć tych dwóch osób w jedno. Dlatego wolę nie mieć z nim kontaktu, bo nie chce widzieć, że to ten sam i że jest taki. Dwa dni temu rozmawialiśmy chwilę na gg, na co nie mialam ochoty, a on się dziwi, że nie mam o co mieć do niego pretensji, przecież ludzie się rozchodzą. A ja nie mam o to że już mnie nie chcial. To boli ale nikogo nie zmusimy do miłości. Mam pretensję, że mnie nie szanuje. Bo powinien zdecydować raz na zawsze, jeśli nie kocha to zostawić mnie w spokoju, aż będę gotowa tak zwyczajnie bez żalu z nim rozmawiać, a jeśli miał zamiar wracać, próbować znowu ze mną być to nie zabawiać się z każdą dziewczyną którą napotka. Bo tak naprawde to wtedy podjął decyzję co woli, a samolubnie potem zrzucił na mnie, że mam decydować czy spróbujemy czy nie, już po tym jak się wybawił. Nie chciałam mu tego pisać na gg dlatego obiecałam maila i zbieram się by go napisać. I napisze, prawde, że chce go dobrze wspominać, nie chce zwątpić w to co było i dlatego nie chcę utrzymywać z nim kontaktu. Minie więcej czasu i gdy już nie będę na niego patrzeć jak na osobe z którą byłam wtedy się odezwę i jego wola czy będziemy dalekimi znajomymi czy obcymi całkiem ludźmi. Ale teraz chcę oddzielić przeszłość od teraźniejszości i przyszłości. Czy to głupie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ADASINA- oni zawsze są pokrzywdzeni przez los i nas. Bo jak można się na takiego biedaka gniewać, jak można czuć do niego żal, nie zrobił przecież nic złego. To nic jest niestety zwykle bardzo obszerne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maisie: to jak najbardziej dobra postawa. Zawsze musi byc czas na oddzielenie tego co bylo od tego co jest teraz. Zeby wszystkie uczucia okrzeply i mozna bylo bez zalu rozmawiac z ta druga osoba. A nawet zeby cieszysie jej szczesciem. Tylko pamietaj ze ten, ktory byl i ten ktory jest to jednak ta sama osoba. Moze przy Tobie pokazywal inna twarz a teraz tez ma inna. Ale to wciaz ten sam facet. A ze nie jest odpowiedni ..... dobrze zatrem ze tak to sie skonczylo i mozesz zbudowac swoje prawdziwe szczescie bez niego. Im masz racje, jesli to koniec, niech sie nie odzywa i da ci tyle czasu i le bedziesz potrzebowala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dani: ja wiem, że to ten sam facet, jemu się tylko myślenie zmieniło. I wiem, że każda tak to tłumaczy, ale to nietylko moje spostrzeżenie. Zeby powiedzieć o co mi chodzi to może głupi przykład ale go podam. Zanim mnie poznał też spotkał dziewczynę która mu się podobała, potem spytałam czemu nie wyszło, czemu nie ona. Powiedział żebym się z niego nie śmiała ale umówił się z nią, było świetnie tylko że po 3 randce jak ją odwiózł pod dom zaproponowała mu że ma ochotę się z nim przespać. Więcej się nie spotkali, stwierdzil, ze nie mogłby jej zaufac skoro ledwo się znaja i ona to proponuje, a czemu nie skorzystał, bo to nie o to chodzi w bliskości z druga osobą. Taki był, aż koledzy (jak to koledzy) się podśmiewali. Teraz twierdzi że to co wtedy myślał było głupie. ( głupie to co w nim kochałam, serce i szacunek) A dziewczyny traktuje jak zabawki. W końcu kumple są z niego dumni. :/ Najgorsze że on sam mówi ze zmienil \"podejście do życia i teraz mu z tym lepiej\" To niech mu tak dobrze będzie, zobaczymy jak długo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sigma84 MOTYLEK
Kochane niestety mamy chyba pecha z Kafee Latte albo coś tam nie działa tak jak trzeba ,być może mijamy się w czasie .Nie ma go w katalogu towarzyskich .Yolka fajnie ,że znowu jesteś bardzo sie cieszę . Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie .Podaję Wam mój adres na tlenie: motylek37@tlen.pl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
motylku bede tam dzis po 20 wczoraj tez bylam ale nikogo nie zastalam ktos podal link wcześniej kliknij tylko na to bede czekac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sigma84 MOTYLEK
Taka ja- to ja podawałam link ,byłam też o 20 ,ale nikogo nie było . Będę dzisiaj też .Pozdrówka wszystkim :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie:) Pozdrawiam:) TakaJa mam się dobrze, szykuję sie dzielnie do rozwodu(pierwsza sprawa 02.11) więc zbieram siły. Mam mieszane uczucia, rozliczam sie z tym, co było, ale tez godzę się z tym, co mnie czeka. Dobrze, że tak wyszło z tym Twoim chłoptasiem, lepiej wczesniej, niz gdyby sprawy zaszły za daleko:) Wiesz przeczytałam niodawno fajną ksiazkę i tam kobietka po rozwodzie stwierdziła, że w zasadzie to dobrze, że jej maż od niej odszedł, bo ona juz nie musi go znosić, teraz niech meczy sie z nim ta, która z nim jest:) Doszłam do wniosku, że to dobra teoria:) Odpuszczam swojemu mężowi. Chociaz u nas poszło o inne sprawy. A wiec niech ten twój facet, skoro dokonał wyboru, sam znosi te swoje podejrzane panienki a one jego, a Tobie niech nie psuje dobrego samopoczucia i opinii:) Co Ty na to? Malize:) To jest straszne, ale to niestety ten sam facet, on wcale sie nie zmienił, on tylko grał, udawał kogos innego. Dobrze wie, co Cie w nim ujeło, wiec się starałbyc taki, jakim chcioałaś go widziec, ale jak mu sie znudziłas (wybacz!), nie chciało mu się dalej grac i wrócił do dawnych nawyków, a na pewno do takich zachowań, które stanowia jego prawdziwa nature. Poza tym jest absolutnie niedojrzały i wybacz! - głupi. Ale głupich nie sieja, sami się rodza. Więc nie żałuj, jesteś młoda i swietna, wiec przed Toba nie jeden facet. Niestety amor tez czasami się myli, ale za każdym strzałem jest blizej naszego ideału. Głowa do góry i nie rozdrapuj ran:) Ja tez ostatnio miałam przygodę. Skontaktował się ze mna mój były facet. Mówiac, jak bardzo mnie kocha i ja ważna była dla niego nasza miłosć, powiedział mi, ze nie moze do mnie wrócić (chociaż wcale go o to nie prosiłam), bo juz niestety jest w \"nowym\", dobrym zwiazku. Mogłąbym sie zastanoawiać, po co wiec się kontaktował ze mna, skoro ma udany zwiazek! ..................Ale pozostawiam to bez komentarza........................... Motylku witaj cieplutko:) Pozdrawiam Was serdecznie:) TakaJa jesli chcesz, podaj numer gg, odnajdę Cie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sluchajcie z tym pechem to sie zgadza, ale sie nie poddaje. Jestem, poczekam czas jakis, kiedys nawet udalo misie z malaJu porozmawiac :) Maisie Zgadzam sie z tym co mowi JOLKA. Tylko tak sobie mysle ze musialas byc dla niego kims naprawde wyjatkowym skoro dla ciebie zachowywal sie inaczej. i moze naprawde chcial byc taki jakim byl przy tobie. Dlatego mysle sobie ze musialas dla niego bardzo duzo znaczyc. YOLKA: Trzymam kciuki i wiem ze sobie na pewno poradzisz. A z takimi trudnymi facetami to chyba jest jak z kukulczym jajaem. Dobrze jak wreszcie opusci gniazdo i szkoda tych gniazd gdzie znow wpadnie. Pozdrowka cieple dla was. Wlasnie przyjechalam nad morze do rodzicow. kurcze z nostalgia sie wraca do domku ..... a jak tu mieszkalam na stale to sie z rodzicami non stop klocilam. Az trudno mi w to teraz uwierzyc .... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dani:) wiem, że mam rację jeśli chodzi o byłego chłopaka Maisie. Na pewno Maisie przez krótki moment była dla niego ważna, tak jak kazda (w jego przypadku) nowopoznana dziewczyna. Nie zmiania to faktu, że to zły, pusty i głupi człowiek, nie prawdziwe spodnie tylko troki od kaleson ....... i szkoda dla niego czasu Maisie. Jeśli ona zamknie ten rozdział, to bedzie miała jeszcze jedno doświadczenie więcej, będzie ostrozniejsza i ma szansę być naprawde szczesliwa. Czego życze jej z całego serca. Pozdrów Neptuna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Neptun zostanie dzis na pewno pozdrowiony a nawet wasze zdrowko i szczescie w milosci opite! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
YOLKA! Hej fajnie że jesteś Wiem jak ci ciżko a raczej wypbrażam sobie... Ja jestem sama, chociaz w związku..niby jest dobrze niby ok,ale... Wlaśnie to ,ale..brakuje adrenaliny checi do polanowania na dłuzszą mete WEGETACJA!!! I co mam zrobic? Zostawic to na co tak ciężko pracowałam? Rozbic dzieciom rodzine,czy trawc i dusić sie...ja juz nawet nie staram sie zrozumiec co ON do mnie mówi....Po prostu nie chce mi sie juz walczyć.Tamten był inny pełen życia,to mi odpowiadało i...okazał sie draniem! Ten spokojny, zbyt poważny dla mnie,ale JEST tylko.... Ech YOLU!!!!!!!!!!!!! chyba sama nie wiem czego tak naprawde chce. Pzdrawiam was serdecznie dziewczynki Moje gg 4650980

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niki 1
Czesc Dziewczynki! Mocno Was wszystkie sciskam i zaoewniam, ze ani na chwile Was nie opuscilam bo obowiazkowo codziennie sprawdzam nowe wpisy. Ja nie pisze bo niestety nie jestem w stanie nikogo pocieszyc bo sama nie moge sie pozbierac, ale duchowo Was wspieram i zycze wytrwalosci w zmaganiu sie z problemami. Przeciez kiedys musi przyjsc wreszcie do nas prawdziwa, odwzajemniona Milosc. YOLKA jak dobrze ze znow z nami jestes :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sigma84 MOTYLEK
Taka Ja 1-nawet nie wiesz jak Cię rozumiem ja też trwam w związku a tak jakbym była sama .Dla mnie to też wegetacja bez przysłości ,ale są dzieci i dla nich to ciągnę .Chociaż był już taki moment ,że byłam blisko podjęcia ostatecznej decyzji ,ale niestety musiałam przystopować . Na razie tak trwam i nie wiem co będzie dalej ,ale wcześniej czy póżniej będę musiała stawić czoła tej sytuacji i zdecydować sie na coś. Nie mogę Cię jakoś złapać na GG.Może jutro ??? Podaję Ci mój: motylek-37@tlen.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:):):) TakaJa i Motylku Najprościej jest odejść, wierzcie mi. To jest betka w porównaniu z tym, że potem trzeba przeżyć osobno każdą chwilę, każdą noc i każdy dzień. Trzeba pokonać miłość, bo przecież każda z nas wybrała tego właśnie meżczyznę na męża i ojca swoich dzieci, tęsknotę, żal, że nie wyszło, przemyślenia czy ta decyzja o rozstaniu była słuszna, wspomnienia ............. Wierzcie, najtrudniej jest potem. Wyszłam za mąż z wielkiej miłości. Poświeciłam swojemu mężowi najlepsze lata i wychowałam nasze dzieci. Pamietam nasz ślub. Miałam piękną wiązankę z 23 puprurowych róż ( tyle było róż, ile miałam lat), spływały w dół niczym purpurowa różana kaskada , składalismy przysiegę małżeńską i ............. dzisiaj nikt jej nie pamięta. Nic teraz nas nie łączy. To wszystko jest beznadziejnie głupie, jest mi żal, że tak sie ułożyło, chociaż za mną wiele przykrych chwil. Myślę, a właściwie jestem pewna, że gdyby nie ważne sprawy, które zaistniały między nami (jedno z nas nie dotrzymało przysięgi małżeńskiej), nie odeszłabym, nie zburzyłabym tego zwiazku, bardzo go kochałam. Jesteśmy osobno od czterech lat i............... nic juz nas nie łączy, a cieszylismy się, że \"nie rozdzieli nas nic aż do smierci\". P.S. w całej tej historii jest szczęśliwy koniec: dzięki niemu mam dwóch wspaniałych synów (oczywiście nigdy go nie traktowałam jak dawcę spermy:))) Jeśli chodzi zaś o czar miłości i miłosne zawirowanie, to czego tak brakuje w naszych długotrwałych zwiazkach, a zdarza sie w tych nowych................, to dobrze wiecie, że uniesienie, fascynacja trwają tylko chwilkę............mała chwilkę, najpierw każdy się stara, a potem nastepuje szara rzeczywistość, potem jest zwyczajnie i albo zwiazek przetrwa, jeśli to \"ten tramwaj\", albo jeśli nie, to nie przetrwa. Jeśli przetrwa, czasmi jest szaro, jak to w zyciu codziennym. Można wierzyć oczywiście, że spotka się właściwego człowieka i gdy minie pierwsze uniesienie, on bedzie chciał zostać, tak jak i MY będziemy chciały, aby on został:):) Ja nie mam wyjścia, muszę wierzyć i wierzę, z całego serca wierzę, że będę szcześliwa właśnie wtedy, gdy mine fascynacja i zauroczenie. Ja zawsze mam jakiś pomysł na życie i rzadko sie nudzę, zwłaszcza, gdy jest przy mnie własciwy człowiek :) Ale każde doświadczenie jest na wagę złota. Pozdrawiam Was serdecznie. Trzymajcie się ciepło :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:):):) TakaJa i Motylku Najprościej jest odejść, wierzcie mi. To jest betka w porównaniu z tym, że potem trzeba przeżyć osobno każdą chwilę, każdą noc i każdy dzień. Trzeba pokonać miłość, bo przecież każda z nas wybrała tego właśnie meżczyznę na męża i ojca swoich dzieci, tęsknotę, żal, że nie wyszło, przemyślenia czy ta decyzja o rozstaniu była słuszna, wspomnienia ............. Wierzcie, najtrudniej jest potem. Wyszłam za mąż z wielkiej miłości. Poświeciłam swojemu mężowi najlepsze lata i wychowałam nasze dzieci. Pamietam nasz ślub. Miałam piękną wiązankę z 23 puprurowych róż ( tyle było róż, ile miałam lat), spływały w dół niczym purpurowa różana kaskada , składalismy przysiegę małżeńską i ............. dzisiaj nikt jej nie pamięta. Nic teraz nas nie łączy. To wszystko jest beznadziejnie głupie, jest mi żal, że tak sie ułożyło, chociaż za mną wiele przykrych chwil. Myślę, a właściwie jestem pewna, że gdyby nie ważne sprawy, które zaistniały między nami (jedno z nas nie dotrzymało przysięgi małżeńskiej), nie odeszłabym, nie zburzyłabym tego zwiazku, bardzo go kochałam. Jesteśmy osobno od czterech lat i............... nic juz nas nie łączy, a cieszylismy się, że \"nie rozdzieli nas nic aż do smierci\". P.S. w całej tej historii jest szczęśliwy koniec: dzięki niemu mam dwóch wspaniałych synów (oczywiście nigdy go nie traktowałam jak dawcę spermy:))) Jeśli chodzi zaś o czar miłości i miłosne zawirowanie, to czego tak brakuje w naszych długotrwałych zwiazkach, a zdarza sie w tych nowych................, to dobrze wiecie, że uniesienie, fascynacja trwają tylko chwilkę............mała chwilkę, najpierw każdy się stara, a potem nastepuje szara rzeczywistość, potem jest zwyczajnie i albo zwiazek przetrwa, jeśli to \"ten tramwaj\", albo jeśli nie, to nie przetrwa. Jeśli przetrwa, czasmi jest szaro, jak to w zyciu codziennym. Można wierzyć oczywiście, że spotka się właściwego człowieka i gdy minie pierwsze uniesienie, on bedzie chciał zostać, tak jak i MY będziemy chciały, aby on został:):) Ja nie mam wyjścia, muszę wierzyć i wierzę, z całego serca wierzę, że będę szcześliwa właśnie wtedy, gdy mine fascynacja i zauroczenie. Ja zawsze mam jakiś pomysł na życie i rzadko sie nudzę, zwłaszcza, gdy jest przy mnie własciwy człowiek :) Ale każde doświadczenie jest na wagę złota. Pozdrawiam Was serdecznie. Trzymajcie się ciepło :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:):):) TakaJa i Motylku Najprościej jest odejść, wierzcie mi. To jest betka w porównaniu z tym, że potem trzeba przeżyć osobno każdą chwilę, każdą noc i każdy dzień. Trzeba pokonać miłość, bo przecież każda z nas wybrała tego właśnie meżczyznę na męża i ojca swoich dzieci, tęsknotę, żal, że nie wyszło, przemyślenia czy ta decyzja o rozstaniu była słuszna, wspomnienia ............. Wierzcie, najtrudniej jest potem. Wyszłam za mąż z wielkiej miłości. Poświeciłam swojemu mężowi najlepsze lata i wychowałam nasze dzieci. Pamietam nasz ślub. Miałam piękną wiązankę z 23 puprurowych róż ( tyle było róż, ile miałam lat), spływały w dół niczym purpurowa różana kaskada , składalismy przysiegę małżeńską i ............. dzisiaj nikt jej nie pamięta. Nic teraz nas nie łączy. To wszystko jest beznadziejnie głupie, jest mi żal, że tak sie ułożyło, chociaż za mną wiele przykrych chwil. Myślę, a właściwie jestem pewna, że gdyby nie ważne sprawy, które zaistniały między nami (jedno z nas nie dotrzymało przysięgi małżeńskiej), nie odeszłabym, nie zburzyłabym tego zwiazku, bardzo go kochałam. Jesteśmy osobno od czterech lat i............... nic juz nas nie łączy, a cieszylismy się, że \"nie rozdzieli nas nic aż do smierci\". P.S. w całej tej historii jest szczęśliwy koniec: dzięki niemu mam dwóch wspaniałych synów (oczywiście nigdy go nie traktowałam jak dawcę spermy:))) Jeśli chodzi zaś o czar miłości i miłosne zawirowanie, to czego tak brakuje w naszych długotrwałych zwiazkach, a zdarza sie w tych nowych................, to dobrze wiecie, że uniesienie, fascynacja trwają tylko chwilkę............mała chwilkę, najpierw każdy się stara, a potem nastepuje szara rzeczywistość, potem jest zwyczajnie i albo zwiazek przetrwa, jeśli to \"ten tramwaj\", albo jeśli nie, to nie przetrwa. Jeśli przetrwa, czasmi jest szaro, jak to w zyciu codziennym. Można wierzyć oczywiście, że spotka się właściwego człowieka i gdy minie pierwsze uniesienie, on bedzie chciał zostać, tak jak i MY będziemy chciały, aby on został:):) Ja nie mam wyjścia, muszę wierzyć i wierzę, z całego serca wierzę, że będę szcześliwa właśnie wtedy, gdy mine fascynacja i zauroczenie. Ja zawsze mam jakiś pomysł na życie i rzadko sie nudzę, zwłaszcza, gdy jest przy mnie własciwy człowiek :) Ale każde doświadczenie jest na wagę złota. Pozdrawiam Was serdecznie. Trzymajcie się ciepło :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DDDD
to ja zaczynam uciekac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To prawda ... najtrudniej jest potem. Ja wprawdzie nie bylam mezatka, ale wiele nie brakowalo. I trudno bylo mi to wszystko ot tak skonczyc. Choc wiedzialam ze nic nas juz nie laczy. Poza wspomnieniami, wspolnymi nocami, posiadanim kogos, do kogo moglam sie zawsze przytulic, kto mnie poglaskal kiedy bylo zle, z kim moglam pojsc do kina, na zakupy, czasem nawet do knajpki. I poza tym cholernym przywiazaniem i poczuciem bezpieczenstwa. Ze nie jestem sama na tym swiecie. Podjac decyzje o rozstaniu i odejsc jest prosto. Potem zaczyna sie male pielielko i walka z otoczeniem i jego reakcjami, a przede wszystkim samym soba, przywiazaniem, sentymentem, wspomnieniami i samotnoscia. To jest cholernie trudne. Dlatego bardzo podziwiam YOLKE i uwazam jest jest naprawde dzielna kobieta i fantastycznie daje sobie rade. Tym bardziej ze nie jest tylko ona i on, ale sa tez dzieci, za ktore pewnie Yolka jest bardzo odpowiedzialna. I Dlatego decyzja o rozstaniu jest jeszcze trudniejsza. I trzeba byc jej naprawde pewnym. A nawet mimo tej pewnosci wracaja i daja znac czasem jakies tam watpliwosci i nadzieje. Ale jesli tej pewnosci sie nie ma? Czasem tez jest tak ze goni sie za jakimis mrzonkami gdzies daleko, szuka sie roznych rzeczy, a one wszytkie sa w zasiegu reki. Tylko trudno nam je rozpoznac. W nudnym partnerze, codziennej monotoni zycia .... A to prawda ze uniesienia i fascynacje trwaja chwile w porownaniu z dlugoscia codziennego zycia. I najwazniejsze zeby sie sprawdzic wlasnie w tej codziennesci. A jesli szalenstwo troche przygasnie .... zawsze mozna probowac je wzniecic od nowa. Przeciez jesli jest z kims jest to znaczy ze kiedys byl on dla nas tym wyjatkowym, najwazniejszym i najwspanialszym .... i trzeba tylko sprobowac znow dojrzec w nim tego czlowieka jakiego wudzialysmy kiedys ... moze i jego to zmieni ... ? Pozdrawiam was cieplutko znad cieplego Baltyku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sigma84 MOTYLEK
Yolka i Dani - tak wydawałoby się ,że najprościej jest odejść ,ale wciąż pojawiają się chwile zwątpienia i watpliwości ,poczucie winy ,że w jakiś sposób krzywdzę tego czlowieka (który ma ze mną dzieci ).Pisałam już, że byłam blisko podjęcia ostatecznej decyzji .Rozmawialiśmy o rozwodzie. Ja po długich przemyśleniach doszłam do wniosku ,że to najlepsze w naszej sytuacji -w jakiś sposób zaczęłam godzić się z tą myślą.Wtedy mój mąż zrobił odwrót i powiedział żebyśmy dali sobie jeszcze szansę (ze względu na dzieci ) i w ogóle.Jednym słowem funduje mi takie huśtawki emocjonalne ,że sama nie wiem co robić.Wiem,że i tak wylezie w końcu to wszystko znowu wcześniej czy pózniej. Może wtedy bedę gotowa do zmiany.Bo do tego trzeba dojrzeć i być pewnym w 100% ,że robisz to dla siebie ,że tak będzie lepiej .Yolka podziwiam Twoją siłę i wierzę ,że znajdziesz kogoś odpowiedniego dla siebie.Ja na razie trwam w w zawieszeniu i nie widzę wyjścia z tej sytuacji.Gorąco Was pozdrawiam :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz dani........ gdyby z partnerem łączyło mnie poczucie bezpieczeństwa, cudowne wspólne noce, gdyby to był ktoś, do kogo mogłabym się przytulić i kto pogłaskałby mnie po głowie, gdy jest źle, gdyby to był ktoś, z kim mogłabym pójść do kina, na zakupy, czy do knajpki..................... nigdy od takiego kogoś nie odeszłabym. Cieszyłabym sie, że jest ktoś taki w moim życiu, byłabym szcześliwa, że udało mi się kogoś takiego spotkać:) Motylku:) Nie trzeba się w związku dusić i męczyć, nawet dla dzieci............ale trzeba mieć tę pewność, że już niczego więcej nie można zrobić, że coś minęło bezpowrotnie , że dalej jest pustka i............... ból. Żeby odejść, trzeba mieć pewność, że nie będzie sie tej decyzji żałowało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz dani........ gdyby z partnerem łączyło mnie poczucie bezpieczeństwa, cudowne wspólne noce, gdyby to był ktoś, do kogo mogłabym się przytulić i kto pogłaskałby mnie po głowie, gdy jest źle, gdyby to był ktoś, z kim mogłabym pójść do kina, na zakupy, czy do knajpki..................... nigdy od takiego kogoś nie odeszłabym. Cieszyłabym sie, że jest ktoś taki w moim życiu, byłabym szcześliwa, że udało mi się kogoś takiego spotkać:) Motylku:) Nie trzeba się w związku dusić i męczyć, nawet dla dzieci............ale trzeba mieć tę pewność, że już niczego więcej nie można zrobić, że coś minęło bezpowrotnie , że dalej jest pustka i............... ból. Żeby odejść, trzeba mieć pewność, że nie będzie sie tej decyzji żałowało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
YOLU No właśnie!W moim związku juz tego nie ma ,nie moge na niego liczyć.Nigdy go nie ma w domu .zawsze jest cos ważniejszego.Wiesz ze nigdy mi nie powiedział ,ze mnie kocha?wiem ze słowa ,ale nigdy? Na każdym kroku mnie dołuje nic nigdy nie zrobie dobrze.Potrafi głupio mi dopiec przy obcych tylko dlatego zebym poczula sie gorsza.Wiesz ja nawet nie umiem jechac samochodem jak on siedzi obok,jeśli go nie ma jest ok nic sie nie dzieje ,a z nim jestem spieta wystraszona i wiem ,że zaraz zacznie krzyczeć.To jest chyba jego metaoda na to ,abym nie rozwijała zbytnio skrzydeł.Nie potrafie z nim juz zyć ,ale tej 100% nie mam. Nie mam nawet dokad pójść...wlaściwie dlaczego ja mma odejść?Dom budowaliśmy wspólnie i tu jest ten problem....Budowal go dla mnie ,a teraz stal sie dla mnie klatką!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sigma84 MOTYLEK
Yolu i Taka Ja -zwolniłam się dzisiaj z pracy bo nie mogłam sobie miejsca znależć ,nie spałam pół nocy a teraz siedzę nad klawiaturą i ryczę . Wczoraj romawialiśmy o rozwodzie i czuje sie fatalnie .Wiem ,że on też cierpi może bardziej niż ja ,ale próbowalismy już tyle razy i nic nam nie wychodzi zawsze coś jest nie tak.Nie ukrywam ,że dużo przeszłam w tym małżeństwie i to w jakiś sposób wpłynęło na relacje miedzy nami .Ja wszystko mocno przeżywam i odbiło się to na mnie w ten sposób ,że nie wiem czy coś jeszcze do niego czuję.Nie wiem jeszcze jaką podejmę decyzję bo myślę o dzieciach.A czuję coś takiego jak Ty Taka Ja ,że jak on jest to mnie nosi i nie wiem jak zareaguje w danej chwili ,czy będę zaraz łykac tabletki na uspokojenie.Po prostu drażni mnie sama jego obecność.Najlepiej jak jestem sama to wszystko jest ok.Jak widzę żal w jego oczach to mam poczucie winy ,że sprawiam mu ból ,że ja jestem przyczyną tego bólu.Nie wiem już co mam robić pomózcie..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kochane Kobitki i Mężczyzno, Z Którym Nigdy Nie Rozmawiałam :)!!! Wróciłam wczoraj z Włoch. Było super. Na kilka dni zapomnialam o Polsce i o problemach. Ale oczywiście ja jestem nienormalna i jak tylko wylądowałam w Balicach natychmiast zaczęlo cos do mnie wracac. A potem jeszcze droga z Katowic do Łodzi... od razu przypomnialo mi sie, jak jechalismy tamtędy, gdy w szaleństwie zabral mnie na kolacje do Zakopanego. To byla jedna z tych rzeczy, ktorych nigdy nie zapomne... jedno wiem jednak na pewno - cos we mnie peklo i poza tymi kilkoma chwilami, dzielnie sie trzymam. Juz nie wroce, bo nie chce :):):) A Wy Moje Kochane pamietajcie, ze teraz juz jestem w domu i zawsze kiedy bede miala czas, postaram sie byc do waszej dyspozycji :):):) Buziaki!!!! 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Syrena
Witajcie wszystkie Kobiety, czytam od czasu do czasu rozne wypowiedzi na forum, zaciekawil mnie ten topik moze dlatego, ze jak czytam to pomyslalam jak wiele cierpienia na tym swiecie. dlaczego tak trreudno dwpjgu ludziom sie porozumiec.czasami postepuemy jak dzieci w piaskownicy.sama mam podony problem, cholender na wlasne zyczenie zakonczylma zwiazek a teraz w mysl powiedzenia,ze najbardziej doceniamy to co tracimy chce walczyc o niego. nie moge jesc nie sypiam od 4 dni, staram sie nie podawac,ale to na nic.najpierw gniew, potem placz. on nie odpowiada na sms, chyba duma, lae jak sie kocha to przeciez duma idzie w kat. postanowilam dzis ze musze sie z nim zobaczyc i wyjasnic, nie moge juz zniesc tej sytuacji, wykoncze sie a mam prace, dwoch synow, a najchetniej zapadlabym w sen zimowy , nie ciepriala, a tak bardzo nie chcicalam sie zakochac, zla jestem sama na sieie,ze pozowolilam sobiue na luksus jakim jest kochac kogos.boje sie jak diabli. w ardle pilkeczka, w brzuchu mnie sciska.ja 40letnia kobieta zachuje sie jak malolata.ale tak pomyslalam,ze niepewnosc nie gprsza.pozdrawiam. trzymajacie sie cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×