Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

Gość samfacet
Coś mi się wydaje, że teoria Nitzhego ma swoje zastosowanie wśród nas " To co nas nie zabije uczyni silniejszymi". Do mojego poprzednika "24ja24" właściwie to masz taką samą historię jak moja dziewczyna, z tą różnicą, że jej matka sie rozwiodła a ojciec alkoholik ma swoje "wizje" i prowadzi "monologi". Ale ona właściwie w ogóle z nim nie rozmawia, nawet do siebie do pokoju nie wpuszcza. Tym bardziej popierniczone jest to, że uważa, że ja mam bardziej "pokręcony" dom niż ona, mimo że w domu mam teoretycznie o niebo lepiej niż inni. Do tej pory mi cholernie ciąży jak nie mogłem iść z kolegami z technikum na piwo bo w ogóle kasy nie miałem, nie potrafili zrozumieć że mając tak "dzianych" starych ja nie mam 4 złotych na piwo.Od 15 roku zycia właściwie na swoje potrzeby musiałem sam zarabiać a to na budowach, a to w firmach. Dzięki temu miałem opłacone wakacje a potem jeszcze studia. Za mieszkanie starzy mi płacili. Choć wcześniej mnie rozbawiło jak przed studiami miałem super płatną pracę a siostra miała jechać nad morze - powiedzieli do mnie - weź jej zapłać za wakacje. Mnie smiech ogarnął, nie żebym siostrze skąpił ale ja na swoje potrzeby musiałem harować a ona miała wszystko na tacy, choć mogła sobie dorobić tak jak ja. W końcu jej zapłacili za pobyt. I jeszcze jedno, ja urodziłem się 6 lat po slubie, więc o "wpadce" to mowy być nie może, choć rzeczywiście muszę przyznać, że ICH małżeństwo to właściwie iluzja. Przypomniała mi sie jeszcze jedna historia - miałem 16 lat i nogę skręciłem. Oczywiście matula mówiła żebym nie symulował, a jak się sk...yna noga boli to niech zapier..la do szpital - no i sobie poszłem. To był grudzień - w szpitalu stwierdzili podejrzenie złamania i gips na całą nogę. Więc wychodząc ze szpitala miałem perspektywę zapierniczania z noga w gipsie 3 km do domu po sniegu ( odkryte palce itp). Miałem to szczęście że przede mną dziewczynie zakładali gips i jej rodzice mnie podwieźli do domu. To samo dotyczyło jednego powrotu w nowy rok. Zadzwoniłem, że nie mam żadnego powrotu ( obce miasto- PKS i PKP już nie kursowały) to usłyszałem jak dojechałeś skr... tak wrócisz. Była 19 wieczorem i -22', przeszedłem 6km i czekałem na okazję - złapałem ją o 1 w nocy. byłem tak zmarznięty, że drzwi samochodu nie mogłem otworzyć tak mi sie ręce trzęsły. Wtedy przestali być dla mnie rodzicami.. moj nr gg1619866

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CZUJĘ TO SAMO
Ja osobiscie nie narzekam na brak czegokolwiek w domu nie moge powiedziec ze zyjemy w ubostwie , jest dobrze . wiem ze moja mama ciezko pracowala na to zebysmy zyli jak zyjemy . mam piecioro rodzenstwa . najstarsi pokonczyli studia itd . ja jestem bardzo dumna ze swijej mamy bo wiem ze mnie kocha chociaz gdy jest w domu non stop sie na mnie drze bo to bo tamto. naszczescie nei przejmuje sie moimi ocenami mowi zebym uczyla sie jezykow reszta to picus . nie moge owiedziec ze jestem dumna ze swojego starego , chyba tylko tyle ze zaplodnil mame i tyle . moje relacje z nim sa nikłe . kocham go ale za duzo dla mnie nie znaczy trzymajcie sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samfacet
Post do Tomka z Gadu-Gadu Tomek jak będziesz tutaj zaglądał to wyczyść historię archiwum w Gadu-Gadu. Nie wiem jak sie znasz na komputerach to opiszę ci co i jak. prawy przycisk myszy na listę - wybierz archiwum - znajdz mnie o ile mnei nei dodałeś do listy to bedę dostępny poza listą. zaznacz mnie, najedź kursorem na mój tekst okienko z prawej strony i wciśnij klawisz "Del". Tak Ci to piszę gdybyś miał problemy z rodzinką i nie sam korzystał z komputera. Jutro Ci opiszę co i jak robić... - przepraszam innych forumowiczów za "zasmiecanie" ale sprawa jest dosyć istotna więc proszę o wyrozumiałość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drogie dziatki
jak traktujecie swoich rodziców, tak później będziecie traktowani przez swoje dzieci .... to, że jesteście tacy jacy jesteście zawdzięczacie swoim rodzicom ... mimo, że uważam, że mam niespecjalnie mądrą mamę, to ją wszak odwiedzam często ....(i chciałbym, by moje dzieci tez mnie odwiedzały) ... mój ojciec opuścił rodzinkę, gdy miałem 9 lat (a raczej mamusia dała mu kopa) ... 20 lat temu umarł ... chodzę na jego grób nie tylko na dzień zmarłych ..... (i chciałbym, by moje dzieci tez mnie odwiedzały) ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strzyga_
eh... zdecydowanie za dużo jest takich historii... ja równierz byłam bita i poniżana, na razie jest lepiej (ktoś inny jest w centrum uwagi matki i jemu się teraz dostaje, a ja, co tu ukrywać, korzystam z sytuacji, ja już swoje przeszłam i mam chyba prawo do chwili spokoju, szkoda tylko, że kosztem drugiej osoby... mam przez to straszne wyrzuty sumienia, ale nie umiem postępować inaczej... bo nawet i teraz nie jest to pełny spokój... zresztą wiecie, jak to jest... mieszkam z matką, zamierzam zacząć studia /choć nie wiem gdzie, bo pewnie i tak się nigdzie nie dostanę/, ale w czasie studiów mam nadzieję znaleźć jakąś pracę, z której można by się utrzymać...niestety mieszkam w dużym mieście i nie chcę go opuszczać, także ze względu na najlepsze szkoł... cholera, ambitna jestem, choć nie wiem sama po co... wiem, mój post nie ma sensu... chcę tylko podziękować za ten topik, bo po przeczytaniu wielu wypowiedzi myślę, że znów znalazłam siłę by walczyć :) a przeszłość? nie nienawidzę matki - sama miała ciężkie życie, ja po prostu zapomniałam wszystko, co mnie złęgo spotkało, mogłabym się podpisać pod niejedną wypowiedzią, sama jednak bym nic z siebie nie napisała z prostego faktu - nic nie pamiętam i nie chcę wcale sobie tego przypomieć. nienajlepszy sposób na życie - wspomnienia czasem wracają jak bumerang, ale to jedyny, na jaki mnie stać, bo lepszego nie jestem w stanie wymyślić, pozdr i życzę wytrwałości i zwykłego, ludzkiego szczęścia, które jest czasem bardzo potrzebne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ngc
A ja bardzo tęsknie, chociaż kiedyś też nienawidziłem. Raz nawet to powiedziałem, dzisiaj żałuję słów których nie można cofnąć, za które nie można już przeprosić. Dzisiaj nienawidzicie, po ich śmierci będziecie tęsknili. Nawet jeśli dzisiaj sie tego wypieracie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DB9
Jedyna rada - wyjechać, rzucić wszystko w diabły i nie oglądać się za siebie, wyjechać, im dalej tym lepiej, olać studia- potem zawsze można do nich wrócić jak zdobędzie się niezależność, zresztą mam kumpla, wyjechał na studia do Poznania, dostał stypendium socjalne, wieczorami pracował jako barman albo kelner i jakoś się utrzymał w każdym razie nie głodował. Nie dajcie sobie zmarnować życia. Ja wyjechałem za granicę, postawiłem wszystko na jedna kartę ale się udało, skończyłem studia, zarabiam naprawdę dobrze, z dala od tego wszystkiego... Godność nie ma żadnej ceny, jesteście silni, poradzicie sobie sami, zostając z nimi przyznajecie im rację, myślą że ich potrzebujecie, że sami nie dacie sobie rady... Pokażcie im, że się mylą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość delfy
przeczytałam cały topik. Aż mnie trzęsie. To straszne, że świat nic z tym nie robi. Niestety zawsze miałam złe mniemanie o ludziach i znów mam to samo poczucie. Nie, nie miałam tak złego życia w domu rodzinnym. Jednak wiele lat nie wiedziałam, czemu jestem nieszczęsliwa. Nie było sie do czego przyczepić. Tak myslałam. Dopiero terapia uświadomiła mi, że żyję we frustracji, bo nie znosze mojej matki, a z drugiej strony nie pozwalam sobie na to, bo mam wyrzuty sumienia, ze nie wolno mi jej nie lubić, bo przeciez ona nic takiego nie zrobiła. Długo to trwało, ale w końcu uświadomiłam sobie, że tak, zrobiła, słowami, że jej miłość nie była taka czytsa jak mi się zdawało, że niszczyła mnie swoim brakiem zainteresowania i opieki kiedy miałam naście lat, ze zostawiła mnie z problemami, z którymi nie umiałam i do dzis sobie nie radzę, że była zawsze nielojalna, stawał po stronie mojego męża, sąsiadów, a kiedy dopadła mnie depresja poporodowa powiedziąła tylko: nie wiedziałam, że jestes taka słaba. Że nigdy nie mogłam się na niej oprzec, że nie mogłam się jej wypłakac, że nie usłyszałam ani słowa oparcia kiedy walił mi sie swiat. Kiedy powiedziałam jej w końcu, że problem polega na tym, że ona mnie nie akceptuje, nie lubi mnie po prostu, nie kocha, powiedziała: kocham i dlatego żałuję, że jesteś taka wredna. Wiem, moje problemy tonic w porównaniu z tymi, o których tu czytam. W końcu to nic takiego, że nie moge mimo 40 lat spokojnie przekroczyc progu jej domu, czekam na pierwsze słowa, które zawsze brzmią: znów zapomniałas kluczy oczywiście, albo a Ty co, roztyłaś się, gęba jakksięzyc. wiem, to nic takiego, ale ona zawsze taka wrazliwa, kulturalna, potrafi spowodowac, że czuję się tak odrzucona. Ostatnio, rok temu i pół roku temu po przyjeździe do matki dostałam zapalenia płuc, na poczatku nie skojarzyłam, w końcu dotarło do mnie, ze ja jestem chora na matke, choruję jak jestem blisko. Więc rzadziej ją odwiedzam, im częsciej wbija mi szpilę tym rzadziej dzwonię. Potem ona pyta dlaczego nie słyszy radości w moim głosie, ale po wczesiejszych próbach uświadomienia jej, że chciałm od niej w życiu tylko jednego, dobrego słowa, dostałam kolejną szpilę, odpuściłam. Terapeuta pytał mnie dlaczego dzwonie do matki, kiedy jestem słaba, zatkało mnie, to wydawało mi sie oczywiste. Wtedy dopiero stało sie jasne, że mimo dorosłości tzw, wciąz miałam nadzieje, że ona mnie pogłaszcze, wesprze, po prostu byłam niereformowalna. No i w końcu przyjęłam do wiadomości, że nie mam matki, tej o której marzy sie w cięzkich chwilach, że nigdy nie bede mogła liczyc na jej uczucie. Sprawdziłam to setki razy. I pozwalam sobie jej nie lubić. Dlatego zdecydowanie uważam, że wszyscy co nawołują do docenienia rodziców, do wdzięczności, straszą, że zaznamy tego, co robimy rodzicom, nie mają pojęcia o czym mówią. Rodzice zrobili rzecz najstraszniejsza, odebrali poczucie bezpieczeństwa, miłość, azyl, wsparcie, to wszystko, co mieli obowiązek dacswoim dzieciom. Uwazam, że to jedno z najgorszych przestępstw, bo na dzieciach. I nikt nie ma prawa żądać od tych dzieci jakichkolwiek działań w stosunku do takich rodziców. Nic tezich nie usprawiedliwa, ani bieda ani czasy, ani brakswiadomości, ani wzorców. Każdy odpowiada za to co robi. A te dzieci tak odrzucone i poranione, maja na głowie swoje problemy, jak odkręcic to, co spieprzyli rodzice, odwoływac sie do tego, żeby nie odrwacały sie od swoich katów jest żądaniem chorego umysłu. Moze na poziomie Chrystusa zdobęda sie kiedys na to, ale żądac ? Nie podałam żadnych waznych przykładów z własnego zycia, bo ich nie pamiętam, jak tu juz ktoś wspomnial, wyrzucam z pamięci. Jak tez powiedziałam na pewno nikt nie wyrządził mi takich krzywd jak innym tutaj. Jednak moje dzieci równieżcierpiały i cierpią jeszcze czasem skutki moich problemów. Od jakichś 10 lat próbuję zmieniac swoje życie, zachowanie, udaje mi się. Rozmawiam ze swoimi dziecmi, nie zawsze jest łatwo, bo tez przewraca im się w głowie, ja z kolei z trudem okazuję uczucia. Staram się, mówię o miłości, przepraszam za zło, nie straciłam z nimi kontaktu, choc syn ma 19 lat, córka 13, a ostatnia 9. Są w różnym wieku, ale z każdym staram się miec kontakt psychiczny. Oczywiście jestem niedorozwinięta emocjonalnie, inaczej nie miałabym problemów tego rodzaju, dlatego wiem, jakie uczucia potrafi wywołac jakie zachowanie, potrafie poczuc to, co czuja moje dzieci, choć bywam i agresorem i ofiarą. Dobrze, że dzieci pozwalaja sobie na negatywne uczucia wobec tych, co ich kalecza, to bardzo trudne, dziecko zawsze usprawiedliwia rodzica. Jednak poczucie żalu, bunt, wściekłośc daje szanse, że przestana byc ofiarami, podniosa sie i może przy jakiejś pomocy przerwa ten cholerny zaklęty krąg, który od pokoleń produkuje kolejnych nieszczęsliwych ludzi. Popieram więc wszystkich, którzy pisza do autorki: opuść rodziców. Noi do Intense: naprawde myslisz, że kogoś, kogo tak pokaleczonojako dziecko mozna obarczac odpowiedzialnościa za rodzeństwo? W żadnym razie, ona jeszcze sama nie jest w stanie uwolnic sie od braku podstaw psychicznych, jakie powinien dawac dom, a Ty chcesz nałożyc na nia odpowiedzialnośc za młodsze rodzeństwo. Myslę, że powinna wyprowadzić się z domu i po cichu zawiadomicopieke społeczna, żeby nałożyli kuratora w jej rodzinie, żeby rodzice poczuli, że nie sa bezkarni. Zawiadomić po cichu szkołe sióstr, pani pedagog sama powinna powiadomic opiekę. Jednak wszelkie rozmowy wiem spalaja na panewce. No i nie może sobie pozwolic na jawne działanie,bo domyslam się, że zupełnie nie ma sił na wojnę. Wszystkim na tym topiku życzę powodzenia, wiary, że uda im się odejśc, uwolnienia od wyrzutów sumienia, uwolnienia od uzależnienia, poczucia wolności i nieogladania się na rodzinę, pogodzenia, że nie dostalo sięmiłości i nie dostanie, to strasznie trudne. Na szczęscie sa inni ludzie. DObrze, że odezwali sięmężczyxni, są zwykle zamknięci. Mam nadzieję, że w złości nie zapomną kiedyyś co czuli i nigdy nie zrobia tego swoim bliskim. Pozdrawiam Was, dobrze, że mówicie, że wychodzicie, tak się ciesze, że nie każdy człowiek z takiego domu jest stracony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość delfy
No i nie może sobie pozwolic na jawne działanie,bo domyslam się, że zupełnie nie ma sił na wojnę. Wszystkim na tym topiku życzę powodzenia, wiary, że uda im się odejśc, uwolnienia od wyrzutów sumienia, uwolnienia od uzależnienia, poczucia wolności i nieogladania się na rodzinę, pogodzenia, że nie dostalo sięmiłości i nie dostanie, to strasznie trudne. Na szczęscie sa inni ludzie. DObrze, że odezwali sięmężczyxni, są zwykle zamknięci. Mam nadzieję, że w złości nie zapomną kiedyyś co czuli i nigdy nie zrobia tego swoim bliskim. Pozdrawiam Was, dobrze, że mówicie, że wychodzicie, tak się ciesze, że nie każdy człowiek z takiego domu jest stracony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość firanka
mam dzisiaj potwornego doła, pozdrawiam wszystkich,pewnie będę ryczeć cały dzień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buffi
Zastanowcie sie co mowicie , myslicie i piszecie!!!!! A spjrzales TY kiedys na siebie , zastanowiles sie dla czego tak jest?Czy naprawde to TY masz zawsze racje . Spjrz troche sercem na rodzicow - wlasnie -ale zachodzi pytanie !!!Czy potrafisz SERCEM ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karolina8
a moi starzy kupili sobie domek nad jeziorem i non stop ładują w niego jakąś kasę, a to antena satelitarna, odkurzacz, ogrzewanie podłogowe, a to nowe okna (nie wiem po co na lato, jak jest ciepło), zaraz będą meble itp. poza tym non stop kupują coś, czego później nie używają, magnetofon, rowerek stacjonarny, odtwarzacz dvd a mi wysiadają stawy biodrowe i seryjnie mam 0 ciuchów, wprawdzie ja już nie jestem dzieckiem, mam prawie 24 lata, ale jeszcze się uczę i żeby aż tak??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syn marnotrawny
Witam wszystkich na tym smutnym topiku. Od lat nie utrzymuję żdnego kontaktu z rodzicami. Nie tylko dlatego jacy są, ale przede wszystkim dlatego, co zrobili, kiedy byłem w potrzebie. Wiele rzeczy potrafię zrozumieć i z wieloma rzeczami potrafię się pogodzić. Pewnego dnia nadszedł jednak moment, kiedy "matczyna i ojcowska miłość", o której moi rodzice lubią tak szeroko opowiadać, została wystawiona na próbę. I wtedy właśnie się ode mnie z nienawiścią odwrócili. Najpierw parę słów o mojej matce. Książkę można by o niej napisać, aby w pełni oddać skomplikowanie tego przypadku. Największym problemem matki jest to, że pragnie rzeczy, które są sprzeczne i wzajemnie się wykluczają. Potrafi mieć pretensję, że jestem za niski i za wysoki jednocześnie w ogóle tego nie zauważając. Nie o to chodzi, że chciałbym spełnić jej oczekiwania, bo z tego wyleczyłem się już dawno. Najgorsze jest to głupie pieprzenie, od którego robi się niedobrze. Ciągle coś nie pasuje, ciągle jest coś nie tak. W sumie drobiazg, ale po tylu latach urasta on do problemu, który przeszkadza normalnie żyć. Inną ciekawostką jest fakt, że matka jest osobą leniwą i samolubną a jednoczeście lubi mieć o sobie opinię człowieka dobrego i pomagającego innym. Wyskakuje więc ciągle z różnymi inicjatywami i "pomocą", o które nikt jej nie prosi. Pół życia spędza na narzekaniu, jacy to ludzie są niewdzięczni, że "człowiek flaki z siebie wypruwa a nawet nie usłyszy dziękuję". "Pomoc" musi oczywiście wyjść od niej, bo jeśli nie daj Boże samemu się o coś poprosi i będzie to wymagało np. ruszenia tyłka i wyjścia z domu, o jakiejkolwiek pomocy można od razu zapomnieć. Poprosiem o pomoc raz. Byłem w sytuacji krytycznej - straciłem pracę, kończyły się pieniądze. Nie miałem po prostu za co nakarmić dziecka ( "ukochanej wnuczki"). Mogli powiedzieć - tak, mogli powiedzieć - nie. Gdyby powiedzieli - nie, nie byłoby problemu. Nie, bo mamy inne wydatki, inne plany, bo cię po prostu nie lubimy, bo boimy się, że nie uddasz. Ale to by było za proste. Za uczciwe. W takiej chwili, kiedy kombinowałem, za co kupić jutro mleko, przypomniało im się, że syna trzeba wychowywać. No i zaczęło się: a gdybyś 10 lat temu zrobił to, co ci mówliśmy, musisz wziąć się w garść, nie możesz ciągle liczyć na rodziców itd., itp.. Mieli 30 lat na wychowanie syna a wybrali na to najgorszą chwilę. Nigdy im tego nie daruję. Nie chodzi o mnie, ale o dziecko. Znalazł się w końcu ktoś obcy, kto mi pomógł i prawie się obraził, kiedy zacząłem dziękować. Do dziś nie chce zwrotu pieniędzy i nie rozumie o czym mówię, kiedy deklaruję wdzięczność. Kończę. Ta historia nie ma morału. Musiałem to z siebie zrzucić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żartujesz
Dawno juz tu nie zaglądałam, i cieszy mnie, jak zobaczyłam tyle nowych wpisów, że staracie sie sobie ulżyć. To dobrze, bardzo dobrze! Delfy>>>>>Rodzice zrobili rzecz najstraszniejsza, odebrali poczucie bezpieczeństwa, miłość, azyl, wsparcie, to wszystko, co mieli obowiązek dacswoim dzieciom.........>>>> Niedaleko mnie mieszka wielodziedtna rodzina (sześcioro dzieci w wieku od 3 do 19 lat), czsami pomagam im finansowo, lub jakimis ubrankami dla najmłodzych, książkami, zabawkami itp. Matka tych dzieci nie pracuje (no bo jak?), ojciec pracuje gdzies na budowie. Mieszkają w dwupokojowym (!!!) mieszkaniu, w biedzie, pobieraja tylko nieznaczne zasiłki na dzieci. Co mnie w tej rodzinie zaskakuje: otóż wszystkie te dzieciaki - zawsze zadbane, w schlunych czystych ubrankach, dobrze odżywione (przynajmniej tak wygklądają), zawsze uśmiechnięci, kulturalni i wyczuwa sie w ich zachowaniu spokoj, taki spokoj, który świadczy wlasnie o tym, ze te dzieci , mimo sytuacji w jakiej sie znajdują, czują sie BEZPIECZNE. Zazdroszcze im, całej tej rodzinie tego, że jeden za drugiego w ogień skoczy, ze rodzice murem staja za swoimi dzieciakami w sytuacjach konfliktowych (np. z rówiesnikami), ze są dla swoich dzieci prawdziwą opoką, oparcie, po prostu są Rodzicami! Ja tego nie miałam, tak jak wielu z piszących tutaj....i bardzi tego żaluję. Załuję, ze nie mogę przyjsc do mojej mamy i powiedziec, słuchaj, mamuś, mam taki a taki problem. Co ja mam w tej sytuacji zrobić, jak myslisz? A usłyszę: córeczko, nie martw sie, razem cos cos wymyślimy. Zobaczysz, bedzie dobrze! Tylko ze ja nie przyjde do swojej matki i nie powiem tak. No bo cóż moge usłyszeć? Że sama sobie jestem winna, ze znowu coś zabagniłam i dlatego musze ponosic teraz takie koszty,... itp. i td. Oczywiscie wszystko ubrane w odpowiednie "emocjonalne" słownictwo, które rżnie bardziej niż brzytwa żyłę, i bardziej boli. Jak urodziłam dziecko, powiedzialam, ze nie bedę taką jak moja matka. I nie jestem. Jestem lepsza. Jestem dobra. ja po prostu kocham mojego dzieciaka bez względu na okolicznosci i chce zeby wiedział, ze cokolwiek sie w zyciu stanie, to będę własnie ja, która mu pomoże i bedzie go kochać bezwględnie, nie wymaiając bez konca , ze "oto sie poswięciłam tobie itp" . ja niczego nie poświęcam, ja go zwyczajnie kocham! :) pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolaks
ja tez ich nie nawidze maze juz o migracji w zagranice moj rodzice sa pierdolnieci i nie chce z nimi w przyszlosciu utrzymywac kontaktow oni sa pojebani i ścipscy!!!! nie cierpie ich!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elysia
Ja też niestety muszę dopisać się do tej listy osób, które delikatnie mówiąc mają problem z rodzicami. Mój problem jest podobny. Czuję się elementem zbędnym w domu. Wg ojca zawsze wszszystko robię źle, chociaż nigdy nie zawiodłam ich i zawsze ich słuchałam. Byłam wzorową uczennicą w szkole podstawowej maturę zdałam bardzo dobrze, skończyłam studia, ale on zawsze znalazł jakiś powód żeby mnie skrytykować. A tak poza tym to jest alkoholikiem i oczywiście twierdzi że pije przeze mnie (i przez moją mamę) Bo jesteśmy dla niego niedobre. Nic w domu nie robi. Wszystko robimy z mamą (kopanie ogródka, wywożenie gruzu w czasie przebudowy domu, i inne fizyczne prace). Racja dał mi pieniądze na studia, ale i tak zawsze wypomina każdy wydany na mnie i imoją mamę grosz. Zawsze się go bałam, bo potrafił mnie uderzyć. Ostatnio coraz częściej nie mogę też porozumieć się z mamą, bo niby twierdzi ze ma dość ojca i jego ciągłych wojen, ale robi wszystko co on sobie zazyczy (bo jak jest zmęczony to trzeba mu zrobić jedzonko, trzeba go podrapać, łóżeczko mu rozścielić, umyć plecki, itp.), a ja "przecież jestem dorosła to powinnam sobie radzić i nierozczulać się nad sobą"(to są jej słowa) Mogłabym jeszcze wiele pisać o tym chorym domu, ale już nie mam siły. Jedno co mogę powiedzieć to: "Wszędzie dobrze, byle poza domem". Teraz marzę o tym by znaleźć pracę i móc się wyprowadzić z domu. Mam jeszce problem wyniesiony z domu-bardzo niska samoocena i brak akceptacji samej siebie-co skutecznie utrudnia mi znalezienie pracy :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SZKOT
Oto moje spojrzenie, jakby z zewnętrz. Mieszkam w Polsce 12 lat, też znęcanie się nad mną było normalka w domu, wyprowadziłem się z domu mając 16 lat. Nie utrzymuję kontaktu z rodziną. Warto pamiętać, że osoba, która najbardziej cierpi, to ta, która nienawidzi. Jeśli czujesz nienawiść do kogoś, warto zastanowić się dlaczego, i spróbować to zmienić. Widać, że dużo są przypadki znęcanie się nad dziecmi, przemoc w domu, wykorzystanie seksualne, itp. Czyżby osoba mając 19-20 lat jest na tyle dorosła i doświadczona w życiu, by mieć dziecko? Jeśli jesteś dziewczyną, i masz 18-25 lat, i Twój jedyny cel w życiu jest wyjść za mąż i założyć rodzinę, warto zastanowić się dlaczego. Z obserwacji, wydaje mi się, że w Polsce kontakty z rodziną są bardziej wymuszone, obowiązkowe, w imięninach, urodzinach, świętach, itp. Często dziecko jest traktowane jako przedmiot rodziców, bez możliwości wlasnego zdania, bez możliwości wolności osobistej, więc bez wolności skąd można się nauczyć odpowiedzialność? Tak mi się wydaje, że w dużo przypadkach młode osoby załóżą rodzinę bez myśli o odpowiedziałności. Skąd tyle problemy. Warto pamiętać, że fakt, że ktoś staje się ojcem lub matką nie znaczy, że ta osoba staje się osobą doskonałą - jeszcze ojciec lub matka będą popełniać błędów przy wychowaniu swoje dziecko, i jeśli czujesz się skrzywdzony lub skrzywdzona, warto zastanowić się nad tym. Czy naprawdę nie ma mozliwości na rozmowę? Jeśli tak, rozmawiaj, i jeśli nie, uciekaj. Najczęściej kłopoty z rodzicami są rozwiązane z daleka. Każda historia ma dwóch stron. Fakt, że ktoś jest Twoim ojcem lub matką, to nie oznacza, że mają prawa znęcać się nad Tobą, nie mają prawa na Ciebie się wyżywać, nie mają prawa Cię bić, nie mają prawa Cię zgwałcić, nie mają prawa Cię manipulować, ani więcej niż osoba z ulicy. Ty jako dziecko nie jesteś ich właśnością. Naprawdę nie ma szczęścia w byciu ofiarą, nie ma szczęścia w nienawiści, trzeba tego zmienić. I jak najszybciej. Podrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karolina8
taaa.. moze w szkocji nie było takiego bezrobocia, to się może mogłeś wyprowadzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elysia
To jeszcze raz ja a może ktoś mógłby mi powiedzieć gdzie w województwie śląskim można znaleźć jakąś terapię dla DDA? Tylko taką neutralną, czyli nie przesadnie katolicką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żartujesz
>>>>>>Szkot>>>> może nie dośc dokładnie czytałeś, ale Autorka topiku WIE na czym polega problem, stąd to uczucie nienwiści. więc tutaj nie ma czego sie doszukiwac. Druga sprawa, przecież ona nie powiedziała, ze chce zaraz zakładać rodzine ze swoim chłopakiem i ze to jest jej cel numer jeden by wyjsc za mąż. Kolejna, jes wiele młodych małzeństw, gdzie nie traktuje sie dzieci jak właśnosc. To sa młodzi ludzie, którzy w dzieciństwie byli traktowani jak ludzie - z miłośią, z szacunkiem i przyjaźnie. A wiec mają dobre wzorce i niezależnie czy sa doświadczeni czy nie, są wartościowymi rodzicami. Odleglóśc nie rozwiązuje kłopotó z rodzicami, tylko je oddala. Rodzice sie nie zmieniają tylko pzez to ze ich dziecko wyjechało. Ucieczką (wyjazdem) po prostu dziecko pozbawia ich możliwosci ciągłęj kontroli i upokarzania. A w dwóch ostatnich sprawach z tobą się zgodze: dzieci nie są własnością rodziców, i ze nie ma szczescia w byciu ofiarą. to fakt. tez pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sese
do czuje ze nienawidze!wzane podaj emaila to napisze ci jak bylo z rodzicami mojego meza i co z tego wyniklo w naszym malzenstwie!Ania napisz do mnie:wuwa78@interia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziad
mam czasami ich dosyć czuje sie jak w zoo!! jeszcze tylko kila dni i sie zrywam a spotkania ogranicze do świąt i telefonów co jakiś czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
Mi tez bylo dobrze wszedzie tylko nie w domu.Tekstow 'ile to ja poswiecilam' tez sie nasluchalam.W ogole co to za tekst,ze ja mam byc komus wdzieczna,ze ile to nie poswiecil czy wydal.Wyrodny dzieciak wiecznie sluchalam.Fakt wdziecznosc jako taka rozumiem,ale to jest cholernym ich obowiazkiem jak decyduja sie na dziecko.Nie wiedzieli ile pochlania czasu,pieniedzy?Chyba nie byli przygotowani...Rodzac dziecko poswiecasz mu cale swoje zycie,jest jego czescia i zawsze tak bedzie,ze zycie dziecka jest twoja czescia i nie tylko jego sukcesy jak i problemy.A jakies wypominanie jest dla mnie zalosne poprostu.Ile to ja na ciebie nie wydalam,czasu nie poswiecilam.Spoko,ok,ale to jest naturalna kolej rzeczy!!!!A nie,ze mam poklony i dary za to skladac...Bo czasem mi sie wydaje,ze moja matka tego oczekuje.I dalej we mnie siedzi uczucie,ze byc moze przesadzam!Kiedys chyba prosto w twarz jej wygarne i uswiadomie,ze taka dobra to nie byla.Zycie nastolatki mi spaprala.Jak tu ktos wspomnial jestesmy tacy dzieki nim.Taaak dzieki nim nie wierze w siebie,boje sie ludzi czasem,tego wlasnie chcialam...Moze mnie to w jakis sposob umocnilo,ale wierze,ze wewnetrzna sile mozna zdobyc w bardziej zdrowy sposob.A ludzie co to pisza,ze jacy niby niewdziecznie nie jestesmy chyba sami tacy sa,maja problem.nie odzywajcie sie lepiej,bo o naszych odczuciach zielonego pojecia nie macie,jestescie tacy sami jak nasi rodzice...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
''Odleglóśc nie rozwiązuje kłopotó z rodzicami, tylko je oddala. Rodzice sie nie zmieniają tylko pzez to ze ich dziecko wyjechało. Ucieczką (wyjazdem) po prostu dziecko pozbawia ich możliwosci ciągłęj kontroli i upokarzania.'' O taaak.Ale powiem ci,ze ja chcialam od tego uciec.Malo razy proby rozmowy konczyly sie na tym,ze to matka nie widziala swojej winy,ja jestem zla i nie wiadomo jaka jeszcze.Mi sie poprostu nie chce marnowac energii na jakies pseudo ugody.Ja wiem,ze pchali by sie z butami w moje zycie i chce to ograniczyc.Dobrze mi bez nich i bez ich gadania!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytalam wszystkie nowe wpisy i - tak jak ktos juz to powiedzial - poczucie winy jakby znika. Trudno to wytlumaczyc, ale mysle, ze rozumiecie :) Z jednej strony to zle, ze az tyle nas jest, a z drugiej - ciesze sie, ze piszecie o tym tutaj,mysle ze to bardzo duzo daje innym osobom. Bardzo chce sie wyprowadzic, zapomniec o tym, co tu slysze, zaczac jakos zyc wreszcie szczesliwie, radzic sobie, i po prostu cieszyc sie zyciem :( moj nr gg: 6657001 .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mon mini
witam czytam ten topik i włściwie wiekszość Waszych wypowiedzi to moje zycie. Ojciec alkoholik awantury bijatyki i tysiące innych strasznych rzeczy , mama ofiara - wiecznie pracująca starająca sie zapewnic nam miłość dostatek nadrobic to co ojciec niszczył. dzisaij mam swoja rodzine męża 2 wspaniałych dzieci i wiecie co nigdy nie zapomnialam to gdzies we mnie siedzi ,pomimo 10 lat poza domem , pomomo tego ze nasze kontakty sa poprawne - ktoś by powiedział że normalne. To zostaje w człowieku na lata a jedynym ,,zyskiem" tej całej sytuacji jest to ze staram się dać moim dzieciom bezpieczeństwo miłość poprostu szczęście. Wypowiedzi typu co z was za dzieci ze nie potraficie wybaczyc sa dla mnie chore!!!!!! jak można wybaczyć komukolwiek to że robił ci przez lata krzywde ze zniszczył ci dzieciństwo właściwe zabrał najwspanialsza część życia ??? nie wim nie potrafię siedzi to we mnie do dziś i pewnie będzie siedziało do końca . Mam tylko nadzieję że moje dzieci kiedyś powiedza że miały wspaniałe dzieciństwo i że dom rodzinny nauczył ich czym jest miłość szczęście szacunek to na czym dorosły człowiek powinien budować swoją przyszłość. Pozdrawiam Was wszystkich i życzę powidzenia miłości szczęscia i czego tylko chcecie bo wszyscy na to zasługujecie :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żartujesz
Chciałam tylko jeszcze dodac taką rzecz, która byc moze nie dotyczy wszystkich, ale jest to mój przypadek. Otóz ja i moja matka, my mamy zupełnie inną hierarchię wartosci. Zawsze tak było. Ona całe zycie pracowała na dwa etaty, niezmiennie przy róznych okazjach to wszem i wobec wypominając. A to kupiła nowy telewizor, a to uzbierała pieniądze na remont kuchni, a to kupiła jakies ciuchy itp. Do tej pory jej to zostało. I po wielu rozmowach - ona nadla niczego nie rozumie! Nie rozumie ze nam brakowalo tylko miłości i akceptacji! A wiecie dlaczego ja pale dzis papierosy, mimo ze mój ojciec umarl na raka płuc (tez od palenia). Dlatego ze ja nie pamietam, zeby kiedykolwiek matka mnie przytulila, pocałowała, pogłaskała (podobno nie potrafi tego, bo sie wychowywała sama bez matki, a jej ojcec był raczej despotycznym człowiekiem, apozatym to czasy wojny i td). pamiętam natomiast, jak ojciec po kolacji zapalał papierosa, a ja właziłam mu na kolana i wwciągałam namiętnie ten dym papierosowy. A on mnie całował w policzek, łaskotał w szyję i zaplatał warkoczyki. Teraz jak palę, przktycznie za kazdym razem "czuje" jak siedze u tatusia na kolanach a on mnie przytula. mam ogromny zal do matki, bo o tym, ze mój ojciec nie był złym człowiekiem, dowiedziałam sie juz po jego smierci. Kilka lat przed smiercia, nie odzywałam sie do niego, byłam tak zmanipulowana przez matkę, ze uwazalam, ze to potwór. Jak umierał, nie pojechałam nawet na pogrzeb, nie mogłam ( mój synek mail wtedy roczek i wylądował w szpitalu z zapaleniem płuc). Załuję, ze nigdy mu nie powiedziałam, jak bardzo go kocham, nie moge wybaczyc tez matce po dzis dzien, ze swoja nienawisc do niego wpoiła mi, zaluję ze mój ojciec nigdy nie zobaczył swojego jedynego wnuka - faceta. Moj ojciec, zamin się urodziłam , podobno chciał zebym była chłopcem..... och , kurde......boli mnie serce :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 24ja24
kilka razy wspominaliście o terapii - to jest raczej trudna sprawa jeżeli ktoś ciągle siedzi w bagnie, terapia jest skuteczna dopiero kiedy się wyrwiemy z tego wszystkiego... do szkot - co do wymuszonych kontaktów to różnie w różnych rodzinach bywa, ja np utrzymuje kontakty tylko z tymi, którym na mnie zależy i na których mi zależy. Piszesz, że nienawiść niszczy ofiarę - to prawda, ale żeby przestać nienawidzieć najpierw trzeba zdać sobie sprawę z ze swoich uczuć i dopiero wtedy jesteśmy w stanie to zmieniać. Co do przemocy w innych krajach to najsmutniejsze jest że takie przypadki zdarzają się często ale na szczęście nie w takiej ilości jak w Polsce - tam rodzice są najczęściej zbyt zajęci i nie mają czasu na zajmowanie sie swoimi "pociechami" ... niestety na tym polu Polska ma swoje "osiągnięcia".... masz całkowitą rację,że to powinno się zmienić, tylko jak? prawo w tym kraju jest zbyt pobłażliwe - ktoś kto usiłował zabić drugą osobę dostaje wyrok w zawieszeniu i to jeszcze jaki wyrok...:( a więzienia są pozapychane złodziejami, którzy okradli staruszkę na chodniku albo grata sprzed bloku... zmienić to może jedynie większa świadomość ofiar, że nie muszą znosić tego wszystkiego, że ucieczka nie oznacza poddania się a właśnie wygraną, że tak naprawdę zyskują w ten sposób życie a nie tracą szanse... Ale o tym jak tragicznie jest można zawsze się przekonać - LPR to właśie wylegarnia takich bydląt, które nie tolerują, że ktokolwiek poza nimi może mieć rację, nawołują do ksenofobii i... i rządzą w tym kraju i tak naprawdę nie ma dobrej dla nich alternatywy... może Kaczory? Dwóch zadufanych w sobie bufonów z pseudopatriotycznym nastawieniem... totalna porażka.... niestety do delfy: jesteś przykładem tego co może napawać nadzieją: ludzi, którym naprawdę zależy by konczyć błedne koło agresji - dorośli albo uważający się za dorosłych i dojrzałych ludzi, często powtarzają jak to współczesna "młodzież" ma dobrze - tyle wygód, tyle wynalazków, tyle pieniędzy a nie mogą zrozumieć, że to wszysko jest niczym przynajmniejszym chociaż przejawie poczucia bezpieczeństwa, jeżeli o mnie chodzi oddałbym wszystko, łącznie ze zdrowiem i inteligencją, żeby tylko mieć pewność, że nie będę powielać zachowań i patologii, które zawsze znajduję u siebie pod hasłem "dzieciństwo". Delfy jesteś na pewno wspaniałą osobą i nie zastanawiaj się zbyt często nad "toksyczną" matką - bo jak wszyscy wiedzą toksyny w zbyt dużej dawce zawsze zabijają ... do wszystkich którzy walczą o swoje życie - nie traćcie nadziei, życie to cudowna rzecz, warta każdej ceny, bez rodziców da się żyć jeżeli nie są rodzicami to po co z nimi się męczyć? lepiej znaleźć kogoś, kto naprawdę będzie rodziną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan p.
sam facet -respect! powiem wam jedno. czytając sobie takie rzeczy człowiek uświadamia sobie jak ma w życiu dobrze. nie mam takich rodziców jak wy, nigdy nie miałem podobnych sytuacji. przeszliście więcej niż kilku ludzi razem wziętych. gdy usłyszę jak ktoś ma w życiu ciężko bo nie ma na nowe ciuchy albo jakie życie jest do dupy bo sąsiadka o 7 rano radio włącza to powiem żeby wszedł na ten topic i przestał pieprzyć bzdury...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sad myself
Mój dom z pozoru wygląda idealnie, kochający się rodzice, trójka dzieci, dwoje z nich dorosłych, pracujących , studiujących, i ja. Mam 16 lat i myślę, że padłam ofiarą nadopiekuńczej mamy, która nie ma się już po prostu kim opiekować. Zaczynając od ciągłej kontroli w postaci telefonów, sprawdzania czy jestem tam, gdzie powiedziałam, kończąc na zakazach i wymuszeniach na mnie poczucia winy, kiedy zrobię coś nie po myśli mojej mamy. Może nie nienawidzę jej, ale mam do niej ogromny żal o wychowywanie mnie w klatce, budowanie mi muru nie do przebicia, bo na pewno nie ucieknę, nie zostawię tego, co mam. Tylko żal mi tego, że nawet w wakacje muszę siedzieć w domu, kiedy moi znajomi gdzieś wyjeżdżają. Nie przeżyłam przemocy fizycznej, nigdy mnie nie uderzono, za to czuję się stuprocentową ofiarą przemocy psychicznej, o wiele gorszej... Nigdy nie zapomnę, kiedy usłyszałam, że jestem "niewiadomo czym"....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×