Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gilda

czy mozna nie pokochac wlasnego dziecka??!!

Polecane posty

Gość moje oliwkowe
Gilda, z tym "kladzeniem sie" to przeciez chodzi o to przede wszystkim, ze jesli sie nie dostosujesz, to moze Cie czekac jeszcze dłuzsze lezenie i nieprzyjemnosci zwiazane z poronieniem, bole, skrobanie macicy z resztek. Nie musisz sie klasc; ale to bardziej dla Twojego komfortu i zdrowia , niz w ramach poswiecenia dla "fasolki", nie sadzisz? Ja w ten wlasnie sposob myslalam o ewentualnych problemach ciazowych, balam sie, ze moge poronic w najmniej chcianym przeze mnie momencie, gdzies na miescie , z obcymi ludzmi, albo przeciwnie, na wsi, gdzie szpital daleko. Nie byloby mi wtedy szkoda dziecka,o nim wtedy mało myslalam ale balabym sie calej masy problemow j.w.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moje oliwkowe
Ale tak sie zastanawiam.. moze wlasnie fakt, ze nagle po dlugim zyciu szkolnym i w scislym gronie rodzinnym tak nas wytraca z rownowagi to, ze dopadł nas ten schemat cyklu narodzin osobiscie. Nagle ma sie pojawic ktos nowy, kogo trzeba zaczac kochac z racji wstąpienia do rodziny, ale to juz nie ma byc dziecko kuzynki, tylko nasze osobiste . Jakze do tego podejsc, skoro zawsze bylo sie indywiduum,az tu nagle wlatujemy w schemat w ktorym jedyne na co sie stawia nacisk, to na to, ze mamy wypelnic role spoleczną matki. Koniec z byciem tylko dla siebie albo rodziny kims odrębnym, wiecznie rozwijajacym sie. Teraz nasze dziecko dostaje nasze prawa, a my mamy nie wypasc z roli matki Polki. Nazwalam swoje mysli. Ktos rozumie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gilda
a wiesz moje oliwkowe, ze nie myslalam o tej kwestii lezenie-poronienie w tej perspektywie... a to rzeczywiscie zdrowy punkt widzenia. jesli nie dla ewentulanego dziecka to dbac o siebie dla siebie. masz racje. zreszta... wczoraj "przyszalalam" troche - zlazilam sie jak glupia po powrocie do domu i jeszcze spedzilam na stojaco 2 godziny w kuchni. w miare dobrze sie czulam a tyle bylo do zrobienia. w pewnym momencie poczulam ze nie jest dobrze, ze przesadzilam. zrobilo mi sie slabo, bole, mdlosci itd. i wiesz... poczulam przyplyw strachu. ze moglabym tak bez sensu to wszystko przerwac. mimo, ze nie pogodzilam sie z mysla o dziecku jeszcze to jednak poczulam ze to nie jest tak ze chcialabym sie cofnac do punktu wyjscia. nie bede juz sie tak glupio zachowywac. jesli weszlam juz na ta droge to bede nia kroczyc:) rozumiem chyba twoje rozterki a propos "odindywidualnienia". dla mnie tez odrebnosc, wolnosc, samoistnosc to baardzo wazne cechy i kazdy krok ktory w jakikolwiek sposob moze je zmniejszyc/ograniczyc powoduje u mnie panike (tak samo bylo ze slubem). ta nowa rola, nowa forma, koniecznosc wspolistnienia z kims i dla kogos i postrzeganie cie juz nie tylko jako ciebie ale jako mame... poddac sie biegowi wydarzen, chyba jedyne co nam pozostaje. jakos bedzie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Jakze do tego podejsc, skoro zawsze bylo sie indywiduum,az tu nagle wlatujemy w schemat w ktorym jedyne na co sie stawia nacisk, to na to, ze mamy wypelnic role spoleczną matki. Koniec z byciem tylko dla siebie albo rodziny kims odrębnym, wiecznie rozwijajacym sie. Teraz nasze dziecko dostaje nasze prawa, a my mamy nie wypasc z roli matki Polki.\" Hmmm, rozumiem, o czym mówisz, choc nigdy nie przyszło mi do głowy odbierać mojego macierzyństwa w ten sposób. Społeczna rola matki jest czyms, co mnie mierzi i brzydzi, nie cierpię tego okreslenia, nie cierpię tego schematu i nienawidzę, kiedy ktoś próbuje mnie w niego wpasować lub się do niego odwoływać, zeby mnie do czegoś przekonać. Mam psychikę do gruntu przesiąkniętą feministyczną myślą :), ze socjalizacja kobiet do ról społecznych jest nawiekszą krzywdą, jaką nasz świat mam wyrządził. Macierzyństwo widzę w kategoriach bardziej wartości ogólnoludzkich. Sama mam bardzo silne poczucie odrębności \"ja\" i nie zmieniło się to w związku z posiadaniem dziecka. To, co dziecko wniosło w moje życie i jest wg mnie ważną lekcją dorosłości, to znane powiedzenie, że wolność to świadoma konieczność oraz poczucie odpowiedzialności za swoje czyny, w tym za powołane (umyslnie czy tez nie) życie. Nei ma to nic wspólnego z rolą matki polki, a wiele wspólnego z dorosłością, dojrzałością itp, której macierzyństwo dało mi wazną lekcję, która przydała się potem w innych dziedzinach życia. Nie powiem, zebym tej lekcji pragnęła wcześniej, ooo, nie, kto by w wieku 21 lat w połowie studiów pragnał lekcji dorosłości? Ale teraz twierdzę, ze dobrze się stało. Gilda, przekonasz się o tym, kiedy urodzisz dziecko i zoabczysz na własne oczy w jak ogromnym stopniu jest od ciebie zależne. Że nie jest jego winą ani życzeniem pojawić się na świecie i odczuwać to wszystko co odczuwa w taki sposób, jak to się dzieje. Że jedyną osoba, mogącą mu zapewnić jakikolwiek spokój i dobrostan jest dorosły opiekun, że samo nie znajdzie jedzenia, nie obroni się, nie zrozumie świata i zginie przy pierwszej okazji. Z drugiej strony, wiesz, patrząc na nie, jaki drzemie w tym tobołku potencjał, zaczyna cię wkręcać obserwowanie jak się rozwija i zmienia z dnia na dzień a spekulowanie \"na kogo wyrośnie\" jest bardziej emocjonujące, niz oglądanie Mjak Miłość :) - masz zapewnioną telenowelę na długie lata z możliwością wpływania na scenariusz i na efekt końcowy. :)))) Dlatego pisałam o odpowiedzialności i o tym, ze w pewnym momencie zrozumiałam, ze ono się na świat nie prosiło i owszem, mogę go odrzucić ale mogę przyczynić się do jego nieszczęścia i nawet śmierci jeżeli nie zajmę się nim. A jak już się zainwestowało te 9 miesięcy, to człowiekowi szkoda zmarnować to bez sensu:) - tak jak tobie już szkoda by było poronić bez sensu, bo już coś zainwestowałąć, ileś cię to kosztowało, nie chcesz zeby to się zmarnowało. Nie mówiąc o ogromnym kacu moralnym, jaki by dokuczał. Brzmi to brutalnie, ale chyba oddaje istotę tej odpowiedzialności za dziecko, która staje się wręcz przymusem wenętrznym, czysto egoistycznym i o naturze etycznej i ekonomicznej :) a nie dlatego, ze otoczenie tego oczekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gilda
dzoana - odczuwam duze pokrewienstwo dusz (jakkolwiek banalnie to brzmi:) ) z Toba w kwestii podejscia do tzw. oczekiwan spolecznych, geb, form i schematow. nie interesuje mnie idealne wpasowanie sie w okreslone role, nie przemawiaja do mnie argumenty z gatunku "bo tak nalezy, wypada". jak narazie udaje mi sie isc przez zycie w zgodzie ze soba, nie ulegajac powyzszym presjom. toczylam z tego powodu juz niejedna wojenke:) to tyle a propos filozofii zyciowej. mam nadzieje ze to dobrze rokuje na moje przyszle odnalezienie sie w roli matki choc juz przeczuwam wstrety czynione mi przez poprawne otoczenie:) twoj post mnie przestraszyl. to wszystko co powiedzialas o odpowiedzialnosci za dziecko i tym, jak gleboko czuje sie potrzebe opieki nad nim - to wszystko to wlasnie to czego (obok obawy ze nie pokocham, ktora juz mi tu troche naprostowano:) ) boje sie najbardziej. bo widzisz... jesli poczuje cos takiego wzgledem swojego dziecka, to przy mojej silnej swiadomosci okrucienstwa i niesprawiedliwosci tego swiata, bede odczuwala ciagle to brzemie ze nie uda mi sie go przed tym ochronic, a ono samo tez moze nie dac sobie rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość można mój mąż nie kocha
nie kocha moich dzieci chociaz to jego własne:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gilda - na to, o czym piszesz na końcu nie ma rady. Wrażliwy myslący człowiek nie uniknie takich problemów. Trudno zachować filozoficzną postawę wobec dramatów, które spotykają innych i które mogą także spotkac ciebie i twoich najbliższych. Nie znaczy to jednak, ze należy unikać życia. Równie dobrze mozesz tak bardzo bać się o siebie samą, ze przestaniesz wychodzić z domu, zeby cie nie potrącił samochód i będziesz tylko z przerażeniem śledzić wiadomości telewizyjne, z głową pod kocem. Znasz takie powiedzenie \"Boże, daj mi siłę, zebym zmienił to, co zmienić można, daj mi spokój, zebym pogodził się z tym, czego zmienić nie można i daj mi mądrość, zebym odróżnił jedno od drugiego\" (nie jest to dosłowne brzmienie, ale idea jasna) Nie uchronisz ani dziecka ani siebie ani bliskich przed \"okrutnym światem\". Są rzeczy, które możesz zrobić i takie, którym po prostu nie możesz zapobiec, jeżeli się mają wydarzyć. Ale tak jest w życiu w ogóle, nie tylko przy dziecku. Nie jest to powód, zeby rezygnowac ze swojego życia, z posiadania przyjaciół, faceta (bo jego też możesz nagle stracić) czy dziecka. Jest to tylko i wyłącznie powód, zeby się starać jak najlepiej człowiek umie i nie zadręczać się rzeczami, na które nie masz wpływu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moje oliwkowe
No wlasnie, ono sie na swiat nie prosilo. Czasem mam wyrzuty, ze ja je tu zapraszam na dodatek nie czekając z rózowym kaftanikiem i zabawkami, a jedynie z chlebem i solą, jak na czlowieka. Dziekuje Dzoana za wyłuszczenie sprawy spolecznych rol przypisanym nam przez ogół. Nieswiadomie sie przed tym buntowalam, denerwowalo mnie to, ale raczej uznałam, ze to jest konieczna konsekwencja zostania matką. A przeciez to nie oznacza, ze sie staje kims innym. Mozna takjak Ty byc odpowiedzialną matką , ale wynika to z waszych kontaktow interpersonalnych a nie z tego, ze " kazda matka musi to i to". Moja mama np. mowi mi :" dzecko jest czyms najwazniejszym dla kazdej kobiety, dla Ciebie tez". Nie chodzi o to, czy ma racje, czy nie, ale o to, ze ona w ten sposob tłumaczy mi co jest dla dobra dziecka, a co nie. Otoz dla dobra dziecka powinnam zalegalizowac zwiazek z jego tatą. Jak tak jej slucham, to zaczynam czuc jak trace siebie i swoje przekonania , bo nie są one zgodne z "prawdą o zyciu". Zaczynam czuc opor przed takim rodzicielstwem, ktoro wynika nie z mojej dojrzalosci, ale z nakazow spolecznych. Taką presją moje najblizsze otoczenie nie wplywa korzystnie na rozwoj uczucia do dziecka. W penym momencie to nawet mialo bardzo dramatyczny przebieg. Ale powoli zaczynam oddzielac uniwersalne recepty na macierzynstwo, ktore mnie mierzily, od tych, ktore mi samej zaczely pojawiac sie w glowie.I to jest chyba to o czym Ty piszesz, Dzoano. W kazdym razie jest to znaczące, ze nie ma to tylko abstrakcyjnego wymiaru, takie gadanie o rolach czy tez nie rolach, skoro i tak konczy sie tak samo- mama wiąze sie z dzieckiem. Moze i konczy sie podobnie, ale moze nawet lepsza jest droga udeptana przez wlasne rozmyslanie i autentyczne dojrzewanie do dziecka, niz brak jakiegokolwiek wysilku wlozonego w zastanowienie sie czemu dziecko ma sluzyc. A jesli kobieta widzi, ze nie dostala milosci do dziecka automatycznie przy zaplodnieniu, to przez tą presje spoleczną zaczyna sie bac, ze cos jest z nią nie w porzadku. A przeciez to jest wlasnie piekne, to co ja z wyciągnełam z listu poprzedniczki i tak to zrozumialam, ze dziecko wcale nie prosilo sie na ten swiat, wiec bedąc tego swiadomym nie sposob go odrzucic. Nie ze wzgl. na miłosc, bo ta sie dopiero ma zacząc kształtowac, ale ze wzgledu bieg wydarzen i wziecie odpowiedzialnosci za swoje czyny. Gilda, a cz Ty rozmawialas o swoich niepokojach z męzem? i co on na to ? Bo moj niestety nie łapie takich subtelnosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moje oliwkowe doskonale cię rozumiem, z tymi \"rolami\" to nie jest prosta sprawa. Ja w pewnym wieku nabyłam znaczącą odporność na \"role\" i dlatego wisi mi i powiewa, \"co jest najważniejsze dla każdej kobiety\", bo \"każda kobieta\" jest dla mnie bytem abstrakcyjnym, nie mam pojęcia o tym, co moze byc dla tej \"każdej kobiety\" ważne i nie interesuje mnie to. Mam swoją własną hierarchię wartości i poczucie, co jest w porządku a co nie jest. Jezeli z powodu małego dziecka rezygnuję z wyjazdu na roczne stypendium, to nie dlatego, ze jestem \"każdą kobietą\", tylko dlatego, ze zwyczajnie uważam, ze to byłoby bardzo nie fair wobec tego małego ludzika, który ma g... do powiedzenia we własnych sprawach i wszelkie decyzje dorosli podejmują za niego. Chcąc być w porządku wobec siebie i wobec niego muszę pójść na jakiś rozsądny kompromis - jak w małżeństwie :)))))). Pewne rzeczy przeforsuję jego kosztem, bo są dla mnie zbyt wazne, z innych mogę zrezygnować, jeżeli jest istotny powód. A nie zastanawiać się, co by zrobiła na moim miejscu abstrakcyjna \"każda kobieta\". Może po prostu wyrób sobie nawyk myslenia a takich kategoriach, że jak masz dylemat, to nie zastanawiaj się, co by zrobiła w takiej sytuacji \"dobra matka\", tylko jakby się zachował \"przyzwoity człowiek\" - w 90% przypadków to wystarcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gilda
nie, nie rozmawialam z mezem o tym. moze kiedys w sprzyjajacych okolicznosciach mu opowiem o swoich niepokojach, jakkolwiek nie robie sobie duzych nadziei ze zalapie o co mi chodzi. to prosty w uczuciach czlowiek:) na pewno bedzie pocieszal, zapewnial ze wszystko bedzie ok itd ale dobrze wiecie ze nie o to mic chodzi:) echh te role! jak dobrze to znam. co prawda troche juz przyzwyczailam swoja rodzine, ze sama stanowie o sobie i nie interesuja mnie te "kazde kobiety", ale pewnie przy okazji dziecka znow bede musiala pokazac wszytskim ze nie zycze sobie wtracania i pouczania. jak przyzwoity czlowiek-dokladnie tak i tylko tak chce postepowac. zgadzam sie w 100%. wiecie co... ciesze sie ze mozna tu na forum znalezc ludzi ktorzy potrafia porozmawiac sensownie, nie o pierdolach i do tego bez ciumkania:) pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Feria
Dziewczyny!! Rozumiem Wasze troski, sama jestem w 7 miesiącu, moj facet wrocil dzis o 6 rano do domu i w calym domu smierdzi wódką. To byla planowana ciąża, ale boje się pomyslec, co sie bedzie dzialo dalej. Dziecka swojego jeszcze nie kocham, pewnie dlatego ze nie czuje wsparcia męża, ktory ciągle mi nakazuje-jedz to, pij tamto, nie wychodz z domu, a sam zachowuje sie jak podczas swojej "kawalerii". Pozdrwiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×