czarna_krowa_w_kropki_bordo 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Dzieci to miewaja ciekawe pomysly... To piszcie, jakie \"rozrywki\" sobie wymyslaliscie Moge zaczac :) Robilismy \"bomby\" z proszku do pieczenia i rzucalismy pod samochody. Teraz wiem, jakie to glupie bylo, ale dzieci maja inne myslenie... A moj kumpel z kolegami mieli lepszy patent. Jeden zakladal na plecy jakas deske, na to stara kurtke i wbijali mu siekiere. Wszystko polewali ketchupem i taki delikwent wypadal na ulice pod samochod (ale w bezpiecznej odleglosci na szczescie)... Wyobrazacie sobie reakcje kierowcy, ktory zobaczyl gowniarza z siekiera w plecach?? Ci to dopiero mieli nasrane w glowkach... SAJGON!! A jak to bylo z Wami?? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Napisano Lipiec 6, 2005 ja w nocy z balkonu po ciemku latem (a mieszkalam kolo dyskoteki) jak jakas parka wychodzila w pobliskie krzaczki,zaulki itp.-oswiecalam latarka,ktora byla bardzo mocna,ze z odleglosci ok.300 metrow padalo na nich takie okragle swiatlo i bylo ich widac jak na patelni!!! Czesto robilismy tez zarty z portfelem na sznnurku,ktos sie po niego schylal a my siedzac na lawce cianelismy za sznureczek... Eeeehhh,to byly czasy... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość płomykówka******** Napisano Lipiec 6, 2005 Pamiętam jak dostałam po piórach za to, że rzucałyśmy z krzaków w przechodniów "bombami wodnymi". Niestety oberwało się pani od w-f. Potem miałam najgorsze oceny właśnie z w-f-u:D Portfelem też się bawilismy.:D Czasem naciskaliśmy linijką na wszystkie guziki domofonu i pytaliśmy o suchy chleb dla konia, albo krzyczeliśmy "kradną państwu auto", tudzież uniwersalne "paaaaali się!"... I oto najgłupsza z moich dziecięcych zabaw: stawaliśmy na torach kolejowych w tunelu i wyczekiwaliśmy, kto dłużej wytrzyma... a pociąg jechał... ...jedyny plus tej zabawy, że znałam rozkład jazdy pociągów na pamięć;) A! Łaziliśmy też po dachu bloku (wieżowiec), po samej krawędzi, żeby nastraszyć tych z dołu.:0 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Carrie Bradshaw 0 Napisano Lipiec 6, 2005 A ja zdemolowałam z kolegą klasę od plastyki, leciały z okna doniczki i wszystkie prace uczniów na głowy ćwiczących na wf uczniów. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość płomykówka******** Napisano Lipiec 6, 2005 No tak. Pamiętam uwagę w dzienniczku za to, że chodziłam przebrana w strój więźnia obozu koncentracyjnego. Strój wykradliśmy z sali od historii. :0 Rrrrany, jaka ja byłam głupia.:0 Zatłukłabym chyba takie dziecko.:/ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Ananke 0 Napisano Lipiec 6, 2005 bomby wodne normalka. Rzucanie pestkami z okien też. Za mojego dzieciństwa domofony rzadko bywały lub zgoła wcale, więc zostawały kawały telefoniczne, co jeden to głupszy. Typu: my: dzień dobry, czy to pan zamawiał ciężarówkę prezerwatyw Stomil? albo: my: dzień dobry, czy chodzi u pani lodówka? rozmówca: tak. my: to niech ją pani przywiąże, bo ucieknie! (zgroza, nie? szczyty dowcipu) albo: my: dzień dobry, czy był u pani wczoraj prąd? rozmówca: był. my: a co powiedział? Wstyd się przyznać, ale na pogotowie też się dzwoniło, najczęściej z wrzaskiem \"rodzę!!!\" na pytanie \"gdzie?\" odpowiedź zawsze taka sama \"w rowie!!!\" Teraz za coś takiego sama bym sobie w tyłek przykopała. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
lora89 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Ja dzwoniłam do domofonu i mówiłam: Czy pani/pana lodówka chodzi? (Wtedy ktoś szedł zobaczyć) Jak przychodził to gadał: Tak. No to ja na to - To proszę uważać, żeby panu nie uciekła! :):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):) Albo chodziliśmy do śmietnika do pana Raczkowskiego (To był wymyślony śmietnikarz) I rzucaliśmy w niego butelkami, które znaleźliśmy, i tym co się pod ręką miało. Wyglądało to śmiesznie, bo jego tam wcale nie było, bo on w ogóle nie istniał. :):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):) Było jeszcze tak, że z balkonu (mieszkam na parterze), który był zasłonięty, wiecie jak się zasłania balkony na tych kratach u dołu, wołaliśmy jak ktoś tam przechodził (byliśmy tamtym czymś osłonięci) :\"TABASCO\" (A co to miało znaczyć, to nie wiem :p), albo \"Myszka Mickey gra w guziki, Kaczor Donald pije sok, a my gramy w smig-smag-smog!!! :):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):) A, jeszcze rzucaliśmy śliwkami mirabelkami w przechodniów z balkonu... :):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):):) TO BYŁO GŁUPIE, ALE DOBRZE JEST POWSPOMINAĆ STARE CZASY... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość płomykówka******** Napisano Lipiec 6, 2005 Ananke, my chyba jesteśmy w podobnym wieku...? Tak, tak, głupie telefony też były: -Halo - Za halo to w mordę walą! - Słucham? - Nie mów słucham, bo Cię wyrucham! - Dzień dobry! Czy mają Państwo ciepłą wodę w łazience? - Tak. - To proszę napuścić, zaraz przyjdę. I mnie się to wydawało taaaakie zabawne...:0 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
lora89 0 Napisano Lipiec 6, 2005 A taki jeden chłopak z mojego osiedla raz w oknie zrobił striptiz, tzn., zaczął się rozbierać, stojąc w oknie!!! ;) Widok był niezły, niestety, jego mama za szybko się skapowała, co jej syn robi... :p :p :p A jeszcze wyobraźcie sobie, ile małych dzieci stało przed oknem i spoglądało ciekawie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pacan Napisano Lipiec 6, 2005 moje największe wyskoki jak byłem jeszcze malutkim pacankiem to: zeskakiwanie z dywanu na podłogę albo (hardcore kaskaderos) zeskakiwanie z obrusu na stół czasami również nieodpowiedzialnie turlałem sie miedzy szufladami w kredensie :D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys jak Napisano Lipiec 6, 2005 mieszkalem na wsi wyskoczylem do miasta ale mnie wygonili Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Ananke 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Płomykówka, mi też się wydawało że to wysoce wyszukane dowcipy... :O A strzelanie z tak zwanej haczykówki do przechodniów? Albo robienie sztucznych wymiocin (z produktów kuchennych) i rozlanie tego gdzieś... Plucie na samochody z mostów... i ja byłam piątkową, wzorową uczennicą! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Ananke 0 Napisano Lipiec 6, 2005 zapomniałam o nieśmiertelnym pukaniu w okna... przywiązywało się coś do sznurka i popukiwało w okno parę pięter niżej. Najlepsza rozrywka jak sąsiad lub sąsiadka zaczynali się drzeć. Zabawa w ganianego w wieżowcu, część po schodach, część windą... Ochrzan bywał, jak kogoś na parterze szlag trafiał, bo winda w kółko zajęta. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość płomykówka******** Napisano Lipiec 6, 2005 O, z pukaniem w okna nie znałam.:D Proca, rzygi, wyścigi schgy vs. winda... to jako wzorowa uczennica też robiłam.:D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość płomykówka******** Napisano Lipiec 6, 2005 schody vs. winda Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
lora89 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Kiedyś z koleżankami dzwoniłam do takiego specjalnego domofonu. Jest taki w jednej klatce, bo mieszka tam osoba niesłysząca. Ciskałyśmy i nieźle nam się za to oberwało... Było i tak, że krzyczeliśmy z balkonu, np. do osoby palącej papierosa: Palenie papierosów jest niezdrowe, itp. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Szakall 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Telefony wspaniałe 1. - Halo? Pan inżynier? - nie... - To czemu sie palncie nie uczyles??? (baaardzo madre) 2. -halo? Czy to mieszkanie .... (nazwisko kolegi) - tak - a zastalam kochanka? (bo chlopiece glosiki cudnie pasowaly na glos zrozpaczonej kochanki - madrosc pierwsza klasa) 3. i glupie telefony na pogotowie, typu chce zglosic wypadek, bo moj kot zjadl mi chomika oraz jeden do agencji aby zamowic koledze kobiete na noc (mielismy po 13 lat), albo telefon do znajomych: wygral pani/pani rower, prosimy o kontakt zabawy: domofon: kradna auto! i zabawa, jak wszyscy wybiegaja. Ewentualnie zabawa domofonem u kolegi z parteru: ktos przechodzil kolo klatki a my: piosenki spiewalismy, pytalismy jaka maja bielizna na sobie, czy chca jakis szybki numerek w klatce, az reszcie ojcieckolegi nadszedl i uslyszal pytnie o wczorajszy seks, ale dostalismy wszyscy po dupie, rrrany!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Ananke 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Wrzucanie do studzienek wszystkiego, co się dało. Bóg raczy wiedzieć po co. Co do wrzasków. W przedszkolu (3-4 latki) mieliśmy zwyczaj drzeć się do przelatujących samolotów: \"Panie pilocie, dziura w samolocie!!!!!!\" (Czasami była surrealistyczna wersja \"dziura w kompocie\" :p). Najgłupsze było to, że myśleliśmy, że pilot to słyszy :O Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Szakall 0 Napisano Lipiec 6, 2005 i jeszcze jeden genialny numer!!! Zawiazywalo sie klamki dwom sasiadom z naprzeciwka linka, zeby sie nie przerwala, zostawialo ciut luzu i w jednym momencie dzwonilo sie do nich. Oni podchodzili i otwierali drzwi zamykajac jednoczesnie temu z przeciwka. Huk na klatce, klniecie sasiadow: co za h... a potem, to znowu te pier... gowniarze!!! Och, jak nas to bawilo:D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Iron Hill 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Płomykówka, to jest super! :D - Dzień dobry! Czy mają Państwo ciepłą wodę w łazience? - Tak. - To proszę napuścić, zaraz przyjdę. Zaraz zadzwonię do przyjaciółki :D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Ananke 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Szakall - budzisz potwora. Cholernie mnie kusi, żeby wykonać numer ze sznurkiem... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Szakall 0 Napisano Lipiec 6, 2005 jeszcze przypomialem sobie najglupsze zabawy, ale jakze wtedy wspaniale i takie smieszne: 1. rzucanie pod kola samochodow roznych wiekszych przedmiotow, bo tak pieknie tancowaly na drodze omijajac niespodziewana przeszkode. Zabawa sie skonczyla, gdy facet urwal sobie cos, juz nie pamietam dokladnie co w aucie wjezdzajac do rowu :D 2. udawanie pijanych, potem moda na nacpanych i straszeie staruszek jaki czlowiek glupi byl! Dobrze, ze wyrosl z tego (chociaz nie do konca:P) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Warkocz Bereniki 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Albo cos takiego: :D Dzwoniło się do osoby o nazwisku Nalała - Halo, pani Nalała? - Tak - To niech pani poszprząta :0 (co za bzduuuura) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
lora89 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Ananke, jak pisałaś o tym, że dzwoniliście na pogotowie z tym "rodze", to se pomyślałam, że Wasi rodzice powinni być zadowoleni, że znacie ten telefon. Wiadomo, czasami się przydaje, a wiele dzieci (małych) go nie zna... ;) :) ;) :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Szakall 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Ananke ---> to zbliza sasiadow, bo potem kwitnie wspolpraca, jak ta linke przeciac :) bo wyjsc sie nie da, bo za wasko. Najlepsze jaja byly z drutem :) noz kazdy ma w domu i dosc szybko wydostawali sie na zewnatrz, aby udac sie na skarge kolejna. A jak byl drut, to zawsze grzecznie szlismy do domku i mama bronila; przeciez on od godziny jest w domu! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość płomykówka******** Napisano Lipiec 6, 2005 Dziura w kompocie jest genialna.:D:D:D Ze sznurkiem zrobiliśmy tak raz. Mojemu wujkowi, którego nie lubiłam, bo zawsze skarżył. No, tym razem skądś się dowiedział i też naskarżył.:0 Bolało. Moi rodzice nie wychowywali mnie bezstresowo.:( Kumpel kiedyś nasrał sąsiadce na wycieraczkę a potem to podpalił. Też były kłopoty. Ale co się uśmialiśmy, to nasze.;) Moja sąsiadka z naprzeciwka trzyma od lat szafę na korytarzu.:/ Na apele o zabranie z tego miejsca mebla (ma dwie piwnice), nie reaguje. Więc zastawilismy jej kiedyś drzwi tą szafą.:) A ma podwójne i jedne otwierają się do środka a drugie na zewnątrz...:D Niczego jej to nie nauczyło, szafa stoi nadal.:D Kiedyś wyniosła stary dywan na korytarz. Stał się latającym dywanem. Za to też dostaliśmy. Rrrrany, wychodzi na to, że rodzice się nade mną pastwili.:/ Wypomnę im. ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Iron Hill 0 Napisano Lipiec 6, 2005 A my z kuzynem notorycznie zadręczaliśmy sąsiada o nazwisku Szczypkowski. My (przy domofonie): Dzień dobry, czy jest pan Pkowski? Ktoś: SZCZYpkowski! My: Szczy? To my poczekamy... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Iron Hill 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Co najlepsze, pomysłodawcą kawału byl mój własny ojciec, który chichrał się w oknie, kiedy posłusznie wędrowaliśmy pod drzwi sąsiada... :D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Warkocz Bereniki 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Znam z tym Szczypiorskim, a raczej nazwiskiem Szczypiorek ;) A jeszcze z takich telefonicznych kawałów to kiedys razem z koleżanką \"puszczałyśmy sygnały\" sąsiadowi, który ciągle się nas czepiał. Co słyszałyśmy, jak podbiegał do telefonu to odkładałysmy słuchawkę i tak przez kilka godzin :D Zemsta była słodka, a sąsiad dzwonił do TP, bo myslal, ze mu telefon sie zepsuł:D Do tej pory nie wiem, skad tyle było w nas determinacji:D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Ananke 0 Napisano Lipiec 6, 2005 Niestety już jako dorosła osoba też robiłam coś super mądrego. Mianowicie zostawiałam znienawidzonej sąsiadce z dołu kocie gówna na wycieraczce. Zgroza :o A moja siostra, tym bardziej dorosła, dzwoniła do niej w późnych godzinach nocnych i puszczała do słuchawki Radio Z Ryjem... Zgroza. Chyba nas rodzice w dzieciństwie krzywdzili :p Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach