jagoda45 0 Napisano Październik 16, 2007 Hejki Robię kawkę - zapraszam:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasia100 0 Napisano Październik 16, 2007 kochany rodzynku ! nie miałam zamiaru i nadal nie mam udowadniać że nie miałes depresji ,jest wiele jej odmian i każdy przezywa wszystko inaczej i co innego jest mu potrzebne do wyjścia z tego. Przerabiałam depresje 2 lata temu ,wrogowi nie życzę takiego doświadczenia .Potworne lęki ,ból każdej części ciała ,wyprany mózg z wszelkich uczuć nie chciałam niczego ani leków ani pomocy chciałam tylko zniknąć i nie czuć już nic tego bólu ,pustki i leku .Jednak był przy mnie ktoś kto prawie siła zaciągnął mnie do lekarza .I ja która zanim wzięłam tabletkę od bólu głowy 10 razy czytałam ulotki albo czekałam aż samo przejdzie wzięłam asentre antydepresant która postawiła mnie na nogi i tutaj przejdę do sedna sprawy ,jak wytłumaczyła mi moja wspaniała lekarka doszło do zmian biochemicznych w mojej głowie brakowało mi serotoniny jej poziom spadał i stad to wszystko teraz biorę jeszcze dawkę terapeutyczną czyli pół tabletki i nie czuje sie otumaniona i z ręka na sercu powiem każdemu że jeśli byłaby taka potrzeba będę ja brać do końca życia .A uzależnienie od leków ? można się uzależnić nawet od aspiryny więc ! I żeby nikt nie pomyślał że ja namawiam do brania leków ,każdy sam musi wiedzieć co jest dla niego najlepsze i tylko o to w tym wszystkim chodzi. Nikt nas nie pozbawił możliwości dokonywania wyborów i życzę każdemu z was aby wasze były trafne i słuszne i doprowadziły was do celu jakim jest wyjście z choroby .Ale nigdy nikomu nie napiszę ani nie powiem bierz leki albo ich nie bierz bo zdaje sobie sprawę że mogę zrobić komuś niechcący krzywdę . Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasia100 0 Napisano Październik 16, 2007 Witaj Jaagoda Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
jagoda45 0 Napisano Październik 16, 2007 Witaj Kasiu.:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasia100 0 Napisano Październik 16, 2007 Życzę wszystkim miłego dnia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Izolinda 0 Napisano Październik 16, 2007 Witam dziewczynki i nasz rodzynku Właśnie wróciłam od psychologa. Powiedziała mi, że chce mnie widziec u siebie za pół roku. Nie wiem czy się cieszyc czy płakac. Przyzwyczaiłam się do tych comiesięcznych wizyt. Najpierw co tydzień, potem co dwa, póżniej co miesiąc, a teraz pół roku??? Mówiła mi, że będę miała więcej czasu na obserwację siebie. No zobaczymy.... za pół roku... Tyle nowych osób-super. Zjednej strony się cieszę, bo to jest naprawdę forum, na którym piszą osoby godne zaufania i chętne udzielania pomocy innym,z drugiej zaś smutno mi, że jest tyle osób, które dotknęła nerwiczka. Niesamowite, zanim tu trafiłam myślałam, że jestem sama z tą dolegliwością, a tu spotkałam tylu ludzi takich jak ja. Cieszę się jednak, że jesteście. :-) Pisałam już wcześniej, że biorę Coaxil, ale nie zauważyłam, żeby ktoś coś pisał na jego temat. Jeżeli jest ktoś kto zażywa ten lek proszę o informacje. Wiem, że jest on dośc słaby, tzw. antydepresant i na jego działanie trzeba trochę poczekac. Może ktoś mógłby podzielic się ze mną doświadczeniami towarzyszącymi zażywaniu tego leku. Niektórzy mówią, że jest placebo-działa nie działa. Nie wiem. Na mnie działa, ale biorę dopiero drugi miesiąc, a ponoc trzeba wziąc kilka miesięcy conajmniej. Proszę o informacje. Będę wdzięczna. Jagódko napisałaś coś pięknego i popłakałam się. Mało płaczę, ale tak się wzruszyłam. Ja mam 12-to letniego i 15-to letniego synka (ten ma 198 cm wzrostu0. Oni też się do mnie przytulają.I to nawet często. Musimy wtedy śmiesznie wyglądac, ale to jest takie przyjemne i uspokajające. Nie zastanawiałam się nigdy nad tym, że to ile im dajemy jako rodzice wraca do nas od nich. Jeśli tak jest to jestem szczęśliwa i nawet moja nerwica nie przeszkodzi mi w tym, żeby dawac jeszcze więcej. Na początku choroby zamykałam się w sobie, ale teraz wiem, że nie warto. Miłośc, która nas otacza z każdej strony pomaga nam wyzdrowiec. Kończę te wywody. Dzięki, że jesteście. Pozdrawiam i życzę miłego dnia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
afobamka 0 Napisano Październik 16, 2007 wklejam tutaj to co rozesłałam na maila to tak na poprawe nastrojów http://www.biertijd.com/mediaplayer/?itemid=3954 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
afobamka 0 Napisano Październik 16, 2007 jejku-ale sie rozszalałyscie/liscie z pisaniem-czytanie nadrobie wieczorkiem- Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Efka43 0 Napisano Październik 16, 2007 Witam wszystkich Madziarko chyba nie zauwarzyłaś ale piosałam do Ciebie na stronie 1291 .. Kasieńko witaj słoneczko Rodzynku nikt nigdy nie będzie w stanie porównać bólu czy doznań dwojga ludzi . Dla kazdego jego choroba to jest najgorsza , najcięższa ... więc licytacja kto bardziej cierpiał , lub cierpi jest bez sensu . Dopiero od niedawna jesteś w takim \"innym \" stanie i dlatego tak szybko wyszłeś z leków i wspomagasz się tylko magnesem . Nie piszesz nic o powodzie tego stanu , czy go zmieniłeś naprawiłeś ..czy to było spowodowane tylko tym że byłeś zawsze dla innych a zapomniałeś o sobie ... Widzisz ja 15 brałam lek przez prawie 20 lat żyłam w patologicznej rodzinie i nie znałam wielu emocji. Najlepiej czułam strach ... aż przyszedł taki dzień że mnie trzepło i bez leków wątpie czy bym sobie poradziła . One sprawiały że żyłam jak roślina , ale zyłam . tak jak Kasia nie napisze nikomu o leku ze jest dobry albo nie ..bo kazdy musi podejmować samodzielnie decyzję . Ale skoro leki są to trzeba tego też próbować . Jagódko nie rozumiem tego porównania z chorobą serca i lekami ..choroby fizyczne to jest zupełnie coś innego od chorób duszy ... można zyć jesli się przy nerwicy nie ma myśli i chęci żeby skończyć cierpienie . Mozna brać lek można też nie brać tylko komfort życia jest różny . Trzeba coś robić podjąć jakąś decyzję bo nie można liczyć że choroba sama przejdzie . Dziwne też jest samodzielne odstawianie leków , skąd chory wie że już jest ...zdrowy ? bo lepiej się czuje ? to jest błąd ... Tak jak prędzej pisałam leki się bierze i gdy się czuje na tyle poprawę to myka się do psychologa żeby poznać siebie na nowo i małe co nieco pozmieniać w sobie . Nie zawsze trzeba brać leki ...bo gdy jest początek , gdy zaczynamy mieć pierwsze problemy wtedy wystarczy terapia psychologiczna i można żyć bez leków . Zawsze jednak trzeba iść do specjalisty żeby on stwierdził a nie słuchać co ktoś prponuje ...bo na prawdę są różne odmiany nerwic . Istnieje wiele podziałów nerwicy. Najczęściej przyjmuje się występowanie nerwicy: neurastenicznej (neurastenia), histerycznej, psychastenicznej (psychastenia), depresyjnej, lękowej, nerwicy natręctw, hipochondrycznej. Więc tylko specjalista podejmuje po rozmoweie z pacjętem decyzje i wystawia odpowiednią diagnozę . Rodzynku mój syn ma 23 lata i od kiedy samodzielnie chodzi i mówi to stale mówimy sobie jak bardzo się kochamy i jak jestem szczęśliwa że go mam ..Usłyszałam też od syna słowa że jestem najnormalniejszą i najkochańszą mamą jaką on zna porównując matki jego kolegów . Skacze trochę ale nie za często tu zaglądam a chciało by się co nieco naklikać . :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
liduszka 0 Napisano Październik 16, 2007 Hejka witam wszytkie nerwusiata w ten słoneczny dzien Madziarka nie zawsze lubie pisac poczytam i jak nie wiem co mam doradzic to lepiej nic nie piszę Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nika28 0 Napisano Październik 16, 2007 Dziewczyny powiedzcie mi jaki Wy macie przeważnie puls. Ja mam ok 85-88,lekarz mówi,ze to przez nerwice więc zastanawiam sie czy Wy tez tak macie??????? Chodzi oczywiście o puls w spoczynku Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
liduszka 0 Napisano Październik 16, 2007 Hejka Nika ja mam raczej dobry puls bo biore na cisnienie tabletki ale wiem ze ze jest to mozliwe prawidłowy puls to 60-80 własnie przeczytałam http://kardiologia.nethit.pl/forum/topic2994801.html moze to ci w czyms pomoze pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
rodzynek to ja 0 Napisano Październik 16, 2007 Witajcie dziewczyny. Droga Efko43. Zdaję sobie sprawę, że jest to forum, na którym wymieniamy się spostrzeżeniami na temat depresji i nerwicy i ich przyczyn, ale czy naprawdę muszę to forum zaśmiecać moimi przeżyciami, o których sam chciałbym zapomnieć?. Ktoś zwraca mi uwagę, aby nie licytować, kto ma ciężej, gorzej .... no to nie licytuje. Ale faktycznie skoro jestem nowy między Wami napisze, ale w skrócie o swoich przeżyciach. Miałem dwadzieścia parę lat, kiedy poznałem wspaniałą kobietę, przy której moje serce biło tak mocno jak tylko może bić zakochane serce. Ale cóż jak mówi przysłowie „miłość nie wybiera” i mnie też to spotkało, bo jej serduszko było już zajęte. Jednak los płata figle i jej serduszko też zabiło dla mnie szybciej jednak na moją miłość musiałem czekać wiele lat. Jej życie z poprzednim mężem nie było usłane różami jak sama teraz mówi „widziały gały co brały” .Wspaniały na ślubnym kobiercu mężuś okazał się leniem, pijakiem nierobem i tym, o czym żadna kobieta nie marzy myśląc o ślubie. Jednak cóż pchała ten wózek dalej a ja cierpliwie czekałem. Nasz związek utrzymywaliśmy w sekrecie, ale tylko i wyłącznie, dlatego że gdyby wyszedł na jaw obydwoje skończylibyśmy w ……piachu włącznie z jej małym synkiem. Ale miara się przebrała, bo kiedyś w końcu musiała i żona wyznała prawdę, że ma już takiego życia dość i chce jego resztę dzielić ze mną. Wtedy rozpętało się piekło nad nami. Takie piekło, o jakim nikomu nawet się nie śniło. Musieliśmy się ukrywać przed rozwścieczoną ambicją byłego męża. Doszło do pobicia, szantaży samobójstwem, zastraszania, odsunęła się od nas rodzina byliśmy oboje atakowani z każdej strony. Nawet komornik upomniał się o pieniądze, które pożyczył były z banku, ale… nasza miłość wytrwała. Trwało to nie rok nie dwa, ale wiele lat. W między czasie straciłem swojego ojca, odszedł ten jedyny, który wierzył w to, że nasza miłość jest prawdziwa odeszła moja największa podpora. Było nas trzech moja żona, syn z poprzedniego małżeństwa i ja. Kiedy już było dobrze, coraz lepiej i końcu postanowiliśmy mieć własne dziecko to znowu dopadł nas zły los? Zabrał nam nasze dziecko żona poroniła. Ale my i tak się nie poddawaliśmy walczyliśmy z przeciwnościami dalej i mocniej. I kiedy już w końcu wydawało się nam, że nasza karta odwróciła się na dobrą stronę to mnie dopadł los i obdarzył ciężka depresją. Miało być tak cudownie, mieliśmy cieszyć się i kochać mieliśmy podróżować wyjeżdżać na wakacje chodzić do głupiego kina i robić wszystko to, co oferuje życie a tu, co ….. wielka klapa ja bałem się wszystkiego i wszystkich. Mojej kochanej żonie zgotowałem kolejne piekło….. I gdzie tu sprawiedliwość, za co to wszystko. Niestety były mąż, choć minęło wiele dni nie odpuszczał czuliśmy jego oddech każdego dnia. Nie było takiej sytuacji żebyśmy nie oglądali się za siebie czy aby znowu czegoś nie szykuje Urodził się nam cudowny syn Szymon ale i on musiał zapłacić frycowe losowi za to ze żyje. Urodził się chory. Niestety ma tylko jedną zdrową nerkę. Pierwsze, co widział w swoich pierwszych tygodniach życia to szpital. Dziś jest lepiej dużo lepiej. Moja choroba trwa od dobrych 10 lat, ale walczę i będę walczył o swoje dalej. I obiecałem losowi, że wyrwę mu każdą najlepsza chwile dla nas dal naszej rodziny. Byłem blisko bardzo blisko samobójstwa, ale w ostatniej chwili mój anioł stróż i resztki mózgu, jakie mi jeszcze pozostały w końcu powiedziały NIE. NIE POTO TYLE WYTRWAŁEŚ ABY TERAZ WSZYSTKO STRACIĆ NIE NIE I JESZCZE RAZ NIE. Kocham życie i kocham ludzi mam gdzieś kasę i materialne dobra na tej ziemi. Kocham moją żonę uwielbiam mojego syna i dla niego i dla niej buduje dom. Nie poddam się. Zbuduje dom posadzę drzewo i będę żył tak długo jak długo pozwoli mi na to sam Pan Bóg i nikomu innemu a tym samym SAMEMU SOBIE nie pozwolę odebrać tego, co mam najcenniejsze własnego życia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość zielona kleopatra Napisano Październik 16, 2007 Hejka. Dzięki Jagoda45 za liste :-) Myślałam, że może jest jakaś super książka, która wszystko wyjaśnia ale widze, że jest ich dużo więc chyba poczytam wszystko co wpadnie mi w ręce :-) jeśli chce się walczyć to trzeba poznać wroga hehe pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nika28 0 Napisano Październik 16, 2007 LIDUSZKA....dzięki za odpowiedz więc mój wspoczynku jest troche podwyższony,ale czasami jak czuje taki wewnętrzny spokój to mam nawet 76 puls a;le to rzadkośc,ogólnie to czuje godzinami takie wewnetrzne nerwy jakis ucisk wewnetrzny i wtedy mam nawet 92 puls i potem nagle jakby wszystko puszczało,zaczynam czuc taki spokój i odrazu puls mi spada. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość seronilla Napisano Październik 16, 2007 Rany, moja nerwica trwa 6 lat i mam nadzieję, że ta cholera odejdzie! Ale jak czytam wasze posty, to czuję, że jak nie pokonam tej bariery psychicznej, to mogę zamienić sie w królewnę, żyjącą w samotnej wieży...do której tylko wybrane osoby mogą wejść.. Zastanawiałam się, kogo dopada nerwica. Myślałam, że głównie osoby słabe...A to w ogóle nie jest prawda, nerwica dopada wrażliwe osoby! Czytając wasze posty, utwierdzam się w tym przekonaniu!! Ja kiedyś brałam coaxil, ale dla mnie był za słaby, w ogóle nie czułam jego działania. Z kolei moja siostra chwali go sobie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość seronilla Napisano Październik 16, 2007 Afobamka fajny link :) Jak masz takich więcej to wklejaj, przyda nam się trochę rozrywki. P.S Ładny masz talent do malowania ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Izolinda 0 Napisano Październik 16, 2007 Rodzynek... ...czytałam to co napisałeś i dech mi zaparło.Człowiek myśli, że to co przeżywa jest najgorsze i najbardziej okrutne, a tymczasem są ludzie, którzy przeżyli o wiele więcej ... Trwaj w swoim postanowieniu jak najdłużej, życzę Ci tego z całego serducha. Najważniejsze, że zrozumiałeś, że masz dla kogo życ i że życ jest warto, mimo kłopotów, dolegliwości... Życzę Tobie i Twojej rodzinie wytrwałości i siły jeszcze więcej niż okazaliście jej do tej pory. Pozdrawiam serdecznie. A jeśli chodzi o Coaxil - naprawdę nikt nic o nim nie wie, czy w ogóle znacie ten lek? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Izolinda 0 Napisano Październik 16, 2007 Dzięki seronilla za słowko o Coaxilu. Może wiesz coś więcej? Ile go tak naprawdę trzeba brac, żeby poczuc znaczną poprawę? Będę wdzięczna za wiadomości. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość seronilla Napisano Październik 16, 2007 Izolinda to i tak zależy od psychiatry, jaką dawkę ci przypisze, myśle, że on wie najlepiej :) Nie ma sensu pisać, po jakiej dawce można się poczuć lepiej, bo każdy ma inny orgaznim. Ja np. mam szybki metabolizm i przez to mam większą dawkę leków, niz przeciętna osoba..A co źle tolerujesz Coaxil? Wiesz najlepiej odczekać miesiąc, dwa, by leki zadziałały :) Bądź w stałym kontakcie z lekarzem, jak ci lek nie pasuje, nie czujesz zmiany, to powiedz to lekarzowi :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Danielek Napisano Październik 16, 2007 Helo przyjaciele mam 24 latka fajna prace i dom kochajaca rodzine ale jednak od wiosny zaczelo u mnie sie cos dziac zaczelem slabnac i serducho bilo jak oszalale nawet wyladowalem w szpitalu i po wszystkich badaniach na ktorych nic nie wyszlo stwierdzono ze to neerwica biore lek translene ale nie bardzo mi pomaga czuje bule w klatce piersiowej i czuje jak kurcza mi sie miesnie jestem caly spiety masakra mysle ze3 dostane zawalu i popadam przez to w depresje. mam pytanie czy moze prozak mi pomoc jak uwazacie czy leki wogole pomagaja jak tak to co wspolczucia i szybkiego powrotu do zdrowka zycze pa pa Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość madziarka27 Napisano Październik 16, 2007 Jagoda45 Chyba mnie troche rozszyfrowałaś z Tym zwracaniem na siebie uwagi, choć nie powiem kiedyś zawsze byłam duszą towarzystwa i nie musiałam tego robić. Poprostu teraz, pzy tak aktywnym obrazie mojej choroby czuję ogromne wsparcie kiedy ``jest blizko`` ktoś z tym samym problemem. Kiedy ``to`` się zaczeło? Naprawdę nie wiem.średnio udane dzieciństwo,rodzice którzy nigdy nie byli zbyt wylewni w okazywaniu uczuć, śmierć ukochanej osoby( babci), póżniej problemy z zaklimatyzowaniem się w ogólniaku, co spowodowało częste wagary i problemy z nauką... Knajpy, balangi pełny luz...kilka toksycznych związków i bezsensownych miłostek...potem ślub,zagrożona ciąża,i znowu śmierć ukochanej osoby,problemy w pracy, narastający konflikt między mną a moim mężem....chyba nie muszę pisać więcej, choć mogłabym, żeby było wiadomo co przyczyniło się na mój obecny stan. miałam napady od kilku lat.Objawiały się przewaznie wzrostem ciśnienia, kłopotami z oddychaniem,kołataniem serducha i przygnębieniem. Ale te napady były bardzo sporadyczne i ja sama nie kojarzyłąm tego z chorobą. .Pół roku temu zaczęłam miewać jednak napady codziennie,a doszły do tego inne objawy. Przestałam sypiać,ponieważ bałam się że się nie obudzę, każdy ból jakiejkolwiek części ciała u mnie musiał oznaczać nieuleczalną chorobę, bałąm się wyjść do pracy, sklepu czy gdziekolwiek gdzie było większe skupisko ludzi, .Najlepiej chciałam zostać w domu przytulić się do kogoś tylko że ten problem musiałam sama pzrechodzić bo mój mąż nie wierzyła żę to nerwica a jedynie że ja symuluję. z biegiem czasu przekonał się do tego że to nerwica tak mnie urządziła ale jeszcze czasem widzę że nie do końca mnie wspiera. Nie wiem co mam jeszcze zrobić by mnie całkowicie zrozumiał a ja go tak bardzo potrzebuję. Po lekach zaczęłam czuć że żyję bo okres przed leczeniem to był koszmar. Coprawda nie zawsze było różowo ale kiedy podczas brania leków miałam napady to nie odczuwałam ichtak drastycznie, były krótkotwałe, tak jakby nie dotyczyły mnie bezpośrednio. Teraz po ponad trzech miesiącach , dzięki połączenniu leków i potęgi podświadomości nauczyłąm się częściowo panować nad nerwicą tzn. kiedy czuję że znowy spada mi energia, że serducho zaczyna zbyt szybko bić, że nie umiem pozbierać myśli wtedy (często nawet głośno)powtarzam sobie że to tylko mi się wydaje,że mam normalne tętno, że jest ok bo przecięż niczym się nie zdenerwowałam, jak mnie wkurzy naczelniczka w pracy myślę sobie że to dlatego ma zły humor bo przechodzi menstruację,na męża jeśli ma zły nastrój, zaczynam się wygygłupiać.Jak nie mogę zasnąć, myślę o przyjemnych rzeczach, często nawet nierealnych.Ale w to myślenie trzeba wierzyć, szczerze wierzyć. To wszystko pomaga. a dlatego chciałam wiedzieć jak to jest po odstawieniu poniewaz chciałabym sie jakoś uodpornić.ciekawość mnie zzera. zamiast na początku, dodam teraz,że mam 27 lat i mieszkam na Górnym ŚląskuMam też różńe natręctwa.papty Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
jagoda45 0 Napisano Październik 16, 2007 Witaj Danielku wpadłam tylko życzyć miłych snów chętnie ci odpowiem ale jutro bo teraz na pysk padam:) spoko będzie dobrze pa Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
jagoda45 0 Napisano Październik 16, 2007 Madziarka witaj:) Z uwagą przeczytałam twój wpis chociaż zapałki podtrzymują mi powieki.;) Dziś już nie dam rady nic sensownego napisać, ale cieszę się bo to co napisałaś odczuwam jako szczere wyznanie i chęć podzielenia się swoją historią. Ja też jestem z Górnego Śląska . Spokojnej nocy papa Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość seronilla Napisano Październik 17, 2007 Madziarka nie odstawiaj sama leków!!!!!!Znasz efekt jo-jo?? Tu może być podobnie. Z tymi lekami jest tak,ze nawet jak czujesz sie wysmienicie, musisz przez jakis czas je brac, a dopiero potem powoli odstawi..nie od razu, ale poprzez zmniejszanie dawki! Mi psychiatra powiedzial: "Ale wie pani, ze nawet, jak pani bedzie sie czula dobrze, musi pani brac leki, minimum 2 lata, by choroba nie wrocila. Wole wiec juz lykac je przez jakis czas, niz potem przezywac to samo od nowa!! Nerwica ma to do siebie, ze niewyleczona do konca(psychologicznie) lubi powracac do nas. Ot taka mala cholera :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ***Nika*** Napisano Październik 17, 2007 Do Jagody45. Przepraszam ze tak pozno ale nie moglam wczesniej... Jak tylko przeczytalam ten artykul przestalam wychodzic z domu boje sie ze umre nagle ze nikt nie wezwie pogotowia ze nikogo przy mnie nie bedzie. Czy choruje wg lekarzy nie wg mnie na wszystko... a tak serio zamias lepiej jest coraz gorzej 10 miesiecy leku strachu...nie wiem jak sobie pomoc nie wiem gdzie tej pomocy szukac... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość zielona kleopatra Napisano Październik 17, 2007 Pewien misionarz był z misją humanitarną w Afryce. Któregoś dnia idąc w dżungli zauważył leżącego słonia. Podszedł i zobaczył że słoń ma w nogę wbity gwóźdź. Zrobiło mu się żal i wyjął mu ten gwóźdź. Słoń wstał i popatrzył na swojego ratownika z umiłowaniem, jakby chciał powiedzieć "dziękuję", potem poszedł. Odwrócił się jeszcze raz, jakby chciał powiedzieć "do widzenia" i zniknął wśród drzew. "Ciekawe czy go jeszcze kiedykolwiek znowu zobaczę!? pomyślał ratownik. Kilka lat później facet wybrał się do cyrku. Występowały tam różne zwierzęta, także slonie, ale jego uwagę zwrócił jeden słoń który patrzyl na niego w ten sam sposób jak ten z dżungli. "Czyżby to ten słoń?" pomyślał "jest do tamtego taki podobny!". Po występie podszedł do tego słonia, pogłaskał go w uszy, ale wtedy słoń złapał go trąbą i trzasnął nim kilka razy o podłogę zmieniając jego ciało w krwawy pasztet. Okazało się że to nie był ten słoń. :-) :-) :-) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość esterarakoczy Napisano Październik 17, 2007 witam cieplutko od wczoraj biore lek peroMerck i przyznam ze czuje sie fatalnie nasilil sie lek caly czas placze w w glowie mi sie mocno kreci napiszcie prosze czy to normalne czy mam odstawic ten lek jesli za kilka dni mi nie przejdzie bo wizyte mam dopiero za miesiac pozdrawiam was Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość esterarakoczy Napisano Październik 17, 2007 do madziarka 27 wiotam cie serdecznie i jestem pelna podziwu przeczytalam twoja wypowiedz i jestem w identycznej sytuacji jak ty nawet tej z mezem napisz mni prosze czy leczenie da efekty bo od 2 dni jestem na lekach i jak narazie czuje sie fatalnie napisz jak sobie radzic pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasia100 0 Napisano Październik 17, 2007 Do esterarakoczy dostałaś jeden z lepszych leków antydepresyjnych działajacych przeciwłękowo ,ale na jego efekty musisz troszkę poczekac z każdym dniem powinno byc lepiej i nie przejmuj sie nawet tym ze mogą się lęki nasilić to przy tym leku normalne na poczatku zazywania .Daj sobie dwa tygodnie czasu na przyswojenie go przez organizm .Duzo śpij ,spaceruj i myśl pozytywnie całuski Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach