Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość Anty Teściowa

TEŚCIOSTWO

Polecane posty

Gość a to też fajne
W weekend zadzwonił do nas brat mojego M (starszy brat) - totalnie załamany. On już nie może wytrzymać krętactw swojej mamuśki. A zaczęło się od tego, że tak z pół roku temu po okropnym zachowaniu z ich strony (tj. rodziców) odpuścił ich sobie tak jak my. Ale okazało się, że ostatnio pojawili się gdzieś u rodzinki i zaczęli na swych "marnotrawnych synków" nadawać i żalić się jak to zostali sami. Może pamiętacie, to jest ta historia w której tyle obiecywali a w końcu potajemnie wszystko sprzedali i walnęli sobie chatę na wsi, synów mając głęboko ... Teraz podobno oskarżają synków, że skazali ich na "banicję" (piękne słowa, ciekawe skąd wzięte - zapewne dla nadania dramaturgii). Szkoda tylko, że już nie pamiętają, że na to mieszkanie nie było już ich stać i było zadłużone prawie od roku. Ale oczywiście zawiniły dzieci. Teraz "przekabacone" ciotki tak jeszcze niedawno wieszające psy na rodzicach M zadzwoniły z wyrzutami do jego brata dlaczego nie złożył mamusi życzeń w dniu matki i były w szoku gdy się dowiedziały, że nie chce mieć z tą babą już nic wspólnego. Podtrzymaliśmy brata M na duchu i naprawdę dziewczyny cieszę się po stokroć, że my już jesteśmy poza tym. Bo my nawet nie mamy już wyrzutów sumienia że się z nimi nie kontaktujemy, bo jak widzicie nie warto. A to że nam gdzieś obrabiają tyłki - tylko na tyle ich stać i jeszcze pogarsza ich sytuację. Cieszę się, że jesteśmy daleko i wiem że odwrócenie się od nich było jedyną metodą na nasz spokój i szczęście, bo jakoś wszystko (odpukać) bez nich układa się duuużo lepiej. Życzę wszystkim kobietkom wytrwałości i asertywności. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupupupupuup
witam... to chyba temat dla mnie... ...moi teściowie (zwłaszcza mama męża) zdecydowali po naszym ślubie, że zamieszkamy z nimi, ponieważ oni mają dużo miejsca w mieszkaniu (tak naprawdę mają jeden wolny pokój...), a ich starszy syn się wyprowadził, więc ktoś musi zostać, żeby było sprawiedliwie (dosłowny cytat...); ja powiedziałam, ze się do nich nie wprowadzę i poczekam aż będzie skończone nasze mieszkanie (jest w trakcie budowania), a do tego czasu mieszkamy osobno; mamy do siebie dosłownei minutę na piechotę; nie mogę mieszkać u teściów nie tylko dlatego, ze mam takiego focha; jestem alergiczką, a teściowie kurzą jak smoki...nie wytrzymuję tego...nie mogę po prostu mieszkać z osobami palącymi... ..ale teściowa w rozmowie z babcią męża i z moim szwagrostwem nazywa mnie złą synową..."nadaje" na mnie...:(:( niby nie powinnam się przejmować, ale czasem po prostu przykro mi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nick inny niz wszystkie inne
jak mu tak zależy - ale ja wlasnie wszystko to mu mowilam prosto w twarz, nawet podobnych okreslen uzywalam :) Nie wiem, czy to jest reformowalny przypadek, mam wrazenie, ze nie. Dobrze mu z tym, ze mamusia go kontroluje i podejmuje za niego decyzje i dziwi go, ze ktos uwaza to za nienormalne. Po rozstaniu stwierdzil, ze on nic nie bedzie zmienial w relacjach z mamusia, bo po co. Szkoda, ze nie widzi, ze wszelkich zmian dokonywalby tak naprawde dla wlasnego dobra, a nie dobra zwiazku. No coz, sa rowniez tacy ludzie, ktorzy uciekaja od wolnosci, wola byc sterowani przez innych. (napisalam przed chwila dlugiego i madrego posta, ale go wcielo :O)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak mu tak zależy
to powiedz, że to nie jest propozycja, tylko ULTIMATUM. I odprowadź do drzwi. a jak nadal nie zrozumie, to ucieeekaaajjjj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tuuuja
jeżeli pozwalaccie mi pisac to fajnie,miałam teściową taką srogą,że synuś też się jej bał,więc nie miałam problemu z maminsynkiem.Przypominam sobie sytuację,jak po naszym ślubie zrobila mi grandę ze swoimi 2 córeczkami (wszystkie 3 pozostawione przez chlopów),zresztą całe wesele przeryczałam,bo "złapałam' jej skarb.Wychowana jednak jak juz pisalam w szacunku do matek,kiedy minęly z 2 tygodnie a synuś o mamusi nawet nie wspomniał,sama zaczęłam przekonywać go - aby do niej pójść.Miała domek i sądiła,że zamieszkamy u niej.Ja miałam pokoik na strychu i postanowiłam,że tam zostaję,a mój men ochoczo na to się zgodził i w 5 min.spakował co miał i był u mnie - to dpiero był ryk.W każdym razie,po pewnym czasie postanowiłam ją "przeprosić".Kupiłam dobre wino,wzięłam chłopa i poszliśmy do niej.Gdy weszłam,podeszłam do niej,ucałowałam ją w policzek i "szczerze" zapewniłam o moim podziwie dla niej i jej mądrości i zaradności.Nie okazała zadnych uczuć,ale siostra M.się poryczała.Potem przyznała mi się (teściowa),że myślala,że serce jej wyskoczy ze szczęścia,ale nie potrafi tego okazywać.Jaja robiłam sobie nieraz,pytałam np.jakim cudemtyle ludzi wychowało się na Swiecie bez ich rad.Moja Teściowa nie zyje juz 9 lat,nigdy ię z nią nie kłóciłam,ale w ostatnie Swieta ktore spędzała z nami - nadl nazwala mnie - ty jesteś obca - zrób nam zdjęcie - tzn.jej ,synusiowi i moim dzieciom.Jedno jest pewne,gdybym wprowadziła się do niej po ślubie - to bym się rozwiodła.Teraz jej już nie ma ,wspominam ją dobrze.Pomogła mi wychowac dzieci.Za to jej córeczka mieszka samotnie i jest nadal zołzą chyba gorszą niz była teściowa.Powinnyśmy być przynajmniej w jakiś spoób przyjaciółkami - mieszkamy w tym samym mieście,ale robi się coraz gorsza.dobrz,że nie widuję jej często.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w gorę..rece

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
droga tuuujo...przeczytalam twoje wpisy.. i pozwolisz ze krytycznie ustosunkuje sie do twoich slow na temat\" jakiegos tam konkubenta, ktory nigdy nie bedzie ojcem..\" jestem od 3 lat po rozwodzie.. rozwiodlam sie bo nie dawalam rady walczyc o męza..nieodpępowionego synusia swojej mamusi.. walke toczylam przez 15 dlugich lat..kiedy to bylam nikim w ich rodzinie i zawsze ostatnia na liscie u mojego męza.. obecnie jestem w zwiazku z mezczyzną calkowicie innym niz moj były mąż.. to ja jestem najwazniejsza, to ja jestem ta jedyna... jego matka traktuje mnie jak corke.. patrzy we mnie jak w przyslowiowy obrazek.. nie ma dnia by nie powiedziala mi czegos milego co sprawia ze lubie z nia przebywac, rozmawiac, obejrzec film.. no ale do rzeczy.. moj były mąż \"rozwidl \"sie takze z naszą corką(17 lat obecnie).. niewiele go interesuje.. nie pyta czy jest zdrowa..jak w szkole itp i to własnie ten \"jakis tam konkubent\" widzi ze mojej corce potrzeba kieszonkowe, ze trzeba jej kalkulator, półki na ksiązki, ze trzeba zawieżc ja na korepetycje..(ojciec jezdzi wypasionym samochodem).. to konkubenta bardziej interesuje moje dziecko niz jej własnego ojca.. wiec prosze nie uogulniaj wszystkich konkubentow bo czasem wlasnie on jest lepszym ojcem niz ten prawdziwy..a znam to z wlasnego doswiadczenia jeszcze dwa zdania do KALAPINTY.. piszesz ze rozwod bylby twoja porazką.. a czy nie jest porazka to ze pozwalasz tak traktowac sie mezowi i jego rodzine?? ze czujesz sie gorsza, mniej wazna? ja tez borykalam sie z takim problemem 15 lat..az w koncu powiedzialam STOP.. znalazlam sile by odejsc.. i nie zaluje..moze jedynie tego ze nie odeszlam wczesniej.. i nie sadze by twoj maz kiedykolwiek sie zmienil.. okrutne to co mowie ale on tak jak i moj byly maż to faceci bez sklonnosci do refleksji..kiedys chiciara mi napisalam ze to złamusy.. :) zgadzam sie z tym calkowicie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutkawiola
zesc czytam Was tak i dochodze do wniosku a raczej jestem w kropce.Niewiem czy mam odejsc od meza (jestem uzalezniona od niego finansowo) albo walczyc o te malzenstwo. Jestesmy 2 lata po slubie mamy 1,5 roczna coreczke.Na poczatku jak mieskalismy jego rodzicami to byly wieczne pretensje o wszystko(mamisynek)jak udalo mi sie znalezc mieszkanie(wiadomo byc lament ze strony tesciowej) mieszkami juz 1,5 roku sami.Tesciowa odwiedza nas srednio raz w tygodniu albo my musimy do niej jezdzic.Dzwoni co jeden dzien z apytaniem do meza co slychac(zawsze do niego)najgorsze jest to ze chce wychowywac moja coreczke.Co chwile mowie ze tego Oli nie wolno czy tamtego a ona swoje,wogole mnie nie slucha.Ja juz niewiem co mam zrobic.Caly czas mowi ze chce Ole wziasc poprostu chce sie nia opiekowac a mnie az mdli bo ona potrafi caly dzien ja sciskac i tlamsic co mnie do szalu doprowadza.Patrzy mi w gary przynosi mi owoce z ogrodka chodz mowilam jej ze nie potrzebnie bo wezme od niej troche i od rodzicow zeby bylo sprawiedliwie a ona swoje ze mam tylko od niej wziasc.Dla niej liczy sie syn,moja corka i ona.Jestem juz zalamana....mysle o odejsciu bo moj maz uwaza ze to ja jestem poroniona ze on nie jest mamisynkiem(nigdy nie potrafi jej odmowic)nie pracuje,wychowuje corke niewiem co mam zrobic POMOCY!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
TUUUJO... i jeszcze jedno.. piszesz ze masz nerwice.. jak myslisz skąd ona sie wziela.. z twojego zycia z tym czlowiekiem, ktory jak wywnioskowalam niczym dobrym nie byl... wyczuwam ze jestes zgorzkniala, zawiedziona.. zatracilas w swoim zyciu siebie.. dzieci odeszly...a to przeciez dla nich tkwilas w tym chorym ukladzie... mowisz nam by nie rozwodzic sie pochopnie.. czy sadzisz ze nasze dzieci zasluguja na to by cale swoje zycie patrzec jak ojciec i jego rodzina ponizaja jego matke a ona sie z tym godzi??? czy uwazasz ze to jest wlasciwy wzorzec ktory powinnam pokazac swojej corce??? ja uwazam ze warto dzieciom uswiadowmic ze z kazdj sytuacji jest wyjscie..chocby nawet byl to wlasnie rozod.. niech ona wie ze jej matka zna swoja wartosc i nie jest smieciem.. czasem los pisze bardzo podobne scenariusze.. i nasze dzieci powinny wiedziec ze nie nalezy zatracac siebie ..poza tym moja corka uwazalam ze lepiej rozejsc sie niz spedzic zycie na klotniach, walce.. bez braku milosci.. twoja synowa nie mowi do ciebie mamo.. czy nie mozesz jej zaproponowac by zwracala sie po imieniu?? moja przyszla tesciowa a ma 84 lata wyszla z taka propozycją i obu jest nam z tym wygodnie... na calym niemal swiecie wlasnie taki kanon obowiazuje.. nie wiem dlaczego wlasnie w Polsce jest koniecznosc zwracania sie do tesciowych per mamo.. skoro tesciowa nie traktuje synowej jak corki dlaczego ma byc dla niej mamą?? wiem ze moze ci sie nie spodobac to co pisze..ale takie jest wlasnie moje zdanie na te sprawy..i sądząc po przeczytaniu wielu wpisow w tym poscie wieksza czesc synowych zgodzi sie ze mna.... tymczasem pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale tylko na chwile zebys mogła zrozumiec sens..bo jak mnemam na tym poziomie tylko potrafisz rozmawiac..:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przezylam w sumie mily dlugi weekend. Nie sama - z przyjaciolmi. Tak, rozmawialam. Maz nie widzi problemu - grochem o sciane. Co wiecej znowu przyjechal nastawiony na mnie - przeciw mnie. Ale obiecal, ze bedzie uzgadnial wszystkie wyjazdy i spedzal czas ze mna. Trwało tydzień. Tylko ze piatek pozny wieczor telefon od mamusi, ktora meza wzywa, zeby przyjechal na weekend cos zrobic/pomoc. Telefon o tej porze sugeruje ze cos sie stalo ( chyba ze dzwonia znajomi w koncu weekend, moze jakas impreza itp)-ale nie spodziewalam sie, ze to babsko bedzie tak nachalne zaborcze i natarczywe. Próba sił przegrana. Maz pojechal do niej skoro swit w sobote. Dzis jest wtorek, malo ze soba rozmawiamy. Placze trzecia noc podpuchniete w pracy oczy. Teraz szperam o pozwach rozwodowych. Jeszcze tylko odwiedze tzw specjaliste kryzysowego. Jestem zalamana...na meza patrze z niechecia, to sie zrobil jakis obcy czlowiek! Ale mi go zal, jest tak zindoktrynowany. On przeciez wie, ze zle zrobil, ale staje po stronie mamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kalipanta - to bardzo przykra sytuacja i współczuję Ci z całego serca. Mam nadzieję, że u mnie to nigdy nie zajdzie tak daleko, choć w tej chwili nie jest zbyt różowo - niestety mam taką sytuację, że dośc długo muszę siedzieć w pracy. Mój mąz jest w domu sam - a raczej byłby sam, gdyby nie mamusia. Chodzi do niego codziennie, zakupy za niego robi i rządzi się w mieszkaniu. Kiedy mi się przyznał, że mamusia obrała mu zieniaczki na obiad, zalała mnie krew i powiedziałam mu kilka przykrych słów. Było kilka cichych dni, potem obiad u mamusi. Mąz zaprasza ją do nas na kawę, ona się wymawia, bo taka zmęczona. Chciałam zapytać, jak to jest, że jak lata po całym osiedlu za świeżą wędlinką dla synusia, to potem jeszcze ma siłę mu ją bez mała w zebach przynieść - ale na kawe to jej daleko. Odpowiedź jest jedna - w weekendy jestem w domu, a w dni powszednie ona może być z synusiem sama. Mąz mówi, że przesadzam, ale ja dobrze wiem, że nie. Czuję się manipulowana i trochę wykorzystywana, na zasadzie \"ty sobie pracuj, a ja tu z moim kochanym syneczkiem będę w domu, żeby mu nie było smutno\". Do cholery, to ja jestem jego żoną... A kiedy przychodzę do domu wieczorami, to on nie ma mi juz nic do powiedzenia, bo wygadał się juz mamusi... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nick inny niz wszystkie inne
Witam, widze, ze niezbyt tu wesolo... :( Przykro mi,ze nie uklada sie niektorym z Was (o rany, Kalipanta), mimo ze wkladacie duzo serca w Wasze zwiazki. Zanim znalazlam ten topik, myslalam, ze problem wtracalskich i gburowatych tesciowych/przyszlych tesciowych nie jest az tak powszechny. Boje sie miec kiedykolwiek dzieci, a nuz mi tak padnie na mozg po urodzeniu synka i stane sie zaborcza, zapatrzona w niego harpia? Widze, ze nawet wlasne negatywne doswiadczenia czasem nie sa w stanie uchronic przed powtarzaniem tych samych bledow. Chodzi mi o to, ze X. opowiadal mi, ze slyszal od rodzicow, ze jego mamusia tez miala ciezkie przeprawy ze swoja tesciowa, no ale jak widac, nic jej to nie nauczylo, a moze to taki sposob odgrywania sie? Tylko czemu na mnie :O Z X. nasze kontakty sa chlodne, ale w miare dobre, do czasu, az on nie wyskoczy z jakas rewelacja :O :O :O Mam taki charakter, ze reaguje silnym zdenerwowaniem na wmawianie mi czegos, co nie mialo miejsca, jakos nie potrafie olac, wytlumaczyc sobie, ze jak tak chce, to niech sobie zmysla, razem ze swoja mamusia :O Nie wiem, czy pisalam, ze zostalam wmanewrowana w pojscie z X. na wesele do osoby z jego rodziny :O. Sprawa rozwiazala sie sama - nie bede z nim na tym weselu, bo wyjezdzam do pracy na cale wakacje. X. powiedzial, ze nie ma problemu, cieszy sie, ze jade, bo wie, ze chcialam sobie troche zarobic. Nie wiem jednak, czy juz sie nie rozpoczelo pranie mozgu w wykonaniu mamusi "zobacz, jaka ona jest, miala z toba isc, wystawila cie itd.". Niestety dla mamusi, niewiele mnie to juz obchodzi :) Zycze wszystkim Wam, borykajacym sie z problemem symbiotycznej relacji maz-jego mamusia, duzo sily i cierpliwosci. Pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie trochę lepiej, bo powiedziałam mężowi, co myslę o całej sytuacji. Chwilowo o mamusi cicho i chyba nawet nie przychodzi do niego. To, że dzwoni, to już jestem w stanie przeżyć... Mam gdzieś, o czym rozmawiają, kiedy nie słyszę. A wszelkie informacje nt. mamusi puszczam mimo uszu. Nick inny niż wszystkie - gratuluję wyjazdu :-) Cokolwiek by było, przyda Ci się jakieś czas z dala od X. i jego mamusi. Ciekawe, co będzie po Twoim powrocie... O ile jeszcze coś będzie. Kalipanta, co u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nick inny niz wszystkie inne
Dzieki, o rany :) :) :) Tez mam nadzieje, ze wszystko po moim wyjezdzie bedzie w jak najlepszym porzadku, X. w miedzyczasie sie odkocha i sie uspokoi (bo poki co, na przemian zachowuje sie, jakby chcial wrocic, a potem wyjezdza z pretensjami z kosmosu typu "ograniczalas mnie", podczas gdy nic takiego nie mialo miejsca i on dobrze o tym wie). POwiedzialam mu, ze to jego obwinianie mnie jest pewnie dlatego, zeby sobie mnie dokumentnie obrzydzic i nie zalowac, ze sie mnie stracilo :P Tak w ogole, to razem z X. mielismy jechac do pracy, dopoki nie dowiedziala sie o tym mamusia i nie zapowiedziala, ze nie moze byc mowy o tym, zeby jej synus pracowal fizycznie, bo sie pochoruje :D:D:D Kiedy to uslyszalam, zaczely do mnie docierac rowniez inne sygnaly przemawiajace za tym, ze ten zwiazek nie jest dla mnie i tak sie to wszystko potoczylo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tuuuja
ENI - zgadzam się i to już pisałam,że tkwienie w toksycznym zwiaązku są gorsze od rozwodu.Jednak jest w tej chwili tyle par rozchodzących się pochopnie,że to az przeraża.Nie zdążą się"dotrzeć" w małżeństwie i tak jak nieprzemyślanie brali slub,tak się rozwodzą.Moja synowa jest ok.nic do niej nie mam,jestem jej wdzięczna,że mojego synusia - starego kawalera - skloniła do małżeństwa.Teraz widzę,ze jeżeli powstają jakieś problemy,to ona ma z nim,to on bardzo przezywa,że odsunęłam się od nich,aby im się nie wtrącać.Poszłam na kompromis i wybieram sie na pare dni do nich,wyczuwam,że jest mój synuś w 7 niebie.Może to nie tylko wina matek,ale charakterów facetów.Z domu idą najczęściej jak znajdą dziewczynę,jak nie wyjdzie to powrót do mamusi..Synpowej proponowałam aby mówila mi po imieniu,ale też jej nie wychodzi.Zresztą,czy to ważne? - kazałam jej mówić do nas teściów - Shreki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, ja może trochę off-topic, ale a propos tego co napisała tuuuja, że tyle par rozchodzi się pochopnie. To jest, powiem Wam, smutna prawda. Wczoraj weszłam na Ciążę i Macierzyństwo, czasem tam zaglądam, i tam dziewczyna założyła topik \"Czy byście się obraziły na męża?\" Sytuacja jest taka, ze ona jest w zaawansowanej ciąży, i wydaje jej się, że zaraz urodzi, a jej mąz, który studiuje w innym mieście, postanowił zostać tam o jedną noc dłużej, bo jest impreza łączona - kawalerski kumpla, koniec sesji i urodziny innego kumpla. Słuchajcie, ja rozumiem, że dziewczyna może być lekko rozżalona, że on woli zostać, ale naturalnie natychmiast wszystkie zjechały tego męża - nieczuły, nieodpowiedzialny, wystawiaj walizki, szykuj pozew, bo potem bedzie coraz gorzej. Na litość - chłopak ma 24 lata, jeszcze studiuje, za chwilę zostanie ojcem. To może byc ostatnia okazja na impreze przez dłuugi czas, jest zrozumiałe, że chciałby tam być. OK, ona się boi, że urodzi, kiedy jego nie będzie - ale nie musi urodzić. A on równie dorze może się bac tego, że zostanie ojcem, dla niego to też jest pewnie stres. Ale skąd! Jakiś facet tam w miare rozsądnie zabrał głos, wyzwały go od pedałów. Ja się wypowiedziałam, dowiedziałam się, że wyszłam za potwora bez serca i bardzo im mnie jest żal. Powiem wam, nie rozumiem takiej egoizmu i takiej agresywności... Jak one chcą budowac swoje związki, skoro byle bzdura to dla nich powód do złożenia pozwu? Jak taka kobieta może być dobrą matką, skro tuż przed porodem planuje, jak to bedzie, jak urodzi, jego nie będzie, ale za to jak sie pojawi, to ona zamiast uśmiechem powita go krzywą mina i wymówkami? Nie chcem, ale muszem... Niezrozumiałe dla mnie. Może ktoś mi to wyjaśni...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tuuuja
Włsnie, wlaśnie w tym wszystkim o to mi chodzi.Wszystkie "życzliwe" doradzające o kant d.... kopnąć.Znam sytuację,kiedy wszystkie koleżanki z pracy mojej znajomej radziły rozwód( a męża miała jaklaczek),no i one też się rozwodziły.Ale podpuścić dała się tylko ona,wszystkie "koleżanki" zostaly w swoich związkach - a ta od lat jest sama i nie może przeboleć decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dopierdlać mu :) Mój czasem się wtrąca ale sporadycznie. Teściowa troche przestała bo zaraz ustawiałam ją do pionu ;) :classic_cool: Teraz jak coś to mówią mężowi ale on mi i tak powie :) Teraz mieliśmy mały wypad za granice. Wiedzieli o tym od dawna. Nic nie gadali na ten temat nic. Dopiero dzień przed wyjazdem czy mamy to czy tam to i płacz, że jedziemy!!!! Wiecie co? Zaczełam się śmiać bo nie wyrobiłam ! Spytałam co będzie jak wyjedziemy do pracy? A dziś teść dzwoni i pyta keidy wejdziemy - nosz kuźwa w sobote byliśmy !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz, tylko że jemu się nie da dopierdalać, bo on nic nie mówi wprost. On tylko PYTA. A jak udzielisz odpowiedzi, to się zaczyna. Np. niedługo będziemy wykańczać nowe mieszkanie, więc ostatnio podczas wizyty padło pytanie czy mamy już coś wybrane. I jest to już czwarty czy piąty raz kiedy to pytanie padło, on ma taką właśnie metodę, pytać po sto razy o to samo, żebyśmy się musieli tłumaczyć (jak kupowaliśmy nowe mieszkanie, to też sto razy pytał czemu my właściwie chcemy kupować nowe, a nie z drugiej ręki). A mnie wkur... że 100x muszę się tłumaczyć ze swoich decyzji, jesteśmy dorośli, kupujemy za nasze pieniądze, więc sami decydujemy. Ucinałam krótko te rozmowy, ale samo słyszenie po 100x tego samego pytania jest drażniące. Więc mówimy, że owszem, rozważamy różne opcje, widzieliśmy pięknie zrobioną łazienkę w beżu i ciemnej czekoladzie. A teść na to \"a kto będzie ze ścierką latał.\" Nosz kurdebele, na pewno nie on... Następnym razem jak padnie pytanie czy już coś wybraliśmy (a padnie na pewno), to się spytam \"nie, a co, tata już coś dla nas wybrał?\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Albo powiedz , ze mu lecytynke kupisz bo widać ma skleroze,że się tak wszystkiego pyt o kilka razy. Mnie też by to wkurzało. Teściowa jest wścibska ale w jej przypadku czasem wystraczy głosmym tonekm i bardziej ostro sie odezwać i zazwyczaj jest cisza :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wolałabym to tak załatwić, żeby się nie obraził, a przemyślał sobie. To nie jest głupi facet, ani chamski, tylko po prostu przyzwyczaił się że u siebie w domu to on jest głową rodziny. No i właśnie o to się sprawa rozbija - U SIEBIE. A on mnie traktuje chyba po prostu jako nowego członka rodziny, który ma się podporządkować temu, co tatuś wymyśli - a my z mężem mamy SWOJĄ rodzinę i w niej oboje jesteśmy głowami, na partnerskich zasadach. Jak nie będzie innego wyjścia, to zrobię awanturę - a podejrzewam że problem może się nasilać, bo nawet jeszcze tego mieszkania nie mamy, a już są pytania. On już sobie ostrzy zęby i pazury na urządzanie naszego mieszkania, a ja sobie ostrzę zęby i pazury NA NIEGO heheheeeee ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aggnnieszka
Ja niedlugo wychodze za mąż. Przyszlych teściow to juz mam dość od jakis 4 lat - typ wtrącalscy. Musza zawsze wszystko wiedziec. A my ich zdaniem mamy sie ze wszystkiego tlumaczyc jak male dzieci. Jakos sobie nie wyobrazam ze zaraz bede musiala zaczac mowic "Mamo, Tato" to takie sztuczne :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chicarica a niech sie obraza !!! przejdzie mu ! czasem trzeba ostro cos powiedziec! niech widzi, że nie dasz sobie wejść na głowe. Mojka teściowa też próbowąła nam mieszknie urzadzać \"szafa powinna stac tu a kanapa tu\" Wrrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja chcę po prostu takie rzeczy uciąć teraz, bo widzę że to człowiek, który na łeb wlezie. A potem będzie jeszcze gorzej, bo będą dzieci, wtedy to dopiero się zacznie. Więc trzeba działać szybko. Małżeństwem jesteśmy od niecałych 8 miesięcy, a teściu już w pierwszych tygodniach dał o sobie znać. Inna sprawa, że go po prostu nie lubię - na pewno zupełnie inaczej przyjęłabym uwagi kogoś, do kogo czuję sympatię, a ten gościu mnie po prostu drażni, ma wkurzający styl bycia i nie pasuje mi kompletnie. Gdyby nie był moim teściem, to takiego człowieka raczej bym omijała, nie utrzymywałabym kontaktu ani się nie zaprzyjaźniała. Teścia niestety ominąć się nie da, więc trzeba to jakoś inaczej rozwiązać. Ja jemu nie przychodzę do domu i nie udzielam rad na jaki kolor wykafelkować łazienkę - może powinnam zacząć, co? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do chicaricy
Następnym razem jak będzie o coś pytał to odpowiedz tylko JEDEN raz, a przy kolejnych takich samych pytaniach odpowiadaj: od ostatniej mojej odpowiedzi na to pytanie NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO i rób swoje. Albo wołaj swojego faceta za każdym razem i mów: kochanie wytłumacz swojemu tacie, bo ja chyba nie potrafię się jasno wyrażać, skoro SZÓSTY raz pyta o to samo. I NIE TŁUMACZ SIĘ z niczego co chcesz kupić, zrobić, postawić, bo tak naprawdę, to on chce, żebyś się tłumaczyła i czuła się winna, że nie robisz tak jak on sugeruje. A ponadto, dlaczego masz mówić do teściów "mamo" i "tato", to jakiś zaśniedziały zwyczaj, który stawia synową/zięcia w stosunku niższości i uległości wobec teściów. Jeśliby traktowali Cię serdecznie jak córkę, to rozumiem, silna więź uzasadniałaby taką formę, ale skoro go nie lubisz, a on dodatkowo nie liczy się z Tobą, to dlaczego masz skrupuły???? I jakie stanowisko zajmuje w tej sytuacji Twój facet?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do chicaricy
Oj, przepraszam, za szybko chciałam się wypowiedzieć - to o teściach to do aggnnieszki :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie mam problemów z mówieniem do teściów tato i mamo, bo dla swoich rodziców mam inne, znacznie bardziej pieszczotliwe \"imiona\". Może dlatego łatwiej mi przechodzi przez gardło. Zresztą, teściowa jest naprawdę w porządku i bardzo życzliwa, także jest spoko. Teść też źle nie chce, tylko się trochę przyzwyczaił do bycia domową wyrocznią, a ja go za wyrocznię nie uznaję i w tym właśnie jest problem, który trzeba jakoś rozwiązać i im wcześniej, tym lepiej. Ech, kurcze, czemu ludzie nie potrafią się zajmować własnym życiem, tylko wtykają nos w życie dzieci? Ja się już trochę od tego odzwyczaiłam, bo od 5 lat przed ślubem mieszkałam sama i walkę z własnymi rodzicami o niezależność miałam już dawno za sobą. Zresztą, moi rodzice nigdy jakoś specjalnie w moje sprawy nie ingerowali, czasem trochę, ale wtedy załatwiałam to żartem i wszystko obracało się w śmiech, a oni sobie już sami odpowiednie wnioski wysnuwali i było OK. Teść natomiast uważa nas chyba za gówniarzy, którzy nie wiedzą co robią i jak się tylko ich spuści z oka, to narobią głupot i wpakują się w kabałę. Tymczasem my z mężem nie urodziliśmy się wczoraj i naprawdę nie jesteśmy parą durnowatych młodzieniaszków. Zresztą, z mieszkaniem też wyszło na nasze, tzn. teściu się rozmówił z jakąś tam swoją znajomą co prowadzi biuro nieruchomości i od niej usłyszał, że z kupowaniem mieszkania robimy najlepsze co możemy zrobić w naszej sytuacji życiowej i finansowej. Ale musiał to usłyszeć od obcej osoby, nasze argumenty do niego nie przemawiały. Zresztą, jego zdanie i tak się niespecjalnie liczyło, a aprobatę wyraził jak już w zasadzie umowa kupna była podpisana, kredyt wzięty, zaliczka wpłacona, bo nam było rybka czy mu się podoba to co robimy czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×