Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Emmi

konflikt między ojcem a synem

Polecane posty

Gość to ich jest dwóch
zastanawiam się co sie dzieje w umysłach takich ludzi .myślę ,że to są problemy zwiazane z wychowaniem wyniesionym z domu,podam kolejny przykład. mój mąż też ma problemy z nawiązaniem kontaktu ze swoim ojce.nigdy nie było pomiedzy nimi otwartej rozmowy,szczerości. ojciec jest wiecznym pracoholikiem i takie zasady wpajał mojemu meżowi .od młodych lat mój mąż pomagał mu w różnych ciężkich pracach ale nigdy nie usłyszał od niego słowa DZIĘKUJĘ.liczyła siętylko "robota" ,do tego stopnia ,że jako młody chłopak nie miał swojego życia osobistego(nieraz nie widzielismy sie i dwa tygodnie).i potrafił mu powiedzieć ,że on nic jeszcze w życiu nie zrobił ,wszystko robi żle,nic nie umie i ogólnie nie wie co to praca. teraz też nie maja ze soba wspólnych temetów ,oprócz pracy oczywiscie,obydwaj nie umieja się przed sobą otworzyć. co mnie bardzo zastanawia - nie słyszałam ,aby ojciec powiedział do męża po imieniu ,zwraca się do niego bezosobowo (poreszta do wszystkich bliskich tak się zwraca) ,a gdy pyta sie o męża np. swojej żony mówi o nim "on" lub chłopak".dlaczego tak jest? długo by jeszcze pisać o relacjach między nimi,to tylko mała część. tak że emmi nie jestes z tym problemem sama i ja też się boje,aby to nie rzutowało póżniej na kontakty męża z naszym trzylatkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak. Ale co z tym fantem zrobić? Ja nie mam już pomysłu... rozmawiałam, pytałam, tłumaczyłam nic...jak do syna się zwraca to drze się, nie umie spojnie tylko od razu drze się. Syn miał 60 % utraty sluchu, niedosluch ogromny, że sąsiedzi słyszeli co ogląda w telewizji ten do niego jak coś tam było nie tak ,,no, głuchy jesteś?,, Kiedyś nie wyrobiłam i wydarłam się ,,tak, on jest głuchy!,, Spojrzał na mnie jakbym z księżyca właśnie co spadła.... Syn dorasta i zachodzą w nim zmiany, zadaje pytania o penisa, ja prosiłam męża aby z nim prozmawiał, bo pytania wykraczją poza książkową wiedzę raczej wkraczają na grunt praktyczy, ja nigdy go nie miałam... mąż jest ponad to :O Więc ja się go pytam , on mi odpowiada i rozmawiam na ten temat z synem... to jest porażka... do kina chodzą bardzo rzadko aczkolwiek jest to jedyna rzecz na którą mąż raz na pół roku potrafi sam wpaść, nie grają w nic, rzadko rozmawiają, przy lekcjach jest katastrofa, to już ja przejełam, ale nie zawsze się da, bo n.p. mam zajęcia tego dnia... syn jak ma odrabiać z ojcem lekcje to woli iść bez odrobionych i przynieść pałę, na zebrania mąż ma zakaz chodzenia, bo raz mi się wygłupił i powiedziałam basta... Topik nie ma charakteru obgadania męża, ale znalezienia przyczyny czy jakiś pomysłów, które mogłabym wypróbować.. bo moje pomysły skonczyły się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Syn na okrągło słyszy że jest głupkiem, debilem, idiotą, żeby laleczkami się pobawił itd Wprowadziłam i uprzedziłam męża, że skoro tak odzywa się do syna to znaczy, że to są chyba jakieś miłe słówka to ja też tak samo będę do neigo się zwracać, a jestem osobą konsekwentną i zwracałam się przez tydzień... na trochę pomogło, ale to jak bumerang wraca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Emmi słoneczko
Cholera...jak u mnie. Do straszego mówi "jesteś jak baba" co w ogóle nie ma żadnego sensu bo chłopak gra w piłkę, jeździ na rowerze, jest typowym chłopcem. A młodszy? Młodszy jest dzieckiem wolno się rozwijającym i jako 3latek nie dorównuje bratu kiedy starszy był w tym wieku. Zagmatwałam ale starszy syn w wieku 3 lat był o wiele bardziej samodzielny niż młodszy. A jednak to młodszy został pupilkiem tatusia. Więc ja już sama nie wiem o co chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tak mam..
nie zartuj??? on tak mowi do dziecka ??????? w sumie nie pamietam zeby do mnie tak mowil ktos, ale moze zapomnialem tylko. takie cos moze czlowieka bo to jest maly czlowieik ale juz myslacy zniszczyc na cale zycie. jesli bedzie doroslym facetem to moze miec klopoty z tego powodu rozne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zagmatfałaś wszystko pojełam :) cholercia, może on poprostu dopiero teraz dorósł do bycia ojcem? Jak został ojcem ile miał lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tak mam...// wiesz... kiedyś pozwoliłam synowi pójść na kompa, ale jakoś tatuś się zakręcił że niby mu pokarze nową gre i tak upłynela magiczna godzina. Ja do syna proszę spać, a on zdziwiony, że nie pograł siedział z boku i patrzył tylko,miał wtedy z 7 lat, kurcze trudno mi tak wiek oszacować bo to z głowy wylatuje... ja do syna, to trzeba było tacie nie dać... sluchaj! syn do ściany głową w nią i w lament ,,jaki glupi jestem, jaki jestm idiotą,, wiesz, serce nie wiem gdzie mi sie zatrzymalo, złapałam go, przytuliułam zaczęłam rozmawiać, pocieszać... wiesz, mąż nawet się nie zaiteresował Ja się potem nim zaiteresowałam, ale to inna już historia... tylko widzisz, on tak zachowuje się do dziecka, ja go bronię i nagle awantura gotowa... syn w wieku 4 lat przestał mówić, bo wolał nic nie mówić niż słyszeć wyzwiska od ojca że źle mówi i jest taki czy owaki... ja wiem, że to brzmi ... i nasówa się pytanie dlaczego nie odeszłam... myślałam o tym, ale właśnie wszyscy mówiłi mi że to minie, po za tym mąż jako partner jest ok. On tylko tym cholernym ojcem nie umie być... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ich jest dwóch
emmi nie chcę Cię dołowac,ale juz chyba nic nie da sie zrobić ,jedynym wyjściem jest psycholog, ale pisałaś ,że na to Twój mąż sie nie zgodzi. jeżeli zaś chodzi o te krótkotrwałe poprawy , to znam to również z autopsji.sęk w tym ,że są one chwilowe, u mojego tescia jest podobnie.ogólmie jest on mrukowaty i milczący ( w stosunku do mnie) ,ja nie mam z nim żadnego tematu ,potrafimy siedziec obok siebie godzinę i się nie odezwać. a w stosunku do żony i syna jest wulgarny i nieprzyjemny(najczęściej).zdarza sie ,że nie rozmawiają ze soba kilka tygodni,i wtedy teściowa twierdz ,że się zmienił ,wyspokojniał, nie" drze się",nie przeklina.ale to jest tylko następna cisza przed burzą.zaś mój mąż nareszcie zrozumiał,że on się NIGDY NIE ZMIENI. a co do wyzwisk,to na porzadku dziennym są epitety na h i inne rózne ,zwłaszcza wtedy gdy mąż ma inne zdanie niż on ,nie zgadza sie z nim lub po prostu chce coś inaczej wykonać niz jest to w zamyśle ojca. emmi, mówię Ci szczerze ,że ja nie znałam jeszcze takiego człowieka.i nawet choroba nie była w stznie go zmienić.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak rozmawiam z mężem i podaję mu przykłady to on do mnie żebym z niego potfora nie robiła, bo to nie prawda... ale to co tu już napisalam to przecież prawda i co, to jest normalne? Bylismy na działce, dzieciak pomagał przy zbieraniu desek z gwoźdzaimi. tu ja się nie popisłam, pozwalając mu latać po wertepach i fundamentach i zbierać te deski z gwożdziami przerdzewiałymi bo z pare lat tak leżały... noga się omsknęła, deska się obróciła i dzecko rączkę wbiło w gwóźdz... był bardzo dzielny. wyjęłam rączkę , mówię do męża co sie stało i zarządziłam odwrót do domu, na pogotownie po zastrzyk przeciw tęzcowi do apteki, bo nic nie mieliśmy przelałam wodą pitną... a mąż do syna, czego podobno potem nie pamietał ,, no dziękuję Ci za zmarnowany dzień,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Emmi słoneczko
Widzisz Emmi ja sobie to tłumaczę w ten sposób - pierwsze dziecko z wpadki (chociaż już w małżeństwie). Słowo daję - pierwsze słowa na wiadomość że jestem w ciązy były "i co teraz? może usuniesz?" Potem radość jak u Ciebie, chciał mieć syna, dzidzia urodziła się na 10 punktów...Młodszy planowany, urodzony jedynie na 4 punkty, dogania rówieśników ale powoli. Ma 3 latka a jeszcze się moczy w majtki, chociaż wychodzimy z tego. Starszy uczy się wyśmienicie. A jednak tatuś ma do niego szereg pretensji. Bo np. popłakał się kiedy rozwalił kolano. Tak porządnie, do szycia. Emmi, ja czasami mam dość. Żal mi starszego dziecka i boję się, że ja znowu przeleję więcej miłości dla starszego. Bo ktoś musi. Poryczałam się, muszę odejśc na chwilę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tak mam..
moge uwierzyc ze moze byc dobrym partnerem ale scielo mi krew w zylach to co napisalas !!! tak juz pisalem i tak jak napisala to ich jest dwoch jedyne wyjscie to psycholog i jakas terapia. bardzo niedobrze ze Twoj partner nie godzi sie na to. ale moze pojdz sama narazie z synem ewentualnie. ciezko cos radzic bo sytuacja jest trudna dosyc. w kazdym razie cieszy mnie ze Twoj syn ma w Tobie oparcie, ale takie zachowanie ojca bedzie rzutowalo na cale jego zycje jesli nic nie zmieni sie. ale to pewnie jest oczywiste dla kazdego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ich jest dwóch
ja już ryczałam i poryczę się chyba znowu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tak mam..
dopiero przeczytalem posta Emmi sloneczko i wlasnie napisalas to co ja od jakiegos czasu nie moge sie zdecydowac napisac. przypuszczam ze tez nie bylem zbyt chciany bo pierwszy przed slubem. jestem PEWNY tego ze moje zjawienie sie bylo bardzo nie na reke. czlowiek starszy troche dedukuje sobie. wlasnie post Emi sloneczko spowodowal ze napisalem to a myslalem o tym odkad poszedlem wczesniej do pracy. moze to jest czesto powod takiego zachowanioa ojca w stosunku do dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Emmi, chwała Ci za to, że szukasz sposobu, żeby jakoś naprawić sytuację w domu. Ale zastanów się nad tym dobrze, Ty jesteś matką i powinnaś za wszelką cenę dbać o dobro dziecka. Ale co to za dobro, jak ojciec go ignoruje, wyzywa, nie spędza z nim czasu? To się wszystko kumuluje i to wyjdzie w dorosłym życiu, zresztą pewnie już wychodzi. Dziecko w tym wieku musi mieć oparcie w rodzicach, w matce i w ojcu. Nawet najlepsza matka nie naprawi szkód, jakie wyrządzi ojciec i to nie ma znaczenia, czy synowi, czy córce, chociaż ja osobiście uważam, że zły ojciec wyrządzi więcej szkód emocjonalnych córce, a nie synowi. Chłopiec w tym wieku musi mieć się na kim wzorować, musi mieć w domu akceptację bezwarunkową, bo do licha kto ma go akceptować, jak nie rodzice?? Powiem Ci, jak to się skończy dla Twojego syna. Nie będzie miał za grosz pewności siebie, będzie miał kompleksy, będzie się czuł gorszy, nie będzie wierzył w siebie i w swoje możliwości, będzie miał problemy z wyrażaniem uczuć. Mówię to, po trosze, na podstawie swoich doświadczeń. I zastanów się, czy warto to wszystko dalej ciągnąć, co z tego, że mąż jest dla Ciebie dobry, a jeździ po dziecku? To ja już bym wolała, żeby było odwrotnie, miłość między dwojgiem ludzi może wygasnąć, ale, kuźwa, chyba rodzicielska powinna być bezwarunkowa i na zawsze, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ich jest dwóch
dziwne ,mojego męża też miało "nie być", ma starszą siostrę i ona miała być jedynaczką. póżniej tez się cieszył z jego urodzin ,kupował zabawki i...chyba się "wypalił".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
słoneczko//:) ja też sobie tu popłakałam i mi owiele lepiej :) Też mam często dosyć i winię siebie za to wszsytko bo mogłam zostawić takiego partnera dla dobra dziecka i byc samotną matką, ale cholercia zdarzają się momenty kiedy ma normalne odruchy... no chłopak bez ojca? Pewnie że lepiej jak jest taki...kiedyś zapytałam się syna czy chciałby abym odeszła od ojca, wiecie że nie pamiętam odpowiedzi? No właśnie tłumaczymy sobie jak umiemy, Ty że wpadka, ja że brak ojca... ale jak syn miał 2 latka, bylismy u rodziny i panowie poszli na spacer i patrzę a misio leci prosto na ulicę a mąż idzie z dobry kawał z tyłu... i nagle zorientowal się co się stało i puścił się biegiem, w zuciu nie przypuszczłam że tak potrafi. Jest jednak tym oparciem... ale znów... jesteśmy u teściowej, miś ma z 1,5 roku, mąż go kąpie, ja siedzę w drugim pokoju i nagle płacz dziecka, zerwałam się , mąż mi go w nosi, ja się pytam co się stało, on że nie wie... kiepskie światło, nie wiele widać dziecko trzęsie się i beczy i wygina dziwnie, oglądam go, pytam co się dzieje, pokarz... kurcze nic... teściowa patrzy też ździwiona... każę wszelkie swiatła pozapalać jakie się da! ogładam szukam... nagle znajduję stopka zaczerwieniona... co to? Mąż mi mówi, że jak w wanience siedział to wody wrzącej dolewał czajnikiem i miś nóżkę podstawił .... cholera! i on mi tego od razu nie powiedział... dziecko miałam na ręku więc byłam zajęta a le słowo daję, że gdybym miała ręce wolne nie wiem co bym mu zrobiła, teściowa natychmiast zabrała go na rozmowę... ja tak mam... //:) muszę wrócić do poradni, ale wiem jak to się skończy, bo my chodziliśmy problem tkwi w ojcu i on musi pójść...znów jak naciskam to odbija się to na dziecku... ja tak mam...//:) syn urodził się po ślubie, ale może mąż był za młody, ale to do tej pory nie dorósł?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pani_Halina//:) To jesteś za rozwodem, lepiej aby chłopiec dorastał przy samotnej matce zdala albo z dochodzącym ojcem, niż mimo wszystko z ojcem? Pytam, bo n.p.mąż bardzo dużo pomaga w domu, sprżata, odkurza, robi zakupy, gotuje , zmywa i syn też chętnie pomaga mi w kuchni ale dlatego, że widok taty w domu jest czymś normalnym. Dzielimy wakcaje na pół i w jeden miesiąc mąż go zabiera do babci, w drugi miesiac jedzie ze mną. W tym czasie z racji musu spędzają więcej czasu i raczej pod pieczą babci, bo ona chyba też się zorientowała, że coś nie tak :( spędzają lepiej lub gorzej ten czas. Udaje im się zwiedzać okolice, nie wiem jak to wygląda naprawdę, ale w tym roku przywieźli zdjęcia jak przebeirali się w rycerzy gdzieś tam... ale dzisiaj syn znów płakał... kurcze, nie wiem... muszę pogadać z synem... dzięki za wypowiedź

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ich jest dwóch
emmi ,ale skomplikowana jest ta sytuacja u Ciebie .wygląda na to, że mąż "chce ale boi się".to takie wzloty i upadki , trudno jest się zdecydowac na jakiś stanowczy krok. bo gdyby było cały czas żle ,to cyba przyznałabym rację pani halince:(.a tak to jest bardzo trudno podjąć słuszną decyzję. a może próbować dalej walczyć z tym problemem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak sobie przypomniałam, że mąż był dzieckiem z wpadki i powodem niechcianego ślubu, ma jeszcze brata ale że ten później to zupełnie inaczej ojciec się do niego odnosił, mąż ma straszne wspomnienia, dla niego ojciec dawno temu umarł, nie ma i nie istnieje... oprócz płaczu syna jak wrócił ze szkoy to pogadali chwilę, pomiędzy normalnym zachowaniem były jakieś dąsy i czepianie... potem znów było miło... znów jakieś problemy ale szybko to rozwiałam i rozeszlo się po kosciach nawet tatuś chyba zreflektował się i zaczął dowcipy opowiadać, przy robienu ogniska udalo im sie w miare spokojnie wszystko zorganizować chociaż też tam coś było... kurcze muszę pomyśleć i pogadać z synem... ,,synowie z przyszłosci,, jak z nim pogadać aby dowiedzieć się prawdy co naprawdę czuje? To bystry chłopiec i zaraz powie mi coś aby mnie nie martwić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja za mało wiem, że kategorycznie stwierdzić, że rozwód jest jedynym wyjściem. Tylko że z tego, co nam tu piszesz, to wyłania się niezbyt sympatyczny wizerunek Twojego męża. I co najlepsze, wygląda na to, że on w ogóle nie zamierza z tym nic robić, skoro żadne tłumaczenia do niego nie docierają, do psychologa nie pójdzie, bo nie. A w tym wszystkim jest małe dziecko i to ono najbardziej cierpi, bo tak naprawdę Ty nie wiesz, co mały czuje, bo na pewno wszystkiego Ci nie mówi. I powiem Ci, że chyba wolałabym, żeby dziecko miało raz na jakiś czas ojca, ale prawdziwego ojca, a nie cały czas jakiegoś nieczułego tyrana nad głową, bo to jest właśnie najgorsze, być przez cały blisko kogoś, kto jest właściwie ci najbliższy i najważniejszy w twoim życiu, ale nie akceptuje cię, dogryza ci, krzyczy na ciebie, a ty nie wiesz, co się właściwie dzieje, dlaczego on to robi i się tak zachowuje i myślisz, że to z tobą musi być coś nie tak, tym bardziej, że jeśli rzeczywiście, tak jak mówisz, Ty masz z mężem dobre stosunki, to mały to widzi i się zastanawia, czemu tatuś kocha mamusię, ale mnie nie kocha, zresztą przecież nawet Cię o to pytał. I nie zmienia sytuacji to, że mąż Ci dywan odkurzy, albo pozmywa. Wyznacznikiem tego, jakim on jest człowiekiem jest to, jak się odnosi do własnego dziecka, krew z krwi, jak to mówią..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to ich jest dwóch//:) No właśnie, nie jest tak tragicznie do końca. Nie jest dobrze, raczej źle ale można powiedzieć że fatalnie, ale są też te dobre momenty, moze nie ma ich zbyt dużo ale jednak są. Był w nocy na dyżurze jak miała zabieg syn, no wypomniał mi potem krzesełko niewygodne, ale był. Budujemy dom, balkony na wysokości 2 piętra to mało ze skóry nie wyskoczy ze strachu o niego, że spadnie, że połamie się, że zabije się... a w takich kontaktach bliskich i codziennych klapa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To proste, rozwiązanie teraz mi wpadło do głowy. Proszę tym samym epitetem, które tatuś tak obdarza syna, nazwać męża przy pierwszej nadażającej sie okazji oczywiście adekwatnej do sytuacji!!! Zobaczycie jakie zdziwienie pojawi sie na ich twarzach. Tak poprostu zróbcie to, niech tatuś zobaczy co czuje dziecko obrażane przez najbliższą mu osobę. Musze to napisac, po części winę ponosicie Wy kobiety! Niech by mojego syna ktoś sprobował w ten sposób nazwać... oj nie chciałabym byc w jego skórze i nie ważne czy tatuś czy ktoś inny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ich jest dwóch
czyli dom rodzinny ,wychowanie, uczucia w nim panujące (lub ich brak) mają wpływ na póżniejsze zachowanie dorosłego już dziecka. mój teść też nie wyniósł dobrych wzorców z domu ,jego rodzice byli rolnikami i "nie mieli czasu "na okazywanie milości i innych uczuć.liczyła siętylko praca w polu ,a dzieci po prostu były i juz .wiem to z opowiadań teściowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pani_Halina//:) To co radziłabyś? Separację? Może coś do niego dotrze? Może się zmieni? Muszę pomysleć... późno zrobiło się muszę pomyślec... dziękuję wszsytkim jak coś jeszcze Wam się przypomni to proszę napisać, jutro na pewno zajrzę, ale właśnie to taki trudny problem... wiele naprawiłam w naszym związku ale czuję, ze tego nie uda mi sie, bo to musi mąż, to jego wojna, nikt za niego jej nie wygra... jakie to wszystko trudne...muszę pomyśleć... dobranoc 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
margo 37//:) Wypróbowane na chwilę pomogło. Wiesz, ja mam podobne podejście do Ciebie i wierz mi gdybym tylko uniosła męża, zawisłby na żyrandolu ale to nic nie daje, ciesz, się że nie masz takiego problemu, na prawdę. Można wpłynąć na zamykanie klapy sedesu po zrobieniu siusiu, można nauczyć robienia zakupów czy sprzątania i prasowania, ale na coś takiego w żaden sposób nie wpłyniesz, to już misi ta osoba, to jest w szafce razem z miłoscią, nie znusi się ani się nie wymusi... dlatego zdecydowałam się poruszyć ten temat i w mairę możliwości byc jak bajbardziej szczera, bo potrzebuję pomocy... jeszcze raz dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grzehoo
u mnie było identycznie jak napisała "to jest ich dwóch" na samej górze str.2. Też nigdy nie usłyszałem słowa dziękuję. Nigdy. Bardzo mnie to bolało. Nieraz zrobiłem coś, z czego byłem dumny, czym chciałem się pochwalić ojcu. Zawsze się chwaliłem, reakcji nigdy nie było. Ani pozytywnej, ani negatywnej. Po prostu przyjmował to do wiadomości i tyle. NIGDY mnie nie pochwalił, nie mówiąc już o tym, że nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Ale z tym kochaniem to chyba większość ojców ma problem - jeśli chodzi o wyrażanie miłości w stosunku do dzieci. Chociaż nie wiem, bo mam zły wzorzec. Pamiętam, że ile razy potrzebowałem pieniądze na jakieś pierdoły, typu słonecznik, zupka chińska (bo zażeraliśmy się tym z kolegami), to nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby poprosić o to ojca. Zawsze do mamy szedłem. On by mi nie dał. Kiedyś w podstawówce zorganizowali nam wycieczke do Trójmiasta. Normalnie bałem się o tym w domu powiedzieć. Bałem się, że mi nie pozwoli. Zawsze o takich rzeczach mówiłem mamie, a dopiero ona informowała ojca. I z tą wycieczką to ja nawet słyszałem jak ona mu o tym mówiła. Po dłuższej rozmowie spytała go w końcu: "To jak? Pozwolisz mu na tą wycieczkę pojechać?" Ojciec odpowiedział: "Jeszcze mnie o to nie zapytał". Więc ja normalnie z płaczem spytałem: "Tato, mogę pojechać na tą wycieczkę?" Pozwolił... Ale naprawdę tyle nerwów mnie to kosztowało, że wolałbym chyba nie pojechać i nic nikomu nie mówić. Kiedyś mama kupiła nam piłkę nożną. Czułem, że ojcu się to nie spodoba. Mama pokazała mu tą piłkę i mówi: "Kupiłam dzieciom". Ojciec popatrzył i powiedział: "No, już dawno chciałem im kupić". Cholera!!! To dlaczego nigdy nic nam nie kupił??? Tylko mama zawsze. Teraz mówi, że mieliśmy wszystko czego chcieliśmy. Owszem, ale dzięki mamie. To był terror psychiczny. Bolało bardziej niż lanie, które też raz na jakiś czas dostawałem. Ale wolałem to, niż te jego pretensje i wyzwiska, a potem tydzień milczenia. Koszmar. Ojciec nie był dla mnie wzorem. No może tylko pod względem praktycznych umiejętności. To była "złota rączka", wszystko umiał naprawić i samemu zrobić. I zawsze się modliłem, żebym nie był takim ojcem, jak on, żebym umiał wyrażać uczucia. Mój ojciec dopiero jak skończyłem 24 lata, powiedział mi, że jest ze mnie dumny. Jak mu pokazałem swoją pracę dyplomową, to ją otworzył, i na pierwszej stronie napisałem: "Mojej żonie za cierpliwość i zrozumienie. Rodzicom za troskę i wsparcie." - popłakał się. Pierwszy raz w życiu coś takiego widziałem. Aż mi samemu stanęły łzy w oczach... Teraz to jest inny człowiek. Mam nadzieję, że przez to spartańskie wychowanie mnie nie zepsuł. Na razie nie widzę u siebie jego ojcowskich cech. Ale może to ja ich nie widzę, a inni widzą? Staram się. Był dla mnie wzorem jako antywzór - że tak, jak on mam nie robić. Echhhhh... Smutne to troszke...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ich jest dwóch
tak, margo,Ty masz rację ,kobiety na zbyt wiele pozwalają a póżniej są takie skutki,że są totalnie poniżone i nie mają siły z tym już walczyć(jakbym swoją teściową widziała).:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No nie pójdę spać :D to jest ich dwóch//:) hym... no mój mąż też kiepskie miał układy rodzinne z alkoholikiem w domu... czyli te relacje... próbowałam męża nauczyć poprzez pokazanie mu i tlumacznie na przykładach. Może wyda Wam się to smieszne, ale miał obowiazek oglądania dobranocki ,,Mały miś,, bo tam jest przepięknie pokazany kontakt taty z bohaterem :) Oglądał i muszę powiedzieć, że były nawet efekty :) Ale bajka się skończyła... na filnie ,,tato,, z Lindą płakał. Czuję że nie jest jeszcze ,,stracony dla świata,, tylko muszę jakoś go tworzyć... ja wiem, ze to wartościowy czlowiek i że ma szansę sprawdzić się w roli ojca, nie szukałabym pomocy gdybym w to nie wierzyła i nie dlatego, że patrzę przez pryzmat siebie, ze jest dla mnie dobry, bo ja to mogę raz dwa zmienić, dziecko jest moim życiem i to że mam horror na tym polu to właśnie dlatego, że nie pozwalam mu na wiele... ale z drugiej strony coś mi podszeptuje, że jestem głupia i naiwna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ich jest dwóch
grzehoo ,właśnie jak czytałam Twój wpis to widziałam historie mojego męża (tez warsztat -mechanika samochodów ciężarowych).identyczne zachowanie ,z ta różnicą ,że Twój ojciec wreszcie się przełamał ,powiedział co do Ciebie czuje ,a jego jeszcze nie .i jestem pewna ,że tego nie zrobi. iprawie wszystkie sprawy też za niego teraz załatwia...normalnie jagbym jego życiorys czytała ,tylko zakończenie inne (albo jeszcz nie ma).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
grzehoo//:) U mnie chyba trochę lepiej, bo syn nie musi pytać się taty, bo on zawsze wysyłal do mnie więc utalo się że to ja decyduję, on miał ksiązki i programy naukowe. On wie jak cywilizacje jakeiś tam się rozpadly a nie ma zielonego pojęcia n,p, jakich kolegów ma syn. Jak potrzeba pieniędzy to nie ma z tym problemu, zawsze da synowi. Ale kurcze, tyle razy syn mi powiedział jak był z czegoś dumny i mówiłam powedź tacie ucieszy się, to mówił ż enie ucieszy się...Ja pochwalę syna to jest fajnie, ale to ma. Natomiast jak ojceic pochwali to jest święto narodowe w sercu dziecka i próbuje znów, próbuje wracać do tego i mówi o tym... a mnie szlak trafia bo wiem o co chodzi i ... nieważne. Nie wiem, czy mąż powiedział synowi że go kocha... wspólczuję Ci, naprawdę... i kurcze masz to przez matkę, czyli ja taki los funduję synowi, który jest uzależniony ode mnie, on nic nie moze sam... tak jak Ty nie mogłeś nic... jak mam z nim porozmawiać na temat ojca, chciałabym się dowiedzieć, ale prawdy, czy nie byłby szcześliwszy gdyby tego ojca nie było w domu, jak ? t

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×