Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ksiezycowka

Maksymalna depresja - sposoby na zwalczenie..

Polecane posty

Gość moje zdanie na temat
ja nie podaję takich przykładów....ale na pewno każdy ma jakieś zalety.. i cos czym się może cieszyć :|

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
dobre sobie dokładnie, a pani do ktorej chodzę przyjmuje też prywatnie (dowiedzialam się od rejestratorki). mnie na to nie stać, nie mam pracy. w ogole to marnie widzę tą terapię - ja gadam, ona słucha, ale nic z tego nie wynika. Powiedziała, że być może pójdę na grupową terapię, ale wątpię, bo ja się raczej na to nie zgodzę. Błędne koło. widzę masę niesprawiedliwość i absurdu wobec osób chorych na depresję. często jest tak, że jak jest wielka deprecha, to naprawdę nie ma się przez to pracy, więc skąd wziąść kasę na terapię ? albo ludzie mi radzą iść gdzieś, a jak ja mam iść jak czuję że nie mogę, a każda próba wyjścia do ludzi na siłę kończy się dla mnie bardzo źle - dolegliwości somatyczne między innymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akuku akuku akuku a....
no cóż bywa i tak.... tylko rodzi się pytanie jeżeli jesteśmy zdani na samych siebie... jak zatem radzić sobie samemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
Zawsze jest Kafe :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akuku akuku akuku a....
ale jak widać to nie wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
no nie wszystko, ale w sumie to całkiem dużo. teraz pomyślałam o wszystkich tych co nie mają internetu, co cierpią w samotności. o samobojcach przyszłych. i co, jak im pomóc, dotrzeć do nich ? jestem pewna, że wielu ludzi cierpi w samotności i nie ma nawet siły klepać w klawiaturę, a co dopiero iść na marną państwową terapię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala ma kota a nawet rybki
no też fakt... ale tak pomyslałam co komuś da skończenie ze sobą... tylko będą cierpieć osoby które jednak kochają tego kogoś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
a skąd wiesz, że kochają ? a poza tym nie samą miłością żyje człowiek w depresji. co mi to da, że gdzieś mieszka rodzina, co mówi że mnie kocha, albo nawet kocha ? a ja mieszkam i żyję tu i teraz i muszę stawić czoła każdego dnia mojej depresji. dlatego nie bardzo się martwię co oni poczują, gdy odejdę, a raczej myślę o dalszych perspektywach w moim życiu. ich życie jest raczej kolorowe (w sensie umysłowym), moje czarne. to kto się bardziej nacierpi - ja przez całe moje życie czy oni (może pomyślą czasem o mnie, tyle).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala ma kota a nawet rybki
ja wiem jedno nie mam takich myśli ... mam po cześci depresję..ale mam faceta kochanego i nie mam takich myśli ani skłonności....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
ja też mam kogoś i całe szczęście w nieszczęściu. ale mam takie myśli. skłonności może nie, ale myśli tak. bo czasem nie wyrabiam już z tym, a uczucia niestety nie leczą depresji, pomagają bardzo przetrwać, ale nie leczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja muszę jeszcze pare rzeczy pozdawać.... we wrześniu... też mnie wszystko dobija... mam cięzko jak cholera staram się nie poddawać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
alhemicum ty się jeszcze uczysz, to masz zajęcie, też tak miałam... a potem u mnie przyszła pustka i nic już nie robię, poza domowymi czynnościami i sprawianiem sobie małych radości (taka próba oszukania depresji). szkoła, studia...wszystko przepadło, przez ten mrok, tą cholerną chorobą, co się rzuca na umysł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upuopupupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ghyghyghy....
mam pytanie do was czy mój facet z którym jestem długo powinien wiedzieć o tym....o mojej depresjii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ghyghyghy....
mam pytanie do was czy mój facet z którym jestem długo powinien wiedzieć o tym....o mojej depresjii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ghyghyghy....
co mam zrobić .. powiedzieć mojemu facetowi o depresji czy nie ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja**ja**
ghyghyghy.... To zależy jak jesteście ze sobą blisko...może poczekaj i zastanów sie ,przynajmniej w jaki sposób mu to powiesz 🌻 Przeczytałam ,że depresja to jest piekło za życia :( wierzcie mi ,że i ja to czułam :o Pierw choroba i śmierć mamy ,potem niewielkie problemy robiły się nie do rozwiązania ...:( teraz zobojętniałam na to i potrafię wiele rzeczy olać. Przewartościowałam sobie swój światek i jest mi w nim lepiej ,a zmieniłam tylko (aż??) podejście do świata. Kochani według mnie ,nikt nam nie jest w stanie pomóc,jeśli sami nie wyciągniemy ręki do kogoś życzliwego.Wiem z autopsji :( Czarne jabłko ..dla Ciebie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja**ja**
Czarne jabłko masz dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
ja**ja** Nie mam dzieci i nie chcę mieć, nigdy nie chciałam, już od podstawowki mówiłam że nigdy nie będę mieć dzieci. Nigdy nie wydałabym na ten świat czlowieka. Raz, że świat jest podły i prawa natury nim rządzące, dwa, że ludzi są podli i zawsze tak będzie. Dlatego nie mam dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
W ogóle to ostatnio się zastanawiam czy ta cała heca z depresją to nie jedna wielka lipa...Owszem, są różne choroby psychiczne z objawami depresyjnymi (psychoza maniakalno-depresyjna itp.), ale co do często spotykanej depresji określanej chorobą, mam wątpliwośći...Czy to rzeczywiście choroba ? Statystki mówią, że bardzo dużo ludzi zapada na depresję. Biorą prozac. Zwykle objawy tej powszechnej dolegliwości są bardzo podobne (patrz moje opisy powyżej + apatia, niechęć do wychodzenia z domu, strach przed ludźmi itp.) A może to najzwyklejsza prawda, może tak wygląda świat i część ludzi poprostu to widzi a reszta udaje, że jest inaczej lub poprostu jest tak zajęta i szczęśliwa, że nie chce, nie potrzebuje znać prawdy. Może to żadna choroba tylko jesteśmy cholernie zdrowi do tego stopnia, że zakwalifikowana nas jako chorych - bo prawda boli. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czrne jabłko nie wiem co o tym myśleć ale... przecież wiadomo na czy często depresja polega... zaburzenia neuroprzekaźników to raz... geny to dwa.... otoczenie 3... a 4ry często wydarzenia przykre conajmniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
Hm. Tak, ale masz pewność, że u wszystkich to są zaburzenia neuroprzekaźników ? Albo, że te zaburzenia neuroprzekaźników - fakt - nie są poprostu wynikiem postrzegania tego cholernego świata, który ludzie tzw. szczęśliwi (ślepi trochę), widzą inaczej (nie widzą go), bo wolą widzieć tylko to co przyjemne ? Takie zaburzenia powstają na skutek smutku, długotrwałego, ale kto powiedział, że świat jest taki fajny, że cały czas mamy czuć się fajnie ? Ja na przykład nie widzę traum w moim życiu, a świat od dziecka postrzegam właśnie w takich barwach, szaro-czarnych. Żadne przyjemności mnie nie oszukają, bo ja się nie zgadzam na takie połowiczne rozwiązania. Dalczego mam się godzić na ból, na całe to zło które dzieje się na świecie ? Ktoś się mnie pytał o zdanie przy narodzinach - nikt. Stąd zaburzenia neuroprzekaźników. Ale zastanów się czy to można nazwać chorobą samo w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak może coś na świecie wpłynąć na wadliwe receptory serotoniny i dopaminy... tego ja nie wiem jedna z przyczyn genetycznych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
Inaczej mówiąc - będę brać leki, żeby stępić moje odczucia na otaczające mnie zło (czyli poprawić równowagę neuroprzekaźnikową wg psychiatrii), bardzo to fajne, ale trochę zdradliwe. Wiem od osób depresyjnych jak niemiło jest, gdy leki przestaną działać. To trochę otumanianie ludzi. I tak się żyje na prochach latami...jasne można i tak. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
Jak może coś na świecie wpłynąć ? Ano właśnie tak, jak to opisywałam wyżej. Dokładnie tak. Na skutek odczuwanego smutku, zaburzona zostaje równowaga neuroprzekaźnikowa, a część mózgu odpowiedzialna za emocje zaczyna gorzej funkcjonować i tak to pędzi w dół powoli...aż nagle trach, budzisz się i nie chce Ci się w ogóle żyć. I to już nie jest mój wywód, ale wiem z książek. Czyli ten smutek, to nie jest sam w sobie chorobą czy złymi genami. Poprostu jedni będą się bawić lalką Barbie i klockami lego a inni obserwować świat (jak ja ) i .... tak to potem wyglądać może.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
alhemicum ja brałam prozac ale miesiąc, potem coaxil 3 miesiące (to było 4 lata temu) i po tych 4 miesiącach tylko tyle się stało, że od kilku lat nie płaczę (w ogóle, bo nie mogę) i w zasadzie nic więcej. Chyba mi szwankują kanaliki łzowe i tego typu rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×