Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

bunia26

..Dziś znowu kochaliśmy sie..kłóciliśmy.były łzy..potem pogodzenie..kto tak ma?

Polecane posty

buniu masz racje! bardzo mi rozjasnilas ta sytuacje faktycznie moj chlopak bardzo przezyl to rozstanie i dokladnie tak myslal: ze sie staral i ze nic z tego nie wyszlo, dlatego postanowil teraz zmienic \"taktyke\" i nie zachowywac sie tak jak wczesniej. stal sie chlodny, zadko okazuje uczucia...caly czas mi powtarza ze postanowil mi sie postawic i nie nadskakiwac mi w naszym wypadku nie tyle rozlaka,ktora byla potzrebna, ale to co ja spowodowalo ciazy nadal nad nami. moje uczucie do niego nie oslablo, zmienia sie, ale nie potrafie soie poradzic z jego nieraz bardzo zimnym zachowaniem w stosunku do mnie (juz pisalam o tym ze brakuje mi jego wsparcia). wyciagnelam wnioski z tego co bylo, ale nie jestem w stanie zmienic sie calkowicie tak jak to on wymaga ode mnie, bo wiem ze on tez nie jest w stanie sie dla mnie na tyle poswiecic(tym bardziej teraz..). ja niestety nadal karmie sie nadzieja ze bedzie wszytsko dobrze i ze bedziemy razem,do glowy by mi nie przyszlo ze wczorajsze spotkanie moze sie tak skonczyc... natomisat on -jak to mi wczoraj powiedzial- oklamuje siebie ze jest dobrze, ale nie jest:( kiedy sie zeszlismy bylo idealnie przez tydzien, caly czas zapewnienia o milosci, o tym ile dla siebie znaczymy, a potem powrocila nagle sprawa sprzed rozstania i zaczelo sie...chlod, dystans, okazywanie uczucia tylko z mojej strony, czarne mysli, docinki ze zaraz sie poklocimy, itd nie wiem ile mam z siebie dac, tez sie boje tego ze ja sie poswiece oddam wszystko dla ratowania zwiazku, po czym on mnie zostawi tak jak teraz mowiac ze zabraklo mu cierpliwosci:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hehe:( i stało sie...znowu jestem obrażona...bo co robić ? nie mam ochoty juz sie kłócić... dzis zaczęło sie od tego ze byłam na rozmowie w sprawie pracy:) moje kochanie zapytało o jej przebieg, ale gdy powiedziałam ze było sympatycznie i wesolo- wściekł sie! hehe ze śmial;am sie wspaniale z przyszłym szefem...i pewnie jeszcze bedziemy winko pić...i to jest moze i śmieszne ale nie dla niego! boshee - co za bezsens! przeciez na rozmowie trzeba byc milym- bo nikt mruka nie przyjmie! nie docierały argumenty..więc powiedziałam ze jest dziecinny, ma problemy z emocjami, i jego wścieklizna świadczy o braku kultury...lub jej zanikaniu- bo kiedyś miał... no i poszłam do domu...nasze spotkanko trwało ledwo godzinke:( zadzwonił przed chwilą z zapytaniem czy go kocham! dobre co? zero - przepraszam, albo chociaż ze wie ze źle zrobił... dobrze ze juz sie uodparniam na jego zagrywki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to jest wlasnie to, ze oni za cholere nie potrafia przepraszac:( nienawidze tej meskiej cechy, ale coz poczac. u mnie na poczatku bylo oczywiscie cudownie, ale jakos od pol roku non stop klotnie, a ostatnio wlasciwie dzien w dzien. i kiedy jeszcze te klotnie byly rzadkie, kazde z nas staralo sie naprawic swoje bledy. im wiecej klotni, tym czesciej zaczynalismy milczec, az ktores z nas sie nie zlamalo i nie odezwalo sie pierwsze. paranoiczna sytuacja, bo nienawidze tego milczenia, nienawidze nie wiedziec co u niego, nienawidze nie wiedziec na czym wlasciwie stoje. po ostatniej klotni nie wytrzymalam, po tym jak upieral sie bez sesnu w tym swoim milczeniu i unoszeniu sie honorem. kiedy sie spotkalismy powiedzialam, ze to koniec, bo w prawdziwej milosci nie powinno byc miejsca na upor i jakas bezsensowna dume. oczywiscie byly zapewnienia milosci z jego strony itp, ale swtierdzilam, ze chyba powinnien w samotnosci stwierdzic, jakie dla niego znaczenie ma to, co nas laczy. no i siedze teraz sama i jak glupia zastanawiam sie co bedzie, bo chociaz mowil, ze nie wyobraza sobie zycia beze mnie, to boje sie, ze spodoba mu sie taka smaotnosc i swoboda, ze nie zrozumie jakie popelnil bledy, ze sie nie odezwie. do tego doprowadzily nas klotnie, a najgorsze jest to, ze zamiast cieszyc sie naszym szczesciem i tym ze sie mamy, to marnujemy czas na klotnie. bleee.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
owen doskonale Cie rozumiem...ja tez w zeszlym tygodniu czekalam az przejdzie mu \"obrazenie\" az w koncu doprowadzilam do rozmowy i teraz mam tak jak ty, czyli siedze sama. musze sie jakos pogodzic z tym ze nie jestesmy razem, ale nie moge, caly czas czekam na sygnal ze jednak nie moze byc beze mnie...wiem ze za mna teskni tak jak ja za nim, wiem ze o mnie mysli, ale wiem tez ze tego kroku nie wykona, na pewno nie teraz... dlaczego to wszytsko jest takie beznadziejne:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
laleczko... jesli siedzi tak jak Ty, teskni za Toba, mysli o Tobie - to nic straconego! mieliscie wiecej takich sytuacji, takie chwile milczenia? bo my non stop, na poczatku to on nas godzil, potem ja, az do wczoraj. jesli Twoj facet bedzie siedzial, bil sie z myslami to mozesz byc pewna, ze sie odezwie. musi przemyslec sprawe, a ze jest facetem, to zajmie mu to troche czasu:) ja boje sie tylko tego, ze mojemu przejdzie, ze pomimo tego co mowil - przyzwyczai sie do nowej sytuacji. ale wierze, ze jesli to prawdziwa milosc, to sie ulozy i Ty tez powinnas w to wierzyc! a jesli sie nie odezwie? no trudno, czekamy przeciez na ksiecia z bajki, kogos by nas kochal tak bardzo bardzo, a nie udawal. taka sytuacja, poddanie sie bez walki, mowi duzo o facecie i chyba lepiej przekonac sie o tym wczensije niz pozniej. nie martw sie, jakos to sie posklada:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o nas pisalam kilka postow wyzej i na poprzedniej stronie, jesli Ci sie chce to przeczytaj...niestety to wszytsko nie jest takie proste. tez mi sie wydawalo ze jak kocha to zawalczy, ale mimo tego ze serce bardzo tego pragnie to czasem jest straszliwie trudno przez te wszystkie przeszkody, roznice, nieporozumienia przebrnac:( jejku ile razy ja chcialabym cofnac czas, ale wiem ze nie moge i to tak bardzo boli:( my zazwyczaj od razu albo na drugi dzien sie godzilismy, teraz to trwalo tak dlugo po raz pierwszy. nie chcialam sie mu narzucac bo widzialam jak bardzo byl zly i jak to przezywa. nie wiem naprawde co mam robic:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mari27
czesc.moge sie przyłączyc/?? bo chyba jestem w very podobnej sytuacji...jestem w zwązku od 6 lat,mieszkamy razem,pewna jestem jestem ze on mnie kocha,,,ale na swój sposób!wiem ze troszczy sie o mnie,ochrania mnie,moge na nim polegac-ale to waszytko. nasze kłótnie są straszne,słowa które wypowiadam w gniewie(bo ja ja wypowiadam0sprawiaja później ze jest mi tak wstyd,jest mi przykro.... ostatnio zastanawiałam sie i wymysliłam ze to wynika z tego ze on mnie nie docenia. jestem"jak nalezna mu rzecz' która tak mało wie ,tak mało moze,nie radzi sobie etc.... jeste juz prawie gotowa na rozstanie... prawie. robi wielka różnice

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj mari27, swietnie Cie rozumiem... kiedy przypomne sobie co potrafilam powiedziec mu w gniewie, to sama nie moge uwierzyc, jak takie slowa w ogole przeszly mi przez gardlo:( a jesli on sie o Ciebie troszczy, czujesz sie bezpieczna, mozesz na nim polegac i wiesz, ze Cie kocha... no to prawdziwy skarb znalazlas!:) dobrze, ze \'prawie\', bo rozstanie z powodu niedoceniania bylby czyms dziwnym. moze wystarczy z nim po prostu szczerze pogadac? my kobiety mamy sklonnosc do analizowania i z tego analizowania wychodza potem naprawde dziwne rzeczy, czasem sama nie moge uwierzyc jakie bzdury bylam w stanie wymyslic na podstawie jakiegos slowa czy braku buziaka. wracajac jeszcze do tej troski - wlasciwie wlasnie z tego powodu rozstalam sie moim facetem. nie moglam pojac jak ktos, kto twierdzi, ze kocha, nie interesuje sie tym czy druga osoba dotarla do domu, czy dojechala pociagiem itp. oczywiscie kiedy bylo sielankowo on zawsze sie interesowal, natomiast gorzej, jesli sie poklocilismy... ani sloweczka. a przeciez nie bede go uczyla jak postepuje kochajaca osoba, bo pewne odruchy sa oczywiste. teraz moze wszytsko przemyslec i zobaczymy co z tego wyniknie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do owen
dzieki za zrozumienie!!! fakt.mamam to szczcescie ze nawet kiedy sie pokłucimy to on zadzwoni i zapyta czy aby napewno-czapke ubrałam-bo mam chore zatoki.. ....ale z dugiej strony potrafi mi zrobic afere o zakupy,o np. odswierzacz do powietrza "bo poco go kupiłam niepotrzebne gówno" ..i zacisnete zeby i wkurzenie w oczach.. o tką pierdołe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc...dochodze do wniosku ze mój kochany cierpi na to schorzenie...czytałam i łzy mi leciały...bo nawet jesli sie myle- to ma te cholerne cechy i zawsze bedzie je miał... a ja go kocham i nie potrafie go zostawic w potrzebie- bo to miłość i co byłoby gdyby role sie odwróciły?? zobaczcie same: http://bpd.szybkanauka.net

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny- ja tez wyzywałam go ....mocne epitety- ale w momencie gdy doprowadził mnie do furii...teraz od czasu rozstania i pogodzenia- nie robię tak juz...bo wiem ze jezeli przekroczymy barierę to wzystko wróci..wiem ze on mnie kocha- bo to sie poprostu wie... nie mówie ze sie nie bronie- i znosze jego wybuchy! ale poprostu nie kłóce sie tak zawzięcie..bo w naszych kłótniach nie było wygranych:( moj kochany pochodzi z rozbitej rodziny i staram sie go wspierac ...i dac mu duzo uczucia..ale czasem mam dość i wtedy sie gniewam, obrażam... mari27- moj chłopak równiez jest troskliwy..dzwoni, martwi sie...ale bywa tak ze ma te swoje 5 minut- i nie odprowadzi mnie- a chwile póżniej dzwoni czy wszystko oki.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie, ja tez nieraz bardzo mocno wybuchnelam, zawsze bylo mi potem wstyd, ale po prostu nie moglam! dzis czuje sie fatalnie, zaczynam coraz gorzej o nim myslec... dzis sie widzilismy na uczelni. zagadal, ale jak nie moge z nim rozmawiac!! w ogole nie chce go widywac...jesmu sie wydake ze mozemy noramalnie rozmawiac po tym wszytskim!!czy ja jestem nienormalna!?! niedosc ze mam teraz kilka waznych sparaw na glowie to jeszcze jemu nagle zabraklo cierpliwosci i odszedl..wtedy gdy wlasnie byl mi potrzebny...zrobil tak jak mu bylo najwygodniej, a ja poza tamatym stresem jeszcze musze przezywac nasze rozstanie!!! mam juz dosc!! no i jeszcze ten Dzien Kobiet, jest mi tak przykro samej:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakastamsobie
u mnie jest podobnie kłucimy sie godzimy itd....................nie wiem juz jestem u kresu wytrzymałości wczoraj hcialam sie otruc tabletkami i wypilam cala wódke a tu nic dalej żyje i po co>........................ Chodzilam na terapie dla zwiazku.........a teraz mam depresje i mecze sie w sobie .tak mi żle. mieszkamy razem 1.5 roku i po co ja go poznalam zebrac to do kupy to jestem nieszczesliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cholera! dziewczyno- nie rób tak! pomysl ilu ludzi bedzie cierpiec jesli cos sie tobie stanie!! RODZINA! przyjaciele... bądź silna! masz problem i naucz sie z tym zyc - jesli nie potrafisz odejsc!! pamietaj- zycie to dar! od Boga..i nie wolno tego zaprzepaścić..zyjesz- bo masz do spełnienia jakąś funkcje..PAMIĘTAJ o tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wlasnie takiego watku szukalam tez myslalam ze tylko ja tak mam a widze ze jest duzo takich zwiazkow...czemu my ich tak kochamy chociaz nas tak bardzo rania, nie rozumieja prostych spraw, sa zazdrosni zaborczy robia awantury o byle co.. jestem ze swoim chlopakiem od 1,5 roku na poczatku bylo cudownie zakochanie motylki..to jest moj pierwszy mezczyzna wiec uczucie jest tym wieksze teraz boje sie ze to przyzwyczajenie choc nie wyobrazam sobie zycia bez niego bo go kocha?pochodzimy z roznych srodowisk ja z bogatej rodziny studiuje w innym miescie on z biednej , kiedys siedzial w areszcie za dealerowanie..ale to mi nie przeszkadzalo myslalam ze go zmienie ze bedzie cudowny ale sie nie daje..choc on chce i zawsze po klotni mi to obiecuje..a ja sie nabieram..nie pozwala mi spotykac sie ze znajomymi chodzic na imprezy bez niego praktycznie nie mam znajomych chyba ze jakies dwie kolezanki ale kolegow zero chyba ze jego znajomi (sami faceci jego typu)nie wiem co ronbic on planuje nasza przyszlosc..a ja? cchialbym sie rozwijac poznawac nowych ludzi nowe miejsca..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oooo sjlakJSD
cindarela22 - weź Ty się dziewczyno w glowę puknij, przeczytaj to co sama tu napisalas i wyciągnij wnioski zmienisz faceta, tak? slyszalas o tym by kiedykolwiek jakakolwiek kobieta "zmienila faceta"? czlowiek może zmienić się tylko sam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to prawda. faceta nie zmianisz- tym bardziej jesli on sam nie dąży do tego.. fakt- facet sie często kamufluje na początku związku- ale potem wychodzi szydło z worka. to twoje życie- i nie ma co doradzac- zrobisz i tak po swojemu.. ale ten koles jest z innej bajki:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bunia 26 - ja też tak mam tzn, miałam kłociłam sie z moim mężczyzna coraz częsciej nie eaz o głupoty najgorsze jest to ze wszystko co było żle nawet gdyby byla jego wina - wszystko ale to wszystko zawsze przeze mnie nie mogl sie do niczego przyznać zmieniłam go i jest dobzre narazie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BolssSsS
Witam Was Dziecwzyny i prosze o jakąś radę Jestem zaręczona ze swoim narzeczonym jest cudownym mężczyzną. Kocham jego tak bardzo i z drugiej strony tak bardzo go ranię. Jestem prowokatorem naszych kłótni. Kiedyś mnie bardzo zranił było to dawno jeszcze się nie znaliśmy tak dobrze jak dziś, ale wspomnienia wracają. Przez ten okres dwóch lat jak się nie widzieliśmy bardzo się zmienił dojrzał do związku stał się opiekuńczy rodzinny. Poprostu wydoroślał. I początki naprawdę były cudowne. I nadal jest cudownie żeby nie te kłótnie Jakoś od 4 miesięcy ciągle się kłócimy. Ciągle jemu wypominam to co było kiedyś, jak mnie zranił. On tłumaczy to że to było kiedyś wybaczyłam mu i ze nie powinnam do tego wracać, bo już tak nie jest jest zupełnie inaczej, ale gdzieś tam w sercu podczas tych kłótni to wychodzi, zaczynam mu wypominać. Płacz łzy ale to nie ja płaczę pierwsza zazwyczaj ... Nie weim co mam robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×