Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Wiosna_

jak to po ślubie bywa..

Polecane posty

Wychodząc za mąż wiesz że przed tobą życie z cudownym facetem, czułym, szczerym, seksownym i tym najukochańszym. po paru latach ... no właśnie jak macie Wy, którzy są po paru latach? u mnie średniawo, seks raz na miesiąc, mąż jak się okazuje nie tylko nie o wszystkim mi mówi ale zaczyna mnie okłamywać, kilka razy z nim rozmawiałam i on jakby nie rozumie o co mi chodzi, mam k..wa dosyć, chyuba się rozwiodę, ale z drugiej strony boję się że sama z dzieckiem będę miała ciężko, no i w końcu nie jest między nami aż tak źle... i tak to się ciągnie bez sensu a jak u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chce byc wredna ale jestem
no niestety tak to jest jak bierze sie slub nie mieszkajac wczesniej ze soba.. to moze byc tragednia i wielkie rozczarowanie.. slub w rzeczywistosci niczego nie zmienia.. za to moze zmienic wszystko mieszkanie razem i przebywanie ze soba 24 godz na dobe.. no i tak to jest jak sie bierze slub bo zaliczylo sie wpade.. popelnilas blad byc moze... a ile jestescie razem?tzn ile razem mieszkacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć :) to co opisujesz to chyba jakiś złoty standard :( Ja jestem po ślubie 4,5 roku, dziecko - data ur w stopce ;) Z mężem jesteśmy 10 lat :D Bywało róznie... On ma trudny charakter, co zapowiedział mi od razu na pierwszym spotkaniu.. Ja staram się łagodzić konflikty, bo się nafaszerowałam radami z poradników typu jak być dobrą żoną :P Ale czasem cos pęka, bo ile mozna wyciągać rękę do zgody, przymykać oko itp... Tylko wtedy myślę sobie, że za 15 lat nie będzie ważne, kto wtedy akurat miał rację i powtarzam sobie, żeby głupszemu ustapić :P Największy kryzys jaki mieliśmy to był po slubie kościelnym, a raczej po weselu (rodzinne niesnaski, poszło o kasę :( ) A drugi po urodzeniu dziecka, bo ja miałam depresję poporodową a o n nie rozumiał tego... Teraz zaczęłam bardziej sie cenić, w myśl zasady, jak ci się nie podoba to spadaj skąd przyszedłeś :P No i działa!!!!! Problemy są czasem jeśli chodzi o częstotliwość \"życia osobistego\", ja jestem po prostu zmęczona :( Ale wszystko da się jakoś załatwić, i tu do Ciebie Wiosna - głowa do góry, ułoży się... Nie twierdzę, że pomoże\"długa oczyszczająca rozmowa\" bo to jest mit. MAłymi krokami, ale najpierw doceń siebie i daj mężowi to odczuć. Jest taki fajny cytacik, po angielsku, ale mam nadzieję, że zrozumiały dla większości: I\'M THE BEST AND F**K THE REST :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgadzam się z tobą , mieszkanie ze sobą wiele wnosi do związku, my nie mieszkaliśmy ze sobą przed ślubem, ale ślub nie był spowodowany ciążą, w ciążę zaszłam dwa lata po ślubie, można więc powiedzieć że mieszkaliśmy ze sobą, bo przecież po tych dwóch latach nie musiałam zachodzić w ciążę tylko mogłam powiedzieć pa pa amigo.. ale ja tego nie zrobiłam bo różowość moich okularów jeszcze nie bardzo wyblakła... dziecko jest planowane, więc nie można zwalić winy na ciążę, która nas zmusiła do czegoś.. myślę że po prostu nie pasujemy do siebie, mamy inne priorytety, co sprawia że się od siebie oddalamy, niby wiedzieliśmy o tym że się różnimy od początku, ale mówiliśmy co tam, miłość wszystko pokona, a tu pstro.. niepotrzebnie walczyliśmy o to by być razem bo to i tak się rozłazi a mój mąż chyba ucieka od problemu i woli się nie przyznać do czegoś, co inna kobieta by tolerowała a ja nigdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sąąą
i tak się będziecie męczyć ze sobą wmawiając sobie ze może będzie lepiej, ze powoli się ułoży a wszystko pryśnie gdy dziecko dorośnie i zostaniecie znim sam na sam - zostaniecie wtedy z ręką w nocniku żałując że decyzji o rozwodzie nie podjęłyście wiele lat wcześniej Polecam wam książkę K. kofty :gdyby kobiety zamilkły" poznacie tam historie wam podobne i ogólny zarys damsko-męskich realcji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Jonka masz rację, też taki mam zamiar, zająć się sobą i żyć ale z drugiej strony troszkę mi żal że nie ma przy mym boku kogoś z kim bym rozumiała się bez słów, dojrzałego faceta z którym idziemy w jedną stronę a nie jak teraz w rytm\'\' tańcowały dwa michały\'\'.... jesteśmy 6 lat po ślubie, ja mam 30 lat, to chyba zbyt wcześnie by żyć tylko dla siebie w związku bez \'\'wnętrza\'\'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a u mnie super ----- klocimy sie regularnie (jak przed slubem zupelnie, hehehe), potem mile godzenie sie ( ;-) ), maz po trzech latach malzenstwa dalej potrafi mnie zaskoczyc czyms milym, jak np. ostatnio ---kwiatkiem bez okazji, seks roznie ------codziennie albo z przerwami (zwykle to ode mnie zlezy heheeh, on moglby caaly czas hihi) ale nie stracil na jakosci pod zadnym wzgledem, chyba tyle tylko ze nie chodzimy \"wyposzczeni\", heheh... W sumie nawet po 20 latach jeszcze sie malzenstwo poznaje, wiec co to za sxtaz....marne trzy lata, hehehe...ale jednak dla nas to znaczy bardzo wiele...Acha, nawt po klotniach mam pewnosc ze to TEN wlasnie mezczyzna ---- dla mnie Acha, przed slubem nie mieszkalismy razem ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sąąą
wiosna masz dopiero 30 lat - jeszcze zdarzysz źć kogoś kto cie pokocha i zrozumie i kogo ty pokochasz - nie bój się rozwodu - nie pozopstawaj zaszczuta - potem będzie tylko lepiej - wiem ze to trudne ale nie bój się i nie bądź kolejną która zniszczy sobie życie przez starch

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzę, że mamy te same problemy.. :( Tylko, że ja się pogodziłam z tym, że niektórych spraw, czynności nie będę przeżywać z mężem, bo on ma inny świat. Kiedyś mi to przeszkadzało na tyle, że po prostu rezygnowałam ze swojego życia kosztem dzielenia jego pasji, spotykania się z jego znajomymi (moi zawsze byli be) Ale od kiedy zaczęłam spowrotem walczyć o swoją tożsamość, nagle okazało się, że zaczynam być i w małżeństwie doceniana... Mo mąż też ma przed mną różne sekreciki, pewnie myśli, że ja nic o nich nie wiem :P Na jego nieszczęście, jestem dość spostrzegawcza i umiem pokojarzyć fakty (klasyczne plotkarstwo i wścibstwo ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moją największą głupotą , a właściwie naszą było myślenie że miłość wszystko załatwi... że dziecko nas zbliży jeszcze bardziej.. kocham męża i nie znajduję w nim zrozumienia, on też mnie kocha ale cierpliwość nam się wyczerpuje, w miarę jak zdobywam pewność że porozumienie między nami nie jest możliwe, że to co nas może łączyć to przymykanie oczu na swoje wady i braz zrozumienia kraszone słowami \'\'kocham cię , i ja też\'\' i cisza pomiędzy tymi słowami bo lepiej innych tematów nie ruszać.. mina mi rzednie, w co ja się wpakowałam? czy to tak ma być a może mężczyzna nie może zrozumieć kobiety? nawet jeśli to nie powinien pokłamywać - tzn kłamać w małych sprawach bo kto kłamie w małych sprawach to skłamie i w dużych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
próbowałam też rozmów, ale tak jak u\'\' Jonki\'\' to nic nie daje, niby widzi problem ale tak naprawdę chyba sobie myśli\'\' o co tej kobiecie chodzi, chyba jej się nudzi, inne kobiety nie czepiają się mężów o takie pierdoły\'\' a mówi\'\'tak kochanie, dobrze\'\' wkurza mnie to, niech powie\'\' spadaj, zbyt wiele oczekujesz\'\' to bym się przynajmniej poczuła poważnie potraktowana bo ktoś słuchał co mówię i odpowiedzial zgodnie z prawda a ze nie po mojej mysli - takie jego prawo... a tak czuje sie jak dzieciak w przedszkolu co sie pani musi poskarzyc na kolezanke a pani jednym uchem wpuszcza a drugim wypuszcza i nie gani bo dzieciak sie musi wygadac, ale zeby sie tym przejmowac co mówi to juz by byla przesada..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dracenka
u nas problemy zaczely sie po urodzeniu dziecka. na poczatku bylo super, pomagal, zajmowal sie dzieckiem, ale teraz chyba juz mu sie nie chce tak bardzo. oboje pracujemy, ale to on ma wieksze prawo do odpoczynku, spokojnej kapieli, wyjazdu na narty, obejrzenia filmu, bo to ja chcialam dziecka. o ile pamietam to on chcial wczesniej niz ja i bardziej naciskal. niestety, ja przestalam lagodzizc sytuacje, juz mam dosc takiego zachowania. od jakiegos czasu jestesmy w stanic cichej wojny, czekam az pojnie, ale nie oczekuje za wiele..... faceci sa z czarnej dziury, drukowanymi literami tez do nic nie dociera..... a chodzi o tak niewiele...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piszesz to, co i ja chciałabym napisać... Fraza \"w co ja się wpakowałam\" przewija się wielokrotnie przez moje udręczone mysli... Ale ja na razie nie widzę możliwości rozwodu, zresztą - może to wywoła kolejną burzę na forum, ale co tam: Brak porozumienia nie przeszkadza mi na tyle, żeby się rozwodzić. Będąc w małżeństwie wierzę, że zawsze są jakieś szanse na porozumienie. (jestem naiwną romantyczką) A są o wiele gorsze sytuacje, dla których powinno się myślec o rozwodzie - mój mąż nigdy mnie nie uderzył, ani nawet nie uczynił żadnego gwałtownego gestu w moja stronę. Nigdy nie krzyczeliśmy na siebie (oboje raczej przestajemy się odzywać) Nie pije, nie pali, jest oszczędny (do bólu, niestety :O ) Dlatego, jak jest mi źle, bo on nie spełnia moich oczekiwań, myślę o jego zaletach, patrzę na naszą wspaniałą córeczke, dla której on jest super tatą i.... zajmuję się swoimi sprawami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ajajaj
ja napisze o sobie troche. wyszlam za maz po kilku latach "chodzenia". wiedzialam, ze to czlowiek czuly, odpowiedzialny, opiekunczy ite pe i te de.. Pamietam, jak pare miesiecy przed slubem rozmawialam z kolezanka, ze my to na zawsze razem i niic tego nie zmieni. Wzielismy slub koscielny, zamieszkalismy razem. I bajka sie skonczyla... Zdalam sobie sprawe, ze wiele rzeczy mnie w moim mezu irytuje a on sam-nudzi mnie. Zachlysniecie sprawami lozkowymi na poczatku, ale w sumie i tak oczekiwalam, ze ziemia bardziej sie bedzie rozstepowala pode mną. poczatki malzenstwa tak patrzac z perspektywy czasu byly dla mnie koszmarne, bo ciagla hustawka emocjonalna. Z jednej strony wsciekalam sie na niego, a z drugiej- ogarniala mnie apatia, ze i tak juz wszystko przepadlo, bo juz po slubie (katoliczka jestem). Bylam przerazona swoimi reakcjami, bo naprawde bylam pewna, ze to malzenstwo to wlasciwa decyzja. Teraz po 2 latach wiele sie wyrownalo. Sa sytuacje, ze jestem z nim szczesliwa i czuje, ze go kocham, ale sa też momenty, ze zaluje tej decyzji. Tak sobie mysle, ze moze to niewlasciwy facet, a moze ja po prostu z kazdym po pewnym czasie zaczelabym sie nudzic. Jest to dla mnie problem, w duzym stopniu dlatego, ze wychowana zostalam w takiej religii a nie innej i wiem, ze psychicznie zle znioslabym rozwod. czuje sie troche oszukana przez te zasady, w ktorych zylam i bardzo zaluje, ze nie zamieezkalismy razem przed slubem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurcze, moze ja jestem jakas glupia idealistka... ale nie rozumiem jak mozna tak lekko traktowac malzenstwo... chodzi mi tu przede wszystkim o post \"sąąą\" ----- wychodzac z takiego zalozenia mozna sie rozwodzic, bo spotkalo sie tego \"innego, wspanialego, ta prawdziwa milosc\", potem po zamieszkaniu z tym nowym ukochanym zdac sobie sprawe ze to jednak nie to, bo owszem, lepszy w lozku, albo umie sluchac, albo wiecej zarabia, albo czesciej mowi komplementy, ale na innej linii----klapa, wiec co? znowu sie rozstac, zeby szukac jakiegos mglistego ideału??!?! rety, ludzie sie zmieniaja! Po paru latach nawet ta wielka milosc moze zaczac ci sie wydawac pomylka... Dziewczyny, a wychodzicie czasem gdzies tylko we dwoje? spedzacie razem wakkacje? Robicie sobie czasem \"malzenskie randki\"? pytam troche z ciekawosci, a troche dlatego, ze wspolne wakacje w Tunezji po 6 latach od slubu uratowaly malzensto moich zznajomych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
prawda jest taka że decyzja o rozwodzie nie jest łatwa, niby mam tylko jedno dziecko i jestem bardzo dobrze wykształcona i mam swoją kasę na mieszkanie i mam pracę ale... jak pójdę do pracy na 10 godzin to kto odbierze dziecko z przedszkola? jeśli mąż da małe alimenty to nie dam rady zarobić na studia dziecka i na głupi rower też ale jeśli się rozwiodę to może spotkam tego kogoś , z kim będę szczęśliwa jest jeszcze jedno wyjście: teraz sobie szukać kogoś takiego i jak znajdę to dopiero powiedzieć mężowi pa pa, myślicie że to nieuczciwe? ja też tak myślę, ale gdy ktoś nie jest do końca uczciwy wobec nas czy nie zasługuje na to samo? powiecie że to znizanie się do jego poziomu, pojście w dół, że to złe bez względu na to co on robi a tłumaczenie swej niedyspozycji moralnej jego niedyspozycją jest oszukiwaniem samej siebie? ja tak sobie mówię i dlatego mam dylemat a może Wy go nie macie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oj Wiosna
jak ja Cie rozumiem, dylematy mam bardzo podobne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podbijanko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Doti39
Drogie kobietki a czy pomyslalyscie o rozmowie z jakims kims od spraw rodzinnych i malzenskich. Nie mam na mysli psychologa bo oni i tak nie pomoga tylko kase wezma. A jezeli juz naprawde nie mozna dalej byc w danym zwiazku to moze posadzic meza i porozmawiac z nim o rozwodzie puki jeszcze dazycie sie jakims tam uczuciem i rozstac sie na stopie kolezenskiej. Wiem ze w Polsce jest to czesto nie mozliwe i zadko praktykowane ale sa i tacy . Pozatym jak sie rozwiedzeisz i poznasz innego to co myslisz ze bedzie lepiej NIE- macie bagarz ze soba - dziecko-i jezeli ten nowy zaakceptuje twoje dziecko i je pokocha jak swoje to wspaniale a jak nie to bedziesz w rozterce. Tak ze jezeli chcecie nadal byc malzenstwem i zyc dobrze to proponuje rozmowy z kims z poradni. Ja jestem sama dzieckie z rozwodu i moja mama prubowala sobie zycie ulozyc kilka razy ale jak tylko doszlo do powazniejszych spraw to sie kazdy mezczyzna wycofywal bo bylo dziecko albo dziecko bylo bardzo wredne w stosunku do faceta- bo tez potrafilam byc taka. Az w koncu trafil sie taki jeden co mnie pokochal i zaakceptowal i dzisiaj 25 lat pozniej jest najukochanszym tata i dziadkiem i wspanialym mezem. Tak ze zastanowcie sie dokladnie nad kazda alternatywa szczegulnie jak sa dzieci w malzenstwie. A jezeli sie okaze po jakims czasie ze niestety nie wyszlo to przynajmniej wiecie lub wiesz ze zrobiliscie wszystko by utrzymac ten zwiazek ale niestety. Pozdrawiam sredecznie. Ps. Jestem 7 lat po slubie , mam dwoje dzieci meza z kturym jestem szczesliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wróżka cukrowa
Oj baby baby ..... Oczarowałyście się przed ślubem , podjarałyście sie jakimś księciem na białym koniu i teraz wam źle , bo nie zawsze jest różowo. Powiem wam , jakie ja miałam wesele : żadne. Nie mieliśmy wesela , nie było żadnych zaręczyn , nie nosimy obrączek , na ślubie byliśmy tylko my dwoje i świadkowie. Bo obydwojgu nam nie odpowiadają wielkie akcje i publiczne płacze ze wzruszenia i darcie szat. Obydwoje też wiemy , że partner nie jest ideałem , bo ideałów nie ma , kłócimy się , potem się godzimy. Nigdy na siebie nie patrzyliśmy przez różowe okulary i teraz te nieporozumienia też nas nie zniechęcają. Weźcie pogadajcie ze sobą , przedstawcie swój punkt widzenia i wymagajcie , żeby was szanowano , sznując też drugąstronę. Kiedyś ludzie pobierali się , jak ich rodzice podobierali , i też z czasem zaczynali się kochać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wróżka cukrowa
bez dobrych chęci to każde , nawet najlepiej dobrane małżeństwo sie rozpierdoli w drobny mak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja za to
jestem po ślupie parę miesięcy, ale mieszkalismy razem przez 2 lata. A jestśmy razem blisko 9 lat. I nadal bardzo sie kochamy, przytulamy sie często, zwierzamy, dzielimy się swoimi radosciami i smutkami. Ważne jest żeby ze soba rozmawiać, wsłuchać się w siebie. Oboje muszą chcieć dbac o związek. A nie popadac w sterotyp polskiego małżeństwa, szarego, znudzonego i kupujacego wiecznie meble. Zwłaszcza trzeba to uświadomić swojemu męzowi, że trzeba odświerzać związek, wprowdazac coś nowego do niego. wiecie co we mnie uwielbia mój mąż? To, że potrafię się smiać z siebie, że nawet jak mam 20 parę lat to nie wstydze się wskoczyc mu na barana na środku miasta. Oczywiście kazdy jest inny i nie każę nikomu robic tego co ja, ale każda z was może wymyslić cos super. Ja stale pilnuję by nie zpanaowała monotonia, walcze z nią i jak na razie się udaje. Pozdarawiam wszytkich :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja co innego powiem
A ja jestem po ślubie prawie 4 lata, narazie dziecka nie mamy planujemy za parę miesięcy rozpocząć starania, mimo niedogodności i braku komfortu życia cieszymy sie sobą, razem przeżywamy rodości i smutki, gdy płaczę pociesza mnie, gdy sie śmieję on śmieje sie ze mną, zawsze wiedziałam ze to ten i teraz też to czuję, moja miłosć do niego rosnie z każdym dniem, i wiem ze mój mąż też bardzo mnie kocha, razem wyjeżdżamy mamy swoje sprawy do których nikogo nie dopuszczamy, zwierzamy sie sobie i staramy siebie zrozumieć nawzajem, wiem że wiele z was sie rozczarowało ale wierzcie mi, może być dobrze, sąmałżeństwa szcześliwe mimo wszystko, niewiem jak to będzie jak będzie dziecko, mąż chce isć na urlop wychowawczy , żebym ja mogła pracować (mam bardzo dobrą pracę) i zajmie sie dzieckiem, a ja cenię go za tą decyzję, i kocham ponad wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ambaras
Tak to właśnie bywa, jak się przed ślubem mieszka razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sabcial
jestem 10 lat po ślubie i z każdym rokiem bardziej sie docieramy, kocham męża i on mnie, szanujemy się mamy 7 letnią córeczkę i pragniemy drugiego dzidzię. Bywało jednak różnie i są w naszym małżeństwie wzloty i upadki, jednak po burzy świeci słońce. Wiesz czasem trzeba poczekać aż emocje opadną popatrzeć z innej strony, pomysleć, nie zawsze ROZWÓD jest wyjściem a teraz o niego bardzo szybko i łatwo i moze dlatego jest wokół mnie ludzi którzy sie rozwodą i wiecie co czasem czuje sie jak DINOZAUR, że szczęśliwe mężatki wyginęły a tak nie jest! Moja recepta: dużo zrozumienia-cierpliwości-szacunku-kompromisów-miłości:) Przecież kiedyś w tej osobie która jest blisko nas widzieliśmy cały swiat, przysiegaliśmy miłość a każda minuta bez niej wydawała się wiecznością, więc nie może być tak że nam sie znudziła, popsuła czy wyblakła. Przecież to nie rzecz tylko druga osoba, która tak samo jak my ma uczucia i może ona w nas też widzi wady a przecież trzeba wybaczać i starać sie o lepsze jutro:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×