Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zenka

jak pogodzić pracę i wychowanie dziecka

Polecane posty

Wiemy, że dzieci potrzebują dla dobrego rozwoju dużo miłości zainteresowania, dużo uwagi - jak to pogodzić z pracą zawodową obojga rodziców w sytuacji gdy nie ma ich w domu 2/3 doby, albo więcej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dracenka
to trudne pytanie. ja nie pracowalam poltora roku, chcialm przedluzyc do dwoch lat, ale szef postawil mnie pod sciana. plaklm przez tydzien, nie bylam w stanie podjac decyzji. ale na szczescie szef poszedl mi na reke i wrocilam na pol etetu. ale tylko na pol roku. teraz ju pol roku pracuje na caly. slowem - jest koszmarnie. na poczatku maly byl z babcia, ale potem musialm znalezc opiekunke. cyrk na kolkach. siedzisz w pracy i myslisz co robi twoje dziecko, co cie omija? wracasz i nie wiesz - czy zjesc i dpoczac czy rzucic sie do zabawy z dzieckiem czy sprztac, prac, gotowac na nastepny dzien???? a dziecko wola mama, mama. ale do wszystkiego mozna przywyknac i sie przyzwyczaic. wracam po 16, jem na szybkiego i bawie sie z dzieckiem. potem dopiero robie reszte..... uda sie, powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że organizacyjnie da się pogodzić opiekę nad dzieckiem i pracę ale co z wychowaniem czy przez 4-5 h max dziennie można wychować dziecko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
moim zdaniem liczy się JAKOŚĆ kontaktów z dzieckiem... a nie tylko ilość... nie sądzę, aby np mamuśki które obserwuję przed moim blokiem gadające z koleżankami lub czytające garetę, podczas gdy dzieci siedzą w piaskownicy, miały właśnie tki dobry kontakt... ja pracowałam od początku... właściwie już tyydzień po prodzie... ale dla mnie zawsze liczyło się przekazywanie wartości i uważny kontakt nie tylko sama obecność...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dracenka
zgadzam sie z innna, mnie zawsze cos trafialo jak wychodzilam z dzieckiem na podworko a tam dzieci uwiezione wozkach i przyklejone do lizakow po to zeby mamusie mogly na lawce pogadac, podlubac slonecznik, albo piwa sie napic.... a ja ze swoim kilometry nabijalam na calym podworku. i setki dolkow i babek z piachu i na hustawki.. ech... rozni sa ludzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
nie chodzi o to, że izoluje... tylko o AKTYWNY KONTAKT... ja pracuję... więc z dzieckiem nie spędzam całego dnia... ale zasze z nim rozmawiam po przedszkolu... pyta jak było, cierpliwie wysłuchuje pytań i opowieści, jeżeli przebywam z dzieckiem to zawsze staram się aby to był czas wypełniony... czyli rozwijające zabawy, wartościowe rozmowy na ciekawe tematy... pokazywanie tego co dobre, nauka poprzez zabawę... .... wspólne czytanie... moim zdaniem takie aktywne 2 godziny lepiej wychowują niż cały dzień na ławce w parku, gdy dzieciak bawi się z kolegami a matka "rajda" z koleżanką. No i oczywiście cała postawa własna... też wychowuje... czyli jak np od dziecka wymagam aby jadło przy stole to sama też jem przy stole... jak wymagam aby składało rzeczy to sama też składam itd... to buduje autorytet...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaska107
moj synek ma 5 mc i wlasnie 21 marca wracam do pracy, od dzisejszego spojrzenia w kalendarz mam strasznego dola, jak patrze na niego to chce mi sie plakac, z corka moglam byc rok w domku, ale teraz musze juz wracac do pracy.Wiem, ze da sobie z babcia rade, ale to jest bardzo trudne myslec o tym pozytywnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no oczywiście, ale z tego wynika, że twoje dziecko nigdy nie bawi się z rówieśnikami w piaskownicy, tak lekceważąco piszesz o \"mamuśkach\". A może swoim dzieciom poświęcają w ciągu dnia wystarczająco dużo czasu, aby pozwolić im pobawić się z rówieśnikami i nauczyć zasad współżycia społecznego ? Gdzie normalne dziecko ma się tego nauczyć jak nie w piaskownicy? I to wcale nie znaczy, że jakość kontaktów tych matek z ich dziećmi jest gorsza. Może po prostu dają im większą różnorodność. Przynajmniej ja jak byłąm dzieckiem, bardzo cieszyłam się zabawą z rówieśnikami, ale może jakaś nienormalna jestem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
współistnienia w społeczności mój synek świetnie nauczył się w żłobku i przedszkolu... jak również nabył odporności, nauczył się samodzielności i odpowiedzialności... może trochę przesadzam... ale w naszym społeczeństwie pokutuje mit konieczności poświęcania się dla dzieka... moim zdaniem można dziecko swietnie wychować łącząc to z pracą zawodową... oczywiście nie wykluczam, że te mamy z podwórka również dobrze spełniają swoje obowiązki... chciałam tylko podkreślić, że do właściwego wychowania wcale nie jest potrzebne spędznie 24h/ na dobę z dzieckiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Z powyzszych wypowiedzi
wynika tez, ze zeby miec dziecko to musisz poswiecic conajmniej 2, 3 lata ze swojego zycia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
wiesz... dziecko to nie piesek... jak się decydujesz to musisz mieć dla niego czas... zresztą to piękny czas... mój syn poszedł do żłobka w wieku 1,5 roku wcześniej też pracowałam... kwestia organizacji ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja przychodząc z pracy też staram się poświęcać czas głównie dziecku, czyli bawię się z nim, rozmawiam zaniedbując inne czynności domowe Zastanawia mnie jednak czy dziecko nie uczy się przez to, że gdy mama jest w domu to jest głównie do jego dyspozycji, a poza tym wydaje mi się, że moje dziecko wyczuwa, że mam wyrzuty sumienia zostawiając je z nianią i trochę wykorzystuje tę moją \"przepraszającą\" postawę .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
inna - z jednej strony piszesz, że jak się ma dziecko to trzeba mieć dla niego czas, a z drugiej strony krytykujesz ludzi, którzy chcą mieć więcej czasu dla dziecka i dlatego nie pracują. jakim prawem to oceniasz? Dlaczego uważasz, że jesteś lepszą matką, bo pracujesz i jak już znajdziesz chwilę dla dziecka to chcesz mu to wynagrodzić? Chyba poczucie winy przez ciebie przemawia. Twoim zdaniem zabawa z kolegami w parku jest niewłaściwym sposobem sędzania czasu???? A co twoje dziecko robi w przedszkolu niby? Jak jest ciepło to wychowawczyni kisi je w czterech ścianach? Czy wychodzi z nimi na powietrze? A co do postaw społecznych to gdzie mają się ich uczyć dzieci, które nie chodzą do przedszkola? Wydaje mi się, że podświadomie zazdrościsz jednak matkom, które same wychowują dzieci i w obronie wyrażasz się o nich tak lekceważąco. Że niby tylko twój system wychowawczy jest dobry. Tak ,jakby inni nie rozmawiali z dziećmi, nie czytali im i nie uczyli różnych rzeczy. To same matoły by były na tym świecie i tylko jedno twoje dziecko dobrze wychowane. A co do budowania autorytetu, można sobie budować, ale dopiero za parę lat się przekonasz, czy twoje metody są skuteczne. Świetnie wychowane dziecko w wieku przedszkolnym może przekształcić się w \"strasznego \" nastolatka bez żadnego powodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
nie rozumiem ciebie... ja wyraźnie napisałam... że w wychowaniu liczy się JAKOŚĆ kontaktów z dzieckiem... co oczywiście nie wyklucza, że kobiety które rezygnują z pacy... i tylko wychowują dzicko... mają z nim zły kontakt!! ja tak nigdzie nie napisałam... uważam za to, że sama ILOŚĆ poświęconego czasu nie wystarczy... te kobitki przed blokiem... niektóre oczywiście... siedzą gadają... czasem słychać co mówią... i czasem słyszę, że tylko czekają aż przyjdzie mąż z pracy i wreszcie będą miały spokój bo on \"zajmie\" się dzieckiem... sorry ale dla mnie to nie jest wychowanie tylko jakaś wegetacja... dzieciak przez cały dzień z matą ani słowa nie zamienił... a ta tylko czeka że upchnie go mężowi albo babci!!! i jeszcze uważa, że jest świetną matką... bo całe dnie z dzieckiem spędza... o takim \"stylu\" matkowania pisałam co do poczucia win.... to niestety nie trafiłaś... ja kochcam swoją pracę i czuję się zrealizowana... i również dzięki temu szczęśliwa... a chyba lepiej dla dziecka... jak ma zadowoloną mamę? nie? za to w Twoich atakach wyczuwam jakiś żal... czyżby flustracja z powodu braku realizaji własnej? gdzie ja napisałam że tylko moje dziecko jest dobrze wychowane? ja tylko uważam, że można świetnie połączyć pracę zawodową z wychowaniem...bo liczy się jakość nie ilość czasu spędzanego z dzieckiem! Moje dziecko właśnie po to chodzi do przedszkola... aby miało różnorodność... tam bawi się z kolegami... uczy życia w grupie... w domu uczy się innych wartości... dzięki temu jest wszechstronne... chodzenie do przedszkola jest bardzo ważne... powiem ci na własnym przykładzie... bo ja właśnie nie chodziłam... i szczerze ci powiem, że szkoła to był dla mnie szok... grupy w ogóle nie rozumiałam... dzieci które moczyły palce w kompocie mnie brzydziły.... uważam, że nie posyłanie dziecka do przedszkola.... to robienie mu krzywdy... Co do metod, to ja akurat uważam... że dziecko właśnie głównie wychowuje się jak jest jeszcze małe... później to tylko można obserwować i nakierowywać... skoro uważasz, że dziecko bez żadnych przyczyn, może jak to napisałaś \"przekształcić się w strasznego nastolatka\".... to moim zdaniem już na samym początku zakładasz klęskę swoich metod... ja uważam, że wszystko ma swoje przyczyny... i nad tym pracujemy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pracująca Mama
Mój synek wkrótce skończy 5 m-cy, a ja niestety muszę wrócić do pracy, jeśli tego nie zrobię, to albo zostanę zwolniona, albo ktoś mnie wykosi z mojego stanowiska, nie mam wyjścia. Mój syn jest jeszcze mały i wiem, że to będzie dla niego tragedia, zwłaszcza, że różne osoby będą się nim zajmowały, czasem moja mama, czasem mama męża, czasem siostra, albo brat męża. Ja niestety do pracy wrócić muszę, bo w życiu nie damy rady utrzymać się z pensji męża. Mąż pracuje do 20, jak wraca to dziecko śpi, ja będę pracować do 17, zanim dojadę do domu będzie 18, syn kładzie się o 20 czyli praktycznie będę przybywała z nim 2 h. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że czasem nawet w sobotę mam spotkania z klientami, dostaję za to dodatkowe godziny, ale to kolejne minuty życiorysu mojego dziecka. To jest straszne, ale niestety poumieramy z głodu jak nie wrócę do pracy:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
dziewczyny...a nie da się jakoś pokombinować... ja np kupiłam swój sprzęt... dzięki temu jak dziecko było małe mogłam dużo pracować w domu... wyszło mi to na dobe bo po pewnym czasie założyłam swoją firmę... i mam bardziej płynny czas pracy i więcej pieniążków...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znam to dziewczyny, my z mężem prowadzimy własną firmę on zajmuje się tzw brudną robotą a ja papierami obsługą klientów i tp. w sezonie wracam do domu po 17-tej 18-tej a czasem później, a mój mąż czasem 22, 23 bo miał spotkanie z inwestorem. Moje dziecko zostawało z opiekunką od 6 tygodnia życia i tak naprawdę to widzę, że z tego powodu cierpiałam głównie ja. Synuś ma teraz 14 miesięcy i jak widzi swoją nianię to strasznie się cieszy, wiem że ma dobrą opiekę jak również miłość bo ta pani jest dla niego jak babcia, a prawdziwe babcie ma daleko. To ja cierpię, że tak mało czasu mogę pobyć z moim skarbem. W sierpniu urodzę drugie dziecko i już wiem że będzie mi chyba jeszcze bardziej ciężko. Synusia najprawdopodobniej dam do żłobka chyba że niania zgodzi się zająć dwójką-tak czy owak to niania najwięcej czasu spędzi z moimi dziećmi, a ja będę zazdrosna. Niestety tego nie zmienię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
plus jest jeszcze taki że mamy firmę blisko domu, ale to nie oznacza że mogę sobie z firmy wyść kiedy chcę, szkoda, przynajmniej nikt mnie nie ściga jak spóźnię się pół godziny ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie muszę nic zakładać, bo moje dziecko jest już częściowo wychowane /patrz stopka/ na razie co prawda nie jest strasznym nastolatkiem, ale obserwuję jej znajomych i wiem , że w każdej chwili może się wszystko zdarzyć. Do przedszkola chodziła, ja zresztą też, tak, że nie tłumacz mi. Po prostu denerwuje mnie, że wkładasz do jednego worka wszystkich, których dzieci bawią się w parku, piaskownicy itp. Ty poświęcając dziecku 2 godziny na pewno nie odczujesz znużenia przebywaniem z dzieckiem, ale jak ktoś spędza z nim 12 godzin /z czego kilka intensywnie/ to się dziwisz, że chce mieć trochę czasu dla siebie? wiem, bo z córką byłam w domu do 2,5 roku i też czasem czekałam na męża bo miałam już głowę jak bania...a moje koleżanki miały dzieci w tym samym wieku i wyjście na dwór było odpoczynkiem zarówno dla mnie jak i dla małej, każda z nas spędziła trochę czasu ze swoimi znajomymi. Teraz mam niemowlaka i pracuję... tak, że znam rzecz z obu stron. Nie ma lepszego rozwiązania, każdy robi jak uważa, ale proszę nie wyrażaj się lekceważąco o \"mamuśkach\" co to tylko siedzą, bo ktoś może poczuć się dotknięty. Przyjemnie by ci było usłyszeć komentarz - \"oddała dziecko do żłobka, żeby mieć święty spokój\" ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
właśnie... ja często słyszałam tego typu komentarze... i jakoś musiałam przeżyć ;) kurcze, a teraz żłobek to na prawdę fajna sprawa... nie mówię dla niemowlaka... ale mój syn poszedł w wieku 1,5 roku... -uodpornił się... tak że teraz prawie nie choruje... -jest alergikiem... a tam była świetna dieta, bo to żłobek przy szpitalu...po domowym jedzeniu zawsze jakaś wysypka go dopadła... a po żłobkowym przygotowywanym przez specjalistów... było super... -świetnie nauczył sobie radzenia w grupie... jak poszedł do przedszkola... to z pogardą patrzył na te ryczące 3 latki, pierwszy raz zostawiane bez mamusi... małe dziecko łatwiej przyjmuje takie rozstanie... -w żłobku było dużo zajęć... na które dodatkowo nie trzeba było dziecka wozić... rytmika, angielski, rzeźba- czyli lepienie z gliny... -przychodzili rózni specjaliści... logopede, dentysta, ortopeda... tak, że wiele wizyt kontrolnych odpadało... -dziecko uwielbiało tam chdzić... zawarło pierwsze przyjaźnie... miało kontakt z dziećmi... dlatego dziwi mnie, dlaczego niektórzy tak negatywnie do żłobków podchodzą.... chyba pokutuje opinia z "poprzedniej epoki" no właśnie i mnie kontakt z dzieckiem nie znuży... taka prawda... i dodatkowo realizuję własne cele... i to jest świetne... dla mnie idealne... cieszę się pracą i dzieckiem i mężem... wszystko w równowadze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zastanawim sie co my pracujące matki mamy z macierzyństwa ? Moje dziecko pierwsze kroki postawiło przy niani, do niej kierowało pierwsze słowa, przebywając z nią cały dzień naśladuje jej sposób bycia, mówienia gdy przychodzę z pracy cieszy się ale nie jest to jakiś gwałtowny entuzjazm, w sobotę i niedzielę ciągle pyta o nianię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
ja akurat nie wybrałabym niani... bo sama ją miałam... byłam z dzieckiem do 1,5 roku... pracując głównie w domu... później dziecko poszło do żłobka... i uważam, że to było świetne posunięcie... żłobek nigdy nie zastąpi mamy... za to uczy rzeczy, których mama nauczyć nie może... np współistnienia w grupie... wiem że nie każdy ma taki komfort jak ja... ale na prawdę mogę polecić takie rozwiędanie... jeżeli ktoś tylko może sobie na to pozwolić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wcale z tą pracą nie jest tak źle, moja ominęła żłobeki poszła do normalnego przedszkola w wieku 2 lata i 4 miesiące, bo była bardzo samodzielna (sama jadła, ubierała się i korzystała z toalety - w domu też można nauczyć samodzielności!) a ja do pracy i powiem szczerze, że wtedy było tak jak piszesz inna - miałam siłę i ochotę na intensywny kontakt, bo jak się dziecka cały dzień nie widzi to człowiek za nim tęskni i ma ochotę się bawić, rozmawiać itp. A moja niunia była bardzo niesfornym i absorbującym dzieckiem, tak że odpoczynek od siebie przez te parę godzin dobrze robił obu stronom. Z małym poszłam do pracy jak miał 6 m-cy i też nie jest źle, ale on zostaje z tatą a potem z babcią, to też inaczej niż z opiekunką. jak przyjdę z pracy to też mam dla niego tylko 2 godzinki, zanim pójdzie spać. Ale weekendy spędza tylko ze mną, bo tata wtedy pracuje. I taki układ chyba pasuje wszystkim, łącznie z małym, nie nadwyręża niczyjej cierpliwości, mały ma szerszy krąg i jest zadowolony. Po prostu trzeba sobie jakoś radzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
a ja tam cenię sobie żłobek... znacznie większa pomoc niż w przedszkolu, bardziej luźna atmosfera... dziecku znacznie łatwiej się przystosować... w przedszkolu są większe wymagania... moim zdaniem lepiej stopniowo dokładać obowiązków... kiedyś myślałam, żeby przepisać synka z 3 grupy w żłobku do 3-latków w przedszkolu- przedszkole mamy bliżej domu- odradziła mi to znajoma pani psycholog... powiedziała, że samodzielność nie ma tu nic do rzeczy- chodzi o to, że psychika dziecka młodszego niż 3-latka nie jest przystosowana do wymagań przedszkolnych... dlatego takich dzieci jej zdaniem nie powinno się do przedszkola wogóle przyjmować... ale wiadomo, każdy ma własne zdanie... ja uważam, że miała dużo racji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tam byłam zadowolona a i wychowawczynie mówiły, że pod względem rozwoju nie odbiega od innych dzieci. Od pierwszego dnia świetnie się tam czuła, nawet jej nie przyszło do głowy płakać, natomiast widziałam kilku zawodzących, przerażonych trzylatków.... Może w tej piaskownicy tak się rozwinęła....wiedziała co to grupa...i jak się w niej zachowywać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość innna
to gratulacje ;) a ja tam chętnie korzystam z pomocy specjalistów... jednak psycholog dziecięcy z 30 letnią praktyką, nie może równać się z wychowawczynią w przedszkolu... które z resztą bardzo cenię... ale nie przy podejmowaniu kluczowych dla życia dziecka decyzji... oczywiście uważam też, że nie należy przesadzać... więc nie latam po tych specjalistach non stop... ale jak mam decydować o wyborze przedszkola czy szkoły to jak najbardziej.... jak tylko mam możliwość. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że czasem nawet błache wydażenia we wczesnym dzieciństwie mają potem długofalewe poważne konsekwencje w późniejszym życiu... ja chciałabym ryzyko wystąpienia ich ograniczyć do minimum... że bym potem nie musiała się głowić, jak to się stało, że moje dziecko zmieniło się w -znowu cytuję-" w strasznego nastolatka"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tam wyznaję, że najważniejszy jest zdrowy rozsądek. W końcu nikt nie zna mojego dziecka tak dobrze jak ja i nigdy nie pozwoliłabym, żeby jakaś obca baba zza biurka decydowała o jego życiu. Chyba, że dziecko miałoby jakieś problemy to oczywiście zasięgnełabym jego porady, ale mam mieszane odczucia. Bo na przykład moja koleżanka - psycholog - prawie wcale nie zajmuje się swoim rocznym dzieckiem, przy każdej okazji podrzuca je rodzicom albo teściom odkąd mała skończyła miesiąc. I dziecko już do babki mówi mamo. I taki ktoś miałby mnie pouczać? Żałosne. A jeśli chodzi o nastolatki to zależy co dla kogo jest straszne, np. dla mnie straszne są cztery kolczyki w brwi, ale dla innych to nic strasznego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się z innna. Niektórzy spędzając z dzieckiem godzinę dziennie, wychowają lepszego człowieka niż ci spędzający z dzieckiem całe dnie. Nie można generalizować - bo najważniejsza jest jakość. Ja też pracuję, dużo czasu nie mam, ale za to każdy weekend jest nasz :) Chodzimy razem do Teatru Małego Widza w Warszawie, na dłuuuugie spacery itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×