Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lorlana

nie chcę, a niszczę miłość mojego życia... co robić???

Polecane posty

Gość Lorlana

Pierwszy raz w życiu jestem naprawdę szczęśliwa. Mam chyba wszystko, czego człowiek potrzebuje do szczęścia. Mam cudownego mężczyznę (jestem już pewna, że to ON, chociaż nie jesteśmy ze sobą zbyt długo), jesteśmy zdrowi, piękni, młodzi, wysportowani, wykształceni, mamy pracę, pieniądze, wspólne hobby, kochamy spędzać ze sobą czas... Jednak mam pewien problem. Mam za sobą beznadziejny związek, który odrobinę skrzywił mi mózg. Stałam się bardzo nerwowa. Ponieważ nie potrafię inaczej odreagowuję wszystko płaczem. Często czepiam się drobnostek i stałam się strasznie zazdrosna. Mojemu partnerowi zaczęło to przeszkadzać. Czasem wiem, że robię źle, staram się uspokoić i nie potrafię. Bardzo mocno Go kocham, najbardziej na świecie boję się, że go stracę. Dlaczego nie potrafię zmienić starego, głupiego nastawienia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Safona_02.29.
Uraz psychiczny, masz to w sobie, i trudno Ci to będzie przełamać, musisz mówić sama sobie, że miłość do Niego jest sillniejsza niż zazdrość we mnie, zazdrość, w zasadzie każde uczucie to wynik redukcji zdarzeń w naszej psychice, co znaczy, ze mamy na to wpływ, więc usiądź pewnego dnia sama, skoncentruj się i porozmawiaj sama ze sobą, a dojdziesz do ładu. Powodzenia,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Starałam się już parę razy, w zasadzie ciągle się staram... Nie wiem już co robić. Boję się, że wszystko zniszczę, a to naprawdę to, czego pragnę. Niczego więcej. Czy zdołam poukładać swoje życie, zanim będzie za późno? Zanim stracę szansę na szczęśliwe życie? Czy może powinnam porozmawiać ze specjalistą? Może nie jestem w stanie dać sobie z tym sama rady?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
On właśnie parę minut temu wyszedł. Znów był zły. Naprawdę Mu się nie dziwię. Jestem czasami straszna. Tylko, że jak ja się nawet na chwilę zdenerwuję, to potem wydaje mi się, że bardzo staram się to naprawić, a dla Niego nie ma to już znaczenia. Jest zły i czasem nie chce już, żebym coś naprawiała. Tak bardzo mi zależy, żeby było zawsze cudownie. Jest tak bardzo często, ale te nasze kłótnie mnie dobijają. Nie daję sobie z tym już rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam tak samo, tylko na odwrót :P on jest nerwowy i skrzywiony a ja wychodze bo mam dosc... jdenak jak powiedzial mi przez co ma takie zachowania to jestem w stanie zrozumiec go. wiec tobie zaba tez radze- pogadajcie :) powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Dzięki... wiesz, my rozmawiamy dużo na ten temat. I ja wiem, że On mnie rozumie. Tylko czasami ja naprawdę jestem nie do zniesienia. Często, kiedy jest zmęczony po pracy i nie ma ochoty na ciągłe mnie przytulanie (jestem pod tym względem straszna- uwielbiam się do Niego tulić) to szybko traci cierpliwość, a ja wpadam w panikę, bo mi się wydaje, że On zaraz powie mi, że już nie chcę ze mną być. Jestem taka z Nim szczęśliwa...nie chcę już nic psuć ;(;(;( pomocy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jumi
Wiesz nie ma związków idealnych i nie zawsze jest cudownie.Wiele osób ma urazy psychiczne na różnym tle,trzeba nad sobą pracować aby się ich pozbywać a druga soba powinna w tym pomagać.Owszem to może zatruć życie partnerowi i może nie wytrzymać i odejść,wszystkiego nie da się wytrzymać...Jeśli nie dajesz sobie rady to może rzeczywiście pomyśl o specjaliście.Może ty masz nerwicę i stąd to czepianie się drobnostek i płacz(jednak nie jestem specjalistą więc nie wiem).Myślę też ,że masz w sobie wielki lęk przed tym,że on cię opuści i stąd ta zazdrość...Związki nie są zawsze cudowne,są raz takie raz gorsze,tak to już jest... Sądzę,że histerycznie boisz się jego odejścia bo jesteś mało pewna siebie(może się mylę,ty wiesz najlepiej).Uwierz w siebie,nie myśl o tym,że go stracisz...Poza tym opowiedz mu o wszystkim,pogadajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lorlana ....ja mam to samo! z poprzedniego zwiazku zostal mi jakis uraz psychiczny.....zreszta nie wiem czy to mozna tak nazwac! jestem strasznie zimna, tzn ja chce cos z siebie dac, ale nie moge......a mam takiego kochanego faceta!!! zastanawialam sie czy nie isc do psychologa, nie moge odciac sie od przeszlosci, a konkretnie od jednego zdarzenia, ktorego do dzisiaj nie rozumie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Jumi--> masz rację prawie we wszystkim. Panicznie boję się Jego odejścia. Nigdy nie byłam niczego tak pewna, jak tego, że chcę z Nim spędzić resztę życia. Jestem mało pewna siebie, chociaż niektórym na pozór wydaje się, że jestem bardzo silna psychicznie. W poprzednim związku straciłam do siebie szacunek. Zaufałam, tak bardzo się zawiodłam, byłam strasznie traktowana, chociaż tyle z siebie dawałam... Potem wydawało mi się to normalne. A nagle... jestem traktowana jak królowa, wydaje mi się, że na to nie zasługuję, że nie tak powinno być i że nie jest to szczere. Chyba nie potrafię teraz tego docenić. co do nerwicy- to podejrzewam, że mam, aczkolwiek też nie jestem specjalistką. egipska bogini--> to dla mnie straszne, wydaje mi się, że bardzo Go krzywdzę. On stara się dać mi wszystko (nie myślę tu o rzeczach materialnych)- jeszcze nigdy nie czułam się tak kochana, nie potrafię tego docenić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorenko chociaz wiesz
w czym problem, pracuj nad tym, boisz sie ze go stracisz i stad ta zazdrosc. Tak zachowuja sie osoby ktore mysla ze nie zasluguja sobie na to co je spotkalo...ale Ty wiesz w czym rzecz...moze wizyta u dobrego specjalisty? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
A teraz to w ogóle ryczę jak bóbr, bo On mi napisał właśnie, że bardzo mnie kocha i nie chce się już ze mną nigdy więcej kłócić i że chce być ze mną do końca życia. i teraz czuję się winna. Nie dość, że to ja Go krzywdzę, to On mi jeszcze tak pisze. Mój Boże, mężczyzna ideał jak dla mnie, a ja taka głupia. Dziękuję Wam wszystkim Misiaki, jakoś mi lepiej, jak sobie czytam co mi piszecie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam to cholera
nie wiem co z tym zrobic. Nie wiem skad ta zlosc sie bierze. A moze z tego ze zostalam kiedys skrzywdzona przez czlowieka ktorego bardzo kochalam? Tylko ze on teraz chce do mnie za wszelka cene wrocic. A ja go krzywdze strasznie tak jak innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja najpierw go krzywdze , a potem przepraszam........najgorsze jest dla mnie to ,ze ja nie znam granicy.........czesto mysle, ze on i tak wykreci mi jakis numer, tak jak eks, wiec nie warto oddawac swojej duszy!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość por i pomidor
ja tez jestem wlasnie po tego typu akcji, gdy swiat wali sie na glowe, masz ochote walic lbem o sciane, a on mowi "daj spokoj, nie becz" i generalnie zachowuje sie jakby wlasnie wybudzil sie z zimowego snu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość por i pomidor
nie radzenie sobie ze zloscia to u mnie norma, a jak juz sie rozbujam to jestem jak lawina... Dopalam sie jeszcze wowczas myslami o swojej beznadziejnosci, a wine za wszystko zwalam na Niego... Dziwne to wszystko cholera-wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Ja też kiedyś byłam krzywdzona, przez osobę, której dawałam z siebie bardzo dużo. Uwolniłam się od tego, wydawało mi się, że wyleczyłam, ale to nie takie proste. Mój Ukochany został zdradzony, ja też, znamy swoje problemy, tylko ja mam jeszcze cały wór innych przeżyć, a On nie wszystkie jest w stanie zrozumieć i ja zdaję sobie z tego sprawę. Też najczęściej się złoszczę, a później przepraszam, przyznaję Mu rację. Ale wtedy On jest już bardzo zły. Ech, życie jest ciężkie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
do por i pomidor---> dokładnie podobnie:( ja też bardzo łatwo się nakręcam i co najgorsze często dopowiadam sobie historyjki, które nie istnieją i próbuję wmówić mojemu mężczyźnie, że On tak właśnie myśli. To okropne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość por i pomidor
Ktos tu napisal, ze takie zachowania to poczucie, ze nie zasluguje sie na te milosc, zwiazek itp, czyli jednym slowem kompleksy wszelakiej masci-to prawda (potwierdzone u zaprzyjaznionej psycholog). Pomoc moze pokochanie siebie (afirnacja i te bzdety...) ale dlaczego cholera latwiej sie stoczyc niz walczyc o siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Ja naprawdę się staram polubić siebie. gdyby nie te moje wybuchy złości to byłabym naprawdę bardzo fajną partnerką- zdaję sobie z tego sprawę. Jestem wierna, lojalna, zazwyczaj radosna. Dbam o siebie, ćwiczę, trenuję, używam wielu kosmetyków pielęgnacyjnych, nie maluję się, bo lubię siebie naturalną, a mój mężczyzna tym bardziej. Jest mi dobrze samej z sobą. W ogóle całkiem sympatyczna ze mnie babka, tylko taki nerwus... Oj, rozbolał mnie główka od tego wszystkiego :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Staczac jest sie latwiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość por i pomidor
Tak tak, my kobiety wymyslamy scenariusz mysli faceta, formujemy jego swiatopoglad i za nim on zdazy pierdnac, my juz mamy w glowie przebieg jego minionego dnia i obrazy kobiet, ktore w tym dniu widzial no i pewnikiem myslal o ich ponetnych ksztaltach-wszystkie te wnioski mamy gotowe na zawolanie (tymczasem on juz pierdnal i teraz mysli z czym zjesc kanapke), ale my-o nie, nie-nie dajemy sie zwiesc pozorom-on na pewno juz mnie nie kocha, albo ta moja bluzka jest brzydka, bo jak szedl do kuchni to nawet na mnie nie spojrzal... Takie jestesmy popaprane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Łatwiej, ale bez sensu. Walczę o siebie i będę walczyć o moją miłość i szczęście. Tylko skąd czerpać siłę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
por i pomidor- dokładnie:D ja zawsze dopowiadam za Niego Jego myśli. Wiem co robił, a już lepiej niech nie wspomina, że musiał przetestować dziewczynę z Excela na jakieśtam stanowisko, bo już mam 6000 historii z czego to jej jeszcze nie testował :D czasem, to jest śmieszne i On wtedy głaszcze mnie po głowie i mówi: oj, Ty mój głuptasku, ale czasem, głównie gdy wraca z pracy, jest głodny i zmęczony, to widać, że nie ma ochoty na takie żarty...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Och, dobrze, zmykam do łózia, wprawdzie samotnie, ale muszę się trochę przespać, bo padnę jutro na twarz. Dziękuję Wam, zajrzę jutro...:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Och, dzień dobry Kobietki:) Trochę mi lepiej, chociaż ciągle źle...:( Najchętniej przeleżałabym dzisiaj z Nim cały dzień w łóżku, a tymczasem, zobaczymy się pewnie dopiero późnym wieczorkiem:( Już tęsknię:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papadam
Lorlana- wybierz sie do psychologa, nie zaszkodzi a moze pomoc. I sprobuj przeanalizowac swoje emocje- byc moze razem z Twoim milym. Jesli zwiazek zapowiada sie wspaniale szkoda by bylo go zniszczyc- wez sie w garsc i spojrz na pewne sprawy z innej perspektywy. Twoje zachowanie moze byc irytujace a co gorsza ranic osobe, ktora kochasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Wiem:( już to przemyślałam i postanowiłam zwrócić się z tym do specjalisty. Zrobię wszystko, żebyśmy byli razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość all right
mam to samo ale do psychologa nie pójdę wyleczę się z czasem sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
wiesz, nie wydaje mi się, żeby to było takie proste. U mnie to naprawdę już dosyć długo trwa i boję się, że samo nie przejdzie. Dlatego, zanim zniszczę wszystko, co jest dla mnie ważne muszę poprosić o pomoc kogoś, kto jest w stanie to zrobić zanim będzie za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lorlana
Pojadę dzisiaj wcześniej do domu. Postaram się naprawić to, co wczoraj się popsuło znowu. Ojej, tak bardzo chciałabym się teraz do niego przytulić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×