Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Milo

Praca w OVB - czy warto??plis

Polecane posty

Kolego, gdybyś się znał na finansach (a sądząc z Twej wypowiedzi to pracujesz w DM), to byś wiedział, że istnieje OC komunikacyjne (tego faktycznie nie oferujemy) i OC w życiu prywatnym. Tu proponujemy klientom produkt Uniqi, ubezpieczenie takie kosztuje kilkadziesiąt złotych rocznie i ma je wielu pracowników OVB, nie tylko dyrektorzy. Od domu do domu nie chodzę i nie zamierzam chodzić, bo nie na tym polega praca w OVB. Symulacje z przeszłości nie powstały przypadkowo, tylko z trendów wieloletnich, a w takim ujęciu wartość jednostek funduszy inwestycyjnych zawsze rośnie. Pewnie Ty, gdy klient pyta się o zysk funduszu, odpowiadasz: Może pan zarobi 100% rocznie, a może straci 50%. Ja klientowi mówię o ryzyku, a jeśli chce trzymać kasę na lokacie i dostać mniej odsetek niż inflacja - to jego problem, nie mój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Help: jeśli podasz maila, wyjaśnię Ci to szczegółowo. @Lesley: Jest dużo racji w tym, co piszesz, szczególnie o OVB, czyli odnośnie NIEKTÓRYCH niedouczonych pracowników. Natomiast mylisz trochę ideę oszczędzania na polisach i lokatach. Superfundusz nie jest produktem przeznaczonym dla osób, które mało zarabiają i nie są pewni dochodów na przyszłość (ciekawe, że ludzie namiętnie biorą kredyty, też nie będąc przecież pewni, czy je dadzą rady spłacić). Jeśli ktoś zamierza szybko osiągnąć zysk z swoich pieniędzy i ten zysk zrealizować, a boi się ryzyka, to niech zakłada lokatę (o ile można tu mówić o zysku). Jeśli natomiast chce sobie zabezpieczyć starość (wiadomo, jakie będą nasze emerytury) lub przyszłość dla swoich dzieci, to właśnie dla niego jest Superfundusz. Mnie wkurzają zaś ludzie twierdzący, że nie dożyją emerytury oraz mówiący, że nie stać ich na odkładanie 100 zł, a z zarobków wynika, że byłoby stać na wiele więcej. Mogę się założyć, że więcej wydają miesięcznie na fajki lub piwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ??? HELP
e-mail: przyjaciolka2010@interia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Morwain...nie mylę pojęć lokata, fundusz, bo żadnego konkretnego funduszu ani lokaty nie podałam z nazwy. Natomiast, jeśli mówimy o oszczędzaniu na przyszłość, to składając po 100zł, zysku w żadnym funduszu nie pomnożymy, jeśli nie będziemy zwiększać składki raz w roku, przecież wiadomo INFLACJA. I masz rację na pewno...superfundusz jest dla tych co ich stać odkładać regularnie.... i dokładać to tego biznesu....taka prawda smutna.Otóż wiem że odkładając na lokacie przy takich marnych oprocentowaniach jakie mamy teraz to ledwo pokonujemy inflację, więc mimo że wybieramy powiedzmy po roku czasu nasze pieniądze z zyskiem, to tak naprawdę jesteśmy na zero lub z niewielkim zyskiem....ale jak się sprawa ma z funduszami? czy aby na pewno jest lepiej? Powiedzmy, że fundusz będzie zarabiał 8% ROCZNIE.... powiesz pewnie że więcej ale bądźmy optymistami....zaś jego prowizja roczna wyniesie 2 %, do tego dodajmy optymistycznie tylko 3% inflacji rocznie (wiadomo że jest większa), do tego dochodzi nam podatek Belki jakieś 1,2% ( 19% z 6%, czyli od różnicy między stopą zwrotu funduszu a jego prowizją - rocznie) co daje nam 1,8% dochodu rocznie....kiepsko jak widać, gorzej niż lokata. To oczywiście taki przykład, bo są różne fundusze, ale różowo to nie wygląda i nawet za 30 lat te zarobione przez fundusz pieniądze nie będą miały takiej wartości o jakiej dziś mówią doradcy. Nie wspomniałam o procencie składanym bo nie ma o czym wspominać uważam, inflacja spowoduje przecież znaczny wzrost cen, więc te wyczarowane procentem składanym pieniądze nie będą miały tej siły nabywczej co dziś. Ja wiem że kto jak kto, ale agent czy doradca musi najmocniej wierzyć w cud funduszy i procentu składanego. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cieżko cos wpisać żeby nie był
szanowni PAŃSTWO widze że zaczynamy wkońcu poruszać merytoryczne kwestie branży ubezpieczeniowo inwestycyjnej. Jeśli chodzi o produkty oparte na procencie składanym to można gdybać co bedzie jeśli... ale mozna też spytać się osób które odkładaja tak pieniadze od 90 któregoś roku. Osobiście mam dostęp do polisy w której pewna pani od 98 wpłaciła ok 16 000PLN a wchwili obecnej ma dokładnie 26513zł więc myslę że całkiem nie źle. Przy czym chciałbym również zwróćić uwagę iż jest to produkt stary łączący ubezpieczenie życia 70000Zł z częscią inwestycyjną. Jeślć ktoś chce sam sobie policzyć jak zachowują się fundusze np w PSO to można poszukać w internecie programów inwestycyjnych tj. Navigator, Moje fundusze i zrobić sobie symulacje wpisując tam wszystkie dane i opierajac się na historucznych wycenach jednostek. dla bardziej leniwych mozna cos takiego zrobić na stronach BPH Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, tylko, że to były czasy kiedy nawet na RORze pieniądze rosły nie wspominając o lokatach. W 2002 wprowadzono podatek Belki początkowo tylko na lokaty i depozyty a w 2004 na inne formy oszczędzania...tak że ta pani miała 6 lat oszczędzania w "dobrych czasach". Wszystko o co możemy się oprzeć w takich symulacjach to historia, tylko że ona nijak się ma do dzisiejszej rzeczywistości rynkowej, dlatego uważam że to tylko wróżby a nie rzeczywiste dane...no ale taki jest właśnie rynek finansów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cieżko cos wpisać żeby nie był
zgadzam się ale trzeba też podkreślić iżten program pobierał znaczną część składki na składkę ochronną którą przy współczesnych realiach jesteśmy wstanie pominąć wybierając produkt tylko inwestycyiejny. Chciałbym też zauważyć iż belke opłaca sie po zakończeniu programu wiec więc nie ma co się nią stresować, chyba że pan Boni z Donaldem coś wykombinują;) Osoba L... stara się zrazić ludzi do oszczedzania a prawda jest taka że jeśli sami nie zabezpieczymy sobie przyszłości to bedziemy mieli problem żeby zwiazać koniec z końcem na emeryturze. moim zdaniem w chwili obecnej jeszcze nie wymyślono nic lepszego od procentu składanego ale mogę się mylić... Pozostaje tylko pytanie co wybrać zeby koszt utrzymania polisy był jak najmniejszy i do tego potrzebna jest znajomość OWU wielu produktow. Powiedzmy sobie szczerze zwykły kowalski nie jest wstanie sam orientować się na rynku zeby wybrać coś korzystnego dla siebie, do tego potrzebni są "doradcy, pośrednicy którzy w wachlarzu swoich produktów nie mają tylko jednej firmy ale minimum kilka kilkanaście żeby mieć możliwośc wyboru, a nie jak pan pikuś Nowa Perspektywa z drakońskimi kasztami. Żeby móc doradzać w kwestiach III filarowych trzeba czuć odpowiedzialność za los klienta i nie kierować się tylko slepym własnym zyskiem. dziękuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ??? HELP
Kłopoty z potencją to bez wątpienia jeden z najbardziej przykrych i zarazem coraz częstszych problemów dotykających mężczyzn. Co gorsza, bardzo trudny do zwalczenia. I nie chodzi tu nawet o brak odpowiednich metod czy leków, ale o to, że mężczyźni leczyć się nie chcą. Winny jest wstyd i stereotypy związane z seksem - wszystkie te piwne kolegów rozmowy, w trakcie których padają przechwałki odnośnie do tego, jak często i jak długo "możemy". Mężczyzna powinien być zawsze "silny, zwarty i gotowy". Ale w tym micie nie ma za grosz prawdy. - Prawdziwe potrzeby i sprawność seksualna to indywidualna cecha każdego z nas ukształtowana zarówno przez psychikę, jak i sposób, w jaki zbudowany jest i funkcjonuje nasz organizm - wyjaśnia seksuolog dr Andrzej Depko. - Jeden mężczyzna jest w stanie podjąć kolejny stosunek seksualny po upływie dosłownie kilkunastu minut, inny potrzebuje doby. Nie ma tutaj ogólnych norm - każdy ma swoją własną. I dopiero gdy zauważamy, że z tą naszą indywidualną normą jest coś nie tak, to znak, że pojawił się problem - mówi dr Depko. A zaburzeń erekcji jest coraz więcej. W 1998 r. szacowano, że dotyczy to 1,5 mln Polaków. W 2007 r. Polskie Towarzystwo Medycyny Seksualnej opublikowało wyniki badań, według których liczba ta wzrosła do 2 mln 600 tys. W dodatku stale obniża się granica wieku, w jakim te zaburzenia się pojawiają. Jaka jest tego przyczyna? Przede wszystkim styl naszego życia: praca, stres, używki i zła dieta. Praca i stres Żyjemy coraz szybciej i pracujemy coraz więcej, ale organizmu nie da się oszukać. W pewnym momencie dochodzimy do punktu, w którym ochota na seks musi ustąpić ochocie na odpoczynek. - Po kilkunastu godzinach spędzonych w biurze, gdy wreszcie kładziemy się do łóżka, organizm wysyła nam wyraźny sygnał - nie chcę się kochać, chcę spać - mówi dr Depko. Oczywiście często prowadzi to do nieporozumień z partnerką, która być może akurat tego dnia ma ochotę na miłość. Sytuację czasami ratują weekendy, kiedy mamy więcej czasu na odpoczynek. - Powoli stajemy się społeczeństwem weekendowego seksu. To zresztą nic dziwnego. Zachód przerobił to już lata temu - mówi dr Depko. Jak widać, seks czasami przegrywa ze snem. Jednak wcale nie musi tak być. - Sen to najlepszy odpoczynek. Dbanie o dobry sen to także dbanie o dobry seks - wyjaśnia dr Depko. Z pracą i związanym z nią stresem wiążą się często dwa inne czynniki, które bardzo niekorzystnie odbijają się na życiu seksualnym. To papierosy i alkohol. Zgubny wpływ papierosów na erekcję został wielokrotnie potwierdzony w różnych programach badawczych. To zarówno bezpośrednie działanie na naczynia krwionośne, jak i sprzyjanie rozwojowi miażdżycy tętnic doprowadzających krew do prącia. Podobnie jest z alkoholem. Już Szekspir pisał w "Makbecie", że alkohol "wzmaga żądze, ale zmniejsza potencję". I jest to prawda. Alkohol, choć niewątpliwie dodaje nam śmiałości i pomaga w przełamywaniu pierwszych lodów, niesie ryzyko, że gdy nadejdzie "ta" chwila, możemy się srodze zawieść. Szczególnie wtedy, gdy sięgamy po niego za często i w zbyt dużych ilościach. - Naprawdę lepiej jest, by po pracy, zamiast pójść z kolegą na piwo i papierosa, umówić się z nim na partyjkę squasha - radzi dr Depko. Erekcja - pierwszy sygnał Do prawidłowego funkcjonowania prącia muszą być spełnione trzy warunki: sprawne naczynia krwionośne, sprawny układ nerwowy i odpowiedni poziom hormonów płciowych. Są choroby, które ten stan zaburzają. Miażdżyca to przecież problem nie tylko tętnic wieńcowych, ale całego organizmu, w tym także naczyń dostarczających krew niezbędną do erekcji. Cukrzyca sprawia, że gorzej funkcjonuje układ nerwowy. Otyłość powoduje spadek ilości produkowanego testosteronu. - Często bywa tak, że zaburzenia erekcji są pierwszym objawem choroby niedokrwiennej serca czy nadciśnienia. Dlatego nie wolno ich lekceważyć - apeluje dr Depko. Pamiętajmy więc, że problem erekcji to najczęściej problem całego organizmu i bez zadbania o jego zdrowie nie będziemy w stanie zadbać o prawidłową erekcję. Pamiętaj o diecie Dwaj starsi panowie wspominają młodość. - Pamiętasz, jak nam w wojsku dodawali brom do jedzenia, żebyśmy się nie napalali? - Hm... Tak. Pewnie! Jasne! I co z tego? - Bo... wydaje mi się, że właśnie zaczyna działać Bromu na zahamowanie potencji nikt już dzisiaj nie stosuje, co nie znaczy, że w naszym pożywieniu nie znajdują się substancje mogące niekorzystnie na nią wpływać. Działają one, przyczyniając się do rozwoju otyłości i miażdżycy, jak choćby fast foody, nadmiar czerwonego mięsa i inne tłuste potrawy podnoszące poziom cholesterolu. Z jedzeniem i erekcją wiąże się jeszcze magiczne słowo - afrodyzjaki. Ich cudowną moc należałoby raczej zaliczyć do mitów niż do faktów, choć nie do końca. - Gdy spojrzymy na listę zachwalanych afrodyzjaków, okaże się, że w rzeczywistości są to produkty nazywane zdrową żywnością - bogate w witaminy i mikroelementy. Działając korzystnie na organizm, podnoszą również sprawność seksualną. Ale przekonanie o tym, że po zjedzeniu porcji ostryg osiągniemy supererekcję, należy włożyć między bajki - mówi dr Depko. Wiara w afrodyzjaki ma swoje korzenie w przeszłości, gdy były one najlepszym źródłem wspomnianych witamin i mikroelementów. Dziś w każdej aptece możemy się zaopatrzyć w odpowiednie witaminy lub zestaw suplementów diety. Braki w edukacji Kłopoty z erekcją to nie tylko problem zdrowego ciała, ale też zdrowej duszy. Szczególnie wyraźnie widać to u młodych mężczyzn zgłaszających się do seksuologa. W ich przypadku 70 proc. zaburzeń erekcji ma podłoże psychiczne, a tylko 30 proc. fizyczne (u starszych panów jest na odwrót). Przyczyn jest wiele: lęk przed niepowodzeniem i wyśmianiem ze strony partnerki, strach przed niechcianą ciążą czy pewne mające podłoże kulturowe lub moralne postawy wobec seksu. - Wszystko to można sprowadzić do jednego - braku odpowiedniej edukacji seksualnej zarówno na poziomie rodziny, jak i szkoły - mówi dr Depko. Co z lekami? Ostatnie lata to rewolucja, jeżeli chodzi o nowoczesne środki stosowane w zaburzeniach erekcji. W zeszłym roku obchodziliśmy dziesiątą rocznicę debiutu słynnej viagry. Dziś oprócz niej mamy na rynku trzy inne środki: levitrę, cialis i maxigrę (polski odpowiednik viagry). Leki te różnią się nieco między sobą, jeżeli chodzi o sposób działania. O tym, który będzie najodpowiedniejszy dla nas, powinniśmy zdecydować wspólnie z lekarzem. Pamiętajmy też, że tylko kupiony w aptece lek daje gwarancję skutecznego działania. Niestety, jak się szacuje, prawie co czwarty z mężczyzn stosujących wyżej wymienione środki, czy to ze wstydu, czy z innych powodów, decyduje się na jego zakup "spod lady" - przez internet bądź w sex shopie. Eksperci ostrzegają też przed sprzedawanymi bez recepty środkami reklamowanymi jako leki na potencję. - Raczej nikomu nie pomogą, a mogą wydłużyć czas, po którym mężczyzna zdecyduje się zasięgnąć fachowej porady - ostrzega dr Depko. Pokonaj wstyd Od roku do trzech lat - tyle średnio potrzebuje Polak z zaburzeniami erekcji na decyzję o wizycie u specjalisty. Dlaczego trwa to tak długo? Mężczyźni wstydzą się, nie tylko przed lekarzem, ale też przed sobą samym. To bardzo złe podejście. Jak w przypadku każdej choroby, im szybciej trafimy do specjalisty, tym większe szanse na wyleczenie. Rozmowa z lekarzem przede wszystkim pozwoli ocenić, co leży u źródła problemów. Gdy zaburzenia erekcji są np. objawem cukrzycy czy nadciśnienia, odpowiednie leczenie tych schorzeń poprawi sytuację również w zakresie życia seksualnego. Kłopoty z erekcją mogą też być skutkiem zażywania niektórych leków. Niestety, wielu lekarzy, wypisując nam recepty, nie informuje o potencjalnych skutkach ubocznych. Także tu rozmowa z seksuologiem wiele nam wyjaśni. Zdecydowanie najgorszym wyjściem jest ucieczka od problemu. Często zdarza się, że po którejś z rzędu nieudanej próbie podjęcia stosunku mężczyzna w obawie przed kolejną porażką unika seksu. Co gorsza, nie wyjaśnia swojej partnerce prawdziwej przyczyny takiego stanu, tylko wymyśla mniej lub bardziej nieprzekonujące powody. Kobieta często zaczyna się wtedy zastanawiać: "Czy on mnie jeszcze kocha?", "Czy jeszcze mu się podobam?", "A może ma inną?". Dlatego tak bardzo ważna jest szczerość i wspólna rozmowa. Partnerka musi się zaangażować w ratowanie związku, choćby przez zaciągnięcie swojego mężczyzny do seksuologa. - Tak naprawdę seksuolog nigdy nie leczy ani mężczyzny, ani kobiety, tylko zawsze parę. I to właśnie para powinna wspólnie szukać odpowiedniej porady i wspólnie ratować swój związek - podsumowuje dr Depko. * Korzystałem z fragmentów książki "Przewodnik: Podbrzusze mężczyzny" autorstwa Kennetha Purvisa w tłumaczeniu Haliny Thylwe. wyd. Jacek Santorski & CO, Agencja Wydawnicza, Warszawa 1994

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ??? HELP
Kłopoty z potencją to bez wątpienia jeden z najbardziej przykrych i zarazem coraz częstszych problemów dotykających mężczyzn. Co gorsza, bardzo trudny do zwalczenia. I nie chodzi tu nawet o brak odpowiednich metod czy leków, ale o to, że mężczyźni leczyć się nie chcą. Winny jest wstyd i stereotypy związane z seksem - wszystkie te piwne kolegów rozmowy, w trakcie których padają przechwałki odnośnie do tego, jak często i jak długo "możemy". Mężczyzna powinien być zawsze "silny, zwarty i gotowy". Ale w tym micie nie ma za grosz prawdy. - Prawdziwe potrzeby i sprawność seksualna to indywidualna cecha każdego z nas ukształtowana zarówno przez psychikę, jak i sposób, w jaki zbudowany jest i funkcjonuje nasz organizm - wyjaśnia seksuolog dr Andrzej Depko. - Jeden mężczyzna jest w stanie podjąć kolejny stosunek seksualny po upływie dosłownie kilkunastu minut, inny potrzebuje doby. Nie ma tutaj ogólnych norm - każdy ma swoją własną. I dopiero gdy zauważamy, że z tą naszą indywidualną normą jest coś nie tak, to znak, że pojawił się problem - mówi dr Depko. A zaburzeń erekcji jest coraz więcej. W 1998 r. szacowano, że dotyczy to 1,5 mln Polaków. W 2007 r. Polskie Towarzystwo Medycyny Seksualnej opublikowało wyniki badań, według których liczba ta wzrosła do 2 mln 600 tys. W dodatku stale obniża się granica wieku, w jakim te zaburzenia się pojawiają. Jaka jest tego przyczyna? Przede wszystkim styl naszego życia: praca, stres, używki i zła dieta. Praca i stres Żyjemy coraz szybciej i pracujemy coraz więcej, ale organizmu nie da się oszukać. W pewnym momencie dochodzimy do punktu, w którym ochota na seks musi ustąpić ochocie na odpoczynek. - Po kilkunastu godzinach spędzonych w biurze, gdy wreszcie kładziemy się do łóżka, organizm wysyła nam wyraźny sygnał - nie chcę się kochać, chcę spać - mówi dr Depko. Oczywiście często prowadzi to do nieporozumień z partnerką, która być może akurat tego dnia ma ochotę na miłość. Sytuację czasami ratują weekendy, kiedy mamy więcej czasu na odpoczynek. - Powoli stajemy się społeczeństwem weekendowego seksu. To zresztą nic dziwnego. Zachód przerobił to już lata temu - mówi dr Depko. Jak widać, seks czasami przegrywa ze snem. Jednak wcale nie musi tak być. - Sen to najlepszy odpoczynek. Dbanie o dobry sen to także dbanie o dobry seks - wyjaśnia dr Depko. Z pracą i związanym z nią stresem wiążą się często dwa inne czynniki, które bardzo niekorzystnie odbijają się na życiu seksualnym. To papierosy i alkohol. Zgubny wpływ papierosów na erekcję został wielokrotnie potwierdzony w różnych programach badawczych. To zarówno bezpośrednie działanie na naczynia krwionośne, jak i sprzyjanie rozwojowi miażdżycy tętnic doprowadzających krew do prącia. Podobnie jest z alkoholem. Już Szekspir pisał w "Makbecie", że alkohol "wzmaga żądze, ale zmniejsza potencję". I jest to prawda. Alkohol, choć niewątpliwie dodaje nam śmiałości i pomaga w przełamywaniu pierwszych lodów, niesie ryzyko, że gdy nadejdzie "ta" chwila, możemy się srodze zawieść. Szczególnie wtedy, gdy sięgamy po niego za często i w zbyt dużych ilościach. - Naprawdę lepiej jest, by po pracy, zamiast pójść z kolegą na piwo i papierosa, umówić się z nim na partyjkę squasha - radzi dr Depko. Erekcja - pierwszy sygnał Do prawidłowego funkcjonowania prącia muszą być spełnione trzy warunki: sprawne naczynia krwionośne, sprawny układ nerwowy i odpowiedni poziom hormonów płciowych. Są choroby, które ten stan zaburzają. Miażdżyca to przecież problem nie tylko tętnic wieńcowych, ale całego organizmu, w tym także naczyń dostarczających krew niezbędną do erekcji. Cukrzyca sprawia, że gorzej funkcjonuje układ nerwowy. Otyłość powoduje spadek ilości produkowanego testosteronu. - Często bywa tak, że zaburzenia erekcji są pierwszym objawem choroby niedokrwiennej serca czy nadciśnienia. Dlatego nie wolno ich lekceważyć - apeluje dr Depko. Pamiętajmy więc, że problem erekcji to najczęściej problem całego organizmu i bez zadbania o jego zdrowie nie będziemy w stanie zadbać o prawidłową erekcję. Pamiętaj o diecie Dwaj starsi panowie wspominają młodość. - Pamiętasz, jak nam w wojsku dodawali brom do jedzenia, żebyśmy się nie napalali? - Hm... Tak. Pewnie! Jasne! I co z tego? - Bo... wydaje mi się, że właśnie zaczyna działać Bromu na zahamowanie potencji nikt już dzisiaj nie stosuje, co nie znaczy, że w naszym pożywieniu nie znajdują się substancje mogące niekorzystnie na nią wpływać. Działają one, przyczyniając się do rozwoju otyłości i miażdżycy, jak choćby fast foody, nadmiar czerwonego mięsa i inne tłuste potrawy podnoszące poziom cholesterolu. Z jedzeniem i erekcją wiąże się jeszcze magiczne słowo - afrodyzjaki. Ich cudowną moc należałoby raczej zaliczyć do mitów niż do faktów, choć nie do końca. - Gdy spojrzymy na listę zachwalanych afrodyzjaków, okaże się, że w rzeczywistości są to produkty nazywane zdrową żywnością - bogate w witaminy i mikroelementy. Działając korzystnie na organizm, podnoszą również sprawność seksualną. Ale przekonanie o tym, że po zjedzeniu porcji ostryg osiągniemy supererekcję, należy włożyć między bajki - mówi dr Depko. Wiara w afrodyzjaki ma swoje korzenie w przeszłości, gdy były one najlepszym źródłem wspomnianych witamin i mikroelementów. Dziś w każdej aptece możemy się zaopatrzyć w odpowiednie witaminy lub zestaw suplementów diety. Braki w edukacji Kłopoty z erekcją to nie tylko problem zdrowego ciała, ale też zdrowej duszy. Szczególnie wyraźnie widać to u młodych mężczyzn zgłaszających się do seksuologa. W ich przypadku 70 proc. zaburzeń erekcji ma podłoże psychiczne, a tylko 30 proc. fizyczne (u starszych panów jest na odwrót). Przyczyn jest wiele: lęk przed niepowodzeniem i wyśmianiem ze strony partnerki, strach przed niechcianą ciążą czy pewne mające podłoże kulturowe lub moralne postawy wobec seksu. - Wszystko to można sprowadzić do jednego - braku odpowiedniej edukacji seksualnej zarówno na poziomie rodziny, jak i szkoły - mówi dr Depko. Co z lekami? Ostatnie lata to rewolucja, jeżeli chodzi o nowoczesne środki stosowane w zaburzeniach erekcji. W zeszłym roku obchodziliśmy dziesiątą rocznicę debiutu słynnej viagry. Dziś oprócz niej mamy na rynku trzy inne środki: levitrę, cialis i maxigrę (polski odpowiednik viagry). Leki te różnią się nieco między sobą, jeżeli chodzi o sposób działania. O tym, który będzie najodpowiedniejszy dla nas, powinniśmy zdecydować wspólnie z lekarzem. Pamiętajmy też, że tylko kupiony w aptece lek daje gwarancję skutecznego działania. Niestety, jak się szacuje, prawie co czwarty z mężczyzn stosujących wyżej wymienione środki, czy to ze wstydu, czy z innych powodów, decyduje się na jego zakup "spod lady" - przez internet bądź w sex shopie. Eksperci ostrzegają też przed sprzedawanymi bez recepty środkami reklamowanymi jako leki na potencję. - Raczej nikomu nie pomogą, a mogą wydłużyć czas, po którym mężczyzna zdecyduje się zasięgnąć fachowej porady - ostrzega dr Depko. Pokonaj wstyd Od roku do trzech lat - tyle średnio potrzebuje Polak z zaburzeniami erekcji na decyzję o wizycie u specjalisty. Dlaczego trwa to tak długo? Mężczyźni wstydzą się, nie tylko przed lekarzem, ale też przed sobą samym. To bardzo złe podejście. Jak w przypadku każdej choroby, im szybciej trafimy do specjalisty, tym większe szanse na wyleczenie. Rozmowa z lekarzem przede wszystkim pozwoli ocenić, co leży u źródła problemów. Gdy zaburzenia erekcji są np. objawem cukrzycy czy nadciśnienia, odpowiednie leczenie tych schorzeń poprawi sytuację również w zakresie życia seksualnego. Kłopoty z erekcją mogą też być skutkiem zażywania niektórych leków. Niestety, wielu lekarzy, wypisując nam recepty, nie informuje o potencjalnych skutkach ubocznych. Także tu rozmowa z seksuologiem wiele nam wyjaśni. Zdecydowanie najgorszym wyjściem jest ucieczka od problemu. Często zdarza się, że po którejś z rzędu nieudanej próbie podjęcia stosunku mężczyzna w obawie przed kolejną porażką unika seksu. Co gorsza, nie wyjaśnia swojej partnerce prawdziwej przyczyny takiego stanu, tylko wymyśla mniej lub bardziej nieprzekonujące powody. Kobieta często zaczyna się wtedy zastanawiać: "Czy on mnie jeszcze kocha?", "Czy jeszcze mu się podobam?", "A może ma inną?". Dlatego tak bardzo ważna jest szczerość i wspólna rozmowa. Partnerka musi się zaangażować w ratowanie związku, choćby przez zaciągnięcie swojego mężczyzny do seksuologa. - Tak naprawdę seksuolog nigdy nie leczy ani mężczyzny, ani kobiety, tylko zawsze parę. I to właśnie para powinna wspólnie szukać odpowiedniej porady i wspólnie ratować swój związek - podsumowuje dr Depko. * Korzystałem z fragmentów książki "Przewodnik: Podbrzusze mężczyzny" autorstwa Kennetha Purvisa w tłumaczeniu Haliny Thylwe. wyd. Jacek Santorski & CO, Agencja Wydawnicza, Warszawa 1994

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Lesley
w takim razie co Ty Lesley proponujesz jako dobra formę zabezpieczenia na przyszłość?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obiektyw
odkładać co miesiąc do skarpetki- najbezpieczniej!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najlepsze zabezpieczenie na przyszłość to pracować aż do śmierci :p... a tak poważnie to tylko zobrazowałam to, że oszczędzanie na polisach nie jest takie super jak mówią doradcy, bo koszty są duże. Ja nikomu doradzać nie będę co ma zrobić ze swoimi pieniędzmi,bo to nie mój zawód tylko hobby.Na pewno najoszczędniej jest samemu nimi zarządzać, inwestować poprzez platformy internetowe, ale tego nie ma co wymagać od przeciętnego Kowalskiego, bo to wymaga sporo wiedzy. Natomiast uważam że lokaty nie są złe i dostępne dla każdego kto chce odłożyć pieniądze. A kto chce to niech poszuka sobie doradcy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Lesley
no widzisz Lesley są rozwiązania z nastawieniem na 10 i po 10 opłaty są znikome, dlaczego są klienci którzy przez 12 lat wpłacili 26.000 a mają 39.000? Lokata jest lepsza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OstatniPost ???Help
Sorki ale pod moj wczesniejszy nik - ???Help jakiś idiota podszył się i wysłał 2 identyczne posty - ostatnie 2 nie dotyczące w ogóle tematu finansów. Przepraszam za tego Idiotę. Piszę tak, bo inaczej takiego nie można nazwac. Jakby nie było innych ników! co za ludzie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Lesley: Koszty inwestowania w fundusze rzeczywiście są sporo większe niż w przypadku lokat, co więc sprawia, że jednak bardziej opłaca się fundusz? Widzę tu przynajmniej cztery powody: 1. Najważniejszy to jednak procent składany. Weźmy taki przykład - Inwestujesz 1000 zł (niekoniecznie w Superfundusz) i masz 10% zysku rocznie. Po trzech latach masz 1000 * 1,1 * 1,1* 1,1=1331 zł. Zysk po tym okresie wyniósł 33,1 %, a więc zauważalnie więcej od 30%, które by wynikały z samego tylko dodania zysków rocznych. 2. W ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych, takich jak Superfundusz, podatek Belki płacisz tylko przy wypłacie środków, a nie każdorazowo przy naliczaniu odsetek, jak w lokatach. 3. Do efektu procentu składanego dochodzi efekt systematycznych wpłat. Wtedy, jeśli wartość jednostki zmniejsza się, to za wpłatę dostajesz więcej jednostek i po jej powrocie do wyższego poziomu masz dodatkowy zysk. 4. Oczywiście nie sposób zagwarantować tu poziomu średniego zysku wartości jednostki, ale tak naprawdę liczy się moment wypłaty środków. Jeśli wypłacisz w odpowiednim momencie, możesz zyskać dużo więcej, niż szacowane 8-10% rocznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ??? HELP
Morwain, dobrze to wyjaśniłeś. Dzięki. Dobrze że są jeszcze na tej kafeterii ludzie którzy wyjaśniają sensownie i jasno te zagadnienia związane z finansami, bo nie każdy się na tym zna a poza tym wiele ludzi tutaj wypowiadających się pisze niestety bzdury. Miłego Dnia, pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Morwain, taki zysk przy 10% miałbyś w funduszu, tylko zapomniałeś o opłatach za zarządzanie funduszem, opłatach za zakup jednostek....o tym pisałam już wcześniej jakie wysokie są to opłaty. Chyba że inwestujesz samodzielnie to omijasz te koszta...i życzę powodzenia w uzyskiwaniu 10% zysku rocznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kamień40
Fundusz pobiera opłaty od zysków, jak Ty nie zarabiasz to fundusz też nie zarabia, zresztą mówimy o opłatach ok 1%, bez przesady...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Lesley
Lesley po prostu twierdzi, że nie warto inwestować systematycznie, zależy jakie masz rozwiazanie koleżanko, nie każde pobiera wszystkie opłaty o których wspominałaś podczas calej inwestycji ponieważ są rozwiazania, które pobierają opłaty przez dany okres a później już są one bardzo niskie po przekroczeniu pewnego okresu inwestycyjnego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cieżko cos wpisać żeby nie był
Inwestować trzeba tylko społeczeństwo jeszcze do tego nie dorosło taka jest niestety prawda... warto też zwrócić uwagę na inną płaszczyznę bzanży finansowej na ochronę zycia i zdrowia, która moim zdaniem powinna być priortetem każdej rodziny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@???Help: Dzięki, również pozdrawiam Ciebie i wszystkich kulturalnie wypowiadających się na tym forum. @Lesley: W przykładzie przyjąłem 10% zysku i pominąłem koszty dla lepszego pokazania idei procentu składanego. Z punktów natomiast wynika, dlaczego mimo opłat bardziej opłaca się inwestować w fundusze, niż w lokaty. Polecam choćby stronę Compensy -http://fundusze.compensa.pl/default.aspx na której można znaleźć kilka funduszów, których wartość od początku wyceny średniorocznie rosła więcej niż 10%.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfdfsdfsdfs
dsdfs

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kierownik z orsay
W 2009r. kupiłem BMW 320d z 2006 r. z przebiegiem 123 tys. km. Auto sprowadził mi z Niemiec jeden z dealerów samochodowych, do którego z racji bliskich powiązań miałem duże zaufanie. (Od Redakcji) Każdy, kto wystawia na sprzedaż samochód, chce uzyskać jak najwyższą cenę. Aby sobie w tym pomóc, wielu decyduje się na przestawienie stanu licznika. Ten proceder stał się już niemal powszechny. "Materiał "Jak rozpoznać prawdziwy przebieg?" wzbudził wiele Waszych emocji. Rzadko zdarza się, żeby udało się odzyskać pieniądze w przypadku oszustwa. Panu Karolowi się udało...: Zleciłem zakup auta z myślą, że nie muszę się martwić o jego złą historię. Auto na pierwsze wrażenie nie wykazywało praktycznie żadnych widocznych śladów zużycia. Do dzisiaj, gdy ktoś wsiada do mojego auta mówi, że wygląda jak nowe. Po kilku miesiącach używania auta dało się jednak zauważyć pewne elementy świadczące o dość wysokim przebiegu, m. in. fotel kierowcy, który jest bardziej miękki w siedzeniu niż fotel pasażera. O rzeczywistym przebiegu auta dowiedziałem się jednak po 2 miesiącach od zakupu, kiedy odwiedziłem autoryzowany serwis w celu wymiany płynów i filtrów eksploatacyjnych. Okazało się, że auto 3 miesiące przed moim zakupem miało na liczniku 200 000 km. Przebieg ten był zapisany w historii serwisowej auta, którą dysponuje tylko autoryzowany serwis. Mając dokument w ręku udało mi się wyciągnąć poprzez mediacje pewną kwotę odszkodowania od sprzedawcy w Niemczech. Większość sposobów na ocenę rzeczywistego przebiegu ma się nijak do takich aut jak BMW, które po 200 tys. nie mają praktycznie żadnych śladów zużycia. Jedynym rozwiązaniem przed zakupem jest zamówienie historii serwisowej auta w autoryzowanym serwisie (koszt 50 zł.), która pokazuje wszystkie wizyty wraz z ich przebiegiem. Apeluję do Państwa, aby podjąć w końcu jakieś kroki w celu zmniejszenia tej patologii na rynku używanych samochodów w Polsce związanej z oszustwami na temat przebiegów aut, zwłaszcza importowanych. W moim przypadku, który dokładnie sprawdziłem przebieg został cofnięty przez sprzedawcę w Niemczech!!! Oszukany zostałem nie tylko ja jako ostateczny odbiorca ale także profesjonalna firma z naszego kraju, która pośredniczyła w zakupie. Tak naprawdę tylko dzięki niej udało mi się otrzymać odszkodowanie. Gdybym działał sam nie miał bym na to żadnych szans. Przedstawiam poniżej całą procedurę odzyskania części poniesionego kosztu: 1. Informacja, która trafiła do mnie o cofniętym liczniku to zupełny przypadek. Po 2 miesiącach od zakupu udałem się do ASO w celu przeprowadzenia serwisu auta (wymiana oleju i filtrów, itp.). Przy przyjęciu auta do serwisu zadałem pytanie serwisantowi dlaczego komputer pokładowy pokazujący termin i pozostały przebieg do wymiany poszczególnych czynności serwisowych nie reaguje wraz z upływem kilometrów, które pokonuję. Serwisant wszedł w historię auta i oznajmił mi, że osoby postronne majstrowały przy liczniku przebiegu auta. Wtedy się okazało, że auto nie ma 123 tys. tylko 200 tys. 2. Poprosiłem więc o wydruk i podpis historii serwisowej auta, która zupełnie różniła się od wpisów w mojej książce serwisowej. Okazało się więc, że książeczka serwisowa zawiera fałszywe podpisy i pieczątki serwisów w Niemczech. 3. Z historią serwisową auta udałem się więc, do dealera, który pośredniczył w sprowadzeniu tego auta (tzn. dealer kupił auto w Niemczech, a następnie po wszystkich procedurach opłat mi je odsprzedał, czy de facto był moją stroną transakcji). Poprosiłem więc o rozwiązanie tej sprawy i przedstawienie mi propozycji odszkodowania. 4. Dealer sprowadzający samochód prowadził całą sprawę samodzielnie poprzez prawnika i pracownika znającego język niemiecki. Sprawa ciągnęła się ok. 6 miesięcy, ze względu na dużą ignorancję sprzedawcy w Niemczech. Otrzymałem więc odszkodowanie w wysokości 1,5 tys. EUR, które wpłacił mi bezpośrednio sprzedawca z Niemiec. Przyznam, że gdybym osobiście kupił ten samochód w Niemczech, sprawa z odszkodowaniem była by nie do rozwiązania bez pomocy prawnej. To, że odszkodowanie otrzymałem, które wcale mnie nie satysfakcjonowało (auto kosztowało 68 tys. zł), to duża zasługa firmy z naszego kraju, która wzięła sprawę na siebie. Wiem jednak, że sprawa była trudna, gdyż sprzedawca w Niemczech nie zgodził się na wcześniej proponowaną kwotę. Zapłacił jedynie 1,5 tys. EUR, nawet pod groźbą skierowania sprawy do odpowiednich organów. Przyjęliśmy więc taką kwotę, że względu na fakt, że oficjalna droga całą sprawę by tylko wydłużyła. Do tego trzeba by było ponieść dodatkowe koszty. Tak więc wyglądała transakcja kupna 3 letniego auta w Niemczech. Przyznam szczerze, że żałuję takiego zakupu jakiego dokonałem, pomimo tego, że auto sprawuje się w miarę dobrze. Jednak za taką sumę mógłbym w Polsce kupić nowy samochód. Pozdrawiam serdecznie Karol - kierowca BMW z przekręconym licznikiem przebiegu auta Na Wasze maile czekamy pod adresem moto@portal.onet.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kupiłem
Kupiłem Passata dieselka 1.9 z niemiec, ale już stał w komisie w Polsce. Cena była ani niska ani wysoka, tyle kosztowały te samochody. 2000 rok, 175 tys przebiegu. Serisowany w niemczech. Fotel leciutko wytarty od wsiadania, ale w granicach normy. Padł rozrząd, który był niby wymieniony. Sprawę oddałem do sądu, okazało się, że po samym numerze VIN sprawdzono, że w niemczech ostatni przegląd był na przebiegu 504 tys. Polaczki dajemy się nabierać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pola16
nie rozumiem co w tym temacie raoba komentarze o samochodach?? pytanie sie tyczy czy warto pracowac w ovb? Moim zdaniem warto, pracuje juz tam od jakiegos czasu i nie narzekam. Moj kierownik odpowiada mi na kazde pytanie i stale poszerza moja wiedze, szkolenia sa rownierz dobrze prowadzone. Wcale nie ma tu zadnego prania mozgow a atmosfera w pracy jest bardzo fajna. Z cala pewnoscia moge stwierdzic ze warto. :) pozdrawiam ovb warszawa http://w554.wrzuta.pl/audio/7tkWEDxHzYL/ovb_tribute_calosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość komentarze w linku od pola16
Martin130290 / 2010-02-04 22:31:23 * * * OVB rządzi Majkel / 2010-03-31 22:32:12 * * * do przodu i jedziemy ;) pozdro dla wszystkich frajerów z Efectu i innyc debili może wam kiedyś wyjdzie przez duże W haha ovb mega ściema / 2010-05-25 11:56:35 * * * Prymitywy nakręcają prymitywów (albo swoje rodziny i znajomych) efect / 2010-05-28 17:48:10 * * * Efect pozdrawia kolegów z OVB, miłość i przyjaźń na zawsze między nami! stivi / 2010-06-12 10:29:08 * * * powered by OVB!!!!!!!!!!!!!! kamilovb / 2010-06-14 18:09:13 * * * 3x (d) dEFEKT dO dUPY Anonim / 2010-08-24 14:19:04 * * * żenada! hip-hop polo ja / 2010-09-30 11:22:37 * * * Dno Anonim / 2010-10-05 22:23:17 * * * co tam Panowie Panie... w Koloni było zajebiście :) Lila / 2010-10-13 13:27:28 * * * yeahhh.... OVB is POWER !!! :):*** Łukasz OVB / 2010-11-12 14:42:05 * * * OVB the best laska 1 / 2010-11-17 20:22:43 * * * Kocham ten styl jaki jest w OVB!!! Profesjonalizm...teraz i ja pracuję i się zacieszam ;-) Chcę tym zarażać!!! Miuen / 2010-11-27 16:53:57 * * * wiadomo :) zaczynalem 09.01.2010 czytajac fora... wiadomo jak te zera jezdza jak im cos nie wyjdzei gdzies xD zal wspominac . :) teraz jestem zadowolony i mam naklejeczke na swojej furce Powered;] jak to mawia dyrekcja... ja biore OVB;] rafi / 2011-01-27 16:13:04 * * * ściema to ty jesteś... ci nie wyszło to zazdrościsz teraz żal mi ciebie... Resztę dopowiedzcie sobie sami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do postu powyżej
To nie są komentarze! tylko same bzdury niczym nie uzasadnione.. Ludzie, po co te na tym forum??? lepiej przenieście się na czat i tam gadajcie o takich bzdetach. To jest forum dot. firmy OVB i kwestii finansowych!!! Do: kierownik z orsay-chyba się panu pomyliło forum- to nie jest forum dot. tematu motoryzacji!! Przy okazji życzę rozwagi i ostrożności przy kupnie samochodów zza granicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OKO123
Kupię używane meble z Bodzio!! PILNIE!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gracjan i szymek
Czy wiecie, że jedynym stworzeniem, które nie posiada mięśni a kość w członku jest niedźwiedź??? Niesamowite. Kupię bmw e36 cabrio. Musi mieć wydech remus!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×