Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość klapcia

Niedobrze mi sie zrobiło jak uswiadomiłam sobie, że nie ma miłości...

Polecane posty

Dziewczyny! opowiadacie moją historię. Też po 8 latach się wszystko sypie i też nie było jeszcze tej ostatecznej rozmowy. Wierzyć mi się nie chce, że mężczyzna, z którym byłam 8 lat, którego kochałam i nadal kocham, nie ma odwagi powiedzieć mi, że to koniec. A uważam, że to on powinien się na taką rozmowę zdecydować, bo to wyszło od niego, ja nie mam zamiaru mu tego ułatwiać, ale nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam w niepewności i w tej nadziei, wbrew nadziei, że może jeszcze da się to uratować. A wiem, że trzeba zamknąć jedne drzwi, żeby móc otworzyć następne. Trzymajcie się dziewczyny, mi też jest lżej, że mogę o tym napisać, niby żadnego rozwiązania to nie przynosi ale chociaż na chwilkę uwalnia duszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po drugiej stronie lustra- jest chyba duzo prawdy w tym co piszesz..ze silne emocje pomagają,w kazdym razie sa na pewno lepsze niż uzalanie się, rozpamiętywanie, płacz.. Tylko to takie trudne. Dobrze moje drogie, ja pędzę na uczelnię.. Do \'zobaczenia\' później

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
(bo skad ten bol jesli nie z milosci?) wlasnie! i tutaj moze sie okazac ze nie z milosci. Tyle rzeczy oddzialywuje na czlowieka, emocje innych ludzi, nie tylko jest wiec to swiat materialny a inne byty? Dlatego od jakiegos czasu uwazam ze ten bol ktory czujemy to nie jest zwiazany z miloscia jednoznacznie, moze to jest tesknota za czyms za czym zawsze bedziemy tesknic a milosc te miejsce wypelnia, przeslania? A moze ktos lub cos na nas w jakis sposob oddzialywuje? To ze uwazamy ze to jest zwiazane z miloscia wynika z tego ze nie umiemy nazwac czy tez okreslic tych innych, nieznanych nam, nienamacalnych czynnikow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po drugiej stronie lustra
jesli moge cokolwiek... niepewnosc jest okropna ale nie warto udawac i unosic sie duma, bo prawdziwa ilosc sie nie unosi, a Wy wierzycie ze to byla prawdziwa milosc. nie warto udawac silnej osoby i dawac do zrozuienia drugiej osobie "jak ty nie chcesz to ja tez mam to wszystko w d...". a rozmowa moze wyjsc od Was. szczerze i bezposrednio. skoro tyle lat razem to chyba na tyle szczerosci Was stac oboje. powiedzcie mu ze ta niepewnosc was zzera i ze wydaje sie wam ze na szacunek i humanitarne traktowanie chyba zasluzylyscie. im dluzej to sie ciagnie tym trudniej bedzie pozniej cokolwiek odbudowac jesli sie tak zdarzy ze bedziecie razem. pewna madra osoba powiedziala mi ze faceci dziela sie na 2 rodzaje: pierwszy to taki ktory sie znudzi rutyna, skoczy na inny kwiatek ale zrozumie nagle ze to nie na tym polega zwiazek i ze kazdy zwiazek przechodzi rozne etapy i nie bedzie wiecznych motylkow w brzuchu ani w tym ani w zadnym nastepnym zwiazku, oga sie zdarzac ale inne motyle, dojrzalsze. taki facet zrozumie i wyciagnie wnioski z bledu... a kazdy popelnia bledy i kazdy zasluguje na druga szanse. i drugi typ facetow - oblatywacze, ktorzy goniac za wiecznyi motylkami w brzuchu beda zieniac kobiety jak rekawiczki. dlugo trwaly te zwiazki wiec wydaje mi sie ze to ten pierwszy typ faceta a to co sie u Was dzieje to proba ogniowa. wydaje mi sie ze tylko kobiety mezczyzn ktorzy notorycznie zdradzaja i ogladaja sie za innymi babkami i sa wiecznie znudzeni zona tylko aja ja na "od czasu do czasu" sa swiecie przekonane ze ich mezczyzna nigdy przenigdy w zyciu. skoro wasi faceci nie ukrywaja tego co sie dzieje to chyba znaczy ze nie chca Was wykorzystywac w celu "zawsze ma mi kto skarpetki wyprac". im mniej facetowi zalezy na kobiecie tym bardziej ukrywa swoje prawdziwe uczucia prawda? sama nie wiem...powiem tylko tyle ze w takich momentach przydaje sie bliska osoba ktora odwiedzie cie od roznych glupstw. osoba doswiadczona i trzezwo myslaca ale nie lekcewazaca Twoich, Waszych uczuc. powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczynki, jak tak czytam wasze posty to strasznie smutno mi się zrobiło, też kiedyś przez to przechodziłam, naszczęście przezwyciężyliśmy kryzys, ale tego co wtedy czułam nie da się opisać, pozdrawiam i życzę szczęścia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po drugiej stronie lustra
erek... wiem jaki jest bol kiedy tesknisz za czyms jak to piszesz "nienamacalnym" i wiem jaki jest bol z powodu utraconej milosci.. w pierwszym przypadku odczowa sie zwykle strach i niepokoj, w drugim... no coz nie myslala ze ozna jeszcze bardziej fizycznie odczowac emocje. nie wiem czy przezylas/les takie cos ale nieuiejetnosc normalnego oddychania, myslenia, chec autodestrukcji poprzez zaniechanie podstawowych funkcji zyciowy jak np odzywianie... wiesz co powiedzialam mojemu kiedy sie "zeszlismy" i rozmawialisy o tym? ze bardziej humanitarne byloby gdyby strzelil mi w glowe z shootguna. to jest straszne uczucie kiedy nie zalezy ci na niczym i na nikim. mnie z tego marazmu wyciagnely dodatkowo ciezkie sytuacje rodzinne kiedy musialam martwic sie o kogos innego i dzieki temu zapomnialam w pewnym stopniu o sobie. erek wydaje mi sie ze najwieksza filozofia jest zwykle najprostsza i dorabianie skomplikowanych teorii na nic sie nie zda, bo nie pomaga ani zrozumiec ani znalezc sie w tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i ja tak mam
to on nauczył mnie że miłośc znaczy być z kimś na dobre i złe. że miłośc to bycie sobie wiernym chociaż czasami chce sie zdradzić. przez 8 lat karmił mnie tymi swoimi zasadami, aż w końcu stały się one też moimi zasadami. uwierzyłam w miłość i wierność - chociaż wszyscy zdradzali się dokoła. i gdy juz wierzyłam bez granic, zdradził mnie. przez miesiąc próbowałam się dowiedzieć dlaczego tak się oddalił, co się stało. i ni uwierzycie. nawet przez myśl mi nie przyszło że mnie zdradził !. tak boli to co zrabił, ale jescze bardziej, że mu uwierzyłam, że ufałam, a on nawet nie miał odwagi mi tego powiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po drugiej stronie lustra
widze ze przechodzisz dokladnie to samo co ja... zaufanie,wiernosc i SZCZEROSC a tu brak odwagi powiedzenia "bliskiej" osobie ze sie ja oszukuje. to dziwne... i ciezko to zrozuiec. nie probuj bo zwariujesz... ludzie robia rozne rzeczy... czasem wbrew sobie, czasem zupelnie nie myslac o konskwencjach a mezczyzni sa w tym mistrzami... nie przestawaj tylko wierzyc w milosc i w to ze taka wlasnie powinna byc jak to bylo napisane na poczatku bo wtedy dasz sie wciagnac w ten wir i staniesz sie czescia tego co przeciez cie zranilo i zniszczylo... wiesz... sa rzeczy ktore sprawiaja ze takie rany sie goja i ze sie o nich zapomina. i kiedy bedzie ci naprawde zle i nie bedziesz wiedziala po co zyc poszukaj topikow na ktorych ludzie walcza ze smiertelna choroba i ich najwiekszym pragnieniem jest zyc. wszystko mija i zostaje w koncu tylko wspomnienie o Tobie w sercach innych ludzi. i jesli bedziesz wierzyc ze istnieje prawdziwa milosc, ale nie ta idealna tylko prawdziwa i bedziesz sie nadal kierowala swoimi zasadami to to wspomnienie i twoj obraz u innych beda mialy znaczenie dla nich a przez to znaczenie w ogole. moze jestes lekcja dla twojego faceta... moze musi cos stracic by poczuc co ma?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po drugiej stronie lustra - bardzo mi się podoba to co napisałaś na końcu. Ludzie uczą się od siebie, jesteśmy, jak napisałaś, lekcją dla swoich facetów, a oni są lekcją dla nas. Czas spędzony razem, nie był czasem straconym. Poznałyśmy same siebie, drugiego człowieka, choć jak widać nie do końca. A powiedzenie \"co nas nie zabije, to nas wzmocni\" jest prawdziwe, bo my będziemy żyły dalej, ale będziemy mądrzejsze o to doświadczenie, bardziej świadome tego kim jesteśmy i czego oczekujemy od życia, od siebie, od mężczyzny. To bolesna, ale bardzo potrzebna lekcja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po drugiej stronie lustra
scianka, powiedzenie moze i prawdziwe w pewnym stopniu ale niewiele osob zdaje sobie sprawe ze cytuje tworce nazizmu... i w pewnym sensie godzisz sie z tym piszac ze "co nas nie zabije to nas wzmocni" a tak nie musi byc. to co sie stalo bylo zle i bez wzgledu na to czy bylo lekcja czy nie bylo zle. jedyne co mozna z tym zrobic to wyciagnac z tego wnioski i wyluskac cokolwiek dobrego z tego, moz wlasnie potraktowac jak bolesna lekcje ktora... ktora nie powinna sie zdarzyc bo nie powinno sie ranic bliskich osob. ale sie zdarzyla i nie cofniesz czasu. lekcja jest "niejszym zlem" jesli oczywiscie zostana wyciagniete z niej wnioski, byle nie pochopne i byle nie kierowane negatywnymi emocjami. osoba ktora zdradzila powinna wyciagnac wnioski jak najszybciej bo tylko wtedy jej postepowanie nie bedzie mialo znamion pobudek egoistycznych a osoba zdradzona powinna ochlonac i przeanalizowac wszystko pozniej bo jesli wyciagnie sie wnioski pod wplywem negatywnych emocji to dojdzie sie do wniosku ze nie am milosci, ze skoro tej osobie sie zaufalo i cie zdradzila to wszyscy sa tacy i nie ma innego wyjscia jak sie dostosowac. pisala juz na innym topiku jak to w konsekwencji moze wygladac... http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3228935&start=0 ale to faktem jest ze najbardziej boli brak zaufania i nieszczerosc, kiedy jak juz ktos pisal ty uczysz sie od partnera tego ze milosc to wiernosc mio wszystko choc czasem sa pokusy, to szczerosc, to bycie na dobre i zle, slyszysz slowa potepienia kiedy inni mezczyzni zachowuja sie nie tak a potem... potem widzisz siebie sama w tych opowiesciach kolezanek o zdradach, kretactwach, oszustwach... i czujesz sie jakbys ogladala horror z soba w roli glownej i wtedy najlatwiej by ten caly wir cie porwal, by zaczac rzucac sie w ramiona innych faceto i postepowac tak jak oni, tak jak niektore kobiety dla ktorych alzenstwo lub zwiazek to nic nie znaczaca rzecz ktora mozna zniszczyc... choc nie wszyscy sa tacy i walcza z tym, sama bylam w takiej sytuacji ale trafilam tez na osoby ktore robily takie rzeczy z premedytacja... i wtedy, kiedy nie wierzy sie w nic, kiedy czuje sie ze wszystko ci odebrano, wtedy najlatwiej samemu w to pwasc. zacytuje dlatego kogos innego:" kiedy walczysz z potworai powinienes sie strzec, by walka nie uczyniła cie jednym z nich. bo kiedy dlugo patrzysz w otchlan, otchlan zaczyna patrzec w ciebie". teraz jest zal, placz, rozpacz ktora wydaje sie nie miec konca i z wlasnego doswiadczenia wiem ze nie warto czekac az to sie skonczy bo to bierne zachowanie wprowadza maraz jeszcze wiekszy. jesli chcecie byc z waszymi mezczyznami radze przyjac za cel takie inwestycje w siebie ktore pomoga mu przejrzec na oczy i zobaczyc co stracili i jeszcze jedno - ktore uswiadoia im ze moga tego nie odzyskac i moga to stracic na zawsze, ze nie jestescie od nich uzaleznione. bylyscie ale juz nie jestescie. nawet jesli wrocicie bedziecie to czuly.. ze nie jestescie uzaleznione od faceta. a on zrozumie ze stracil "latwy lup" i ta pewnosc siebie ze kobieta zawsze przy nim bedzie. kiedy mi bylo ciezko rozmawialam nie z kobietami ale wlasnie z facetami, ktorzy pomogli mi zrozumiec wiele rzeczy. teraz, kiedy wrocilismy do siebie i rozmawiamy na ten temat to jest jakos latwiej choc pytanie "dlaczeg" nie ma i chyba nigdy nie bedzie mialo jednoznacznej odpowiedzi. wiem ze teraz wydaje sie wam ze oze wolalybyscie nie wiedziec ze cos sie stalo, ze moze lepiej byloby gdyby byl epizod, skonczyl sie a wy trwalybyscie w slodkiej nieswiadomosci, ale wtedy ten epizod pociagnalby nastepne. natomiast jesli teraz zdecydujecie sie na powrot ze swiadomoscia tego co sie stalo a facet okaze sie nie byc kretynem- oblatywaczem tylko zrozumie lekcje to mysle ze mozecie miec nawet z glowy kryzys wieku sredniego. jak to okreslil moj :" łowca poszedl na emeryture". jest jeszcze we mnie cos.. podejrzenia, zal, niepewnosc inne uczucia negatywne ale mam nadzieje ze kiedys mina. sa coraz rzadsze ale ciesze sie ze sa bo to daje mi choc cien pewnosci ze ponownie sie nie uzalezniam. ze to nie bedzie ani dla mnie ani dla niego "bylo - minelo". sa zdjecia "z czasow gdy bylismy szczesliwi" - to nie moje okreslenie tylko jego. to przypomina nam obojgu co stracilismy juz bezpowrotnie ale przypommina tez jak roznie bylo i daje nadzieje na to ze moze jest jeszcze trzecia strona medalu, ktora moze teraz odkryjemy. ale sie rozpisalam:) zycze Wam dziewczynki w kazdym razie powodzenia i duzo sily ale przede wszystkim szybkiego zrywu, bo bez tego ani rusz. zrywu ktory bedzie mial konkretny cel, cel ktory jest dla was teraz najwazniejszy. wlasnie... teraz nie ma nic wazniejszego przeciez bo na niczym innym nie mozecie sie skupic, wiec zeby sie z tego wyrwac trzeba postawic sobie za cel ten najwazniejszy obecnie. wiem ze to nie ma nic wspolnego z klasa itp ale musicie sobie powiedziec "ja mu jeszcze pokaze i bedzie plakal wielkimi lzami ze stracil cos tak fajnego". tylko bez zadnych rozmow z nim na ten temat i bez zalatwiania czegokolwiek z nim, bo to jest jego czas na myslenie a wasz na dzialanie ale dzialanie w obrebie wlasnej osoby z celem ukierunkowanym na niego.. nie wiem czy zrozumiale napisalam... i znow pol strony wiecej:P powodzenia i odezwijcie sie jak tam sytuacja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To mi się podoba- \"dzialanie w obrebie wlasnej osoby z celem ukierunkowanym na niego\" :) Tak.. chyba o to chodzi. I myślę że tylka ta myśl- że bedzie żałował daje mi jakąś siłe do działania, chociaz wiem ze to nie powinno tak być. Bo przecież liczę się ja a nie on.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po drugiej stronie lustra
Ty sie liczysz ale dla siebie i innych a zalezy ci na tym zeby liczyc sie dla niego. To przyjdzie z czasem. Ale wtedy decyzja bedzie nalezala do juz do Ciebie i nie bedzie porzuconej, biednej szarej myszki ktora nie moze zyc bez niego i zrozumie to nie tylko on ale przede wszystki Ty. i nie bedzie wyboru "jestem z nim bo nie umiem zyc bez niego" tylko "jestem z nim bo tego chce i mimo wszystko to na tyle wartosciowy czlowiek ze chce ulozyc z ni zycie" albo "nie chce z nim byc bo nie potrafie". ja jestem na etapie sprawdzania czy potrafie sie z tym uporac wszystkim i czerpac przyjemnosci, satysfakcje i spelnienie z bycia z nim. zaczyna znow zauwazac jego wady do ktorych przywyklam ale nie denerwuja mnie tak jak wtedy gdy widzialam je po raz pierwszy ale nauczylam sie reagowac na nie tak jakos... z jednej strony olewatorsko jakby mnie nie dotykaly a z drugiej tak jakos.. hmmm... jak do dziecka ktore sie uczy ze trzeba yc rece po wyjsciu z toalety. jestem bardziej konsekwentna i pewna siebie. i juz nie taka poblazliwa. odzyskalam szacunek do samej siebie, bo kiedys oglam zrobic dla niego wszystko. wiem ze milosc polega na robieniu wszystkiego dla drugiej osoby ale tez nie mozna lamac swoich podstawowych zasad a ja to robilam. to tak jak ze zla miloscia macierzynska kiedy mama podaje synusiowi wszystko na talerzu i mysli ze to z milosci a naprawde robi mu krzywde. a z tym celem i chcecia pokazania mu.. chodzilo mi przede wszystki o to ze takie postepowanie "ja ci eszcze pokaze" nie jest odpowiednie i na pewno nie ma "klasy" ale jako srodek dorazny jest chyba najlepsze. jest to najlepszy sposob na przeksztalcenie smutku i rozpaczy w gniew a potem juz tylko z gorki.. jak juz pislam gniew mija jak reka odjal ale pozostaje sila zeby sie z tym uporac. potem przychodzi obojetnosc pomieszana z uczuciem ze jednak ci zalezy, taka hustawka ale duzo lepsza niz ta ktora teraz macie z ta niepewnoscia czy bedzie dobrze czy moze to juz jednak koniec. wiecie mysle sobie ze dla kazdej z nas takie przezycie to dobry poczatek tego by znow zaczac zajmowac sie troszke wlasny zyciem a nie przelewac je tylko i wylacznie na druga osobe. zobaczymy co dla mnie z tego wyniknie. jak na razie zauwazylam ze mam w sobie wiecej energii i zapalu do realizacji wlasnych pragnien i marzen. kolezanka mi poradzila gdy bylam w dole"zrob cos o czym zawsze marzylas a co z pwodu tego zwiazku odlozylas na niewiadomokiedy". to tez pomoglo:) milego dnia zycze wszystkim na tyle na ile to mozliwe. uszy do gory. i brac sprawy w swoje rece:) przeciez kiedys tak potrafilyscie na pewno, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, wole chyba taką huśtawke niż permanentą rozpacz. I wiem, wiem ze to chodzi o to by byc z kims dlatego ze się chce, a nie dlatego ze nie mozna zyc inaczej.. Nie chcę żeby było- ja mu jeszcze pokażę. Chcę żeby było tak, że uwierzę w to, że naprawdę jestem wartościową kobietą. Teraz wiem to chwilami. Może rzeczywiscie sposobem by stał się to stały stan umysłu jest taka \"inwestycja w siebie\" ;) Ale widzisz..wydawało mi się, ze jestem taka silną kobietą. Starałam sie nie uzalezniac sie od niego, miałam swoje zainteresowania, prócz tych które dzieliłam z nim.. ale widać za mało. Albo nie byłam wiarygodna w tym co robiłam bo własnie \'starałam się\' a nie- byłam niezależna. Hm.. To wszystko jest jakieś za trudne na takie piękne słoneczne popołudnie ;) Nie wiem skądz dzoweczyny jesteście, ale u mnie w Gdyni jest dziś cudnie i mam nadzieje ze u Was tez. A i jeszcze.. po drugiej stronie lustra: bede trzymała kciuki za to, żeby Tobie się udało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po drugiej stronie lustra
tez myslalam ze jestem silna... zastanawiala sie dlugo zanim zdecydowala sie mu zaufac na tyle by odkryc przed nim cala siebie trwalo to ponad 3 miesiace zanim zdecydowala sie zaryzykowac bo naleze do osob ktore wyznaja zasade "wszystko albo nic". tez mialam wlasne zainteresowania ale ona jakos tak zaczely sie rozplywac. i dzieki za trzyanie kciukow, mam nadzieje ze jakos to bedzie... wiecie teraz to ja jestem ta osoba ktora podejmuje decyzje i wcale nie jest to latwe bo ciagle mam w glowie ta kobiete i to wszystko, te uczucia... nie caly czas ale wracaja jak koszar... koszmary tez iewam ze cala sytuacja sie powtarza i budze sie i nie wiem w ktorym miejscu jestem. on tez byl moja pierwsza wielka i jedyna miloscia. owszem zauraczalam sie w kims od czasu do czasu ale zawsze wiedziala ze to z ni chce byc i ze nie pozwole sobie na zdrade czy rozstanie z powodu kogos innego. a tu wyszlo jak wyszlo... a pogoda rzeczywiscie sliczna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podziwiam Cię.. ja po zdradzie miałabym chyba ogromny problem by znów być razem.. Chyba nie dałabym rady. Naprawdę Cie podziwiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po drugiej stronie lustra
nie do konca zdrada... w dniu w ktorym to sie stalo a wlasciwie dzien po rozstal sie ze mna, wiec wlasciwie... wiedzialam wczesniej ze jest ktos, ki sie fascynuje, byly proby ratowania zwiazku i czas na myslenie dla niego ale to bylo jak film... nawet spotkalam sie z ta pania... a ona udawala moja kolezanke ktora chce mi pomoc w ciezkiej sytuacji i jest zupelnie niezainteresowana choc teraz wiem ze robila to z premedytacja i duzo wczesniej niz on zaczal sie nia interesowac, ale nie chce o tym wiecej pisac... dziwie sie tylko ze sa takie kobiety ktore same doswiadczyly tego i sa sklonne zepsuc czyjs zwiazek dla zabawy i checi odegrania sie na facetach, chca sie zabawic nie myslac o powaznym zwiazku bo nie wiedza co on tak naprawde oznacza... sama nie wiem... to jak matki ktore orduja wlasne dzieci, nie jestem w stanie tego zrozumiec.. no ale niewazne... nie chce o niej, chce jak najszybciej o niej zaponiec i otym ze byla taka kretynka i zaufalam obcej osobie.. ale w desperacji robi sie rozne glupie rzeczy.. dlatego pisalam ze dobrze jest miec kogos kto uchroni cie o d robienia glupstw kiedy ty nie wiesz co robic bo twoj swiat sie wali.. ale to tez byla dla mnie lekcja.. pierwszy raz w zyciu spotkalam zlego czlowieka ktory chcial mnie zniszczyc bez powodu lub nie wiem... dla wlasnych egoistycznych pobudek... i nadal chce ale mam nadzieje ze uda mi sie od niej uwolnic.. od telefonow, pogrozek, wyzwisk... a moze wlasnie dlatego umiala wybaczyc bo poznalam ta osobe i wiedzialam jak swietnie potrafi manipulowac i jak ja dalam sie wpuscic... to przerazajace ze takie ososby chodza po swiecie.. dla mnie to kobieta chora ktorej reakcji nie mozna przewidziec... ostatnio nasunelo mi sie porownanie do hitlera... wielka ososbowosc, przyciagajac, umiejaca anipulowac i wykorzystujaca swoja charyzma a jednoczesnie ajaca probley emocjonalne i z wlasna osobowoscia.. mialam nie pisac o niej ale jakos tak samo wyszlo... pewnie dlatego ze naprawde sie jej boje, nie w kwestii zwiazku ale tego co oze zrobic i do czego jest zdolna. ale jak juz pisalam to kolejna lekcja dla mnie.. za bardzo ufalam ludziom nawet obcym. w sumie nigdy sie z czyms podobnym nie spotkalam zawsze tylko z zyczliwoscia ewentualnie obojetnoscia ale nie z taka doza wrogosci. czasem czuje sie jakby scigala mnie mafia.. dziwny jest ten swiat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To brzmi strasznie.. Teraz to już w ogóle Cie podziwiam :) No tak.. taka kobieta.. skąd ja to znam- taka własnie kobieta, no moze nie taka charyzmatyczna ososbowość, zniszczyła małżeństwo moich rodziców. Najgorsze jest to, że znała moją Mamę dość blisko, znała mnie i moją siostrę.. ech, szkoda słów. Chociaz w tym wypadku i mój tata nie był bez winy, bo swoja drogą, że to taka , przepraszam bardzo,ździra ale on oszukiwał Mamę 2 lata.. No ale wracając do Ciebie.. nie wiem własciwie co powiedziec. To rzcezywiscie trochę jak film. I bosz\' nie dość, że chcesz walczyc o ten związek, to jeszcze ta kobieta.. A co on na to? Piszesz, że ona Ci grozi.. on o tym wie? Oczywiscie jesli nie chcesz, nie masz ochoty to nie pisz. Doskonale rozumiem że to jest bolesne, trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po drugiej stronie lustra
on nie wie jak mogl sie w to wplatac.. wie o tym i dlatego robi wszystko by nas od niej odseparowac. wiesz nawet dochodzi do "rekoczynow" kiedy ona sie na niego z lapami rzuca bo ja do pionu ustawia ale przeciez baby nie bedzie lal. i zaluje ze ona nie jest facetem bo czase ma jej ochote w pysk strzelic. no a sam czuje sie jak meska szmata i wie ze nie ma tego zaufania i szacunku co kiedys. wlasciwie z jego strony... on blaga zebym wrocila.. twierdzi ze to byla najglupsza rzecz jaka w zyciu zrobil i nigdy sobie tego nie wybaczy i zrozumie jesli nie bede w stanie z nim byc po tym co mi zrobil ale nie wyobraza sobie zycia beze mnie... ona nie tyle przeszkadza w ratowaniu zwiazku bo juz w tej kwestii nie ma nic do gadania ale skutecznie zatruwa mi zycie. mysle ze nawet gdybysy nie byli razem ciagle by mnie nekala. na razie jest od jakiegos czasu spokoj po ostatni ostrym starciu miedzy nim a nia z mojego powodu, mam nadzieje ze zostanie tak jak najdluzej i ze zniknie z mojego zycia. to w skrocie moja historia. on jest calkowicie za mna i mysle ze zrozumial lekcje ale to nie jest kwestia zrozumienia przez niego tylko tego czy ja sobie poradze z tym wszystkim. czas pokaze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co to za kobieta..? Jej, że takie chodzą po tym świecie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i ja tak mam
cześć dzieczyny. dzisiaj znów jest dzień i znów musiałam zmagac się sama ze sobą aby wstac z łóżka. to już tydzień, jak wszystko się skończyło. jest mi coraz lżej, choć czasami czuję taką pustkę że aż boli. nawet nie wiedziałam że jestem na tyle silna, aby trwać w tym wszystkim. na szczęście dziś wieczorkiem umówiłam się z koleżankami. teraz zmykam, i życzę wszystkim dużo siły . trzymajcie się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klapcia
Witajcie . Wczorajsza rozmowa wypadła koszmarnie:(. Nic chyba z tego nie będzie. A zaczęło sie już po wyjściu z domu, wyszłam na to słońce , mijałam ludzi uśmiechniętych w parach na ulicach i chciałam iśc szybciej i szybciej uciec stamtąd a przeciez przede mną było jeszcze zmierzyć sie z grupą "rywali" na stanowisko . Czułam sie potwornie, dorosła kobieta, a czułam ,ze w każdej chwili wybuchnęłabym płaczem. Nie chce o tym mysleć, wczoraj jak wróciłam do domu zrzuciłam wszystkie ciuchy z siebie i zakopałam sie głęboko pod kołdrą. Spałam prawie do 20. A potem leżałam i marzyłam, zeby znowy zasnąć, nie myśleć o niczym. Nie szukać sensu mojego dalszego życia. Kiedy pomyslę, że boje sie być sama, że serce krzyczy aż by inne je przytuliło to jednocześnie zaraz zagłusza to wszystko strach, pewność ,ze po raz kolejny sie zawiode, że nic od siebie już nie zdołam dać... że bede ranić. Bo to co miałam w sercu, wszystko oddawałam dizeń po dniu, ale mało do mnie wróciło. Czy tam coś jeszcze zostało... czuje sie wypalona. A skoro tak to jaki sens ma dalej moje życie, wstawać, ubrać sie, isc do pracy, udawać szcześliwą i czuć ogromną pustkę każdego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie mijają dziś trzy tygodnie.. ale mam wrażenie jakby było coraz gorzej ze mną.. :( Witaj klapciu.. sen jest dobry na smutek.. Ale w koncu trzeba się podnieść. Bosz\' wiem jak to trudno, jak to boli, jak tęsknota rozdziera serce.. Nie wymagaj od siebie za wiele, nie musisz teraz zaraz znaleźć nowy sens życia- przecież jest czas.. przyjdzie spokój i przyjdzie czas na to by pojawiło sie zrozumienie, sens tego wszytskiego. Daj sobie terochę spokoju..ale nie poddawaj się. Przeciez zycie jest piekne, i choc to takie wyświechtane powiedzenie to tzreba w to wierzyc. Jest piękne bo my jestesmy piękne, wyjątkowe. Bo mamy marzenia, mamy cele. Pomimo ze czasem nam znika z oczu to co najwazniejsze. To przeciez jestesmy Kobietami. Jestesmy tymi które wydają na świat Życie, tymi które mają piękne sny, piękne serca, piękne oczy..czasem pełne łez.. Jestesmy kobietami wiec kochamy tak jak żaden mężczyna nie kocha.. I cierpimy jak żaden mężczynza nie cierpi.. Pomyślcie.. jakie to wszytsko jest.. piękne i ważne. My jesteśmy ważne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chodzi o robienie z siebie męczęnncy.. ale dojrzenie tego, że tak sie działo od wieków, ze świat zna tysiące historii kobiet, które cierpiały z miłości, dla miłosci.. A my wciąż trwamy, rozwijamy się, myślimy o sobie. Kazda Kobieta ma w sobie duzo duzo wiecej siły niż meżczyzna. Każda z nas zniesie to co jest nie do zniesienia. Bo taka jest kolej rzeczy.. A potem..poem pojawia się Słońce :) i uśmiech i radość i afirmacja życia.. Ale najpierw czas.. Bardzo bardzo bardzo staram sie w to wszytsko uwierzyć.. powtarzam w duchu jak mantrę. Jestem silna. I czytam od wczoraj \'Zahira\' P.Coelho.. Któras czytała moze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klapcia
Ja nie czytałam :(. może to troche egoistyczne, może niepoprawne, ale dobrze wiedzieć... że nie jest sie samej, że inni też czuja ,ze brakuje tej prawdziwej ,bezinteresownej, pełnej akceptacji miłosci. miłość jak towar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie.. to nie jest egoistyczne..ani niepoprawne.. To ludzkie i naturalne A \'zahira\' jeszcze nie przeczytałam..ale mysle ze mogę Ci polecić- jest własnie o tym, o miłosci jak towar i o tym ze trzeba wrócić do,jak to nazywaja, energii miłości- pierwotnej, prawdziwej, boskiej. Jest własnie o tym jak to jest z tą miłością między dwojgiem ludzi, co to jest miłość i czemu tak często ja tracimy, czy niedocieniamy, nierozumiemy.. Polecam, leć do księgarni i kup.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skończę czytać dziś pewnie.. to opowiem coś więcej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klapcia
Marze żebym mogła sie na czymś skupić... O tej książce chyba kiedyś opowiadała mi moja koleżanka, to może pożycze. Wiecie co nie wiem czemu ale przeszkadza mi to słońce... :( a kiedyś cieszył mnie kazdy promyk, każdy kawałek niebieskiego nieba. Boże co sie ze mną stało. Dlaczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hm, mam to samo. Słoneczne dni są okropne. Tak jak wolne dni. Weekendy. Ciepłe wieczory. To ból i ta tęsknota. Rozpamietywanie pieknych chwil, o którcyh i tak boje sie myśleć. Wyrzucam je z pamięci. Ale to słońce przypomina. Boleśnie. Chociaż teraz.. są chwile gdy potrafię się tym radować..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klapcia
Ja chyba nie, boje sie ,ze już nigdy. Bawiły mnie banalne rzeczy, tak naprawde nie duzo brakowało mi do szcześcia, piękny poranek, spacer po pracy wśród rozkwitającej przyrody i już czułam sie w pełni szcześliwa. Tak samo z miłością nie wiele trzeba mi było, żeby cieszyć sie z tą druga osobą, ceniłam każdy dzień, kochałam, odpowiadałam na każdy gest spontanie i całą sobą. To mnie przeraża. Co sie z tym stało. Czuje sie jak spalony stach na wróble, czarny, smetny, który do niczego już sie nie nadaje. Już nie widzę, tego ,ze zieleń sie jak co roku rozwija, słonce mnie denerwuje, ptaki irytują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma się co smucić! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×