Coraz częściej dochodzę do wniosku,

że miłość to bzdura, nie warto się angażować, bo i tak nikt tego nie doceni. Potem zostaje tylko ból, żal, łzy i beznadziejność. Lepiej się w to nie pakować ...

Masz całkowitą rację.

bzdura:) miłośc to szczęście:)

...zależy na kogo trafisz, widze ze jak do tej pory coś niebardzo utrafiłaś! Nie wszystko złoto co się świeci! :P

zgadzam sie z Toba

..zwykle skarby są ukryte! :) Dostępne tylko dla wytrwałych! :)

to prawda, sercem patrz:) ono widiz sedno:)

ja tez coraz częściej tak mysle :O

zależy też co jest w tobie, jeśli brak poczucia własnej wartości, lęk przed tym na co zasługujesz, jakieś kompleksy, żal, złość, smutek i co tam jeszcze.... miłość od tego ucieknie ale ja po pijaku piszę

miłosc nie ucieknie, przyjdzie i bedzie jak balsam na wszytskie rany:) to czlowiek ucieka nigdy milosc:)

Miłość funkcjonuje w obiegu, tylko dzięki temu, że sprytnie nie poddaje się definicjom. To cała słodycz i najgłębsza gorycz zarazem. Wystarczy poczytać to forum-jak różne oczekiwania stawiamy miłości, zaleznie od płci, doświadczenia i czego by tam jeszcze nie uwzględniać... Zawiedzeni miłością-przerzućcie się na kontrakty, umowy (przynajmniej ustne) itp. :-)

Obawiam się, że wiele/wielu z Was myli miłość ze strachem przed samotnością i ugruntowaną opinią, że tylko pary maja szansę na przetrwanie.

spotykałaś nie tych ludzi co trzeba jeśli na pierwszej randce zaczyna się seks to nie dziw się, że faceci szybko odchodzą ustal sobie racjonalną kolejność co i kiedy w związku ma nastąpić i wtedy ta kolejność weryfikuje, czy kandydat jest dobry czy zły

Mój związek nie zaczął sie od seksu, ten był duzo później, i to nie o to chodzi. W zasadzie nikt z Was nie potrafi powiedziec co to jest ta miłość. Może tego po prostu nie ma?? Może to zwykłe procesy chemiczne jakie zachodza gdzieś głęboko w naszych organizmach i powodują, że coś odczuwamy, a my nazywamy to miłością?????

Nie wymagam kochania ale tego co zwykle tacy robią.