Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość elene

Śmieszne , wstydliwe , ale nie tragicznne wpadki na porodówce .

Polecane posty

Gość gość
Swietny topik.opisujcie porody dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość mi po cesrace która skończyła sie po 16 h porodu...gdy już mnie przewozili na sale lekarz sie spytał czy mam jakieś pytania: a ja że chce mi się kawy i kiedy mogę następne dziecko robić..hehehehe 4 miesiące po porodzie byłam w ciąży..... X to nie zabawne tylko TRAGICZNE! 4 m-ce po cc to skrajna nieodpowiedzialność!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
odezwała się mądrala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
może nie z porodu bo z patologii ale prawie na temat :) w 35 tygodniu zaczęło coś ze mnie cieknąć, myślałam, że sączą się wody więc pojechałam do lekarza. Ten zbadał mnie i dał skierowanie na IP. Mąż był w pracy, na kopalni, pod ziemią więc żadnego kontaktu z nim nie miałam. Pojechałam do domu, spakowałam torbę i zjawiłam się na IP. Od razu dostałam łóżko na patologii ciązy. Trzymali mnie tam przez tydzień i 2 maja wypuścili w końcu do domu - radość niesamowita! Mąż po mnie przyjechał, 3 maja wybraliśmy się na wycieczkę, 4 odpoczywałam a 5 miałam się zgłosić na usg bo mieli mi wody sprawdzać bo ich ilość była minimalna. Wzięłam kluczyki, patrzę nie ma mojego samochodu. Obeszłam wszystkie parkingi wokół bloku bo zgłupiałam już do końca, w końcu od iluś tam dni woził mnie mąż swoim autem więc całkiem możliwe, że tylko mi się wydawało, że zaparkowałam właśnie tam gdzie szukam. Rozpłakałam się, wracając do domu zadzwoniłam do taty (bo mąż znów poza zasięgiem w pracy) i płaczę do tej słuchawki i przeklinam, dodam tylko, że ojciec zrozumiał o co mi chodzi (bo siarczyście tłumaczyłam mu, że skradli mi auto) dopiero po 5 minutach i pyta mnie "a jak ty jechałaś do tego szpitala ostatnio?" Olśnienie! Zapomnieliśmy zabrać auto jak wychodziłam ze szpitala. Przypomniałam sobie po 10 dniach, parking opłaciłam za godzinę. Pojechałam pod szpital a tam na parkingu stoi moje maleństwo. Podeszłam, sprawdziłam i znowu się rozpłakałam tym razem z radości. Nagle podchodzi parkingowy i wrzeszczy czy to moje auto i że ja tak długo tu stoję, bez opłaty, holować chcieli... Odwracam sie do niego by mu odpowiedzieć a on myślałam, że zawału dostanie. Brzuch dosyć spory ja cała zapłakana a facet nie wiem co pomyślał, pewnie, że stało się coś strasznego i mówi mi tak: " jedź dziecko do domu, niczego płacić nie musisz i pamiętaj, że nie zawsze jest tak źle jak to na początku wygląda" Praktycznie wsadził mnie w to auto i przez radio informuje kolegę na bramce, ze taka i taka wyjeżdża, ma mnie po prostu wypuścić. A ja głupia tylko dziękuję wydusiłam, bo ryczałam jak bóbr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bardzo sie balam cesarki cala dygotalam ze strachu - lekarz, ktory mial mnie operowac widzac to powiedzial 'to twoj pierwszy raz?' skinelam glowa - on na to 'nie martw sie, moj tez' po czym wzial sie za robote :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
historia mojej mamy(i w sumie poniekąd moja): było już 2 tygodnie po terminie więc tata z babcią zawieźli mamę do szpitala. Lekarze niestety nie bardzo chcieli działać więc sprytna babcia po kilku dniach dała "kopertę" i wróciła do domu bo moja najmłodsza ciocia miała wtedy 4 latka, gospodarstwo itd. Na drugi dzień kazała ojcu dzwonić do szpitala żeby się dowiedzieć co i jak, do szpitala było ponad 30 km. Tatko wsiadł na motor i pojechał na pocztę zatelefonować. Wraca do domu, babcia sie go pyta "no i jak tam, urodziło się?" a tata cały rozpromieniony "tak!" . Babcia "no a co, syn czy córka?" tego tata już nie wiedział bo zapomniał się zapytać...pojechał znów tym motorem na pocztę(2 km) i się w końcu dowiedział :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Topik jest naprawdę świetny! :) Czytając Wasze opowieśc***przypomniało mi się jak rodząc córkę byłam już zmęczona i opadnięta z sił do tego stopnia, że przy parciu poczułam, że już po prostu nie mam siły o czym głośno powiedziałam... Po prostu się poddałam... Na co położna podczas całej akcji mówi ''jest główka, przyj żeby Jej nie udusić'', potem słowa męża ''ma czarne włoski, jest podobna do Ciebie!'' Te dwa teksty dały mi takiego kopa, że jak przyparłam to mała wyskoczyła ze mnie dosłownie, a położna ledwo ją złapała i aż sama krzyknęła ''Oj!'' :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Opowiem wam moją historię. Zachodząc w ciążę wiedziałam że poród zapamiętam na długo. A więc miałam tydzień do terminu, idę sobie w sklepie a tu nagle coś mnie kopie , jakby skurcz, no nic myślę sobie troche za wcześnie idę dalej. Jestem przy kasie a tu czuję coś mi po nogach płynie i to tak solidnie. No to rzucam wszystko ,zakupy i wychodzę ze sklepu. Jeszcze nigdy nie byłam tak zestresowana za kierownicą. Cud że jakoś do szpitala dojechałam. Skurcze silne, wrzeszczę na lekarzy, a tu nagle myśl: zadzwon do męża. O jeju pomyślałam i dzwonię. A mój jest rolnikiem i mówię mu że się zaczęło, a on do mnie to dzwoń po weterynarza. Myślałam że padnę. Mowię mu ja rodzę, a on cisza za słuchaqką. Gdy przyjechał dowiedziałam się że z wrażenia zemglał <3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zemdlał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie z porodówki, ale z wyjścia ze szpitala. Rodziłam w listopadzie, więc było już chłodno na dworze. Ponieważ dziecko miało się urodzić duże (makrosomia) miałam naszykowane ciuszki tak na 62, łącznie z kombinezonem i czapką. To moje pierwsze, więc z dzieckiem obchodziłam się jak z jajkiem, pełna strachu, że jak wezmę w ręce to mu główka odpadnie albo coś (nawiasem mówiąc te mądrości ludowe, że jak się urodzi dziecię to się instynktownie wie jak trzymać itp to można między bajki włożyć). USG jak to USG pomyliło się tak o kilogram i mały urodził się niespełna 3,5kg i oszałamiającą długością 53cm. Oczywiście we wszystkich ubrankach pływał. Najgorzej było, jak wychodziliśmy ze szpitala. Pierwszy raz trzeba go było zapakować w masę ubranek, kombinezon, czapeczki, rękawiczki i włożyć w nieszczęsne nosidełko. Oczywiście wszystko było 2 rozmiary za duże. Namęczyliśmy się koszmarnie, bo przecież to trzeba szybko szybko, żeby dziecko się nie spociło. Dziecko akurat się nie spociło, ale ja z mężem byliśmy mokrzy do podkoszulka. Oczywiście na końcu okazało się, że zostałam owszem w kurtce, ale zapomniałam założyć spodni i butów. Miałam na sobie spodnie od piżamki i kapcie. No ale nie było już czasu się przebierać, bo przecież dziecko się spoci, więc tak buty w garść i dawaj do auta. Musiałam przejść przez cały szpital i parking w tym niecodziennym, zwłaszcza w listopadzie, stroju, słuchając tylko komentarzy pielęgniarek "o, następna w kapciach". Najwyraźniej nie byłam pierwsza taka roztrzepana. Następnym razem rodzić będę tylko późną wiosną albo latem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Historia moich sąsiadów sprzed kilkudziesięciu lat. Sąsiadka w ciąży, wody jej odeszły. Mąż poleciał do sołtysa, bo tam jedyny telefon we wsi i dzwoni. Pani pyta czy wody odeszły a on, że tak, już dawno i można przejechać. To była wiosna i woda okresowo zalewała drogę.... Musiał mieć stresa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bylam pod koniec tak zmeczona i zrezygnowana że powiedzialam położnej że jak teraz wyjmie ze mnie dziecki to bede się nim z nią dzielić po jednym dniu dla każdej. Nie wiem czemu tak powiedzialam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja leze na lozku porodowym,zaczynaja mi sie skurcze parte i w moim nogach stoi polozna,nigdy nie zapomne jej zdziwionej miny jak z impetem pekl mi pęcherz z wodami prosto na nią:-) jakby z węża pod ciśnieniem dostala,biedna byla cala mokra,w moich wodach:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak ja miałam rodzić to kazali mi skakać na piłce. ale nie pomoglo :P nic nie pomoglo, bo miałam na koncu cearke. (po prawie 48 godzinach) Na końcu lekarz powiedział mi: pani i tak nie urodziłaby tego dziecka bo jest zbyt duże, Błagam, nie rodzcie w wiecborku :( 1.Dr, Delikat (który zerwał mi plaster dzień po cesarce, krwawiłam tak, że nawet mąż nie mógł do mnie wejść. 2. Dr Kazyszko buc nad bucami, dobry jest ale nie pogadasz i do niczego mu się nie spieszy (prawie 48h) Poza tym Więcbork to rzeźnia. Zamęczą kobietę..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Październikowa mama 2013
Jak juz zostałam znieczulona do cc kazano mi ruszać palcami u nóg - robiły się coraz cięższe i cięższe a ja myślałam ze musza zrobić się całkowicie bezwaldne - jakie było moje zdziwienie i przerażenie wielkie jak padło hasło "zaczynamy" a ja mogłam ruszać palcami -.mowie wiec do anestozjologa "panie doktorze ale na ruszam jeszcze stopami" a lekarz na to " a.my w końcu robimy cesarke czy operujemy haluksy ??" - oczywiscie wszyscy zaczęli sie śmiać. A i jeszcze po wyciągnięciu młodego lekarz mówi "to teraz puzzle - jelito tuuu, wątroba może byc tuuuuu a jelita schowa sie tuuuuuu" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Anegdota porodu mojej many kiedy rodzila moja mlidsza siosre. Po wszystkim tata wraca do domu czeka na nuego nasza babcia. Oczywiscie poniewaz na swiecie bylam juz ja jego coreczka tym razem pragnal syna. Babcia w drzwiach pyta syna: no i jak tam synek ? Corunia czy synus? Moja babcia chciala zas zeby ja miala siostrzyczke. Moj tato na to : Vo chciakas to masz! Ponoc caly w nerwach.. Ja natomiast rodzilam niespelna rok temu. Mialam cc. Po wykonabiu znieczulenia klade sie na lizko. Mlody anesttezjoinformuje mnie krok po kroku co robi. Nagle mowi " a teraz przywioze do stolu pani lewa reke. Zeby pani nie myziala pana dr podczas zabiegu. Chociaz ja tam dalbym sie pomyziac" Po wyjeciu corki emocje wziely gore i zaczelam plakac na to ten sam kekarz szybko szybko husteczki bo mamusia sie nam poplakala. Wszystkie noworodki na sali spaly w swoich lozeczks ale moja niunia nie chciala . Caly czas musialam ja miec przy sobie . A ze lozka na sali sa malutkie to sie razem nie miescilysmy. 3 doba po porodzie. Zmeczona jak diabli ulozylam sie w nozkach corki skulilam jak myszka nakrylam pod szyje szlafrokiem bo pid koldra na poduszce spala mala i tak zasnela modlac sie zeby mala troche pospala. Byla moze 4 nad ranem. Po cichutku wchodzi polozna zmierzyc temp i cisnienie mamom. Nagle budzi mnie jej sniech slysze " oj jak mama daje tak soba rzadzic to nie wrozy najlepiej na przyszlosc" pomijajac fakt ze dwa razy mierzyla mi cisnienie mialam tak niskie ze myslam ze aparay sie zepsul :) Generalnie dostam w kosc przez swoja mala w szpitalu pewnej nocy nie obudzilam sie jak plakala i nagle czuje ze ktos mba potrzada , to sasiadka znad przeciwka Wiecie ze ponoc ja uderzylam kiedy sie nade mna nachylala , chyba yslalam ze ktos mnie atakuje czy cos. Ale zeby bylo smuesznie na druga noc ja ja budzilam do jej synka. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podnosze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przez cala ciaze wiedzialam ze bedzie cora - w koncu sam lekarz to potwierdzil. Oczywiscie nakupilam pelno rozowych ciuszkow. No i nadszedl ten upragniony dzien. Porod odbiera moja ciotka, ktora oczywiscie wiedziala ze bedzie dziewczynka. No i slysze ten najcudowniejszy pierwszy placz... wiec pytam " ciociu wszystko ok, mala cala? Na co slysze " kasiu gratulacje tylko 1 paluszek sie nie zgafza ... masz syna" Wiecie jaka byla moja reakcja " matko musze kupic farbki do ciuszkow "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale to głupie ostatnie ani śmieszne ani tragiczne .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem czy autentyk, bo zasłyszana historia na porodówce od koleżanek z sali. Kobieta zaczęła rodzić w nocy, odeszły wody w łazience, więc woła męża, że się zaczęło i trzeba do szpitala. Mąż biegiem leci do łazienki po ciuchy, poślizgnął się na tych wodach i połamał nogę. Do szpitala pojechali oboje karetką. W głowie słyszę ten śmiech dyspozytorki, przy przyjmowaniu telefonu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sygitkaa
Dopisuję się. Synka urodziłam w marcu 2012 r. O tym, że odeszły mi wody najpierw dowiedziały się koleżanki z forum dzieciowego, na którym się udzielałam ;) Sam poród był potworny, natomiast oboje z mężem pamiętamy kilka ''kfiatkóf''. Jako, że jestem wielbicielką kotów na koniec rodzenia darłam się ''dziesięć kotów będę miała, a nie drugie dziecko!'' Mężowi zaproponowano przecięcie pępowiny (miał tego nie robić). Był tak zszokowany, że nie śmiał odmówić. Ciął w ciemno (położna miała niebieskie rękawiczki , nie był w stanie ''na szybko'' zobaczyć, gdzie zaczyna się pępowina) Jak T. się urodził, byłam zdumiona , że jest taki śliczny. Na ostatnim USG wyglądał brzydko (pokazał buźkę). A tu zdziwienie- cudny chłopczyk. W duchu przybijałam ''piąteczkę'' Bozi, bo T. odziedziczył piękne długie rzęsy po swoim tatusiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moze jeszcze ktos? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×