Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Uwikłana

życie w zawieszeniu.....

Polecane posty

Czesem czuję sie szczęśliwa... Ale takie dni jak dziś zdarzają się częściej.... Bark wsparcia i poczucia że jesteś dla kogoś ważna i komuś na Tobie zależy zdarzają się coraz częściej. Mam męża. Wymyka mi się z rąk.... Tak zawsze we wszystko wierzyłam, a gegło w gruzach zaufanie, zrozumienie i wiara w przyszłość. Jak soie rtadzicie w chwilach zwątpienia ? I z uczuciem wszechogarniającej pustki? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ile macie lat
? co sie dzieje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Josef Murphy
mi pomaga, poczytaj , dla ciebie tez zaswieci sloneczko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Takie dni to koszmar - ja to nazywam luką w życiorysie. Przede wszystkim - jeśli mam na to siły - próbuję czymś ciekawym się zająć. Poczatkowo mi nie za bardzo szło, musiałam się wręcz zmuszać do działania. Teraz jest jakby lepiej (lecę odpukać w niemalowane). Myślę, zę dobrze zrobiłoby Ci w takich chwilach wyjście na pogaduchy do koleżanki. Tak, drugi człowiek jest w takich chwilach niezastąpiony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem osobą, która umiedbać o siebie, lecz czasem opuszczają mnie siły. Czy jest jakaś granica po której nie ma już odwrotu? Czytam..... ale nie sprawia to że czuję się lepiej. Potrzebuję drugiej osoby aby być spokojna. Wszystko inne jest zapychaniem braków. Nie jestem nudną osobą. Mój mąż wymaga ode mnie tylko poświęcania mu uwagi. Ja mam jrgo rozumieć, lub to ja jego nie rozumiem....a czy ktoś stara się to zrobić dla mnie.... przychodzi taka chwila że się nie ma siły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srednio sobie radze...
wiesz co tak naprawde jest w zyciu najwazniejesze????? ZDROWIE!!!!!!!! ja tez czesto sobie narzekalam ostatnio, podobnie jak ty..... a to ze z mezem zaczynam sie nudzic, a to ze dawna paczka przyjaciol jakos sie rozlazla a nowi ludzie jacys mierni, a to ze nie mam siostry, ze chcialabym wyjechac na fajne wakacje z fajnymi ludzmi, ale z powyzszych powodow ciezko o takich, a to ze kolezanka okazala sie egoistka...... I wiesz co? Zaszlam w ciaze..... I zaraz potem zachorowalam na ospe...Leze teraz brzydka w krostach i tlustych wlosach, z goraczka, bez sil i drze i zdrowie swojej dzidzi...... Doroslam w mgnieniu oka......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Albo masz koszmarnego doła, albo - jeśli to trwa dłuzej - depresję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
agnes -- faktem jest że nawet rozmowa z koleżanką może poprawić mi chwilowo nastrój. Tylko że robiłam to nieraz, i niestety czuję że to tylko ucieczka. Poza tym.... dziś nie mam takiej możliwości, bo każdy ma swoje życie... Najgorsza jest ta świadomość, ższystko jest tylko zapychaniem braków i próbą odwrócenia uwagi....a to zawsze wraca, ze zdwojoną siłą....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
srednio sobie radze -- jest toche racji w tym co mowisz, moze wynika to z szarego zycia.... tylko ze ja nie moge patrzec jak moj maz szuka wrazen...... Bardzo przez to cierpie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może zabrzmi to niezrozumiale, ale to ja dla znajomych jestem podpora, jestem zawsze silna, wiem co powiedziec, jak zaradzic gdy tego potrzebuja. Gdy przychodzi moment mojej niemocy..... nie mam do kogo sie zwrocic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ile macie lat
skad wiesz, ze szuka? moze musi sobie polatac a Ciebie kocha?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, czy na Twój nastrój ma wpływ takie a nie inne zachowanie męża? Czy też moze po prostu szukasz sensu życia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co za dziecinada....musi sobie \"polatac\'??? Takie stwierdzenia doprowadzają mnie do zniesmaczenia. Jednak może zbyt nerwowo reaguję. Co znaczy \"polatać\" sobie\"????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srednio sobie radze...
wiesz co uwiklana, troche wiem o czym mowisz.... ja przez znajomych zawsze bylam i jestem postrzegana jako wesola, towarzyska osoba. Tez pocieszalam (jedna kolezanke to 2 lata, bo facet ja zostawila a ona ma nadal nadzieje, ze wroci) zawsze bylam na jej zawolanie. dzwonila godzinami gadalysmy przez telefon, maz z nudow film ogladal, bo ja kolezanki musialam wysluchac........ Ale niedawno przejrzalam na oczy, ze jestem wykorzystywana, przez inne "przyjaciolki" tez...skoro ja taka zawsze wesola, to nie mam problemow.... zawsze coos organizowalam, wszyscy sie chetnie na to lapali, ale jak przyszlo do rewanzu, to nie kazdy juz mial gest... powiedzialam veto, basta, koniec z tym!!!!!!!!! Rodzina jest dla mnie najwazniejsza..... Zaczynam uczyc sie asertywnosci i egoizmu i dobrze mi z tym!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ile macie lat
mozliwe, ze on sobie pobzyka na boku a przed Tobą w zyciu się nie przyzna.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też zawieszona
mam takie chwile, kiedy wszystko wydaje mi się szare i bez sensu. Tkwie w tym od kilku tygodni, nic mnie nie cieszy, nie zajmuje. Staram się na siłę prowokować sytuacje które wniosą trochę odprężenia, niestety, nie jest dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwikłana, skądś znam ten snenariusz, to troszkę o mnie, więc rozumiem, co czujesz. Tylko przez lata nauczyłam się tego, że mogę się czuć słabsza, że nie codziennie biegam jak skowronek, że mam dosyć i siebie i ludzi.Każdy przeżywa złe chwile i tak naprawde jesteśmy sami. Bardzo rzadko zdarza się nam potkac kogoś, kto nam towarzyszy w udrekach. Każdego rodzaju. Pozwól sobie na to złe samopoczucie, zaakceptuj siebie taką :) Będzie Ci lżej to znieść. CZasem wydaje się, że życie powinno być jakieś inne, ale właściwie to tylko efekt naszej wyobraźni, fantazji na własny temat i na temat ludzi, którzy są nam bliscy i którzych kochamy. Pomyśl z miłością o mężu i zastanów się, czego on potrzebuje, czego jest mu naprawdę brak? Może wasz związek już dawno się skońćzył i to, że się tak czujesz, to tylko spychana pewność, żetak to właśnie jest i nie można nic już z tym zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
srednio sobie radze -- podziwiam.... Tak Agnes, mój stan wynika z relacji w malzenstwie. Boli mnie to, na co patrze. Jestem osoba silna, wyksztalcona, strakcyjna..... Ale znaczenie ma dla mnie tylko moje malzenstwo. To jedyna \"rzecz\", ktora dodaje mi wiary i powoduje ze moge czuc sie szczesliwa...a tak bardzo mi przecieka przez palce.... Jestem dosc konserwatywna pod wzgledem swietosci malzenstwa. Mam doskonaly wzor wlasnych rodzicow.....a moje....tak daleko od tego odbiega,. Jednak jedna osoba moze tylko...mowic,prosic.patrzec...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
GretaBe =+ tak...wiesz, jestem idealistką....a oni częst nie potrafią znieść rzeczywistości....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Misiaaaa
wiesz co jak czytam to co napisalas to tak jakbym czytala troche o mnie samej....w oczach innych ludzi jestem silna, zawsze mi mowia, poradzisz sobie, przeciez zawsze sobie radzisz i to doskonale i nie rozumieja tegi ze moze przyjsc taki okres kiedy mam dosc...czuje sie tak ze wszystkie problemy jakie wokol mnie sa, a sa to nie moje problemy ale np chlopaka brata, rodzicow biore na swoje barki, pomagam i probuje im roziwazac wiele rzeczy w zyciu ale prawda jest taka ze czasami bardzo ale to bardzo wykancza mnie to psychicznie.de facto zawsze mi sie to udaje ale oni nie zdaja sobie sprawy ile mnie to kosztuje...teraz nadeszedl wlasnie taki okres w moim zyciu ze juz tak dluzej nie moge, jeszcze miesiac temu chcialo mi sie wyc i krzyczec, bo dusilam sie swoim zyciem...teraz postanowilam przewrocic wszystko do gory nogami...wyjezdzam do szkocji, zostawiam firme i chlopaka, ktory defacto nie jest dla mnie zadna podpora, czuje sie w pewien spodob wykorzystywana....musi sobie sam radzic i dopiero jak nauczy sie sam podejmowac decyjzje i brac odpowiedzialnosc za swoje czyny postanowie co dalej.W sumie uciekam od tego wszystkiego by znow czuc ze zyje....i nie uwazam ze jest to tchorzostwo, potrzebowamlam wiele odwagi aby zdecydowac sie na taki krok, jest mi ciezko, ale wiem ze dam rade i wiem ze dobrze robie bo gdybym miala tkwic w takim zyciu jakie mam nie dalabym dluzej rady...czas okarze co bedzie dalej...pozdrawiam i zycze duzo odwagi by zmienic swoje zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srednio sobie radze...
gretabe bardzo madre slowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwikłana - mam dokładnie to samo. Tylko, ze moje małżeństwo to już ruina. Od kilku miesięcy oczytuję się w temacie i jedyna rada na uzdrowienie małzeństwa to nie dbanie o potrezby męża i nadskakiwanie mu, ale zadbanie o własne potrzeby. Brzmi to moze niedorzecznie, ale tak jest. Jak przestałam nadskakiwać meżowi to po jakimś czasie zaczął mnie inaczej traktować. Jak powiedziałam raz, czy drugi NIE - to zaczął zauważać, ze ja też jestem członkiem tego związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MajaW-Wa
Właśnie weszłam na to forum, przeczytałam twojego posta i wiem, doskonale wiem o czym mówicz i co czujesz. Dzisiaj czuję dokładnie to samo i chociaż mam mnóstwo obowiązków, które muszę wypełnić "na wczoraj", NIE MOGĘ. Nie ma szans, żeby się zmusić do działania, kiedy czujesz, że ci dusza umiera, bo ktoś , kto powinien być drugą połową ciebie - zawiódł. Kurczę, szkoda gadać, boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agnes -- wiesz..... probowalam juz chyba wszystkiego, ale z czasem moja czujnosc zostaje oslabiona. Po jakiejs burzy, bólu, zawodzie jest trudny okres, pelen cierpienia, goryczy i agresji. Potem pragne spokoju, pragne wierzyc, pragne zaufac. Nastepuje okres wyciszenia wzglednego, gdzie potrafie poczuc ze mam go blisko. Mija jakis czas, az mnie zaskoczy tak...ze czuje jakby noz wbijal mi w serce. Rozumiem, ze powie \"chcialabym wyjsc z kolegami, wroce pozno, ale nie badz zla\". Tez czasem mam ochote wyjsc na drinka z kolezanka. Ale jego dzialanie jest inne. To jak grom z jasnego nieba. Wyjdzie.... wroci nad ranem i smieje mi sie w twarz, kiedy widzi moje lzy,. To juz podlosc. Jestem na skraju......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ile macie lat
jak to smieje się w twarz? przeciez Ty wpadniesz na dobre w depresję, wiesz? macie klopoty jakies? on ucieka przed nimi? czy taki charakter po prostu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest Ci naprawdę wyjątkowo trudno, ale popieram owo paradoksalne zdanie agnes. Przestań zwracać na to uwagę. Inaczej pogrążasz się tylko coraz głębiej w tym samym scenariuszu i go dopełniasz własną osobą. Dobrze wiesz jak się skończy. Jesli chcesz żeby było inaczej odwróć role, w ten sposób wyjdziecie z impasu, coś się zadzieje na pewno. Ale to nie może być kwestia 1 dnia. To potrwa może miesiąć...tylko to możesz zrobić. Jesteś silna, dasz sobie radę. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwikłana skąd ja to znam... wspomnienia są bolesne, bo jeszcze całkiem świeże... Postanowiłam, ze nie pozwolę, zęby mój mąż znów mnie zranił. Otoczyłam się jakąś skorupą, przestałąm płakać, przestałam z nim rozmawiać na drażliwe tematy. żeby nie zwariować zajęłam się sobą. Nie było łatwo, bo mam pustkę towarzyską. Odgrzebałam stare znajomości. Zaczęłam wychodzić z domu (pzrez lata dałam się w tym domu zamknąć). Zaczęłam budować nowe życie - takie bez niego. I podziałało. Zaczął się zmieniać, tylko że mnie juz te zmiany nie cieszą. Ale próbuj, Zawsze uważałam,z e jak jakaś metoda nie działa to trzeba ją zmienić o 180 stopni. Jak dotychczas płakałaś i robiłaś mu wymówki - teraz podsuń mu kolację (albo sniadanie). Szczęka mu opadnie. Zauważy zmiany, a po jakimś czasie zacznie główkować, o co w tym wszystkim chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On chyba taki jest....nieprzewidywalny. Czasem łapię się na tym, że się go boję. Potrafi być jak dziecko, łagodny, ciepły, Okazywać mi swoje uczucia. Potrafi też być demonem, potrafi być agresywny, oschły, bezczelny i podły. Trudno żyć w ciągłej niepewności, a jest jedyną osobą, od której oczekuję czegokolwiek... Pracuję zawodowo, praca jest dla mnie Teatrem. Mam znajomych, niektórzy są dla mnie Aktorami. W domu pragnęłabym czuć że jest ktoś przed kim nie muszę udawać, kogo nie muszę się bać, komu mogę zaufać. Nie mam tego nawet w domu. Właśnie zdalam sobie z tego sprawę, nawet nie wiecie jak to boli.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość listki zielone
sluchaj, a moze jestescie w tym wieku, ze trzeba cos zmienic w zyciu waszym? kurcze - moze pomysl om dziecku i przyjrzyj mu się bacznie pod tym kątem... kobieta potrzebuje miec dziecko - to tak jakby dodatkoqwy cel zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uwikłana podaj maila, to prześlę Ci książkę do poczytania. Dotyczy ona co prawda osób, które się dopiero poznają, ale daje do myślenia o związkach damsko-męskich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×