Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Uwikłana

życie w zawieszeniu.....

Polecane posty

wpadłam na chwilę pokombinować z tą książka i tak się zasiedziałam, zę przegapiłam Tygodnik Moralnego Niepokoju:)) No i przeczytałam jeszcze raz naszą dyskusję, bo wywnioskowałm z wypowiedzi Mai, ze gdzieś pisałam o wycofaniu się z małżeństwa. Ale nic takiego nie pisałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tutaj....mozna nieraz cos zle zinterpretowac, ale trzeba to zrozumiec. Wazne jest ze chcemy rozmawiac. To najwazniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do uwikłana
wiecie co w tym wszystkim jest dziwne? Wszystkie jesteśmy "silnymi" kobietami. Ja też ale to jest kamuflaż. Na zewnatrz nie pokazywałam nigdy swojej słabości, zawsze byłam usmiechnięta i wydawało się że wszystko znosze bez trudu. Tak jak pisałam wcześniej jestem po rozwodzie, po którym długo nie mogłam sie pozbierać. Myślałam, że to załatwi wszystkie problemy i byłoby w zasadzie Ok, gdybym mogła równie łatwo rozstac sie z uczuciami. Niestety ta miłosć jeszcze sie nie wypaliła, powiedziłabym nawet ze rozłaka ja spotęgowała. Pamietałam tylko przyjemne epizody, przykre jakos uleciały. Zostałam sama z małym dzieckiem obarczona obowiązkami. Mój ex nabrał wiatru w żagle i zaczął nowe ekscytujace życie. Nie było łatwo i straciłam orientacje, które piekło było lepsze. Czas mijał umówiłam się nawet na randkę po której płakałam, ponieważ uświadomiłam sobie, ze takiego faceta jak mój były już nie spotkam. Teraz minęło sporo czasu, a wraz z nim uczucie . moge trzeźwo ocenic sytuacje i podtrzymuję swoje zdanie z pierwszego postu, żałuję tych dni. Uwierzcie że są wspaniali mężczyźni, którzy sprawią, ze szczęście jest szczęściem a nie wydumaną namiastką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Był taki czas, rok temu, ze potrzebowałam pomocy. Czytałam różne fora, ale nie potrafiłam nic napisać. Jakaś blokada. Ale samo czytanie bardzo dużo mi dało. Przede wszystkim zrozumiałam, ze nikt mnie nie przytuli i nie powie: aleś ty biedna - bo wydaje mi się, że tego własnie oczekiwałam. Wszyscy radzili takim jak ja bidulkom, aby wziąć się w garść i nie użalać się nad sobą. Mysłałam wtedy, ze jakaś znieczulica ludzi ogarnęła. Ale te właśnie najbardziej twarde rady okazały się najlepsze. Skończyłam z wylewaniem łez i zaczęłam szukać wyjścia z sytuacji. I szukam nadal. I krok po kroczku widzę zmiany na lepsze. I moze moje małżęństwo kiedyś znów powróci do dawnej formy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do uwiklana i agnes -- wszystko co mowicie, jest pozostawione bez mojego komantarza..... chyba rozumiecie.... milczenie jest adekwatne i to tylko swiadczy o moim zrozumieniu was..... Slowa sa abedne, dgy sie rozumie, z zapartym tchem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mnie właśnie zabrakło słów na pocieszenie \"do uwikłanej\" Dobranoc, niech Wam się miłe sny śnią...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bystra dzieczyna z tej agnes :) Uwikłana, jesteś bardzo świadoma swojego idealizmu ale musisz też pamiętać o tym, że idealizm, to nie realizm. On tez jest zbudowany na naszych wyobrażeniach świata, na pewnych uwikłaniach w systemie rodzinnym, społecznym, na \"mitach\". W takiej sytuacji jak twoja trzeba zejść bardzo ostro na ziemię, poczuć ją pod stopami, żeby nie popaść w kompletną rozpacz. Bo ona, jesli jest skutkiem wyidealizowanych wyobrażeń, jest znacznie głębsza, trudniejsza, straszliwsza. Łatwiej się zapamiętać w takim nieszczęściu, bo ono pozwala nam nie dopuszczać do siebie prawdziwej sytuacji, prawdziwego bólu. Taka rozpacz jest fałszywa, jest ucieczką przed czymś znacznie trudniejszym : przed działaniem. Nie uciekaj bemyślnie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×