Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zasmucona Elzbieta

MOJ MAZ PO NARODZINACH DZIECKA NIE CHCE ZE MNA SYPIAC

Polecane posty

Gość Zasmucona Elzbieta

Smutno mi strasznie. Jak w temacie. Juz w ostatnich tygodniach ciazy, sie ode mnie odsuwal. Rozumialam go bo sama nie myslalam o seksie czekajac na rozwiazanie ale bolalo mnie bo zabraklo pocalunkow, usciskow. Wydawalo mi sie, ze meza przeraza moja podwojna ja, czasem zlapalam go na krytycznym spojrzeniu na ma sylwetke. Maly urodzil sie 5 miesiecy temu i... nic sie nie zmienilo. Odzyskuje wage sprzed, dbam o siebie, proponuje wyjscia - mama moze zajac sie malym - bo nie chce aby narodziny dziecka sprawily, ze jestesmy od tej pory tylko rodzicami a juz nie kochankami i partnerami. Nie kochalismy sie juz tyle miesiecy. Maz przestal byc czuly. Wydaje mi sie, ze do roli ojca tez jeszcze nie dorosl bo traktuje malego jak pakuneczek, ktory sobie lezy i nic mu nie potrzeba. Nie rozumie, ze ja do niego rozmawiam, twierdzi, ze na tym etapie dziecko nic nie rozumie. Jego matka uwaza, ze to jest w porzadku bo wychowala czworke dzieci bez pomocy i facet nei jest od tego. Ja zazdrosnie patrze na mezow kolezanek jak zajmuja sie dzieckiem, one moga wyjsc z domu nie bojac sie ze maz sobie nie poradzi. Moj ani razu nie nakarmil, ani pieluszki nie zmienil, tylko przy gosciach czasem na rece wezmie. Nie mam sily. Moze za zbyt pochopnie podjelam decyzje o malzenstwie, macierzynstwie, chyba zle wybralam. Zupelnie nie moge sie porozumiec, gdy zaczynam rozmowe, to on ucina, ze to babskie fochy i problemy sobie robie, ze pozniej juz nie ma fiu bdziu tylko prawdziwe zycie. Jestesmy ze soba 4 lata, czy tam ma wygladac moje malzenstwo. Moja mama mowi, zebym sprobowala go namowic na terapie malzenska, a jak nie to sie zastanowic bo jestem mloda i to tylko jedno dziecko. Coraz czesciej poplakuje po katach, kolezanki radza by przeczekac, ze faceci tacy sa... Jacy sa? Chyba nie moge tym tlumaczyc jego zachowania. Widze, jacy potrafia byc inni mezowie. Ostatnio wpadla mi w rece ksiazka "Gdyby zamilkly kobiety" - znalazlam tam swego meza, zrobilo mi sie smutno. Moze ja naprawde nie chcialam go widziec jakim byl nieraz, tak mi na nim zalezalo, na malzenstwie, na rodzinie, a teraz sie czuje jak w pulapce. Nawet nie wiem po co zakladam ten teamat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona Elzbieta
Ostatnio w parku poznalam starsza kobiete. Bylam z malym a ona przyszla karmic golebie i dosiadla sie do mojej lawki. Spytala dlaczego jestem smutna, nie wiem co sie stalo, ze sie przed nia otworzylam. Ona powiedziala, ze miala taka sama sytuacje, bardzo meza kochala i nie chciala zauwazac jego nieczulosci, urodzilo sie kolejne dziecko i nic sie nie zmienilo. Mowi, ze powinna odejsc kiedy byla mloda, ale z biegiem czasu miala coraz mniej odwagi. Maz byl tylko do obslugiwania, mial ja tylko za praczke, kucharke i sprzataczke. Dzieci kiedy podrosly do niej mialy pretensje, ze wychowaly sie w tak zimnym domu. Ona myslala, ze utrzymuje malzenstwo dla nich, a one zle sie czuly z takim ojcem, bo do nich tez nie mial ani serca ani cierpliwosci. Po prostu czlowiek, ktory nie powinien sie ozenic. Mowi, ze teraz obydwoje zyja swoim zyciem, ona jest wolentariuszka i w to sie zaangazowala, maz sie nigdy nie zmienil...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Prosta mysl
Twoja mama ma racje, terapia, a jak nie zechce to mu nie zalezy, jak zechce i sie nie powiedzie, to bedziesz miala dowod, ze zrobilas wszystko. Nie ma sensu cierpiec. Rozejrzyj sie po kafeterii, na DZiale uczuciowym pelno jest nieszczesliwych kobiet, ktore chcialy przeczekac a teraz sa w slepej uliczce i gdyby jeszcze raz mogly wybierac to zrobilyby wszystko inaczej, a teraz wydaje im sie ze - z racji wieku - na zmiany jest za pozno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gladiatorka
Nie wiem co ci napisac, radzic tez nie bede, zycze ci po prostu szczescia jaka decyzje podejmiesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona Elzbieta
Dziewczyny, po prostu dziekuje, za odzew. Potrzebuje porozmawiac. Tyle tu dziewczyn, matek a kazda unika moj topik jakbym byla tredowata. Myslalam, ze uslysze cos co pomoze mi sie pozbierac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do terapii-wątpię, czy ucieszy go ten pomysł. ;) Możesz zranić jego \'ja\'. Eżbieto, lepiej zacznij działać, bo w małżeństwie tak być nie powiunno. Rozmowa poważna, terapia, cokolwiek wreszcie, a jeśli nie poskutkuje-nie ociągaj się tylko odejdź, pókiś młoda i póki dziecię małe. Pozdrawiam i życzę szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jesteś trędowata! ;) Ja nie wyszłam za mąż, bo u mnie byłoby podobnie. Dlatego syna wychowuję sama. Jest ciężko, ale to lepsze niż taka męczarnia. A kobieta którą spotkałąś dobrze Ci radziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona Elzbieta
Ja mam 25, a maz dwa lata starszy. Tak, wiem, ze nie jestem tredowata, moze powinnam zalozyc ten temat na Uczuciowym, a nie tu gdzie tyle szczesliwych mamusiek, albo takich co zamierzaja nimi zostac. Myslalam jednak , ze odezwa sie kobiety w mojej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona Elzbieta
Aurelia, dziekuje, ze sie odezwalas. Podziwiam takie kobiety jak ty, te ktore potrafia odejsc, kiedy jest zle, zamiast karmic sie nadzieja. Boje sie odejsc i... boje sie, ze kiedys bede zalowac, ze tego nie zrobilam. Zadna rozmowa tu nie pomoze, maz zdaje sie ignorowac moje uczucia i to co mam do powiedzenia. Moze propozycja terapii wstrzasnie nim, ze to nie przelewki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Elżbieto, naprawdę: nie podziwiaj mnie, bo tkwiłam kilka lat w związku toksycznym, z którego uwolniłam się dopiero po fakcie- tj. po narodzinach dziecka. Za to spróbuj znaleźć w sobie siłę do wprowadzenia zmian w swopim związku. On jest jeszcze młody, dojrzeje za jakieś 5 lat- ale czy chcesz się tak długo męczyć? Mam jednak nadzieję, że tak jak piszesz-propozycja terapii nim wstrząśnie. I ciesz się, że masz wsparcie w Mamie. :) Pozdrawiam i tymczasem mykam z syneczkiem na dwór-póki skwar nie dokucza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myslę, że mały odzew bierze sie stąd, że zadałas trudne pytanie. Łatwo radzic w sprawach \"technicznych\", trudniej w uczuciowych. Są różne kobiety - jedne poradzą cobie same, inne będą się za wszelką cenę trzymać męża \"bo lepszy bylejaki niz żaden\". Może terapia jest dobrym rozwiązaniem, choc nie sądzę, aby twój mąż sie na nia zgodził. Myslę, że duzo zawiniło tu wychowanie i podejście do sprawy twojej teściowej. Inaczej byłoby, gdybys miała w niej wsparcie. Jeżeli jednak źle sie czujesz w swoim małżeństwie, to może faktycznie nie ma sensu tego dłużej ciągnąć. Życzę dużo sił i podjęcia słusznej decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jak wygladały wasze relacje, seks przed slubem? czy był to goracy zwiazek? mieliscie własne zainteresowania? pasje? czy dziecko było planowane?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ela wiesz czesto tak jest ze wzorce postepowania wynosi sie z domu rodzinnego, wiec jezeli on byl wychowywany w takim domu gdzie ojciec nic nie robil, a wszystkie obowiazki domowe spadaly na matke. To on taką sytuację uwaza za calkiem normalna i po prostu powtarza ten wzorzec zachowania. Wydaje mi sie ze ciezko Ci bedzie zmienic to jego nastawienie. Jak dlugo jestescie po slubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Możesz jeszcze
spróbować sięgnąć rady jakiegoś psychologa. Wątpie, żeby mąż nie widząc problemu zechciał udać się z Tobą do poradni. Jednak psycholodzy mają różne metody, mogą podpowiedzieć jak z nim rozmawiać itd. Moja siostra ma ,,trudne" w wychowaniu dziecko i korzysta z takich porad. Psycholog pomaga jej dotrzeć do syna i świetnie jej to wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona Elzbieta
Dziewczyny, dziekuje za odzew i zainteresowanie, dzis juz nie moge poczytac i odpowiedziec, ale zrobie to jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zasmucona Elzbieta - zajrzyj na moja stopke, jesli lubisz czytac, porozgladaj sie, wybierz cos dla siebie ;-) I glowa do gory! Decyzja nalezy do Ciebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Psikus Losu
Hmmm. Ja nie byłabym taka szybka w decyzji o rozstaniu. Uważam, że masz jeszcze czas na podjęcie trudnej walki. W każdym, nawet najfajniejszym małżeństwie, pojawiają się problemy, z którymi trzeba sobie radzić, to część życia. Jeśli mąż nie jest skory do rozmów i nie jest czuły na Twoje sygnały, musisz (i wiem, że to brzmi niedemokratycznie i niepartnersko) znaleźć do niego drogę, czy jakiś sposób na niego. Dopiero kiedy wyczerpiesz już swój arsenał środków i siły Ci zabraknie, zacznij myśleć o rozstaniu. Słowa starszej kobiety traktujesz serio i bierzesz do siebie, ale zwróć uwagę, że gdyby zaryzykowała wtedy odejście, być może dzieci miałyby jej dzisiaj za złe, że chował je obcy facet a nie ojciec. Nie wiadomo, jak los by się potoczył. Z kolei samotne rodzicielstwo, tak heroiczne, trudne, pełne jednostronnych poświęceń, z punktu widzenia dziecka też ma szereg wad. Wiem, co piszę, bo mój mąż został wychowany przez mamę, olbrzymim wysiłkiem z niewielkim tylko, w zasadzie symbolicznym, finansowym wsparciem ojca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musisz mu dac jasno do zrozumienia ze nie podoba Ci sie jego zachowanie, w zwiazku malzonkowie sa na rownych prawach i nie ma czegos takiego ze jedna osoba robi wszystko a inna nic, to sie tez tyczy opieki nad dzieckiem. Ela czy ty przed ciaza pracowalas i czy teraz pracujesz, czy zostalas w domu z dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona Elzbieta
To polega na tym, ze maz nie chce rozmawiac. Nie widzi problemu, dzisiaj znow sie rozplakalam jak poszedl do pracy. Mial pretensje o to, ze maly plakal w nocy. Do mnie, ze zle gotuje. Nie mam sily.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ela a jakie uklady panowaly u was przed urodzeniem dziecka. I czy pracowalas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona Ezbieta
Tak, pracowalam, do piatego miesiaca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona Elzbieta
Coraz wyrazniej widze, ze to mi najbardziej zalezy na szczesciu naszej rodziny, jego to nie interesuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolonek
to widze ze twój problem nie polega tylko na tym, że on nie chce z toba sypiac. Przede wszystkim nie płacz i przestan narzekać. Jak mąż wróci z pracy, zjedzcie razem pobiad i idzcie z dzieckiem na spacer. Staraj sie zebyscie spedzali czas razem, poza domem. Z dzieckiem. WIem ze to trudne, ale pogoda sprzyja. Idzcie chocby na zakupy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po pierwsze współczuję Ci sytuacji i tego że jesteś z tym wszytkim sama. Myślę że mimo wszystko z każdego doświadczenia i kłopotu jest jakieś wyjście którego na początku nie widać. Chociaż to trudne to spróbuj wziąć się w garść i pójdź do psychologa na początku sama opowiedz mu co czujesz i jaki jest twój mąż myślę że psycholog pomoże Ci znaleźć drogę do twojego męża. Możliwe że nie znajdziesz dobrego psychologa odrazu, ale poczukaj troszke i nie zrażaj się trudnościami. Potem dobrze by było przekonać go do wizyt terapii małżeńskiej. Myślę że jesteś w trudej sytuacji, bo mąż to pewnie trudny przypadek, ale też ma uczucia i na pewno jakoś można do niego dotrzeć. CZasami dobrze jest się nauczyć trochę psychologicznej manipulacji innymi ludzmi, bo nieświadomie popełniamy jakieś błędy w naszym zachowaniu które jeszce podsycają sytuacje.... dlatego tak ważne jest skontaktowanie z dobrym psychologiem i szukanie w nim oparcie i rad jak postępować. 3maj się i nie poddawaj, chociaż na pewno jest ci bardzo trudno, uwierz w siebie i bądź silna. Dla siebie i swojej przyszłości, bo dziecko kiedyś dorośnie i odejdzie. Pozdrawiam Cię cieplutko ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Logosma
Lolonek - przeciez ona pisze, ze on nie chce zadnego porozumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Glowa Kwadratowa
Idz do psychologa! Duzo widzisz, ale mozesz sobie nie poradzic z caloscia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja bylam w takiej sytuacji
jak ty mam 28 lat a maz 30 ,5 miesiace temu urodzial sie na sliczna coreczka,maz byl wniebowziety,bardzo chcial miec dziecko.ale po 1,5 m ,moj maz nie chcial sie kochac czasem przytulil,pocalowal,zaja sie dzieckiem ,a ja pytala sie siebie i jego czy jest ok ,czy narodzenie dziecka go tak bardzo zmienilo ,czemu nie jest tak jak przed ,kiedy nie bylam w ciazy,pytalam,plakalam ,a on ,ze jest ok.nastepnego dnia spakowalam swoje rzeczy i malej i pojechalam do rodzicow. maz po powrocie nawet nie zadzwonil do mnie,po tyg czasu przyjechal i blagal o powrot .powiedzial,ze chyba nie wie jak sprostac zadaniu,zeby byc dobrym ojcem,meze,zeby bylo tak jak pore miesiecy temu.staramy sie wszystko odbudowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona Elzbieta
Dwie powyzsze wypowiedzi daja do myslenia, wydaje mi sie, ze jest to co potrzebuje - upewnienie mnie w kielkujacej decyzji bym kiedys jej zrobienia nie zalowala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie powinnaś
oceniac swoje sytuacji wg wypowiedzi innych choc wszystko wyglada podobnie napisz czy sie myle ale mi sie wydaje ze ty juz jakas decyzje podjelas a w ypowiedziach inych na tym topicu tylko szukasz dla niej uzasadnienia moim zdaniem powinnas jeszcze powalczyc zanim sie poddasz bo dzicko to bardzo powazna zmiana w zyciu malzenstwa i na pewno nigdy juz nie bedzie identycznie jak bylo ale wasza milosc powinna dojrzec a nie umrzeac... jesli tak nie jest to cos jest nie tak wydaje mi sie ze jest jeszcze o co walczyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×