Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 2 tys

2 tys. zł netto

Polecane posty

Gość do uczciwy nie cwany
nie gniewaj się...naszly mnie tego typu reflekcje po przeczytaniu dzisieszego Duzego Formatu....tam pisali o 30latku, ktoremu rodzice dali za MBA ...grób ps.mamusiu, dziękuję Ci tą drogą, ze nie obdarowalas mnie grobem za tę podyplomówkę, którą kończę w bólach....🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Haha dobre, dwadziescia kilka lat, zero doswiadczenia i takie wymagania :p A dotychczas z czego żylaś? Miałaś zawód \"córka\"? Brak słów...ja studiowałam dziennie, do tego 2 weekendy w mies. szkola zaoczna i do tego jeszcze praca (niekoniecznie w KFC i tym podobnych) wiec jednak mozna, no ale księzniczka musi być wypoczęta, heh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem uczciwy i nie cwany
Niezłe... :D Nie obrażam się, w ogóle jest we mnie mało złości. Jestem zadowolony z życia, polityką się nie interesuję, fajnie jest :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem uczciwy i nie cwany
He, he... kiedyś był taki zwyczaj (nie wiem, może nadal jest?) że w urzędowych papierach w rubryce "zawód" można było wpisać "przy mężu", co oznaczało, że się jest tzw. gospodynią domową. A "przy rodzicach" w wieku lat 20++ też nieźle brzmi :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do uczciwy nie cwany
za 2 tys.netto to sie trzeba urobic jak maly samochodzik... nie wiem, ja jakas chyba glupia jestem, 3 języki i podyplomówa..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem uczciwy i nie cwany
A dlaczego do mnie? :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do uczciwy nie cwany
sorki, bo nie chcialo mi się zmieniac nicku:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem uczciwy i nie cwany
E, na głupią - o ile można coś wnioskować po kilku postach - nie wyglądasz :-) Cierpliwości. Najgorzej mają ci, co oczekują bóg wie czego, ale inwestycji żadnych w wykształcenie ani doświadczenie nie poczynili - ich czeka wieczne niespełnienie. Cóż, zawsze można ponarzekać i zwalić na rząd albo cyklistów :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurcze do to jest parodia
Twój pierwszy post... prosze Cię bardzo, nie pisz takich rzeczy nigdzie. Weź pomyśl jakie są ceny u Was a potem jakie u nas i porównuj. Bo te 500euro u nas .. sorry ale spokojnie za to przezyjesz i nie musisz jeść 12 parówek za 1,99 z żabki. Tak samo ja będę się może naśmiewać że na Białorusi zyją za 30 euro na miesiąc(to tylko przykład). Co oni jedzą? pewnie nic. U nas byśmy nie dali by rady ale oni maja inne ceny. takie są różnice. nie daj sie zaślepić.To, ze Ty masz tam więcej, ok - ale twoje więcej to tylko dla nas wiecej, a według tamtych skali to gdzie sie plasujesz? Jestes w przedziale "da sie przeżyć" czy "mam sie dobrze"? jestes zwykłym waflem czyjestes kimś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kogo ty gadasz
przecież i tak nie zrozumie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak dla mnie to jakas....
sfrustrowana ekspedientka z biedronki, ktora ma rozdwojenie jazni:D ciekawe skad ta znajomosc cennika z biedronki?;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość studia to nie wszystko
uczciwy>>> to znaczy, że miałeś "cholerne szczęście" ;) wybrałeś właściwy kierunek studiów i trafiłeś na dobre miejsce w pracy.... ja chyba też miałam szczęście....pasja i przypadkowa związana z nią propozycja pracy.... doprowadziła do rozkręcenia całkiem nie złej działalności.... ale ja patrzę tak przeciętnie.... na moich znajomych z roku.... kolegów z liceum..... co robią, ile zarabiają..... niestety różowo nie jest, młody człowiek w Polsce, nie ma takiego komfortu jak np młody Niemiec..... któremu, wystarczy żeby chciał.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedyś RER
jestem uczciwy nie cwany --> dzięki! nareszcie normalność :) Praca się opłaca (i opłaca się pracować nawet za małe pieniądze), dopóki się w niej czegoś uczysz. Można też rozważać podjęcie się monotonnego zajęcia za dużą kasę. NIE opłaca się łączyć tych dwóch rzeczy, tzn. ogłupiającej monotonii i płacy, która nie jest godziwa. To jest wyjście dla... nie mających innego wyjścia. Jasne, że dużo zależy od backupu (rodzice, którzy pomogą, zarabiający małżonek) i faktycznie można zazdrościć tym, którzy taki backup mają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
Kochani! Włączyłam komputer wieczorem i jestem mile zaskoczona że was aż tyle na tym wątku. Dziękuję tym, którzy udowodnili, że można zdobyć pracę za uczciwe wynagrodzenie mimo braku doświadczenia i młodego wieku. Powiem wam, że mam pewien żal co do kwestii, że w zasadzie niewiele osób patrzy na rodzaj uczelni i tryb studiów. Przecież na większość studiów prywatnych można się było dostać bez egzaminów wstępnych. Co z tego, że się uczyłam żeby pokonać 9 osób na jedno miejsce, jak inni swoją aktywność po maturze ograniczyli do wpłaty pieniędzy na konto uczelni? To, że więcej się trzeba uczyć na uniwerku niż w szkole prywatnej (w której profesorowie w ogóle nie robią "porządnych" egzaminów bo im się nie chce) - jest prawdą ogólnie znaną. Wystarczy poczytać artykuły w gazetach dotyczące ubolewania nad jakością kształcenia w szkołach - których jedyny cel to zysk finansowy. Dla zainteresowanych - studiowałam administrację. Zastanawiam się nad zdawaniem do KSAP-u. To taka szkoła kształcąca urzędników w Warszawie, po której zapewniają pracę. W trakcie nauki płacą stypendium ok. 2 tys. Ale jak wiadomo - znów będą egzaminy, do których trzeba się gruntownie przygotować (zakres materiału dotyczy całych studiów i jeszcze jakieś dodatkowe zagadnienia). Ktoś tu napisał, że absolwenci po studiach nie umieją obsługiwać kserokopiarki. O co tyle krzyku - tego się można nauczyć w ciągu 5 minut. Wybaczcie, ale jak ktoś się na forum chwali tą umiejętnością - to chyba gdy chodzi o inne trudniejsze umiejętności - nie ma powodów do dumy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o widze ze nierob powrocil - pewniez imprezki na ktora kase dali rodzice wrocilas - bo chyba nie pracowalas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z perspektywy zatrudniających. Uwaga, zdradzam prawdziwy sekret powodzenia w szukaniu pracy. Na co NAPRAWDE zwracają uwagę pracodawcy (mowa tu o tzw. porządnych pracodawcach, tj. takich, u których warto pracować - zdaję sobie sprawę, że nie tylko tacy istnieją). Kolejność nieprzypadkowa. 1. Chęć do pracy - pozytywne nastawienie, ambicja (na zdrowym poziomie). 2. Cechy charakteru - komunikatywność, szczerość (TAK!), uczciwość, odpowiedzialność (!!) 3. Wykształcenie - z dwóch powodów. Pierwszy - dość oczywisty - to wiedza merytoryczna (w zależności od rodzaju studiów - mniej lub bardziej przydatna w praktyce). Drugi - fakt odebrania wykształcenia pozwala domniemywać, że człowiek potrafi stawiać sobie cele i je osiągać oraz o tym, że myśli perspektywicznie. 4. Kultura osobista i coś, co nazwałbym ogólnie \"wyrobieniem\". Tylko tyle i aż tyle. Wiem, że istnieją setki firm i firemek, w których liczy się postawa \"bierny, mierny ale wierny\" (to chyba głównie w urzędach), gdzie liczą się znajomości, gdzie łamie się prawa pracownika, gdzie kadra kierownicza to ludzie którym nie warto powierzyć opieki nad hałdą węgla, nie mówiąc o zarzadzaniu ludźmi. Tak, to prawda. Prawdą jest też, że istnieją firmy, w których ceni się wartościowych pracowników, w których rozumie się, że im bardziej zadowolony pracownik tym firma będzie lepiej prosperować, gdzie jest fajnie i w których chce się przychodzić do pracy i w dodatku dobrze płacą. Nikt nie podejmie za Was decyzji do której grupy będziecie aspirować. Dodam jeszcze jedną rzecz na koniec - błagam, przestańcie wierzyć, że istnieją tzw. prawidłowe odpowiedzi na pytania zadawane w czasie rozmów rekrutacyjnych. Oczywiście, jeśli ktoś zapyta: \"czy ma pani zwyczaj pić alkohol w pracy?\" to prawidłowa odpowiedź brzmi \"nie\" :-) Ale np. na bardzo typowe pytanie: \"jakie są pani plany zawodowe na najbliższe 5 lat?\" NIE MA \"tej jednej, jedynej\" prawidłowej odpowiedzi, która otwiera drzwi. Osoba, która rekrutuje, słyszała już te \"prawidłowe odpowiedzi\" (podawane w głupich artykułach i poradnikach) tysiąc razy i słysząc takową po raz 1001-szy ma ochotę się wyrzygać albo wstać i walnąć takiego kandydata krzesłem w łeb. Ufffff... wystarczy. A jeśli tu zaraz wlezie i zacznie komentować ten namolny koleś od nagiej prawdy, to przysięgam że wsiądę w pociąg do Wrocławia i pojadę mu nastukać :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mamy Ci dać order bo skończyłaś państwową uczelnię? Przecież takich ludzi są tysiące :P i na dodatek myślą że są lepsi od tych z prywatnych bo mają państwowy papierek hehe, no cos brak kreatywnosci trzeba czyms nadrabiac \"Przecież na większość studiów prywatnych można się było dostać bez egzaminów wstępnych. \" nie byłabym taka pewna, zresztą teraz mało gdzie są egzaminy (na studia 1szego stopnie, bez wzg czy to panstwowa czy prywatna szkolka)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie gadajcie głupot
znam państwowe uczelnie, na których gorzej się dzieje niż na prywatnych i co to w ogóle za porównanie prywatna, państwowa, ten sam syf i tyle tylko niektórzy wyżej głowę niosą...ech żałosne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brylancikowa
a ja mysle ze wazne jest to co umiemy, a nie jaka uczelnie skonczylismy. jesli ktos kto studiowal zaocznie potrafi 3 razy wiecej niz ja ktora konczyla dziennie to niby dlaczego mialby byc traktowany gorzej??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga autorko, mysle,ze popelniasz gigantyczny blad. Z takim podjesciem, jak ty masz, mozesz nie znalezc pracy przez najblizsze 10 lat. Owszem, sa firmy, ktore dadza 2500 brutto na start,ale tych firm jest naprawde niewiele. Mozesz probowac szukac czegos takiego i moze ci sie uda, ale pytanie: kiedy? Moze za miesiac,a moze dopiero za 5 lat. I co? przez te hipotetyczne 5 lat bedziesz siedziala na garnuszku u rodzicow? Pomysl,czy nie lepiej znalezc prace np za 1500 brutto (czyli ok 1000 netto, co i tak jest dosyc dobra pensja na start w naszych warunkach) i miec cokolwiek, zdobywac nie tylko wlasne pieniadze,ale tez doswiadczenie,ktore jest w przypadku osob niedoswiadczonych duzo cenniejsze niz pieniadze. Czy wolisz siedziec,czytac te swoje ambitne ksiazki i...tak naprawde cofac sie, bo jak za np rok pojdziesz na rozmowe o prace, w ktorej beda ci w koncu chcieli dac te twoje 2000 netto i powiesz im,ze przez ostatni rok siedzialas na dupie i czytalas ksiazki, to ja nie wiem,czy oni beda chcieli miec takiego pracownika. Ja bym nie chciala. Taka postawa daje twoim potencjalnym przelozonym informacje,ze tak naprawde jestes malo przedsiebiorcza, malo aktywna i masz dosyc roszczeniowy stosunek do swiata. A tak, podejmiesz prace za powiedzmy 1200 zl, przemeczysz sie pol roku i bedziesz juz zarabiala np 1600 zl, a za kolejne pol roku 2000 zl, itd. Wszystko polega na tym,zebys wybrala prace z perspektywami. Nie musisz podejmowac byle jakiej pracy, np wymienionego przez ciebie telemarketingu (nie obrazajac nikogo). Mozesz szukac tego,co naprawde chcialabys robic,ale nie stawiajac kryterium finansowego ponad wszystkimi innymi. Jasne, wyplata jest wazna,ale chyba rownie wazna (o ile nie wazniejsza) jest satysfakcja,ze robi sie naprawde to,co sie lubi (lub przynajmniej to,co jest do tego bardzo zblizone). Masz dopiero 24-25 lat. Jestes mloda. Masz duzo czasu,zeby cos osiagnac. Sama powiedzialas,ze nie musisz sie jeszcze wyprowadzac od rodzicow i zyc na wlasny rachunek. Wiec wykorzystaj ten czas,by zdobyc doswiadczenie, ugruntowac sobie pozycje w pracy i co za tym idzie wejsc na odpowiedni pulap finansowy. Zgadzam sie,ze za 1000 zl miesiecznie jest sie bardzo ciezko utrzymac, a w duzym miescie jest to praktycznie nie mozliwe (np moi rodzice placa 1000 zl samych oplat za mieszkanie: czynsz,woda, prad itd). Ale skoro nie musisz utrzymywac sie jeszcze sama, wykorzystaj to,zebys w sytuacji,gdy naprawde bedziesz musiala utrzymac sie sama, miala w reku jakies atuty w postaci doswiadczenia,za ktore juz mozesz dostac nawet wiecej niz 2000 netto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze chcialam slowko do osoby ktora bardzo szydzila z pana o nicku \"to jest parodia\". Szydzila zreszta zupelnie bezpodstawnie. prawda jest taka,ze obiektywnie patrzac 2000 zl to nie jest duza suma. Jest to suma pozwalajaca na dosyc skromne zycie w wiekszym miescie. Ale poniewaz wiekszosc ludzi w Polsce jest zmuszanych zyc za taka sume lub mniesza, wydaje nam sie to bajecznie wielka kwota. Osoba o nicku \"do to jest parodia\" pisala tak,jakby w glowie nie miescilo jej sie,ze mozna zyc inaczej. Zarzucala \"to jest parodia\" kompleksy (co w ogole nie wiem,z czego wywnioskowala...?), nazwyala go \"kelnereczka\" (jakby praca kelnerki byla czyms gorszym). Problem w tym,ze wiekszosc z nas tak sie przywyczaila do tego,ze zarabia np 1500, ze suma 2000 wydaje im sie gigantyczna. Kolezako \"do to jest parodia\" przykro mi to mowic,ale lwasnie z ciebie wyszly kompleksy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fasolowa z boczkiem
Witaj, kolorowa osobo. Fajne rzeczy piszesz 🖐️. Myślę, że na "parodię" najechano z powodu jej mało fortunnego tekstu typu "ja na jedzenie wydaję miesięcznie tyle a tyle". Generalnie jej wypowiedzi zalatywały wyższością i nuworyszostwem, a tego nikt nie lubi. Pod tym smrodkiem ukryło się przesłanie - skądinąd słuszne - że 2000 PLN to rzeczywiście nie jest zbyt dużo kasy. A już teksty typu "dziękuję opatrzności, że nie kazała mi żyć w tym śmiesznym kraju" są wyjątkowo wpieniające. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o nieeeeeee
zielono-czerwona >> zauważ że "to jest parodia" szydzi, a reszta to tylko odzew na jej szyderstwa. nie podobał mi się ton tej wypowiedzi. Zresztą to naprawdę jest bezsensu pisać o tych 2000zł. Ja za to spokojnie żyję i na serio nie mam się źle. Ale nie mam się źle na Śląsku, moze w Warszawie wynajmując mieszkanie nie dalabym rady ale tutaj spokojnie, wiec o czym my mówimy? A tamta osoba z nas szydzi, że mamy czelność życ za tyle. Owszem gdybym miala wiecej bylabym szczęśliwa i to nie jest tak, że do tego sie przyzwyczailam i nie siega moje wyobrażenie wyzej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o nieeeeeee
do 2 tys>> skad wiesz jak wygladają egzaminy na zaocznych czy prywatnych, przechodziłaś kiedys taki egzamin?? Ja przechodziłam, zarywałam noce żeby sie uczyć, wolne chwile zeby zdobyc materialy - samodzielnie, a dnie, żeby pracować za 800zł na rękę. Dobrze, że juz pracowałam dzieki temu wiem czego ie mogę w pracy spodzoewac, w porownaniu z Toba jestem o parę lat do przodu,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrottka
Rosół z włosów i zielono - czerwona - najmądrzejsze wypowiedzi w tym wątku, szkoda że cała dyskusja we wszystkich wątkach nie może tak wyglądać, zamiast obrażania się na siebię i obrzucania epitetami, tudzież jednozdaniową argumentacją. Do 2 tys. - jeśli jesteś po administracji myśle że KSAP to dobry pomysł. Jeśli będziesz szukać pracy w administracji i rezczywiście jesteś w tym dobra to znam osoby które za 1 pracę dostawały prawie 2 tys. (około 1800).Tak czy inaczej przychylam się do zdania zielono-czerwonej, lepiej pracować za 1000 zł i w tym czasie szukać lepszej pracy, niż nie pracować np. pół roku lub dłużej i czekać na tą "wymarzoną". Wypadasz wtedy z obiegu, "przyzwyczajasz " się niejako do bycia bezrobotną, no i pracodawcy są takim osobą nie chętni...Tak jak mówi zielono-czerwona możesz awansować, a może w pracy poznasz kogoś kto Ci podpowie gdzie jest lepsza praca i gdzie można lepeij zarobić? Albo kogoś z kim postanowicie otworzyć własny biznes? Ważne żeby być cały czas na rynku pracy. A jak ktoś lubi książki i ambitne filmy to na to zawsze znajdzie się czas:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ja pisała o obsłudze ksero, ale nie o ludziach po studiach, tylko praktykantach, którzy do nas przychodzą. Szło mi o to, że jeśli ktoś chce na starcie zarobić 2000 netto, to powinien mieć przynajmniej kilkumiesięczne oświadczenie, żeby nie trzeba go było uczyc od początku. Pracuję w biurze podrózy i przez pierwszy miesiąc byłam na okresie próbnym, w czasie którego nauczyłam się podstawowych rzeczy, które mi były potrzebne, a potem pracowałam już za normalną pensję, tyle, że wtedy wszyscy oczekiwali, że dam sobie rade bez proszenia o pomoc co 5 minut. Najelpsze jest to, że kiedy przyjmowano mnie do pracy, to pytano o znajomości języków (dwa obce biegle) i nikogo nie interesowało, czy studiowałam, uczyłam się języków prywatnie, czy też mieszkałąm za granica - spytano mnie tylko, czy potrafie biegle mówić w obcym języku - konwersacje telefoniczne i pisanie pism. A prce dostałam dlatego, że mój obecny szef znał dobrze firmę, w której poprzednio pracowałam i dał mi na samym początku kredyt zaufania. Zresztą... może i znajdziesz pracę za 2000 netto, ale za jakę cenę? Cały dzień w pracy, w weekendy też, zero czasy dla siebie. Lepiej jest zaczynac małymi kroczkami, zdobywać doświadczenie i nawiązywac kontakty. To ostatnie jest bardzo wazne, bo zmieniając pracę na lepiej płatną możesz powiedzieć: Współpracowałam z firmą X, przygotowywałam dla nich projekt na zlecenie prezesa, Pana Y. Z późniejszej rozmowy wynikało, że bardzo był zadowolony z przygotowanego przeze mnie projektu. W tym momencie stajesz się osobą z doświadczeniem, cenioną przez inne osoby za osiągnięcia, a to pomaga wywalczyć sobie wyższa pensję. I prawda jest to, że jak się długo siedzi w domu, traci się energię. Ja po studiach npracowałam dorywczo przez około rok, zanim znalazłam sobie stałą pracę. Ale pamiętam to zniechęcenie i trud, z jakim wstawałam z łóżka, żeby pójść na rozmowę kwalifikacyjną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
droga zawodowa mojeg chłopaka jak na arzie wygląda tak: 1. bezpłatna praktyka po niej praca w tej firmie 4,5 h dziennie za 1200 zł netto miesięcznie, następnie praca w tej firmie na cały etat od lipca 2005 do lipca 2006, od lipca do marca miał 2100 zł netto, od kwietnia jak obronił mgr miał 2300 zł netto. 2. w lipcu 2006 zmienił firme i zarabia teraz 2800 zł netto. dodam że jest informatykiem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
Padło pytanie - skąd znam uczelnie prywatne? Mam koleżanki, które tam studiowały np. Wyższa Szkoła Administracji Publicznej, Wyższa Szkoła Kupiecka. Do szkół prywatnych szły osoby, które: - zdawały egzaminy na uniwerek ale się nie dostały (czyli ich wiedza w porównaniu z tymi, którzy się dostali była znacznie mniejsza!) lub - w ogóle nie chciało im się uczyć do egzaminów wstępnych (wiedzieli że ich szanse są marne) więc poszły do szkół prywanych do których w ogromnej większości nie ma egzaminów Swoje poglądy opieram także na opowieściach wykładowców, którzy ucząc na uniwerku uczyli także w WSHE. Opowiadali jak to studenci czytają gazety na zajęciach, jak to prawie każdy ściąga, jak oddają prace magisterskie - plagiaty, jakie nieraz popełniają błędy w pracach itd. Obserwowałam koleżanki studiujące w takich szkołach prywatnych - zawsze miały czas na rozrywki, w ogóle nie były zapisane do żadnej biblioteki - bo po co?, "naukę" do egzaminów ograniczały do pisania ściąg - bo ustnych egzaminów prawie w ogóle nie miały. Zdarzył się też przypadek, że jedna z tych koleżanek zamówiła sobie osobę podstawioną na egzamin żeby za nią zdała. Tak więc w szkołach prywatnych nawet nie trzeba być fizycznie na egzaminie żeby go zdać. Numer przeszedł, bo przecież na pisemnych nie sprawdzają tożsamości. A ta osoba podstawiona była z uniwersytetu. Zresztą swego czasu prasa dosyć szeroko pisała o sytuacji w szkołach prywatnych. Nie mówcie mi, że tylko ja mam takie doświadczenia. Oczywiście pewne wyjątki się znajdą - ale mówimy o większości statystycznej. Zaraz każdy z was napisze że jest tym wyjątkiem. Oczywiście nie jestem jedyną osobą, która skończyła uniwersytet, ale więcej jest absolwentów uczelni prywatnych niż uniwersyteckich. Na uniwersytecie są limity przyjęć (dostają się osoby wyselekcjonowane przez sito egzaminacyjne), na prywatnych - przyjmujemy każdego z maturą, im więcej niż lepiej. Obchodzi ich jedynie zysk finansowy. Gdyby szkoły prywatne prowadziły jakąś selekcję egzaminacyjną (chodzi o egzaminy wstępne i trudniejsze w trakcie studiów) to dziś nie mielibyśmy aż tyle magistrów. Wtedy sam dyplom by coś znaczył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×