Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość brzoskwinka_

wprowadzenie do kosciola przez ojca

Polecane posty

Gość brzoskwinka_
ale jak juz si eprzekonalam - na kafeterii to typowe, ze kobiety atakuja siebie nawzajem... :( niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszyscy tutaj atakują siebie na wzajem bo to miejsce do swobodnej wymiany poglądów i opinii, i miejsce gdzie można dać upust emocjom które na co dzień wypada trzymać na wodzy, a taka jest specyfika dyskusji że czasem są gorące, po staropolsku przynajmniej nie musimy się sztucznie do siebie uśmiechać myśląc swoje, jak to bywa w krajach których kulturę tak zaczynasz gloryfikować piszesz \"tkwij sobie w tej swojej sgorzknialej, niemilej dla otoczenia skorze - wedlug polskiej, a jakze, tradycji\", co znaczy że chyba masz słabe pojęcie o polskich zwyczajowych zachowaniach, tak dla rozjaśnienia, to nie u nas strzela się do kogoś kto wchodzi na nasz teren czy my house is my castle, u nas raczej \"czym chata bogata\", \"gość w dom, Bóg w dom\" itd zgorzkniała nie jestem, raczej bezpośrednia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brzoskwinka_
tak se pisze - powiem wprost - ja sie zastanawiam nad kwestia takiego wchodzenia d okosciola, ale nikogo nie obrazalam... ty natomiast - nie wiem dlaczego - piszesz o mnie, obrazasz mnie, chociaz mnie nie znasz... nie rozumiem tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brzoskwinka_
c oma wspolneg oto, ze jestes bezposrednia z tym, ze mnie obrazasz bez powodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
brzoskwinka, wskaż mi dokładnie w którym miejscu obraziłam konkretnie ciebie, to cię przeproszę ;> pisałam że to objaw infantylizmu, pisałam że komuś kojarzy się to ze sprzedażą krowy, pisałam że to jakby postępowanie z osobą ubezwłasnowolnioną, że jak ktoś chce być traktowany jak dziecko, to go ojciec wprowadzi do kościoła, pisałam cały czas o obyczaju i że bezmyślnie jest mu hołdować, pisałam że twój ojciec i narzeczony są rozsądniejsi... ale ani razu nie obraziłam ciebie ani razu nawet nie napisałam że ty konkretnie jesteś infantylna czy nie masz gustu (tego jeszcze nie wiem, w końcu ciągle się zastanawiasz ;P), to raczej ty obraziłaś mnie wprost, nawet nie znając mnie, że ogólnie jestem niemiła dla otoczenia czy zgorzkniała, i że jest to zgodne z polską tradycją i co tu pisać o poziomie dyskusji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brzoskwinka_
najbardziej dotknieta poczulam sie po tym: "mam gdzieś czy ranię uczucia brzoskwinki, czy nie (no, jak już to wolałabym zranić) " "jessu, dobrze że masz rozsądniejszego narzeczonego i ojca..." to mnie poruszylo i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no chyba nie obrażam ciebie pisząc że mam gdzieś co czujesz, nie piszę tu o tobie, ani cię nie oceniam, piszę o sobie a że ktoś jest od nas rozsądniejszy, to też nas wcale nie obraża

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brzoskwinka_
okej, jak tam sobie uwazasz, bo mi po tym zrobilo sie przykro - zwlaszcza, jak piszesz ze masz gdzies moje uczucia i chcialabys je zranic. po prostu nie uwazam tego za odpowiedni argument w dyskusji na poziomie dwoch inteligentnych kobiet... zreszta o rozsadku nie decyduja poglady na jakis tam jeden temat... skad wiec twoja opinia, ze ojciec i narzeczony sa generalnie ode mnie rozsadniejsi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no dobra, z tym ranieniem uczuć to się zapędziłam, mogło zabrzmieć za brutalnie, ale chyba nie zależy ci żeby się ze mną zaprzyjaźniać? ;D a co do tego ze moim zdaniem twój ojciec i narzeczony są rozsądniejsi to dlatego - moim zdaniem - że przewidują że branie zwyczaju obcego może dać dziwny efekt, że wiele osób ważnych, w tym twój narzeczony i ojciec może się czuć niezręcznie, że takie wprowadzenie do kościoła może być odebrane krytycznie przez innych (pamiętam częste zaskoczenie gdy się ogląda filmy i hasło \"no to za kogo ona wychodzi?\"), że to wygląda sztucznie bo w polskiej świadomości to bardziej para bierze ślub niż ma to coś szczególnie wspólnego akurat z ojcem panny młodej (a pozostali rodzice to co?? a ona jest jakoś inna niż jej partner, źle się samodzielnie porusza czy może chcieć uciekać, czy taka podległa w zachowaniach... ;D)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brzoskwinka_
ja tez zareagowalam jak jakas urazona paniusia... chociaz tak na rpawde nic sie nei stalo, przepraszam ;) nie znam sie na slubach i na slubnych tradycjach - nie chce nikogo urazic... po prostu sie pytam. skoro ojciec nie chce isc, to nie bede go przeciez wiecej prosic... jedyne co mna kioerowalo, to zeby wszyscy byli szczesliwi. ale mazs racje. wejdziemy sami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dynadyna
do autorki topiku-> nie będę się wypowiadać na temat amerykanizacji, patriarchizacji i innych poruszonych tu kwestii:), ale chcę zwrócić uwagę na jedną rzecz apropos takiego pomysłu, moją znajomą prowadził ojciec do ołtarza, po ślubie mówiła, że z całego serca odradzałaby tego pannie młodej, prawie jej się cały makijaż rozmazał, oboje z tatą za bardzo się wzruszyli, jeśli jesteś dosyć wrażliwą osobą to choćby z tego powodu odradzam. Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pisałam wielokrotnie
mnie w tej tradycji wprowadzania przez ojca... najbardziej nieodpowiada ta nielogiczność.... pan młody zazwyczaj przyjeżdża po panią młodą.... witają się.... potem rodzice im błogosławią....jadą razem do kościoła.... a tu bach....ni z gruszki ni z pietruszki, nagle pan młody zostawia narzeczoną i pędzi pod ołtarz.... a ona stoi z ojcem na końcu kościoła czekając nie wiadomo na co? moim zdaniem jak coś robić.... to już w jednej konwencji od początku do końca.... albo osobno, do kościoła i z tatusiem po Hamerykańsku pod ołtarz.... albo po "naszemu" .... z błogosławiństwem w domu ale już razem do kościółka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do \"pisałam wielokrotnie\": no faktycznie do brzoskwinki: a tak poza tym życzę wiele szczęścia i żeby wszystko wyszło jak najlepiej teraz i po ślubie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taaa
Ja akurat niechętnie odprowadziłbym córkę do ołtarza. Nie cierpię cię wzruszać he he Wzruszenia faceci mogą to przypłacić życiem, bo przypominają podgrzany, zamknięty kocioł parowy - a zaworu bezpieczeństwa brak. -> tak se piszę Masz wyraźnie skażoną psychikę. Nalepiasz na oślep jakieś wyszukane w wysokich obcasach etykiety w miejsca, gdzie mądrość pokoleń (kobiecych i męskich) wypracowała całkiem sympatyczne rozwiązania. Nawiasem i może niezupełnie na temat ale pijąc do "skażonych" dodam: jeżeli związek oprze się na miłości i przyjaźni a nie na kodeksie spółek handlowych, wszelkie rozważania o wykorzystywaniu którejś ze stron staną się bezprzedmiotowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...ale jak się miło zrobiło po wzajemnym wyjaśnieniu sprawy i przeprosinach :) Serio! Mnie też czasem poniesie - kafeteria i anonimowość temu sprzyja, ale staram się nie przesadzać. Co innego że ja też jestem bezpośrednia i często szczera do bólu tak na codzień i do wszystkich (no prawie..). Więc taki mój apel - nie obrażajmy się też za to że ktoś ma odmienne zdanie i dobitnie je wyrazi :) Pewnie każdemu z nas możnaby zarzucić jakiś grzeszek \"dogadania komuś\", czy wyrażenia swojego stanowiska w sposób \"ostry\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ból
Nieprzemyślana głębiej szczerość aż do bólu nie jest wcale taką wartością, za jaką chciałyby ją uważać niektóre panie - najczęściej obnaża prostactwo wypowiadającej się kafeterianki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do taaa: ja właśnie stawiam na mądrość naszych pokoleń i wzorce kulturowe, swojskie, logiczne i zrozumiałe terraX, dzięki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taaa
tak se pisze Nie bądź taka zaściankowa :) Nie piszę o jakiś egzotycznych obrzędach zapomnanych plemion południowoamerykańskich tylko o cywilizacji zachodniej w której tkwimy od wieków. Są pewne subtelne różnice ale nie warto robić z igieł widły czy też stawiać kos na sztorc ;) Symbole patriarchatu o których mówisz są w istocie etykietą wypracowaną przez obie płci. Miłą, wzruszającą, bez niepotrzebnego doszukiwania się jakiś kretyńskich treści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh, tak naprawdę pewnie wiele z egzotycznych obrzędów bardziej by mi się podobało, zależy co by oznaczały i czy byłyby sensowne oraz ładne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taaa
--- > tak se piszę Dobrze, spróbujmy zatem pójść Twoim torem myślenia i zastanówmy się nad zaserwowaną przez Ciebie interpretacją a raczej nadinterpretacją obrządku. Torem "patriarchatu" i podległości kobiety wobec mężczyzny. Chociaż można by pewnie sięgać dalej i jeszcze dalej, na przykład do targów niewolników :P Oddanie córki to przekazanie własności w obce ręce. Mężczyźni robią sobie różne prezenty a córa to takie piąte koło u wozu z którego nie ma najmniejszego pożytku. Pługa nie pociągnie, bo nie ma po co skoro wymyślono traktory, obiadu nie ugotuje, ma szybsze ruchy od faceta w sięganiu po pilota. Najlepiej wykorzystując perfidnie męską dominację oddać dziewczynę w obce ręce, niech ją tam nauczą pokory i uległości. Czy taki wypaczony obraz świata coś Ci załatwia droga "tak se piszę"? Powiem jak ja to widzę ze swojej strony, ojca dwóch dorosłych już prawie córek. Córka jet spełnieniem młodzieńczych marzeń dorosłego mężczyzny o idealnej kobiecie. Jest piękna :) mądra :) kocha się ją miłością najczystszą z najczystszych i to jedyna kobieta na całym świecie, która na pewno nigdy cię nie zdradzi :) No chyba się się ma jeszcze inne córki ;) Wyjście córki z domu, jej ślub, jest prawdopodobnie bolesne dla każdego ojca. Koniec z rozkładaniem ochronnego parasola, burza w mózgu czy udało się przekazać dziecku sublelności wzajemnych, zdrowych relacji pomiędzy mężczyznami i kobietami, tak by jej młodzieńczo jeszcze wyidelizowany obraz świata nie roztrzaskał się jak kryształowa kula. Czy ich małżeństwo w obecnych realiach, gdzie ludzi wychowuje się na skrajnych egoistów, zapatrzonych w siebie i niezdolnych do komromisów "biorców" ma jakieś szanse? OK Może to już współczene dylematy, kiedyś były zapewne nieco inne. Odprowadzenie córki do ołtarza jest aktem wsparcia jaki mężczyzna powinien udzielić kobiecie w trudnym momencie. Gwoli prawdy nie podejrzewam mężczyzn o wymyślenie tak podniosłej ceremoni i wpisania jej w tradycję. Intuicja i doświadczenie podpowiada mi, że za tym stoją kobiety - mistrzynie w tworzeniu wzruszających obrządków, wyciskaczy łez :) Post scriptum Opisane relacje ojciec - córka dotyczą oczywiście domów, gdzie rodzina jest związana mocno z sobą a układ mąż - żona oparty na wzajemnym szacunku i miłości. Przy marnych związkach marne są relacje i wtedy nie wygląda to tak różowo. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
małżeństwo jest dla pary, dla dwóch osób dojrzale, partnersko decydujących o wstąpieniu w związek i tyle ma to wspólnego z ojcem panny młodej, co matką pana młodego, i wymieniając ważne osoby dalej, ojcem pana młodego i matką panny młodej podkreślanie szczególnego związku między ojcem panny młodej a nią zniekształca ideę ślubu to nie ojciec wydaje współcześnie córkę za mąż, to ona z ukochanym, na równych prawach idą do ołtarza, i taki jest polski obyczaj w przeciwnym razie gdzie miejsce dla innych bliskich, matka nie jest ważna, rodzice pana młodego nie istnieją??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Odprowadzenie córki do ołtarza jest aktem wsparcia jaki mężczyzna powinien udzielić kobiecie w trudnym momencie.\" Yeah, coś w tym jest, i właśnie coś mi się tu po prostu nie podoba. Czy kobieta przystępująca do ślubu z ukochanym potrzebuje wsparcia od ojca (i akurat od niego)?? Może uniemożliwienia jej ucieczki?? Może pomocy z decyzji?? Czyżby z jej niezależnością wyboru, stanem umysłowym, siłą życiową, miłością i zaufaniem do narzeczonego było coś nie tak??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gapciaa
MASAKRA. Mnie prowadził tata do ołtarza i wcale nie dlatego, żeby uniemożliwić mi ucieczkę, czy dodawać wsparcia. Tata był bardzo wzruszony i szczęśliwy a ja zadowolona, że mógł to dla mnie zrobić. Ja to odbieram jako przekazanie przez ojca córki pod opiekę innemu mężczyźnie. A kto tu zaraz napisze, że Panna młoda to nie przedmiot do oddania, czy że trzeba sia nią opiekować.......... niech się nie czepia słówek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja sobie myślę
przeczytałam to co piesze "taa": "....Wyjście córki z domu, jej ślub...." cóż.... mam 27 lat i ciężko by mi było znaleźć w moim otoczeniu parę dla której ślub=opuszczenie domu rodzinnego.... zazwyczaj ślub jest dłłłłłłłłłłuuuugo po wyprowadzce.... to taka luźna uwaga.... odnośnie tych wszystkich sterotypów.... dodam, że nie pochodzę z patologicznego środowiska, żeby nie było :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mi sie wlasnie podobal ten pomysl, do czasu jak sie dowiedzialam, ze to amerykanska tradycja jest ;) Ale jak ktos tak chce to nie widze przeszkod :) Mi sie srednio ta tradycja z \"blogoslawienstwem\" podoba :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja miałam zupełnie inaczej
mnie ani to ani to nie specjalnie nie odpowiadało.... więc na nas wszyscy czekali w kościółku.... a my przygotowywaliśmy się we własnym domku.... mój mąż przywiózł mnie od fryzjera, ja mu prasowałam koszulę.... on mi pomagał założyć sukienkę.... i razem przyjechaliśmy do kościoła i razem weszliśmy pod ołtarz.... i nie mieliśmy ani błogosławieństwa (rodzice już dawno nam je dali) ani wprowadzania przez ojca pod ołtarz (dla mnie nie naturalne, skoro już kilka lat z rodzicami nie mieszkam).... ale nie mam nic przeciw innym rozwiązaniom....i nie przypisuje do nich zbędnych teorii... ważniejsz jest "treść" od "formy".... myślę że każdy powinien wybrać taką etetykę w jakiej czuje się najlepiej (on, jego partner i rodzice)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naszka
"pisałam wielokrotnie mnie w tej tradycji wprowadzania przez ojca... najbardziej nieodpowiada ta nielogiczność.... pan młody zazwyczaj przyjeżdża po panią młodą.... witają się.... potem rodzice im błogosławią....jadą razem do kościoła.... a tu bach....ni z gruszki ni z pietruszki, nagle pan młody zostawia narzeczoną i pędzi pod ołtarz.... a ona stoi z ojcem na końcu kościoła czekając nie wiadomo na co?" ---zgadzam sie absolutnie "taaa (...) -> tak se piszę Masz wyraźnie skażoną psychikę. Nalepiasz na oślep jakieś wyszukane w wysokich obcasach etykiety w miejsca, gdzie mądrość pokoleń (kobiecych i męskich) wypracowała całkiem sympatyczne rozwiązania." a czy nasze polskie tradycje nie sa sympatyczne? Czy naprawde musimy je zastepować innymi? Nie mowie tylko o ślubach, ale takze o halloween w święto zmarlych, czy o wieszaniu skarpet na Mikolaja (czy polski zwyczaj wkladania prezentów pod poduszkę nie jest urzekający?) Wszystkie zwyczaje skądś sie jednak wzieły. Nie jestem przeciwna zwyczajom innych narodowości ale my mamy własne. Zastepowanie naszych tradycji np amerykańskimi zwyczajami czesto jest po prostu śmieszne. W uroczystości ślubu bierze udzial także dalsza rodzina i krewni. Czesto sa to osoby starsze. Jak im wytlumaczyc, ze troche wzielismy z naszej tradycji a troche sciągnęlismy od Amerykanów? Argument -pisalam wielokrotnie- o kompletnym braku logiki jest naprawde mocny. Mozna urzadzic slub po amerykańsku, nie mowie nie, ale calość musi sie ukladac w jakąś sensowną calość. I jeszcze jedno: "taaa -> tak se piszę Masz wyraźnie skażoną psychikę" Nie znam -tak se pisze-, ale uwazam, ze ma sporo racji. I nie sadze zeby miala skazona psychikę. Czytam nieraz jej wypowiedzi na roznych forach i jestem pelna uznania dla dojrzałości jej wypowiedzi i konsekwencji w wyrazaniu pogladów. Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćććć
:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gapciaa
NASZKA- gdzie ta nielogiczność? Pan Młody jedzie ze swojego domu do Kościoła i Panna Młoda też. Spotykają się dopiero przy ołtarzu w Kościele. Tato mnie wprowadzał a Młody czekał już w środku- zawsze mogłabym nie wchodzić gdyby się okazało, że uciekł ihihihih. A tak na serio to myślę, że to takie fajne, że On czeka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×