Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dorrii

DZIEWCZYNY wygrałyście kiedyś walkę o faceta???

Polecane posty

Gość dorrii
Teraz wiem ze wiek o niczym nie swiadczy. Na poczatku ujal mnie odpowiedzialnosci, planami na przyszlosci. Moze on wlasnie sie tego boi. Z kolei powiedzial mi tez ze ja mysle bardziej na luzie bo jestem mlodsza (21 lat) a to nieprawda, chcialam sie w koncu na powaznie z kims zwiazac, chcialam czegos na stale. Myslalam ze oczekuje tego samego... ? A Wam na pewno sie wszystko ulozy, przeszliscie juz jedna powazna probe, cos musialo byc na rzeczy, jakies kosmiczne przyciaganie skoro Wasze drogi znowu sie zbiegly.Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Filanka
Nie dziękuje:) ja też zycze Ci jak najlepiej:) jak masz ochote popisać to pisz filanca@o2.pl. teraz musze uciekac-obowiązki wzywają:)pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość intrygująca
ja wygrałam, czekałam na niego 5lat i doczekałam sie. mino, że nie była to typowa walka, to chyba walczyłam ze sobą, żeby sie nie poddawać i pozytywnie myslec. jestem teraz taka szczesliwa. od 2 miesięcy mieszkamy razem i nawet codziennie mu gotuje:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Natia...ja wlasnie mysle podobnie, ze jesli teraz odpuszcze, zamilkne to on zapomni, ze uczucie sie w nim wypali, przyzwyczai sie do tego jak jest, ze odpusci, pomysli ze we mnie tez cos zgaslo... A z drugiej strony wiem ze teraz nie wolno mi go meczyc, ze sam musi dojsc do jakis wnioskow, patrze na telefon, mam wielka ochote napisac mu smsa, ze tesknie, ze go tak bardzo brakuje, ale nie zrobie tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sisssssi
DZiewczyny trzeba o swoje walczyc a juz napewno o cudownego faceta! ja wywalczylam! tak samo jak bylam z innym i go zdradzilam - nie chcialam juz mojego chlopaka, po czasie chcialam do niego wrocic ale on nie chcial. Po tygodniu juz byl moj - trzeba wspominac wspolnie spedzone chwile to go ruszy, i nie bac sie, przejac inicjatywe, warto walczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
sisssssi a jak to dokladnie zrobilas, czy on nie mial pretensji ze sie narzucasz... ? Nie czul sie osaczony ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skoro mowa o walkę o chłopaka, to mogę coś opowiedzieć. Jestem osobą niepełnosprawną, mam Mózgowe Porażenie Dziecięce. Trzy lata temu poznałam przez Internet chłopaka. Od początku wiedział, że jestem niepełnosprawna i że jestem na wózku. Był moim rówieśnikiem. Zagadałam go na czacie. Niedługo potem zaczęliśmy się spotykać. Był tuż po rozstaniu z dziewczyną, którą bardzo kochał. Ona nie chciała być z nim, bo jej mama była przeciwko. Bardzo przeżył to odrzucenie. Często mi opowiadał o niej. Mówił, co czuł, gdy go odtrąciła itp. Słuchałam, byłam tylko koleżanką, więc mogłam słuchać... Po dwóch miesiącach zaproponował mi bycie razem. Też tego chciałam, więc się zgodziłam. Być może za wcześnie się związaliśmy, ale wyszło jak wyszło. Wiedziałam, że cały czas ONA jest w jego głowie, a on nie może [nie chce] się od tego uwolnić. Często sama prowokowałam rozmowy o NIEJ, bo myślałam, że im więcej będzie o tym mówił, tym szybciej zapomni. Nielogiczne? Wiem. Proponowałam mu kilka razy, żeby się z NIĄ spotkał, ale nie chciał. Po pół roku pierwsza wypowiedziałam słowa: \'\'kocham cię\'\', usłyszałam odpowiedź: \'Też cię kocham\'\'. Byłam bardzo szczęśliwa. Wkrótce mój chłopak powiedział, że wyznał mi to pod wpływem chwili, zrobił to, bo chciał żebym była szczęśliwa, ale ponieważ nie chciał żebym słysząc to „kłamstwo” nadal była szczęśliwsza, niż on, [bo tak na prawdę nie czuł tego] powiedział mi, że to, co mówił było kłamstwem. Cóż, tym razem był szczery, a ja drogo zapłaciłam za tę szczerość... Powiedziałam mu, że to koniec. Nagle zawalił mi się cały świat. Okłamał mnie człowiek, którego kochałam, któremu ufałam i wierzyłam. Trwało to kilka godzin nie spałam całą noc, głowa pękała od myśli. Nie chciałam żyć. Nie widziałam sensu. Bo i po co? Już przygotowałam sobie tabletki do połknięcia, aż tu nagle weszła moja mama... Domyślacie się pewnie jak się poczuła. Jej jedyna kochana nad życie córka powyrzucała na stół najmocniejsze tabletki, jakie znalazła w domu i ma zamiar je połknąć. A mój chłopak? Mój chłopak już następnego dnia [jeszcze nie wiedząc nic o tabletkach] zrozumiał jak mnie skrzywdził. Sam się zaplątał we własnych uczuciach. Buntował się przeciw samemu sobie. Chciał, wrócić, ale bał się, że mu nie wybaczę. Na początku nie mogłam wybaczyć. Tak strasznie bolało... Trwało to jakiś czas. Za krótko? Za długo? Nie wiem. Co jakiś czas wszystko wracało w pamięci. Chyba uratowało to, że nie uwierzyłam, że kłamał, bo jego zachowanie mówiło co innego. Nie było nam obojgu łatwo, ale wybaczyłam. Dałam mu szansę, a on starał się z niej skorzystać. Od tam tego okresu minęło półtora roku, w sierpniu będzie dwa lata, od kiedy jesteśmy razem. Samobójstwo to tchórzostwo i odwaga zarazem, tak myślę. Czasem nie widzisz innego wyjścia, nie obchodzi cię to, że wokół są ludzie, którzy cię kochają, nie dociera do ciebie, że ŻADEN FACET NIE JEST TEGO WART. Nauczyłam się, że ŻYCIE jest zbyt wysoką ceną, by płacić nią za miłość. W grudniu zeszłego roku czekał nas kolejny kryzys, a w lutym jego \'\'echo\'\'. Coś mnie tknęło i zapytałam, czy przypadkiem ONA się nie odzywała. I zaczęła się długa rozmowa, wspomnienia, jak zawsze. Nagle coś we mnie pękło... Wybuchłam strasznym płaczem. Płacz przerodził w histerię. Finał był taki, że musiał wzywać pogotowie, bo tak ścisnęło mi serce, że nie mogłam oddychać. Potem mieliśmy ciche dni. Najpierw on potrzebował czasu, żeby wszystko przemyśleć i nie odzywał się przez tydzień, później ja chciałam \'\'izolacji\'\'. Potem było dobrze. Kilka dni po Walentynkach przypadkiem, dowiedziałam się że mniej więcej od grudnia [kobieca intuicja czasem wręcz \'\'krzyczy\'\'] przez kilka tygodni mój chłopak utrzymywał kontakt z TĄ swoją byłą i że się spotkali. Musiał się gęsto tłumaczyć, zresztą sam chciał mi opowiedzieć o tym spotkaniu. Okazało się, że JA MIALAM RACJĘ. Potrzebował tego spotkania, by zmierzyć się z przeszłością. Analizując to spotkanie potem, [to umysł ścisły, analityczny, bo \'\'Baran\'\' ;)] doszedł do wniosku, że już JEJ NIE KOCHA, że dla niego \'\'UMARŁA\'\'. Tak, mam do tej pory do niego żal, że ukrył przede mną to spotkanie, że dowiedziałam się przypadkiem sama. Ale rozumiem, że bał się już mojej reakcji. Tak, czy inaczej zwyciężyliśmy. JA ZWYCIĘŻYŁAM, tylko za cenę swojego spokoju, po części za cenę swojego zdrowia. Ale mój chłopak WYLECZYŁ SIĘ z tamtej miłości. Co do mnie, to ja się nie wyleczyłam ze swojej miłości, natomiast po tam tych wydarzeniach nie noszę już „różowych okularów zakochania”. Kocham go, ale zauważam każdą jego wadę, a ma ich sporo. Od początku mam mu sporo do wybaczania. Ale chyba najbardziej utrudnia Nam życie moja Mama. Nie znosi mojego chłopaka, nie widzi w nim absolutnie nic dobrego. Widzi same wady. W domu Mama robi mi awantury, choć ostatnio rzadziej. Ale to, co przeżywałam do niedawna, to był prawdziwy horror. Każdy mój wybór jest według niej zły. Bardzo często z ust mamy padają słowa, które bardzo mnie ranią m.in. że jestem niewdzięczna, bo ona poświęciła swoje życie mnie, a ja tak się zachowuję. Gdy Mama poznaje jakąś nową osobę, to nie mówi o niczym innym, tylko o mnie, że uprawiam taniec na wózku i jestem medalistką, że wydano mój własny tomik poezji, że się wspinam na skały, że jestem uzdolniona plastycznie itp. Mówi o mnie z ogromną dumą. Rozumiem to i wiem, że dużo jej zawdzięczam, ale ona staje się coraz bardziej zaborcza. Mama chce, żebym postępowała TYLKO według jej rad, które mi dosłownie narzuca. A ja chcę TYLKO, żeby Mama przestała się wtrącać w moje życie, w moje najbardziej nawet intymne sprawy. Na razie nie mam możliwości się wyprowadzić do chłopaka, ani do własnego mieszkania. Od jakiegoś czasu coraz bardziej się buntuję przeciwko traktowaniu Mamy, podjęłam decyzję, że kiedy będę studiować, chcę zamieszkać w akademiku, że za kilka tygodni zacznę pracę chałupniczą i może dlatego, awantury Mamy stały się nieco rzadsze i mniej ostre. Jednak zdarzają się. Najtrudniejsze chwile są dla mnie wtedy, gdy pokłócimy się z chłopakiem, a ja nie mogę mieć oparcia w Mamie, nie mogę liczyć na jej radę, bo wiem, że usłyszę tylko jedną radę: \'\'rozstań się z nim\'\'. Z drugiej strony, w każdym związku bywają kłótnie. Wiem, że ideałów nie ma i uważam, że ten, kto szuka ideału, popełnia błąd. Nie staram się zmienić mojego chłopaka, natomiast widzę, stopniowo on sam się zmienia, ale najważniejsze dla mnie jest to, że mój chłopak chce się zmienić, bo zdaje sobie sprawę z tego, że ma trudny charakter. Ale wiem, jak bardzo jest mu ciężko z takim podejściem mojej Mamy i w ogóle w takim trudnym związku. Jednak ja nie zatrzymuję go na siłę przy sobie. Oboje mamy wiele do zrobienia, by pielęgnować związek. Myślę jednak, że TYLKO MĄDRA miłość jest tak potężną siłą, która pozwoli przetrwać związkowi. Jeśli są jakieś przeciwności, to TRZEBA WCIĄŻ WALCZYĆ. Ja, choć czasem brakuje mi sił, ciągle walczę, bo uważam, że warto. OLESIA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ucieło moją wypowiedź. Oto ciąg dalszy: Gdy Mama poznaje jakąś nową osobę, to nie mówi o niczym innym, tylko o mnie, że uprawiam taniec na wózku i jestem medalistką, że wydano mój własny tomik poezji, że się wspinam na skały, że jestem uzdolniona plastycznie itp. Mówi o mnie z ogromną dumą. Rozumiem to i wiem, że dużo jej zawdzięczam, ale ona staje się coraz bardziej zaborcza. Mama chce, żebym postępowała TYLKO według jej rad, które mi dosłownie narzuca. A ja chcę TYLKO, żeby Mama przestała się wtrącać w moje życie, w moje najbardziej nawet intymne sprawy. Na razie nie mam możliwości się wyprowadzić do chłopaka, ani do własnego mieszkania. Od jakiegoś czasu coraz bardziej się buntuję przeciwko traktowaniu Mamy, podjęłam decyzję, że kiedy będę studiować, chcę zamieszkać w akademiku, że za kilka tygodni zacznę pracę chałupniczą i może dlatego, awantury Mamy stały się nieco rzadsze i mniej ostre. Jednak zdarzają się. Najtrudniejsze chwile są dla mnie wtedy, gdy pokłócimy się z chłopakiem, a ja nie mogę mieć oparcia w Mamie, nie mogę liczyć na jej radę, bo wiem, że usłyszę tylko jedną radę: \\\'\\\'rozstań się z nim\\\'\\\'. Z drugiej strony, w każdym związku bywają kłótnie. Wiem, że ideałów nie ma i uważam, że ten, kto szuka ideału, popełnia błąd. Nie staram się zmienić mojego chłopaka, natomiast widzę, stopniowo on sam się zmienia, ale najważniejsze dla mnie jest to, że mój chłopak chce się zmienić, bo zdaje sobie sprawę z tego, że ma trudny charakter. Ale wiem, jak bardzo jest mu ciężko z takim podejściem mojej Mamy i w ogóle w takim trudnym związku. Jednak ja nie zatrzymuję go na siłę przy sobie. Oboje mamy wiele do zrobienia, by pielęgnować związek. Myślę jednak, że TYLKO MĄDRA miłość jest tak potężną siłą, która pozwoli przetrwać związkowi. Jeśli są jakieś przeciwności, to TRZEBA WCIĄŻ WALCZYĆ. Ja, choć czasem brakuje mi sił, ciągle walczę, bo uważam, że warto. OLESIA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Salsa, Twoja historia jest rowniez przykladem ze warto walczyc, a Ty napotkalas na jeszcze wiecej przeciwnosci... Jestes bardzo silna. Ja nadal wpatruje sie w telefon , napisac, nie napisac...zrobic gest czy poczekac na znak od Niego... Nie chce zeby poczul sie osaczony. Nie chce sie narzucac. Tesknie, tesknie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Natia, wlasnie moze trzeba poczekac na to az ich ruszy, jak poczuja pustke...Moj wczoraj napisal smsa, jednego, a teraz caly czas milczy :( Trace wiare ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Jeszcze niedawno gdy sie nie moglismy spotkac nie bylo dnia bez smsow, pisal do mnie nawet z wieczoru kawalerskiego kumpla, pisal tak ze az serce samo telepało mocniej... Byłam szczesliwa... A teraz? Jest zal, jest bol, sa wspomnienia... Niepewnosc... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Chciałabym Mu napisac ... D. wracaj!! Potrzebuje Cie, tesknie, zle mi bez Ciebie, naprawimy wszystko, sprobujemy naprawic... Ale cos mnie przed tym powstrzymuje, nie bede pisac ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Natia, u mnie byl taki sam zwrot, w piatek mowil jak jest dobrze, jak teskni gdy mnie nie ma, a w sobote mnie zostawil... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Ja nie potrafie tego zrozumiec, zaakceptowac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Jak dlugo bylismy o to pytasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
niedlugo ... 3 miesiace...Ale zalezalo mi na nim jak na nikim dotad, a on dal mi tyle serca...Bylam szczesliwa i wydawalo mi sie ze on tez jest szczesliwy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dorrii - mogę Ci powiedzieć, tylko tyle , ze nie jestes sama.. ja tez bardzo tęsknię, ciągłe zastanawianie się napisać,a moze nie... Z doświadczenia wiem, że nie warto się nażucać ani za bardzo naciskać, trzeba tylko delikatnie zaznaczy swoja obecność, że jest się obok... co jest bardzo trudne. Trzeba walczyć i wykorzystać wszystkie środki, żeby sobie w przyszłości nie zarzucić, że się nie próbowało. Stracić, już nie ma nic do stracenia, można tylko zyskać. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem w podobnej sytuacji w jakiej byla mix...oficjalnie jestesmy razem (on nie zerwal) ale on nie jest pewny czy mnie kocha i chce ze mna byc..Mi zalezy i chce walczyc..nie obchodzi mnie to, ze to facet powinien walczyc o kobiete a nie odwrotnie. Wiem, ze jakies uczucie sie w nim jeszcze tli wiec nie chce sie poddawac. Nie wiem jednak co mam robic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Ja tez wiem ze popelnilam jakies bledy, 3 miesiace to malo a jednoczesnie bardzo wiele. Teraz widze z perspektywy czasu ze pewne sprawy mogly zostac rozegrane inaczej. Tylko ja bylam ostrozna, ostozna w slowach, wiedzial ze jest dla mnie wazny, ale nie rzucalam slow na wiatr, a on chyba niektore deklaracje zlozyl nad wyrost...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Pare razy tez pytalam go czy jest pewny tych slow, ze daje mu prawo aby sie wycofal...zawsze podkreslal ze jest swiadomy tego co mowi, co pisze...Mam totalny balagan w glowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Jak takie slowa moga stracic na wartosc, waznosci w ciagu jednego dnia... ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Wychodze, nie izoluje sie, spotykam z ludzmi, jednak to i tak nie pozwala mi o nim zapomniec. Gdyby powiedzial mi "przestan sie ludzic nic z tego nie bedzie" chyba poczulabym sie lepiej, bo nadzieja by umarla...i zaczelabym zyc normalnie, probowalabym chociaz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeśli tak szybko rezygnujecie, to moze wy wogóle nie kochacie.. co z tego, ze nawet by miał inną , jeśli kochasz to walczysz o tą osobę, zrobisz wszystko, żeby było jak kiedyś... jeśli nie chcesz podjąć walki to nie kochasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Walka walką, ale siła sie do niczego nie da zmusic, nie bede za nim chodzic, truć mu, osaczac bo w ten sposob jeszcze bardziej go do siebie zniechece...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natia --- kobieta jest zdolna do wszystkiego, w miłości jak na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Jesli kochasz to walczysz do końca, jesli tak łatwo się poddajesz to znaczy, że nie kochasz prawdziwie i Ci na Nim nie zależy. powodzenia pomyśl na spokojnie , ale nic nie tracisz, mozesz tylko zyskać i to dużo, miłość kochaniej osoby czesć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Wazne by oni tez nas docenili. Niestety tak beznadziejnie jest to wszystko poukladane ze najbardziej docenia sie cos jak sie to straci. W tym przypadku chodzi o czlowieka... Ja sama wiem ze nie chcialabym aby ktos za mna chodzil, osaczal mnie, wymuszal cos, dlatego nie bede tego stosowac wobec niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorrii
Ok Natii ja tu bede gdzies w okolicy, na bank sie pojawie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny - jestem z Wami calym serduszkiem❤️ Ale musicie wiedziec, ze kobieta musi sie szanowac. Ja tez walczylam o mojego chlopaka zanim sie poznalismy. Teraz bede musiala walczyc o co innego - on wyjechal i bedziemy widywac sie raz na 100 LAT. Ale to niewazne. Nie dajcie sobie wmowic, ze chlopak, ktory odchodzi do innej kobiety nadal Was kocha. Mam pewne doswiadczenie. Zaczelam sie z Moim Skarbem spotykac w czerwcu. W listopadzie dopadly mnie cholerne watpliwosci. Juz bylam pewna, ze go nie kocham, juz chcialam zrywac. Ale cos mi w srodku mowilo, ze nie potrafie tego wypowiedziec. Wiec powiedzialam mu tylko, ze nie jestem pewna swoich uczuc do niego i zeby dal mi troszke czasu. Dal. Choc bylo mu bardzo ciezko bo bardzo sie w Nas zaangazowal... To trwalo ponad miesiac, widywalismy sie, ale nie rozmawialismy, on mnie czasem przytulal, a ja czulam, jakby ktos mnie gwalcil. Wczesniej tak czesto sie calowalismy - wtedy w ogole. Na przywitanie w policzek. Az w koncu w moje urodziny stanal w progu, a ja usmiechnelam sie do niego najszczerzej jak potrafilam, pozniej zaczelismy rozmawiac. On mi wytlumaczyl, ze mimo, ze barzdo mnie kocha, jestem wolna. I jesli ja kiedys przestane go kochac to jemu bedzie przykro, ale uszanuje to i nie targnie sie na swoje zycie.;) Bo musicie wiedziec, ze ja kiedys cholernie skrzywdzilam chlopaka, ktory przeze mnie trafil do Zakonu. Dlatego bylo mi tak trudno zaangazowac sie, aby nie zranic mojej obecnej milosci i siebie przy okazji. Po tej rozmowie bylam spokojna i szczesliwa. Dlugo calowalismy sie:) A teraz jestem z Nim ponad 2 lata, planujemy zycie razem - ale to po moich studiach, a nasza milosc jest taka zywa! A wiecie dlaczego tak sie stalo? On mi pozniej - po roku to powiedzial. Kiedy ja mu oznajmilam, ze nie wiem, czy czuje cos do niego, on pomyslal, ze to koniec. Ale postanowil dac mi szanse - nie narzucal sie - kiedy bylo trzeba milczec, milczal, znosil te napieta atmosfere. A tamten chlopak, ktory teraz jest w zakonie wydzwanial do mnie caly czas, narzucal sie z wyznaniamy kocham cie, nie moge bez ciebie zyc, itp. Bylam nim zmeczona, przytloczona, zdlawiona. Gdyby tak nie naciskal na mnie - ktop wie, moze wrocilabym do niego... Ale zycie napisalo inna historie:) Nie narzucajcie sie facetom - jesli zateskią to znaczy, ze Was kochaja, jesli nie, to znaczy, ze to nie Wy jestescie im pisane. I nie zamykajcie sie na nowa milosc, bo ona potrafi byc o wiele piekniejsza od poprzedniej - pozdrawiam - 3majcie sie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×