Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kasikkk27

Do kobiet po rozwodzie.

Polecane posty

Gość alubela
za miesyac mam rozwód, mąz po 4 latach małżeństwa odszedł do innej, było to 9 miesiecy temu, na razie nie moge sie pozbierac ani sobie wyobrazic ze jestem z innym męzczyzną, nie wierze juz w miłosc...życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszla_mama
Na poczatku powiem ze rozwod jest poczatkiem nowego lepszego zycia!! Z moim ex bylismy 3 lata po slubie(naszczescie tylko po cywilnym).Przez te lata zachowywal sie okropnie.Sama nie wiem czemu wtedy nie zdecydowalam sie na rozwod.Zaszlam w ciaze. Tak bardzo mnie uderzyl ze stracilam dziecko.Po kilku latach zupelnie przypadkiem poznalam mlodego wspanialego czlowieka. Na poczatku byl przyjacielem,pomogl mi sie pozbierac po tym calym koszmarze. Pomogl (wlasciwie przeprowadzil za mnie) przeprowadzic mi rozwod. Balam sie zaufac mezczyznie,jednak on nie pospieszal mnie,byl ze mna caly czas(bez sexu) az w koncu zgodzilam sie przyjac jego oswiadczyny. Dzis jestesmy szczesliwym malzenstwem,spodziewamy sie dzidziusia. Sporne kwestie rozwiazujemy razem na kanapie rozmawiajac. Dodam ze ja mam 37 lat,moj maz 26. Wiec jak to mowia: po Wielkim Piątku jest Wielka Niedziela:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nunomoniz
*hi*, jak są wy robiący (wykonanie)? *iam* kiedyś tak (więc) żałujący jeżeli was z moją wiadomością, ale chciałby pytać (prosić) was jeżeli możemy być przyjaciółmi... Moje imię (nazwa; w imieniu) jest *nuno* *miguel*, portugalski (Portugalczyk), 27, i obecnie żyjący (mieszkający; zamieszkanie) w Zjednoczonym Królestwie, *iam* osoba kto (który) ocenia prawdziwą przyjaźń, i *iam* osoba kto (który) kocha żeby wyrażać jak robi czują, albo (każdy) szczęśliwy albo nieszczęśliwy, który jest jak *iam*.... nadzieja otrzymywać wiadomość was dzieli pocałunków *nuno* *miguel* *nuno* *miguel*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ptaszek na uwiezi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ptaszek na uwiezi
NO tak ja rowniez mam problem z mezem .pije i takie tam rozne nieprzyjemne rzeczy tylko ja nie moge sie z nim rozwiesc mamy trzy corki i jestesmy ponad 10 lat po slubie on ma wszystko ja nie mam nic nie mam nawet przyjacol nie mam nikogo Kiedys wszystko mialo wygladac inaczej mialo byc cudownie a teraz... Juz nawet nie moge plakac bo przez tyle lat zabraklo lez .chwile kiedy jest znosnie i potem znow ten bol taki niewypowiedziany. rozumiem wszystkie kobiety ktore sa w ciezkiej sytuacji i jesli tylko macie taka mozliwosc to prosze was nie meczcie sie w takich zwiazkach zaryzykujcie moze nastepnym razem wam sie poszczesci ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do " PTASZKA NA UWIĘZI" nie możesz tak dalej żyć. przestań, słyszysz. to nieprawda że nie masz siły, kobiety sa bardzo silne, szczególnie te które mają dzieci. ja sama byłam w chorym zwiazku. mam dwójke dzieci, gdy odważyłam się "walnąć pięścia w stoł" dzieci były malutkie, byłam na wychowawczym, bez pracy, bez znajomych, bez przyjaciol, nawet rodzina sie odwróciła. bo to wstyd -rozwód w rodzinie. dość i nie mów mi że robisz to dla dzieci. dzieci kiedy dorosna powiedzą ci że nie musiałaś dla nich tego robic. wiec zrób naprawde coś dla dzieci i skończ chory związek. moze faktycznie nieraz nie będziesz miała co jeść, będzie ci cholernie trudno, ale dasz radę. ja dałam, wytrzymałam. i wiesz co bylo najfajniejsze? byłam głodna, ale nikt na mnie i dzieci nie krzyczał, nic mnie nie bolało, w domu było tak cicho, miło. naprawdę warto. prosze spróbuj byc dobrą matką i zakończ chory związek. powodzenia. nawet nie wiesz jak bardzo cię rozumiem i trzymama kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spotkaliśmy się w wieku dojrzałym, kobieta z przeszłością i mężczyzna po przejściach, oboje po dwóch nieudanych związkach - ja wolnych gdzie z pierwszego mam dziecko, on rozwiedziony, nie wyszedł mu powrót do kochanki, bezdzietny. Zamieszkaliśmy razem po 2 latach znajomości, wydawało się, ze jest dobrze - dogadują się z moim nastoletnim synem, dla mnie jest dobry, czuły, opiekuńczy mimo, ze ja silna osobowość, nauczona życiem samodzielności. Przy nim czułam się kobietą. Nie wiem co sie stało po 3 latach razem. To co było moją zaletą stało się wadą, on emeryt dorabiał w weekendy, więc się pogodziłam z samotnymi sobotnimi wieczorami, gdzie ja pracowałam cały tydzień. Nagle zaczął być zazdrosny o syna, pod przykrywką właściwego wychowania i pobudzania ambicji dołował chłopaka kształtując w nim poczucie nieudolności zyciowej. Również w stosunku do mnie stał się zimny, odsunął się w łóżku i w życiu. O mnie też był (jest) diabelnie zazdrosny. Nagle wszystko dotąd \"nasze\" stało się \"jego\" a ja i syn powinnismy mu być wdzięczni bo podniosła się nasza stopa życiowa. Nie ważne, że ja zarabiałam więcej niż on, nie ważne, że syn ma rentę w wysokości średniej pensji.... Odeszłam, radzę sobie świetnie finansowo, syn jest dojrzałym odpowiedzialnym, dorosłym juz mężczyzną, nigdy nie sprawiał mi kłopotów, jest samodzielny. A ja tęsknię... cholernie tęsknię za nim... nadal go kocham. Próbowaliśmy się dogadać, ja zbyt rozemocjonowana, on ciągle widział przeszkodę w mojej nadopiekuńczości (!?) chciał wyeliminować syna z naszego zycia - to był jego warunek ewentualnego powrotu. Próbował siłą mi wtłoczyć do świadomości swoje racje, krzyczał jak tylko próbowałam wyrazić swoją opinię, posunął się nawet do uderzenia mnie. Wtedy powiedziałam - dość! Nie umiem sobie poradzić z tęsknotą, nadal czuję nasz związek i zobowiązania wobec siebie, chociaż nigdy nie przyjedzie do mnie czy po mnie, jego zdaniem jak chcę to mam sama tam przyjechać, albo nawet wrócić. syn ma mnie tam zawieźć jednocześnie nie można synowi tam wejść, on go nie chce widzieć. Jak zapomnieć? Rozsądek jedno a serce woła swoje.... Praca ponad siły, szukanie zapełnienia czasu by nie myśleć, sukcesy w pracy, robienie sobie przyjemności, spokój w domu... a ja wciąż lecę myślami do niego....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wielka miłość
to było cos niesamowitego. błysk w oczach, magnes, byłam pewna ze to na cale zycie. znalismy sie kilka chwil a po 3 miesiacach podjelismy decyzje o zajsciu w ciaze. bardzo chielismy miec dziecko. on- lotnik, ja studentka. przekonywalam go ze nie jestem gotowa, bo matka powinna byc niezalezna finansowo, by zdecydowac sie na dziecko,a on przekonywal mnie ze kocha ze chce miec rodzine i ze nie che czekac bo jego stac na to by cala nasza troje przekoywac. przekoal mnie. wtedy mogl mnie przkonac do wielu rzeczy. bylam zakochana jak niegy w zyciu. bylam pewna ze trafil mi sie nie tlyko prawdziwy mezczyna, ale cudowny czlowiek. coz przez 3 miesica byl. glosl peany ku mojaj czci niemal, wszsytkim rozglaszal jak bardzo jest zakochany, ze to jedyna misloc w jegozyciu i ze ja jestem najcudownijesza osoba w jego zyciu. uwodzil mnie tym bo nikt nigdy wczesniej tak o mnie nie mowil. czulam sie wspaniala wyjatkowa i jedyna w swoim rodzaju, naprawde uwierzylam ze tym razem bedzie pieknie. bede miec rodzine dziecko meza ktory mnie kocha. uderzyl mnie pierwszy raz, w twarz, zaczal rzucac o sciane, dusic ...nie ucieklam choc palila sie czerwona lampka, za to mowialm mu ze bardzo sie martwie, i ze chcialbym mu pomoc bo strasznie go kocham. byalm przyekonana ze czlowieka w potrzebi nie zostawia sie samego sobie. kilka dni minelo, sprawa ucichla, przeprosl i znow bylo cudnie. uwirzylam ze on mnie kocha i dla mnei bedzie chcial sie zmienic. zaszlam w ciaze. byalm najszczesliwsza osoba na swiecie i on tez bardzo cieszyl sie z dziecka. wyjechalismy na ferie. z wyjazdu wracalam z przekoanniem ze musze odowalac slub, ktory juz byl zalatwiony, o ktory on mnie prosil. podczas wyjazdu, krzyczal ze mnei nie kocha, chocaz dzien wczesniej ustalalismy licbe gosci...wyrzucal z samochodu a potem wciagal za wlasy grazac e predzej poronie niz pojde sama...plakalam jak nigdy w zyciu... odwolam slub, a potem ... wrovilam do niego i zgodzialm sie na slub cywilny...tydzien przed poszliemy na impreze, pokazywal ze ma mnie w dupie,powiedizl zebym spierdalal a na koniec mnie spoliczkowal gdy wracalismy dodomu, byla w ciazy juz...4 miesiac. slub sie odbyl. kochalam go i wstydzialm sie jednoczeniesnie, czulam ze bedzie tylko gorzej. po slubie slyszlam ze jestem szmata suka scierwwem, bil mnie robil pokazowe awantury, szarpal sciagal z lzoka, srednio co tydzien wracalm z placzem dodomu rodzicow, a jednak z nim bylam i nigdy neiw ezwalam policji, bo przeciez go kchalam, mialam nadzijee ze sie opamieta. tymczasem nie poprawialao sie. byl tak zestresowany, ze wpadal w furie non stop. maialm spokoj tylko wtedy gdy lezlam na podtrzymanieu ciazy w szpitalu. chociaz wetdy przychodzil i mnie upokazal przy ludziach. ... dalej sadzialm ze sie zmieni moze jak dziecko sie urodzi. byl przy porodzie. a tydzien po wyrzucil mnie i synka z domu, bo zwrocialm mu uwzgfe zeby nie pisal po mojej nowej gazecie, bo po prostu tego nei lubie... taka fanaberia...nie krzyczlam a ni nic z tych rzeczy... w nocy musiaalam pakowac siebie mi mojego maluszka i jechac do domu moich rodzicow... znow wylam i cierpialam. potem synek lezal przez 1,5 miescia w szpitalu, a ja znim. sprdedzialm tam swoja 26 urodziny, wiecie co uslyszlam od mojego meza, gdy jadlam hamburgera. : ze wyglafam jak prosiak i i jem jak prosiak, ... byloami ciezko, strasznie... bo po porodzie kobiety czuja sie malo atrakcyjne, a dodatkowo sa wykonczone a tu ciagle jakies afery fochy.czulam sie beznadziejna kobieta, brzydka wogole nieatrakcyjna, chocaz nigdy nei mialam problemu z brakiem adoratorow. ... dostalam prezen drogi prezent... ale nie uslyszlam ze to prezent za to co zrobil... zeby mnie porzkonac ze poczul skruche... nie nie...potem ten prezent odbieral mi kilka razy...zamieszkalismy u moich rodzicow. tam ublizal mi dalej, chooc przynosilam mu wode do odmaczania nog gdy wracal z pracy. robilam kanapeczki z serduszkami z papryki, gotowalam pralam jego rzeczy, slyszlam tlyko : buraczana mordo, spierdalaj suko, wal sie na ryj...plakalm we wlasnym domu. zaczelam chodzic do psychologa. nie wiedzialm jak mam sobie poradzic z ta sytuacja. nabarlam przekonian ze nei ma innnego wyjscia, jesli kiedy kolwiek podniesie na mnie reke, bede musiala wyrzucic go z domu. nie czekalam dlugo na to. to bylo straszne. ale lezac przy naszym dziecku zaczla mi wykrecac reke szarpiac ja bym nie dotykala syna. nie wytrzymalam i wyrzucialm go z domu. wrocil. ale sytuacja sie powtorzyla, mojacierpliwosc byla coraz mniejsza, a wrazliwosc coraz wieksza, coraz mniejsze rzeczy mnie denerwowaly, wczesneij bylam raczej spokojna osoba, a przynjamniej zyjaca w harmonii z sama soba. stalam sie drazliwa i zrozpaczona. wiele nocy przeplakalm. wracalismy dosibie milion razy. on mnie zdradzil. wzywal na mnie policje do mijego domu twierdzac ze ja mu dziekca nie daje. rozwalal rzecyz na podworku moich rodzicow..plakalam i byma wsciekla na sibie ze jeszcze go kocham. juz sama przed soba stwalam sie coraz bardzoej smieszna. wsciekla a po kilku dniach spotykalm sie. zalozylam sprawe o alimenty, bo przez kilka miesicy nie dawal mi pieniedzy na dzecko, a on w sadzie mowil do mnie a per pani...tydzien przed 1 urodzinami dziecka. nie mieszkamy razem od roku prawie. ja go kocham, ale nie zniase juz ani jednje zniewagi.. zadnej obelgi , nic juz nei zsniose. czuje ie czasmi silna czasmi slaba. boje sie ja dam sobie rade z mialym dzieckiem, ale wiem jedno nie pozwole by moj syn patrzyl jak upokarza sie kobiety jak sie je bije jak sie nanie krzyczy, nie chce by wstydzil sie wyjsc do sklepu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata208
jestem w trakcie rozwodu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cappa
Kasikkk27 i inne Panie....chyba czas na meski glos w sprawie...zaznaczam ze nie jestem ani wojujaca feministka w mozgu ani szowinistyczna meska swinia... Zacznijmy od poczatku.....Po pierwsze... zamykajac z kims zwiazek NIGDY ale to absolutnie NIGDY nie wraca sie do zamknietych spraw....na poczatku znow pojawia sie bowiem zludzenia marzenia i pamiec tych dobrych chwil ale z czasem zaczna przeszkadzac staree nawyki przyzwyczajenia i wroca wspomnienia TYCH ZLYCH CHWIL, wystarczy pomyslec o pierwszej klotni i co wtedy moze pas... a po co rozrywac zabliznione rany? Co do samej kwestii rozwodu.....jednym slowem POPIERAM... jesli facet jest nie taki... po co sie meczyc w zwiazku... nikt nie musi biczowac sie do konca zycia tylko dlatego ze ON okazal sie... "facecikiem"..i pisze tu takze dla Kobiet ktore maja Pociechy. Pamietajcie ze jest Rodzina sa Przyjaciele a na nich zawsze mozna liczyc...Poza tym sady alimenty itp... To w kwestiach formalnych.... co do zaufania..... sprawa wyglada nieco gorzej, wiem z autopsji jak wygladaja weekendy... a wlasciwie wygladaly....glupio jest wracac do pustego mieszkania, siadac przed monitorem i katowac sie ze to byl blad....NIGDY NIE BYO BLEDU jesli odeszlas... Zamiast jednak nalewac sobie kolejna szklanke Jacka Danielsa...zamiast martwis sie ze bedziesz sama ( tz sama z dzieckiem)...zajmi sie wreszcie soba.... Fryzjer, kosmetyczka, wyjdz na zakupy chocby tylko aby zobaczyc co jest w sklepach, napij sie kawy na miescie, znajdz w sobie nowa pasje lub zacznij rozwijac stara... w czasem staniesz sie Kobieta silna przebojowa i madra....a co z tego ze sypiasz sama?Kazdemy brakuje uczcuc... kazdemu nawet Tobie gdy z kims bylas... wlasnie dlatego odeszlas prawda..? ale wierz mi lub nie.... jesli nie bedziesz juz taka slaba Kobietka... faceci zaczna sie o Ciebie zabijac.....polecam Wam wszystkim drogie Panie lekture ksiazki: Dlaczego mezczyzni kochaja zolzy.nie jest to forma reklamy ale cos co da wam do myslenia. Kasikkk27 jeszcze jedno.... zerwij kontakt z twoim ex i z obecnym.....zacznij wszystko od nowa.......ale porozmawiaj z kazdym z nich szczerze... jesli nie zrozumieja..... trudno... nie byli Ciebie warci.... Trzymam za was Wszystkie Drogie Panie przed irozwodem i po rozwodzie (oraz w trakcie) kciuki.....i pamietajcie teraz bedzie WYLACZNIE lepiej choc tak nie wyglada...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kami77
jezu... odeszłam od niego w czerwcu i co? w czwartek miałam 1 sprawę. chodzę i wyję. palę fajki jak komin, faszeruję się uspokajaczami... pomocy dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atrakcyjna
kami77 a siegnelas gdzies dalej po pomoc? np.psycholog? psychiatra? zeby sie wyciszyc i uspokoic? ja czekam na pozew i tez "chodzilam po scianach" az wreszcie zmusilam sie zeby poprosic o pomoc i jest troche lepiej dasz rade!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chellen
DO CAPPY : czy to możliwe,że są tacy mądrzy faceci?Dzięki wielkie za to co napisałeś do nas wszystkich skopanych przez Twój gatunek.Naprawdę,ale to naprawdę czuję się lepiej,a jeszcze przed chwilą miałam kamień w dołku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak czytam te wasze wypowiedzi i dochodze do wniosku, ze trzeba sobie dac troche czasu po rozwodzie. Ja tez sie rozwiodlam, od kilku miesiecy mam ta kwestie juz uregulowana, od roku spotykalam sie z mlodszym facetem, na poczatku bajka, sup;er, czulam sie jak krolewna a teraz? Taraz dojrzewam do kolejnej trudnej decyzji, ze odchodze... Mam dosyc bycia matka dla niego... Mam dosc ograniczania mnie... Rozwod calkowicie rozwichrzyl mnie emocjonalnie, probuje stworzyc zwiazek ale nie potrafie. Czy to minie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sonia476
Do wielkiej milosci: Kotek, Twoja historia to jakby replika mojej... Z tym tylko wyjatkiem, ze moja wydarzyla sie w Niemczech, gdzie kobieta ma duuuuuuzo wieksze prawa od mezczyzny. Jednak pomimo tego dzialo sie strasznie podobie z tym tylko wyjatkiem, ze ja bylam bita regularnie co 3 m-ce Pierwszy raz oberwalam po miesiacu, po przeprowadzce do naszego pierwszego mieszkanka... Jego kolega nadmienil, ze gdyby ON mnie nie poznal, to do dzis bylby ze swoja zona i dwójka dzieci (nie zyl juz z nimi ponad pol roku a mi mowil ze ona ma innego i ze juz prawie rozwod ma-a w Niemczech zeby miec rozwod to minimum rok separacji musi minac...) Byl pijany (co wg mnie dzialalo na jego korzysc bo nie wiedzial co robi), wzial moja glowe i zaczal nia walic o kaloryfer (z zeberkami) a jak zadzwonilam na policje to pan mi powiedzial, zebym przestala \"meza\" denerwowac..... A zeby bylo ciekawiej, to na drugi dzien ja go jeszcze przepraszalam bo balam sie, ze mnie pogoni i ze znowu bede sama.... Jak ja teraz o tym pomysle.... ach szkoda slow..... Dziewczyny, srednio, regularnie co pol roku wyrzucal mnie i moja 8-letnia corke z domu, co konczylo sie noclegiem kikudniowym u kolezanki a w domu odbywaly sie niewiadomo jakie harce....Zawsze panienki, wodka i koledzy a po 2 tygodniach przyjezdzal do mnie i mowil: Przemyslalas sobie swoje zachowanie? JAk mnie przeprosisz to mozesz wrocic..... Przeciez to masakra jakas..... A ja glupia oczywiscie przepraszalam (choc do dzis nie wiem za co), wracalam z podkulonym ogonem i robilam wszystko co chcial \"mój pan i wladca\"... Pierwsze dziecko z nim (po trzech latach bycia razem) poronilam-.tak mnie pobil, ze na moim ciele nie bylo jednego bialego centymetra-wszystko bylo sino-fioletowe..... Druga ciaza byla pozamaciczna i po zabiegu powiedzial, ze z checia zrobilby cos tej lekarce za zabicie jego dziecka, gdyby nie to, ze gdyby tego nie zrobila co zrobila to ja bym umarla.... I po roku znów bylam w ciazy.... Czekalam na to moje dzieciatko w sumie cztery lata.... Gdy bylam w czwartym m-cu ciazy pojechal do Polski do wiezienia (wyrok o ktorym nie mialam najmniejszego pojecia) i wrócil gdy dziecko mialo 8 m-cy a po dwoch dniach juz uslyszalam, ze to nie jego dziecko.... Przez trzy m-ce jego pobytu w domu (po wyjsciu z wiezienia- bylo to 29.02.2008r) non stop byly klotnie i awantury, wyzwiska i upokorzenia, sprowadzil sobie jeszcze bratanka chyba zeby sie pewniej czuc. Ale gdy ktoregos dnia powiedzial do mojej juz prawie 15-letniej córki \"wypierdalaj stad ty szmato\" miarka sie przebrala. Sadownie wyrzucilam go z domu, zrobilam zakaz zblizania sie do nas i do domu, i teraz czekam na sprawe o alimenty..... Wyplakalam sie co niemiara, nieraz myslalam, ze to moja winy, ze ten zwiazek sie rozpadl, ale jak dwa tygodnie po tym jak wyrzucilam go z domu, uslyszalam, ze \"spal\" z dziewczynka starsza od mojej córki o 2 lata to wiedzialam, ze podjelam dobra decyzje.... Pedofil zasrany!!!!!!!!!!!!! A co by bylo gdyby do mojej córki zaczal sie dobierac? Boze, nawet nie chce o tym myslec.... Dlatego dziewczyny, poczytajcie moja historie i nie miejcie zadnych skrupolow do swoich bylych!!!!!!! Facet to swinia i to sie juz nigdy nie zmieni!!!!!! A my jestesmy tego warte zeby zyc, chocby same ale jednak szczesliwe i spokojne....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tija2
Witam! Czytam wasze wypowiedzi i zastanawiam sie czy kiedyś też będe jeszcze szczęśliwa jak wy,próbuje sięrozwieść od ponad roku,mam małe dziecko,ale brakije mi miłości,gdzie szukac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Ja jestem po rozwodzie od 5 sierpnia. Moje małżeństwo rozpadło się z winy mojego męża i jego młodej siksy... Do złożenia pozwu robiłam dwa podchody pierwszy raz 10 miesiecy po ślubie jak się dowiedziałam że od pół roku spotyka się z ta gówniara.. Pamietam ten dzien jak dzis kiedy znalazłam u niego w portfelu jej zdjecie, nie wiem co mnie podkusiło przeciez nigdy nie zaglądałam ale mowiac szczerze przeczuwałam ze cos jest nie tak, zaczal byc czepialski z dnia na dzien przestawał mnie szanowac...myslalam ze umre jak zobaczylam jej zdjecie... zapytalam kim ona jest dla niego i co robi jej zdjecie u niego w portfelu i wtedy wymiezyl mi solidny policzek az mi sie w glowie zakrecilo i upadlam na drzwi... nie czekajac na nic zlozylam sprawe o rozwod z orzekaniem o winie mimo to kochalam go szalenie ale urazona duma ten cios w serce nie pozwolil mi zrobic nic innego jak napisac pozew.Wyznaczono pierwszy termin rozprawy wezwanie dostalam jakies trzy tygodnie wczesniej on z pewnoscia tez bo zaraz dzien pozniej sie u mnie zjawil przepraszal zapewnial ze kocha robil maslane oczy okazywal skruche... znal moj kazdy czuly punkt doskonale wiedzial jak bardzo go kocham. Myslalam cala noc radzilam sie rodzicow.. Wiedzieli oni ze \\\"nie moge bez niego zyc\\\" (teraz wiem ze moglam ale nie chcialam) zawiesilam sprawe na drugi dzien po wizycie i dalam mu pierwsza i niby ostatnia szanse. Pół roku był spokoj potem gdy juz uspil ma czujnosc znowu zaczeli sie spotykac nie dopytywalam nie prowadzilam wlasnego sledztwa nie sprawdzalam chcialam ufac... O ich romansie dowiedzialam sie w moje urodziny moj pan maz przyjechal po pracy usiadl ze mna w kuchni i zamiast zyczen oznajmil mi ze zrobil jej dziecko... Wyobrazcie sobie co ja czulam... staralismy sie o dziecko jeszcze przed slubem.. a tu taki \\\"prezent\\\" skonczylo sie na wizycie w szpitalu diagnoza stan przedzawalowy mialam wtedy 25 lat bylo to w zeszlym roku w listopadzie. Moj \\\"dzieciorob\\\" padl na kolana i znowu blagal o szanse.. mysle ze gdyby nie fakt ze maja miec dziecko nie przyjela bym go nie chcialam dac jej satysfakcji i zostalam z nim (najwiekszy blad w zyciu) zdzwonilam do niej i kazalam sie od nas odczepic az do porodu potem zrobimy badania i jesli to rzeczywiscie jego dziecko to dopilnuje zeby placil alimenty. Wiedziałam ze ta dziewucha lekko sie prowadzi wiec pewnosci nie mialam czy to jego. Dwa miesiace byl spokoj maz wracal punktualnie z pracy informowal mnie gdzie jest co robi az do tego przekletego dnia... zadzwonila informujac nas ze \\\"poronila\\\" i \\\"wspanialy maz\\\" musial utopic smutek w alkoholu.. oj rozwiazal mu sie wtedy jezyk po tamtej nocy wiedzialam juz ze nie ma dla nas przyszlosci pomimo ze naprawde oblednie go kochalam... zostawilam sprawy swojemu biegowi az do maja musialam wyjechac na 5 tyg i co sie stalo? nie mialam juz do kogo wracac okazalo sie ze \\\"moja kochana tesciowa\\\" zeswatala mojego meza z ta gowniara a dlaczego bo uroila sobie w glowie ze ja nie moge miec dzieci pomimo ze specjalnie dla niej zrobilam sobie szczegolowe badania nieprzyjemne dla mnie zreszta okazalam jej je ale durne babsko ma swoje teorie bo jak ja smiem podejzewac ze jej syn strzela slepakami przeciez juz jednej dziecko zrobil... a moj ex maz stwierdzil ze on sie nioe zbada zlozylam sprawe o rozwod z orzekaniem o winie postanowilam byc stanowcza bo zapomnialam dodac uzyl dodatkowo przemocy w stosunku do mnie powiedzialam sobie ze sie nie wycofam i sie nie wycofalam do sprawy czarowal mnie niesamowicie kupowal co chcialam jezdzilismy wszedzie az sama sie ludzilam ze bedzie dobrze... Dostalismy rozwod na piewszej sprawie wracalismy razem z sadu do mnie do domu upilismy sie i wtedy mu wszystko wyrzucilam jeszcze przez 21 dni mnie czarowal do uprawomocnienia sie wyroku bo podalam bez orzekania o winie naprawde juz nie mialam sily to wszystko mnie zjadlo wazylam 47 kg a mierze 173cm chodzacy szkielet bylam... po 21 dniach kontakt sie urwal dowiedzialam sie od znajomych naszych wspolnych ze jeszcze zanim pierwsza sprawa byla on wzial swoja paniusie do nich i juz przedstawial jako swoja dziewczyne szkoda ze wczesniej tego mi nie powiedzieli mysle ze nie uszlo by mu na sucho.. Sa teraz razem a stare grzeszki wychodza na wierzch okazalo sie ze to dziecko nie bylo jego tylko bylego tej panienki i osobiscie mi powiedzial ze dal jej 2,500 zł na skrobanke powiedzialam o tym mojemu ex ale oczywiscie nie uwierzyl bo ja na pewno tak zlosliwie... zaslepiony chyba.. cztery mies po rozwodzie gotowa bylam z nim normalnie rozmawiac po prostu pogodzic sie i wszystko bylo by ok gdyby sie jego lalunia o tym nie dowiedziala od mojej ex szwagierki zerwal ze mna kontakt bez wahania nie placze z tego powodu jego wybor ale jest mi bardzo ciezko to byl moj pierwszy i jak do tej pory ostatni facet a on jest z laska ktora mialo pol miasta... boli i to bardzo chyba bym wolala zeby byl z moja najlepsza przyjaciolka niz z nia... a moze nawet moglby byc i znia ale zeby mnie chociaz przeprosili potrafie wybaczyc juz raz jej wybaczylam... i nawet jej to powiedzialam ale ona jest pozbawiona i moralnosci i sumienia wiec doskonale sie dobrali. Wiem ze gdyby mnie przeprosili byo by mi duzo lzej i moglabym zaczac normalnie zyc... nie ufam zadnemu facetowi nie zarzekam sie ale lepiej dmuchac na zimne jestem atrakcyjna kobieta wielu facetow nawet sie ucieszylo ze jestem po rozwodzie ale niestety nie potrafie sie przelamac a najgorzej mi jest pomyslec o sferze intymnej przeciez oprocz mojego ex nikt mnie nie widzial nago nikt nie dotykal... czy wy mialyscie podobnie? jak sie przelamac? chciala bym miec dziecko kreci sie kolo mnie mazczyzna ktory jest juz ladnych pare lat we mnie zakochany w sumie moge smialo powiedziec ze to moj przyjaciel wiem ze czeka na moje jedno slowo ale ja sie waham nie wiem co zrobic jest dobry szanuje mnie mamy wspolne tematy i w ogole ale ja nie mysle o nim jak o mezczyznie boje sie ufam mu jako przyjacielowi ale nie potrafie jako facetowi... zakrecona jakas jestem i mam tego swiadomosc czy to normalne? macie tak? zaglada tu ktos? pozdrawiam i przepraszam ze sie tak rozpisalam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak jak kiedyś
zamierzam normalnie żyć. Nic poza miłościa nie jest W STANIE wrzucić mnie w ramiona innego mężczyzny. Mijają dwa lata od rozstania, dziecko jest ze mną. Rozwód, informacje o innej kobiecie i te wszystkie najgorsze wstrząsy mam już dawno za sobą (wiecie, o czym mówię, budzisz się rano i wszystko boli, czuję, że cały świat ma mnie w dupie i nic dobrego już mnie nie czeka, skończyło sie wszystko). To nie jest tak, ze dalej nie ma już nic. Trzeba umieć sobie radzić, trzeba myśleć samodzielnie...ale jakie to jest fajne!! Mój dom jest mój, robię co chce i kiedy chcę (oczywiście obowiązki przede wszystkim). Jak chce to leżę, gotuję to, co lubimy, ręczniki i dywaniki sa w moich ulubionych kolorach :) w telewizji włączam ten film, który ja chce obejrzeć :) faceci- są egoistami i zawsze myślą przede wszystkim o sobie, kobiety mają skłonności do poświęceń, choć tak tego nie odczuwają. To wszystko już za mną. Przeżyłam swój koszmarek. Teraz juz nic złego nie może mi sie stać- popatrzcie na to w ten sposób. Zrobiłam masę błędów, kiedy w przeszłości wybaczałam mężowi dużo za dużo. Nigdy więcej nie wybaczę zdrady (jesli oczywiście będzie ktoś, kto mógłby mnie zdradzić:) ). Nigdy więcej nie będę ofiarą, nie będę dawała nikomu wybierać "ona albo ja" i te szarpanki- raz u mnie, raz u niej, bardzo serdecznie dziękuję. Mężowi dwa lata temu zamknęłam drzwi, skutecznie, nie miał odwrotu, choć przyszedł czas że spróbował- to chyba wynikało z jego zmęczenia, słabości psychicznej. Niestety szanse w końcu sie wyczerpują, a miał ich przez 12 lat naprawdę sporo. Dla tamtej kobiety jest kimś zupełnie innym niż dla mnie i to jest dziwne. Na jej miejscu kochałabym go bardzo :) dla mnie nigdy taki nie był. Tak to właśnie bywa. teraz nikt mnie nie zdradza, nie oszukuje, nikt mnie nie krzywdzi i nawet nie muszę sie o to bać :) Wierzę w miłość jak cholera, myślę, ze jest gdzieś ktoś dla mnie. Niestety facetom często brakuje odwagi, zdecydowania, nie wiedzą czego chcę, co jest prawdą a co kłamstwem, oszukują samych siebie. Jeśli mężczyzna ma obok dwie kobiety i między nimi skacze, a one- obie dają mu taką możliwość, to taki układ może trwać bardzo duzo czasu- mnie byłoby szkoda mojego życia na takie coś! Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, w jakim stanie są te kobiety- obie!!! Nie jest tak źle, kiedy już minie trochę czasu i ze wszystkim sie oswoimy. Mam ogromną nadzieję na miłość mojego życia :) i na to, ze ona mnie znajdzie. Życie prowadzę bardziej niż normalne- praca i dom, bardzo rzadko jakieś szaleństwo, a jeśli już to z moim dzieckiem :) nie szukam na siłę szczęścia, nie wiem, jakie ono ma być :) wiem, ze niczego w sobie nie zmienię, ze nie będę się wiązać z kimś, bo jest miły!!! To musi być miłość, wtedy nie ma rzeczy niemożliwych. Jeśli jej nie spotkam- trudno, naprawdę nie będę mogła mieć do siebie o nic pretensji. Nigdy nie "zapcham" swojej samotności jakimś kimkolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia36
Może teraz ja opopwoem swoją historię, co prawda nie jest tak traumatyczna jak niektóre, ale też ciekawa.Byłam jego żoną 15 lat. Pobiereąc się nie mieliśmy nic, dwa golasy. Ja przez większość trwania małużeństwa pracowałam na noce( względy finansowe), po poewnymczasie zaczeło sie nam lepiej powodzić, mąż skończył studia, córka dobrze się uczyła, nie sprawiała kłopotów. Sielanaka. Taka sytuacja była do odeścia męża z wojska(był żołnierzem zaw.). A potem szok. Zaczeły się telefony, esemesy, gineły pieniądze. Aż w czerwcu 2007 mąż stanął przedemną i powiedział" nie kocham cię i nigdy nie kochałem".Świat mi się zawalił. We wrześniu włamałam się na jego pocztę i przeczytałąm maile od kobiet. Nogi się podemną ugieły, obce kobiety pisały o mnie jakieś straszne rzeczy. Na kilka dni przed Świętami Bożegonarodzenia dostałam pozew rozwodowy. Zaczeły się negocjacje. Zarządałąm opieki nad dzieckiem, dużych alimentów i nazwiska. To wszystko dostałam bez zmrużenia okiem. Rozwiedliśmy się na pierwszej rozprawie. Były mąż mieszkał jeszcze z nami do września 2008r. Wyprowadził się do innej kobiety. Zaczeły się wizyty u dziecka(dziecko ma 16 lat), zabieranie dziecka do nie na noc. Ja uważając w swej naiwności że zgadzam się na to dla dobra córki, a wyszło że dobrze robię tylko mojemu byłemu i jego flamie. Flama niema dzieci. Były przyjeżdzał kiedy chciał i jak chciał po dziecko, bez informowania mnie o czym kolwiek. Finał mamy taki że wczoraj mieli jechać do Szklarskiej Poręby na ferie, a pojechali do jej rodziców do Wrocławia. Bez mojej oczywiście wiedzy.Oni we trójkę świetnie się bawią, a ja cierpię bo chyba zostałam sama. I taką właśnie mam historię, bez happy endu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet po rozwodzie
W sumie pisze to dlatego zeby pokazac Wam Panie ze nie tylko faceci potrafia ranic. Niestety są tez takie kobiety dla ktorych to o czym piszecie nie ma wiekszego znaczenia. Mowie niestety bo do tej pory uwazałem ze kobieta jest kims wspaniałym i wogole. Wiem ze czasem sa gorsze dni ale sa tez i granice ktorych nie nalezy przekraczac. Forum znalazlem szukajac wskazówek jak zyc dalej i trafilem tu i czytalem Wasze przykre historie( niektore juz bardzo stare) ale moze ktos kiedys znow tak jak ja trafi tu na to forum;) Jestem dzis po rozwodzie. Prawie 1,5 roku czekalem na (dzis juz moge definitywnie stwierdzic) byłą żone az wreszcie dojdzie do rozumu i pomysli o \"nas\" i naszej coreczce...o tym co staralismy sie budowac kazdego dnia. Przynajmniej tak sie wydawalo. Az pewnego dnia,po roku małzenstwa, stwierdzila ze juz mnie nie kocha i zaczela wyprawiac swoje wariactwa. Jak sobie to przypomne to az mi sie ciezko na sercu robi.A dzis przed sadem przyznala ze nie kochala jak bralismy slub. Wtedy mi znow cos pękło w srodku. Mowie znow bo juz nie raz czułem to \"dzieki\" niej. Byla wniosła o separacje bo nie miala podstaw do rozwodu. Natomiast ona dala ich duzo...az za duzo. Łącznie z tym ze zaczela sie spotykac z innym i chyba nadal jest z ta osoba. Juz mnie to nawet nie interesuje. Długo walczyłem...starałem sie zeby ratowac małzenstwo dla corki. Ma 2 latka ale czuje dobrze cos sie stalo. Na szczescie nadal jest za mną i nie mam zamiaru tego zawalac. Moje wszelkie proby ratowania...pomocy jej jak bylo jej trudno i opieka nad dzieckiem tylko jeszcze bardziej wzbudzały w niej agresje wobec mnie. Jak poprosila o \"czas\" to wtedy rzucila sie na innego mnie oczywiscie oklamujac ze nie potrzebuje faceta. Wszystkie jej klamstwa, obłuda wyszły na jaw. Ale ja zakochany tak bardzo wciaz wybaczałem i robilem z siebie durnia proszac o wybaczenie bo ona cały czas wmawial mi ze to moja wina. Do dzis zdaje sie jest osoba tak strasznie dumna i zaklamana. Oczywiscie wypiera sie nadal blizszych kontaktow z innym facetem. Szkoda tylko ze inni ludzie widza co robila bo teraz juz mnie nie interesuje to. Jej sprawa. Dzis zamienilem w sadzie pozew z separacji na rozwod. Mialem dosc czekania i ludzenia sie. Jak bardzo sie ucieszyla i zdziwila ze da sie to zalatwic jedna rozprawa. Nie mialem juz ochoty na orzekanie o winie bo wiem ze to by ją bardziej wkurzylo i tylko stracilbym kolejny czas na nastepne rozprawy, swiadkow itd. a nie mam juz na to ochoty. Na szczescie nie broni mi kontaktow z dzieckiem (posrednio przez to ze wie ze jest winna i moglbym walczyc o opieke).Ja wiem ze coreczka jest zbyt mala zeby zamieszkac ze mna i wieksza wieź czuje z matka niz z ojcem. Nie chce jej szkodzic procesowaniem sie o nią. Bo nie sawdze zeby to wyszlo jej na dobre. Matka ją kocha to wiem i cieszy mnie to. Ja ją rowniez bardzo kocham i bylem w stanie zniesc byłą zeby tylko dziecko mialo szanse na normalna rodzine. Ale była nie miala zadnej ochoty na danie dziecku sznsy na to. Od poczatku stwierdzila ze nie bedzie chciala ze mna byc i tak uparta brnie do dzis. Nie wiem czy dobrze zrobilem zamieniajac na rozwod. Czas pokarze. Cały czas mysle o coreczce i przez wzglad na nia pragne pozostac w poblizu( nie wynosic sie daleko uciekajac przed przeszloscia). Dla mnie ta krotka (rok trwajaca) tragifarsa zwana małzenstwem juz dobiega konca(prawie). Cywilny rozwod zasadzony. Teraz tylko zostalo stwierdzenie niewaznosci malzenstwa. Nawet sama che sie o to starac zwalając na siebie wine. Wiadomo ma innego. A ja...tak sobie zyje z dnia na dzien. Ciesze sie tym co mam i chwilami spedzonymi z coreczka. Te sa najpiekniejsze...zwłaszcza jak 2 letie dziecko mowi ci \" kocham Cie\" albo wtula sie w Ciebie tak mocno:) Cos wspanialego. Narazie nie planuje wiazac sie z kimkolwiek. Nie potrafie zaufac kobiecie jakiejkolwiek;( Satram sie i pracuje nad soba ale nie przychodzi to tak latwo. Mysle zeby pozostac sam do konca ale niestety cos zawsze brakuje...Tego Czegos. Spotykam sie z przyjaciolmi i ludzmi. Wiem ze zamykanie sie w pokoju nie pomoze. Moj pierwszy rok byl pieklem tak jak i malzenstwo. Brak szczerosci, zaufania, rozmowy i szacunku ze strony bylej. Az dziw ze to kobieta. Do dzis sie zastanawiam czemu sie tak zakochalem i jej tak zaufalem. Dobrze to wykorzystala. Na szczescie w pore sie opamietalem i dzis jeszcze moge powiedziec ze \"jestem\". A bywalo ciezko. Zwlaszcza jak ty sie starasz a druga osoba ma Cie gdzies. Nawet mala coreczka i to ze potrzebuje taty nie zmienilo jej postawy. Moze z czasem bede potrafil zaufac...i moze spotkam kogos kogo pokocham i kto mnie pokocha. Teraz wydaje mi sie to nierealne ale moze kiedys...Wiedzcie Panie ze nie tylko Wy macie bolejace serca...sa tez faceci dla ktorych to co piszecie jest rowniez wazne...rodzina, rozmowy,szczerosc, bliskosc itd. Niestety odebrano im to. Ktokolwiek jest w trakcie, po lub przed rozwodem...niech nie przestaje wierzyc ze mozna byc znow szczesliwym. Choc zabrano mi prawie calą wiare w to co najwazniejsze to chyba gdzies tam w glebi tli sie mały płomyk nadzieii...a przynajmniej chcialbym w to bardzo wierzyć;) Juz za mna wiekszosc emocjonalnych spraw wiec staram sie nie stracic resztek wiary. Odwagi dla wszystkich!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia36
Od mojego ostatniego wpisu mineło kilka miesięcy. Nadal żyję, co mnie bardzo dziwi. Pracuję, codziennie rano wstaje i łapię oddech. Dla mnie to sukces. Niemam marzeń, planów, żyję z dnia na dzień.Ukrucilam kontakty z flamą, a propo wypomniała im ze wypożycza swoje prywatne mieszkanie na spotkania. Ale żyję. Jakoś. Panu ,który napisał ten fascynujący , zazdroszczę wiary. Gdyby chciał pan podyskutować lub po prostu porozmawiać, to zapraszam. Warto rozmawiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majka00
Jak czytam wasze opowieści to mam nadzieję, że mnie też spotka jeszcze coś milego w życiu. Tydzień temu dostałam rozwód. I jest mi źle -potworne uczucie porażki życiowej . Dlaczego Ja?? Czy ja nie zasługuje na normalny dom , rodzinę ,miłość? Dlaczego to mnie musiało spotkać? Ale to ja złożyłam pozew. To ja nie wycofałam się na rozprawie. Bo chyba już nie miałam siły tkwić w tym związku. 15 lat małżeństwa - to była moja wielka miłość .On też mówił, że mnie kocha . Może nie tak często jak bym oczekiwała. Ale nie wspierał mnie , nie podtrzymywał na duchu. to on potrzebował wparcia , rady , wygadania się. Ja nie miałam prawa mieć problemów. To ja byłam niedobra kiedy wracał do domu pijany, to ja wysłuchiwałam szereg epitetów i wyzwisk kiedy awanturował się w nocy bo nie było w domu kolacji(tzn ja nie podałam) To ja stałam przy nim i odwiedzłam go na licznych leczeniach odwykowych. To ja wyciągałam go z aresztu, kiedy po pijanemu potrącił kobietę. To ja składając pół roku temu pozew powiedziałam , że daje mu szansę , że czekam na jego ruch , że może wszysko zmienić. Ale to ja byłam nie dobra, to moja wina . Wiem że to nie prawda, wiem , że dobrze zrobiłam. Wiem, że dla dziecka i dla siebie muszę iść dalej , muszę żyć, uśmiechać sie . Ale wciąż płaczę , czasem bez powodu, czasem w poduszkę , żeby dziecko nie widziało. Mam rodzinę która mnie wspiera, przyjaciół. Ale skąd to potworne uczucie beznadziejności , braku sensu? Przecież ja też chciałabym żeby mnie ktoś kochał, żebym przy nim czuła się bezpieczna , atrakcyjna . Przecież ja też na to zasługuje.!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia36
Rok po rozwodzie oddycham, proszę nie mylić z życiem. Tylko oddycham. Mam nadzieję że przyjdzie taki dzień że powiem że żyję. Trzymaj się Majka. Z czasem przyzwyczaisz się do bólu. To nie będzie dziś ani jutro, ale taki dzień nastanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chetny_sz-n
jesli sa jakies chetne kobiety ze szczecina, ktore chcialyby sie zaspokoic to prosze pisac;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego zaraz
Największe skurwysyńtwo to żerowac na kobietach, które są po nieudanych związkach. Są łatwym łupem dla takich "ratowników-pocieszaczy". A potem czują się jeszcze gorzej. Moim zdaniem SPADAJ. Ale może autorka topiku myśli jednak inaczej i niepotrzebnie się tu wkurzam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasik_FX
Z mężem nie jestem od kilku miesięcy,jego uboczna panienka zaszła w ciążę.Widać nie jest sielankowo,skoro postanowił mnie odwiedzić w środku pewnej marcowej nocy...po co przyjechał??nie trzeba tłumaczyć,jedno jest pewne,jego kobieta leżała w tym czasie w szpitalu.Współczuję dziewczynie . Trzeba być niezwykle naiwną żeby sądzić,że facet,który zdradzał żonę nie raz akurat jej będzie wierny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dona2727
Witaj Kasikkk27. czytam twoje wypowiedzi i mysle ze mamy cos wspolnego rozumiem cie doskonale mimo tego ze ja jeszcze nie mam rozwodu ale czuje co przezywaz .Jezeli chciałabys pogadac to odezwij sie na moje gg 11912536.Wciąż ich kochamy .To miłośc bezwarunkowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jagoda_76
witam jestem po 30-tce i od stycznia po rozwodzie.kochałam go nad życie!!małżeństwo było czasami piekłem dla mnie bo jak eks popił to włanczał mu się agresor i brak hamulców dla jego zachowania,nie mieliśmy dzieci a bardzo pragnęłam zostać matką.jego podłe incydenty wybaczałam bo okazywał skruche,ale poprawa była czasowa.to ja złożyłam pozew po 10 latach małżeńswa.chciałam tego rozwodu bo było mi bardzo źle,nie miałam miłości,szacunku a o wsparciu nie wspomne.teraz popadłam w deprechę bo niewytłumaczalną rzeczą stało sie to że chyba tęsknię za nim...zwariowałam chyba....płaczę na myśl o nim,wspominam dobre chwile....a przed rozwodem ich nie widziałam-za dużo tych złych było.jest mi naprawdę ciężko,niewiem co o tym myśleć....postawcie mnie na nogi...proszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przed rozwodem
jestem przed rozwodem , po pierwszej rozprawie , mam nadzieję ,że na drugiej bedzie już po wszystkim , tez długo zwlekałam , ale powiem wam szkoda czasu , w każdym związku były dobre chwile , ale one były już ich nie ma .Dziwnym trafem kiedy złożyłam pozew , poznałam kogoś , brak mi jeszcze zaufania , nie potrafię się na niego otworzyć ,tak jak bym chciała ,ale znowu czuję się chwilami szczęśliwa , nie wiem co bedzie dalej , ale takie zamartwianie się niczego nie zmieni , życie trwa nadal .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×